studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
- 7 -

Mdłe światło rozpalonych ulicznych latarni, zalewało szarą na wpół betonową dżunglę i tylko kolorowy błysk lampek oświetlających wejście do baru, sugerowało, że jeśli postawi się jeszcze tych kilka, kolejnych kroków, odnajdzie się coś więcej niż leżącą samotnie na środku chodnika paczkę po chipsach, która nigdy nie miała nawet trafić do śmietnika po przeciwnej stronie ulicy. Paczkę, która ochoczo zaczepiła się o ciężki, wojskowy but i nie chciała go opuścić póki śmierć nas nie rozłączy. Ale Bowie była szybsza, od losu co to złączyć miał ją na zawsze z ulicznym śmieciem, kopniakiem rozdzieliła buta i zadrukowaną folię, przeklinając w duchu tych co przyczyniają się do globalnego ocieplenia, a wieloryby karmią karmą z gumowych kondomów, pływających po na wpół wymarłych morzach i oceanach.
Pomiędzy sprzedawaniem substytutów szczęścia, a studiami, znajdowała niewiele czasu na dodatkową pracę, ale z czegoś musiała żyć, więc tego wieczoru zgodziła się przyjść na zastępstwo na bar, równocześnie obiecując, że się nie upodli tak jak to zdarzało jej się mieć w zwyczaju. Zresztą, tutejsi klienci ją lubili. Zwłaszcza kiedy słuchała, a wszak nie ma lepszego psychologa niż barman, który polewa, pomagając Ci się uzewnętrznić i otworzyć szerzej portfel.
- Cześć, co podać? - zapytała młodej kobiety o rudych włosach, którą kojarzyła z baru. Między innymi dlatego, że niesamowicie zazdrościła jej tych przepięknych włosów. - Wyglądasz jakbyś chciała się napić mojego przepysznego autorskiego drinka - dodała, uśmiechając się do niej zachęcająco, wcale nie sugerując, że kobieta wygląda jakby miała gorszy dzień. - Ach, no i mamy też happy hours jakbyś chciała skorzystać, a na pewno Ci się przyda, jeśli ta banda ćwoków znowu się uchleje i zacznie się drzeć na całe pomieszczenie - skrzywiła się, kątem oka zerkając na grupkę facetów po czterdziestce, którzy poprzedniego wieczoru, wyjątkowo się rozsierdzili po alkoholu.

Willow Kelly
grzybiara
bowie
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
#6
Nawet Willow Kelly czasem potrzebowała wypić drinka. Te dni można było policzyć na palcach jednej ręki, tak samo jak ilość drinków które wówczas wypiła, bo zwykle kończyło się na jednym. Nie była fanką alkoholu, ale czasem nawet ktoś taki jak ona potrzebował się napić, kiedy już nic innego nie potrafiło oderwać jej myśli od tego, jak bardzo źle ulokowała uczucia, jak bardzo się to wszystko sypie. Mogła się napić drinka w domu, ale dom był jednym ze źródeł jej stanu, a raczej ludzie w nim mieszkający. Philemon, który choć miał cztery lata miał niedługo umrzeć i Achilles... Tak, to głównie za jego przyczyną potrzebowała wypić tego drinka.
Bar był ładny, nie jakaś zakazana speluna w ślepej uliczce. Może nie tak ekskluzywny jak te w wielkich miastach, ale jak na możliwości Lorne to było całkiem nieźle. Jeśli już gdzieś szła na drinka, to pewnie tu. Nie obawiała się pić sama, bo wiedziała, że wypije jednego drinka, jak to ona, a mężczyźni nie mieli w zwyczaju ją zaczepiać. Chyba już z daleka wyglądała na zbyt smutną, by być fajnym towarzystwem.
Dziś była chyba nawet bardziej przybita niż zwykle, nadal bolało ją to, że Achilles udekorował ich, ICH dom z jakąś kobietą. Oczywiście Philemon z naiwnością czterolatka opowiedział jej jak było fajnie, nie sądząc, że to może sprawić jej przykrość. Przyjaciółka tatusia... Achilles miał prawo kogoś mieć, ba miał prawo nawet się ożenić jeśli chciał, bo był wolnym mężczyzną, wdowcem, który tylko mieszkał ze swoim synem i siostrą zmarłej żony, która "tylko" wychowywała jego syna od samego początku. Temat na telenowelę, jak nic. Bolało ją to, że Achilles jej o tym nie powiedział, że nie zastanowił się nad tym, że może być jej przykro. Jakby jej uczucia i zdanie się zupełnie nie liczyły. Jakby ona się nie liczyła. Pewnie tak właśnie było. I o tym właśnie teraz myślała, kiedy uśmiechnięta barmanka zapytała ją co podać. Willow spojrzała na dziewczynę pytającym spojrzeniem, brutalnie wyrwana z zamyślenia, zapominając na chwilę, że jest w barze, a nie w swoim ulubionym fotelu, gdzie pozwalała myślom płynąć.
Spojrzała przez ramię na grupę mężczyzn.
- To chyba kiepska mieszanka - happy hours i ćwoki. - zauważyła, trochę jakby do siebie - Oni z tego też skorzystają i ich to nakręci. - dodała. - W każdym razie... tak... cześć. - przywitała się. Nieswojo się czuła mówiąc "cześć" do obcej dziewczyny, ale skoro tamta tak zaczęła - A będzie kolorowy, babski i niezbyt mocny? - zapytała. Nie sądziła, że ktoś może jej zazdrościć włosów. Zwłaszcza po tym czego się w dzieciństwie o nich nasłuchała.

