Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
5.

Nie będzie to żadnym zaskoczeniem kiedy napiszę, że Morgan kochał święta Bożego Narodzenia. Głównie dlatego, że naprawdę kochał spędzać czas ze swoją rodziną, a wiadomo, że w tym okresie celebruje się to bardziej. No i od tych dwóch lat miał dodatkowy powód, żeby na te święta się cieszyć, bo mógł je świętować razem z córką. Jasne, cierpiał za każdym razem jak myślał o tym, że Claudia mogłaby być teraz z nimi, ale starał się tym nie dołować. Przeszłości nie zmieni, a musiał stawać na wysokości zadania dla małej Polly.
Tak czy siak dzisiaj zostawił córkę u teściów, a sam wybrał się na targ z choinkami. Brakowało mu tej świątecznej atmosfery, którą zawsze widział w amerykańskich filmach. Nie miałby nic przeciwko temu, żeby sobie teraz marznąć w ciepłej kurtce i grubych rękawiczkach. Zamiast tego, w upalnej temperaturze (chyba, nie chce mi się sprawdzać) przyjechał pożyczonym pickupem do odpowiedniego miejsca. Nie wiem w ogóle czy takie miejsca w Australii były, ale jebać, nie chce mi się googlować. Musiał kupić trzy idealne choinki. Dla siebie, dla rodziców oraz dla teściów. Czekało go więc niemałe wyzwanie, ale lubił wyzwania, więc bardzo chętnie się go podjął. Wysiadł z auta i przeszedł te kilka kroków, bo nie był jakimś debilem, który musiał parkować zawsze pod docelowym miejscem. Miał jeszcze młode nogi i lubił ruch. No, ale jebać. Stał sobie między choinkami i szukał tych idealnych i nawet jak jakiś dziwak dotykał gałązek i starał się na podstawie tego ocenić, które są idealne. No i tak w pewnym momencie, między drzewkami dostrzegł Zoyę. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo w sumie to widział ją raz na oczy i to jakiś czas temu. Nie miał co prawda odwagi, żeby poprosić ją o numer, więc myślał, że zostanie dla niego zdartym naskórkiem dawnych uniesień czy ki chuj. No, ale stała tutaj. A przynajmniej tak myślał, że to ona. Żeby się upewnić i nie zrobić z siebie debila to przeszedł parę choinek dalej, ale tym razem nie skupiał się już na drzewkach tylko na kobiecie. No i jak miał stu procentową pewność, że to rzeczywiście jest Zoya Henderson to do niej podbił. Oczywiście nie od razu, na początek musiał się zebrać w sobie i przemyśleć co może jej powiedzieć. W końcu to nie było takie łatwe podejść i zapytać „cześć jak się masz?”. Odnoszę wrażenie, że jest taka piosenka.
-Myślę, że ta będzie dla ciebie idealna. – Powiedział jak już do niej podszedł i pokazał na choinkę, na którą Zoya jeszcze nie miała okazji spojrzeć. –Cześć. – Przywitał się dopiero po chwili i oczywiście założył, że Zoya ma pojęcie z kim właśnie rozmawia. Byłoby mu przykro jakby nie wiedziała.


Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#43

Nie potrafiła odmówić ciotce pomocy. Wiedziała, że musi spędzać życie u boku tego skurwysyna jakim był jej wujek i naprawdę liczyła na to, że ten kiedyś zbierze się na odwagę, by wyznać kobiecie wszystkie gówna, które jej zrobił. Zoya wiedziała, że jej ciotka zasługuje na kogoś lepszego, kto będzie ją szanował, kochał, otaczał opieką i stawiał zawsze na pierwszym miejscu, albo przynajmniej na podium. Obie na to zasługiwały, ale może w tej rodzinie już tak było, że kobiety nie miały szczęścia w miłości. Henderson chciała w końcu przestać żyć tylko związkami. Musiała wygonić ze swojej głowy wszelkie myśli, które chociaż trochę mogłyby ją nakierunkowywać na to, że jakaś bardziej romantyczna relacja mogłaby się wykluć między nią, a Sameen. Musiała sobie powtarzać, że cokolwiek miłego nie działoby się na Krecie, to nie są to rzeczy, które Sam robiłaby dla kogoś z kim chciałaby byc, za to bardzo chętnie zrobiłaby je dla przyjaciół. Galanis nie zdawała sobie sprawy z tych mylnych sygnałów, jakie dawała Zoyi więc Henderson musiała wziąć sprawy w swoje ręce i po prostu przekonywać samą siebie, że żaden z tych sygnałów nie ma nic wspólnego z romantyzmu. Tak będzie po prostu łatwiej.
