płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spojrzała na Zoyę podejrzliwie. Nie wiedziała czemu ludzie nazywają ją „Jan”. Już Inej raz tak zrobiła, a teraz Zoya. Zastanawiała się czy zrobiła coś co jest typowe dla jakiejś Jan czy może po prostu Inej i Zoya są w zmowie? Oczywiście, że musiała uaktywnić jakieś swoje chore i naprawdę beznadziejny domysły. No bo przecież w jakim świecie Inej i Zoya mają ze sobą coś wspólnego? Już nawet nie chciała wspominać o tym, że ta dwójka przecież nigdy się nie spotka. –Byłabym bardzo przekonująca. – Uśmiechnęła się. –Poza tym zrobiłabym to dla ciebie. Żeby Larry widział co traci. – Puściła jej oczko. Pewnie Logan dostałby kurwicy widząc Zoyę z kimś innym. Pewnie już dostawał jak widział ją z Morganem. –Zależy jak. – No bo nie każde gmeranie było seksowne i przyjemne co nie. –Jest różnica pomiędzy jednym, niewinnym ziarenkiem, a milionem mini kamyczków przyczepionych do ciała. – Wyjaśniła swój wybór, chociaż jak powiedziała to na głos, to jednak miała pewność, że jest jak Anakin Skylwaker i jednak nie lubi piasku.
-No niby masz rację. – Zgodziła się i pokiwała głową. –Ale też pamiętaj, że im bardziej specyficzne jest morderstwo tym większą masz pewność, że było ono personalne i była to zbrodnia wykonana z premedytacją. Podejmując jakąś akcję w afekcie człowiek nie ma czasu na zrobienie z zabójstwa sztuki. A coś wymyślnego… jednak zwracało uwagę na najbliższe otoczenie ofiary. No chyba, że ofiara jest przypadkowa, a mordercą jest po prostu jakiś psychopata, seryjny morderca czy ktoś. A jednak jest różnica między seryjnym mordercą, a zabójcą na zlecenie. Morderca robi to, bo go to podnieca, bo daje mu to jakąś satysfakcję czy sens życia. Dla nas, zabójców, jest to po prostu praca. A jeśli ktoś czerpie z tego przyjemność to… nie wiem, dobrze dla nich? – Tutaj była taką malutką hipokrytką, bo jednak zabijanie sprawiało jej przyjemność. Czuła się zajebiście jak już jej ofiara wyrzucała z siebie ostatnie litry czy krople krwi, a ona miała pewność, że jej kontrakt został wypełniony. No i dochodził ten nowy fakt, że była po tych misjach jakoś dziwnie nabuzowana i napalona. Masakra. –Stara? – Uniosła brwi w zdziwieniu, bo tego zwrotu jeszcze od Zoyi nie słyszała. Od razu pomyślała o tym, że może Henderson tego użyła, żeby pokreślić, że nie myśli o tym, że uprawiały seks? Oczywiście Sameen nie zapyta, bo woli takich rzeczy nie wiedzieć. Była skromną dziewuchą.
-Tak. Możesz być ze mnie dumna. – Parsknęła lekkim śmiechem. –Mhm. – Skinęła głową. –Aczkolwiek to też zależy w sumie. Jestem niezależna i po prostu pracuję dla tego kto da więcej, więc pod tym względem jestem bezpieczna. Nie zostaną zabita z powodu zdrady. Z drugiej jednak strony… pracuję też jako szpieg. Posiadam dużo informacji i jest szansa, że komuś zacznie to przeszkadzać. – Wzruszyła ramionami, bo wiadomo, że jak jakąś informację wykradnie to to nie tak, że może sobie ją wyrzucić z głowy i zapomnieć o tym czego się dowiedziała. Z reguły były to rzeczy, które dla niej, jako jednostki, były absolutnie bez znaczenia. Jeśli jednak spojrzeć na te informacje biorąc pod uwagę wszystkie organizacje przestępcze… mogła dużo zmienić. –Hmm. Nie. A przynajmniej sobie nie przypominam. – Zabiła już tylu ludzi, że nie wszystkich pamiętała. Nie kojarzyła też takich zleceń, więc może rzeczywiście istniał jakiś kodeks. A jeśli w sumie istniał to Sameen go złamała mordując swoich „braci i siostry”.
-I nie masz czegoś takiego, że w pewnym momencie mogę pęknąć, wkurwić się za bardzo czy coś i po prostu, nie wiem… zabić cię? – Wsadziła nóż do zlewu i opłukała sobie ręce, bo wiadomo, że jabłka potrafią zostawić po sobie klejące soki, lol.
Zachichotała słysząc o fantazjach erotycznych. –Miałam na myśli te związane z pracą, ale go off sis. – Pokręciła głową rozbawiona. –Pociesz się tym, że jestem niezniszczalna i nic mnie nie dopadnie. – Zażartowała sobie, bo dobrze wiedziała, że jest bardzo śmiertelna. Była świadoma też tego, że się starzeje i jej kondycja z czasem zacznie podupadać. Tak jak i zdrowie, którym nigdy specjalnie się nie interesowała i o które nie dbała. –Tak. No i nie chcesz mi o tym powiedzieć. – Stwierdziła ze smutkiem, bo pamiętala.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Myślę, że już dawno zrozumiał... w sumie chyba mu nie zależało jakoś wybitnie, bo nawet nie próbował mnie przekonać do powrotu, nawet na głupiego smsa nie zasłużyłam - nie wspominając już o telefonie, czy cokolwiek. Czy było jej z tym smutno? Trochę tak, bo jednak może gdzieś tam pod skórą miała jakąś nadzieję, że taka sytuacja trochę nim wstrząśnie i postanowi się ogarnąć i chociaż spróbuje o nią zawalczyć, ale cóż, wyszło jak zawsze. - Czyli nie lubisz peelingów? - No tam masz dużo różnych rzeczy przyczepionych do ciała, które specjalnie uwierają skórę. Dobrze, że Zoya nie kupiła jej zestawy Nivea z peelingiem do ciała i balsamem, całe szczęście miała lepsze prezenty pod choinkę.
