dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
No popatrz, co za bezwstydne, wstrętne Mikołaje, które ściągają brody w miejscach publicznych, bez baczenia na to, co inni o tym sądzą i ilu dzieciom zniszczą dzieciństwo! Ciekawe też, jak wiele kłamstw składa się na takie szczęśliwe dzieciństwo… o wróżkach zębuszkach, o mikołaju, o rodzicach superbohaterach, którzy nigdy nie popełniają błędów… tylko czy naprawdę takie kłamstwa wychodzą dzieciom na dobre? Czy może uczą się, że wyobraźnia jedno, a rzeczywistość drugie - gdzieś tam daleko, poza zasięgiem.
- No, trzeba to zrobić jako pierwszy - mruknął cicho, bo wciąż, dokładnie to on zrobił. A potem westchnął cicho. - Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Najłatwiej byłoby żyć w świecie, gdzie dzieci oddaje się jakiejś robo-niani, która zrobi wszystko za Ciebie, żeby każdy z rodziców mógł być szczęśliwy. Albo trzeba sie spiknąć z kimś, kto marzy o wychowywaniu dzieci w domu - wzruszył lekko ramionami. Dwie osoby, które marzą o podróżach i karierze nie łączą się z 3 dzieci. Więc… no trzeba być ze sobą szczerym przed pierwszym dzieckiem, bo później człowiek tylko się męczy w danej sytuacji. W końcu w kimś urośnie frustracja i związek się rozpadnie. Co prawda nie mam żadnej żony na forum, więc nie wiem czy one miały swoje ambicje, czy nie, więc Jack musiał założyć, że jednak im to odpowiadało. Jego drugiej żonie, bo… cóż, Lara, jego pierwsza żona... no Lara została zamordowana, więc tutaj pewnie wiele ambicji jeszcze przed nią było…
- Nie chce jechać do USA, jest mi wystarczająco dobrze w Australii. Poza tym tamtejsza polityka… no mają swoich dziennikarzy. Za to skandale rozkładające na całą Europę, no to już mogę pośledzic - uśmiechnął się ładnie. A potem westchnął. - A co byś chciała żebym powiedział Tobie? Że powinnaś spędzić więcej czasu nad swoimi ambicjami, a Dolly zostawić pod jego okiem? - zapytał ciekaw, czy to dlatego wcześniej wspomniała o niespełnionych ambicjach. No i miał nadzieje, że jednak nikt nikogo nie będzie podpalać…. Jack nie był najlepszy w takie rodzicielskie i rodzinne rady, ale to mógł jej doradzić na pewno!
- Chyba po prostu musimy handlować z tym co mamy. Ja ze wściekłą Lią i buntowniczym etapem u Sienny, a ty u Dolly - podsumował. - Może za kilka lat się samo rozwiąże - dodał, ale wiedział, że to nie do końca działa. U niego owszem, bo to żony ogarniały ten czas pomiędzy.
- Skoro tak mówisz - rzucił, z lekkim uśmiechem - a masz czas na coś poza matkowaniem i pracą, czy nie ma nikogo na horyzoncie? - zapytał, ściągając jedzenie z rusztu, bo tak, to czas na jedzenie w końcu!
przyjazna koala
-
-
manager — Shadow
42 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Chłodna, dumna i nieco wyniosła manager w klubie Shadow, związana z nim od początku istnienia. Rok temu w końcu się rozwiodła, domykając ostatecznie swoje małżeństwo, które już od wielu lat było małżeństwem jedynie z nazwy.
Takie opowieści mają czasem swój urok i są potrzebne ludziom. Sama dość wcześnie przestała w nie wierzyć, ale nie zmieniało to faktu, że karmiła nimi woje własne dzieci. Tak robili wszyscy, od pokoleń, dlaczego ona miałaby być inna? Tym bardziej, że pomagało! Przed świętami dzieci były jakby grzeczniejsze, nie bały się wypadania mleczaków, więc czasem warto uwierzyć w coś, co samemu już się nie wierzyło.
- Nigdy nie oddałabym swoich dzieci robo-niani - skrzywiła się. Potem Adlerątka same wyrosłyby na nieczułe roboty i co? I skąd młody człowiek, który dopiero zaczyna z kimś wspólne życie na poważnie, ma wiedzieć, jak to życie będzie wyglądało po 10, 15 czy 20 latach? Z facetem, który siedzi w domu i zajmuje się dziećmi, pewnie też w końcu by nie wytrzymała. Aż dziwne, że inni jakoś wytrzymywali z nią, hehe.