Henderson wymyślała sobie już postanowienia noworoczne i jedną z nich było skupienie się na sobie i robieniu rzeczy, które miałyby ją uszczęśliwić i rozwijać. Doktorat, dobra praca, dla której znów będzie chciała zarywać noce. Brakowało jej tego pracoholizmu, który zawsze był ważną cechą jej osobowości. Chciała też zobaczyć Egipt i Amerykę Południową, jej kolejne cele do wykonania w nadchodzącym roku. Może jeszcze wybierze się na jakiś kurs gotowania lub pieczenia? Kto ją tam wie. Teraz jednak musiała zająć się tą choinką więc łaziła sobie szukając takiej, która byłaby duża i piękna. Żadna jednak jakoś specjalnie nie wpadła jej w oko i już myślała, że będzie musiała zadowolić się byle czym, gdy nagle usłyszała znajomy, męski głos. - Hmm... - bo nie wiedziała o co chodzi i dopiero jak się odwróciła to zobaczyła Morgana i choinkę, którą jej pokazywał. - Hej - uśmiechnęła się do niego szeroko pewnie nawet go przytulając na powitanie. - Myślisz? Stworzymy razem udaną parę? - Zapytała wesoło i stanęła obok choinki, która cóż, była duża i piękna więc spełniała oczekiwania Henderson. - A Ty w wolnym czasie po pracy doradzasz zagubionym kobietom w wyborze drzewek? - Widzieli się zaledwie kilka dni temu, ale w życiu Zoyi tak wiele się wydarzyło, że czuła jakby minęło co najmniej kilka miesięcy od ich ostatniego spotkania.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
Morgan, w przeciwieństwie do mojej innej postaci, której imienia nie będę wspominać, bo dam jej odpocząć, był jak najbardziej otwarty na kontakt fizyczny, przytulanki i takie różne duperele, które jednak świadczyły o tym, że ktoś cię darzy sympatią. Mimo wszystko, nie spodziewał się takiego gestu ze strony Zoyi. Widzieli się tylko raz w życiu. No i w sumie ich spotkanie było bardzo miłe i Morgan chcial powtórzyć widywanie się z Henderson ale zabrakło mu odwagi, żeby poprosić ja o numer telefonu czy po to żeby zapytać czy ona byłaby otwarta na spotkanie się z nim. Tak czy siak przytulanka odwzajemnil i nawet zaciągnął się lekko zapachem jej perfum zauważając, że na imprezie miała inny zapach. Ah te kobiety i ich umiejętność dobierania zapachów do okazji, pory roku, pory dnia. Chciałlby tak umieć.
- Myślę, że jesteście dla siebie stworzeni. - Dodał i przeniósł wzrok na choinkę, a jak Zoya stanęła obok to nawet przyglądał się temu jak kobieta prezentuje się obok tego drzewka. Pasowała do niego. Był nawet w stanie wyobrazić sobie jak Zoya w białym, zimowym sweterku, w górskiej chacie ubiera to konkretne drzewko. Szkoda tylko, że nie z nim.
