Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
4.

Bardziej niż wszystko inne, Morgan cenił sobie spędzanie czasu ze swoją córką. Nie mógł się doczekać aż ta dorośnie, ale jednocześnie nie chciał, żeby dorastała za szybko. Ot, taki popierdolony paradoks. Pewnie jak będzie miał jedenaście lat, to będzie mu robiła jakieś pojebane akcje o tym jak nie może się doczekać aż dorośnie i się od niego wyprowadzi. Chociaż tak naprawdę Prescott liczył na to, że nigdy nie dojdzie do takich sytuacji. Chciał, żeby jego Polly miała jak najlepsze życie i żeby się spełniała w każdym aspekcie tego życia. Wiedział, że nigdy nie będzie ojcem, który będzie starał się ją ograniczyć. A przynajmniej miał szczere nadzieję, że tak będzie. Jego rodzice nigdy go nie ograniczali, nie ograniczali żadnego ze swoich dzieci. Miło byłoby widzieć, że Polly ma takie samo szczęśliwe dzieciństwo jak on.
Dobra, dosyć zapychacza posta, czas na post. Morgan tradycyjnie wybrał się ze swoją córą do parku. No może nie tradycyjnie, bo jednak wolał, żeby Polly bawiła się na razie bezpiecznie w ogródku, ale jednocześnie nie mógł jej też pozbawiać towarzystwa rówieśników. Tak więc umawiał się z jakimiś matkami na wspólne zabawy. No i tak sobie siedzieli i obserwowali te dzieci i rozmawiali o karmieniu piersią (zwłaszcza Morgan o tym dyskutował, był takim żartownisiem, że te matki to pewnie sikały pod siebie i płakały ze śmiechu i żałowały, że Morgan nie jest ich baby daddy), o pampersach, ząbkowaniu i różnych pierdoletach, których nie będę googlować, bo będą się źle komponowały w mojej historii przeglądarki z tym co googluje odnośnie Sameen. No i Morgan w pewnym momencie zobaczył, że Polly postanowiła szybko dorosnąć i zaczęła spierdalać z parku. Wiadomo, że ledwo chodziła i miała tłuste i pokraczne nóżki, więc daleko by nie spierdoliła, ale lepiej nie ryzykować. Morgan przeprosił mamusie i pobiegł za swoją córeczką, która zdążyła dopaść jakąś kobietę i pewnie zaczęła jej wręczać trawę jako prezent, bo dzieci są randomowe i nikt ich tak naprawdę nie ogarnia. –Przepraszam. – Z szerokim uśmiechem przeprosił za bezczelne zachowanie swojej córki. –Normalnie nie biega tak szybko, ale chyba koniecznie chciała wręczyć pani te trzy listki trawki. – Zażartował sobie i nawet podniósł swojego bombelka i otrzepał jej kolana z paprochów.

Nelle Villanueva
ambitny krab
alemalpa#7279
korespondent wojenny — gazeta
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
korespondentka wojenna powracająca do Lorne po dwóch latach niewoli
#3


