lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Gdzieś w głębi ducha Sky wiedział, że Ane tak – nie tylko powie, ale przede wszystkim czuje. Jej przyjazd do Australii, decyzja o tym, że ona i Lily zostają i próbują zbudować z Westonem coś, co można by nazwać fajną, kochającą się rodziną – że to wszystko nie było czymś, czego Ane mogłaby żałować. Nawet gdyby tęskniła za czymś co zostawiła w Kalifornii, Sky… Nie puściłby jej tam samej. Był już na tyle zatwardziałym egoistą i tak bardzo chciał mieć ją dla siebie i tylko dla siebie, że… Cholera, rzuciłby wszystko i poleciałby za nią. Nie dlatego, że jej nie ufał, ale dlatego, że – analogicznie do Ane nieufającej innym kobietom – nie ufał reszcie męskiego gatunku. Wiedział, że taka kobieta to dla nich niesamowicie kusząca przynęta i… Ech, oszalałby gdyby któryś choćby spróbował wejść w nieswoje buty. – Heeeej…! – sapnął rozbawiony, kiedy kobiece kły zrobiły mu DZIURĘ w łapie. Ogromną, na wylot! Na pewno tak! – Diable ty… W sumie to nawet lubię jak jesteś trochę zazdrosna. Bo to chyba znaczy, że ci zależy, co? I że wciąż myślisz, że jestem… – najlepszym gościem to mało! On chciał być dla niej… - Twoim nieprzyzwoicie seksownym chłopakiem. Chłopakiem – mężem. – i kochankiem i przyjacielem, był tak zachłanny, że chciał mieć wszystkie te role. Wszystkie! Ani jedną się z nikim nie podzieli. Wyszczerzył kły i wychylił pysk do ust żony – chciał, żeby go pocałowała, a kiedy to się stało, on wcale nie odsuwając się od niej daleko, wymamrotał: - Wciąż nie wiem jak ty to robisz. Wytrzymujesz z takim nadętym mądralą jak ja. – i nawet niech nie próbuje zaprzeczać. Taki był! I dobrze o tym wiedział. – Ale z drugiej strony… Ja też nie mam lekko, wiesz? – zmarszczył śmiesznie, choć niby na serio brwi i łypnął na Ane tak trochę… No… Z udawanym wyrzutem, a jakże! – Nie kłócimy się często, bo ja się boję, wiesz? Że jak będę ci za bardzo pyskował to… Po prostu mnie zlejesz. – bo umiała! I to, cholera, dobrze! – A umiem pyskować. To jeden z moich ukrytych talentów. – dodał jak gdyby nigdy nic, po czym w końcu – po tych dłuuuuugich chwilach leżenia w jednej pozycji – zaczął szukać nowej, a przez to też zaczął się po prostu wiercić. W końcu jednak jakoś tam się ułożył, ale wcale nie daleko od żony. Wciąż miał ją w zasięgu nie tylko wzroku, ale też i rąk. – To miło, że pozwalasz mi być facetem. No wiesz, mimo tego, że to ty z nas dwojga wiesz jak poradzić sobie z… Mordercą w domu, na ten przykład. - w relacjach z kobietami zwykle to on był tym, który miał je chronić. Mięśniakiem z tatuażami. A tu? Z Ackerman? Zabawne to było i totalnie dla Westona nowe. Ale radził sobie z tym. Śpiewająco! Bo tak naprawdęęęęę… To wcale nie było takie trudne. – To celowe czy w ogóle o tym nie myślisz? – zapytał luźno i łypnął na żonę z wyraźnym zaciekawieniem. – To, że pozwalasz mi być facetem. Musisz się pilnować, żeby czegoś samej nie robić i mnie pozwalać czy… Zupełnie nie? – i wychodzi to naturalnie? Tak, był ciekaw. Chciał wiedzieć.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie musiałby latać nigdzie za nią. Już pomijając fakt, że nie chciała nigdzie lecieć, nigdzie wracać – to gdyby musiała – nie chciałaby tego robić sama. Już nie. Ostatni raz? Wiedziała, że to było najsensowniejsze rozwiązanie, najmądrzejsze i najbardziej odpowiednie, ale jednocześnie wcale, ale to wcale nie było jej z tym dobrze. Tęskniła za nimi i sto razy bardziej wolałaby mieć ich obok siebie. Więc nie musiałby lecieć za nią. Leciałby z nią. A później razem wróciliby tutaj.
I zaśmiała się pod nosem, gdy stwierdził, że to, że była zazdrosna świadczyło o tym, że jej zależy. Trochę szkoda, że nie widział tego bez jej zazdrości – że zawsze i w każdym jednym momencie jej zależy. Nawet jeśli nie zabrania mu kontaktów z kobietami, bo hej… nie była wariatką! Nie zamierzała tego robić. Chorobliwa zazdrość nigdy do niczego dobrego nie prowadziła. Nigdy.
