I get robbed of all my sleep as my thoughts begin to bleed
: 02 sty 2022, 19:18
16.
Lubiła jego dom bardziej, niż swój własny, bo tutaj poza nią prawie zawsze był ktoś jeszcze. Nawet jeśli nie osobiście, to w pościeli unosił się jego zapach, przez oparcie fotela przewieszony był jego cienki sweter, a w kuchni na blacie leżał kubek, z którego od czasu do czasu sączył kawę, niekiedy zapominając o tym, że nie zdążył jej dopić. Takie małe niuanse, które sprawiały, że nie czuła się samotna, okłamywała samą siebie, że termin tej nigdy jej nie dotyczył. Nieszkodliwa kontuzja nogi nie była takim problemem, aby nie mogła zostać u siebie, ale gdy tylko Othello zaproponował by przyjechała, oczywiście to zrobiła, może nawet liczyła na to, że to zrobi. Nie radziła sobie, wiedziała o tym, a mimo to nie chciała się do tego przyznawać. Życie przerastało ją odkąd sięgała pamięcią, ale teraz... teraz znów było tak źle, jak te kilka lat temu, gdy wszystko wywróciło się do góry nogami. Nie mogła spać mimo alkoholu zmieszanego z lekami usypiającymi, dłonie drżały jej cały czas, nastrój zmieniał się, jak wahadło w zegarze i czasem bez ostrzeżenia zaczynała płakać, a innym razem, jak człowiek nieobliczalny, miewała napady nieoczekiwanej agresji. Jak wtedy, gdy wróciła z tej głupiej plaży o której wiedziała tylko ona i Anthony, i rzuciła donicą o ścianę, nie wiedząc nawet co ją do tego pchnęła. Przerażona zbierała kawałki ceramiki i czuła, że jeśli nie znajdzie się w bezpiecznym miejscu, będzie tylko gorzej. Tym miejscem, przystanią, w której miała poczuć się pewniej, naturalnie miał być dom Othello. Tłumaczyła, że to ból kostki, że tylko tyle, że nie muszą o tym rozmawiać, że lepiej skupić się na sobie, pytała o jego pracę, o dzień i nie zastanawiała się nad tym, czy mówi jej prawdę, czy może karmi frazesami, które w porównaniu do innych słów, łatwiej wypowiedzieć. Był obok, tyle wystarczało.
Obiecał, że zerknie na jej samochód, gdy poszła wziąć prysznic, pod którym, pozostawiona sama sobie, znów skazana była na ogrom myśli i wspomnień, z którymi nie potrafiła sobie poradzić. Zamiast umyć włosy, pozwoliła by woda lała się bez celu, zamiast stać skuliła się w kabinie, tracąc poczucie czasu i kiedy w końcu wyszła z brodzika, nie wiedziała czy była tam pięć minut czy może lata. Wyszła z pomieszczenia ubrana w koszulę nocną, a kiedy zauważyła, że Theo nadal nie wrócił, odwróciła się na pięcie, by z powrotem znaleźć się w łazience. Wiedziała, że brał leki... na pewno jakieś miał i chociaż planowała go poprosić, o wiele łatwiej było po prostu podebrać kilka pastylek. Bez pytań i wyjaśnień. Klękła przy szafce, a kiedy trzęsącymi się dłońmi dopadła do szklanego słoiczka, nic innego nie miało się już liczyć. Chciała po prostu się wyłączyć, leki, które miała nie pozwalały jej na to. Były za słabe. Potrzebowała czegoś więcej, chociaż na kilka chwil odciąć się od tego wszystkiego, wydrzeć dla siebie kilka głębszych oddechów i odrobinę spokoju.
othello lounsbury
Lubiła jego dom bardziej, niż swój własny, bo tutaj poza nią prawie zawsze był ktoś jeszcze. Nawet jeśli nie osobiście, to w pościeli unosił się jego zapach, przez oparcie fotela przewieszony był jego cienki sweter, a w kuchni na blacie leżał kubek, z którego od czasu do czasu sączył kawę, niekiedy zapominając o tym, że nie zdążył jej dopić. Takie małe niuanse, które sprawiały, że nie czuła się samotna, okłamywała samą siebie, że termin tej nigdy jej nie dotyczył. Nieszkodliwa kontuzja nogi nie była takim problemem, aby nie mogła zostać u siebie, ale gdy tylko Othello zaproponował by przyjechała, oczywiście to zrobiła, może nawet liczyła na to, że to zrobi. Nie radziła sobie, wiedziała o tym, a mimo to nie chciała się do tego przyznawać. Życie przerastało ją odkąd sięgała pamięcią, ale teraz... teraz znów było tak źle, jak te kilka lat temu, gdy wszystko wywróciło się do góry nogami. Nie mogła spać mimo alkoholu zmieszanego z lekami usypiającymi, dłonie drżały jej cały czas, nastrój zmieniał się, jak wahadło w zegarze i czasem bez ostrzeżenia zaczynała płakać, a innym razem, jak człowiek nieobliczalny, miewała napady nieoczekiwanej agresji. Jak wtedy, gdy wróciła z tej głupiej plaży o której wiedziała tylko ona i Anthony, i rzuciła donicą o ścianę, nie wiedząc nawet co ją do tego pchnęła. Przerażona zbierała kawałki ceramiki i czuła, że jeśli nie znajdzie się w bezpiecznym miejscu, będzie tylko gorzej. Tym miejscem, przystanią, w której miała poczuć się pewniej, naturalnie miał być dom Othello. Tłumaczyła, że to ból kostki, że tylko tyle, że nie muszą o tym rozmawiać, że lepiej skupić się na sobie, pytała o jego pracę, o dzień i nie zastanawiała się nad tym, czy mówi jej prawdę, czy może karmi frazesami, które w porównaniu do innych słów, łatwiej wypowiedzieć. Był obok, tyle wystarczało.
Obiecał, że zerknie na jej samochód, gdy poszła wziąć prysznic, pod którym, pozostawiona sama sobie, znów skazana była na ogrom myśli i wspomnień, z którymi nie potrafiła sobie poradzić. Zamiast umyć włosy, pozwoliła by woda lała się bez celu, zamiast stać skuliła się w kabinie, tracąc poczucie czasu i kiedy w końcu wyszła z brodzika, nie wiedziała czy była tam pięć minut czy może lata. Wyszła z pomieszczenia ubrana w koszulę nocną, a kiedy zauważyła, że Theo nadal nie wrócił, odwróciła się na pięcie, by z powrotem znaleźć się w łazience. Wiedziała, że brał leki... na pewno jakieś miał i chociaż planowała go poprosić, o wiele łatwiej było po prostu podebrać kilka pastylek. Bez pytań i wyjaśnień. Klękła przy szafce, a kiedy trzęsącymi się dłońmi dopadła do szklanego słoiczka, nic innego nie miało się już liczyć. Chciała po prostu się wyłączyć, leki, które miała nie pozwalały jej na to. Były za słabe. Potrzebowała czegoś więcej, chociaż na kilka chwil odciąć się od tego wszystkiego, wydrzeć dla siebie kilka głębszych oddechów i odrobinę spokoju.
othello lounsbury