psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Cierp - bo sama ostatnio wspominałaś o Rosji (wersja bardziej klubowa)

outfit

W Shadow zawsze byli ludzie. Oni plus alkohol równał się dobrej imprezie, chociaż Joan zależało tylko na tym drugim. Ostatnio upijanie się szło jej świetnie. Miała na to plan i to dość prosty – urżnąć się. Przy okazji mogłaby dać się zerżnąć, ale nie miała na to humoru w przeciwieństwie do pierwszych dni spęczonych w Lorne. Wtedy mniej piła a więcej podrywała, a raczej pozwalała się podrywać, bo nic bardziej nie przyciągało facetów, jak kobieta, która ich potrzebowała. Udawała taką. Umiała być każdą osobą, której chcieli i korzystała z tego przez jedną noc. Pozwalała im się podziwiać, pożądać, całować, obłapiać. Mieli od niej zielone światło, ale nie dzisiaj i nie przez ostatnie dwa tygodnie, kiedy jedyne o czym myślała to o tym, jak wielkim kłamstwem było jej życie. Jak odmienne mogłoby być, gdyby nie pieprzeni Sheppardowie.
Dzisiaj miała dość. Dość wspominania w rodzinnej ruderze, gniewu na zastępczą rodzinę Hyde’a i płaczu w zapyziałym motelu, w którym klimatyzacja wciąż szwankowała. W te upalne dni potrzebowała dobrego przewiewu a w tej konkretnej chwili – mnóstwa alkoholu.
Darmowy alkohol brzmiał jeszcze lepiej zwłaszcza dla kogoś takiego jak Joan, która nigdy nie miała problemu ze znalezieniem chętnego do płacenia. Pozwalała stawiać sobie drinki w ramach otwartości, którą okazywała wobec potencjalnego amanta portfela. Jeżeli jednemu się znudzi, to łapała drugiego, a najlepiej jak zbierze się całe stado i wtedy mogła szaleć na całego. Tańczyć ze wszystkimi, pić ile w lezie i przede wszystkim zapomnieć o tym, co ostatnimi dniami rozwalało jej głowę (nie licząc napadów migreny, które miewała po napaści).
Już lekko wstawiona wpadła do toalety śmiejąc się z czegoś niezwykle zabawnego, co powiedziała jej ruda(!) laska, której imienia nie pamiętała. Ot, znalazła się w grupie imprezowiczów, z której Joan skorzystała.
- Ja się tylko poprawię – stwierdziła tamta w momencie, kiedy Joan skręciła do kabin. Aż dziw, że nie było kolejki. Może weszły do męskiej?
Załatwiła swoje i nieco więcej czasu potrzebowała na wsunięcie koszulki pod spodnie oraz upewnienie się, że odpowiednio maksymalnie zapięła pasek (talia musiała być widoczna).
- Joan! Powiedz mi tak w ogóle, to skąd się wzięłaś?! – zawołała ruda walcząca teraz ze swym makijażem.
Terrell nie odpowiadała dopóki nie wyszła z kabiny wpuszczając do niej kolejną osobę. Podeszła do umywalek, przyjrzała się w lustrze i sięgnęła do torebki po pomadkę.
- Stąd i stamtąd – odpowiedziała wymijająco lekko pochylając się w stronę lustra. Skupiła się na poprawianiu ust, kiedy nagle w odbiciu zauważyła blondwłosą kobietę, która się jej przyglądała. Stała obok, przy trzeciej z umywalek, w której stronę Joan spojrzała. – Podoba ci się? – Wysunęła przed siebie używaną pomadkę sądząc, że właśnie o to się rozchodziło. – Śmiało. Pasuje do każdej karnacji. – Posłała uśmiech nieznajomej i patrząc na nią ciemnymi oczami czekała na reakcję, której nawet nie dostrzegła, bo ruda nowopoznana złapała ją za ramię i pociągnęła zmuszając do odwrócenia się.
- Jak to wygląda? Widać, że jedno oko jest większe?
Joan z niedowierzaniem uniosła obie brwi. Od teraz będzie miała obsesję i zacznie gapić się na oczy tej rudej tylko po to, żeby zauważyć, które oko było większe.
- Dwoje oczu masz na miejscu. – Nie o to pytała ruda, ale to nie ważne. Terrell powróciła spojrzeniem na blondynkę, której wcześniej podarowała pomadkę. - I jak? - Zerknęła na odbicie młodej kobiety, która właśnie przyglądała się w lustrze. - Trzeba poprawić z lewej - Bez pardonu odebrała pomadkę i gestem dłoni zachęciła tamtą, żeby się ku niej odwróciła i nieco pochyliła. Wbijając wzrok w rozchylone wargi delikatnie poprawiła zauważoną niedoskonałość, po czym tylko na chwilę ciemnymi oczami objęła całą jej twarz. - Teraz jest świetnie - stwierdziła posyłając tamtej kolejny uśmiech i opuściła spojrzenie chowając pomadkę do torebki.
- J., wracajmy. Suuuuszyyy mnie. - Ruda jękiem błagała o powrót na główną salę, co Joan skwitowała wzruszeniem ramion i kolejnym uśmiechem.
- Dobrej zabawy - życzyła blondynce zanim została wyciągnięta z toalety nie będąc świadomą, że oto właśnie stała twarzą w twarz z Rachel; kobietą, która podczas ich pierwszej rozmowy zabiła człowieka.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#21

Ostatnie dni Inej spędziła nudząc się niemiłosiernie. Jedynym plusem było to, że udało jej się dogadać ze swoim ukochanym wujaszkiem, który o dziwo nie był na nią zły za tą porażkę w Holandii. W sumie, niech by tylko spróbował to w przypływie złości mogłaby mu skręcić kark. Powoli miała już dość jego pierdolenia. Dowiedziała się też gdzie mieszka jej blondwłosa zabójcza koleżanka i chciała ją odwiedzić, czekała tylko na odpowiedni moment, który na razie jeszcze nie nadszedł, ale Marlowe już nie mogła się doczekać. Wysłała jej nawet prezent. Zresztą nie tylko Sameen udało jej się zlokalizować.
Śmiała się w głos, gdy okazało się, że jej nowa koleżanka z Helpline, niejaka Joan również mieszka w Lorne Bay. Inej nie mogła wręcz uwierzyć jaki świat jest mały. Blondynka, gdy tylko dowiedziała się o Joan to prawie od razu zaczęła układać w głowie możliwe wersje spotkania się z nią. Mogła po prostu ją odszukać i zabić gdzieś w krzakach, ale to nie wchodziło w grę. Nie było takiej opcji, przynajmniej na razie. Najpierw postanowiła ją śledzić przez kilka dni, no i tak robiła. Obserwowała co robiła, gdzie jeździła, z kim się spotykała. Próbowała w ten sposób się czegoś o niej dowiedzieć, chociaż pewnie łatwiej byłoby po prostu wpaść, pogrozić nożem komuś kogo lubi i wtedy wyciągnąć z niej wszystkie interesujące informacje. Z tym, ze jak coś było łatwe to zapewne było też nudne, a na nudy Inej sobie nie chciała pozwolić. Dlatego wybrała opcję numer dwa.