Zaśmiał się. - Chciałbym mieć tyle wolnego czasu. - Zażartował chociaż w sumie też nie żartował. Mógłby pomagać ludziom w doborze odpowiedniej choinki. Robiłby to nawet za darmo. Taki był. Mial jednak inne zobowiązania i to na nich musiał się skupić. - Przyjechałem wybrać choinki dla siebie, rodziców i... siostry. - No niestety musiał trochę nagiąć prawdę ale zrobil to z uśmiechem. Nie chciał za bardzo teraz mówić, że tam naprawdę to jedna z choinek będzie dla jego teściów. Bo czy byli nadal jego teściami? Nie wiedzial. Znaczy traktował ich nadal jak swoją rodzinę i ich kochał, ale formalnie chyba nie byli teściami. Nie wiem. - Cieszę się, że na ciebie wpadłem. - Powiedział po chwili milczenia, które nie było niezręczne. - Trochę żałowałem, że zabrakło mi odwagi ostatni raz kiedy się widzieliśmy, ale... Zastanawiałem się czy nie chciałabyś może wyjść kiedyś... Na kolację? Albo spacer! - Dobrze, że było gorąco bo przynajmniej mógł swój stres tłumaczyć upałem, a nie tym, że zapraszał gdzieś kobietę.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya w ciągu ostatnich tygodni nie miała w swoim życiu zbyt wielu osób, którzy byli dla niej mili i byli nią zainteresowani w taki sposób, by spędzać z nią czas, gdy dookoła było pełno innych, bardziej ciekawych osób. Morgan zdecydowanie swoim zachowaniem zasłużył sobie na powitalne przytulenie. Zoya, w przeciwieństwie do jednej z Twoich postaci, nie miała zazwyczaj problemu z tym, żeby w ten sposób okazać, że kogoś lubiła, nawet jej się zdarzały całusy w policzek, ale tego akurat Morganowi oszczędziła. To nie ten etap znajomości. – To dobrze, bo wpadła mi w oko – odpowiedziała uśmiechając się, była zadowolona, że udało jej się znaleźć idealne drzewko, nawet jeżeli sama nie będzie go w tym roku oglądać przy wspólnej, rodzinnej kolacji. Nie żałowała, bo wiedziała, że nie byłoby to miłe przeżycie. Może kiedyś będzie lepiej. Nie sądziła żeby w tym roku czekało ją jakiekolwiek ubieranie choinki więc cieszyła się, że przynajmniej będzie mieć okazje jakąś kupić.
- Uwierz mi, że posiadanie zbyt dużej ilości wolnego czasu, nie jest niczym dobrym – wiedziała to z autopsji, teraz gdy nie miała już aż tak dużo pracy, bo co to tylko jedna robota… nudno w chuj. Nie na takie rzeczy się Henderson pisała. Szczerze mówiąc to trochę nie mogła się doczekać aż znów będzie siedzieć w pracy do nocy i będzie wracać zmęczona, by tylko paść do łóżka i spać te kilka godzin, a rano znów to samo. Nie miałaby przynajmniej czasu na zbyt duże rozmyślania i przeżywanie w swojej głowie w kółko tych samych sytuacji, zastanawiając się nad tym co mogłaby zrobić lepiej, a co nie. – Oho, no to widzę, że masz poważne zadanie, zadowolić aż tyle kobiet… nie zazdroszczę – zaśmiała się, bo wiadomo, że baby to były wybredne. – Pomóc Ci coś wybrać? – Zapytała, bo zawsze mogła służyć radą, skoro już swoją idealną znalazła. – Naprawdę? To chyba jesteś jednym z nielicznych – uśmiechnęła się, bo kilka osób na świecie ją raczej unikało z obawy, że mogłaby wywołać niepotrzebną dramę na środku ulicy. Oczywiście mówię tu o pewnej postaci, której już z nami nie ma, bo pewnie siedzi na Kajmanach. Szczerze mówiąc to trochę się nie spodziewała jego kolejnych słów więc była lekko zaskoczona, ale miała nadzieję, że nie było tego po niej widać, żeby to ukryć to uśmiechnęła się i trochę uciekła speszonym wzrokiem, że niby przygląda się choince. Wiedziała jednak, że wypadało się odezwać. – Jasne, chętnie – zaczęła, chociaż nie za bardzo wiedziała czy powinna się na cokolwiek zgadzać. Z drugiej strony Sameen nie odpowiedziała na jej pytanie, chociaż Henderson bardzo chciałaby wiedzieć jak handlować z tym co się ostatnio działo. – Ale to po Nowym Roku okej? Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam na urlop z przyjaciółką i nie będzie mnie w mieście przez trochę – wyjaśniła i miała nadzieję, ze Morgan nie odbierze tego jako wymówkę. – Zadzwonię do Ciebie jak wrócę – bo ona w przeciwieństwie do niego nie miałaby problemu ze znalezieniem odpowiedniego kontaktu, wystarczy że wklepie jego nazwisko w system, do którego jeszcze przez jakiś czas miała mieć dostęp, także luz. – Na pewno przyda mi się spacer – dodała jeszcze posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech i przez chwilę mu się przyglądała próbując się domyślić jak on się na to zapatruje.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
Zerknął jeszcze raz na drzewko, o którym rozmawiali i tak przez chwilkę jeszcze mu się przyglądał. Gdyby Zoyi tutaj nie było to pewnie sam zgarnąłby to drzewko dla siebie. No, ale był dżentelmenem i skoro już stwierdził, że drzewko i Zoya do siebie pasują to nie będzie przecież stał na drodze przeznaczeniu i nie będzie tej dwójki próbował rozdzielić. –To polecam je szybko zaklepać, bo jednak drzewka się szybko rozchodzą. – Wskazał głową w stronę ludzi, którzy tak jak Zoya i Morgan chodzili i szukali idealnego drzewka. A nie ma co się oszukiwać, to spełniało wszystkie wymagania. Pierdolę jak znawca, a sama pierwszy raz w życiu, w zeszłym roku kupowałam drzewko i chuja wiem o idealnych choinkach.
-Coś o tym wiesz? – Zapytał zaintrygowany, bo jednak Henderson w jego mniemaniu sprawiała wrażenie kobiety wiecznie zajętej i zabieganej. Sama nawet przyznała, że nie miała okazji nacieszyć się impreza, którą sama zorganizowała. Czy coś w ten deseń. Nie pamiętam jak tam dokładnie było. No, ale fakt, że zorganizowała w pojedynkę taką wielką imprezę, o czymś jednak świadczył. On to chciałby mieć trochę więcej wolnego czasu, bo mógłby go spędzać z Polly. No, ale o tym jednak nie chciał się za bardzo rozgadywać, bo nie czas i miejsce, a już na pewno nie ten etap znajomości.
Zaśmiał się, bo no on i zadowalanie kobiet. Tak bardzo to do siebie nie pasowało. Nie żeby nie był w stanie, ale jednak wiadomo, że to człowiek, który wolał się jednak skupić na jednej kobiecie na raz. Nie był jak moja najmniej ulubiona postać, którą kiedyś miałam. –Ciężka sprawa, ale ktoś musi to zrobić. – Zażartował sobie. Dobrze, że kobiety w jego rodzinie były normalne, a nie jakieś wybredne baby, które same nie wiedziały czego chcą. –A bardzo chętnie skorzystam z pomocy. – Uśmiechnął się. Zawsze to był jakiś powód, dla którego mogli dłużej spędzić czas w swoim towarzystwie. A przynajmniej on w jej. Ale skoro ona to zaproponowała, to może chciała posiedzieć z nim. –Ale może najpierw upewnijmy się, że zapakują i odłożą na bok twoją. – Zaproponował, bo wiadomo jak to jest ze starymi babami, zaraz obczają jej choinkę i zaczną się o nią bić. No, ale że Morgan był spoko ziomek to nawet zawołał jakiegoś typka i poprosił go o spakowanie tej choinki i odłożenie na bok, bo oni się zaraz po nią na pewno zgłoszą.
-Jestem pewien, że nie. – No na pewno nie uwierzy w to, że byli na świecie ludzie, którzy nie chcieliby wpaść przypadkowo na taką Zoyę. On na przykład bardzo się cieszył i aż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Tak samo nie mógł uwierzyć w to, że rzeczywiście odważył się, żeby zaproponować jej wyjście na spacer czy gdziekolwiek. Był z siebie dumny.
