Dzika lokatorka
: 09 sty 2022, 21:50
21
Odkąd Chandra przyjechała do Australii, to nie chłopaków, a zakwaterowanie zmieniała jak rękawiczki, ciągle wynajdując przeszkody, które uniemożliwiały jej zagrzanie jednego miejsca na dłużej. Tutejsze motele, okoliczne hotele wciąż nie zaspokajały jej wygórowanych, amerykańskich wymagań, które wręcz z kwatery na kwaterę rosły coraz bardziej, sięgając już niebotycznych, właściwie nie do spełnienia, oczekiwań. Gdzieś w trakcie pobytu w Lorne Bay pojawiła się nawet myśl o wynajęciu domu, ale problemem pojawił się personel (a raczej jego brak), który miałby usługiwać Ginsberg. Dziwnym i niezrozumiałym dla dziewczyny zjawiskiem było to, że nikt nie odpowiedział na jej ogłoszenia, w których jasno i konkretnie nakreśliła sylwetki poszukiwanych pracowników i ich zapłatę. Nie pozostało jej nic innego, jak ponownie się przeprowadzić, licząc, że może tym razem trafi w dziesiątkę (albo chociaż ósemkę), dzięki czemu będzie mogła narzekać na coś innego, niż niewygody dachu nad głową.
Matce Chandry nie był obojętny los córki, która nieraz z płaczem pokazywała jej warunki w jakich przyszło jej egzystować, dlatego też poprosiła asystentkę, by wynalazła w okolicy miejsce, które zadowoli nawet młodą Ginsberg, zaczynała bowiem sądzić, że traktują ją tam niepoważnie ze względu na wiek i dlatego dostaje lokale najniższych standardów. Trochę to trwało, ale w końcu udało się namierzyć pięknie prezentujący się na fotografiach urokliwy pensjonat z tradycjami, który od razu przypadł do gustu rodzicielce Amerykanki. Jako, że pod koniec roku nie było już wolnych terminów, dokonano i opłacono z góry rezerwację pokoju tuż po Nowym Roku - na początek na miesiąc, by Chandra mogła się rozgościć i jeśli dalej będzie jej się tam podobać, to przedłuży pobyt o kolejne tygodnie.
Nic dziwnego, że przebywająca już jakiś czas w Lorne Bay Ginsberg, nie znała tego miejsca, bo od pijawkowej przygody na mokradłach, starannie unikała tej okolicy, spodziewając się, że za zakrętem może czaić się olbrzymi pająk-ludożerca, czy inny gad, który czyhałby jak nie na jej życie, to chociaż na kończyny! O ile jeszcze w załadowanej po brzegi taksówce Ginsberg była podekscytowana perspektywą nowego miejsca, która idealnie wpisywała się w złotą myśl: nowy rok - nowa ja, o tyle gdy zaparkowała przed bramą pensjonatu, entuzjazm trochę jej oklapł. Z zewnątrz budynek nie prezentował się tak okazale, jak sobie to wyobrażała. Nie była pewna, czy był w stanie pomieścić jej ego rzeczy, których przybyło od przyjazdu. Zerknęła na taksówkarza, który zaczął z zapałem opróżniać bagażnik, wyciągając kolejne walizki, które mnożyły się w oczach, zajmując chodnik i trawnik.
- Tu ich nie stawiaj! Nie wiadomo co i kto tu co wydalał. Nie chcę, żeby moje rzeczy śmierdziały nie wiadomo czym albo spaliły się pod wpływem jakiegoś jadu! - warknęła na biednego spoconego faceta, który jakimś cudem dowiózł ją pod Charlotte Guesthouse, a nie wysadził kilka ulic wcześniej, choć miał na to wielką ochotę…
Chandra wyprostowała się, poprawiła ciemne okulary, które miała na nosie i ruszyła w stronę wejścia, ciągnąc za sobą najmniejszą (choć i tak pokaźną) walizkę. Rozglądała się przy tym po podwórku, które zdecydowanie wymagało zadbania, co miała zamiar wytknąć właścicielowi już na wstępie.
I może nawet by to zrobiła, gdyby nie zamknięte drzwi, które napotkała po tym, jak szarpnęła za klamkę, chcąc dostać się do środka budynku.
- Co jest? - zapytała sama siebie, mocniej napierając na drzwi, które nijak nie chciały ustąpić. Na nic zdała się też próba kopnięcia, którą Chandra kilkukrotnie powtórzyła, lecz czując, jak męczy ją to dobijanie, postanowiła odpuścić. - No co za gówno! - skomentowała oburzona, postanawiając przejść się wokół budynku i skoro ktoś nie chciał wpuścić jej drzwiami, może spróbować wejść przez okno…?
Jake O'Brien