Teoretycznie nie powinna jeszcze się jej pokazywać, ale nie mogła sobie odpuścić pójścia za nią do Shadow. Wtopiła się tam w tłum ludzi, nawet napiła się jednego drinka i obserwowała już nie tylko Joan, ale i całą resztę znajdujących się tutaj ludzi. Pijani głupcy. Oczywiście musiała udawać jedną z nich, żeby nie przyciągać do siebie niepotrzebnej uwagi, a gdy kątem oka wychwyciła, że jej "cel" zmierza do łazienki to sama powoli skierowała się w tamtą stronę. Będąc już na miejscu kompletnie ignorowała obecność jakieś rudej wywłoki, bo wolała skupić się na Joan. Stojąc bliżej niej mogła w końcu przypatrzeć się jej ciemnym oczom i ciemnym włosom, o które jej pytała przez telefon. Uśmiechnęła się do niej lekko patrząc na jej odbicie w lustrze i nie spodziewała się, że ta się do niej odezwie. - Tak, jest bardzo ładna - chociaż akurat nie koniecznie chodziło jej o szminkę, wzięła ją jednak od kobiety i rzeczywiście pomalowała sobie usta, które jeszcze nie tak dawno miała rozwalone. Całe szczęście teraz już całkiem dobrze się zagoiły. Parskła śmiechem słysząc pytanie rudej kobiety, bo było naprawdę idiotyczne i sama Marlowe chciała jej powiedzieć, że tak, wygląda jak cyklop, ale całe szczęście Joan ją ubiegła. Pozwoliła też, by Terrell poprawiła jej szminkę przyglądając się cały czas jej twarzy szeroko otwartymi oczami. - Tak, zdecydowanie, teraz jest idealnie - mruknęła uśmiechając się szerzej do kobiety i dopiero gdy Jean wyszła to ponownie spojrzała na swoje odbicie.
Minęło dobre kilkadziesiąt minut zanim Inej zauważyła swoją nową koleżankę siedzącą przy barze. Stanęła za nią i machnęła ręką na barmana. - Dwa szoty czystej poproszę - a gdy barman nalał jej to co chciała to jednego z kieliszków przysunęła w stronę Terrell. - W podziękowaniu za szminkę - powiedziała nachylając w stronę dziewczyny, bo jednak dookoła była bardzo głośna muzyka i niewiele było słychać. - Twoje zdrowie - uśmiechnęła się szeroko i chwyciła w dłoń swój kieliszek, który uniosła jako toast i wypiła za jednym razem krzywiąc się przy tym. Normalnie, by się nie skrzywiła, bo przez zbyt długi czas przebywała w Rosji żeby ją australijska wódka krzywiła... ale chciała zgrywać niewinną dziewczynę z małego miasta, więc starała się wczuć w rolę.

Joan D. Terrell
towarzyska meduza
catlady#7921
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Pozwoliła rudej poprowadzić się przez parkiet, na którym natrafiła na jednego z facetów wcześniej stawiającego jej drinka. Nie umiała mu odmówić skocznego tańca, po którym ruszyła z powrotem w stronę wodopoju. Razem z nim, acz wzrokiem poszukując kogoś, kogo dzisiaj poznała, bo nie od zawsze wiadomo, że miejsce przy barze złapać łatwiej, kiedy się do kogoś przeciskało.
Sorry, tam jest moja koleżanka. Przepraszam, ale czeka na mnie znajoma. Przy barze stoi mój chłopak, który właśnie rodzi. Ludzie, dajcie przejść, tam czeka na mnie gotowy drink! Można wymyślać do woli, nawet największe bzdury, bo w tym otoczeniu przejdzie wszystko. Joan doskonale do wiedziała. Znała się na technikach wpływania na ludzi. Nie tylko dzięki swej zawodowej wiedzy, ale przez lata życia, podczas którego musiała nauczyć się technik przetrwania odmiennych od dawania komuś w pysk (Była w tym kiepska. Próbowała).
Ruda odganiając z miejsca jakiegoś faceta, wpuściła Joan na wysokie krzesła. Niestety ów pan pomyślał, że skoro ustąpi komuś miejsca to miał prawo teraz się do tego kogoś dobrać. Tylko, że gość, którego Joan przytargała z parkietu również był chętny i tak szczerze sama Terrell już się w tym nie łapała. Tak naprawdę ignorowała wszystko to co działo się za nią, więc tamci dwaj mogli się szarpać za koszule, a nawet by nie zwróciła na nich uwagi, bo niezwykle mocno potrzebowała się czegoś napić. Przerwa w toalecie i taniec wystarczająco ją osuszył.
Długo nie mogła złapać barmana, przez co musiała wziąć łyka niezwykle słodkiego drinka rudej. Po drugiej jej stronie zauważyła pozostałą część ekipy, z którą się dzisiaj bawiła i już miała coś do nich powiedzieć, kiedy nagle za swoimi plecami usłyszała jak ktoś zamawiał wódkę. Najpierw zerknęła przez ramię, a kiedy rozpoznała dziewczynę z łazienki, obróciła się na krześle, żeby móc lepiej na nią spojrzeć.
- Hej, już cię gdzieś widziałam. – Mało to ambitne stwierdzenie, ale należy wziąć pod uwagę wypity przez Joan alkohol i imprezowy humor będący jedynie osłoną tego, co naprawdę czuła.
Z zaskoczeniem spojrzała na kieliszek przed sobą i nie myśląc zbyt długo przyjęła go.
- Twoje zdrowie – odwzajemniła toast również wypijając całość. Potrzebowała jednak czegoś do zagryzki i skoro nie miała pod ręką cytryny, to bez pardonu podebrała wciśnięte w brzeg szklanki limonki z drinka rudej. Jeden kawałek wsunęła sobie do ust a drugi z pytająco uniesioną brwią podała blondynce. Mogła skorzystać albo i nie.
Joan odgryzła miąższ, oderwała skórkę i położyła ją na blacie pewna, że barman wszystko wysprząta.
- Ej, laska. Widziałaś, że ubrałyście się podobnie? – Ruda zawsze miała coś do powiedzenia, ale o dziwo wcale nie była wredna. – Bluzki macie podobne i spodnie w innym kolorze, ale zauważ, że ty masz jasne jak ona włosy. Za to ona ma ciemne spodnie jak twoje włosy. – Żeby wszystko było jasne ruda po kolei wskazała na wszystko palcem ciesząc michę, jak mysz do sera.
Terrell dopiero teraz przyjrzała się kobiecie od stóp do głów i uśmiechnęła się pod nosem.
- Ludzie lepiej czują się z tymi, z którymi mają coś wspólnego. – Powiedziała do nieznajomej, ku której uprzednio się pochyliła. Zasugerowała, że być może dlatego tamta postanowiła do niej podejść (nie tylko z powodu pomadki) bo „coś wspólnego” było szerokim pojęciem. Wszystko zależało od sytuacji, ale ludzie komfortowo czuli się z tymi, z którymi dzielili hobby, poglądy, pracę, idee, akcent, kolor włosów, zachowanie, a nawet ubiór (acz to kwestia sporna, bo dwie podobnie ubrane laski z reguły miały tendencję do cat fight).
