płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
No w doświadczeniu Sameen to życie nigdy nie układało się tak jak tego chcemy. Ale nie chciała się rozwodzić na ten temat, bo postanowiła podtrzymać taktykę, którą wcześniej zasugerowała Inej „I tak już za dużo wiesz”. Miała zamiar się tego trzymać. Wątpiła, żeby wujkowi Vesemirowi przeszło. Nie był w błędzie. Większa część „opiekunów” zabójców na zlecenie nie lubiła kiedy ci się do kogoś przywiązywali. Dlatego, żadne z nich nie miało mężów, żon, dzieci, stałego miejsca zamieszkania. Coś takiego nie wchodziło w grę. Tacy ludzie musieli być gotowi na to, że ich życie będzie długie i samotne, albo po prostu krótkie i samotne. Wszystko zależy od tego czy szybko zostaną zamordowani czy będą prawdziwymi profesjonalistami. Także tak, wujkowi Vesemirowi na pewno nie przejdzie. Jak już raz ujebał sobie w głowie, że Sameen jest zagrozeniem, to nie pozbędzie się tej myśli dopóki nie pozbędzie się Sameen. Albo dopóki Sameen nie zniknie z radaru jego i Inej. A wiadomo, że z tym mogło być gorzej, bo światek przestępczy wcale nie był taki wielki jakby się mogło wydawać.
-I co w tym złego? – Zapytała nieco zdziwiona, bo akurat myślała, że Inej będzie ostatnią osobą, która będzie kwestionować wykonywany przez nie zawód. Sameen wolała zabijać ludzi, którzy nic jej nie zrobili i których nie znała. Przynajmniej nie cierpiała później na jakieś wyrzuty sumienia. Zdarzyło jej się zabić ludzi, którzy jej coś zrobili, ale było to działanie w samoobronie i w sumie wtedy też nie miała wyrzutów sumienia. A co do udawania kogoś kim nie jest… z tym nie miała problemów, bo nie miała pojęcia kim jest. Czy to jej utrudniało dowiedzenie się kim jest? Oczywiście, że tak. Czy coś z tym robiła? Oczywiście, że nie.
Normalnie Sameen pozwoliłaby sobie na zareagowanie na to, że ręką Inej spoczęła właśnie na jej kolanie. Być może miałaby nawet wyjebane w to, że mają cztery minuty i poświęciłaby się i pozwoliła na to, żeby jej twarz w końcu została uwieczniona na jakimś nagraniu. Niestety pamiętała, że jeszcze kilka chwil temu Inej ją dusiła. Rozcięta warga Marlowe przypominała o tym, że Sameen też nie miała problemu z tym, żeby ustawić kobietę do pionu. Chwyciła więc dłoń Inej i zabrała ją ze swojego uda.
-To jest przydatna umiejętność. – Potwierdziła. Nie raz była w sytuacji, gdzie to właśnie gwiazdy poprowadziły ją do odpowiedniego miejsca. Żałowała tylko, że nie miała w związku z nauką tego, tak przyjemnego wspomnienia jakie miała Inej. –Czy to jest dla ciebie miłe wspomnienie? – Zapytała, bo jednak Sameen pamiętała, że Inej ostatecznie zamordowała swojego ojca, który jednak był chorym pojebem i brutalem. Teraz się jednak okazywało, że miał w sobie jakąś ludzką część. Byłą ciekawa czy dla Inej to zacierało wspomnienie o tym, że był skurwysynem.
Stanęła przy tym automacie i oczywiście szukała swoich ulubionych żelek. Niestety nigdzie ich nie było więc wskazała na jakieś inne. –Weź to. – Popukała pokazując paczkę z żelkami. Oczywiście do picia wzięła sobie wodę, bo dbała o linię.