- Sama nie wiem jak to robię… – wyszczerzyła kły, zaśmiała się właściwie pod nosem i obróciła się tak, żeby móc go krótko pocałować. I wbić palucha w bok za to, że kontynuował! I stwierdził, że nie miał lekko… phi! On nie miał lekko? On?! Prychnęła i też poprawiła sobie poduszkę pod głową, ale wzrok i tak utkwiła w mężu. Nieprzerwanie podśmiechując się pod nosem.
- Naprawdę myślisz, że mogłabym się pilnować? Byłabym w stanie ciągle funkcjonować jako dama w opałach? – nie, zdecydowanie nie. Nie pilnowała się, wychodziło jej głównie dlatego, że nie musiała… ze Skylerem wszystko było łatwe. Czuła się z nim dobrze, swobodnie i bezpiecznie. A może gdzieś tam z tyłu głowy już dawno temu zakodowała sobie, że on tego potrzebuje… po prostu. Wiedziała, że to dla niego ważne, a ona nie miała z tym żadnego problemu – Zresztą dawno nie trenowałam… więc obawiam się, że morderca w naszym domu nie miałby szczególnie trudnego zadania. Ty i Bosman spalibyście jak zabici, a ja już nie pamiętam jak się biło ludzi. To też może być nasza randka kiedyś, wiesz? Chodźmy na trening, poprzewalajmy się po macie… będzie fajnie.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Przez moment nie do końca chyba wiedział jak skomentować to co powiedziała. Czy naprawdę uważał, że Ane mogłaby tak non stop udawać tę - niech będzie, że „damę w opałach” - byle tylko on czuł się dobrze? Jak facet i w ogóle. Chyba sam do końca nie wiedział co o tym myśli. Nie zastanawiał się nad tym nigdy jakoś mocno, a teraz… Teraz na takie dumanie nie było czasu. - Przewalanie się ze mną na matach i udowadnianie mi, że biję się jak baba… - celowo użył takiego określenia. - Nie mieści się w kategorii randki. Ale tak, jasne. Chodźmy. - zakończył luźno i „poczęstował” żonę jednym ze swoich topowych uśmiechów. Musiała wiedzieć, że nie mówił poważnie i tylko się wygłupiał. Chyba. - Wiesz… W sumie nie wiem. Nie wiem czy tak myślę. Myślałem. - dodał zaraz potem, przez co wyszło to trochę… Hmm, nie do końca zrozumiałe. Bo właściwie do czego pił i czego nie wiedział? Zanim Ane zdążyła o to zapytać, wytłumaczył: - Zawsze miałem i dalej cię mam za super twardą babkę. Superbohaterkę właściwie. Nie każdy ma tak duże jaja, żeby przez kilka lat użerać się z najgorszymi sukinkotami tego świata. - a bez wątpienia Ackerman miała takich w swoim zawodowym portfolio. Sky nie miał co do tego najmniejszych wątpliwości. - Chyba po prostu przyjąłem, że skoro kochasz mnie tak bardzo, to na pewno chcesz, żebym był… No, zadowolony. I żebym czuł się jak facet, a nie jak jakaś pseudo męska wydmuszka. - co było chorobą wielu mężczyzn, którzy żyli z kobietami silniejszymi od siebie. Fizycznie, psychicznie, życiowo. - Szczególnie, że znasz moją historię, wiesz z jakiego domu pochodzę. - domu, w którym to facet dyktował warunki i to jego zdanie było najważniejsze. Sky choćby nienawidził ojca i bronił się rękami i nogami przed przejmowaniem jakichś jego naleciałości, niestety nie przed wszystkim mógł się uchronić. - Choć i tak, jak na ojca socjopatę i despotę, chyba wyszedłem na całkiem w porządku gościa. I męża, co? - uśmiechnął się, bo poruszanie wątku starego Westona robiło na nim już coraz mniejsze wrażenie. Teraz zresztą, mówili o nim - o Skylerze - a nie o jego ojcu. On był tylko dodatkiem. Pewnym… Niekoniecznym uzasadnieniem. - Wiem, że nie lubisz kiedy mówię, że to ty w naszym domu nosisz spodnie, nie ja, ale chyba nie do końca rozumiem dlaczego. - dlaczego tego nie lubiła i złościła się zawsze, kiedy coś w podobny sposób komentował. Choć przecież nie robił tego złośliwie, wręcz odwrotnie! Utkwił wzrok w ładnej buzi swojej żony, dłonią lekko i czule dotknął jej policzka. - Nie ma w tym nic złego, jak sądzę. No chyba, że ty… Wolałabyś, żebym ja te spodnie nosił. Tylko… Prawdę mówiąc, nie jestem pewien czy potrafię. - być tym, który „dyktuje” warunki, jakkolwiek miałoby to zabrzmieć, a brzmiało na pewno gorzej niż było w rzeczywistości. - Kiepski ze mnie twardziel. - przyznał swobodnie i znów wpuścił na swój zarośnięty pysk, ładny, pogodny i ciepły uśmiech.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Uśmiechnęła się pod nosem… - A co jest złego w biciu się jak baba? – wytknęła mu w taaak oczywisty sposób, że bardziej się już chyba nie dało. Ona też się przecież biła jak baba! I wcale nie uważała, żeby to znaczyło, że biła się źle… wręcz przeciwnie! Faktycznie dawno nie trenowała, ale swego czasu była w tym całkiem niezła. Może nie najlepsza – bo zdecydowanie lepiej wychodziło jej strzelanie niż bicie się, ale umiała. I lubiła – przynajmniej tak na sali treningowej.