- Zdanie Australijczyka na temat amerykańskiej polityki pewnie nie będzie liczyło się w Stanach, ale faktycznie, śledzenie skandali może być fajne. Zresztą, gdybyś zaczął tłumaczyć Australijczykom to, co dzieje się na świecie, na pewno ludzie by tego słuchali. Ja na pewno.
Czego brat by nie robił, tez będzie z niego dumna. Niech śledzi sobie to, co chce, co uważa za ważne i ciekawe, a jeśli dodatkowo będzie to przynosiło jakieś pieniądze, to jeszcze lepiej.
- Daj spokój. Gdybym zostawiła dzieciaki pod jego okiem, to prawdopodobnie za miesiąc nie byłoby czego zbierać - cicho westchnęła. - Czy ja wiele wymagam? Chcę tylko, żeby ojciec moich dzieci zaczął w końcu zachowywać się jak ojciec, a nie ich kumpel albo starszy brat.
Niech zdejmie trochę odpowiedzialności z jej barków, ale w taki sposób, żeby biedna Connie nie musiała potem zastanawiać się, czy wzywać do domu policję, straż pożarną, czy karawan. Tej ostatniej opcji zawsze obawiała się najbardziej.
- Na szczęście Chelsea jest już dorosła - westchnęła. Bo pojawiła się najstarsza córcia, hehe. Dorosłe życie to z kolei inne problemy, ale i z nimi panie sobie poradzą. - A z twoimi dziewczynami mogę kiedyś pogadać.
Z Gilbertem nie musiała. To fajny i mądry chłopak. Nie to, żeby bratanice były gorsze, po prostu bratanek był do niej podobny i zawsze łatwo było im się ze sobą dogadać.
- Zależy, co rozumiesz przez horyzont - odparła zagadkowo i podsunęła swój talerz, gasząc w międzyczasie papierosa. Nie będzie przecież smrodziła im podczas jedzenia, a trzeba przyznać, że mięsko prezentowało się naprawdę okazale.

jackson hargreeves
ambitny krab
pani Adler
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Dzieci Jacksona miały naukę i wierzenia nadzorowane przez ich matki, więc on się po prostu dostosował do ich decyzji i podejścia. Nie przeszkadzało mu to, nie uważał, że dzieci od razu muszą poznać całą brutalną prawdę o świecie. Nawet jeśli sam się w niej specjalizował, w odkrywaniu, poznawaniu, opisywaniu i generalnie ujawnianiu jej. No ale dzieci to dzieci, mają swoje prawa do niewinności, do naiwności i tak dalej. Jack pewnie, chociaż się do tego oczywiście na głos nie przyznawał, uwielbiał ten etap, kiedy zaczęły się uczyć mówić i kiedy zadawały te milion pytań, które człowieka zmuszały do przemyślenia swojej rzeczywistości. Dla jednych tysięczne pytanie “a co to, a po co to, a czemu to” przyczyniało się do wypadania włosów z głowy, ale dla niego? Do odkrywania tego, co sam wie o świecie i co może o nim przekazać.
- To na pewno byłaby bardzo miła robo-niania, zaprojektowana tak, żeby w stu procentach spełniać Twoje zachcianki. Dostawałabyś powiadomienia z postępów na swój zegarek - rzucił, nabijając się nieco, no ale nie umiał poważnie o tym mówić, bo musiałby handlować ze swoim… no. Niezbyt udanym ojcostwem. A tego robić nie chciał.
- No nie wiem nie wiem, w końcu interesuje ich co ma do powiedzenia gwiazda porno Kim Kardashian i zaprosili ją do Białego Domu… tam nic nie jest oczywiste - rzucił z rozbawieniem, bo jednak amerykanie głosowali na Trumpa, nie są zbyt rozsądni w sprawie polityki. Nie mają też ubezpieczenia zdrowotnego powszechnego, więc w sprawie życia też nie są super rozsądni… tak, Jack naprawdę widział sporo świata i całym swoim sercem wybierał Australię.