Podążała za Inej i nadal kontynuowała rozglądanie się po pomieszczeniu. Było coś intymnego w tym, że mogła je obserwować po godzinach. Nie było hałasu, kręcących się ludzi. Co jakiś czas jednak spoglądała na Inej i przypominała sobie, że powinna się mieć na baczności. W końcu to może być tylko farsa. Kto wie czy z jakiegoś pomieszczenia nie wyjdzie wujek Vesemir, który bez problemu wpakuje jej kulkę w łeb. –Byłam. Kilka razy. – Jako miłośniczka gwiazd nie mogła sobie odmówić tej przyjemności. A wiadomo, że jak w końcu się uwolniła spod złych wpływów to korzystała z życia jak chory pojeb. Jak już Inej wszystko uruchomiła to Sameen przez krótką chwilę stała jak debil, z lekkim uśmiechem na ustach i wszystko obserwowała. Po chwili przeniosła wzrok na Inej. –Zabawne, że widziałam to już setki razy, a i tak, za każdym razem jak znowu to widzę, to czuję się jakbym patrzyła na to po raz pierwszy. – Wyszeptała, bo nie chciała zepsuć pokazu swoim pierdoleniem, chociaż głos miała seksowny. Ruszyła w stronę Inej i rzeczywiście usiadła sobie na podłodze obok niej dziękując sobie w myślach za to, że jest typiarą, która nosi bieliznę do sukienek. Nie chciałaby dostać wilka. Chociaż i tak jej to groziło, ale chuj tam. –Nie zabijesz mnie tutaj, co? – Zapytała wpatrując się w sufit. Przy okazji wyprostowała sobie nogi i poprawiła sukienkę, żeby nie zdradzać zbyt wiele. Byłą damą.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Niby nic, a z drugiej strony jesteśmy tylko narzędziem w rękach większych niż my - no bo nie ma się co oszukiwać, że więcej było zleceń na wielkie szychy biznesu, polityki, mafii i tak dalej, niż na zabicie męża. - Wyobraź sobie co, by było gdybyś mogła być kim chcesz, z kim chcesz, gdzie chcesz, jak chcesz i wszyscy dookoła mogliby się tylko pocałować w tyłek. Zabijałabyś kogo chcesz i w jaki sposób chcesz, a nie żyć wiecznie na zleceniach od innych, którzy się boją poplamić ręce. Mogłybyśmy zabić ich wszystkich i zniknąć, nikt, by nas nie znalazł. - Powiedziała wpatrując się trochę przerażająco w jeden punkt nawet nie mrugając, bo jakoś tak wyszło, że zapomniała. Stworzyła sobie w głowie wizję tego utopijnego życia i chyba jej się za bardzo spodobało, bo nawet się uśmiechnęła delikatnie.
Uśmiech jednak spełzł z jej twarzy, gdy Sam zabrała jej dłoń. Uniosła tylko lekko brew i przeniosła wzrok na szybę przed nimi. Droga była całe szczęście bardzo dobra, korków na drodze brakowało więc dość szybko znalazły się na miejscu, co w sumie w obecnych warunkach Inej odczuła jako ulgę.
- Myślę, że tak - odpowiedziała i na chwilę się zamyśliła. - Mój ojciec był specyficznym człowiekiem, ale miał swoje pozytywy, uczył nas wielu przydatnych rzeczy, w momentach, w których nas nie bił i nie traktował jak rzeczy - wzruszyła ramionami, bo pamiętała jaki powalony był jej stary. Zło w jego żyłach przeważało. - Myślisz, że mogę mieć to po nim? - Zapytała całkiem serio i spojrzała na Sameen ciekawa jej osądu. Wiedziała, że nie była normalna, może miała to we krwi, tą agresję, niepotrzebną przemoc, a jednocześnie chęć pokazania komuś swojej miłej strony.