- Jestem Joan – przedstawiła się tylko na moment odsuwając od blond włosów, ku którym mówiła te wszystkie słowa byleby zostać usłyszaną. – Przyszłaś tu sama? – zapytała patrząc za ramię kobiety, za którą nie dostrzegła nikogo poza tamtymi dwoma facetami, którzy chyba zgodzili się na układ podziału (skoro przy Terrell pojawiła się nowa dziunia). – W takim razie, teraz nie jesteś sama.
- Ludzie! Shoty! – Krzyknął ktoś, co Joan przyjęła za znak i wcale się nie pomyliła. Kolejna porcja shotów, tym razem od osoby z tylko na dzisiaj jej grupy, wylądowała niedaleko. Bez zastanowienia jeden z nich podała Inej.
- Śmiało, bo zaraz zabieram cię na parkiet. – zachęciła tamtą do wypicia i jak powiedziała tak też zrobiła. Wcześniej jednak krzyknęła do wszystkich, że idą tańczyć i ruszyli całą grupą w stronę parkietu szukając sobie miejsca na tej ciasnej przestrzeni. Gdzieś tam w głębi szalejącego tłumu Joan puściła dłoń Inej i oddała się tańcu nie zauważając, kiedy tamci dwaj co się wcześniej podzielili, znaleźli się obok. Terrell to nie przeszkadzało, ale drugi koleś nawet nie czekał na jakąś zgodę tylko od razu zaczął przyklejać się do tańczącej Inej.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Sorka za zwłokę, jestem lamą totalną ostatnio.
Inej była dumna z tego, że Joan ją pamiętała, nawet jeżeli widziały się nie tak dawno
temu, ale wiadomo jak to bywało na imprezach. Z drugiej strony zdawała sobie
sprawę, że kobieta pamięta też ich telefoniczne rozmowy, nawet nie wiedząc o tym,
że stoi oko w oko z seryjną morderczynią. - Ja Ciebie chyba też - odpowiedziała z
uśmiechem przyglądając się jej dociekliwie. Marlowe wiedziała, że nie może
przesadzić z alkoholem, bo nie chciałaby stracić kontroli nad tym co robiła, a gdyby
tak się stało to cóż, mogłaby się zdemaskować i ktoś nie wyszedłby z tego miejsca
żywy.
-Ha... tak, rzeczywiście podobnie - odpowiedziała rudej, która już ją irytowała, ale
obiecała sobie, że tego po sobie nie pokaże. Będzie ponad to. - Myślisz, że mamy ze
sobą więcej wspólnego niż tylko ciuchy? -
Zapytała nachylając się w stronę Joan
zatrzymując na moment swój wzrok na jej ciemnych oczach, a później przeniosła go
na usta dziewczyny. Oczywiście Marlowe potrafiła zrobić tak żeby z każdym mieć
coś wspólnego, bo była wybitną aktorką, a wbrew pozorom na świecie istniało
naprawdę niewiele osób, z którym taka prawdziwa Inej Marlowe mogłaby jakieś
wspólne cechy dzielić. Jedną z nich był jej wujek Vesemir, a drugą Sameen.
- Inej - przedstawiła się - miło mi Cię poznać - uśmiechnęła się, a później sama
zerknęła za siebie, gdzie jakieś byczki szykowały się na podryw. - Tak, normalnie na
imprezy chodzę do baru, w którym pracuje, ale teraz chciałam zobaczyć coś nowego
-
a w Shadow nie bywała za często, chociaż powinna bliżej zakolegować się z
Connie, bo kto wie, może trafiłaby się tu dla niej jakaś praca. - No to zapowiada się
dobra zabawa -
zaśmiała się, a gdy Joan podała jej kolejnego szota to nie
zastanawiała się i od razu go wypiła. To był ostatni. Musiała trzymać poziom. W
końcu poszły też na parkiet i Marlowe bardzo nie podobało się to, że jakiś typ zaczął
się do niej kleić. Mogłaby go sama przegonić, ale postanowiła sprawdzić czy jej
nowa koleżanka posiada syndrom rycerza. - Zostaw mnie - mruknęła do typa i
zabrała jego ręce ze swojego ciała. Ten jednak nie odpuszczał zgodnie z
przewidywaniami blondyni. - Nie dotykaj mnie - jeszcze raz zwróciła uwagę facetowi,
który jej słowa miał chyba w dupie, a Marlowe musiała powstrzymywać się bardzo
mocno przed tym żeby mu nie przywalić.

Joan D. Terrell
towarzyska meduza
catlady#7921
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
Czy miały ze sobą więcej wspólnego?
- Jeszcze tego nie wiem.Jeszcze; słowo klucz, które postarała się podkreślić, lecz w tym hałasie ciężko było odróżnić odpowiednią intonacje głosu. Pokusiła się więc o ponowne zlustrowanie kobiety, kiedy ta wciąż była blisko i zatrzymała się na jej jasnych oczach, od których aż dostała ciarek. Nie wiedziała czemu. W tej chwili była zbyt pijana, żeby to analizować, ale w tym konkretnym spojrzeniu było coś, co zastanawiało wnikliwego obserwatora zajmującego się ludzkimi duszami.
Księdzem nie była. Nie rozgrzeszała. A jednak potrafiła wysłuchać, nawet lepiej niż niejeden pacan z koloratką.
- Inej – powtórzyła w pierwszym odruchu. – Bardzo ciekawe i niespotykane imię. – Przynajmniej sama się z nim nigdy nie spotkała a przecież 6 lat spędziła w zakładach, w których przewijało się setki dziewczyn/kobiet. Kiedyś musiałaby trafić na Inej, gdyby to było popularne.
W tej chwili jednak Terrell chciała się zabawić. Najlepiej upić i zapomnieć o wszystkim, co ostatnio miało miejsce. O dziwnych rozmowach przez telefon, spotkaniu z rodziną zastępczą Hyde’a i jego samego, przy którym nie umiała poczuć się normalnie. Sam dom, który remontowała, był pełen demonów i duchów teraz gnieżdżących się w jej głowie jak w jakimś nawiedzonym dworze.