Podobno spacery na świeżym powietrzu potrafiły człowiekowi skutecznie poprawić nastrój i jeżeli to prawda to Nelle żałowała, że nie zapierdalała z buta z tej jebanej Syrii, a później hyc po wodzie jak ten dziwny kolega Mati i już byłaby w Australii. Może wtedy miałaby zajebisty humor już do końca swoich dni, a że była wygodnicka i dostała samolot wojskowy to teraz miała za swoje. Szczerze mówiąc miała w sobie jakieś resztki nadziei, że może powrót do domu, w rodzinne strony, sprawi, że jakoś poczuje się lepiej. Myślała, że gdy spotka się z rodzicami to wszelkie jej troski odlecą jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i znów poczuje się bezpiecznie, tak jak wtedy gdy była głupim dzieckiem i mogła schować się w ramionach matki. Niestety tak się nie stało. Nie poczuła się lepiej. Dalej była pusta jak dzban, z którego ktoś wylał cały płyn. Nie miała chęci do życia, funkcjonowała sobie, egzystowała i tyle. Rodzice płakali, gdy ją zobaczyli całą i zdrową, a ona nie czuła absolutnie nic widząc ich łzy. Przytulała ich, mówiła, że wszystko jest w porządku, a tak naprawdę gówno było w porządku. Była przekonana, że nigdy, nic już nie będzie w porządku.
Dusiła się jednak, zarówno w domu rodzinnym, jak i u Mati, gdzie chwilowo pomieszkiwała. Przez lata żyła w zamknięciu, w obrzydliwej piwnicy, jamie, która stała się jej domem. Teraz mogła przynajmniej odetchnąć odrobiną wolności, nacieszyć oczy przestrzenią, chociaż trochę ją to też przytłaczało, dlatego gdy wybrała się do parku, to co jakiś czas musiała siadać i chować twarz w dłoniach, próbując opanować drobne ataki paniki, które chciały zawładnąć jej ciałem i umysłem. Właśnie podczas jednego z takich momentów została napadnięta przez jakąś małą dziewczynkę. Spojrzała na dziecko, które wpatrywało się w nią swoimi wielkimi oczami i przez chwilę zamarła nie wiedząc co powinna zrobić. Skąd to dziecko sie w ogóle urwało? Ktoś je zostawił? Uciekła skądś? Dziewczynka w końcu wyciągnęła swoją małą, dziecięcą rączkę, która pewnie wyglądała jak związany baleron i wręczyła Nelle trawę. Teraz to dopiero nie wiedziała co ma zrobić. Zjeść to? Pewnie gorsze rzeczy jej dawali do jedzenia w Syrii więc mogłaby to nawet przemyśleć, gdyby nagle nie usłyszała męskiego głosu. - W porządku, nic się nie stało - uśmiechnęła się unosząc wzrok żeby spojrzeć na faceta. Przez chwilę mu się przyglądała, bo wydawał się być jakoś dziwnie znajomy. - Nigdy nie widziałam jeszcze tak pięknych listków trawki, wstawię je sobie do wazonu - odpowiedziała tym razem przypatrując się już dziecku, ale po chwili znów wzrok skierowała na mężczyznę. Nagle coś jej zaświtało. - Jesteś mężem Claudii? - Zapytała w końcu, bo nie dawało jej to spokoju. Wydawało jej się, że na bank faceta skądś znała i była pewna, że dobrze bawiła sie na jego weselu.

