malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
outfit

Co innego było pracować w Shadow w nocy, gdy tłum napierał z każdej strony i łatwo można było się w nim zgubić, a co innego wpadać tutaj w południe, gdy klub pogrążony był w sennym uroku. Zawsze zastanawiała się, czy ludzie, którzy przywykli do dyżurów w świetle księżyca są w stanie normalnie funkcjonować.
Julia Crane od dłuższego czasu nie była i choć zwykła brać dolegliwości fizyczne za kaprys swojego organizmu, musiała przyznać, że ostatnio jest zmęczona. Oczy zamykały się jej same, potrafiła poczuć senność w środku dnia i na zmianę jadła i pościła, zależnie od tego, na co zezwalała jej ta gnida zwana potocznie jej ciałem. Najwyraźniej jednak mściło się na nią za te wszystkie lata paskudnego lekceważenia i przepijania wódką głodu. Nawet papierosy ostatnio wywoływały u niej uczucie tak silnej odrazy, że kompletnie nie wiedziała, co się z nią dzieje.
Sama była więc zdziwiona, że wreszcie znalazła się tutaj, chcąc zobaczyć się z Nathanielem. Nie, nie unikała go ostatnio, ale czas nigdy nie był ich sprzymierzeńcem, więc mijali się często w biegu. Jej rozwód, zerwanie ostatecznej więzi z Adamem, a potem próba zabójstwa na tym pieprzonym zapleczu (do dziś miała ciarki przerażenia na myśl o tym, że mogła skończyć w klubowym śmietniku) sprawiały, że wszystko inaczej zeszło na dalszy plan. Nie mogła jednak spokojnie myśleć o zmianie pracy – którą zaproponował jej Hyde – gdy nadal nie wiedziała, czy dożyje jutra, więc znalazła się tutaj po prośbie.
Nietypowej, ale przecież do kogo miała zwrócić? Nawet jeśli Hawthorne nie miał nic wspólnego ze sprawą sprzed lat (w co nie wierzyła), to nadal pozostawał jedną z osób, przed którymi czuła respekt i wiedziała, że tylko on jest w stanie to wszystko rozwiązać. Odkąd zaczęła dostawać pogróżki z anonimami wiedziała, że musi się to zakończyć i egoistycznie uważała, że jest to jej winien – w końcu ten pieprzony policjant miał inwigilować klub, a Crane to wszystko przerwała jednym skutecznym zabójstwem na zlecenie. Na samą myśl o tym brało ją na mdłości – poprawka, ostatnio wszystko przyprawiało ją o odruch wymiotny – ale nie zamierzała powracać do wydarzeń sprzed czterech lat. W kościach czuła, że może jedynie na tym stracić, a Julia już dawno nauczyła się odwracać wzrok i nie zważać na działalność Shadow.
Czasami trzeba było wręcz być ślepym, ale we wczesnych godzinach popołudniowych to miejsce wyglądało bardzo niewinnie. Barman, który głównie sprzątał pozostałości po wczorajszej imprezie – gdzieś rozsypany nieopacznie biały proszek, szkło z butelki, która roztrzaskała się z hukiem na posadzkę i szef w gabinecie, do którego weszła bez zawahania. Takie dziewczyny jak ona nie zatrzyma nawet chwilowa niedyspozycja, którą dało się ukryć toną podkładu pod oczami i uśmiechem, jaki skierowała w stronę Nathaniela. Coraz częściej dochodziły do niej komentarze z jak bardzo złym człowiekiem przyszło jej współpracować i to sprawiało, że nawet na jego widok czuła dziwne ciarki strachu, a pamięcią powracała do dwóch wydarzeń – do tamtych zachłannych pocałunków na parkingu i do próby morderstwa, gdy bała się okrutnie. Który obraz był bardziej prawdziwy i żywy?
- Potrzebuję broni – zapomniała się przywitać, ale kurtuazja nigdy nie była jej mocną stroną, zresztą nie chciała zabierać mu całego dnia na rozmowach o pogodzie, która ostatnio stała się jednym wielkim huraganem. Jak i Julia Crane, siadająca na skraju jego biurka i patrząca mu prosto w oczy. Jak na błaganie zabrzmiało to dość impertynencko, więc złożyła ręce jak do modlitwy i spuściła wzrok. – Proszę, Nate, ktoś usiłuje mnie dorwać – tak, to wyglądało lepiej, choć nawet jeśli wewnątrz umierała ze strachu i fizycznej niemocy, musiała prezentować się doskonale, a przynajmniej udawać.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Julia... Nie raz przypatrywał się jej smukłej sylwetce ukrytej za potężną konsoletą, gdy kilkoma ruchami palców rozgrzewała do czerwoności setki ludzi wijących się na parkiecie w Shadow. Miała talent, dar, który Hawthorne dostrzegł i który trzymał pod swoimi skrzydłami ciesząc się z takiego diamenciku. Może nieco nieoszlifowanego, posiadającego niedoskonałości, ale przez to intrygującego i sprawiającego, że każdego dnia Nate zastanawiał się jakie myśli kryją się za tym smętnym spojrzeniem, pięknych oczu Crane. Lubił mieć ją wokół siebie, nawet jeśli na co dzień starał się nie odgrywać większej roli w jej życiu, wiedząc, że po pewnych wydarzeniach wygodniej było trzymać Julię z daleka od drugiego oblicza klubu.
Shadow popołudniami było zupełnie innym miejscem niż wieczorem i nocą. Ciche, spowite jakby we mgle wspomnień poprzedniego dnia. Tylko kilku ochroniarzy, barman i Nathaniel przesiadywali w rozsianych po całym budynku pomieszczeniach.