Shot i tańce. Potem jeszcze więcej alkoholu i wygibasów na parkiecie. Plan idealny, który wdrażała od ostatnich paru kieliszków wódki i robiłaby to dalej, gdyby nie zwróciła uwagi na coś, co mogłaby zignorować. Przecież była zajęta swoim partnerem do tańca, któremu pozwoliła się obłapiać i same też zarzuciła mu ręce wokół szyi grając na jego potrzebach oraz fantazjach. Nie planowała niczego więcej. Nawet nie chciała, żeby dzisiaj do czegoś doszło, ale od zawsze (a raczej od kiedy odzyskała kontrolę na swoim życiem) lubiła robić to wszystko by samej coś zyskać. Nic wielkiego. Może parę drinków, zaspokojenie gastrofazy, kolację na następny dzień lub śniadanie tuż po tym, gdy dostanie swój upragniony orgazm. Te rzeczy były dozwolone, o ile sama się na nie godziła, a przecież chciała by ten całował ją po szyi.. odchyliła więc głowę patrząc gdzieś w bok i to wtedy zauważyła, jak ręce Inej zabierają ze swego ciała dłonie tańczącego obok kolesia. Po chwili sytuacja znów się powtórzyła, więc Terrell zrobiła to samo ze swoim towarzyszem do tańca i od razu się od niego odsunęła. Nie gardziła nim. Po prostu musiała się uwolnić, żeby móc zareagować. Nie uważała się za rycerza, ale znała takie sytuacje i żadnej kobiecie nie życzyła niczego podobnego. Tym bardziej nie chciała być kimś, kto udawał, że niczego nie widział, chociaż.. długo była tą osobą. Przez lata wierzyła, że nic nie mogła poradzić. Że tak już musiało być a jej interwencje na nic się zdadzą.
Zbyt długo była tą osobą..
Widząc jak dłonie tamtego kolejny raz wędrują do ciała Inej, od razu klepnęła go po łapie. Mocno, aż plasnęło jakby zamaszyście dała mu w policzek.
- Gdzie z takimi łapami do ludzi, co? – zapytała z pogardą patrząc na jego paluchy, które teraz trzymał w drugiej ręce, bo chyba go ten niespodziewany plask nieco zabolał. – Nie dla psa kiełbasa. – Na pewno nie dla takich brzydkich rąk, co dała mu jasno do zrozumienia upokarzając go bez żadnych bluźnierstw. A mogła. Oh, tak bardzo chciała mu splunąć paroma przekleństwami w twarz..
- Chcesz się przewietrzyć? – Znów prawie że wbiła twarz w blond włosy, żeby móc swymi słowami przebić się przez głośną muzykę. Złapała Inej pod ramię i lekko pociągnęła w stronę wyjścia z klubu. Przebicie się przez tłum trochę im zajęło i choć na zewnątrz było strasznie parno, to przynajmniej hasał nie zagłuszał żadnych słów.
- Bezmyślne napalone zwierzątka, podniecone i pchane naprzód instynktem, karmione przekonaniem, że wszystko im się należy – skomentowała tuż po tym, gdy wyszły przed klub. Zrobiły parę kroków na bok od wejścia i dopiero wtedy Joan zatrzymała się przed blondynką. – Kręci ich przekonanie, że są panami świata i czasami mi to wykorzystujemy a czasami możemy im przypomnieć, gdzie ich miejsce. – Nie pytała, czy „wszystko w porządku” ani nie zamierzała przepraszać za nieznajomego gościa. Posłała kobiecie wesoły uśmiech, po czym od razu dodał: - Wiesz co by ruda powiedziała o naszych imionach? – zapytała, żeby zmienić temat jednocześnie dając do zrozumienia, że nie miała pojęcia, jak nazywała się tamta kobieta. – Rzuciłabym testem „Oh, Joan i Inej. Oba imiona składają się z czterech liter z czego ostatnia z twojego imienia to pierwsza z Joan. Czy to przypadek? Nie sądzę” – Przez cały czas starała się imitować głos rudej. Nieco to przerysowała, aczkolwiek wcale nie zdziwiłaby się, gdyby tamta właśnie tak zareagowała.
Jesteś głodna? – zapytała niespodziewanie, bo skoro nie mogła wytańczyć wypitego alkoholu, to nic nie stało na przeszkodzie, żeby czymś go zajadła. – Chyba, że chcesz wrócić tańczyć. Tylko wtedy przygotuj się na to, że faceci będą cię obłapiać. Bo będąc szczerą jest co i wcale im się nie dziwię, chociaż ja bym chociaż zapytała, czy mogę. – Znów się uśmiechnęła, tym razem nieco delikatniej i wzięła nieco głębszy wdech, jakby nagle sobie o nim przypomniała (bo po pijaku już tak miała, że nie była pewna, czy oddycha). Zdecydowanie musiała coś z tym zrobić. Zjeść coś porządnego (tłustego) albo wytańczyć.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- To może się dowiemy - odpowiedziała, bo oczywiście chciałaby się przekonać co je łączy. Tak ciężko byłoby jednak wychwycić, czy było to połączenie z prawdziwą Rakhelą, tą jaką była jeszcze w Izraelu, czy z tym wytworem, który stworzyła później na potrzeby wojska czyli Dahilą, lub na potrzeby rosyjskiej mafii czyli Inej, z którą jednak utożsamiała sie najbardziej. Aczkolwiek Inej miała kilka twarzy, jedną dla siebie, wujka Vesemira i wszystkich, którzy znali ją tak bardziej... prywatnie, tam nie musiała udawać żadnego akcentu, mówiła w swój typowy bliskowschodni sposób. No i druga twarz to ta, z którą teraz widziała sie Joan. Ta, którą przybierała dla ludzi mieszkających w Lorne, by widzieli w niej swoją ulubioną sąsiadkę.
- Owszem, moi rodzice są bardzo oryginalni - zmyśleni rodzice, pewnie takich chciałaby mieć, a niestety ojciec leżał kilka stóp pod ziemią, a matka? Nawet nie wiedziała co się z nią teraz działo. Dawno nie była w swojej rodzinnej wiosce. Obiecała Sameen, że kiedyś tam pojadą, chciała pokazać jej gdzie się wychowała, ale też i te ulice Jerozolimy, na których żyła jako nastolatka. Czasem nawet tęskniła za tymi miejscami, z nostalgią myślała o początkach swojej wojskowej kariery, która miała ją wybawić od złego i stać się dla niej nowym początkiem. Cóż, trochę jej się to udało. To dzięki wojsku została tym kim jest teraz, czy było to dobre? Dla Inej chyba tak.
W normalnych warunkach Inej albo nie miałaby nic przeciwko bycia dotykaną, albo wręcz przeciwnie, ale wtedy facet skończyłby z wyłamanymi palcami. Tego teraz nie mogła zrobić, a jednocześnie chciała spędzić chwilę sam na sam z Joan więc musiała wymyślić sposób, by wydostać się z tej dziury. No i w sumie łapy tego faceta można było wykorzystać przy okazji tworząc iluzję spokojnej, zawstydzonej i nieumiejącej się komuś zbyt mocno postawić, dziewczyny z małego miasta. To było zupełne przeciwieństwo osoby, z którą Joan rozmawiała przez telefon. - Tak, zdecydowanie - powiedziała szybko i razem z kobietą wyszła przed klub, bardzo dumna z siebie, że udało się do tego doprowadzić.
