listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Szczerze mówiąc, kompletnie nie wiedział, co powinien robić. Odnosił wrażenie, że niedługo faktycznie będzie musiał dzwonić po specjalistyczną pomoc, bo dziewczyna ewidentnie mu tutaj schodziła. A Otis nie chciał być świadkiem jej śmierci. Wyobrażacie sobie jaka to później musi być trauma? Jeżeli Jolene miałaby umrzeć, to wolałby na to nie patrzeć, a najlepiej o tym nie wiedzieć. Ale na to było już trochę za późno, bo nikt inny, a tylko on był przy niej i próbował wyrwać z dziwnego letargu, w którym trwała.
Mamrotała coś na wpółprzytomna, ale niewiele z tego rozumiał. Wychwycił jednak w tych słowach swoje imię i fakt, że dziewczyna stwierdziła, że był super. Okej, ewidentnie zbyt mocno uderzyła się w głowę. Jaki był numer alarmowy?
- Wiem, że jestem super, ale możesz się nie ruszać? - przytrzymał ją ręką, żeby przypadkiem nie uciekła za daleko. - Jak będziesz się tak szamotać, to będzie jeszcze gorzej - dodał, widząc grymas bólu na jej twarzy. Głupia. Nie rozumiała, że chciał jej pomóc i trzymał ją w wannie dla własnego dobra, a nie dla tradycji, jak to bywało w polskich domach w przypadku, bogu ducha winnych, karpi.
Pomógł jej usiąść na łazienkowej posadzce i przycisnął do rany na głowie kilka wacików, w międzyczasie krzywiąc się lekko, bo rozcięcie wyglądało paskudnie i Otis nie miał pewności czy nie nadawało się do szycia.
- Szarpałaś się z jakimś gościem, a on cię popchnął i wpadłaś na ścianę. A potem straciłaś przytomność i gadałaś jakieś bzdury - wzruszył ramionami i usiadł obok niej, przywierając plecami do chłodnej zabudowy wanny. Trzeba było olać Mathildę, która pewnie i tak bawiła się dalej w najlepsze, i po prostu wracać do domu. Tylko, że nie umiał jej olać. Nie umiał też olać siedzącej obok dziewczyny, która potrzebowała pomocy, a reszta ludzi była znieczulona na ludzką krzywdę, mimo że byli świadkami zaistniałej wcześniej sytuacji.
Milczeli przed dłuższą chwilę aż w końcu Goldsworthy spojrzał na Jolene z Rudd's i posłał jej lekki, aczkolwiek pełen ulgi uśmiech.
- Dzięki, że nie umarłaś - sprzedał jej lekkiego kuksańca pod żebra. Serio był za to wdzięczny. Przynajmniej nie musiał widzieć jak prokuratura dokonuje oględzin jej zwłok, a potem wywożą jej ciało w czarnym worku. Chyba po czymś takim Otis zostałby wyprowadzony z domówki w kaftanie bezpieczeństwa i na długie lata zamknięty u czubków. - Jak tam? Bardzo boli? - dopytał, ale podejrzewał, że dziewczyna była jeszcze znieczulona alkoholem, więc bodźce nie docierały do mózgu w takim tempie, w jakim powinny.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
No nie było kolorowo.