- No tak, ale nie zlecasz komuś morderstwa po to, żeby pokazać, że była to zbrodnia w afekcie - bo wtedy trzeba byłoby się do tego przyznać. Raczej jak jest ktoś mordowany przez randomową osobę i nie ma po niej śladu, szczególnie jeżeli widać, że była to robota profesjonalisty, to nikt raczej nie sądzi, że był to wypadek przy kłótni kochanków. - Sztuką jest zrobić tak żeby nikt nie połączył morderstwa ze zleceniodawcą - a to raczej się dało zrobić skoro Sam miała dużo klientów i nikt nie narzekał na jej metody pracy. - Podobno to normalne... w sensie, że ludzie często się pobudzają w trakcie morderstw, nie koniecznie ktoś musi być psychopatą - przynajmniej z tego co Zoya kojarzyła z zajęć, będzie musiała sobie dużo wiedzy odświeżyć jak wybierze się na ten doktorat. - Nigdy tak nie miałaś? - Zapytała przyglądając się jej z zainteresowaniem, bo pamiętała Bora Bora i to jak Sam zachowywała się przed zleceniem, a jak zachowywała się po zleceniu. Siadanie jej na plecach w erotycznym wcieraniu kremiku czy jawna chęć uprawiania seksu. Zoye to bardzo interesowało. - Tak się mówi - zaśmiała się - młodzieżowy slang, próbuje się odmładzać po 30-stce - okej nie próbowała, samo tak wyszło i trudno.
- Rozumiem - chociaż nie koniecznie jej się to podobało. Wolała żeby Sam nie miała żadnych tajnych informacji i była po prostu bezpieczna. Wiedziała też jednak, że to co ona by wolała, nie miało zbyt wielkiego znaczenia. - Myślę, że nie mam... nie wiem, ale jakoś wiem, że nawet jak się pokłócimy to nie skończę z podbitym okiem. A myślisz, że mogłabyś mi kiedyś coś zrobić? - No, bo może miała się czego obawiać, a była zbyt głupia żeby się tego domyślić. Chuj ją tam wie. - Jest to bardzo pocieszające - zaśmiała się i pokręciła lekko głową. - No mogę Ci o tym opowiedzieć, ale wiesz... jestem nieśmiałą dziewczyną, musisz mnie jakoś ośmielić - uśmiechnęła się unosząc delikatnie jedną brew. - Taki ze mnie delikatny kwiatek - dodała zerkając na blondynkę rozbawiona swoimi słowami, bo taki z niej był heheszek.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Machnęła ręką. W takim razie lepiej dla Zoyi, że pozbyła się takiego balastu ze swojego życia. Co w sumie Sameen też notorycznie jej powtarzała. Że Logan jest tylko zbędnym balastem i niczym więcej. –A co byś zrobiła jakby teraz jednak napisał? – Zapytała od niechcenia. W końcu od ich „zerwania” czy tam jej odejścia z pracy nie minęło tak wiele czasu. Może Logan też musiał jakoś dojść do siebie i dopiero teraz zacznie do niego docierać to, jak strata Zoyi, wpłynęła na jego firmę. No i na jego nędzne i smutne życie. –Lubię. Bardzo. Jednak jak sama sobie robisz taki peeling to nie jest on specjalnie przyjemny. A rzadko kiedy mam czas wybierać się na jakieś zabiegi. – Ale wybierała się. W końcu no przy jej pracy musiała dbać o swoje ciało i je peelingować, nawilżać masować itp. Także robiła sobie jakieś randomowe, dzienne wypady do SPA czy jakiś gabinetów, gdzie zajmowano się nią w odpowiedni sposób.
-No chyba, że chcesz, żeby to wyglądało na zbrodnie w afekcie. Bo przykładowo jak mężczyzna zleca zamordowanie swojej żony, a sam w tym czasie ma solidne alibi, bo jest na wyjeździe, albo w pracy, albo gdziekolwiek, to jest małe prawdopodobieństwo, że ktoś mu udowodni zbrodnię w afekcie albo nawet zaplanowanie z premedytacją zbrodni w afekcie. – Zmarszczyła brwi, bo jak już tak zaczęła pierdolić to dotarło do niej, że jej tok rozumowania może zaprzeczać sam sobie. –Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi. – Dodała i machnęła ręką, bo jak zagłębi się w to bardziej to jeszcze wyjdzie na to, że zacznie szkolić Henderson na płatną zabójczynię.
-Ogólnie zabijanie jest sztuką. – Podniosła jakieś randomowe cztery pestki po jabłkach, których wcześniej nie zauważyła i zaczęła je sobie obracać między palcami. –Jest bardzo intymne. – Uśmiechnęła się pod nosem. –Jak zabijasz kogoś z bliskiej odległości to musisz dokładnie wiedzieć gdzie zadać cios. Czy chcesz, żeby ktoś umarł szybko ale bezboleśnie. Szybko i w agonii. Nieświadomy tego, że umiera. Długa, powolna i męcząca śmierć. – Cały czas się uśmiechała, bo doceniała swój kunszt i to jak bardzo się zna na swojej robocie. Chciałaby opwiedzieć Zoyi o wszystkich sposobach w jaki zabijała, ale byłaby to dla niej zbyt podniecająca rozmowa. Spojrzała na Zoyę i na jej nieszczęście ich spojrzenia się skrzyżowały i Sam wiedziała, że jakby zaczęła kłamać to Zoya by rozpoznała, że kłamie. –Może nie bezpośrednio w trakcie morderstwa, ale po ukończeniu zlecenia? Tak. Zdecydowanie tak. Ostatnio nawet miałam kontrakt we Włoszech, który prowadziłam z… partnerką. To ten za cztery miliony. I w trakcie akcji, kiedy obie byłyśmy pokryte krwią… tak, wtedy czułam taką… ekstazę i podniecenie, którego nigdy wcześniej nie czułam. – Ponownie uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie tej misji i towarzystwa Inej. W sumie to była ciekawa co Zoya może powiedzieć na ten temat. Może nie tyle co jako przyjaciółka, ale bardziej z psychologicznego punktu widzenia.
-Nie. Myślę, że masz prawo i możesz swobodnie czuć się bezpiecznie w moim towarzystwie. – Zoya bez wątpienia była jedyną osobą, której Sameen nigdy by nie skrzywdziła. Dobra, nie jedyną, bo była też Raine. Nieważne jak bardzo chciałaby to zrobić, nigdy nie dopuściłaby do tego, żeby jednej czy drugiej stała się krzywda z rąk Galanis. Umrze chroniąc je, ale sama, bezpośrednio nigdy nie będzie odpowiedzialna za żadną krzywdę.