Gdy drzwi gabinetu otworzyły się, Hawthorne nie krył swojego zaskoczenia. Nie spodziewał się tutaj Juli, a już na pewno nie o tej porze. Stał właśnie za wielkim, dębowym biurkiem i odpalał papierosa, bo skończył rozmowę przez telefon, ale w momencie, w którym pojawiła się Crane, zajął miejsce w skórzanym fotelu.
- Witaj Julio, miło ciebie widzieć w świetle dnia - on o kurtuazji nie zapominał. Poza tym jej żądanie było tak absurdalne, że potrzebował kilku chwil, aby pojąć, że ona wcale nie żartowała. - Broni? Proszę bardzo, bierz.. Coś jeszcze sobie życzysz? - Rzucił więc nie rozbawiony, a w tej samej chwili wyciągnął swoją M9 i ułożył ją na blacie przesuwając w stronę dziewczyny. Oczywistym było, że tylko sobie drwił, dlatego sekundę później uśmiech zniknął z jego twarzy, a błękitne oczy zmrużyły się w nieprzyjemnym grymasie. - Siadaj i mów o co chodzi - rozkazał, po czym zaciągnął się papierosem i zabrał broń.
Przez moment przyglądał się każdemu ruchowi Crane. To nie tak, że o niej nie myślał, robił to czasami... Czasami w sposób w jaki nie powinien, w szczególności po ich pocałunku, który był kluczem otwierającym złe drzwi. Hawthorne nie raz zastanawiał się, co by było gdyby z nich skorzystał, ale zaraz potem uświadamiał sobie, że o ile on mógłby wrócić do punktu wyjścia, o tylko Julia mogłaby pogubić się w korytarzach prowadzących donikąd. - Co się stało i kto... Kto ma czelność interesować się tobą, gdy jesteś moja- dodał specjalnie pozwalając sobie na to określenie, które miało podkreślić to, że Crane wcale nie jest mu obojętna nie tylko jako pracownik, ale także osoba.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Trzymanie Julii w swoistego rodzaju bańce sprawiło, że faktycznie w Shadow żyło się jej dobrze, zbyt dobrze jak na reputację tego klubu i jego właściciela. Tak, docierały do niej plotki, była też zbyt spostrzegawcza, by nie zauważać, że młode dziewczęta wyginające ciało na rurce do jej klubowych hitów czasami wargi mają niezdrowo popuchnięte, a wzrok nieobecny, ale jak przystało na dziewczynkę z porządnego domu (niegdyś), Julia odwracała głowę i udawała, że tego nie widzi. To był po prostu zbyt duży dysonans między twardą i brutalną prawdą, a rozpalonym spojrzeniem Nathaniela, które mieszało jej w głowie. Jego opieka sprawiało, że jak ostatnia naiwna wierzyła w to, że taki człowiek nie może być złym charakterem z jej bajki.
Tyle, że baśnie bywały różne i tylko dzieci wierzyły, że zło jest czarno- białe, dorośli zaś ciągle usprawiedliwiali, szukali odcieni szarości i właśnie tak czuła się Crane, gdy znowu lądowała tutaj, w jego gabinecie i tak naprawdę w tym stalowym spojrzeniu, które przypominało jej dlaczego nadal tutaj pracuje.
Czy sądziła, że Nate jak na tacy poda jej broń i ewentualnie doliczy do jej wypłaty? Aż tak naiwna nie była, ale gdy przesunął ją w jej stronę przez moment dotknęła metalu tak, by ich dłonie musnęły się przypadkiem. Lubiła czuć te delikatne wibracje między nimi, podejmowała z radością grę drobnych gestów bądź przelotnych spojrzeń, już wiedząc, że wcale nie chodzi o spełnienie pewnych najdzikszych fantazji, ale o ich pielęgnowanie, o sam moment przed pocałunkiem, gdy ciało wybucha wręcz endorfinami. Jakże te myśli dalekie były od M9, która pojawiła się na stole i która zapewne z łatwością zabiłaby ją, gdyby jej właściciel miał taki kaprys.
- Znasz zasadę Czechowa, prawda? – zapytała, unosząc wzrok i patrząc na niego. To nie była groźba, ot, drobna literacka wstawka dla człowieka, który się zaczytywał dziełami wielkich. Dlatego również go… szanowała, bo był daleki od stereotypowego bandziora. Hawthorne doceniał piękno, choć obecnie jego spojrzenie mroziło jej krew w żyłach. Była w tym jakaś przeciwwaga Julii, która wzrokiem lubiła wywoływać pożar. Tylko i wyłącznie przez ten respekt usiadła i mimo, że ją korciło, nie zabrała mu papierosa z ust.
- A nie myślałeś nigdy, że ktoś ma czelność interesować się mną właśnie dlatego, że jestem twoja? – to było jedno z tych pytań retorycznych, bo nie miała przed sobą głupca. Wiedział, że tak to działało, że dorwą każdego, kto będzie o krok za blisko od niego. Czy nie dlatego przez lata pozostawiał ją w spokoju, dbając o to, by wiedziała jak najmniej? – Pamiętasz, że cztery lata temu… zginął człowiek – jakże dziś szastała eufemizmami, skoro sama zleciła pobicie Deana, a potem w wyniku pewnego nieszczęśliwego wypadku zginął jego brat. – Jego brat usiłował mi ostatnio poderżnąć gardło, tutaj, na zapleczu – mówiła o tym spokojnie, coś w stylu przekazywania prognozy pogody, wspominania nieistotnych detali, ale to właśnie z tego powodu nie przyszła jeszcze wtedy, gdy broczyła krwią, gdy słaniała się na nogach i gdy nie mogła złapać oddechu, wyobrażając sobie, że jest jedną z tych gwiazd rozkładówki, ze zdjęciem nóg wystających ze śmietnika. Chciała mu pokazać, że jest dzielna, że nie łamie ją byle nóż na gardle, że do cholery, poradzi sobie z tym sama, tylko niech da jej tę pieprzoną broń.