Naturalnie jednak spoważniała i mocniej ściągnęła brwi, przyglądając się mężowi, gdy ten kontynuował i pociągnął temat… zawsze czuła się dziwnie, gdy tak mówił. Głównie dlatego, że nie uważała się za żadną superbohaterkę. Nigdy nie szła samotnie na wojnę z żadnym sukinkotem. To zawsze była praca zespołowa. To zawsze była zorganizowana akcja, w której był zaplanowany każdy krok, bo nie mogli sobie pozwolić na błędy. Zresztą chyba jak każdemu – praca jej spowszedniała. Dla kogoś z boku mogła się wydawać taka właśnie filmowa – w rzeczywistości tak nie było – Oczywiście, że chcę, żebyś czuł się najlepiej jak tylko możesz… bo cię kocham i chcę żebyś był szczęśliwy. Ale nie zamierzam z naszego życia robić przedstawienia teatralnego. Więc jeśli mówisz, że czujesz się tak jak chciałbyś się czuć to… chyba jest dobrze. Ty czujesz się odpowiednio męski, a ja czuję się zaopiekowana. – uśmiechnęła się pod nosem. I właśnie dlatego nie lubiła, gdy mówił, że to ona nosiła spodnie… jakoś jej to wcale nie pasowało do układu sił w ich związku. Nie czuła się w żaden sposób dominująca, a jej praca… to przeszłość i nie chciała, żeby miała jakikolwiek wpływ na ich życie – Mam wrażenie, że sobie w ten sposób umniejszasz… jakby praca w Agencji cokolwiek mi dodawała. A nie dodawała nic poza kłopotami rodzinnymi. A ty oczywiście, że potrafisz nosić spodnie w naszym związku… i nosisz je. Nie widzisz tego, ale tak właśnie jest. A ja się nie pcham do tej roli. Jest z ciebie najlepszy twardziej, najlepszy gość i najlepszy mąż i innego nie chcę. I ciebie innego też nie chcę. – naprawdę nie chciała. Tak jak było teraz- było dobrze, najlepiej. Uśmiechnęła się do niego ładnie i miała nadzieję, że rozumiał, co miała na myśli.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Aaaaależ nic nie było złego w biciu się jak baba, no skądże! To znaczy… Nic, kiedy to baba biła się jak baba. Gorzej, kiedy jak baba bił się facet. Taki Weston na przykład. Choć to w sumie śmieszne, bo nie było natomiast nic złego w tym, kiedy baba biła się jak chłop. A Sky coś czuł, że jego żona - mimo, że baba - wcale nie biła się jak… Baba. Za dużo bab na centymetr kwadratowy tego posta. Takie mam wrażenie, dlatego sprawnie idę dalej.
Tak, to prawda - jej praca wydawała mu się filmowa. Właśnie taka jak pokazują ją w serialach, filmach, programach telewizyjnych - poważna, trudna, ryzykowna. Dla elity. Z drugiej strony, trudno było mu się dziwić, że tak myślał i tak to widział - Ane bardzo niewiele mu wtedy opowiadała o tym co robiła każdego dnia w Agencji. Jakieś tam niegroźne ogółu, nic ponadto. No… To jak miał nie wyrobić sobie własnego wyobrażenia? No jak? Dla niego była kobietą z jajami. I to takimi na twardo.