- Chyba dlatego bardziej komfortowo czuje się po drugiej stronie baru - tam jej nikt nie macał, no chyba, że sama tego chciała, wtedy to co innego. W jej drugiej pracy oczywiście trafiali się namolni klienci, ale wtedy wołała ochroniarza i ten ich zabierał, albo waliła kogoś krzesłem po plecach, tak jak jej się przytrafiło w pierwszych tygodniach swojego mieszkania w Lorne. - Ona jest taka na serio? Znasz ją w ogóle? - No była ciekawa, bo Marlowe wiedziała, że za długo, by z kimś takim nie wytrzymała. - O nie, zdecydowanie nie chcę tam wracać - wskazała ręką na drzwi do klubu. Nie było to miejsce, w którym chciałaby spędzić resztę wieczoru. - W sumie... mieszkam niedaleko, jeżeli masz ochotę to możemy kupić pizzę po drodze i zjeść u mnie - to na pewno będzie dla Joan bezpieczne, ale w sumie, czego miałaby się obawiać po takiej niepozornej dziewuszce. - A tak na przyszłość, to pewnie gdybyś zapytała, to byś mogła - dodała uśmiechając się jeszcze do ciemnowłosej w nawiązaniu do jej wcześniejszych słów. - Możemy też zjeść coś na plaży - dodała jeszcze szybko w razie gdyby Joan nie była tak szalona, żeby iść do domu nieznajomej dziewczyny. Trzeba dać drugiej osobie wybór, tak ją nauczyła Joan podczas ich krótkich rozmów.

Joan D. Terrell
towarzyska meduza
catlady#7921
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Myślę, że bardzo poważnie traktuje bycie sobą. – Bycie rudą sobą, którą była kobieta wręcz nie do opisania. A jednak Joan zrobiła to w paru słowach, którymi tamta mogłaby je uraczyć, gdyby tylko usłyszała jak Inej miała na imię. – Nie. – Machnęła ręką. – Poznałam ją dzisiaj. Nawet nie pamiętam, jak ma na imię. – Wzruszyła ramionami, bo nie uważała tego za coś ważnego. Za coś, z czego powinna się komuś tłumaczyć. Sama decydowała czyje imiona pamiętała a które ignorowała lub była zbyt pijana by zakodować je w głowie. Tę rudą wolała zignorować, bo swym zachowaniem zaskakiwała i momentami irytowała, co Joan odczuła już (albo dopiero) w łazience. Aż dziw, że ruda nie wpakowała jej się do kabiny do wspólnego sikania.
Napiła się, ale propozycja płynąca z jasnych warg była dla niej zaskakująca. Owszem, wiele razy napalone jednostki chciały zaciągnąć ją do siebie na metaforyczną kawę, pizze lub rozmowę. Zazwyczaj nie miała nic przeciwko, ale rzadko kiedy pakowała się komuś do mieszkania. Wolała miejsca publiczne, skąd wydostanie się byłoby łatwiejsze od nieznanych czterech ścian, za którymi mogła czaić się sekta albo chirurg gotowy pociąć ją na narządy.
A może jednak rozchodziło się tylko o seks? Bo na to też zapraszało się obcą osobę, co wraz ze stwierdzeniem „gdybyś zapytała, to byś mogła” rozwiało parę wątpliwości, które Joan skwitowała głębokim wdechem. Oddychanie po alkoholu było naprawdę trudne.
- Plaża brzmi dobrze. – Spojrzała na jeden koniec ulicy, a potem na drugo. – Wiesz, w którym kierunku iść? Jestem tu od niedawna i nadal się nie orientuje. – Po mieście poruszała się z GPSem, lecz teraz nie wyobrażała sobie wpisywania hasła do telefonu, bo okazałoby się, że owszem miejsce docelowe to plaża, ale ta na zachodzie kraju. – Mieszkasz tu na stałe, czy jesteś jedną z tych osób, które zwiedzają świat przy okazji łapiąc się sezonowych prac? – Dopóki stały raz jeszcze przyjrzała się Inej w świetle pobliskiej latarni doszukując się w niej nie Australijskich cech. Nim cokolwiek oceniła tuż obok przejechał samochód, którego entuzjastyczni pasażerowie zatrąbili i zagwizdali zdobywając uwagę wszystkich, w tym również Terrell. – Prowadź Inej. Kumpelo z toalety. – Złapała kobietę pod ramię i ruszyła razem z nią na podbój pizzerii, a raczej miejsca w którym sprzedawali te pyszności na kawałki. – Ktoś ci już mówił, że ładnie pachniesz? – ni to pytanie ni stwierdzenie tuż po tym, gdy prawie wetknęła nos we włosy na wysokości szyi nowej towarzyszki. – Nie jak ten facet, który całował mnie po szyi. – Jego imienia też nie mogła sobie przypomnieć. – Nie wiem, czy była to woda kolońska czy cały polał się Axe’m, ale użył tego zdecydowanie za dużo. – Skrzywiła się i powróciła spojrzeniem przed siebie świadoma, że znów grała kogoś sobie obcego. Kogoś, kim chciałaby być w oczach ludzi. Kogoś, w kim nie dostrzegliby smutku, żalu oraz osamotnienia w świecie, do którego nie chciała ich wpuszczać. Gdyby cokolwiek wyszło na wierzch. Gdyby okazała smutek lub inne podobne uczucie, zaczęłyby się pytania a odpowiadając na nie (zupełnie szczerze i bez ogródek) spłoszyłaby wszystkich.
- Nie znasz mnie – stwierdziła, kiedy zatrzymały się przed przejściem dla pieszych. – A jednak zaprosiłaś do siebie, jakbyś się nie bała, chociaż mogłam okazać się łowczynią narządów. To tutejsza mentalność, czy po prostu tak bardzo ufasz ludziom? – Musiała o to zapytać, bo jeśli zaproszenie nie byłoby złe w skutkach dla niej, to mogło być dla Inej. Czysta zapobiegawczość i ostrożność nie pozwalałaby na tak beztroskie zaciągnięcie obcej osoby do swego mieszkania.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Zaśmiała się. - Gratuluje jej, że z sobą wytrzymuje - Inej, by pewnie nie dała rady. - Trochę się cieszę, że nie jestem taka jak ona, a z drugiej strony chyba osoby o takim bardzo wesołym i żywiołowym usposobieniu mają jakoś tak nie wiem... łatwiej w życiu - nie żeby Inej uważała, że ona to ma jakoś wybitnie trudno. Miała pracę, którą lubiła i chociaż dzieciństwo jej nie rozpieszczało to teraz było już w porządku. Podróżowała, spotykała nowych ludzi, spełniała marzenia. Postanowiła też, że kiedyś podczas jakiejś misji spróbuje sobie poudawać taką entuzjastkę życia i głupich tekstów jaką była ruda. - Całe szczęście, że moje jest dość specyficzne, to może uda Ci się je zapamiętać - stwierdziła z uśmiechem. - Będę musiała podziękować za to rodzicom - dodała jeszcze przyglądając się chwilę kobiecie. Cóż, może gdyby rzeczywiście miała rodziców, a Inej byłoby jej prawdziwym imieniem, to rzeczywiście mogłaby im za to podziękować. Swoją drogą, pewnie jako morderczyni byłoby lepiej gdyby nazywała się jakoś zwyczajnie.. Emma czy coś takiego, ale nie. Ona sobie wybrała tak bardzo oryginalne imię, które łatwo zapadało w pamięć.