Później się już zaopatrzyły i mogły sobie na spokojnie posiedzieć i obserwować gwiazdy. - Pasuje Ci - powiedziała spokojnym i bardzo miękkim tonem głosu, który dość rzadko można było u niej zaobserwować. Zazwyczaj była pełna energii, głośna, lubiąca stać w centrum uwagi. Teraz natomiast wolała patrzeć na blondynkę, która stojąc tak, stała się centrum całego kosmosu. - Stanie w otoczeniu gwiazd - dodała, żeby Sam wiedziała co tak naprawdę jej pasuje. - Dlaczego Ty lubisz gwiazdy? - Ona swój powód już jej podała, to teraz należałoby się odwdzięczyć.
- Mówiłam poważnie Sameen - powiedziała i zamiast na gwiazdy wpatrywała się w twarz kobiety. - Nie zabiję Cię, nawet gdyby mi kazali. Nie potrafiłabym. - Nawet gdyby chciała to zdawała sobie sprawę, że nie byłaby w stanie pociągnąć za spust. Jakaś niewidzialna siła nie pozwalała jej na to. Przez lata była szkolona do zabijania, mordowała bez mrugnięcia powieką, a tu nagle pojawiła się jej największa rywalka, jedyna osoba, która byłaby w stanie ją wytropić i wyeliminować, a Inej była przy niej absolutnie bezbronna. - Znasz te konstelacje? - Zapytała wskazując palcem na sufit i zmieniła pozycję całkiem kładąc się na podłodze żeby łatwiej było jej wpatrywać się w piękno kosmosu, które się nad nimi rozpościerało. - Chciałabym być pierwszym mordercą w kosmosie - rzuciła cicho, a później zerknęła na Sameen. - Zabijanie w stanie nieważkości, to musi być zabawa - przynajmniej się trudniej pobrudzić! - Naprawdę chciałabyś mnie mieć bliżej? - Zapytała, bo te słowa zapadły jej w pamięć.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Cisnęło jej się, żeby zapytać Inej „co do kurwy?” albo „czy wszystko w porządku?”. To co mówiła Inej tak bardzo nie brzmiało jak Inej, którą Sameen miała okazje poznać. A przynajmniej częściowo. Była pewna, że Marlowe dobrze się bawiła żyjąc właśnie w ten sposób. W końcu zabijanie sprawiało jej przyjemność, albo takie sprawiała wrażenie. Miała z tego dobre pieniądze o czym świadczyły drogie i pstrokate ubrania, w które Inej się ubierała. Nawet ta suknia, którą miała na sobie była dosyć wymyślna i specyficzna. –Przeżywasz jakiś kryzys? – Zapytała ostrożnie. –Jeśli chcesz się uwolnić to mogę ci w tym pomóc. Przechodziłam przez to. – W końcu Sameen wcześniej też pracowała bezpośrednio dla kogoś. Była na każde zawołanie i nie miała nic do gadania jeśli chodziło o wybór kontraktów. Teraz sama sobie wybierała czym chce się zajmować i w sumie żyło jej się lepiej. Nie myślała o tym co mogłaby robić gdyby nie była zabójcą, bo po prostu takie marzenie było chyba nie dla niej.
Pokiwała głową z uśmiechem, ale jednak zastanawiała się nad tym jak pokurwiony musiał być człowiek, który znęcał się nad swoimi dziećmi i żoną. Jedynymi ludźmi, którzy darzyli go bezwarunkową miłością. –Oczywiście, że nie masz tego po nim. – Odpowiedziała bez zastanowienia i nawet spojrzała na Inej. Oczywiście, że słyszała o genie zabójcy, ale nie chciała czegoś takiego mówić Inej. –Jak już to możesz to mieć przez niego. Ale nie po nim. – No bo jednak jak człowiek wychowuje się w takim otoczeniu to jednak gdzieś tam zaczyna sobie myśleć, że być może tak być powinno. A nie chciała też okłamywać Inej, poza tym Marlowe nie była głupia.