-Tak, jak najbardziej. – Zgodził się. –Też myślałem raczej o Nowym Roku. – On też miał dużo pracy przed końcem roku, a dodatkowo okres świąteczno-noworoczny to raczej czas, który chciałby spędzić z rodziną. Nie czułby się komfortowo zostawiając rodzinę samą sobie podczas gdy on poszedłby sobie na jakąś randkę czy też niewinny spacer. –Jasne. Już ci podaje numer. – Powiedział, bo sory, ale on nie pomyślał o sprawdzaniu niczego w systemie, bo brzmiało to jak naruszenie dziwnych rzeczy. Wyjął więc swój portfel, a z portfela wizytówkę, którą jej wręczył. –Ten drugi numer to prywatny. – Wskazał, bo wiadomo, że miał tam też numer służbowy, a raczej nie chciałby, żeby ten był kontaktem do randek. Chociaż i tak było mu nieco dziwnie z tym, że to ona miała zadzwonić do niego. Ale widocznie rzeczywiście byli już w XXI wieku.
-Fantastycznie. – Szczerze się ucieszył na wizję tego, że gdzieś się razem wybiorą.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak, ostatnio zrezygnowałam z pracy, wybieram wszystkie zaległe urlopy i zajmuje się tylko rodzinną firmą, a dla kogoś kto wiecznie siedział w biurze taka odmiana może być przerażająca i nużąca - przyznała uśmiechając się trochę smutno, bo jednak bardzo lubiła swoją pracę. Nienawidziła Logana, że przez niego musiała z tej roboty zrezygnować. Tam czuła się jak pani na włościach, a teraz musiała wszystko zacząć od początku. Dosłownie wszystko, bo nie tylko pracę, ale i życie prywatne. Było to trochę przytłaczające. - Właściwie to tamta impreza miała być moim ostatnim dniem w pracy - ale teraz już wiedziała, że tak nie będzie, bo po nowym roku musiała jeszcze pomóc swojemu zespołowi księgowemu w rozliczeniu kilku rzeczy. Całe szczęście będzie mogła to robić z domu więc nie istniała nawet najmniejsza szansa na to, że wpadnie na Logana. Ciągle łapała się na tym, że zdecydowanie za dużo o nim myślała.
Szkoda, że Zoya nie była taką osobą jak kobiety w jego rodzinie, bo ona zupełnie nie wiedziała czego chce. Nie żeby była wybredna, bo aż tak to nie, ale nie wiedziała czy wolałaby się skupić na pracy, czy jednak bardziej na życiu prywatnym. Nie wiedziała czy powinna zakładać sobie jakiegoś tindera czy po prostu na poważnie porozmawiać z Sameen, a może po prostu wrócić do tego oblecha Logana i może nigdy nie byc wybitnie szczęśliwą, ale przynajmniej mieć względnie stabilne życie. Ciężka sprawa. - Super - ucieszyła się, że przyjął jej pomoc. - Dobra to zacznijmy od tej dla Ciebie - stwierdziła i spojrzała na niego próbując odgadnąć z jego twarzy jakie choinki mogą mu się podobać. - Masz duży czy mały salon? - No, bo do małego nie kupią wielkiej choinki, a do dużego jakiegoś małego gówna. - Zwierzęta? - To też było istotne przy wyborze drzewka. - Wolisz takie większe i rozłożyste czy wysokie i smukłe? - To nie był żaden fat shaming choinkowy. Spodobało jej się to zadawanie pytań, bo dzięki temu mogła się więcej dowiedzieć na jego temat, a był interesującym człowiekiem, więc warto było go bliżej poznać. - Dobrze - kiwnęła głową i, gdy jakiś facet zaczął pakować to drzewko to Zoya jeszcze Morganowi podziękowała za to, że typka zawołał i w ogóle o tym pomyślał, bo ona oczywiście, by na to nie wpadła. Uważała, że jest ładna i dlatego wszystko jej wolno. - I tu byś się zdziwił - bo były osoby, które na nią wpadać nie chciały i często ze wzajemnością. - Ale cieszę się, że nie należysz do jednej z nich - posłała mu szczery uśmiech i nawet się lekko zarumieniła, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Nie mówiła przecież żadnych złych rzeczy.