-Możesz? – Oczywiście, że to podłapała i nawet się wyprostowała, a na jej twarzy wymalowała się… nadzieja. Cyk, nowe uczucie odblokowane. Pstryknęła gdzieś tymi pestkami do zlewu, otarła dłonie o materiał spodni na tyłku i podeszła do Henderson. –Nie jesteś nieśmiałą dziewczyną. – Zaczęła zniżając głos do seksownego szeptu, bo oczywiście zamieniała się w manipulatorkę. Złapała włosy Zoyi między palce i zaczęła się nimi bawić niby od niechcenia. –Możemy sprawić, że nie będzie to już fantazja tylko rzeczywistość. – Zaproponowała chociaż nie wiedziała na co się pisze.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Śmiałabym się, że jest beznadziejny - ale poczułaby się też trochę lepiej wiedząc, że chociaż trochę mu na niej zależało i, że trochę o niej myślał. No, a tak to cóż. Głupia Zoya dalej przyjmowała się zdaniem innych osób na swój temat i patrzyła na siebie przez pryzmat innych. Czasem jej się udawało mieć przebłyski bardziej normalnego myślenia i wtedy emanowała większa pewnością siebie, a może tylko udawała. Nigdy nie wiadomo, a już na pewno nie z Zoya. Niby taka niepozorna, a potrafi człowieka zaskoczyć. Czasem.
- To już wiem co będziemy robić w ten Twój wolny czas od pracy - Zoya ja zabierze na babski wyjazd do SPA, na to ją było stać. Mogą sobie wyjechać do Melbourne, albo gdzieś bardziej w głąb kontynentu, chociaż tam pewnie niewiele jest oprócz ziemi.
- No tak, czyli ktoś może mieć życzenie zrobienia z takiej ofiary jakiejś wielkiej masakry, a sam wyjdzie w pizdu i będzie mieć solidne alibi to i tak będzie ciężko go powiązać z tą zbrodnią - powiedziała wykorzystując jej własne słowa zmieniając jej tylko tak, by pasowało do jej teorii. Całe szczęście Henderson raczej nigdy nie będzie musiała się martwić czymś takim. Nie zamierzała zlecać morderstwa na nikogo. Raczej. Na razie. Nigdy nie mów nigdy. Zycie pisze własne scenariusze. Jej kolejnymi słowami to dopiero się dziewczyna zainteresowała. - Z partnerką? Nigdy nie słyszałam żebyś robiła cokolwiek z kimś innym, mówiłaś że wolisz działać solo - uniosła nawet lekko brew zaintrygowana tą całą sytuacją. Nie spodziewała się po Sameen czegoś takiego, w końcu wolała zabić wszystkich ze swojej "grupy" niż z nimi pracować. - Widzisz, czyli coś w tym jest. Zbrodnia działa na Ciebie pobudzająco. Myślę, że może mieć na to wpływ duza dawka adrenaliny, która przez dłuższy czas utrzymuje się w organizmie, czy po takiej zbrodni, kilka godzin po, jak już wiesz, że jesteś bezpieczna to czujesz nagły spadek sił i jesteś zmęczona tak, że jedyne o czym marzysz to swój materac? - Zapytała, bo tak działał nagły spadek adrenaliny. - A to podniecenie i eksataze dało Ci się jakoś rozładować czy byłaś sfrustrowana? - Może nie powinna o to pytać, bo istniało prawdopodobieństwo, że nie chciała się dowiedzieć odpowiedzi, ale trudno. Już było za późno.
- Myślisz czy wiesz? - Uniosła brew, bo to były jednak dwie różne rzeczy. Zoya myślała, że Logan jej nie zdradzi i cóż. Wyszło jak wyszło. Oczywiście to nie zmieniało faktu, że Henderson ufała Sameen o wiele bardziej niż sobie samej. W sumie, sobie samej to bardzo często nie ufała.
Zoya teraz mogłaby się cieszyć, że zdobyła postacią Sam nowego skilla, niedługo może nabije już wyższy level. Gdy spojrzała na blondynka to zdecydowanie zobaczyła na jej twarzy coś nowego, wyraz którego jeszvze nigdy wcześniej u niej nie widziała. Uśmiechnęła się więc i wzruszyła tylko delikatnie ramionami tak bardzo niewinnie jak tylko się dało. - Mogę - powiedziała obserwując jak blondynka wstała i gdy do niej podeszła to z automatu jej serce zaczęło trochę szybciej bić. Nie dlatego, że się denerwowala, przyczyna była zupełnie inna. - Jestem bardzo wstydliwa - mruknęła przyciszonym tonem głosu uśmiechając się bardzo delikatnie i cały czas wpatrując się twarz przyjaciółki. - Tak? - Aż się zdziwiła. - Dobrze wiedzieć, że jesteś chętna na spełnianie moich fantazji - wyszeptała, bo nie było potrzeby żeby mówiła głośniej skoro Sam była tuz obok. Poza tym chciała brzmieć seksownie. Postanowiła też zaryzykować i na chwile odwróciła wzrok tylko po to by spojrzeć na blat i wyciągnęła dłoń, aby wziąć w rękę jedno jabłko, które później ugryzła wpatrując się prowokacyjne Sameen w oczy. - Nie wiem czy mnie przekonałaś - odpowiedziała, gdy połknęła jabłko, a później wymięła kobietę żeby sobie usiąść na blacie kawałek dalej. - Mogę powiedzieć, że byłaś w tych Ty i trochę krwi - przynajmniej na razie tyle mogła jej zdradzić. - A Ty fantazjowałaś o mnie? - Zapytała, bo jeżeli chciała więcej się dowiedzieć to Zoya miała nadzieję dostać coś w zamian.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
To był moment, w którym Sameen postanowiła, że nie chce kontynuować rozmawiania o Loganie. Nie rozumiała absolutnie niczego. Była jak Dr. Manhattan i uznała, że od dzisiaj jej mantrą jest: I am tired of earth. These people. I am tired of being caught in the tangle of their lives. Myślała, że Zoya oczekiwałaby tego, że Logan będzie się z nią kontaktował i będzie chciał, żeby do siebie wrócili. Nie po to, żeby Zoya do niego wróciła, ale bardziej po to, żeby miała potwierdzenie, że był żałosnym człowiekiem i odejście od niego było dobrą decyzją.