I tylko ta drobna i nieprzyjemna myśl krążyła jej w głowie – Nathaniel ją znał i nie chodziło już o ostatnie zachłanne pocałunki przed klubem, ale o lata wzajemnej relacji, które sprawiały, że mimo jej zapewnień dalej się nią opiekował. Nie była twarda, była wciąż wrażliwą artystką, której to morderstwo mogło zniszczyć życie.
- Nie wiem czy wróci, ale jeśli tak… Nie chcę skończyć martwa – proste stwierdzenie, jego ruch.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Uśmiechnął się spoglądając na leżącą nieopodal berettę. Miał nadzieję, że ukazanie jej w tej scenie było tylko symboliczne i będzie ona tylko niemym rekwizytem nie odgrywającym żadnej istotnej roli. Julia nie należała do grona osób, którym Hawthorne zamierzał prezentować bardziej zakazane akty swojej sztuki. Crane nigdy nie miała wiedzieć za dużo, ani widzieć za dużo i to nie dlatego, że Nate jej nie ufał, a po prostu wolał, aby żyła sobie spokojnie pod jego skrzydłami nie kalając się gównem, którego później nigdy już z siebie nie usunie.
- Nie lubię spoilerów, a więc nigdy bym we własnym przedstawieniu jej nie wykorzystał - mruknął zaciągając się papierosem i powoli sunąc wzrokiem po ciele Crane. Lubił ją. Miała charakter, ale także nie można było jej odmówić uroku. Była jedną z tych kobiet, które uwodziły nawet nieświadomie, a może tylko za takie chciały uchodzić. - Przeszło mi to przez myśl, ale całe szczęście nikt nie domyślił się tego jak olbrzymia, platoniczna miłość nas łączy, Julio - dodał pozwalając sobie na tę lekką ironię, bo może i owszem Nathaniel dbał o Crane, nie była mu obojętna, ale ciężko powiedzieć, czy też na tyle istotna, aby wiele ugrać szantażując go jej losem. Na pewno nie pozostałby na to obojętny, ale ile by mógł poświęcić? To już kwestia dyskusyjna.
Wysłuchał za to jej opowieści. Cholernie niezadowolony z tego, że do tego typu sytuacji dochodziło na terenie Shadow. Jego ludzie w klubie powinni być nietykalni, ale niestety chodziły po tym świecie ścierwa nie bojące się śmierci w najgorszym wydaniu.
- Mówiłaś o tym komuś poza mną? - Zapytał poważnym, surowym tonem, bo odeszła mu cała ochota na te kokieteryjne pierdolenie. Zgasił papierosa, po czym zaraz odpalił kolejnego i zaciągnął się nim, odchylając w fotelu. Ponownie jego wzrok prześlizgnął się po Crane, ale tym razem na próżno było w nim szukać czegokolwiek więcej poza wściekłością. - Zajebie tego psa. - Poinformował, a nie zaproponował. Nikt podnoszący rękę na jego ludzi nie miał prawa oddychać tym samym powietrzem co on. - Nie skończysz, ale pierdolony pistolet chuja ci pomoże jak ten pies znów ciebie dopadnie. Powinnaś dostać ochronę - oznajmił, bo nie ufał temu, by kawałek żelastwa w dłoniach Julii miał być wystarczającym zabezpieczeniem. - Umiesz w ogóle posługiwać się bronią? - Ale nie wykluczał go całkowicie, bo zawsze to jakaś forma obrony, chociaż tymczasowej.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
- Taki jest problem z wami, mężczyznami, skupiacie się na akcji, a nie na rekwizytach – ona na przykład nie mogła oderwać wzroku od papierosa, którego wolno ćmił. Nie wiedziała jednak dlaczego – czy chodzi o tytoń, z którym usiłowała się pożegnać czy o jego przystojną twarz, której dym dodawał anturażu tak nieziemskiego, że jako artystka musiała to docenić. A jako kobieta?
- Wiesz, Nathanielu, nie wątpię w twoją platoniczną – chyba oboje jednak musieli nadrobić lekcje z filozofii, bo o żadnym połączeniu dusz tu nie było mowy, raczej o pragnieniu ciał – miłość – i tu musiała spojrzeć na niego mimo wszystko z powątpiewaniem.
Dostrzegała ironię, choć gdzieś czytała, że większość społeczeństwa ma problem z jej rozpoznaniem. Po jego słowach jednak pragnęła być właśnie w tej części ignorantów, zupełnie nieświadomych. Wówczas nie przejąłby ją dreszcz strachu na myśl o tym, że ten człowiek w odpowiednich okolicznościach i pod pewnymi warunkami zabiłby ją bez mrugnięcia okiem. Tak po prostu, dla większych korzyści. To nie było miłe uczucie i tak kontrastowało z ich jakże ugładzonymi słowami, że sięgnęła po paczkę jego papierosów i ukradła jednego. Gdy usłyszała jego monolog i zauważyła wściekłość w oczach, uznała, że podjęła absolutnie słuszną decyzję.
- Szukałam broni u kumpla, ale akurat on ma więcej na sumieniu, zresztą nie mówiłam o Shadow. To mój problem – zaakcentowała te słowa, a gdy usłyszała o jego zacnym, ale wyrażonym krótko planie otworzyła szeroko oczy i złapała go za nadgarstek. – Nate, nie! Nie możesz, od tego wszystko się zaczęło! – starała się brzmieć logicznie i mało uczuciowo, choć nawet przy groźbach Deana nie była w stanie go poświęcić. Nie, gdy czuła się winna śmierci jego brata i wspomnienie tego zabójstwa powracało do niej w najgorszych koszmarach. Chyba od tamtej pory już na dobre pożegnała się ze snem. Nie mogła dążyć do tego, by jedna śmierć spotęgowała spirali kolejnych, które będą na jej sumieniu. Nawet jeśli musiała przeciwstawić się komuś, kogo się obawiała, ale przecież to była cała Julia, absolutnie kąpana w gorącej wodzie, bo gdyby tylko to przemyślała… to może ukryłaby przed szefem całą tę historię i wszystko rozeszłoby się po kościach.