- Ale dobrze wiedzieć, że chociaż jedną czytelniczkę bym miał. Ale nie chcesz mi teraz powiedzieć, że to ty kupiłaś wszystkie moje książki i opłacałaś publikacje, a na rozdania nagród organizowała aktorów z teatru amatorskiego? - zapytał, niby podejrzliwie, chociaż oczywiście w stu procentach się zgrywał, bo taka szarada by nie wyszła. Truman Show było na to idealnym dowodem.
- Może tak, a może by stanął na wysokości zadania - rzucił, bo musiała być jakaś chociaż minimalna solidarność męska, czy coś tam! - I powiedziałaś mu to? Tak żeby naprawdę to zrozumiał? Czy… coś odpowiedział? - zapytał, bo no nie wiedział jak wyglądała rozmowa między nimi, więc jak się dowie, to może coś doradzi. A może nie i tylko jeszcze bardziej wszystko skomplikuje. Kto wie. Ważne, że jako starszy brat zawsze mógł zaoferować Connie jedno - wysłuchanie. I mogła narzekać na Jamesa ile tylko chciała! Czy jak mu tam na imię w końcu będzie.
- To może tylko pogorszyć sprawę - zauważył z rozbawieniem. - Chyba po prostu lepiej mi idzie z synami niż z córkami - dodał, wzruszając lekko ramionami. Nie można mieć wszystkiego, chociaż tradycyjnie chyba powinny być córeczkami tatusia…
- Wszystko co interesujące - rzucił cwanie i nałożył jej to, co wskazała mu że chce. W końcu musiała podjąć sama decyzję! Sam sobie też zrobił burgera i usiadł, żeby spróbować co im tam wyszło.
przyjazna koala
-
-
manager — Shadow
42 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Chłodna, dumna i nieco wyniosła manager w klubie Shadow, związana z nim od początku istnienia. Rok temu w końcu się rozwiodła, domykając ostatecznie swoje małżeństwo, które już od wielu lat było małżeństwem jedynie z nazwy.
O to to. Być może Connie straciła kilka włosów właśnie wtedy, kiedy jej dzieciaki zaczęły dorastać i tylko ona mogła odpowiadać na ich pytania, bo ojciec najpierw był zajęty swoimi sprawami, a potem mieszkał już na innym kontynencie. Kochała swoje dzieciaki i naprawdę starała się być cierpliwa, kiedy w grę wchodziły kwestie związane z ich wychowaniem, ale czasami miała dość. Tyle dobrego, że Adlerątka były porządne i całkiem dzielnie znosiły wszystko to, co działo się wokół nich. Radziły sobie również z tym, że ich matka bywała czasem chłodna i zdecydowanie zbyt ułożona. Jeśli już improwizowała, to tylko z nimi i dla nich (chociaż i tak najczęściej musiała naginać swoje zasady dla ich ojca).
- Gdzie można taką kupić? Poproszę dwie - uśmiechnęła się delikatnie. Taka niania by jej odpowiadała, zwłaszcza to o raportowaniu i chyba dlatego nie wyczuła z początku, że brat nieco się z niej nabijał. Co poradzić, była sztywniakiem. A Jack był naprawdę fajnym ojcem. Nieco podobnym w tej kwestii do jej byłego męża (więc on i Jeremiah, nowy mąż, mogliby przybić sobie piątkę), ale był jej bratem. Kim byłaby Connie, gdyby zaczęła go krytykować?
- O tym to i ja chętnie bym poczytała albo usłyszała coś więcej - przytaknęła. Skoro Amerykanie byli na tyle głupi, żeby robić takie rzeczy, to ich sprawa. Jakim cudem udało im się jednak zostać światową potęgą? To Australia powinna nią być. Gdyby wszyscy byli tacy, jak Adler, świat funkcjonowałby idealnie.
- Daj spokój. To, że kupiłam sobie sportowy samochód, nie znaczy jeszcze, że śpię na pieniądzach. Pamiętaj, mam trójkę dorastających dzieci. Zresztą, sam wiesz, ile to kosztuje.
Ubrania, kosmetyki, wyjścia ze znajomymi, rzeczy związane ze szkołą, książki, hobby, pasje, zajęcia pozalekcyjne, kursy, co jeszcze może kosztować? Dosłownie wszystko! Nic dziwnego, że mogłoby jej zabraknąć na zorganizowanie wieczorku autorskiego dla brata.