- No to niech będzie plaża - kiwnęła głową - tak, to nie jest jakoś super daleko, ale najpierw pizza - Inej mieszkała tu już trochę ponad rok, a że często łaziła swoimi ścieżkami to pewnie znała jakieś fajne miejscówki na plaży. Może jedną z nich podzieli się z Joan. - Przeprowadziłam się tu jakiś rok temu, na razie planuje tu zostać, a co będzie to się zobaczy. Jest mi tu dobrze, to bardzo miłe miasto - Marlowe nie narzekała, bo jak się już zaczynała nudzić to dostawała kontrakt i wyjeżdżała. Czasem na tydzień, czasem na dwa, a czasem tylko na kilka dni, w zależności od tego jak daleko była jej ofiara. Dzisiaj jednak te zlecenia nie były takie istotne, bo wolała skupić swoją uwagę na Joan, chciała się o niej jak najwięcej dowiedzieć, jednocześnie nie zdradzając swojej prawdziwej tożsamości. Wtedy pewnie musiałaby ją zabić, a tego jeszcze robić nie miała w planach.
- To jeden z ciekawszych komplementów jakie ostatni słyszałam - zaśmiała się cicho udając trochę onieśmieloną. - Ale dziękuję, cieszę się, że pachnę lepiej niż ten nadęty byczek - dodała zakładając sobie kilka kosmyków włosów za ucho. Trochę się zdziwiła słysząc kolejne pytanie kobiety. - Nie wyglądasz na łowczynię narządów, zresztą gdyby tak było to pewnie prędzej zaprosiłabyś mnie do siebie, albo swojej białej furgonetki - no nie mogła jej powiedzieć, że pewnie, by jej złamała rękę w sekundę, gdyby tylko próbowała coś jej zrobić. - Rodzice nauczyli mnie, że jeżeli jesteś dobrym człowiekiem to przyciągasz do siebie dobrych ludzi, staram się być dobra więc... może to naiwne, ale wierzę, że nic złego mi się nie stanie... do tej pory się to sprawdzało. Może mam szczęście do ludzi, albo próbuje w nich zobaczyć same dobre rzeczy - aż ją bolało zmyślanie tego wszystkiego, ale robiła to naprawdę przekonywująco. - Mój rodzinny dom zawsze był przepełniony ludźmi, mieliśmy dużo gości i chyba po prostu lubię jak ktoś mnie odwiedza - Inej nie miała z tym problemów, tak naprawdę dlatego, że gdyby ktoś chciał jej zrobić krzywdę to nigdy, by z tego domu już o własnych siłach nie wyszedł. - O zobacz, tam jest pizzeria! - Powiedziała wskazując palcem na witrynę bardzo małej restauracji po drugiej stronie ulicy. Gdy światła zasygnalizowały im, że mogą przejść to Marlowe pociągnęła Joan w stronę pizzerii. - Na jaką masz ochotę? Ja stawiam, w ramach podziękowania za pomoc z tym osiłkiem - śmieszne, bo dobrze wiedziała jaką pizzę Joan będzie chciała zjeść, mówiła jej to przecież przez telefon, ale musiała trzymać się tej gry, którą sama wymyśliła.

Joan D. Terrell
towarzyska meduza
catlady#7921
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
- Noc jeszcze młoda. Wszystko się może wydarzyć. – Zaproszenie do siebie lub do białej furgonetki również. Co zabawne Joan traktowała to bardziej z dystansem i nutką rozbawienia niż na poważnie, acz sama nie zdecydowała się pójść do mieszkania obcej kobiety. W tej kwestii była ostrożna jednocześnie wiedząc, że sama nie należała do predatorów. Nie była rekinem w społecznym oceanie. Gdyby ktoś ją zaatakował to już po niej i na nic zdadzą się bójki w poprawczaku prowokowane przez nabuzowane nastolatki, a potem przez kobiety w więzieniu. W nich także była ofiarą a czasem nawet powodem, bo uroda to coś co było jej krzyżem a w niektórych chwilach także i zbawieniem.
- To.. – zawiesiła się niepewna, jak mogłaby określić mądrość rodziców Inej. Nie zamierzała ich obrażać, bo może mieli trochę racji, ale sama nigdy nie podjęłaby się próby zawierzenia obcym ani w to, że istnieje przyciąganie dobrego lub złego na podstawie tego, jak się postępowało. – ..skrajnie odmienne podejście od mojego. – Nie do niej należała krytyka sposobu czyjegoś życia. Wiedziała, że ludzie opierali swe idee oraz podejścia na dotychczasowych doświadczeniach. Skoro u Inej do tej pory taka forma się sprawdzała, to czemu później miałoby być inaczej? Może była szczęśliwą gwiazdą, która rzeczywiście dobrze robiąc i postępując zyskiwała od świata to samo? Aż chciałoby się powiedzieć – naucz mnie tego. - Nic, tylko pozazdrościć – stwierdziła z delikatnym uśmiechem nie mogąc tego samego powiedzieć o swoim domie. Powstrzymała się także przed wspomnieniem, że kobieta mimo wszystko powinna uważać kogo wprowadza do swego domu, bo kimże była, żeby ściągać wszystkich na ziemię? A ostatnio miała dziwny traf, że wpadała na same entuzjastyczne i pozytywnie nastawione do świata osoby. Na dodatek entuzjazm ten nie wynikał z dużej ilości alkoholu ani wciągniętego koksu, przez co tym bardziej Terrell czuła się mało komfortowo (i zazdrościła tego całego wesołego podejścia).
Z zamyślenia wyrwało ją nagłe szarpnięcie w stronę knajpy, w której znalazły się po paru chwilach. Lokal nie był pusty, ale też jeszcze nie przepełniony przez pijane jednostki z gastro fazą. Na nich było jeszcze za wcześnie.
Popatrzyła na kawałki pizz, które już były gotowe i choć jej ulubioną była właśnie Hawajska, to ograniczała dzielenie się z innymi swymi uroczymi dziwactwami. Udawanie nie siebie tak bardzo weszło jej w krew, że nie potrafiła się tego pozbyć. Zawsze gdy wychodziła na imprezy tworzyła wersję siebie, którą chciałaby być na co dzień i przede wszystkim, która nie odsiedziała paru lat za zabójstwo matki.
Wzięła kawałek jakiejś pizzy z kurczakiem wyłapując spojrzenie faceta za ladą, do którego uśmiechnęło się, ale szybko odwróciła wzrok świadoma, że jak przedłuży ten moment to zaraz będzie podrywana. A w tej chwili tego nie potrzebowała. Najpierw zje, a potem pomyśli na co miała ochotę.
