Memories aren't that bad..
: 18 sty 2022, 20:56
Znała farmę Barlowe. Za dzieciaka wraz z bratem bawiła się tutaj, była pilnowana przez panią domu i chyba nawet spędzili tu z rodziną jedne święta. Często też Eve przejeżdżała obok tych terenów patrząc jak kiedyś ładne budynki marnieją a okolica staje się bardziej szara. Jednak nie wnikała głębiej. Jako dziecko niespecjalnie zaprzyjaźniła się z którąkolwiek młodszych córek Barlowe. Raine nawet nie poznała nie licząc wizyt w kawiarni, w której przypadkowo napotykała panią Barlowe (nie wiem jak ma na imię), więc nie była ściśle związana z tą rodziną. Nie to co pani Paxton, która przyjaźniła się z matką Gai. Kiedyś obie kobiety były ze sobą zżyte i tylko dlatego ich dzieci miały okazje wspólnie spędzać czas, aż do chwili, kiedy ich drogi się rozeszły. Dokładnie stało się to ponad szesnaście lat temu i od tamtej pory Eve co najwyżej mówiła do pani Barlowe – dzień dobry.
Aż do dzisiaj.
Bo to dzisiaj oznajmiła kobiecie, że jej długi zostały spłacone a wszystko to uczyniła w imieniu swej matki, która robiąc teraz wielką karierę postanowiła pomóc dawnej przyjaciółce. Eve z łatwością sprzedała to kłamstwo udając też, że doskonale wie co działo się u rodzicielki, chociaż tak naprawdę lata temu pogrzebała tę kobietę. Matkę uważała za martwą, o czym jednak nikt nie musiał wiedzieć. Tak samo, jak pani Barlowe nie musiała być świadoma tego, że w chwili kiedy poszła zaparzyć kawę, Eve wyciągnęła telefon i włączyła nagrywanie ich rozmowy. Komórka leżała na stole ekranem odwrócona w dół i rejestrowała wspominki, które dopadły obie panie na temat dawnych czasów oraz Gai, z którą Eve spędziła pierwsze lata swego życia. Właściwie znały się od kołyski, z czego Paxton pamiętała zaledwie urywki.
Pani Barlowe była właśnie w trakcie opowiadania o tym, jak to obie (Eve i Gaia) mając zaledwie pięć lat były niezłymi kombinatorkami, kiedy do ich uszu dotarł dźwięk zamykanych drzwi.
- Audrie, to ty kochanie? – zawołała starsza kobieta i chwilę odczekała nim usłyszała odpowiedz. Od razu wstała z krzesła wychodząc najmłodszej córce naprzeciw. – Raine, zapomniałam, że miałaś zajść. – Szybko się usprawiedliwiła. – W lodówce jest zimna lemoniada. Te upały są okropne. – Razem z córką przeszła do kuchni, w której przy stole siedziała Paxton. – Kochanie, pamiętasz Eve? Przedstawiałam was sobie w kawiarni. Kiedyś przyjaźniłam się z jej matką. Właściwie byłyśmy bliźniaczymi mamuśkami, bo swoje pierwsze córy urodziłyśmy w tym samym roku. – Pomimo tego, że słowa Barlowe nawiązywały do Gai, kobieta uśmiechała się dobrze wspominając tamten czas.
Paxton wstała i wyciągnęła do Raine rękę na powitanie.
- Cześć. – Uścisnęła dłoń młodej dziewczyny, a potem spojrzała na panią Barlowe. – Jeżeli przeszkadzam, to sobie pójdę. Już i tak zajęłam pani dużo czasu.
- Nie przejmuj się. – Starsza kobieta machnęła ręką. – Raine przyszła po słoiki z jedzeniem. Mamine najlepsze.
Eve uśmiechnęła się na ten komentarz ciesząc oczy widokiem córki, która mogła cieszyć się maminym jedzeniem.
- Za to Eve wpadła powspominać dawne czasy.
- Właściwie to przyszłam, trochę nie będąc pewna czy mogę, ale ostatnio przypomniałam sobie Gaie. Tak długo o niej nie myślałam, że – wstyd się przyznać – ale o niej zapomniałam.
- Miałaś tylko pięć lat. Nie przejmuj się. – Pani Barlowe machnęła ręką w międzyczasie wyciągając słoiki dla córki.