Zmarszczył mocniej czoło i brwi, ale nie w złości, a bardziej w niezrozumieniu. Bo tak - nie rozumiał. - Dlaczego umniejszam? - wzruszył ramionami. - Po prostu mówię jak jest. To wszystko. Nie będę ci ściemniał, że jestem nie wiadomo kim, bo… To bez sensu. Jestem jaki jestem i albo mnie bierzesz w całości, albo nie. - nawet jeśli nie był twardzielem, nie miał wyglądu aktora holiłudu, nie ratował świata od głodu i wszelkich postaci zła… Był jaki był. I skoro jej to pasowało… No… To chyba dobrze. Przynajmniej unikną rozczarowań - bo „wiesz, myślałam, że jesteś inny”. No jak inny, jak zawsze byłem taki sam? Szczęście, naprawdę szczęście przeolbrzymie, że Ane nigdy nie torturowała go takimi tekstami. Może właśnie dlatego - bo wiedziała jaki był i nie oczekiwała niczego więcej. Niczego lepiej ani bardziej. Tak się zagadali, że nawet nie zauważyli momentu, w którym Mustang radośnie odgalopował w stronę zachodzącego słońca, a na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe. Dopiero Lily przywołała ich do porządku, domagając się uwagi obojga. Nie mieli wyjścia, musieli porozmawiać z nią o filmie, który… Hmmm, no jakoś tak, jakimś cudem im umknął. Niemal cały. Dziewczynka nie była zadowolona, ale to pewnie też po części wina późnej pory i tego, że była po prostu śpiąca. Ane więc poszła ją położyć, a Sky został w ich sypialni. Podrapał Bosmana za uchem i kazał mu iść za swoją małoletnią przyjaciółką. Pies od razu zrozumiał co ma robić… I to zrobił. Poszedł za Lils. Dzięki temu, łóżko Skylera i Ane było już woooolne, tylko dla ich zacnej dwójki. Weston wstał jeszcze na moment, podszedł do okna i ściągnął przez łeb koszulkę. Zwykle sypiał bez. Usłyszał za sobą kroki żony, więc skinął na to co za szybą i odezwał się cicho: - Chyba powoli się uspokaja. Zobacz. - faktycznie jakby lżej wiało i mniej padało, choć to wciąż była najpodlejsza pogoda z możliwych. Sky odłożył koszulkę na stojące obok krzesło. - Zasnęła? - zapytał i spojrzał na Ane. - Możemy już pogadać o sprawach dla dorosłych? - jedno łapsko oparł o jej biodro, drugim sięgnął do jej twarzy i dotknął lekko palcami jej policzka. - Naprawdę się o was martwiłem. Wcześniej. Jak przerwało nam rozmowę… - i nie wiedział gdzie ona tak naprawdę jest.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Mówił jak jest… gdy z perspektywy Ane wcale tak nie było. Ale nic więcej nie powiedziała. Zresztą Lily nie dała jej nic więcej powiedzieć, bo skupiła ich uwagę na sobie. A raczej na jej świętym oburzeniu, że nie poświęcili Mustangowi wystarczająco dużo uwagi… tak, zdecydowanie była marudna i zdecydowanie była śpiąca. Więc nie pozostało nic innego jak małą marudę położyć spać, co zajęło… chwilę. Może nie super krótką, ale też nie jakąś bardzo długą. Nie powinien zdążyć się stęsknić.
Podeszła do niego przy oknie, objęła go w pasie i przytuliła się do męskich pleców, jednocześnie przez ramię spoglądając na widok za oknem. Czy faktycznie się uspokajało? Ciężko jej było ocenić, chyba miała wątpliwości, ale nadzieję już można było mieć! I naprawdę ją miała, że gdy obudzą się rano wszystko już będzie w porządku, a cały ten dzień w ogóle okaże się być złym snem – Zasnęła – potwierdziła i przeszła tak, żeby trochę przesłonić mu widok na to, co działo się za oknem. Spojrzała na męża, skinęła i jednocześnie pazurami drażniąco przesunęła po jego torsie – Wiem, też się martwiłam… i ciągle się martwię. – o to co zastaną następnego dnia w domu – Wiem, że sobie poradzimy… i tutaj – rozejrzała się po hotelowym pokoju – Jest naprawdę w porządku, ale straciliśmy dach nad głową. Nasz własny dach. I nigdy nie przypuszczałam, że to nas może spotkać… i jak pomyślę o tym całym remoncie. Wiesz, co tam może się teraz dziać? Wszystko może pływać… wszystko. Nawet jeśli naprawimy dach… ty, czy ktokolwiek inny, zanim go wysuszymy minie wiele dni. Wszystkie ściany, wszystkie podłogi… to wszystko będzie do wymiany, Sky. – nie dramatyzowała, była rzeczowa. Jeśli woda leje się po drewnianych podłogach to nie ma szansy, że da się ją uratować. Przerażał ją ogrom strat i pracy, którą będą musieli włożyć. Pieniędzy nie, pieniędzmi się nie martwiła… ale cała reszta? Już tak. Oparła głowę na jego torsie i przylgnęła do niego mocno, bo tak – potrzebowała go. I to był w jej wyobrażeniu idealny przykład, że to nie ona tutaj nosiła spodnie i nie ona była tą, która musiała udawać, żeby on mógł się poczuć męski. Po prostu taki był.




Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Stanęła przed nim, a on momentalnie pomyślał o tym jaka była… Cholernie, nieprzyzwoicie wręcz, piękna, seksowna i atrakcyjna w każdym tego słowa znaczeniu. Czasami jeszcze łapał się na tym, że przyglądał się jej i myślał o tym, że… Cholera, los dał mu prezent w najmniej spodziewanym momencie jego życia. Tak, Ane była jego prezentem. Mimo, że na początku trudnym do rozpakowania, ostatecznie była wszystkim czego potrzebował. I wszystkim czego chciał. Taka myśl, właściwie mix myśli przemknął mu przez głowę kiedy patrzył w kobiece ślepia i czuł przy tym zabawne dreszcze powodowane przez jej paznokcie na jego torsie. - Tak… Niestety masz rację. Tak może być. Dokładnie tak… - mruknął cicho i krotko przed tym jak Ane do niego przylgnęła, odgarnął jej z policzka kosmyk jej ciemnych włosów. - Najważniejsze, że my jesteśmy cali, zdrowi i bezpieczni. Cała nasza… - chciał powiedzieć „trójka”, ale w ugryzł się w język. Uśmiechnął się, bo jasne, że nie zapomniał o Bosmanie. Jak mógłby?! - Czwórka. Bo… Piątka chyba jeszcze nie? Prawda? - zapytał cicho, trzymając Ackerman w swoich - ciasno ją oplatających łapskach i przytulając pysk do jej ciemnych loków. Musiała wiedzieć co miał na myśli, o co pytał i dlaczego piątka - skąd mu się to wzięło. Wiedzieli już, że na pewno mogą - oboje - mieć dziecko, w jej przypadku koleinę, w jego pierwsze. Mieli na to namacalny, choć bardzo nietrwały dowód, ale… Cholera, Sky teraz o tym pomyślał, że biorąc pod uwagę wszystko to co się działo, a przede wszystkim to, że „chwilowo” byli bez dachu nad głową… Szlag… Raczej kiepski moment na powiększanie rodziny, co? Raczej kiepski… Sky musnął pyskiem, raz i drugi, kobiecą skroń, potem policzek, a potem też ucho - raz trzeci - w które też cicho wymamrotał: - Nie martw się. To ja miałem być beksą, nie ty. - nieumyślnie powiedział to, o czym ona ledwie moment wcześniej pomyślała. W kontekście noszenia spodni, nie inaczej. - Nie ma na tym świecie rzeczy, której nie mógłbym naprawić i domu, którego nie mógłbym wyremontować. Nie ma. Po prostu nie ma. Dlatego… - wplótł dłoń w kobiece włosy. Uwielbiał ich zapach i to jak delikatne i miłe były w dotyku. - Nasz dom jest w dobrych, w najlepszych rękach, Ane. Nawet jeśli ostatecznie kogoś zatrudnimy… Wszystko będzie dobrze. Obiecuję ci to. Wszystko będzie dobrze. Jak do dzisiaj. - i do tej przeklętej zawieruchy. Zanim Ane cokolwiek mogła na to odpowiedzieć, jakkolwiek skomentować, Sky jeszcze dodał: - Musisz mi pozwolić pomalować chociaż jedną ścianę… - jak ten ktoś, kogo wezmą do pomocy najpierw ją właściwie osuszy. Ale… Dlaczego? Dlaczego tak mu na tym zależało? Heh… - Lubię jak na mnie patrzysz kiedy pracuję. Mam wtedy wrażenie jakbyś myślała o samych bardzo nieprzyzwoitych rzeczach. I wiesz co? Cholera, myślałem tak zawsze, od kiedy cię poznałem. Tak, Ane. Myślałem, że na mnie lecisz. Mimo wszystko. - jej zołzowatości i jego przemądrzałego narcystycznego ego.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Nie brzmiało to optymistycznie, ale doceniała, że nie próbował ściemniać tylko po to, żeby ją pocieszyć. W tym momencie musieli być realistami, głupi optymizm nie miał najmniejszego znaczenia… musieli się po prostu wziąć do roboty. Jutro. Dzisiaj? Chciała spędzić tylko spokojną noc z mężem, doceniając to, że naprawdę – wszyscy są cali i zdrowi. Cała ich czwórka. Dokładnie. Uśmiechnęła się pod nosem, ale pokręciła głową. Nie, nic z tych rzeczy. Od czasu tamtej okropnej, naprawdę traumatycznej nocy, naprawdę uważała. W łazience miała pół szuflady testów, robiła je regularnie i nic nie wskazywało na to, że ich rodzina mogłaby się powiększyć w najbliższym czasie. I to chyba dobrze, prawda? Patrząc na to w jakiej sytuacji teraz byli to faktycznie kiepski moment. Nie powiedziała tego na głos, nie chciała, żeby Sky… tracił zapał. Nie. Co ma być to będzie i tyle. Zwłaszcza, że wierzyła w to, co mówił, że będzie dobrze i wszystko im naprawi.