- W którym barze pracujesz? – Nie kojarzyła ich wszystkich. Przez tych ponad dwadzieścia lat wiele się zmieniło a ona będąc teraz w Lorne nie urządzała sobie po nim wycieczek. – I przede wszystkim – Wyszła na zewnątrz trzymając w dłoni zamówioną pizze i przystanęła czekając na idącą za nią blondynkę. – skąd jesteś? Masz nietypowy akcent. – Z którym rzadko się spotykała, a przecież miała do czynienia z wieloma osobami, więc tym bardziej była tego ciekawa.
Prowadzona w stronę plaży zatrzymała się na moment, bo zapach pizzy rozbudził kubki smakowe i musiała ugryźć chociaż jeden kawałek tej tłustej i niezdrowej rozkoszy.
- Poczekaj, kupię coś do picia. - Przekazała Inej swój kawałek zanim weszła do sklepu. Kupiła butelkę soku pomarańczowego i małpkę wódki, którą potem wleje do tego pierwszego, co by nikt nie przypieprzył się, że piły publicznie.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Rudd's Pub - odpowiedziała na pytanie kobiety i delikatnie się uśmiechnęła - nie jest to może praca marzeń, ale zdecydowanie nie mogę narzekać. Szefostwo jest miłe, współpracownicy też, a i klienci nie są najbardziej upierdliwymi na świecie - bardzo ciepło wypowiadała się o swojej pracy, chociaż tak naprawdę sądziła, że praca za barem to strata jej czasu, a i tak jej więcej tam nie było niż była. Pracowała pewnie na umowę zlecenie i mogła dopasować sobie swój grafik do licznych wyjazdów. - Nietypowy akcent? - Zdziwiła się, bo myślała, że dość dobrze jej się udaje odwzorowywać australijski akcent. - Z Melbourne - albo z Sydney, nie pamiętam co wpisałam w kartę, a jestem trochę leniuszkiem żeby to sprawdzić. Załóżmy więc, ze było to Melbourne. - Nie sądziłam nigdy, że mam nietypowy akcent - w normalnych warunkach to i owszem, miała. Nikt jednak, poza wujkiem Vesemirem, Leonem i Sameen nie słyszeli jak normalnie mówi. W Lorne Bay trzymała się swojej przykrywki bogatej dziewuszki, która uciekła od rodzicielskiej władzy. - Okej - kiwnęła głową zatrzymując się przed sklepem, a skoro tak czekała to zaczęła sobie też na spokojnie jeść swój kawałek pizzy. Była bardzo dobra, chociaż nie tak dobra jak ta, którą serowali we Włoszech. Inej mogłaby się tam przeprowadzić dla samego jedzenia, aczkolwiek po ostatniej akcji jaką zrobiły tam z Sameen to Włochy są dla niej spalone, przynajmniej na kilka miesięcy dopóki wszystko nieco nie ucichnie. Zanim Joan wyszła ze sklepu to Inej swoją część pizzy miała już zjedzoną jednak dzielnie pilnowała tej, którą kobieta pozostawiła jej w opiece. - To masz pizzę, a ja potrzymam resztę - powiedziała i wymieniła się z kobietą rzeczami. - O tam, jest całkiem miłe miejsce - i pokazała ręką na kilka leżących pni, które morze wyrzuciło na brzeg, a które teraz leżały gdzieś w głębi plaży. - A Ty jesteś z Lorne? - Zapytała wracając do rozmowy o pochodzeniu. Tego się w sumie nie dowiedziała od niej przez telefon. - Czy przyjeżdżasz tu tylko na imprezy z rudymi? - Dodała śmiejąc się trochę pod nosem, bo coś czuła, że ten rudzielec z klubu stanie się inside jokiem.

Joan D. Terrell
towarzyska meduza
catlady#7921
psycholog — telefon zaufania
37 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani psycholog; karalna. Większość życia spędziła na zachodnim wybrzeżu udzielając pomocy psychologicznej przestępcom, byłym skazańcom i ofiarom przemocy. Wróciła do LB z planem sprzedania rodzinnego domu i ucieczką za granicę a zamiast tego spotkała brata i kobietę, z którą niegdyś dzieliła celę.
Nadal nie wyjechała..
/Post sponsorowany przez koronkę, więc proszę o wyrozumiałość/

- Busted – stwierdziła z uśmiechem i nim rozwinęła myśl, wgryzła się w swój kawałek pizzy. Mogłaby na myśl o rudzielcach wrócić myślami do rozmowy z Rachel, ale wolała się od tego odciąć. To nie było nic przyjemnego, co powinno jej teraz zaprzątać głowę. Miała swoje problemy. Tu na miejscu. A nie hipotetyczne po drugiej stronie słuchawki acz wierzyła nieznajomej, że byłaby w stanie ją zabić. – Jeżdżę po Australii w poszukiwaniu rudych seksownych kocic albo kocurów. Zależy od odcienia i czy jest rude mieszane czy czystej krwi – Rude mogło być różne, dlatego odcień był bardzo ważny w wyborze partnera. Musiał mieć mocne geny albo nijakie. – A jaki jest twój typ? - Joan też mogła wziąć tę rozmowę albo na poważnie albo nie, z czego z łatwością wybrała to drugie. W klubie dobrze się bawiła, napiła tyle ile trzeba, ale mogła jeszcze więcej i gdy wreszcie zrobiła tych parędziesiąt kroków zajadając się pizzą, nieco oprzytomniała mogąc przyjrzeć się towarzyszce. Wcześniej była lekko rozmyta albo w barwach klubowych świateł, od których można było dostać epilepsji.
- Urodziłam się tutaj, ale wyjechałam dawno temu w poszukiwaniu samej siebie i na stałe zamieszkałam w Perth. – Pięknie utkane kłamstwo, a raczej połowiczna prawda. Ot, pominęła parę ważnych szczegółów ze swego życia, bo nie chciała straszyć nowej znajomej. Nie potrzebowała tego ani tym bardziej wytykania palcami przez kolejne dni, które jeszcze przyjdzie jej tutaj spędzić. – Wróciłam, żeby domknąć dawne sprawy i ruszyć dalej. Jeszcze nie wiem dokąd. Japonia jest niedaleko, więc mogłabym zacząć od niej. – Wzruszyła ramionami, bo tak naprawdę nie miało znaczenia dokąd pojedzie. Byleby jak najdalej od Lorne Bay, które i tak jej nie chciało i ze wzajemnością.
Nim weszły na plażę wyrzuciła resztkę pizzy do kosza. To i tak było dużo jak na jej możliwości, a raczej fakt, że wcześniej wypełniła żołądek pokaźną ilością płynów. Zdjęła też buty, bo nie wyobrażała sobie chodzenia w szpilkach po piachu. Parę razy tego próbowała i wolałaby te wspomnienia wyrzucić z głowy.