morgan prescott
powitalny kokos
catlady#7921
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
No cóż, gdyby Morgan wiedział, że nieznajoma rozważała zjedzenie trawy, którą wręczała jej jego córka to poważnie przemyślałby sprawę czy raczej nie wziąć Polly na ręce i nie spierdolić stąd jak najdalej się dało. Na szczęście, albo nieszczęście, nie potrafił czytać w myślach, więc nadal sobie nieświadomy przy kobiecie stał. No i w sumie dobrze zrobił, bo jak się okazało to nieznajoma nie była do końca taka nieznajoma. Była jak najbardziej znajoma. Sens aż się wylewa z tych zdań.
Uśmiechnął się kiedy znajoma nieznajoma nawiązała „rozmowę” z Polly. Zapewne gdyby był jakimś czarodziejem słów to zarzuciłby tekstem, że taka piękna trawka zasługuje na to, żeby zostać wręczoną pięknej pani. Niestety Morgan nie był podrywaczem i taki tekst nawet nie przyszedł mu na myśl. A już z pewnością nie chciał być człowiekiem, który wysługiwał się swoją nieświadomą, dwuletnią córką, żeby poderwać kogoś w parku.
Trochę go zamurowało kiedy usłyszał imię swojej zmarłej żony. Zwłaszcza, że pojawiło się to w stwierdzeniu teraźniejszym. A on tak dawno nie był mężem Claudii, że usłyszenie tego na głos brzmiało bardzo… obco i dziwnie. Przez chwilę przyglądał się kobiecie zastanawiając się co powiedzieć. –Tak. – Odparł w końcu, ale nieco niepewnie, bo w sumie taki był. Bo czy był jej nadal jej mężem skoro Claudia nie żyła? Na chwilę jednak zapomniał o swoich rozterkach, bo wpatrując się w kobietę dotarło do niego to, że rzeczywiście się znają. –Nelle. – Przypomniał sobie jej imię i poprawił na rękach Polly, która zaczęła się bawić kołnierzem jego koszuli. –Sylwester u Henry’ego, Sydney. – Musiał oczywiście na głos powiedzieć jeszcze gdzie konkretnie się poznali. Nie pamiętam co ostatecznie ustaliłyśmy, ale uznam, że był to Sylwester u wspólnego znajomego. No i liczył na to, że kobieta, albo go poprawi, albo ewentualnie potwierdzi, że ma racje odnośnie miejsca, w którym się poznali. Dopiero teraz doczytałam, że wyjebałaś z ich ślubem, ale nie chce mi się już zmieniać, więc uznaje, że Claudia i Morgan mieli tak wielki ślub, że połowy gości to on nawet nie znał, bo Claudia pewnie zapraszała ludzi z ulicy. Uśmiech zaraz jednak zniknął mu z twarzy, bo musiał się zmierzyć z tym, że kobieta prawdopodobnie nie wiedziała, że Claudia nie żyje.
Odchrząknął. –Właściwie to byłem mężem Claudii. – Powiedział, ale zabrzmiało to tak debilnie, że aż zamknął oczy na parę dłuższych sekund. –W sensie… nadal chyba nim jestem. Nie wiem jak to powiedzieć. – Westchnął ciężko, bo już żałował, że otworzył gębę, bo mógł nie poruszać tego tematu i po prostu Nelle żyłaby sobie z myślą, że może jednak Claudia żyje czy coś. Teraz jednak musiał z tego wybrnąć. –Zmarła dwa lata temu. – Wyjaśnił nie wdając się w zbędne szczegóły, bo te to już totalnie zjebałby atmosferę.

Nelle Villanueva
ambitny krab
alemalpa#7279
korespondent wojenny — gazeta
28 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
korespondentka wojenna powracająca do Lorne po dwóch latach niewoli
- Tak, Nelle - przytaknęła posyłając mężczyźnie uśmiech, cieszyła się, że ją poznał, bo jednak była pewna, że mogłoby nagle stać się mocno niezręcznie, gdyby się okazało, że jednak jej nie pamięta. Wtedy szybko, by sobie poszła rozsiewać swoją depresję gdzie indziej. Miała nadzieję, że tego dziecka nie zaraziła jakimś depresyjnym wirusem, który u niej wykiełkuje za kilka lat. Takiego życie jakie ona miała, nie polecała nikomu, nawet największemu wrogowi. Chciałaby wrócić do normalności, ale zdawała sobie też tą smutną prawdę, że już nigdy nie będzie tą samą kobietą jaką była przed wyjazdem do Syrii. Tak bardzo ją to wszystko zmieniło, wyssało całą radość z życia i aż bała się stanąć twarzą w twarz przed swoim mężem. - Ten pamiętny sylwester... nie mam pojęcia jak wytrzymałam do północy - pewnie wtedy to były jeszcze czasy, gdy lubiła się pobawić, napić trochę alkoholu, tańczyć do białego rana i cieszyć się życiem. Na bank na tej imprezie wypiły z Claudią o wiele za wiele i jedna drugiej trzymała włosy w kiblu. Claudie tak czasem mają, rzadko, ale im się zdarzyło w młodości.
Kolejne słowa Morgana mocno nią wstrząsnęły. Wiedziała, że pewnie wiele się zmieniło w życiu jej znajomych, patrząc na to, że Prescott trzymał na rękach dziecko, to można było stwierdzić, że u niektórych nawet bardzo dużo się zmieniło. Nie podejrzewała jednak, że aż tak. Zupełnie nie wiedziała jak na to zareagować. Zrobiło jej się dziwnie. Była w wyraźnym szoku i na dodatek poczuła się bardzo głupio, że nic na ten temat nie wiedziała i zachowała się bardzo nietaktownie. - Bardzo mi przykro... nie miałam pojęcia - powiedziała spokojnie przyglądając się mężczyźnie. No cóż, nie była najlepszą przyjaciółką leżąc w zimnej piwnicy gdzieś w Syrii. - Ale z tego co widzę to jakiś Skarb Ci po niej pozostał - skarb, który teraz trzymał na rękach. - Jak ma na imię? - Zapytała chcąc jakoś w ten sposób zmienić temat na coś mniej smutnego. O to co stało się Claudii zapyta rodziców, którzy pewnie posiadali jakąś niewielką wiedzę na ten temat. Zdecydowanie będzie musiała ją też odwiedzić na cmentarzu.