Spojrzała na blondynkę pytająco, bo jednak była ciekawa tego co tak bardzo jej pasuje. Uśmiechnęła się słysząc, że pasują jej gwiazdy. Uznała to za komplement, prawdopodobnie nawet najmilszy jaki kiedykolwiek usłyszała. Głównie dlatego, że naprawdę kochała gwiazdy. –Nie mam fajnej i ckliwej odpowiedzi jak twoja. – Uśmiechnęła się delikatnie. –Dorastałam w Grecji. – Ciężko tu mówić o dorastaniu, ale niech jej będzie. –Spora część szkolących nas ludzi była Grekami. Uczęszczając do szkoły uczyliśmy się mitologii. A ta, wiadomo, jest powiązana z konstelacjami i gwiazdami. No i był to mój ulubiony przedmiot, więc… tak jakos wyszło. – Wzruszyła ramionami. –Oczywiście ta „szkoła” była prowadzona przez nich. Nie pozwoliliby pójść nam do normalnej. – Wolała to wyjaśnić, bo wiadomo jak to było. Ktoś mógłby sobie dopowiedzieć, że jednak Sameen miała normalne dzieciństwo skoro uczęszczała do szkoły.
Długo wpatrywała się w Inej nie wiedząc co powinna na to odpowiedzieć. Zaskoczyły ją jej słowa, a jednocześnie nie wątpiła w nie. Wierzyła Inej, wierzyła, że ta by jej nie zabiła nawet jakby jej kazali. Było jej jednocześnie przykro, bo wiedziała, że kiedyś do tego dojdzie. Możliwe, że nawet prędzej niż później, ktoś stworzy kontrakt na głowę Sameen, albo wujek Vesemir zleci to Inej. –Ja też nie potrafiłabym cię zabić. – Odpowiedziała w końcu i ona również nie kłamała. Wpatrywała się w twarz Inej jeszcze jak ta odwróciła się w stronę nieba. W końcu jednak przeniosła wzrok na konstelację, którą wskazała. Uśmiechnęła się na widok konstelacji, którą wybrała Inej. –Nic dziwnego, że ją zauważyłaś. – Powiedziała. –To gwiazdozbiór Łabędzia. Zeus przybierał postać łabędzie jak schodził na ziemię, żeby się kurwić za plecami Hery. – Parsknęła sobie. –Tutaj przechodzi też Droga Mleczna. – Nachyliła się nawet trochę, żeby nad głową leżącej Inej pokazać jej, w którym miejscu ta Droga Mleczna rzeczywiście przechodzi.
-Ja bym nie chciała tam być. Przeraża mnie wielkość kosmosu. To jednoczesne nic i wszystko. – Objęła się nawet ramionami, bo komos jednocześnie fascynował ją, ale też przerażał. –Zabiłabyś swoją załogę czy istoty pozaziemskie? – To była dosyć istotna kwestia. Spojrzała na Inej i chwilę się w nią wgapiała, żeby sobie przedłużyć czas na odpowiedź. Zaraz przeniosła jednak wzrok na gwiazdozbiór Jaszczurki, który był obok Łabędzia. –Tak. Jesteś fascynująca. – Odparła w końcu.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Kryzys? Nie miewam kryzysów - prychnęła, bo nie rozumiała co jej tu Sameen sugerowała. - To takie przemyślenie. Nie będę morderczynią do 50-tki, a dla takich jak my nie nalicza się miła emerytura. Możemy zginąć przed 40-stką, albo dobrze to rozegrać i jeszcze cieszyć się życiem - no niestety, mało który płatny morderca dożywał dobrego wieku. Marlowe z jednej strony nic na tym świecie nie trzymało, a z drugiej zbyt wiele jeszcze rzeczy było do zrobienia żeby umierać przez jakiś marny kontrakt. - Nie potrzebuje uwolnienia, jestem wolna na tyle na ile morderca może być wolny - bo to też nie tak, że Marlowe pracowała dla wujka Vesemira. Nie, nie. On jej tylko załatwiał kontrakty, nikt ich nie kazał jej brać. Wujek znajdował dla niej te, którymi byłaby najbardziej zainteresowana, nie dawał jej nic nudnego, nie musiała sama siedzieć i szukać, poza tym miał kontakty, które bywały pomocne. Co jednak nie zmieniało faktu, że wciąż zabijały dla kogoś, za kogoś. - Słyszałam - pokiwała głową. - Moje wielkie, greckie polowanie... podobno było o ty głośno - Inej jeszcze wtedy nie pracowała w "zawodzie", bo nie zapominajmy, że jest aż o sześć lat młodsza od swojej blondwłosej koleżanki. Chyba też trochę wcześniej przeżywała wypalenie zawodowe. Czuła się dziwnie ostatnimi czasy i nie wiedziała czego to zasługa. Jakby była za słaba. Może coś ją brało. Jakiś wirus.
