Dlatego niestety Sonny raczej pozostanie w swojej kiepskiej sytuacji, bo nawet jeśli coś przesądziłoby o tym, że zakolegowaliby się, to wcale nie oznaczało jeszcze, że dowiedziałaby się o jego zmartwieniach. Dopóki nie przełamie się i nie zacznie o tym mówić komukolwiek, raczej nie miał co liczyć na pomoc z zewnątrz. I to też nie tak, że na nią czekał. Był raczej przyzwyczajony do tego, jak wyglądało jego życie. Nie było idealne, ale miał też wszystko to, czego potrzebował, dlatego nie skarżył się i dzień w dzień chodził do tej nie wymarzonej pracy, a w wolnym czasie realizował swoją pasję, żeby później kolejne opowiadanie wcisnąć do szuflady.
A jednak są ludzie, którzy zupełnie nie znali się na kwiatach. Jasne, Chapman widział ich sporo w swoim życiu, nawet ich nazwy słyszał, ale nigdy nie przywiązywał do tego szczególnej wagi. Nie interesowało go to, dlatego zwykle takie informacja wpuszczał jednym uchem, a drugim wypuszczał. Czasem coś zapadło mu w pamięć, ale jak w obecnym przypadku, nie do końca był pewny czy dobrze to zapamiętał, dlatego bez wstydu wolał upewnić się, że dobrze kojarzył. I z zadowoleniem przyjął informację, że nie pomylił się, a kiedy brunetka pokazała mu zdobienie świecy, z wyraźnym zainteresowaniem przyjrzał mu się.
- Rzeczywiście, białe też gdzieś kiedyś widziałem - przyznał, właśnie sobie o tym przypomniawszy. Miała szczęście, że trafiła na klienta, który lubił słuchać jak inni o czymś mu opowiadali. Często liczył na to, że wyciągnie z tego coś fajnego, ponieważ wierzył, że każdy ma coś interesującego do przekazania, a jeśli te informacje po prostu nie były mu przydatne, nie zapamiętywał ich. Nie musiał zbywać ludzi, mówiąc im, że średnio go to obchodzi. Prawdę powiedziawszy często bardziej niż sama możliwość dowiedzenia się czegoś, podobało mu się to, że mógł po prostu kogoś wysłuchać i dać mu szansę na podzielenie się czymś, co go interesowało. Sam wiedział, jak świetnym uczuciem to jest, więc czemu miałby komuś uniemożliwić doświadczenie tego? Tym razem jednak był tym zafascynowany, chociaż może bardziej niż wiedzą o kwiatach, to raczej tym, jak wykonane były świece. Prezentowały się znacznie lepiej niż to, co widuje się w sklepach, co pozwoliło mu przekonać się do tego, że dobrze zrobił, przychodząc tutaj. Kiedy Gia przytknęła mu pod nos świecę, którą przed chwilą zdjął z półki, pochylił się lekko i powąchał ją.
- Pachnie naprawdę ładnie… I mamie chyba by się spodobała - przyznał, może nie z pełnym przekonaniem, ale to tylko dlatego, że jego mamę naprawdę ciężko było wyczuć. Jemu samemu zaś ten zapach z całą pewnością się podobał.
- Na pewno nie miałbym nic przeciwko temu, żeby u mnie tak pachniało - dodał po chwili ponownie się do niej uśmiechając.
Gia Faraday