Można by nawet powiedzieć, że było gówniane. I to wcale nie dlatego, że znajdowali się pieprzonym kiblu. Głowa biła jej cholerny Marszałek Dąbrowskiego, a stan, w jakim znajdowała się reszta ciała, wcale się jej nie podobał. Wciąż była najebana, wciąż walczyła za zawrotami głowy, a teraz jeszcze woda z namoczonej głowy, spływała prosto na jej twarz. Całe szczęście, że Jo nie była jedną z tych dziuń, jak z Too Hot To Handle, co przez dwie godziny nakładają szpachlą tapetę na mordę, bo teraz miałaby ryj gorszy niż klaun po roku w Rosji. Przetarła oczy, próbując oczyścić pole widzenia, jednak mało to dało. Pozwoliła Otisowi podnieść się do pozycji bardziej siedzącej i mimowolnie, kompletnie nie kontrolując jeszcze rozkładu ciężaru ciała, oparła się o ramię chłopaka. Trochę liczyła się z faktem, że lada moment ten może ją strącić jak zwykłego robala, nie chcąc, by naruszała mu przestrzeń osobistą, ale chuj. Skoro już zaczął jej pomagać, nie miała skrupułów, by wykorzystać go przez jeszcze maleńki moment, dopóki nie będzie w stanie sama zając się sobą. Sciągnęła mocno brwi, wsłuchując się w opowieść o swoich (jak zwykle zreszta) nieudanych podobjach miłosnych. Obraz sprzed kilku minut powoli zaczął powracać na salony.
Kurwa — prychnęła żałośnie, delikatnie kręcąc głową, przypominając sobie coraz to nowe niuanse (nie wiem jak to sie pisze xd) — Ten typ.. coś mi chyba wsypał do drinka. Smakował inaczej niż wcześniej, a zaraz potem miałam kompletny zjazd — mówiła spokojnie, chociaż w brzuchu robiło jej się niedobrze. Normalnie nie przeszkadzało jej niewinne ćpanie, ale do stopnia, w którym miała świadomość i kontrole nad tym co brała. Myśl, że jakiś typ, którego nawet nie znała, mógł dodać jej, bóg wie co do napoju, przyprawiło o nieprzyjemne dreszcze — Kurwa jak mnie boli głowa — uniosła dłoń z zamiarem mimowolnego przystawienia do pulsującego miejsca, jednak zamiast dziury czy strugi krwi spotkała się z miękkimi wacikami. Opatrzył ją? Kurwa, kto by pomyślał. Otis był ostatnią osobą, u której szukałaby jakiejkolwiek pomocy, niezależnie od krytyczności sytuacji. Zawsze wyobrażała go sobie, jako osobę, która przy pierwszej lepszej okazji rzuci kamieniem, byleby odegrać się za te wszystkie chujowe sytuacje, w jakich nieraz go postawiła. Ale nie. On jej pomógł. Pomógł, kiedy wszyscy inni zdawali się mieć jej stan zdrowia w głębokim poważaniu. I to był moment, w którym Jolene postanowiła się zamknąć. Sytuacja uciszyła ją na jebane amen. Nie miała prawa odszczekiwać mu czegokolwiek, a na pewno nie dzisiaj. Może dopiero jak trochę wydobrzeje. Może wtedy.
Powoli dochodziła do siebie. Zawroty nie były już tak intensywne. Jedynie widziała jeszcze trochę podwójnie, ale przynajmniej nic dookoła nie wydawało się obracać o sto osiemdziesiąt stopni. Milczenie również jej nie przeszkadzało. Zdecydowanie wolała błogą ciszę niż darcie kotów. Wzrok wbity miała w podłogę, pusto wpatrując się w jasne kafelki i dochodząc ciągle do tego, jak mogła jeszcze chwile temu faktycznie zejść na inny świat i to jeszcze kurwa w ramionach Otisa. O ironio. On myślał chyba o tym samym, bo już po chwili dostała lekkiego kuksańca w żebra.
To by dopiero było, co? — prychnęła głośno, czując, jak kąciki ust delikatnie drgają ku górze — Zejść w kiblu na randomowej imprezie, w WANNIE — podniosła powoli wzrok na chłopaka, czując dziwną, niekontrolowaną potrzebę śmiechu. Czy było w tej historii coś śmiesznego? No cóż, jakby na to nie patrzeć, brzmiało to wszystko jak jakaś jebany dramat niskiej kategorii. Ciało zaczęło delikatnie drgać, a z gardła Jo wydobył się cichy rechot. Kurwa. To był chyba ten moment, kiedy przerażenie i smutek zamieniały się w jebany żart. Czysto naturalna reakcja organizmu. No pięknie. Nim się obejrzała, śmiała się na głos, o mały włos nie przewracając się do tyłu, z powrotem do wanny i zapewne znowu rozpierdalając sobie łeb. Ponownie spojrzała na chłopaka.