- Melbourne – powtórzyła nawę miasta, z którego pochodziła Inej. – Nie brzmisz jak z Melbourne – stwierdziła zanim usiadła na pniu. – To nie tak, że neguje twoje pochodzenie. – Bo niby czemu miałaby? Wierzyła dziewczynie na tyle na ile ufała własnym słowom, czyli połowicznie. Po co jednak komu zaufanie, skoro najpewniej rozmawiała z tą dziewczyną pierwszy i ostatni raz? Żadna z nich nie musiała mówić prawdy. Z drugiej strony, po co ktoś miałby kłamać? Joan znała odpowiedź i wiedziała też, że każdy miał inną. – Chodzi o to, że moja praca wymaga rozmowy z wieloma osobami. Miałam do czynienia z ludźmi z każdej części Australii i nabrałam sporej dozy pewności, że potrafię rozpoznać czyjeś pochodzenie po jego akcencie, dykcji albo slangu. – W rozmowach telefonicznych to nie było ważne, ale Terrell przeprowadził ich już tyle, że samoistnie nauczyła się je rozróżniać. – Twój akcent jest.. idealny. – Perfekcyjny w każdym tego słowa znaczeniu. – Prosty, płynny i bez żadnych odchyleń, które podpowiedziałyby mi czy jesteś ze wschodniego wybrzeża czy bardziej z południa, a może z Perth, w którym ludzie.. nie chcesz wiedzieć jak mówią. Dobrze, że sama nie nabrałam ich maniery. – Prychnęła z rozbawieniem, bo wcale nie krytykowała Inej. Właściwie zalała ją falą komplementów zanim odebrała butelkę z sokiem. Upiła z niej dwa łyki, bo przecież najpierw trzeba zrobić miejsce na wódkę. – Właściwie to mam wrażenie, że już gdzieś cię słyszałam. – Bo jak dobrze pamiętam Inej podczas rozmów telefonicznych również używała australijskiego akcentu. – Spotkałyśmy się już raz na imprezie? Albo byłam w barze, w którym pracujesz? Wybacz, mogłam zapomnieć. Czasami jak zaszaleje, to nic tylko zbierać datki, żeby ściągali mnie z powrotem z Kambodży. – Wprawdzie nie pamiętała, kiedy dokładnie tak ostro zabalowała. Możliwe, że było to w pierwszych dniach przyjazdu do Lorne. Powrót i widok rodzinnego domu wzmagał w niej potrzebę odreagowania a alkohol, seks i dobra zabawa były jedyną opcją dostępną w tym okrutnym miasteczku. – Miałaś tak kiedyś? Szalałaś tak bardzo, że nie pamiętałaś minionej nocy albo dwóch dni? – Na pierwszy rzut oka i po tym jak zachowywała się Inej, nie powiedziałaby, że ta była typem super imprezowiczki. O sobie też nie mogła tego powiedzieć, bo przecież nie robiła tego bo lubiła. Balowała, bo to była jej jedyna życiowa odskocznia i to właśnie podczas takich zabaw poznawała ludzi, dzięki/przez których znalazła się w tym konkretnym punkcie swego życia.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
Zaśmiała się perliście. - Tak mi się właśnie wydawało, to taki plan na życie? - Zapytała rozbawiona. - Musisz tylko pamiętać, że rude to podobno wredne - a blondynki podobno głupie, więc takimi stereotypami Inej sama strzelała sobie w stopę. Wiele rzeczy można było o Marlowe powiedzieć, ale do głupich to ten kociak akurat na pewno nie należał. Do nierozważnych? Owszem, ale na pewno nie do głupich. - Hmm latynoskie ciemnookie kocice albo ciemnoocy latynosi? - Rzuciła, bo jednak nie chciała żeby wyszło, że Joan nie jest w jej typie. Wizualnie jej jak najbardziej przypadła do gustu, po rozmowach telefonicznych miała jakieś jej wyobrażenie, które jednak dalekie było od oryginału, który zdecydowanie był lepszy. Nie chciała jej jednak jakoś teraz przytłoczyć swoimi słowami wiec zaśmiała się, że niby to wszystko było tylko żartem. - Chyba nie mam swojego typu - odpowiedziała na spokojnie marszcząc lekko czoło. Marlowe nigdy nie była w nikim zakochana, nawet jakieś seksualne pociąganie szybko się wypalało, bo miała to do siebie, że szybko się ludźmi nudziła, traktowała ich jak zabawki, które miały umilić jej bezsensowny żywot. Do tego się przyzwyczaiła, aż w końcu pojawiła się Sameen i cóż, nagle się okazało, że Inej była w stanie wytworzyć z kimś bliższą relację, chociaż czy można tak mówić patrząc na to, że obie były morderczyniami, które mogły zabić się nawzajem. Byłby to romantyzm, na który Marlowe mogłaby sie zgodzić. Co do Joan, niewiele jeszcze na jej temat wiedziała. Na pewno zaintrygowała ją na tyle, że postanowiła zaryzykować spotkaniem twarzą w twarz, nawet jeżeli dziewczyna nie wiedziała z kim tak naprawdę ma do czynienia.
- Poszukując samej siebie zrobiłaś sobie kolczyki w miejscach, które są trudno dostępne i tatuaże, których teraz żałujesz? - Zapytała rozbawiona, bo poszukiwanie samej siebie po prostu brzmiało dość zabawnie, a przynajmniej dla Inej. - Japonia? Specyficzny kraj sobie wybrałaś - Marlowe nie była fanką dalekiego wschodu, zazwyczaj podróżowała do Europy i Ameryki Północnej, chociaż z oczywistych względów miała duży sentyment do terenów bliskowschodnich, tam jednak często ktoś chciał ją kupić za kilka krów i kóz, bo była ładną blondynką. Zdziwiliby się widząc jej naturalny kolor włosów.
Spoglądała na kobietę uśmiechając się delikatnie, gdy ta robiła analizę jej akcentu i była pod wrażeniem. Nie spodziewała się tego po niej. - Nie wiem czego to zasługa, moi rodzice są bardzo dobrze wykształceni, raczej nie mówiło się u nas slangami, w prywatnych szkołach też tak nie do końca... może to dlatego - wzruszyła ramionami, bo nie widziała sensu żeby się jakoś bardziej tłumaczyć, szczególnie, że o wszystko było jednym wielkim kłamstwem. - Najważniejsze pytanie to czy mój głos i akcent Ci się podoba? - Zapytała wprost przenosząc wzrok na kobietę i dociekliwie jej sie przyglądając. - Hmmm... do baru przychodzi wiele osób, więc nie wykluczone - powiedziała kiwając głową - ale przepraszam, nie pamiętam., nie jestem w stanie Ci odpowiedzieć tak na sto procent - przybrała smutny ton głosu, tak jakby naprawdę była z tego powodu zrozpaczona. - Raczej nie, nie jestem wielkim typem imprezowiczki jak mam być szczera. Czasem mi się zdarza, tak jak dzisiaj, ale zazwyczaj spędzam inaczej wieczory - zabijając ludzi na przykład, albo planując kolejne wyjazdy. - Często Ci się zdarza, taka noc pełna szaleństw? - Zapytała zakładając sobie kosmyk włosów za ucho. - Jakbyś kiedyś chciała się ponudzić w piątkowy wieczór to zapraszam, chociaż nie jestem najbardziej ciekawym towarzystwem - co za kłamstwo. Piękne.

Joan D. Terrell
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