- Wiesz, że to nie chodzi o to, żebyś czegoś nie robił, Sky… – no była prawie bliska obrażenia się, że się tego czepiał. Spojrzała na niego spod byka i nawet jego żarty jej nie przekonały. Chyba… no może trochę! - Chodzi mi tylko o ciebie. Chcę dobrze… – żeby się nie zamęczył, nie zajechał jak koń na wyścigach – Jak się wykończysz… moich nieprzyzwoitych myśli nie będzie można zrealizować, a to już duży problem! – czyli jednak wcale nie była tak poważna i obrażona jak mogło się wydawać. Uśmiechnęła się pod nosem i podniosła wzrok na męża – I prawda jest taka, Weston… że nie musisz pracować, żebym myślała o samych bardzo nieprzyzwoitych rzeczach, gdy na ciebie patrzę. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, cmoknęła go w sam czubek nosa, wyplątała się z jego uścisku, wyminęła go i rzuciła się na łóżko – To co… idziemy spać? – rzuciła niewinnie i bardzo… żartobliwie. Bo jej mina, jej uśmiech i to jak patrzyła na męża świadczyły o tym, że no nie… spać to oni akurat nie będą – Czy wykorzystamy fakt, że mimo, że jesteśmy w hotelu to mamy pokój dla siebie i no… no nie wypada nie sprawdzić łóżka? – żartowała dalej, nawet na moment nie odwracając od niego wzroku. Chyba wolała tak… żartować, śmiać się i nie myśleć o tym, że właściwie byli w kiepskiej sytuacji.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Śmiesznie, że pomyśleli o tym samym - w kontekście powiększania ich rodziny. Że to nie najlepszy moment i w ogóle. Jedyne z czym Weston tylko by się nie zgodził to obawy Ane co do jego zapału. Stracenie go… Nie, nie wchodziło w grę. Prawda jest taka, że ostatnio - a właściwie to od tej felernej nocy, kiedy obudzili się oboje w kałuży krwi Ackerman - myślał o tym, o dziecku, coraz częściej. Częściej, intensywniej i poważniej. Czasami nawet sięgał wyobraźnią zdecydowanie za daleko niż by wypadało, zastanawiając się nad takimi rzeczami jak to kim będzie jak dorośnie i czy zostanie w dorosłym życiu w Australii. Zabawne, zważywszy na to, że przez ponad trzydzieści lat swojego życia ani myślał o byciu ojcem. No cóż… Wystarczyło najwyraźniej trafić na właściwą kobietę. Prawdziwie drugą połówkę banana. Taaaak, połówka banana, która właśnie próbowała totalnie go sprowokować! - No pewnie, że idziemy spać. Jestem wykończony. A ty nie? - zapytał jak gdyby nigdy nic, zaraz potem pakując się do łóżka obok żony. Rozłożył się wygodnie, zamknął na moment ślepia i tak je trzymając, znowu się odezwał: - Myślisz o tym teraz? O tym wszystkim co nieprzyzwoite, a co chciałabyś ze mną robić? - bo jeśli tak, toooo… Wargi zadrżały mu mocniej. Wymownie! - Świetnie. Zachowaj tę myśl do rana. Będę wyspany, wypoczęty… Pełen energii, zapału, seksapilu… - wymieniał na luzie, uchylając powieki i jednak zaczynając się na tej swojej połowie materaca wiercić. Przewrócił się na bok - twarzą do Ane - i spojrzał na nią od góry do dołu, nawet nie próbując ukryć, że to robi. A był przy tym bardzo… Bardzo bezczelny. Po prostu zjadał ją wzrokiem. Zjadał. - Chociaż wiesz co? Może jeszcze dałbym radę coś tam z siebie wykrzesać… - powiedział to grając na przesadny luz i przekorną, opieszałą nonszalancję, tak jakby generalnie to mu było wszystko jedno, chociaż oboje dobrze wiedzieli, że nie było. Oj nie było. Ale zanim Ane cokolwiek zdążyła mu na to odpowiedzieć, albo nie daj losie, się na niego wypiąć… Rzucił się na nią!! Dosłownie rzucił się! Całym sobą, przykrył ją, łapska wcisnął gdzie mógł - jedną w jej żebra, łaskocząc ją tak zażarcie, drugą jak gdyby nigdy nic… Między jej uda. Pyskiem zawisł nad jej twarzą, szczerzył kły jak kawał drania, chichrał się pod nosem lisio, a kiedy na moment przestał Ane łaskotać, wzrok skupiał