-No nie jest to zły pomysł. – Przyznała chociaż sama już zapomniała o tym, że miała sobie wziąć wolne. I to nie tak, że już sobie zrobiła plany na styczeń. Po prostu zapomniała o tym, że miała odpoczywać. Ale tak, wyjazd do SPA, żeby zostać podotykaną gorącymi kamieniami brzmiał mega spoko.
-Dokładnie. – Potwierdziła ciesząc się, że Henderson mimo wszystko ją zrozumiałą i potrafiła ubrać ładnie w słowa to co Sameen chciała powiedzieć. –Nie powinnyśmy o tym rozmawiać. – Nie czuła się z tym komfortowo, ale po prostu nie chciała zagłębiać w to Zoyi. Jak już wiedziała, że Zoya o niej myślała jak ta była na misji, to nie chciała do jej fantazji dodawać obrazów tego co rzeczywiście robiła. Zaraz może porozmawiają o smaku krwi, albo o tym jak to jest czuć na sobie czyjąś krew.
-Z partnerką. – Przygryzła sobie policzek od wewnątrz, żeby powstrzymać się od wyszczerzenia się na myśl o Marlowe. –Pierwszy raz pracowałam z kimś. W sensie… pierwszy raz od trzynastu lat. – No musiała to doprecyzować, bo rzeczywiście Zoya znała tą wersję gdzie Sameen pracowała w pojedynkę. –Aczkolwiek to była jednorazowa sprawa. – Wyjaśniła jeszcze. Odnosiła wrażenie, że mimo zajebistej dynamiki, Sameen i Inej były zbyt różne i wspólna praca nie wyszłaby im na dobre. Istniało ryzyko, że pozabijałyby się nawzajem. –Ale ta dziewczyna… – Zaczęła i złapała się brodę i pomasowała delikatnie. –Jest taka młoda. Jest żywa, wybuchowa, spontaniczna, absolutnie nieprzewidywalna. Brutalnie szczera. Prawie bezczelna. Ale jednocześnie jest przy tym… taka urocza. Będąc przy niej boisz się o własne życie, ale jednocześnie chcesz więcej. – Przygryzła wargę i wpatrywała się gdzieś w podłogę. –Na naszym pierwszym spotkaniu wbiła mi nożyczki w dłoń i zostawiła to. – Uniosła dłoń pokazując bliznę na wierzchu dłoni. Jeśli Zoya kiedykolwiek się zastanawiała skąd ta blizna, to teraz miała odpowiedź.
-Nie, to nie to. – Pokręciła głową. Rzadko kiedy marzyła o swoim materacu. Ona kładła się do łóżka dobrowolnie dosłownie jak już miała resztki sił. No i jej pójście do łóżka wyglądało tak, że padała jak worek, często w ogóle nie trafiając w ten materac, albo śpiąc w ciuchach, w których chodziła przez kilka dni. Zapewne nie było to zdrowe, tak doprowadzać się do krańcowego wycieńczenia, ale co zrobisz. –Zawsze szukam kogoś, żeby to rozładować. W jednorazowych przygodach najgorsze jest to, że nie zawsze trafisz na kogoś kto rzeczywiście w tym pomoże. – Ile razy to już miała nieudane „przygody”, które tylko ją irytowały i wkurwiały.
-Nie ufam sobie, Zoya. – Wiedziała, że nie skrzywdziłaby Zoyi, ale czy mogła zaufać sobie? Absolutnie nie.
Sameen obserwowała zachowanie Zoyi i uśmiechała się pod nosem, bo widziała jak Zoya na nią reaguje. Mogła się z tym skrywać ile chciała, mogła udawać, ale mowa jej ciała zdradzała wszystko. Później jeszcze doszło to jabłko i Sameen już nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. –Czy to… -Wskazała palcem na Zoyę, a później na jabło. –Czy to było uwodzicielskie jedzenie jabłka? – Zapytała i położyła dłoń na policzku Zoyi i pokręciła głową. –Fantazjowałaś o mnie i o krwi? – Uniosła brwi. –Byłam martwa czy któraś z nas miała okres? – Postanowiła obrócić to wszystko w żart, bo absolutnie nie chciała Zoyi opowiadać o swoich fantazjach. Były zbyt pojebane i biedna, malutka, skromna Henderson nie była na to gotowa. –Mam ci jeszcze w czymś pomóc? – Zapytała wskazując na kuchnię. –Bo jak nie to pójdę rozwiesić lampki na choince. – Zaproponowała, bo jednak jak już miała pomóc w czymś Zoyi z tą choinką to zajmie się lampkami skoro była wyższa.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Henderson słuchała wszystkiego co Sameen do niej mówiła zastanawiając się nad wieloma rzeczami. Miała do niej tyle pytań i nawet nie wiedziałaby od czego zacząć. Szkoda, że nie miała notatnika żeby sobie wszystko spisać i później je zadawać z zaskoczenia. No, ale nie mogła teraz nic z tym zrobić. Musiała korzystać z tego czasu, który miała teraz i starać się zadać jak najwięcej pytań ile można. - Byłaś do tego zmuszona? W sensie tak kazali Ci w zleceniu? - No może była do tego zmuszona i dlatego się zgodziła żeby z kimś pracować. Nie wiedziała, musiała się zapytać. Później na spokojnie słuchała informacji o kobiecie, z którą Sam pracowała i trochę jej się zrobiło smutno. Wiedziała, że nie mogłaby być dla Sam taką partnerką jak ta nieznana jej dziewczyna. Nie byłaby w stanie nigdy nikomu zrobić takiej krzywdy. - Chyba ją lubisz - powiedziała i nie było to pytanie, ale raczej po prostu stwierdzenie. - Coo?? Nożyczki? Jak to? - Nie pomyślałaby żeby się ktoś był w stanie tak zbliżyć do Sameen żeby zrobić jej taka krzywdę. Nie mogła sobie tego wyobrazić.
