: 19 sty 2023, 14:49
+ Camelia Gilmore
Sage nigdy nie kręciła nosem. Nie grymasiła. Nie obrażała się o to, że na mieście plotkowano, albo dogryzano. Przecież jaki miała wpływ na cokolwiek? Żaden. Jedyne co może zmienić, to to co w tym momencie jest jeszcze przed nią i dlatego tak zasuwa. I raczej nie ma takiej siły na tym świecie, by miała się rozmyślić.
- Mama, najwyżej dostanę wypalenia jeszcze przed trzydziestką i wtedy mnie oświeci, że chcę zostać hodowcą alpak. Nie jest źle, nie ma się czym przejmować - starała się obrócić całą sytuację w żart, ale przecież dobrze wiedziała, że Camelia się o nią martwi. I że jakby to było jeszcze mało, to ciężko jej z tym, że nie ma większych możliwości - głównie finansowych - by swojej córce pomóc. Dlatego sama Sage z taką chęcią zmieniała ten temat. Nie chciała, żeby jej rodzicielka musiała się obwiniać o cokolwiek.
- Ona będzie mi narzekać na ciebie, przynajmniej jestem na bieżąco z wiadomościami - zaśmiała się po tym, jak powiedziała to zupełnie obojętnie. Zupełnie tak, jakby rozmawiały teraz o tym, na jakim kanale informacyjnym warto oglądać wiadomości, a nie z którego źródła słuchać plotek o aktualnych niesnaskach w rodzinie. Czy Sage była kiedykolwiek zmęczona rolą negocjatora? Chyba nie. Nauczyło ją to co najwyżej być bezstronną w innych aspektach życia. I tak był po prostu urok życia w trzy baby na 40m2.
Zabrała sałatkę, którą podawała jej mama i zaczęła od razu jeść, tak jakby ostatni posiłek zjadła z trzy dni temu. Więc i mówiła pewnie z pełnymi ustami.
- Mhm, czyli siedzi u Geordie. Georgie. Czy jak jej tam - prywatny detektyw Sage Gilmore, do usług. Wytarła z brody odrobinę sosu, którym się właśnie ubrudziła, przełknęła na spokojnie, wzięła wdech i dopiero kontynuowała: - Daję jej trzy dni, a potem przeniesie się do dziadków do momentu, aż babcia wpadnie na błyskotliwy pomysł przyrządzenia na kolację baraniny i Anice wróci do domu z płaczem, bo krzywdzą zwierzątka - nie wiedzieć czemu, ale akurat taką sytuację akurat wygrzebała z pamięci. Oryginał miał pewnie miejsce dobre kilka lat temu, kiedy dziewczyny miały co najwyżej kilka lat, a nie zbliżały się na pełnej kur*ie do trzydziestki, ale jakoś tak... pasowało? Dziękująco skinęła głową, kiedy po dosłownie kilkunastu machnięciach widelcem, ślad po sałatce zaginął.
- Mamo, przestań z tymi dziećmi, przecież ja nie uprawiam seksu - TA. JASNE.
Sage nigdy nie kręciła nosem. Nie grymasiła. Nie obrażała się o to, że na mieście plotkowano, albo dogryzano. Przecież jaki miała wpływ na cokolwiek? Żaden. Jedyne co może zmienić, to to co w tym momencie jest jeszcze przed nią i dlatego tak zasuwa. I raczej nie ma takiej siły na tym świecie, by miała się rozmyślić.
- Mama, najwyżej dostanę wypalenia jeszcze przed trzydziestką i wtedy mnie oświeci, że chcę zostać hodowcą alpak. Nie jest źle, nie ma się czym przejmować - starała się obrócić całą sytuację w żart, ale przecież dobrze wiedziała, że Camelia się o nią martwi. I że jakby to było jeszcze mało, to ciężko jej z tym, że nie ma większych możliwości - głównie finansowych - by swojej córce pomóc. Dlatego sama Sage z taką chęcią zmieniała ten temat. Nie chciała, żeby jej rodzicielka musiała się obwiniać o cokolwiek.
- Ona będzie mi narzekać na ciebie, przynajmniej jestem na bieżąco z wiadomościami - zaśmiała się po tym, jak powiedziała to zupełnie obojętnie. Zupełnie tak, jakby rozmawiały teraz o tym, na jakim kanale informacyjnym warto oglądać wiadomości, a nie z którego źródła słuchać plotek o aktualnych niesnaskach w rodzinie. Czy Sage była kiedykolwiek zmęczona rolą negocjatora? Chyba nie. Nauczyło ją to co najwyżej być bezstronną w innych aspektach życia. I tak był po prostu urok życia w trzy baby na 40m2.
Zabrała sałatkę, którą podawała jej mama i zaczęła od razu jeść, tak jakby ostatni posiłek zjadła z trzy dni temu. Więc i mówiła pewnie z pełnymi ustami.
- Mhm, czyli siedzi u Geordie. Georgie. Czy jak jej tam - prywatny detektyw Sage Gilmore, do usług. Wytarła z brody odrobinę sosu, którym się właśnie ubrudziła, przełknęła na spokojnie, wzięła wdech i dopiero kontynuowała: - Daję jej trzy dni, a potem przeniesie się do dziadków do momentu, aż babcia wpadnie na błyskotliwy pomysł przyrządzenia na kolację baraniny i Anice wróci do domu z płaczem, bo krzywdzą zwierzątka - nie wiedzieć czemu, ale akurat taką sytuację akurat wygrzebała z pamięci. Oryginał miał pewnie miejsce dobre kilka lat temu, kiedy dziewczyny miały co najwyżej kilka lat, a nie zbliżały się na pełnej kur*ie do trzydziestki, ale jakoś tak... pasowało? Dziękująco skinęła głową, kiedy po dosłownie kilkunastu machnięciach widelcem, ślad po sałatce zaginął.
- Mamo, przestań z tymi dziećmi, przecież ja nie uprawiam seksu - TA. JASNE.