Za późno, przemknęło jej przez myśl, ale na jego słowa o broni kiwnęła głową. Może to był najlepszy sposób?
Broń Boże, ochrona. Tej ta niezależna i dumna dziewczyna by nie przełknęła, ale stwierdziła, że jeden sprzeciw i to wyrażony tak kategorycznie wystarczy.
- Polowałam, więc znam się trochę na broni myśliwskiej – oznajmiła zupełnie naturalnie, bo choć nigdy nie poruszała tematu skąd się wzięła to nigdy również nie ukrywała faktu, że jej rodzina należy do nieco wyższej klasy.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Uniósł nonszalancko brew ku górze, gdy podzieliła się swoją opinią na temat mężczyzn. Hawthorne doskonale wiedział, co kryło się za jej słowami, toteż przyjemny dreszcz przebiegł wzdłuż jego ciała. Lubił pozwalać sobie na prowadzenie konwersacji ocierających się o nieprzyzwoitość, ale przyjemnie zatajoną górnolotnymi słowami. Dzięki temu seks w jego życiu nie był tylko przyziemnym aktem mającym na celu zaspokojenie potrzeb, a pozbywał się tej profanacji, nabierając bardziej zmysłowego charakteru. Nawet jeśli miało to miejsce tylko poprzez prozaiczną rozmowę.
- Szufladkujesz mnie, Julio... Czuję się urażony - mruknął oskarżycielsko, ale w jego oku można było dostrzec ten niebezpieczny błysk. - Cieszę się, bo nie lubię powtarzać deklaracji - dodał trochę powierzchownie, bo obydwoje doskonale wiedzieli co kryło się za tym wyznaniem. Z jednej strony Nate nie dałby skrzywdzić Crane, a z drugiej gdyby jej osoby była mu nie wygodna, sam przyłożyłby pistolet do jej skroni. Chociaż... Chyba życzyłby jej bardziej wyrafinowanej śmierci, może pozwoliły patrzeć jej w swoje oczy, gdyby powoli zaciskał dłonie na jej pięknej, długiej szyi.
Przerażające, że pozwolił sobie na kilka sekund takowych rozważań. Tym bardziej, że temat jaki mieli poruszyć ocierał się właśnie o hipotetyczną śmierć brunetki. Nagle Hawthorne przestał zgrywać nonszalanckiego dżentelmena i spoważniał przybierając groźniejszą postawę.
- Opowiedz mi więcej o tym, bo twoje prośba póki co nie robi na mnie wrażenia. Może przekonasz mnie, abym jednak pozwolił temu skurwielowi przeżyć - warknął, aczkolwiek wcale nie podobała mu się wizja pozostawienia przy życiu człowieka, który zamierzył się na jego Julię, na jego terytorium i miał nie ponieść przez to konsekwencji. - No to, kurwa, mów... - Warknął, bo Crane nie miała w zasadzie żadnej mocy, mogącej go przed czymkolwiek powstrzymać. - Zrobię co, kurwa, będę chciał, rozumiesz? Ale masz teraz te swoje, jebane, pięć minut, aby mnie przekonać, żebym ciebie posłuchał - dodał dla jasności. Z jednej strony chęć mordu była w nim wielka, a z drugiej nie chciał wplątywać Julii w jeszcze większe gówno. Ograniczał ingerowanie w jej życie najbardziej jak to możliwe, a jakby nie patrzeć, gdyby teraz pozwoliła mu działać, zostałaby wmieszana w sprawy zagrażające jej jeszcze bardziej.
Na słowa o broni myśliwskiej mruknął pod nosem niewyraźnie.
- Za mało; poduczę cię - oznajmił. - Ale to problem na potem - dodał i już miał sięgać po kolejnego papierosa, gdy ten, którego tlił się skończył, ale do jego gabinetu ktoś wszedł.
Wściekłość już szalała w Hawthornie, bo problem Julii go nieziemsko wkurwił. Ale istną furię poczuł na widok dwóch osiłków, których twarze przyozdobione były kpiącym uśmiechem. Jeden z nich trzymał na muszce ochroniarza, który pełnił dziś wartę przed Shadow.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy - rzucił ten z wolnymi rękami, po czym przeszedł się po pomieszczeniu, a jego wzrok prześlizgiwał się z Nathaniela na Julię i z powrotem. - Miło poznać piękną panią, DJ'ka prawda? - Zagadnął.
Nathaniel natomiast nie odezwał się słowem. Ani myślał podejmować polemikę z tymi ścierwami. Doskonale wiedział jakie przesłanie kryło się za tą szopką. Gangster, konkurujący z nim o wpływy na wybrzeżu, pragnął za wszelką siłę wymusić na Hawthornie posłuszeństwo. Nate zaś ani o tym myślał. Z początku chciał nawiązać z tym człowiekiem dialog, ale podczas takiej próby został postrzelony i cóż... Czekał tylko na moment, gdy znów przyjdzie im się rozmówić.
- Mam dla ciebie wiadomość od szefa - burknął wysoki jegomość, ale nim otworzył usta ponownie w pomieszczeniu rozległ się huk.
Drugi z mężczyzn krzyknął upadając na ziemię i łapiąc się za kolano, które przestrzelił Nathaniel. Lufa jego beretty wycelowana została po tym w tego gadatliwego, a człowiek Hawthorne'a zabrał drugą broń i wymierzył w leżącego na ziemi człowieka.