Chciała się zapytać czy była dla niej też takim skokiem, który miał ją uspokoić i rozładować te emocje, które się w niej gromadziły po morderstwie na Bora Bora. Nie zadała jednak tego pytania, bo chyba ponownie nie chciała znać odpowiedzi. Niektóre rzeczy powinny zostać niewypowiedziane. - Nie, po prostu mam ochotę -mruknęła unosząc lekko brew - na jabłko - dodała i wzruszyła ponownie delikatnie ramionami. - Ani jedno, ani drugie - Ale skoro Sameen nie chciała jej nic więcej powiedzieć to i Zoya trzymała buzię na kłódkę. Może kiedy indziej wyjdzie jeszcze ten temat. - Nie, już sobie poradzę. Możesz iść zawiesić, ja zaraz przyjdę - uśmiechnęła się i gdy zjadła już to jabłko to zaczęła sobie przygotowywać mięso żeby później je włożyć do piekarnika jak już się ciasto upiecze.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zoya była niesamowicie smieszniutka myśląc, że Sameen cokolwiek pozwoli jej zapisać. Nie było takiej opcji. Rozumiała, że może Zoya chciałaby na tym pasować swój doktorat, ale z drugiej strony narażało to życie i pracę Sam. A na to Galanis nie mogła pozwolić. Może i nie miała jakiegoś kodeksu i nie istniało coś takiego wśród płatnych zabójców, ale są rzeczy, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego. A są rzeczy, które wiedziała na przykład tylko Sameen albo w ogóle wąskie grono. Po co więc ryzykować? Zoya zamiast z notatkami to skończyłaby z połamanymi palcami. - Hm. Nie. To była moja inicjatywa. - Pewnie pajęczy zmysł Zoyi psychologa zacznie teraz szaleć. - Odnalazłam ja i zapytałam czy chciałaby poprowadzić ten kontrakt ze mną i podzielić się nagroda na pół. Pieniędzy nie wzięła, ale zgodziła się na bycie moja partnerka. - Uśmiechnęła się, bo Inej była tak fascynująca, że jakby ja Zoya poznała to zapomnialaby o Sameen w kilka chwil. - Co? - Skrzywiła się oburzona, zmarszczyla nos i machnęła ręką. - Nie. Nie lubię jej. Jest moja przeciwniczką. Nie ma tam miejsca na sympatię. - No bo w końcu kto wie... Może kiedyś Sam dostanie zlecenie na Inej i będzie musiała ja zabić. A nie zabiłaby pewnie kogoś kogo lubi. Więc nie było miejsca na takie uczucia. - Wpadlysmy na siebie w biurowcu w Szczecinie. Zostalysmy zatrudnione do jednego kontraktu. No i zaczęłyśmy ze sobą walczyć, bo naturalnie hajs otrzyma osoba, która wykona kontrakt. Więc któraś z nas musiała zginąć. No i tak podczas walki... Nie pamiętam czy ona rzuciła mnie na biurko czy ja ją, ale skończyło się tak, że wbiła mi nożyczki w dłoń. - Aż ja przeszedł dziwny dreszcz i wspomnienie tego bolu, który poczuła na całej długości ręki. Pamiętała jak obawiała się tego, że Inej uszkodziła jej jakieś nerwy w dłoni i nie odzyska pełnej sprawności i będzie jak doktor Stephen Strange.
- Rozumiem. - Pokiwała głową ale cały czas się śmiała, bo sory ale nie uwierzyła Zoyi absolutnie. - Nigdy nie widziałam, żebyś jadła jabłko. Te które masz zawsze w mieszkaniu to gdybym ich nie zjadała to byś je wyrzucała. - No może nie Zoya bezpośrednio ale Anezka by wyrzucała. Chociaż Anezka to by pewnie raczej brała do domu i mrozila, albo robiła przystojnemu mężowi posiłki że zgniłych jabłek. Miało to sens. - Okej. - Skinęła głową i poszła. Niby lubiła kuchnię ale nie do szykowania jedzenia. Wolała rozmawiać w kuchni albo uprawiać seks w kuchni. Szykowanie jedzenia absolutnie jej nie interesowało i to bardzo mnie boli w tej postaci. No ale trudno. Poszła do tego salonu i usiadła sobie na fotelu i wyciagnela nogi przed siebie i chillowala bombę patrząc na choinkę. Jak usłyszała, że Zoya wydaje dźwięki typu mycie naczyń to Sam ogarnęła, że czas przestać udawać i wstała do kartony podpisanego "Lampki"i zaczęła wyciągać lampki i je rozplatywala je. - Nie mogłam znaleźć lampek. - Wyjaśniła swoje opóźnienie wskazując na ten idealnie podpisany karton. Ale pewnie było po niemiecku więc nikt nic nie rozumiał. Hehe

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Sam była petty bitch jeżeli sądzila, że Zoya urzylaby do swojego doktoratu czegoś co mogłoby w jakiś negatywny sposób wpłynąć na Galanis. Nie istniała nawet taka opcja w jej świecie. Prawie jak w świecie Geralta nie istniała opcja posiadania I Yen i Triss, so fucking sad. Zoya zmarszczyla czoło słysząc to co Sam jej mówiła na temat współpracy z jakaś inna zabójczynią i zupełnie nie rozumiała dlaczego nagle poczuła taki dziwny ścisk w brzuchu, jakby była zazdrosna, ale przecież nie mogła być. To było głupie. - Czyli sama ją poprosiłaś o pomoc w wykonaniu jakiegoś super trudnego zlecenia, a ona się zgodziła nie biorąc za to pieniędzy... musi Ciebie też lubić - Tak to brzmiało z perspektywy normalnego człowieka. Przecież tu na pierwszy rzut oka było widać, że nie chodziło tu o pieniądze, przynajmniej nie tej koleżance Sam. Chociaż z drugiej strony gdyby Galanis chciała też tylko pieniędzy to pewnie wymyśliłaby coś tak żeby nie musieć dzielić się nimi z jakaś inną laską. - Ona jest tą drugą najlepszą morderczynia? - Sam w końcu mówiła że jest ich dwie, więc może to była właśnie ta. - Jedno nie wyklucza drugiego, konkurujesz z nią w pracy ale to nie znaczy, że nie możecie się lubić - poza tym czy Sameen opowiadalaby jej o kimś w taki sposób, gdyby tego kogoś nie lubiła? Zoya w to wątpiła. Mówiła tu oczywiście, o zwykłym ludzkim lubieniu drugiej osoby, a nie jakiś większych rzeczach. - Któraś z Was musiała zginąć, a obie przeżyłyście? No to musicie naprawdę się nie lubić - rzuciła śmiejąc się trochę, a jednocześnie jakoś robiło jej się też niedobrze i chyba chciała zakończyć rozmowę na ten temat. Denerwowalo ją to, że tak reagowała.