bowie hillbury
sumienny żółwik
nick
brak multikont
studiuje — i sprzedaje dragi
22 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Było warto oszaleć dla tych uszytych z pozłacanej waty sekund.
Czuła, że kiedyś będzie smażyć się w piekle. Ba, była tego pewna. Jeśli istniał jakiś damski odpowiednik Piotrusia Pana, to była nim właśnie Bowie, chociaż w zasadzie wiekiem niewiele od niego odstawała. Niegdyś wydawałoby się, że z tej ułożonej, młodej kobiety, co w kieszeni zbiera same dobre oceny, zakuwając po nocach i tracąc każdy wolny weekend, wyrośnie druga Margaret Tchatcher, ale pozory najczęściej mijają się z prawdą. Cały myk polegał na tym, że ten jej tęgi umysł pomagał jej robić rzeczy nieodpowiedzialne i najdziksze, jakie mogłoby się wyśnić. To nigdy nie było dobre, ani nawet poprawne i choć o tym wiedziała, zbyt mocno kusiło żeby z tego zrezygnować. Każdy ma jakieś słabości. Najgorsze natomiast było przyjrzenie się dramatycznym skutkom, które niekiedy rozmiarami dorównywały huraganom, tym co na kartach historii się zapisywały albo innym tego typu klęskom żywiołowym. Jednym z nich było jawne ignorowanie konsekwencji swoich wieczorowych wyjść, który odbijały się nadzwyczaj dotkliwie na jej relacjach ze znajomymi. Przysięgłaby przed samym Bogiem (gdyby w niego wierzyła), że każdego dnia zbierała się do ckliwego telefonu z prośbą o wybaczenie. Ale bywały inne rzeczy warte większej uwagi. Albo po prostu tchórzem była i niechętnie mierzyła się ze swoimi winami.
Być może dlatego tak dobrze było się wyrwać od poczucia winy i przyjść na nocną zmianę do baru, gdzie mogła nęcić tym razem w dużej mierze obcych ludzi alkoholem i dobrymi cenami.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - mruknęła, na chwilę posępniejąc, bo jakby się tak zastanowić, to za każdym razem kiedy brała te zmiany, zawsze, ale to zawsze musiało się dziać coś co psuło jej cały humor na koniec wieczoru. Najczęściej był to jakiś nachlany oblech, który postanowił sprawdzić swoje umiejętności za barem, a Bowie była taka zła i niedobra, że nie chciała go tam wpuścić.
- Na szczęście na to też mamy sposoby - wskazała kątem brody na schowanego w sieni ochroniarza, na którego nikt nie zwracał uwagi. Dobrze się złożyło, że w końcu postanowili kogoś takiego zatrudnić, bo dzięki temu, gdy ktoś przesadzał z głupawymi uwagami, można było go kulturalnie wyprosić i nie przeszkadzał innym.
- Jaki tylko zechcesz - zapewniła i nie czekając na dalsze instrukcje zajęła się konstruowaniem drinka w shakerze. Kiedy był już gotowy, wsadziła słomkę między lód i postawiła przed Willow. - Kolorowy, babski, ale niezbyt mocny, a że mamy happy hours, drugiego dostaniesz gratis i jeśli będziesz sobie życzyła, mogę zrobić jakiegoś innego, równie kolorowego i niezbyt mocnego - uśmiechnęła się przyjaźnie, bo dobrze było wiedzieć, że tego wieczoru znajdzie się chociaż jedna normalna osoba w tym barze.