- Mówiłam mu to przez dwadzieścia lat. Jeśli przez tyle czasu nic do niego nie dotarło, to ja już naprawdę nie wiem, co jeszcze powinnam mówić - skrzywiła się. - Okej, pyta co u nich, interesuje się i rozerwałabym go, gdyby było inaczej, ale momentami Jerry jest jeszcze większym dzieciakiem, niż noworodek. Zawsze mówił, że wszystkim się zajmie, że ma to pod kontrolą, a potem i tak musiałam wszystko robić sama.
A ile się przy tym nagadała! Najważniejsze było jednak to, że radziła sobie zarówno z dziećmi, jak i z pomaganiem byłemu, bo robiła to nawet po rozwodzie. Jakby na to nie patrzeć, był ojcem jej dzieci, więc zależało jej na tym, żeby nie miał żadnych problemów.
- W tym momencie moje życie ani trochę nie jest interesujące. Widywałam się z kimś, to nie było nic poważnego, bo nawet nie chcę się z nikim wiązać na stałe, ale...
Ale jej były naprawdę nieźle wyglądał!

jackson hargreeves
ambitny krab
pani Adler
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Heh chyba trzeba mieć nadzieję, że to wypadanie włosów się nie nalicza proporcjonalnie do ilości posiadanych dzieci.. to by stawiało przed rodzeństwem bardzo łysą przyszłość! No ale, chyba gdyby Jack miał wyłysieć, to już dawno by mu się to przytrafiło, więc chyba póki co mógł być całkiem bezpieczny…. Connie też zdecydowanie na łysawą nie wyglądała, ani z góry ani z boku.
- Mówisz masz, akurat jest promocja z trzecią gratis przy zakupie dwóch - rzucił z rozbawieniem. Co prawda nie wiedział, czy takie inicjatywy i eksperymenty gdzieś są, czy jednak ludzie się obawiali, że maszyny przejmą kontrolę nad światem… wiele filmów o tym zrobiono, więc na pewno jest się czego bać!
- Teraz to się ciebie boję! - rzucił z rozbawieniem. I pewnie chodzi o to, że to właśnie kraj absurdu. I że wymordowali wszystkich, którzy chcieliby ich najechać, czy posprzątać w ich kraju,.. Chociaż pod względem mordowania rdzennej ludności chyba ani Australia, ani Kanada nie ma co się czepiać USA, bo wszędzie takie same gówniane zachowania z przeszłości występują…
- Tak, wiem… ale wiesz, nie można ich tak całkiem sponsorować. Ostatnio Sienna robiła jakieś uwagi, że powinienem się jej dorzucać do życia - przyznał, z lekkim rozbawieniem - Mimo że pracuje, studiuje, więc i stypendia są w zasięgu ręki. Ale myślę, że to byłby zły pomysł, muszą się uczyć zaradności i gospodarowania pieniędzmi - przyznał. On wiedział co mówi, w końcu sam musiał handlować ze studiami za granicą, pracą i jeszcze płaceniem na bobasa. Skoro on dał radę i nauczyło go to wiele, to uważał, że dzieciom przyda się taka sama nauka.
- Z każdym rokiem trzeba mieć nadzieje, że teraz to już na pewno zmądrzał - rzucił z lekkim rozbawieniem - Ale nie wiem, co jeszcze można zrobić? Myślisz, że byłoby ci lepiej po prostu bez niego i z jakimś nowym facetem? - zapytał, ciekaw jak siostra to widzi i czy jest jakieś sensowne rozwiązanie. I czy lepiej z Jerrym czy jednak bez niego…
- Alee….? I co to za czas przeszły? - zapytał zaintrygowany, a potem wgryzł się w burgera, bo pewnie sobie gdzieś tam wygodnie usiedli!
przyjazna koala
-
-
manager — Shadow
42 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Chłodna, dumna i nieco wyniosła manager w klubie Shadow, związana z nim od początku istnienia. Rok temu w końcu się rozwiodła, domykając ostatecznie swoje małżeństwo, które już od wielu lat było małżeństwem jedynie z nazwy.
Tyle dobrego. Mimo wszystko nie wyobrażała sobie siebie w peruce. Co innego Jack, on wyglądałby w niej niesamowicie. Gdyby tak założył na głowę jakieś afro lub coś różowego, wtedy byłoby naprawdę wesoło. Connie nie pogardziłaby takim widokiem.
- Fantastycznie. Biorę wszystkie.