już tylko na jej ładnych, miękkich, bardzo smakowitych wargach. - Chcesz wiedzieć co o tobie myślę? - zapytał cicho, a razem z tym docisnął mocniej i wymowniej rękę do damskiego międzyudzia. Palcami zaczął już wymownie tam poruszać, ale z pewnością nie było to tak dla Ane intensywne, jak mogłoby, skoro jeszcze się nie rozebrała. - Mógłbym tak z tobą całą noc… I całe życie, Ackerman Weston. Kochać cię i kochać się z tobą. - i było to tak szczere, jak zresztą szczery był sam Skyler. Do bólu. - Jak mnie kiedyś zdradzisz, to cię zabiję. Jego i siebie też. Wszystkich. Spalę świat. Cały. - mamrotał w najlepsze, cały czas też ją i siebie wcale nie niewinnie prowokując. Nie tylko tym co robiła jego ręka, ale tym, że mówiąc to wszystko, non stop muskał i wargami i oddechem kobiece usta. Jego zmysły szalały, a jegomość w spodenkach do spania słusznie domagał się uwagi.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Czy przejmowała się? Czy czuła się odrzucona? Ani trochę. Nie przestawała się szczerzyć, bo doskonale znała swojego męża – wiedziała, że próbuje zagrać jej na nosie i tylko się z nią droczy. Właściwie to myślała, że dłużej będzie się opierał i grał tą kartą, ale skoro nie… skoro tak szybko się przesunął – nawet nie próbowała ukryć tego zadowolenia w swoim uśmiechu. Oczywiście szybko je zdjął, gdy zaczął ją łaskotać, a ona po prostu musiała walczyć z tym, żeby nie zacząć się śmiać za głośno. Jednak mieli dziecko za ścianą, nie mogli…
- Więc… kochaj mnie. I kochaj się ze mną. – przyznała i uśmiechnęła się do niego ładnie, a zaraz po prostu sięgnęła do jego warg i go pocałowała. Nie musiała komentować zdrady… znał ją i wiedział, że to nie wchodziło w grę. Nie rozumiała zdrady. Nie zdradziła byłego męża nawet w ramach zemsty, że on zrobił to jej. Skoro decydowała się z kimś żyć to… nie widziała innej opcji. Za bardzo go szanowała.
I już nie gadała. Nie gadali. Kochali się, żeby zapomnieć o wszystkim, co działo się za drzwiami tego pokoju. Przez tych kilka chwil nic więcej nie miało znaczenia. To dobre dla głowy. Może przypominało to spychanie problemów na dalszy plan, ale no cóż… tak funkcjonowali. A jeśli coś jest głupie, a działa to wcale nie jest głupie. Zwłaszcza, że musieli tak przetrwać… dłuższy okres czasu.
Parszywa pogoda trwała jeszcze przynajmniej kilka dni. Na szczęście udało im się znaleźć kogoś, kto chociaż zabezpieczy im dach, żeby ta woda ciągle się tam nie lała. Chociaż straty i tak były… ogromne. Ogromne. To był właściwie pierwszy dzień kiedy spokojnie i bezpiecznie mogli wejść do środka, pogoda się uspokoiła, Lily była u koleżanki na nocowaniu, a oni mogli przyjechać do domu, żeby się po nim rozejrzeć – To wygląda… jak kilka tygodni remontu, Sky… – stwierdziła, zerkając na męża i lekko się przy tym krzywiąc. Domyślali się, że będzie źle, ale że aż tak? Usiadła na schodach i pokręciła lekko głową, bo czuła się totalnie bezradna. Dom jej rodziców był zniszczony i zaniedbany, ale ten teraz tutaj… sprawiał wrażenie jakby wymagał od nich jeszcze większego nakładu pracy.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Skyler w ogóle tego nie traktował jako spychanie problemów na bok czy też zamiatanie ich pod dywan. Dla niego to była po prostu jedna z wielu okazji do tego, aby pobyć z Ane, tak jak przecież oboje lubili najbardziej. Kochać się z nią, bez pospiechu i myślenia o wszystkim co wokół. Im bardziej oni się w to wkręcali, tym cichsza stawała się pogoda za oknem. Dla nich, bo byli zajęci sobą, już niczym więcej, tylko sobą nawzajem. Tak spędzili tę noc. W stuprocentowym poczuciu bezpieczeństwa. Bo byli razem. I dobrze wiedzieli, że dopóki tak będzie – nic im nie grozi.