- Pewnie masz rację - kiwnęła głową, o wiele łatwiej było zrzucać winę na kogoś niż doszukiwać się jej w sobie i swoim chujowym funkcjonowaniu. Dobrze, że przynajmniej Marlowe zdawała sobie sprawę, że nie jest dobrą osobą.
- Ckliwej? Chyba pierwszy raz ktoś mi mówi, że jestem ckliwa - aż była zaskoczona i nie wiedziała jak dalej będzie mogła z tym żyć. Słuchała dalej opowieści Sam i kiwała głową ze zrozumieniem. - Brzmi jak nie najgorsza lekcja jak na szkołę dla zabójców - przyznała przyglądając się kobiecie. - Jaki jest Twój ulubiony mit? Tylko nie mów, że ten, kiedy baba chce być zapłodniona przez byka... bo to jest za dziwne nawet jak dla mnie - Inej nie była aż tak dziwna. - Mój ulubiony to ten o wojnie trojańskiej - Marlowe była akurat bardzo klasyczna, poza tym, nie miała zbyt super edukacji więc nie znała jakiś mniejszych mitów. Chodziła do szkoły na wiosce pośrodku pustyni, uczyli się tam bardzo podstawowych podstaw, a i tak nie skończyła nawet szkoły średniej, bo uciekła z domu mając jakieś 13-14 lat.
Uśmiechnęła się lekko słysząc to zapewnienie ze strony Sameen. Chciała jej wierzyć i jakaś część jej świadomości była w stanie zaufać w każde jej słowo, jednocześnie to było dla Marlowe cholernie niepokojące. To dziwne uczucie, z którym spotkała się po raz pierwszy... może drugi, nie wiedziała jak to nazwać. Przy Sameen czuła się inaczej niż przy całej reszcie ludzi na świecie. Nie musiała przy niej nikogo udawać, mogła mówić to co chciała i wiedziała, że Sam ją zrozumie, a nawet jeżeli nie, to nie będzie jej oceniać. - Są piękne - powiedziała przyglądając się świecącym punktom. Było w nich coś uspokajającego. - Czyli prawie jak my, niby nic, a jednak wszystko - niepozorna kobieta, którą mogła komuś odjebać głową. Nic, a wszystko. - Zdecydowanie załogę, myślę, że życie pozaziemskie mogłoby być ciekawsze niż jakiś Vlad z Syberii - bo oczywiście zakładała, ze to z rosyjską agencją kosmiczną, by wyleciała w ten kosmos. W USA jej nie lubili. Słysząc odpowiedź blondynki uśmiechnęła się lekko i spojrzała na nią. Przez chwilę się jej przyglądała starając się odgadnąć czy jest fascynująca jak człowiek, z którym można być bliżej, czy jak dzieło sztuki, które lepiej trzymać za szybą i można sobie na nie popatrzeć, chwilę się pozachwycać i wrócić spokojnie do domu. Nie zapytała jej jednak o to. - Dziękuję - odpowiedziała - Ty też - na chwilę się wstrzymała z dalszym kontynuowaniem tej rozmowy, ale nie byłaby sobą gdyby zatrzymała swoje przemyślenia tylko dla siebie - i czasem wracam myślami do tego pocałunku we Włoszech - dodała ponownie przenosząc swój wzrok na twarz Sameen i nawet wyciągnęła rękę w jej stronę, żeby delikatnie dotknąć jej obojczyka, które Marlowe uważała za wybitnie seksowne.