Eve niepewnie zerknęła na Raine, bo nie wiedziała, co tamta sobie pomyśli o jakiejś babie, która nawiedzała jej matkę, żeby porozmawiać o zaginionej córce. To mogło wywołać różne reakcje, a jednak pani Barlowe wydawała się nie być załamana. Swoje już przetrawiła i na plus zrobiło jej wspominanie tych zabawnych chwil, pierwszych kroku lub słowa wypowiedzianego przez córkę. Nie było też śladu po płaczu, po łzach radości wylanych po pierwszej wieści na temat spłaconego długu, o którym teraz pani Barlowe nie chciała mówić. Uznała, że później spotka się ze wszystkimi córkami i o wszystkim in opowie.
Raine Barlowe
Aż do dzisiaj.
Bo to dzisiaj oznajmiła kobiecie, że jej długi zostały spłacone a wszystko to uczyniła w imieniu swej matki, która robiąc teraz wielką karierę postanowiła pomóc dawnej przyjaciółce. Eve z łatwością sprzedała to kłamstwo udając też, że doskonale wie co działo się u rodzicielki, chociaż tak naprawdę lata temu pogrzebała tę kobietę. Matkę uważała za martwą, o czym jednak nikt nie musiał wiedzieć. Tak samo, jak pani Barlowe nie musiała być świadoma tego, że w chwili kiedy poszła zaparzyć kawę, Eve wyciągnęła telefon i włączyła nagrywanie ich rozmowy. Komórka leżała na stole ekranem odwrócona w dół i rejestrowała wspominki, które dopadły obie panie na temat dawnych czasów oraz Gai, z którą Eve spędziła pierwsze lata swego życia. Właściwie znały się od kołyski, z czego Paxton pamiętała zaledwie urywki.
Pani Barlowe była właśnie w trakcie opowiadania o tym, jak to obie (Eve i Gaia) mając zaledwie pięć lat były niezłymi kombinatorkami, kiedy do ich uszu dotarł dźwięk zamykanych drzwi.
- Audrie, to ty kochanie? – zawołała starsza kobieta i chwilę odczekała nim usłyszała odpowiedz. Od razu wstała z krzesła wychodząc najmłodszej córce naprzeciw. – Raine, zapomniałam, że miałaś zajść. – Szybko się usprawiedliwiła. – W lodówce jest zimna lemoniada. Te upały są okropne. – Razem z córką przeszła do kuchni, w której przy stole siedziała Paxton. – Kochanie, pamiętasz Eve? Przedstawiałam was sobie w kawiarni. Kiedyś przyjaźniłam się z jej matką. Właściwie byłyśmy bliźniaczymi mamuśkami, bo swoje pierwsze córy urodziłyśmy w tym samym roku. – Pomimo tego, że słowa Barlowe nawiązywały do Gai, kobieta uśmiechała się dobrze wspominając tamten czas.
Paxton wstała i wyciągnęła do Raine rękę na powitanie.
- Cześć. – Uścisnęła dłoń młodej dziewczyny, a potem spojrzała na panią Barlowe. – Jeżeli przeszkadzam, to sobie pójdę. Już i tak zajęłam pani dużo czasu.
- Nie przejmuj się. – Starsza kobieta machnęła ręką. – Raine przyszła po słoiki z jedzeniem. Mamine najlepsze.
Eve uśmiechnęła się na ten komentarz ciesząc oczy widokiem córki, która mogła cieszyć się maminym jedzeniem.
- Za to Eve wpadła powspominać dawne czasy.
- Właściwie to przyszłam, trochę nie będąc pewna czy mogę, ale ostatnio przypomniałam sobie Gaie. Tak długo o niej nie myślałam, że – wstyd się przyznać – ale o niej zapomniałam.
- Miałaś tylko pięć lat. Nie przejmuj się. – Pani Barlowe machnęła ręką w międzyczasie wyciągając słoiki dla córki.
Eve niepewnie zerknęła na Raine, bo nie wiedziała, co tamta sobie pomyśli o jakiejś babie, która nawiedzała jej matkę, żeby porozmawiać o zaginionej córce. To mogło wywołać różne reakcje, a jednak pani Barlowe wydawała się nie być załamana. Swoje już przetrawiła i na plus zrobiło jej wspominanie tych zabawnych chwil, pierwszych kroku lub słowa wypowiedzianego przez córkę. Nie było też śladu po płaczu, po łzach radości wylanych po pierwszej wieści na temat spłaconego długu, o którym teraz pani Barlowe nie chciała mówić. Uznała, że później spotka się ze wszystkimi córkami i o wszystkim in opowie.
Raine Barlowe