Sky tak myślał, dopóki nie weszli do zniszczonego domu. Ane miała rację – był w opłakanym stanie. – Kilka tygodni… – Weston powtórzył cicho za żoną, przechadzając się między ich salonem, a kuchnią. Wszystko było mokre, a w powietrzu był już wyczuwalny przykry zapach stęchlizny, wilgoci. Prawdę mówiąc… Ech… - Nie wiem czy nie sensowniej będzie po prostu wymienić wszystkie meble, zamiast próbować je osuszać. Drewno potrafi długo trzymać w środku wilgoć i raczej trudno jest się jej z niego pozbyć… – spojrzał też na schody, na których siedziała Ane, a które – choć nie były meblem jako takim, to jednak były zrobione z drewna. – Tapicerka zresztą też. Szlag, wszystko. Wszystko nadaje się do wyrzucenia. – przyznał z wyraźnym smutkiem, pokręcił głową i podszedł do Ane. Usiadł na tym samym schodku co ona – ramię w ramię. – Może po prostu coś wynajmiemy na ten czas, co? Kiszenie się na dłuższą metę w hotelu chyba… Chyba nie będzie dla nas dobre. Bosman potrzebuje przestrzeni, ja zresztą też. – nie przywykł do mieszkania w „bloku”, a hotel z tym właśnie mu się kojarzył. – Bo tak, masz rację. To nie potrwa tydzień. To roboty co najmniej na miesiąc albo i więcej, jeśli podłogę też trzeba będzie zrywać i układać od nowa. – była drewniana, więc jak ją taką zwilgotniałą zostawią to z pewnością spróchnieje i zacznie się „łamać”. Sky przeczesał ciemne kudły dłonią, a potem przetarł nią też wyraźnie przygnębiony pysk. Naprawdę chciałby móc powiedzieć Ane – i sobie zresztą też – że to wygląda gorzej, niż naprawdę jest i że raz, dwa ogarną ten cały syf i wrócą do domu, ale… Nie mógł. Cholera, nie mógł, bo to byłoby zwyczajne kłamstwo. I to na dodatek nieszczególnie wyrafinowane. – Przygnębia mnie to. To co widzę. – przyznał otwarcie i całkowicie szczerze. – Ale nie ze względu na to, że napracowałem się nad tym miejscem i to wszystko trafił szlag, nie. Przygnębia mnie to, bo ty i Lily powinnyście mieć dom. My wszyscy powinniśmy go mieć, ale kiedy tu przyleciałyście i zdecydowałyście się zostać, ja… Jestem za was odpowiedzialny. Obiecałem i wam i sobie, że nigdy niczego wam nie zabraknie, a teraz… – wymownie prychnął. – Zabrakło wam dachu nad głową. To absurdalne… – i niewiarygodne. Tak, wciąż jeszcze trudno mu było w to uwierzyć. Westchnął i złapał żonę za rękę. Spojrzał na nią, ale nie uśmiechał się. Był poważny. Zmartwiony i poważny. – Znajdźmy coś na ten czas. Proszę. Coś takiego, żeby Lily w ogóle nie odczuła, że to dom tymczasowy. – hotel nim był i to po prostu się czuło. Sky nie chciał tego dla niej – dla swojej córki. Po prostu nie.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Gdy tylko usiadł obok niej na schodku – sięgnęła do jego dłoni. Splotła ich palce razem i spojrzała na męża, uśmiechając się blado. Również chciałaby móc mu powiedzieć, że nie wygląda to tak źle, że chwila moment i sobie z tym poradzą. Ale niestety nie mogła, nie potrafiła. Nawet jeśli nie znała się na drewnie tak jak Sky – wiedziała, że to też niekoniecznie lubi się z wodą (przynajmniej to w domu!) i wiedziała też, że mają w domu dziecko oraz planują kolejne, więc nie wchodziły w grę nawet śladowe ilości wilgoci, która mogłaby doprowadzić do powstania grzyba i jakichkolwiek problemów zdrowotnych. Oni w dwójkę pewnie mogliby dłużej pożyć w średnich warunkach, ale nie dzieci.
Gdy wspomniał o podłodze, sięgnęła do tej przed schodami, dźgnęła deskę czubkiem buta, ale ta na szczęście jeszcze nie zareagowała. Strach się bać co było jednak na górze i obawiała się, że podłogę również będzie trzeba zrywać.
- A mnie właśnie dlatego, że się napracowałeś… – bo poświęcił na to miejsce dużo pracy, serca i pieniędzy, a to wszystko szlag trafił w ciągu kilku dni właściwie – Nie martw się tak o nas, co? Totalnie to w tobie kocham, ale czasami pomyśl też o sobie… razem z deszczem rozmyło się mnóstwo twojej pracy. Ogrom. – ciągle pamiętała zachwycony wyraz twarzy Lily, gdy przekroczyła próg pokoju, który dla niej przygotował. Nawet tymczasowo! Miały przyjechać tylko na wakacje, a on zrobił cały pokój jakby to miało to być jej miejsce na najbliższe lata. I dużo się nie pomylił.
Wychyliła się w jego stronę i złożyła ne męskim policzku krótki pocałunek, ale nie odsunęła się. Oparła się czołem o jego skroń i tylko trąciła go czubkiem nosa – Znajdziemy coś. Jeśli uważasz, że tak będzie lepiej i też poczujesz się tak swobodniej to znajdziemy coś. – jeśli tego właśnie chciał? Koszty byłyby pewnie podobne, a może nawet niższe. Przypuszczała, że domów na wynajem w Lorne nie brakowało – Zatrudnijmy kogoś do naprawy dachu, pozbycia się tego wszystkiego i suszenia, a później… zrobimy tu porządek. Sami. Tak jak wtedy w Monterey, co? – zaproponowała, rozglądając się po wnętrzu. Nie chciała, żeby musiał sam cokolwiek tutaj wyrzucać. Sprzęt do osuszania też musieliby pożyczać, więc równie dobrze mógł to zrobić profesjonalista… ale składanie tego do kupy? Ponowne robienie z domu… domu – chciała, żeby zrobili to razem.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