- Ja także mam dla niego wiadomość - zimny głos Nathaniela przerwał ciszę. - Leży tam - machnął głową w kierunku postrzelonego. - Zabieraj go i wypierdalaj, albo będziesz kolejnym akapitem - dodał. Wtedy też zerknął na Julię i poczuł niepokój. Nie chciał nigdy aby była świadkiem, czegoś co mogłoby ją narazić, co byłoby jej niewygodne, ale było już za późno.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
przepraszam za covidową jakość :C

Julia wiedziała jedno. Chętnie utrzymałaby ze swoim szefem status quo relacji, która ich łączyła. Nie była ona najbliższa, najbardziej zażyła i nie dawała może stuprocentowego bezpieczeństwa, ale przez lata udało się im utknąć nić porozumienia, która wytrzymała różne napięcia. Najpierw chodziło o sprzedaż narkotyków, potem o pracę w klubie – lubiła jednak Nathaniela i ich małe gierki, flirty bądź już bardziej bezpośrednie (jak wówczas te pocałunki o świcie) okazywanie targających ich namiętności, które zapewne dlatego były takie pociągające, bo miały zostać niespełnione. To było znacznie lepsze niż rozmowy o interesach czy już wchodzenie w butami w ciemną stronę osobowości gangstera.
Kości – z rodzinnego grobu jej serdecznego przyjaciela – zostały jednak rzucone i musiała zderzyć się z prawdą. Poprzez lekkomyślną prośbę narażała kogoś na śmierć i miała do wyboru albo odwrócić głowę i pozwolić mu działać (a po wszystkim utopić wyrzuty sumienia w czyichś ramionach) albo samej ogłosić veto i liczyć na to, że ją ocali wrodzona bezczelność i jej zamiłowanie do muzyki. Czy nie dlatego tu była pomimo niewyparzonego języka, podkradania alkoholu z baru czy znikania na całe miesiące w przeszłości? Miał do niej słabość i postanowiła to wykorzystać, choć tak naprawdę jeszcze nie upadła tak nisko, by sięgnąć do jego najbardziej prymitywnych instynktów i skupić jego uwagę na swoim ciele. Na razie pozostawiła na umysł Nate’a, który kalkulował wszystko wyjątkowo na chłodno.
Zupełnie przeciwieństwo we wrzątku kąpanej Julii, której apetyt na życie i sztukę był wręcz porażający.
- Chcesz zabić byłego policjanta, który inwigilował Shadow. Ile im zajmie domyślenie się, że to twoja robota? Naprawdę potrzebuje… my – użyła tego słowa, bo przecież ten klub był praktycznie i jej domem i on o tym wiedział – tutaj agentów federalnych? Gdy ja się nauczę bronić i przestrzelę mu klejnoty to przynajmniej stwierdzą, że to odwet za gwałt. W sumie nawet byś mu się nie dziwił, prawda? – nachyliła się nad biurkiem po kolejnego papierosa, ale tak by uwieść go ładną linią dekoltu i tym niesfornym topem, który osiadał na jej piersiach za nisko. – To tylko idiota, który zadarł ze złą dziewczyną – i w sposobie w którym zgniotła papierosa, którego trzymała, było coś okrutnego, zupełnie jakby przepowiedziała żywot tego nieboraka, choć jeszcze przed minutą broniła go zaciekle przez Nathanielem. Nie lubiła ludzi, którzy wchodzili jej w drogę, więc proponowała połowiczne rozwiązanie i była przekonana, że ma szansę, że oto nie walczy z wiatrakami, a rozmawia z rozsądnym człowiekiem, ale potem wystarczył moment.
Nigdy nie sądziła, że ktokolwiek może tu wejść tak po prostu i postawić ich w stan zagrożenia, choć spotkanie jej szyi z zimną stalą w ubiegłym miesiącu powinno być dla niej nie wskazówką, a czystą przestrogą. Teraz jednak znieruchomiała. Zawsze wyobrażała sobie takie momenty i nie mogła dowierzać ludziom, którzy mówili, że wręcz tracili zdolność poruszania się, ale to właściwie była prawda. W jednej chwili cały świat zawierał się w konwersacji, z której niewiele rozumiała i która mogła jednocześnie kosztować ją życie. Chyba to był paradoks znalezienia się w nieodpowiednim miejscu, o bardzo nieodpowiednim czasie, ale czego Julia Crane mogła spodziewać się po klubie, który jak ta szczelna płachta przykrywał działania grupy przestępczej? Bezpieczeństwa, spokoju, już mogła przybić sobie pieczątkę z niewybrednym napisem na czoło, bo była tak bardzo głupia i naiwna.
I ślepa, jeśli myślała, że w kogokolwiek wyceluje broń, bo to nie był film i nie zwolniło wszystko, był tylko jeden krótki huk i potem krew, która spływała na podłogę przez ranę na nodze. Artystycznie na tyle nieziemsko, że Julia przez dłuższą chwilę nie mogła oderwać wzroku.
- Czechow… - wymamrotała i spróbowała uspokoić galopujące serce, które o dziwo, pierwszy raz nie wpadło w atak paniki, to było coś znacznie innego. To wściekłość plądrowała jej żyły i napędzała adrenaliną jej ciało, które przed chwilą tak bezwładne, uniosło się z fotela i ruszyło prosto na Nathaniela, omijając w swoich stylowych butach czerwoną posokę.
