Oczywiście, że jej zależało. Może nie mówiła tego na głos, a także nie okazała tego najlepiej wczoraj, ale przecież przez pozostały czas udowadniała mu to chyba całkiem dobrze, prawda? Chętnie spędzała z nim czas, a kiedy mogła, próbowała także mu pomagać. W porządku, udawany seks w sklepowej przymierzalni nie jest szczególnie wymagającą formą pomocy, ale tak jak w każdym innym, w tym przypadku również najbardziej liczyły się intencje, a te z jej strony były jak najbardziej szczere. Wczoraj wygłupiła się, popełniła błąd, ale całkiem szybko doszła do wniosku, że go żałowała, dlatego dziś stała tu przed nim z zamiarem zaoferowania mu przeprosin. Była to jedyna rzecz, którą w chwili obecnej mogła zrobić, choć to też nie tak, że zamierzała na tym poprzestać. Miała zamiar udowodnić mu, że naprawdę nie była czepialską zołzą, ale żeby do tego doszło, Albert musiał wybaczyć jej najpierw dotychczasowe przewinienia, nad czym w chwili obecnej skrupulatnie pracowała. No ok, może wcale nie tak skrupulatnie, skoro ewidentnie próbowała wziąć go na ładne oczy, heh.
Kiedy obiecał jej, że nie będzie się dąsał, uśmiech na jej twarzy jeszcze bardziej się poszerzył. Była zadowolona z takiego stanu rzeczy, ponieważ to oznaczało, że ich relacja mogła wrócić do normy. I bardzo dobrze, ponieważ, choć był to tylko jeden dzień, Carlie i tak zdążyła się za tym stęsknić. Nie oponowała zatem, kiedy Albert rozłożył przed nią ramiona. Nie, wkradła się w nie ze szczerym entuzjazmem, przy okazji obejmując go rękoma w pasie. Był od niej sporo wyższy, więc jej twarz spoczywała gdzieś na wysokości jego piersi, ale i tak dało się odnieść wrażenie, że pasowała tam idealnie. Podobna myśl chyba nawet przemknęła przez umysł Carlie, choć ta nie pozwoliła jej się tam zagnieździć. Wyparła ją natychmiastowo i, chociaż musiała się odsunąć, aby móc swobodnie na niego spojrzeć, nie przestała go obejmować. Po prostu odchyliła się trochę do tyłu i zadarła głowę do góry, łagodnie się przy tym uśmiechając.
- To pójdziemy coś zjeść teraz? Albo chociaż na lody? - zapytała, przez chwilę zerkając na niego jeszcze z tej pozycji. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, że dalsze przedłużanie tych przytulanek mogło być ciut niewłaściwe, dlatego w końcu odsunęła się, przez moment skupiając się już tylko na poprawieniu własnej koszulki. Swoją drogą, naprawdę miała nadzieję, że nie miał żadnych planów i jej nie odmówi, bo dzięki temu uspokoiłaby się w stu procentach. Choć teoretycznie nie miała powodów, aby się obawiać, w jej głowie i tak tliła się myśl o tym, że Albert i tak mógłby chcieć jej unikać, a to nie cieszyłoby jej ani trochę. Chciała przecież zakopać ten topór wojenny dlatego, że nadal chciała się z nim spotykać, bo tę część swojego dnia lubiła naprawdę.
Albert Raynott