Dzięki — zaczęła cicho, kiedy fala niekontrolowanego śmiechu wydawała się ustąpić — No wiesz, za pomoc. Chuj wie, czy nie byłabym teraz po drugiej stronie, gdyby nie ty — nie była pewna czy to wina alkoholu, prochów, czy tego uderzenia w głowę, jednak była mu szczerze wdzięczna. Kurwa. Co to się działo z człowiekiem na łożu śmierci? No kurwa maksara. Miała nadzieje, że szybko wrócą do wzajemnej nienawiści, bo jeszcze spodoba jej się to ich normalne konwersowanie. Zastanowiła się na moment, gdy spytał o stan samopoczucia.
No trochę boli. Najbardziej głowa — stwierdziło, ściągając brwi — Ale chyna już jest lepiej. Nie musisz tu już ze mną siedzieć, na pewno masz lepsze rzeczy do roboty. Możemy stąd spadać i zwolnić kibel — wstała na nogi z wielce ambitnym planem wyjścia, jednak gdy tylko się wyprostowała, zawroty powróciły, a ciało zachwiało się niemiłosiernie. No kurwa świetnie. Nie ma chuja, że się ruszy. Podparła się szybko na ramieniu Otisa, i wróciła na brzeg wanny — To znaczy, ty możesz już iść, jak chcesz, ja tu sobie może jeszcze trochę pocziluje. No wiesz, pooglądam widoczki, ładne kafelki i takie tam.. — no nie było chuja we wsi, że będzie w stanie stąd na razie wyjść o własnych siłach. No chyba, że na leżąco albo czworaka, może wtedy by się udało. A to już jakaś myśl.. Będzie musiała przetestować tą teorie, jak chłopak już pójdzie, żeby nie robić większej siary.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
Teraz miał jeszcze większą ochotę dorwać gościa, który miał czelność dosypać coś do drinka Jolene. Nie dlatego, że zrobił to jej, ale że w ogóle to zrobił, a za takie rzeczy trzeba dawać po łapach i po mordzie. W tych czasach żadna dziewczyna nie mogła czuć się bezpiecznie. Faceci zresztą też, chociaż o tym się nie mówiło, zupełnie jak w przypadku przemocy domowej, kiedy to mężczyzna tłukł kobietę, a niejednokrotnie to one zastraszały i znęcały się nad swoimi mężami. Brzmi absurdalnie. ale to działo się naprawdę, tylko faceci zwykle o tym nie mówili i nigdzie nie zgłaszali. Bo jak by to wyglądało, że pozwolili bić się babom. Wstyd i upokorzenie. Otis czytał artykuły na ten temat i sam nie mógł własnym oczom uwierzyć.
- Lepiej w wannie niż pod prysznicem - zawtórował jej śmiechem, kręcąc przy tym głową. - W wannie można byłoby cię przynajmniej ułożyć jak w trumnie, a pod prysznicem to co najwyżej okryć zasłoną prysznicową - sytuacja wymagała powagi, ale lepiej było odwrócić wszystko w żart. Zawsze tak robił, skrywał za żartami, zasłaniając nimi prawdziwe emocje. Tak było łatwiej. Bezpieczniej. Dlatego jeśli kiedykolwiek zobaczycie kogoś rechoczącego na pogrzebie, to będzie właśnie Otis.
- Spoko. Byłoby słabo, gdybyś umarła i przestała mnie nękać. Chociaż, znając ciebie, to pewnie straszyłabyś mnie zza światów - tak, wcale by to go nie zdziwiło i nie byłby ani trochę zaskoczony. Właściwie dałby sobie rękę uciąć, że nawet wtedy Jolene nie dawałaby mu spokoju, zamieniając jego życie w jeszcze większe piekło.