- A gdybyś, kurwa, chybił?! – wrzasnęła, to ona byłaby teraz otoczona krwią, która wypływałaby z jej łona… i jeśli… jeśli jest naprawdę w stanie błogosławionym to dziecko już by nie żyło, a ona go na to wszystko naraziła. Stanęła naprzeciwko swojego szefa i złapała go za nadgarstki z prostej samoobrony, jeszcze chwila, a wystartowałaby do niego z łapami, a wtedy już raczej nie wyszłaby stąd cało. Jej zamiar jednak mógł odczytać z łatwością, bo oddychała szybko i z całej siły zaciskała paznokcie na jego nadgarstkach, zupełnie jakby wynalazła sposób na uspokojenie swoich zszarganych nerwów, choć na próżno.
- On cię teraz zabije! Nie oglądałeś Ojca chrzestnego? Tak to wszystko się zaczęło, a ja… martwię się! – o siebie i o niego, ale też o dziecko, którego może nie było, a może tak naprawdę nie miała jeszcze odwagi mu o tym powiedzieć, zwłaszcza teraz, gdy najchętniej spoliczkowałaby go z hukiem.
Chyba naprawdę miała zadatki na samobójcę.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Zdecydowanie, gdyby nie słabość Nathaniela do Julii, piękna Crane nie mogłoby pozwolić sobie na wysuwanie żadnych próśb względem gangstera. Hawthorne jednak przyzwyczaił dziewczynę do tego, że lekkie drażnienie się z nim nie przynosiło jej żadnej krzywdy, co więcej zyskiwała uwagę, które prawdopodobnie pragnęła, tak jak każda kobieta. Lubiła być dostrzegana, a już na pewno w takim miejscu jak Shadow i to przez kogoś tak istotnego jak jego właściciel. Nate'a nie kosztowało to wiele, kilka spojrzeń, wymiana paru niejednoznacznych zdań, dotyk, który niby nic nie znaczył, pocałunek, który mógł tylko dla niej skończyć się tragicznie... Niewiele poświęcał w zamian za co? Ciężko powiedzieć, bo nigdy nie przykładał wielkiej wagi do bezpieczeństwa Crane, sądząc, ze nikt nie śmie jej tknąć skoro była względnie blisko niego, jak widać przeliczył się, bo oto pod jego nosem o mało nie doszło do tragedii.
- Myślisz, że zrobiłbym to tak, aby cokolwiek wskazywało na mnie? - zapytał, aczkolwiek nie miał zamiaru czekać na odpowiedź dziewczyny. Zgasił papierosa i opadł na fotel rozsiadając się w nim wygodniej, a jego błękitne spojrzenie, ani na moment nie oderwało się od Julii. - Nie mniej jednak, skoro tak bardzo ci zależy na tym, abym odpuścił... Załatwimy to inaczej, ale nie zrobisz nic sama, Julio - oznajmił, a skoro wypowiedział jej imię w tak dobitny sposób, jednoznacznie dał znać, że nie miał zamiaru pozwolić dziewczynie na zabranie broni i wyjście stąd jak gdyby nigdy nic.
Niestety ich rozmowa została przerwana mało przyjemnym incydentem, po którym Hawthorne absolutnie nie miał głowy, aby wrócić do poprzedniego tematu. Buzująca w nim adrenalina i wściekłość przyćmiły jego umysł i pewnie rozjebałby w drobny mak wszystko co stało na jego drodze, ale wtedy jakby z oddali dotarł do niego głos Julii. Jego nieobecne spojrzenie, wlepione w plamę krwi, którą pozostawił po sobie napastnik, powoli przeniosło się na dłonie dziewczyny zaciśnięte na jego nadgarstkach. Dopiero potem uniósł je na jej twarz, na której malowało się przerażenie, ale też złość.
- Nie chybiłem - odpowiedział zimnym głosem. Gdyby nie był pewny strzału nie narażał by nikogo, miał zbyt wiele do stracenia, ale z drugiej strony musiał działać szybko, aby sprawy nie wymknęły mu się spod kontroli.
Był wściekły i niekoniecznie chciał skupiać swoją uwagę na Crane, ale z drugiej strony to właśnie dzięki jej słowom, jego agresja nagle zelżała. Chociaż właściwie to nie zasługa użytych przez kobietę sformułowań, a tonu z jakim wypowiadała swoje kwestie. Było w nim coś, czego Nathaniel się nie spodziewał. Owszem doskonale wiedział, że nie był jej obojętnym, ale nie sądził, że troska była czymś, na co mógł liczyć ze strony zimnej i pewnej siebie Juli, która w tamtej chwili wydawała się krucha i zagubiona jak nigdy wcześniej.
- Nie masz o co, Julio - zaczął spokojnie, a całe napięcie powoli zaczęło z niego uchodzić. - Życie to nie film, a ten skurwysyn to nie człowiek, którego mogę się obawiać - dodał zaraz i chociaż chciał sięgnąć po papierosy to powstrzymał się. W zamian za to, działając nieco instynktownie przyciągnął do siebie Julię, obejmując ją ręką, w której dłoni nadal dzierżył pistolet. Prychnął pod nosem, bo jak na ironię przypomniały mu się słowa Julii z początku ich rozmowy. - Po cholerę mówiłaś o tym Czechowie? - Zapytał, co miało na celu nieco rozproszyć myśli Crane i pozwolić im na chwilę skupić się na czymś innym, a niżeli strzelanina jakiej dziewczyna nigdy nie powinna być świadkiem. - Uspokój się, będzie dobrze, rozumiesz? - dodał po chwili, gdy odsunął się na tyle, by móc na nią spojrzeć. Tym jednak razem nie zwlekał dłużej i odszedł wreszcie aby odpalić papierosa, odłożyć broń i nalać sobie i Julii whisky, którą przesunął po biurku w stronę dziewczyny sądząc, że alkohol i dla niej będzie kolejnym stopniem do załagodzenia stresu.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
To nie tak, że Julia nie zdawała sobie sprawy kim jest jej szef. Najwyraźniej jednak dużo było prawdy w tym, że jak ten niewierny Tomasz- trzeba było czegoś dotknąć, by uwierzyć. Serce waliło jej jak oszalałe, paznokcie wbijała w jego nadgarstki (i to nie w ten erotyczny sposób, którego kiedyś pragnęła) i chyba była gotowa na to, że zrobi jej krzywdę. Może nawet tego oczekiwała, przekonana, że jeśli Nathaniel choćby raz podniósł na nią rękę to już na dobre zamknęłaby drzwi zwane Shadow. Zbyt wiele razy zmagała się z toksyczną męskością, by pozwolić sobie po raz kolejny na taką fizyczną przewagę.