morgan prescott
powitalny kokos
catlady#7921
Programista — Agile Software Development
32 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Samotny tata dwuletniej Polly
Zaśmiał się cicho na wspomnienie tego sylwestra. –Prawda. Mam dokładnie tak samo. – Byli wtedy młodzi i szaleni i nie znali umiaru. –Tak naprawdę to do dzisiaj cierpię konsekwencje tamtej zabawy. Jakbym miał kilkuletniego kaca. – Żartował sobie oczywiście, chociaż tak naprawdę to na poważnie po tamtej imprezie trochę spasował z alkoholem. Jasne, zdarza mu się coś tam wypić, ale są to raczej okazjonalne sięgnięcia po alkohol. Raczej już się tak nie bawi jak kiedyś. W sumie nawet nie raczej, na pewno. A przynajmniej nie odkąd jest samotnym tatą. Teraz miał zobowiązania, które niespecjalnie wpasowywały mu się w to, żeby pić do momentu, aż urwie mu się film. Zawiesił się na chwilę na tym wspomnieniu, bo jednak przypomniało mu się jaki był szczęśliwy z Claudią. Był wtedy pewien tego, że trafił w dziesiątkę jeśli chodziło o posiadanie udanego życia. Wiele by dał, żeby przeżyć tamtą noc jeszcze raz. Chociażby po to, żeby dobrze się bawić w towarzystwie żony. Stracił ją tak szybko, że nie był nawet w stanie przypomnieć sobie ostatniego razu kiedy byli szczęśliwi. Bolało go to i wkurwiało. Jednocześnie miał żal do całego świata za to jak jest. Do samego siebie w sumie też. Może gdyby wcześniej zauważył objawy Claudii to byłby w stanie ją uratować. Teraz zostało mu tylko przykre gdybanie.
-W porządku. Nic się nie stało. – Odparł z lekkim uśmiechem. No bo w końcu Claudia zmarła w Sydney, a z Nelle spotkał się w Lorne. Spora odległość dzieliła te dwa miasta. Nic więc dziwnego, że ta nie miała pojęcia o tym co się działo w wielkim mieście. No bo to przecież tak jak to, że Morgan nie miał zielonego pojęcia przez co przeszła Nelle. Po prostu teraz zakładał, że żyła swoim życiem. –Tak. Zgadza się. – Uśmiechnął się szeroko i też przeniósł wzrok na Polly, która rzeczywiście była jego skarbem i jak tak sobie dorastała to robiła się coraz bardziej podobna do mamy. –To jest mała Polly. – Przedstawił córkę, która pewnie jak tylko zyskała nieco atencji to się zawstydziła i zaczęła odpychać pokazując, że siedzenie na rękach u taty już się jej znudziło. Tak więc Morgan wypuścił małą i jak tylko uzyskała wolność to zajęła się znowu trawą i kwiatkami. –Nie wiedziałem, że jesteś z Lorne. – Powiedział do Nelle. –Chyba, że jesteś tutaj tylko w odwiedzinach, albo z jakiegoś innego powodu. – No bo oczywiście założył, że jak ktoś tutaj był to stąd pochodził.

Nelle Villanueva
ambitny krab
alemalpa#7279
ODPOWIEDZ