Spojrzał na zegarek; dochodziła trzecia, a on dziękował w duchu, że nie musiał rano zrywać się do pracy, bo inaczej obudziłby się marudny i cały dzień miałby spieprzony. A tak to nigdzie mu się nie spieszyło. Musiał tylko znaleźć Mathildę i sprawdzić czy z nią aby wszystko na pewno w porządku. Ale w tym samym czasie przyjaciółka wysłała mu wiadomość i zdjęcie ze swojego łóżka, że właśnie dotarła do domu i leci w kimę. No co za głupia psita!
Otis prychnął pod nosem i schował telefon w kieszeni spodni gotowy, żeby wyjść opuścić łazienkę, ale szybko zauważył, że Jolene wciąż nie czuła się najlepiej. Jakby tego było mało, to ktoś zaczął dobijać się do drzwi z wyraźną potrzebą oddania moczu.
- Nie no, luz, zostanę jeszcze aż odzyskasz siłę - po tych słowach schylił się, wziął dziewczynę na ręce i wyszedł na zewnątrz, kierując się w stronę ganku, ale nie zamierzał tam siadać. Zatrzymał się dopiero przy usypanej z kamieni ścieżce i usiadł na powalonym konarze drzewa, ówcześnie sadzając na nim Jolene. - Mów, jak będziesz chciała już wracać do domu, to ten... Odprowadzę cię pod chatkę - i tak szli w tę samą stronę, więc było mu już totalnie bez różnicy, czy będzie musiał cofać się o kilka domów i nadrabiać kawałek drogi czy uda się prosto do siebie.

Jo King
towarzyska meduza
-
Barmanka — Rudd's
22 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Jak widac po samej nazwie postaci - zycie Jo to jeden wielki żart. Nie miała lekko. Za dzieciaka z początku musiała użerać się z ojczymem-tyranem, następnie ze stratą ukochanej mamy, by finalnie w wieku czternastu lat wylądować z rocznym bratem w domu dziecka. Braciszek szybko znalazł nowy dom, jednak ona spędziła tam całe swoje młodzieńcze lata.
W wannie można byłoby cię przynajmniej ułożyć jak w trumnie, a pod prysznicem to co najwyżej okryć zasłoną prysznicową
Zaśmiała się głupio, wprawiając ciało w delikatny trzepot. I chociaż sytuacja ogólnie wcale nie była zabawna — w końcu mówili właśnie o śmierci i efektach zaćpania — Jolene jakoś nie potrafiła inaczej. Przeszła z fazy rozpaczy, przez szok po gniew więc jedyne co już jej pozostało to niekontrolowany śmiech i akceptacja. Akceptacja sytuacji, która może nie należała do najlepszych, ale najważniejsze, że wszystko jakoś się ustabilizowało. I może kocięta głowa wciąż dawała o sobie znać, pulsując rytmicznie, King czuła dziwnego rodzaju spokój najprawdopodobniej wywołany obecnością Otisa. Dziwne. Nienawidzili się na wszystkich płaszczyznach, ciągle darli koty, a jednak z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu czuła się przy nim bezpieczna. Może to fakt, że pomimo ciągłego bycia wrzutem na dupie, gdzieś w tym wszystkim już nie pierwszy raz uratował ją z opałów. Pomógł w sytuacji bez wyjścia. Może. Chociaż nie rozumiała tego. W końcu często nie dostaje się pomocy nawet od własnych znajomych, a co dopiero od takich, co skaczą sobie do gardeł przy każdej okazji. No cóż. Musiała chyba trochę mu odpuścić. To całe ubliżanie mu. A przynajmniej na razie.