- Ja nigdy nie myślałam, że się prześpię z kobietą ale najwyraźniej zaskakuje i siebie i Ciebie - rzuciła wzruszając lekko ramionami. - Poza tym, nigdy nie spędzałyśmy ze sobą tyle czasu więc dlatego nie widziałaś - dodała jeszcze uśmiechając się bardzo delikatnie. Niech sobie Sameen nie myśli, że Zoya nie ma na wszystko odpowiedzi. Ma. Gdy blondynka opuściła kuchnię to Zoya zaczęła ogarniać resztę rzeczy aż prawie wszystko było już względnie gotowe i mięso też wsadzila do piekarnika. Teraz trzeba było tylko poczekać jakąś godzinę żeby wszystko się dobrze upiekło. Posprzątała za sobą wszystkie rzeczy i wróciła do salonu, gdzie Sameen walczyła z lampkami. Zoya nic na początku nie powiedziała tylko podeszła do kominka żeby trochę zagrzac sobie ręce. - Nie mogłaś znaleźć w tym podpisanym pudełku? - Zapytała rozbawiona uśmiechając się szeroko do przyjaciółki, a później wyciągnęła telefon i włączyła im jakaś świąteczną playliste żeby wszystko było tak jak należy, z muzyką w tle. - Dobra, weź może stać na pufie i będziesz zawieszać od samej góry, a ja będę Ci tu podawać- bo lampki były dość długie, nic dziwnego, bo I choinka była spora. - No właź - podsunęła kobiecie pufe żeby Sam się tam mogła wpakować, a później według plany mogły wieszać te lampki co pewnie chwilę im zajęło. - No i zobacz jak ładnie - powiedziała gdy już zapaliła lampki wkładając wtyczkę do kontaktu i na drzewku nagle nastała piękna jasność. - To teraz bombki - podeszła do drugiego kartonu i zaczęła z niego wyciagac mniejsze opakowania z różnymi ozdobami.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Skinęła głową prawie niezauważalnie. - Tak, myślę, że mnie lubi. - No bo jednak Inej pozwoliła sobie na to, żeby nie wziąć dwóch milionów w zamian za to, żeby mogła poznać Sameen nieco bliżej. Jasne, mogło chodzić o to, że chciała ją poznać, żeby móc ja zabić czy cos, ale Sam miała przeczucie, że nie i to chodziło. - Pocałowała mnie na tej misji. - Wyznała cicho z jakimś tajemniczym uśmiechem, bo jednak sama nie była pewna tego co się wtedy wydarzyło. Nie wiedziała czy Inej to zrobiła, bo chciała to zrobić czy była to jakaś dywersja czy może tak jak ja, Inej podniecały strzelaniny i bycie pokryta krwią, prochem, kurzem i odpadami. Sameen przy braniu włoskiego kontraktu nie sugerowała się pieniędzmi. W końcu miała ich bardzo dużo. Jasne, fajnie było przyjąć taka kwotę, ale jednak po prostu miała ochotę na głośna misje. Chciała sprawdzić jak się sprawdzi w takiej. A, że kontrakt był olbrzymi i pieniądze nawet po podziale były bardzo dobre to Galanis zaoferowała się Inej. - Tak. Jest. - Nie było co zaprzeczać. Inej miała całkiem inne podejście do pracy niż Sam, ale wykonywała ja należycie. No i nie zginęła więc musiała robić to dobrze. - W tym zawodzie nie ma czegoś takiego jak lubienie. Ostatecznie każdy może zostać twoim celem. - Oczywiście tutaj mogła się mylić, ale niestety tego nie wiedziała. Mimowolnie nadal kontynuowała nauki, które były jej wpajane właściwie od zawsze. Nie przywiązywać się do nikogo i nikogo nie lubić. - Musialysmy uciekać. - Wyjaśniła chociaż sama nie była pewna czy była to właściwa wymówka.
- Mnie nie. - Zaprzeczyła z uśmiechem. - Mówiłam ci, że według mnie każdy jest biseksualny. - Wzruszyła ramionami. - Poza tym pamiętam jak przyszłam do ciebie właśnie po tym kontrakcie w Polsce i jak mnie opatrywalas. Jak patrzyłaś na moje blizny i jak je dotykałas. - Nawet sobie teraz nie żartowała i nie zrobiła żadnego wink wink. Dokładnie to pamiętała mimo swojej chujowej pamięci. Pewnie już wtedy czuła, że wystarczy cierpliwie poczekać i Zoya sama do niej przyjdzie. No i nie myliła się. :tear: - To, że nie spędzaliśmy ze sobą czasu nie oznacza, że nie wiem co robiłaś. - Powiedziała jeszcze na wychodne i nie mogła uwierzyć w to, że Zoya myśli, że Sam nie ma oczu wszędzie. Dosłownie. Mogla być tysiące kilometrów od Lorne, a i tak wiedziała co się dzieje. A przynajmniej miała lekkie pojęcie, bo zazwyczaj była zbyt zajęta, żeby kontrolować to non-stop.
- Były poplątane. - Wyjaśniła. Mimo, że jakoś specjalnie poplątane nie były, ale mogła udawać, że były i ona je rozplatala. No niewazne. Ważne, że musiała odpocząć po rozmowie w kuchni. Naturalnie uniosła się dumą i jak Zoya powiedziała jej, żeby wlazła na pufe to Sameen na tą pufe nie wlazła. Mruczała pod nosem, że jest wysoka i żadne drzewo jej nie pokona. Chyba, że to gadające drzewo z tego filmu co nieśli gdzieś daleko wyrzucić zły pierścionek. To drzewo by ją pokonało. No i zarzucała te lampki na ta choinkę i jak się wkurwiala to nie było tego po niej widać, bo dusiła to w sobie tak jak kiedyś w Finlandii dusiła swoją ofiarę, bo ktoś sobie zażyczył śmierci przez uduszenie i nie mogła użyć garoty. - To ja usiądę na chwilę. Plecy. - Wyjaśniła i usiadła sobie ponownie wyciągając nogi przed siebie. Nie kłamała, bolały ja plecy, ale tak to było jak człowiek o siebie nie dba.


Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Takiego wyznania to Zoya się nie spodziewała i przez to jeszcze większy kamień wylądował gdzieś w jej żołądku. Zrobiło jej się smutno, ale absolutnie nie dała tego po sobie poznać. Nie wiedziała nawet dlaczego tak się czuła, znaczy podejrzewała, ale ciężko było się do tego przyznać. Cóż, nie mogła być dla Sameen taką przyjaciółką jaką mogłaby być ta nieznajoma zabójczyni. Ona nigdy nie będzie mogła jej pocałować w czasie jakiejś ekscytującej i krwawej misji, bo nigdy w czymś takim nie będzie miała możliwości wziąć udziału. - Czyli ona też się zdecydowanie nakręca podczas takich misji i zabijania - powiedziała po chwili - w sumie trochę to rozumiem. Jak byłam na tej charytatywnej aukcji to w sumie adrenalina z tego, że musiałam wystąpić przed publicznością i trochę alkoholu sprawiło, że przespałam się z jakimś piłkarzem - teraz pewnie już nawet nie pamiętała imienia, ale było spoko. Wcześniej o tym nie mówiła, bo w sumie nie widziała takiej potrzeby i sama nie wiedziała czemu to powiedziała akurat teraz. Chciała się pochwalić? Odgryźć? Nie wiedziała i nagle zrobiło jej się głupio. No, ale nic. Musiała trzymać fason. - Może i tak, ale jednak mi o niej opowiadasz - szczególnie, że mówiła to w taki sposób jakby rzeczywiście ją lubiła, a nie dlatego, że kobieta była jej w stu procentach obojętna. Nie mówiła też o niej z jakąś nienawiścią czy zazdrością.
- Ciebie zaskoczyłam jabłkiem, siebie całą resztę - wyjaśniła o co jej konkretnie chodziło, a później z delikatnym uśmiechem słuchała słów przyjaciółki przypominając sobie ten moment, o którym opowiadała. - Opatrywałam Cię już nie raz w ciągu tych trzynastu lat, ale owszem nie będę kłamać, fascynowało mnie Twoje ciało i te blizny - w sumie dalej fascynują, ale to chyba już też było jasne jak słoneczko. - Ahh czyli mnie szpiegujesz? To co jem też? - Uniosła pytająco brew ku górze, chociaż no spodziewała się, że Sam ją w jakimś stopniu obserwuje, tak jak Raine.
Zoya obserwowała jak blondynka się tam tarmosi z tymi lampkami, ale słowem się nie odezwała tylko się uśmiechała pod nosem. Nie będzie przecież Sam życia układać i jej mówić jak ma lampki wieszać, szczególnie, że to był jej pierwszy raz, a i tak poszło jej naprawdę dobrze. - No dobra, odpocznij sobie staruszko - powiedziała rozbawiona, gdy Sameen usiadła sobie na fotelu. Zoya natomiast powoli pozbierała te najmniejsze bombki, które zaczęła wieszać gdzieś u góry, nie było to takie łatwe, bo ta pufa nie była taka stabilna jak tego się spodziewała więc trochę się chwiała. Nie dawała jednak za wygraną i wieszała te bombki na samej górze, stojąc jeszcze na palcach. To było poświęcenie, na jakie była gotowa. - Skąd w ogóle wytrzasnęłaś tą choinkę i bombki? - Zapytała, bo czy to możliwe, że to stare austriackie małżeństwo przytargało tu taką wielką choinkę i jeszcze zostawiło im te wszystkie ozdoby. Pewnie tak, za odpowiednią cenę.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Dobrze, że Sameen nie wiedziała, że Zoya tak przeżyła jej opowiastki. Gdyby wiedziala, to pewnie niczego by jej nie powiedziała. Chociaż gdyby też wiedziała to zaczęłaby się śmiać, że Zoya jest zazdrosna o jej koleżankę z pracy. Jasne, raczej człowiek się nie całuje z koleżanką z pracy, ale jednak to był tylko jeden pocałunek. Dobra, dwa, bo później Sam przecież zainicjowała ale tego już Galanis nie powiedziała. Postanowiła zrobić z tego swój dirty secret, bo była nie tak małym klamczuszkiem.
- Bardzo możliwe. Ale nie mam pojęcia. - Mogła sobie tutaj mocno gdybać, bo jednak Inej była na tyle specyficznym człowiekiem, że Sam nie miała pewności, że akurat to ja nakręca. Właściwie to nie miała pojęcia co mogłoby nakręcać Marlowe. Spojrzała na Zoye unosząc brwi kiedy wspomniała o tym, że przespała się z jakimś piłkarzem. Nie wiedziała jak na to zareagować. Odniosła wrażenie, że Zoya powiedziała to specjalnie, żeby wzbudzić w Sam jakieś uczucia. Nie osadzała jednak Henderson o kłamstwo. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej nie spuszczając z niej wzroku. - Przespałas się z jakimś piłkarzem z powodu adrenaliny na akcji charytatywnej? - Zapytała, bo musiała mieć potwierdzenie tego, że dobrze zrozumiałam co Zoya zrobiła. - Warto było? - Nie szkodziło jej dopytać. Tym bardziej, że Zoya była z tego chyba dumna. - Nie powinnam? - Myślała, że mogą sobie mówić wszystko. A przynajmniej wiele. A przecież jak Zoya nie będzie chciała słuchać o Inej to Sameen nie będzie już o niej wspominać. Tym bardziej, że na tym etapie życiowym wybrałaby Zoye, bo była ważniejsza niż Inej.
- Fascynowało? - Oczywiście, że Sameen zwróciła uwagę na czas przeszły tego stwierdzenia. Może Zoya bardzo do serca wzięła sobie to stwierdzenie "jak ktoś cię dzisiaj zaliczy to będę to ja". Zaliczyła ja i fascynacja minęła. Może to Zoya zaliczyła Sam a nie Sam Zoye. - Nie szpieguje. - Parsknela na to oskarżenie. - Sprawdzam co u ciebie. - Wyjaśniła bo to brzmiało zdecydowanie ładniej niż kontrolowanie.