Tyle, że on zamiast ją uderzyć, przytulił ją.
Co za cwany skurwysyn, przebiegło śmiesznie przez jej myśli, gdy tak wtulała się w niego i próbowała się uspokoić. Nie, nie kochała go, a dawne zauroczenie przeminęło z wiatrem, daleko im było również do przyjaciół, bo ciągle grali w te manipulacyjne gierki, ale zależało jej na nim. Może dlatego, że to była jedna z niewielu osób z jej przeszłości, która nie wyblakła z czasem. Nawet teraz kurczowo go trzymała, choć właśnie zaprezentował jej jak magik sztuczkę ze znikaniem. To znaczy Julia powinna zniknąć jak ten nieszczęsny sen złoty.
- Ty się ciesz, że nie wspomniałam o Terminatorze, bo jestem za ciekawa, by być abstrakcyjną masą krwi na ścianie – i musiała się roześmiać, tak też objawiała się trauma. Na którą miała dosłownie kilka chwil, które przeminęły, gdy spojrzał w jej oczy. Rozszerzone ze strachu, z zaskoczenia, ale ostre, bez żadnego zamglonego spojrzenia czy łzawej refleksji. Crane tak sobie radziła ze wszystkim – wystarczyła chwila, a przechodziła do porządku dziennego i teraz też tak (pozornie) miało być, bo zabrała od niego szklankę i nie bacząc na przypuszczenia o możliwej ciąży wypiła ją do dna. Nie chciała mu się tłumaczyć, jeszcze nie. Zresztą może nie będzie nawet powodu? – Zdecydowanie wolałam się z tobą całować, wiesz? – usiadła na biurku, obracając w dłoni szklankę. – I nie juliuj mi – już odkryła kiedy to imię wyrywa mu się z ust. - Czy to jest dobry moment, żeby złożyć wypowiedzenie? A może to jednorazowe i ewentualnie dostanę od ciebie dobre ubezpieczenie na życie? Co się dzieje? – zadawała bardzo niekonkretne pytania, ale nie spodziewała się, że Nathaniel Hawthorne usiądzie obok niej i zacznie jej zaplatać warkoczyki, zwierzając się z tego całego zajścia.
Może i kusząca wizja, ale marzenia ściętej głowy. – Naprawdę powinnam stąd odejść.

Nathaniel Hawthorne
Właściciel || Gangster — Shadow
40 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Właściciel Shadow, który w swoim klubie prowadzi szemrane interesy stojąc na czele zorganizowanej grupy przestępczej.
Nigdy nie chciał, aby Julia stała się częścią jego świata. Po pierwsze była dla niego dość ważna, ale nie na tyle ważna, by ewentualnie mógł dla niej poświęcić coś poza uwagą i odrobiną kasy. Nie chciał więc niepotrzebnie narażać pięknej Crane na niebezpieczeństwo. Po drugie lubił ją, jej twórczość i sposób bycia, który balansował na pograniczu dobra i zła; chociaż chciałoby się powiedzieć, że Julia była diablicą to zdecydowanie miała za mało na sumieniu by móc dumnie nosić ten tytuł. W Crane było coś, co mogłaby przy chwili nieuwagi i zbyt wielkim zaangażowaniu Nathaniela, przerodzić się przypadkiem w słabość jaka ewentualnie mogłaby zaszkodzić Hawthorne'owi. Nic więc dziwnego, że Nate nigdy nie dopuścił by tak sią stało; człowiek o jego pozycji i znaczeniu nie mógł pozwalać sobie na posiadanie zbyt wielu takich słabości. I tak Nathaniel postępował durnie poświęcając swoją uwagę Divinie, ale póki co robił to na tyle umiejętnie i bezdusznie by nikt nie podejrzewał go o posiadanie względem Norwood jakichkolwiek głębszych uczuć.