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się pod nosem. Dla Sameen to wyglądało jak mały kryzys, ale nie miała zamiaru wmawiać Inej czegoś co mogło nie być prawdą. Może rzeczywiście po prostu miała rozkminy. –Nie myślałam w sumie o swojej przyszłości. – Nigdy nie zakładała, że jakąkolwiek będzie miała. –To brzmi jak przywilej, na który nie będę mogła sobie pozwolić. – Myślała podobnie jak Marlowe. Płatni zabójcy nie dożywali późnego wieku. Prędzej czy później znajdował się ktoś kto chciał się ich pozbyć. Poza tym Sameen chyba trochę liczyła na to, że jednak zginie gdzieś podczas jakiejś akcji i nikt z jej bliskich nie będzie musiał przejmować się jej śmiercią. Po prostu uznają, że spierdoliła i tyle. Chociaż tych bliskich osób nie miała też bóg wie jak wielu. Możliwe, że tak naprawdę nikt by się nie przejął jej śmiercią.
-Jasne, Inej. – W tym przypadku nie zgadzała się z Inej. Nie uważała, że dziewczyna była wolna, ale to nie leżało w jej gestii, żeby to kwestionować. Nie znała szczegółów organizacji, dla której pracowała czy też nie pracowała Inej. Tak czy siak działała przez „pośredników” więc dla kogoś pracować musiała. W tym jednak przypadku Sameen uważała, że im mniej wiedziała, tym lepiej spała. –Tak. – Uśmiechnęła się pod nosem, bo oczywiście była kurewsko dumna z tego, że udało jej się zajebać wszystkich, którzy chociaż w minimalnym stopniu byli odpowiedzialni za spierdolenie jej życia.
-Może ty sama w sobie nie jesteś ckliwa. Ale twoja historia była. – Posłała jej uśmiech, ale tak sobie jednocześnie myślała, że tak naprawdę to nie wiedziała co Inej skrywała w środku. Może była uroczym bombelkiem, który miał więcej ckliwych historii, które mogły kogoś chwycić za serce. A takie historie o rodzicach zawsze trafiały do ludzi. Dopóki się nie okazywało, że ojciec był chujem, który maltretował swoją rodzinę. –Zależało im na tym, żebyśmy byli wykształconymi zabójcami i szpiegami. – Wyjaśniła. Na wzmiankę o zapładnianiu przez byka parsknęła śmiechem. –Pazyfae nie chciała być przez niego zapłodniona. W sensie chciała, ale nie z własnej woli. Posejdon rzucił na nią klątwę po tym jak Minos nie chciał złożyć mu w ofierze świętego byka, którego Posejdon mu zesłał, żeby ten mógł zostać królem Krety. Sprawił więc, że jego żona zakochała się w tym byku. – Dodała jeszcze wyjaśnienie, bo to jednak nie była wina Pazyfae tylko zachłannego Minosa. –Hmmm… – Zastanowiła się przez chwilę, bo łatwiej byłoby jej wymienić ulubione postacie niż mity same w sobie. –Lubię mit o Kallisto. Lubię ten o Demeter, Persefonie i Hadesie. – Ten drugi to lubiła dlatego, że chciała wierzyć, że jej matka poszukiwała jej z równie wielką zaciekłością z jaką Demeter poszukiwała porwanej Persefony. Żałowała tylko, że jej matka nie natrafiła na Heliosa, który wyznał prawdę na temat uprowadzenia córki.