Niespecjalnie wierzyła w to, że maszyny mogłyby nagle się zbuntować i zawładnąć światem, chociaż życie byłoby zdecydowanie bardziej przyjemne, gdyby na przykład taka zmywarka umiała opróżnić się sama. Nie bała się maszyn. To maszyny powinny bać się jej i dobrze, że robił to przynajmniej starszy brat.
- Są młodzi, będą mieli mnóstwo czasu na to, żeby zmierzyć się z dorosłym życiem i wszystkimi jego konsekwencjami - stwierdziła. - Możesz czasem dorzucić się za moim pośrednictwem. Wiesz, kup jej coś, a wtedy ja jej to dam i powiemy, że to prezent od ukochanej cioci - która po czymś takim z pewnością będzie jeszcze bardziej ukochana. To dobry plan. Naprawdę dobry. Na oś takiego mogłaby wpaść jedynie kobieta, w dodatku tylko taka, jak Connie. - Czasem naprawdę tęsknię za tymi latami, kiedy dzieciaki były naprawdę małe, zakładały do szkoły to, co dla nich przygotowałam, jadły to, co im ugotowałam - westchnęła. - A teraz Chelsea jest zaręczona i będę teściową. Boże, ona ma teraz tyle lat, ile miałam, kiedy ją urodziłam.
Jak ten czas szybko leci. Kto by powiedział, że miała już tak starą córkę (bo sama była jeszcze młoda) i tak długi staż małżeński! Ileż to razy zastanawiała się, czy to faktycznie już ten moment, kiedy jej mąż zmądrzeje i dorośnie, ale jednak na koniec każdego roku dość boleśnie przekonywała się o tym, że to nie będzie takie proste. Może na emeryturze jej Jerry w końcu dojdzie do wniosku, że czas przerwać to szaleństwo.
- Nie jestem pewna, czy chcę przechodzić jeszcze raz przez ten cały pierwszy etap znajomości, poznawanie się, uczenia się swoich zwyczajów... - przecząco pokiwała głową. - Przeszły, bo już się nie widujemy.
Nie spodziewała się też, że jej były małżonek naprawdę wróci do Lorne. To wszystko było skomplikowane.

jackson hargreeves
ambitny krab
pani Adler
dziennikarz śledczy — freelance
53 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Nie można być niczego pewnym w życiu! Na przykład taki nietoperz może nagle zapoczątkować światową pandemię, no różne rzeczy się działy! No ale, nie będę się rozpisywać, skoro ładnie miałam kończyć. A już na pewno nie na temat nietoperków.
- Tak, ale chyba odpala mi się jakiś gen… nie wiem, opiekuńczości wobec swoich młodych? Za dużo wiem o świecie, żeby nie chcieć ich trochę… no wiesz uchronić od tego i owego - przyznał szczerze. Taki ojcowski Jack, kto by pomyślał! A potem uśmiechnął lekko. - Kupowanie miłości chyba jest jeszcze gorsze, niż sponsorowanie dzieci - przyznał, bo podejrzewał, że ani to ani to nie wychodziło na dobre. I jednak co innego, gdyby brakowało jej na rachunki, a co innego jeśli chce tak o. Bo gdyby miała problem z hajsem, to mieszkałaby w akademiku, a tak nie było. No ale, Jack musiał to jakoś sam rozpracować. Był przyzwyczajony do wkurzających się dzieci na niego…
- Ale to dobrze, niech się przekona jak to jest handlować z mężem, może będzie dla Ciebie bardziej łaskawa - rzucił z rozbawieniem. On sam też nie wiedział jak to się stało, że dzieci są takie duże, ale jak się jest tatą na pół etatu, to właśnie tak wygląda. I jednak miał dzieci z dwóch różnych związków, jego pierwszy syn był już koło 30. Więc no, obskakiwał różne pokolenia.
- Grunt żeby się zbyt szybko nie brała do rodzenia, ma czas - dodał, chociaż w sumie co on wiedział o tym, czy to czas czy nie? Ostatecznie był idealnym przykładem, że życie zawsze toczy się swoimi drogami. No i pewnie jeszcze trochę o tym pogadali, trochę pozachęcał jeszcze siostrę do randkowania, przypomniał jej o tych dobrych chwilach. No i upili się, zjedli, zdecydowanie przyjemne popołudnie!

/zt x2 <3
przyjazna koala
-
-
ODPOWIEDZ