Willow Kelly
grzybiara
bowie
mama i nauczycielka gry na skrzypcach — -
34 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Uczucia ulokowała w mężu zmarłej siostry i poświęciła życie, by zająć się jej synem... Żyje nieswoim życiem ale iluzja wkrótce może się skończyć
Willow była pewnie wielkim przeciwieństwem Bowie. Zawsze odpowiedzialna, nawet jako dziecko zbyt dorosła na swój wiek, zbyt dojrzała, by robić głupstwa i wariactwa charakterystyczne dla wieku nastoletniego. Być może zmarnowała tę okazję, kiedy było się w wieku, kiedy było to wybaczalne, takie szaleństwo i nieodpowiedzialność. Teraz było już na to za późno, a Willow miała zbyt wiele różnych zobowiązań, by nawet pomyśleć o czymś nierozsądnym. Każda decyzja w jej życiu była przemyślana i nastawiona na to, by jej bliskim było dobrze, by im pomóc, by odciążyć ich, czy pocieszyć. Siebie zawsze stawiała na ostatnim miejscu, a najbardziej egoistyczną rzeczą jaką zrobiła, było pójście na studia muzyczne. Nie żałowała jednak tego, że żyła tak a nie inaczej, sama podejmowała te wybory i robiła to świadoma wszelkich konsekwencji, nawet tych mniej przyjemnych, a nawet bardzo bolesnych.
Podążyła za wzrokiem barmanki... no tak, ochroniarz. To dobrze. Młode dziewczyny stojące za barem działały na pijaczków jak płachta na byka, albo i gorzej. Traktowali to jak zaproszenie i wyzwanie jednocześnie. A co za różnica czy za barem stała młoda dziewczyna czy facet, ważne było czy dobrze pracują. Niestety troglodyci byli wszędzie i na nieszczęście chętnie odwiedzali bary.
- Dzięki. - drink robił wrażenie, kolorowe soki tworzyły warstwy i wyglądały jak tęcza, aż miało się wyrzuty sumienia przed wypiciem takiego małego dzieła sztuki. Willow miała minimalne pojęcie o alkoholu, sama nigdy by nie umiała przygotować drinka w ten sposób, by warstwy się nie mieszały, bo nie znała właściwości poszczególnych alkoholi, ich gęstości i tak dalej, co tam sprawiało, że jedne się mieszały a inne nie. Oczywiście jakby to teraz wymieszać słomką, to by warstwy zniknęły i zostałyby prawdopodobnie tylko pomarańczowy, może tylko ciut ciemniejszy. Ale Kelly na razie nie mieszała, wpatrując się w kolorowe warstwy jakby to była czysta magia. - Fajnie, że obsługuje mnie kobieta. Nie patrzysz oceniająco, czy kpiąco. A zdarzało mi się, że jak prosiłam o babskiego drinka barmana faceta, to robił minę, jakbym właśnie obraziła jego inteligencję. Męska duma. - wywróciła oczami i się zaśmiała. Drugi gratis był fajną opcją. Zwykle kończyła na jednym, ale mogła dziś sobie pozwolić na tego drugiego, jeśli ten pierwszy będzie smakować tak dobrze, jak wyglądał.

bowie hillbury
sumienny żółwik
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