Serio nie musisz t.. — chciała upewnić go, że na pewno da sobie już sama radę i nie będzie zabierać mu jeszcze więcej imprezowego czasu, jednak nim zdążyła dotrzeć do połowy zdania, poczuła męską dłoń, wślizgującą się pod zgięcie kolan, a kolejną ujmującą plecy. Czy on ją kurwa podnosił? Wytrzeszczyła szeroko oczy, gotowa do wszelkich protestów, a potem czuła już tylko brak chłodnej wanny pod dupskiem. Lewitowała w powietrzu, wymijając w progu łazienki nieznajomego typka, rzucającego im cholernie zdezorientowane spojrzenie. W sumie. Gdyby tak spojrzeć na to z boku, zapewne nie wyglądało to najlepiej, szczególnie z perspektywy typeczka, który po wejściu do kibelka zobaczył na dodatek resztki krwi z głowy Jo i kompletne rozpierdol w postaci gazików i innych przyrządów. A bo przecież nie było czasy, by ostawić wszystko ładnie na miejsce, a dopiero po sobie posprzątać.
Uważaj, bo ci jeszcze plecy strzelą — rzuciła w połowie drogi przez korytarz, mimowolnie oplatając dłonie wokół szyi chłopaka i chowając gdzieś w tym wszystkim głowę w jego ramię — Ładnie pachniesz — dodała jeszcze w międzyczasie, odruchowo zaciągając męskim zapachem. No zapewne umył się chłopaczyna, a najebanej Jo dużo nie było trzeba, by docenić zapach, który na tamten moment nie przypominał wymiocin lub alkoholu.
Gdy tylko nogi Otisa znalazły się na ganku, Jolene momentalnie uderzył powiew świeżego powietrza. Zaciągnęła się mocno, przymykając oczy, próbując w jakiś magiczny sposób przywrócić się do porządku. A gdy po kilku minutach otworzyła oczy, byli już kawałek za miejscem domówki, sadzając tyłki na powalonym konarze drzewa.
Czyli, że to już koniec imprezy? — zrobiła niewielką podkówkę z dolnej wargi, opuszczając ramiona, chociaż ten udawany smutek nijak miał się do faktycznych odczuć. W duchu dziękowała, że znalazła się z dala od domówki. Nie chciała tam wracać. Nie w takim stanie. Szczerze mówiąc najchętniej walnęłaby się w łóżku i przymknęła na moment oczy. No dobra, na taki dłuższy moment. Spojrzała na Otisa, gdy ten zaproponował eskortę do domu. Może i byłby sens spierać się, że da radę sama, że nie musi jej niańczyć, jednak w tamtej chwili nie miała na to najmniejszej ochoty. Poza tym, to nawet nie tak, że musiał jakoś specjalnie ją odprowadzać. Mieszkał dwa domki dalej więc kierunek i tak obraliby ten sam.
Dzięki — uśmiechnęła się szczerze, wbijając spojrzenie w turkusowe oczy. No proszę. Kto by kurwa pomyślał. Jolene z Rudd’s i Otis-listonosz. Na jednym konarze. Bez krzyków i gwaru. To jednak się dało — Możemy tu jeszcze posiedzieć jakieś pięć minut? Jeszcze trochę widzę podwójnie. Chociaż to i tak progres, bo w kiblu było cię sześć razy więcej — skwitowała w pełnej powadze, mrużąc oczy, próbując wyperswadować swojej durnej korze mózgowej, że ma przez sobą tylko jednego Otisa, a nie dwóch i mógłby przestać już grać w te durne gierki z oczami. No bo ileż kurwa można.