- Super, to w takim razie już możesz się zastanawiać nad jakimś ładnym miejscem na spacer - bo oczywiście ona mu się łaskawie pozwoli zabrać na spacer po tym jak sama zadzwoni i go zaproponuje. To był XXI wiek, ale jednak bez przesady. Wzięła od niego wizytówkę i od razu schowała do torebki żeby nie zgubić. - Dobrze, to będziemy w kontakcie - uśmiechnęła się ponownie przypatrując mu się. - To zobaczmy jakie drzewka tam mają - złapała go nawet za rękę żeby go pociągnąć w stronę, o której mówiła. - Wszystkie prezenty już załatwione, czy czekają Cię jeszcze jakieś zakupy na ostatnią chwilę? - Zapytała, gdy już doszli do odpowiedniej alejki i puściła jego rękę.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
Na chwilkę go zamurowało, bo nie spodziewał się informacji, że ten dzień kiedy ją poznał był ostatnim dniem kiedy tam pracowała. Nie wiem czy to zdanie ma sens. Tak czy siak był trochę zszokowany. –No to muszę przyznać, że zrobiłaś odejście z klasą. – Uśmiechnął się. –W sensie wiesz… to była naprawdę dobra impreza. Elegancka, wydawała się droga. Więc mam nadzieję, że firma odczuje twoje odejście. – Postanowił nie wnikać w powody jej odejścia z firmy. Słyszał różne opinie o tym całym Loganie, ale nie był typem plotkarza, więc tematu poruszać nie chciał. Tym bardziej, że sam nie doświadczył niczego tragicznego ze strony Blackwella. Zwłaszcza, że pracował tam bardziej na kontrakty i po tym jak jego robota została wykonana to nie musiał tam wracać. Jak był jakiś problem, to firma, dla której pracował Morgan, wysyłała pierwszego dostępnego technika, żeby to naprawił. A takie usterki zdarzały się naprawdę rzadko. –Więc masz jakieś konkretne plany na karierę czy skupisz się na rodzinnej firmie? – Zapytał, bo to akurat było interesujące i raczej bezpieczne pytanie. –Co to za firma, jeśli mogę zapytać. – Bo oczywiście nie chciał być też zbyt wnikliwym typem co nie.
-Hmmm. – Teraz to musiał rozkminić czy jego salon jest duży czy mały. Dla kogoś kto mieszkał dotychczas w mieszkaniu to pewnie miał duży salon. Jednak dla takiej Zoyi to pewnie jego salon jest małym salonem skoro ona sobie żyje w apartamentowcu. –Duży. Myślę, że duży. – Odpowiedział w końcu. Głównie dlatego, że jednak chciał dużą choinkę. –Zdecydowanie wysoka i smukła. – Chciał nawet powiedzieć, że swoje kobiety też lubi wysokie i smukłe, ale to byłoby tak debilne i nie w jego stylu, że równie dobrze od razu mógłby się przeprowadzić do Tasmanii, żeby żyć wśród dzikich zwierząt. –Żadnych zwierząt. – Chyba. A przynajmniej jeszcze nie miał. Ale myślę, że nic nie miał. Nie kojarzę. Chociaż pasowałby do niego kot. Ale nie miał kota. Na razie. Może kiedyś adoptuje, żeby Polly wychowywała się w towarzystwie zwierzat, bo to jednak ważne, żeby dziecko miało styczność ze zwierzakiem. I to takim domowym. A nie, że pająki i kangury, bo Australia.
-Do usług. – Skinął głową z uśmiechem. Nadal wątpił w to, że są ludzie, którzy nie chcieliby wpadać na taką Zoyę, ale tego tematu też nie chciał drążyć. Ich znajomość nie była jakoś specjalnie zażyła, żeby się wdawać w takie dyskusje. Cieszył się tylko, że należał do wąskiego grona ludzi, którzy chcieli spędzać z nią czas.