Zaśmiała się i pokiwała głową, bo Inej miała w sumie racje. Były takim niczym ale jednocześnie wszystkim. –Wierzysz w życie pozaziemskie? – Zapytała szczerze ciekawa odpowiedzi. Nie spojrzała jednak przy tym na Inej i nawet nie miała pojęcia, ze blondynka jej się przygląda. Sameen skupiła się na patrzeniu w gwiazdy i myśleniu o tym czy jeśli jest jakieś życie pozaziemskie, to czy zdarza im się być samotnym. Czy też patrzą w niebo myśląc i fantazjując o innych planetach? Parsknęła cichym śmiechem. –Ja? Wątpię. – Nie uważała się za fascynującą. Myślała, że jest raczej nudna. Pod każdym możliwym względem.
Tym razem przeniosła wzrok na Inej. Wpatrywała się w nią przez dłuższą chwilę i zastanawiała się nad odpowiedzią. Pozwoliła kobiecie na ten dotyk i sama uniosła dłoń, żeby położyć ją na jej twarzy. Kciuk delikatnie położyła na wardze Inej, którą wcześniej rozcięła. –Był tak dobry? – Zapytała szeptem unosząc pytająco brew.

Inej Marlowe
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Nie będziesz mogła jeżeli wcześniej o tym nie pomyślisz - powiedziała zerkając na blondynkę. - Naziści dali radę, my też możemy. Argentyna to podobno piękny kraj - rzuciła niby się trochę teraz śmiejąc, ale na pewno Argentyna była spoko. W sumie to było chyba jedno z niewielu miejsc, w których Marlowe jeszcze nie była, wiadomo zawsze musi być ten pierwszy raz, może na morderczą emeryturę jej się uda. Wątpiła w to żeby mogła sobie żyć długo i szczęśliwie, głównie dlatego że nie zaznała w życiu prawdziwego szczęścia ani nawet spokoju. Ciągle była narażona na ataki, jak nie ze strony ojca, później że strony ludzi, gdy mieszkała sama na ulicach Jerozolimy, a teraz to wiadomo. Nawet w ten chwili, siedząc obok Sameen wiedziała, że jest narażona na atak, być może bardziej niż kiedykolwiek do tej pory. Nic z tym jednak nie zamierzała zrobić.
- Koniec tego jest taki, że ruchala się z bykiem.... to obrzydliwe - skwitowała krótko. - Znacie się tylko na greckiej mitologii? - Zapytała bo były przecież też inne ciekawe! Ona oczywiście kojarzyła co nieco ze słowiańskiej i nordyckiej. W jej rodzinnym domu jednak bardziej czytało się stary testament niż mity, chociaż trochę na jedno wychodzi. - Persefona i Hades... piękne love story- oczywiście, że Marlowe uważała, że porwanie do romantyzm. - Wystawiają o tym musical na Brodwayu - rzuciła w ramach ciekawostki, bo przez ostatnie lata mieszkała w NYC więc co nieco o tym wiedziała. Pewnie zabijają ludzi żeby mieć bilety na Hamiltona. Typowa Inej.
- Wierzę, że nie jesteśmy tu sami, to byłoby bardzo egoistyczne sądzić, że w takim wielkim kosmosie nie ma czegoś lepszego od nas - jakiś filozoficzny trybik jej się włączył i dlatego teraz gadała takie rzeczy. - Aczkolwiek czy uważam, że jestem najlepsza zabójczynią w kosmosie? Oczywiście - rzuciła śmiejąc się pod nosem. O dziwo nie był to ten dziwny, wymuszony śmiech, którym do tej pory raczyła ludzi. - Okej, Ex aequo z Tobą- dodała, bo no nie będzie taka, sądzila że obie są równie dobre. - To nie wątp, nie miałam do tej pory osoby przy której mogę być aż tak otwarta i która mnie nie ocenia - miała przynajmniej taką nadzieję, że Sameen nie układa sobie w głowie jakiejś punktacji, która odnosi się do jej skromnej osoby.