- Oglądasz zbyt wiele filmów, Crane - mruknął żartobliwie, po czym sięgnął po swoje whisky i przechylił szklankę wypijając całą jej zawartość. Fakt, że Julia nie uczyniła tego samego jakoś mu umknął. Możliwe, że Nathaniel wierzył w to, że zaistniałą sytuacji była dla kobiety na tyle wstrząsająca, by potrzebowała dłuższej chwili, aby do siebie dojść. Zresztą temat jaki podjęła sekundę później utwierdził go w tym przekonaniu. - Porównujesz pocałunek ze mną do strzelaniny - zagadnął, a że chwilę wcześniej odpalił papierosa, to po tych słowa chmura dymu opuściła jego usta. - Uznam to za komplement - dodał uśmiechając się kusząco, ale jego wzrok nadal zdradzał, że w żyłach Hawthorne'a buzowała adrenalina, a opanowanie jakie prezentował było tylko iluzją. - Chcesz odejść? - Zapytał nawet przejęty, bo dopiero zaczynało docierać do niego, że Julia nigdy nie powinna być świadkiem takich scen, że on nie chciałby, aby kiedykolwiek nim się stała, a sam ją na to naraził. - Nie będę ciebie powstrzymywał, ale wolałbym, abyś przez jakiś czas nadal kręciła się przy mnie... Niestety, ale byłaś świadkiem czegoś, co nie jest na rękę pewnym skurwysynom, a ja nie chciałbym, abyś przez to... - Jak miał jej delikatnie powiedzieć, że ma przejebane, bo ewentualnie może stać się obiektem zemsty za to, co Nathaniel zrobił tamtemu oprychowi? - Postaram się to rozwiązać ja najszybciej, ale póki co trzymaj się Shadow, rozumiesz? - Oznajmił dość szorstko i stanowczo, bo wcale swoich słów nie traktował jako propozycji wobec Crane, a raczej jako swego rodzaju rozkaz. - Nigdy nie chciałem ciebie w to mieszać, Julio... Eh... - Mruknął obchodząc biurko, by ponownie napełnić szklankę alkoholem, a potem wraz z nią i papierosem oprzeć się o parapet za biurkiem. - Lubiłaś igrać z ogniem, a tyle razy ciebie ostrzegałem - dodał, po czym spokojnie zaciągnął się papierosem, chociaż czuł ten denerwujący rodzaj niepokoju, bo wcale nie było mu na rękę niańczenie Crane, a z drugiej strony wiedział, że nie puści jej samopas, bo wcale nie chciał oglądać jej ślicznej buźki martwej.

Julia Crane
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Był czas, gdy traktowała Nathaniela znacznie lepiej niż wymagano tego w relacji pracodawca – pracownik. Pamiętała siebie jako dwudziestoletniego podlotka, na tyle naiwnego, że nawet mogła mówić o lekkim zadurzeniu w szefie ze swojej strony. Broniła go przed zarzutami innych, idealizowała się, jego przypadkowe gesty traktowała jak pewną zażyłość i specjalną więź między nimi. Te czasy jednak bezpowrotnie mijały i nie ze względu na nieodwzajemnienie uczuć ze strony mężczyzny – to wbrew pozorom, jeszcze mocniej by popchnęło Julię w jego stronę, bo uwielbiała takie namiętności i mimo wszystko szukała w mężczyzn przyczyny do autodestrukcji, a nie spokoju. Chodziło raczej o świadomość, która kształtowała się na niekorzyść gangstera.
Bo Crane – choć do reszty zanurzona w sztuce, muzyce, w kolejnych odsłonach romansu z Adamem i innymi – taka głupia nie była i docierało do niej, że przez lata była zapatrzona w absolutnie złego człowieka. I choć sama miała temperament iście piekielny i gdy ktokolwiek zaszedł jej za skórę, potrafiła zaciekle atakować… była dobrą dziewczyną, a przynajmniej wrażliwą na ludzką krzywdę. Tak bardzo, że coraz trudniej jej było usprawiedliwiać poczynania Nate’a i jednocześnie wierzyć w jego szczere intencje. Nie, gdy zaczynała znajomość z nim od kupna prochów i nie, gdy z taką łatwością przechodził od zabicia człowieka do gróźb w jej kierunku.
Zrozumiała to co chciał przekazać jej między słowami i choć mogła za to srodze odpowiedzieć, podeszła do niego i wyrwała mu szklankę z whisky. Najpierw planowała ją wypić, ale wycelowała w końcu w ścianę obok niego, wściekła jak nigdy.
- Dość – i chyba nigdy nie obserwował jej w stanie tak olbrzymiej furii, która sprawiała, że już przestała być spokojna. – Ja igram z ogniem?! – dopytała. – Czy ty naprawdę masz wszystkie kobiety za takie idiotki czy tylko mnie?! – zapytała retorycznie. – Myślisz, że ja nie widzę co ty tu wyprawiasz w zamkniętej części klubu? Myślisz, że chronisz mnie, a ja nie jestem świadoma, co tu się dzieje?! Znamy się ponad dekadę, Nate! Jeśli zamierzasz mi pieprzyć o tym, że jestem bezpieczna to przestań! Grozisz mi śmiercią z rąk tych oprychów, nawet jeśli używasz pięknych słów – pokręciła głową, rozkręcała się na dobre, ale pewne słowa między nimi musiały paść i chyba dopiero po latach zdobyła się na odwagę, by mu o tym powiedzieć.
Dopiero potem miała uświadomić sobie, że postrzał jednak spowodował traumę, którą teraz usiłowała trzymać jak najdalej od siebie, bo jej psychika teraz nie dość, że była krucha to jeszcze obciążona ewentualnymi przypuszczeniami o ciąży.
- I nie wiem jak to zrobisz – wycedziła – ale jak ktokolwiek mnie teraz tknie to nie będziesz bał się swoich pierdolonych porachunków, a mnie, bo do cholery… - i przerwała, musiało zabraknąć jej powietrza, bo złapała się go mocno za ramię. Ostatnio coraz częściej pojawiały się te mroczki przed oczami, o mdłościach na widok krwi na dywanie nawet nie chciała wspominać. Nie zamierzała jednak dać mu tej satysfakcji, bo zdawała sobie sprawę, że już i tak ma ją za słabą. – Moje dziecko ma być bezpieczne – wypowiedziała te przeklęte słowa, a potem usiadła w ostatniej chwili na biurku, czując, że pierwszy raz się boi.
Nie jego, ale o tego małego, który na starcie swojego płodowego przeżył strzelaninę.
Kurwa. Jego. Mać.
- Będę wieczorem w pracy – i odwróciła się na pięcie, by wyjść. Miała nadzieję, że jakoś przeoczył jej rewelacje, wybuch złości i to, że naprawdę podskórnie się bała i potrzebowała czasu, by się opamiętać. I nie zabić go z powodu rozszalałych hormonów w jej ciele.

Nathaniel Hawthorne
ODPOWIEDZ