No to jak czilowała bombę na tym fotelu to też trochę patrzyła jak Zoya się telepie na tej niestabilnej pufie. No i widoki były całkiem fajne, ale ostatecznie Sameen za bardzo się stresowała tym, że Zoya pierdolnie i walnie karkiem w stół i Sameen będzie musiała ukrywać gdzieś ciało swojej najlepszej przyjaciółki. Nie była na to gotowa. I nigdy nie będzie. Wstała więc i podeszła do Zoyi. - Potrzymam cię żebyś się nie wyjebała. - Poinformowała ja żeby nie było szoku związanego z niebezpiecznym dotykiem, którego Sam miała właśnie dokonać. No i złapała Zoye za tyłek i tak ja chwilę trzymała, ale jak napotkala jej spojrzenie to się histerycznie zaśmiała. - Żartuje, stara. W chuja sobie z tobą lecę. - Użyła tego zwrotu "stara", który podlapala od samej Henderson. - A tak serio to zejdź z tego gówna, bo się wyjebiesz. - Wskazała na pufe i nawet wyciągnęła rękę w stronę Zoyi, żeby się jej złapała przy schodzeniu z tego.
- Jak rezerwowalam mieszkanie to zapytałam czy za drobną opłatą byliby w stanie załatwić choinkę i jakieś ozdoby, ale tak żebyś sama mogła to ubrać. - No wiedziała, że mogła Zoyi zorganizować święta nawet na księżycu, ale nie byłyby prawdziwe jeśli nie byłoby choinki. Jeszcze takiej do ubrania.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Opowiedz mi o niej więcej - powiedziała zanim ugryzła się w język. Co z niej za jebana wariatka i masochistka. Nie chciała tego wiedzieć, a z drugiej strony aż ją kusiło żeby dowiedzieć się więcej szczegółów zarówno o samym ich zleceniu, jak i o tej kobiecie, ale też i o jej relacji z Sam. Zoya, ty głupi dzieciaku. - Nie uprawiałam dawno seksu, on był blisko, trochę mnie podkręciło to całe przemawianie publiczne, miałam ładną sukienkę, alkohol był dobry, to czemu miałabym nie skorzystać - na dodatek Sameen jej kilka dni wcześniej nie chciała przelecieć w samochodzie więc cóż, Zoya była biedna i z potrzebami, które zaspokoił akurat jej piłkarski znajomy. - Było spoko - nie wystawi mu przecież oceny na googlach. - Aczkolwiek nie mieliśmy zbyt dużo czasu między wejściami więc trzeba było się streszczać - odpowiedziała i wzruszyła lekko ramionami. Co się tu będzie na więcej rozdrabniać. No i skoro Sameen się tu chwaliła całowaniem z jakąś kobietą, to Zoya też chciała pokazać, że ma jakieś życie poza ciągłym narzekaniem na nieudane związki. - Powinnaś, tylko pewnie, gdyby ta babka była Ci obojętna to byś mi o niej tak nie opowiadała, prawda? - No, bo przecież nie słuchała o jakiś randomowych ludziach, z którymi Sam się widywała na misjach. To był pierwszy raz gdy Galanis trochę bardziej uchyliła rąbka tajemnicy tego jak takie misje się prezentują i co na nich robi. Najwyraźniej całuje się na nich z jakimiś wywłokami co Zoye zabolało i tym razem ona trochę mocniej zacisnęła szczękę na samą myśl o tym.
Uśmiechnęła się łobuzersko słysząc jej pytanie. - Dalej fascynuje - odpowiedziała - no chyba, że nie chcesz żeby fascynowało - dodała przyglądając się blondynce z delikatnie uniesioną brwią. Może już się naoglądała nagiego ciała Sameen i na więcej nie miała szans, co w połączeniu z jej opowiadaniem o tajemniczej morderczyni miało jakiś sens. Znowu musiała się skarcić w myślach, za dopuszczanie jakiś dziwnych rozkmin do swojego umysłu. - Nie będę pytać w jaki sposób - bo chyba nie chciała wiedzieć, chociaż trochę kusiło żeby zapytać czy ma kamery w swoim mieszkaniu i jeżeli tak to do której powinna się rozbierać żeby najlepiej wyjść. Pomyślała, że to jednak mogłoby być już za dużo i lepiej było skupić się na gotowaniu, a później na ubieraniu choinki.
Pewnie w normalnych warunkach miałaby coś przeciwko temu, że ktoś ją trzyma za tyłek, ale były święta więc to magiczny czas, a dodatkowo akurat z tymi rękoma na swoich pośladkach to nie miała problemu. Poczuła się nawet o wiele bezpieczniej gdy ją tak Sam trzymała i zawiesiła kilka mniejszych bombek. Trochę smutno, że Sam sobie żartowała i Zoya dość niechętnie zeszła z tego pufa, tłumacząc to tym, że zostało jeszcze kilka bombek do zawieszenia. - To Ty je tam powieś - powiedziała w końcu podając blondynce jedną małą bombkę, która powinna wylądować na wyższych gałązkach. - Dziękuję, naprawdę doceniam ten gest - uśmiechnęła się i nawet cmoknęła przyjaciółkę w policzek, w ramach podziękowania. - Mam nadzieję, że Tobie też się spodobają takie święta, inne niż te, które miałaś do tej pory - na barkach Zoyi spoczywała dość spora odpowiedzialność, chciała jak najlepiej zaprezentować Sameen ten piękny, świąteczny czas. To było bardzo stresujące, bo wiadomo, że Sam ciężko było do czegoś przekonać. - O mój boże... zobacz jaka kripi bombka - bo pewnie oprócz tych nowych dostały też kilka takich tradycyjnych, pewnie pamiętających jeszcze czasu Adolfa. Gdy już te na samej górze były powieszone, to można było zabrać się za te większe bombki, które tradycyjnie wieszało się na dole, a także za jakieś drewniane ozdoby, które też tu miały. - Mam nadzieję, że podsadzanie mnie żebym mogła zaczepić gwiazdkę na czubku jest dalej aktualne, chociaż teraz boję się o Twoje schorowane plecy - rzuciła tak pół żartem, pół serio.


Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