Chociaż jak mam być szczera to i tak nie mój rekord — prychnęła po chwili, spoglądając gdzieś w dół na czarne trampki i rozwiązana w lewym bucie sznurówkę — Jak miałam z jedenaście lat, spadłam z drzewa z dość sporej wysokości. Kurwa. Wtedy to dopiero miałam zwidy. Jedna nauczycielka, która podbiegła, wyglądała jak stado ludzi na koncercie — (chciałam napisać jak stado nastolatków na koncercie Maty, ale Jo nie zna maty, płak plak) zaśmiała się cicho na to bolesne wspomnienie. Jezu jak wtedy płakała. Myślała, że to już jej ostatnie chwile na tej zasranej ziemi, że to koniec, a tu proszę. Przeżyła drugie tyle robiąc sobie jeszcze więcej guzów along the way.

Otis Goldsworthy
niesamowity odkrywca
Kasik#0245
Harry
listonosz — poczta
28 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
ludzie, zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!;
rozwozi listy i paczki, sprzedaje łaszki w sieci, dużo żartuje i pyka w kosza.
- Spoko i tak nie mam żadnych planów - może gdyby faktycznie miał takowe, po prostu zawlókłby dziewczynę pod jej chatkę i zostawił na ganku, a sam wróciłby do domu. Jasne, był dobrym człowiekiem, nie zostawiłby jej gdzieś w lesie na pastwę losu, ale to nie oznaczało, że zamierzał opiekować się nią całą noc po tym, jak już odstawi ją do domu. Mogli tutaj posiedzieć pięć minut, a nawet pół godziny, choć w głębi duszy Otis liczył, że Jolene szybko poczuje się lepiej i będą mogli ruszyć w kierunku dzielnicy mieszkalnej. - No wiesz, zawsze możesz wrócić na imprezę - wskazał ręką w miejsce, z którego dochodziła muzyka. Nie miał zamiaru jej powstrzymywać, była dorosła i generalnie sama decydowała, w jaki sposób chciała spędzić dalszą część tej nocy. Owszem, nie poparłby jej super planu, ale też go nie potępiał, bo nic mu do tego, co tam barmanka z Rudd's wyprawiała ze swoim życiem.
Zignorował wcześniejszy komentarz o zapachu. Pachniał, bo czasem się mył, ale często też jebał, bo nie pamiętał o perfumach i dezodorancie. W sumie na ten wieczór też niczym się nie popsikał, ale kto by się tym przejmował? Nie wylądował na tej imprezie z własnej woli, po prostu został tam zaciągnięty przez przyjaciółkę, więc nie zwracał większej uwagi na to, jak wyglądał i czym pachniał. I czy w ogóle pachniał.
Zaśmiał się krótko, ale szczerze na opowieść o upadku z drzewa (trochę mówił sobie w myślach, że dobrze jej tak i na pewno miała za swoje) i o nauczycielce (zaczął ją wkręcać, że to żadne zwidy, a belferka sklonowała się i dlatego było jej aż tak dużo), a potem nawet pozwolił, żeby Jolene załapała go pod ramię, kiedy tak zmierzali już na drugą stronę lasu, gdzie domki mieszkalne mieściły się blisko rzeki. Trochę żartowali, chociaż w dużej mierze Otis milczał i to dziewczyna paplała jak najęta, co akurat nie było żadną nowością, bo zwykle dużo gadała, a to z kolei strasznie go męczyło. No bo ile można pierdolić? Normalnie jak katarynka. Dlatego tylko potakiwał głową i mruczał pod nosem jakieś no i mhm, ale pora była zbyt późna (a raczej wczesna), żeby cokolwiek zrozumieć z tych anegdotek. A może to Jolene pierdoliła trzy po trzy po tym uderzeniu głową w ścianę?
- Jeszcze raz dzięki, że nie umarłaś. Wtedy miałbym ten widok przed oczami już do końca życia i nigdy nie zmrużyłbym oka. A tak to sam będę spał jak zabity. To narka! - rzucił na odchodne i po tym, jak odstawił dziewczynę pod właściwą chatkę, sam czmychnął niczym łania do tej z numerem trzysta pięćdziesiąt trzy, gdzie mieszkał wraz z młodszą siostrą.

/zt x2

Jo King
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