-Będę o tym myślał przez cały okres świąteczny. – Niby sobie zażartował, ale jednak poważnie będzie o tym myślał, bo jednak fajnie jakby wybrał fajne miejsce, a nie lamerskie „Dawaj spotkamy się pod marketem i zobaczymy gdzie nas nogi poniosą, elo”. Nie byli nastolatkami, żeby coś takiego zadziałało. Trzeba było sprawę porządnie przemyśleć. No i podejmie taktykę, żeby unikać miejsc gdzie zazwyczaj chodził z Polly, bo nie będzie chciał, żeby jakaś matka na niego wpadła i zaczęła wypytywać o Polly. Byłby zdeka przypał.
Zaśmiał się pod nosem na pytanie o prezenty. –Wszystko już mam pozałatwiane. Nie lubię zostawiać takich rzeczy na ostatnią chwilę, więc za prezenty zabieram się tak już trochę w połowie listopada. – Pewnie wyjdzie teraz na jakiegoś frajera, ale co zrobisz. Lubił przemyśleć sprawę i wręczać prezenty przemyślane, a nie byle jakie gówno z empika czy karty upominkowe. –A jak jest u ciebie? – Zapytał chociaż tak trochę obstawiał, że Zoya też lubi mieć wszystko zaplanowane. Wyglądała mu na taką.

Zoya Henderson
ambitny krab
alemalpa#7279
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Taki miałam plan - zasmiala się, bo cóż dobrze, że jej się udało. Była z siebie dumna. - Cieszę się, że Ci się podobało, to naprawdę wiele dla mnie znaczy - przynajmniej jedną rzecz w ciągu ostatnich kilku tygodni zrobiła dobrze. Mogła być z siebie dumna, chwilowo. Poza tym okazała się być dobra organizatorką eventów więc może pojawiło się dla niej kolejne okienko do rozwoju nowej kariery. Prawie jak w simsach. W sumie to miała nadzieję, że firma odczuje, że jej nie ma. Najlepiej gdyby zbankrutowali, ale trochę jej też było głupio, że życzyła ludziom takich złych rzeczy. Nie powinna, w końcu oprócz Logana pracowało tam sporo fajnych osób. No i może Morgan przez to też miałby problem z pracą. Powinna więc mieć nadzieję, że wszystko się im jakoś ułoży, a ona okaże się zastąpiona. - Nie wiem jeszcze, to ciężki czas na podejmowanie takich decyzji. Zastanawiam się nad różnymi opcjami, może to ostatni dzwonek żeby się przebranżowić - młodsza się nie robiła i zdawała sobie z tego sprawę. Nawet drogie kremu nie odmłodzą peselu. - Mamy sieć szkół nurkowania, także jakbyś chciał ponurkować to mogę Cię nauczyć - miała skończone kursy, tak samo jak wszyscy w jej rodzinie.
- Okej to już wiemy czego szukamy - bo określenie celu było bardzo istotne! No i całe szczęście, że nie powiedział że lubi wysokie i smukle, bo o ile jeszcze ze smukłością Zoya mogłaby jakoś handlować tak z wysokością już był problem. Henderson niestety była krasnalem ale w tym tkwił jej cały urok.
- Mhymmm czyli będę Ci zaprzątać myśli dłużej niż sernik, punkt dla mnie - powiedziała patrząc na niego z uśmiechem. Czy to był flirt na poziomie Zoyi Henderson. Owszem, aczkolwiek trochę poczuła się głupio, bo dalej nie wiedziała jak wygląda teraz jej życiowa sytuacja i może nie powinna. Ciężkie to wszystko było, bo starała się być fair w stosunku do każdego.
- W sumie dobre rozwiązanie - pokiwala głowa - ja już mam nawet wręczone. Nie będzie mnie w domu na wigilię więc musiałam to załatwić wcześniej, muszę tylko odebrać prezent dla przyjaciółki od jubilera, bo to wyszło tak spontanicznie - No jeszcze tydzień temu nie miała spędzać świat z Sam, a teraz proszę. Zmiany, wszędzie zmiany..- Co z tą moją toaletką? - Zapytała, bo pamiętała jak jej obiecał nowy mebel.

morgan prescott
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