Marlowe uśmiechnęła się lekko gdy dłoń blondynki dotknęła jej wargi, co prawda dalej ja bolało, ale akurat z tym nie miała problemu. - Mógł być ostatni, musiał być dobry - uśmiechnęła się - Aczkolwiek myślę, że to nie był szczyt naszych możliwości - stwierdziła cicho wpatrując się w oczy kobiety delikatnie glaszcząc kciukiem jej policzek. Taka była soft.

Sameen Galanis
towarzyska meduza
catlady#7921
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Może. – Odparła i teraz zaczęła myśleć o tej przyszłości. W sumie to nie potrafiła sobie nawet wyobrazić siebie w przyszłości. Nie wiedziała co mogłaby robić. Wiedziała, że z pieniędzmi, które ma zaoszczędzone i pochowane mogłaby nie robić nic do końca życia i byłaby ustawiona. Wiedziała też, że tak naprawdę to nic nie robienie nie było w jej stylu. Musiałaby coś robić. Ale nie wiedziała co mogłaby robić. Nie będzie przecież zabijać ludzi w wieku osiemdziesięciu lat. Mogłaby się zająć handlem autami. Była w tym dobra. Z drugiej jednak strony wiedziała, że kupowałaby auta dla siebie i nikomu nie chciałaby ich sprzedać. Miała zbyt wielką obsesję na punkcie aut. –To jest twój wybór jeśli chodzi o kraj, w którym chciałabyś mieć przyszłość? – W sumie, z niewiadomych powodów, Argentyna pasowała do Inej. A przynajmniej w mniemaniu Sameen. Nawet była sobie w stanie wyobrazić, że jak Inej opuszczałaby granice Argentyny to odpierdoliłaby jakiś teledysk do „Don’t Cry For Me Argentina”. Tak, Sameen znała tą piosenkę.
-Tak. Ale ludzie błędnie zakładają, że zrobiła to bo była pojebane. – Gdyby Sameen korzystała z twittera to pewnie założyłaby jakiś hashtag #JusticeForPazyfae. W końcu nic dziwnego, że kobiety są traktowane w taki a nie inny sposób. Nikt nie tyrał Posejdona za rzucenie tak popierdolonej klątwy. Tym bardziej, że zawinił Minos, a nie biedna Pazyfae. Czemu Posejdon nie mógł zrobić, że to Minus wyruchał byka? Przykre. Cierpieli niewinni. A przynajmniej Pazyfae. No dobra, w sumie cała Kreta też cierpiała przez jebanego Minotaura, więc jednak cierpieli niewinni. Typowe męskie ego. Eh. –Nie. Ale na tą mamy kładziony nacisk. – Pewnie nawet jakby uczyła się wszystkich po równo to i tak ta grecka byłaby jej ulubioną. Chociaż ostatnimi czasy sama w wolnych chwilach zagłębia się w słowiańską mitologię. –Nie lubię tego rodzaju… muzyki. – Nie wiedziała jak to nazwać, a jednocześnie nie chciała powiedzieć „nie lubię muzyki”, ale smutna prawda była taka, że Sameen rzeczywiście za muzyką nie przepadała. Chociaż lubiła klasyczną i filmową. Ale taka co miała w sobie jakieś słowa o dziwkach, handlowaniu prochami itp. Niekoniecznie trafiała w jej gusta.
-Myślę, że nie jest zbyt trudno znaleźć coś lepszego od nas. – Odparła, bo nawet na takiej ziemi żyły sobie zwierzęta, które były zdecydowanie lepsze od ludzi. Chociaż Sameen nie podzielała tej opinii. Ona nie lubiła ani zwierząt, ani ludzi. Ale jakby miała któreś wybierać to wybrałaby zwierzęta, bo jednak tym bliżej do mitologicznych potworów. A przynajmniej z wyglądu, bo z charakteru to jednak ludzie są większymi bestiami. Zwierzęta chociaż miały wymówkę, że po prostu miały taką naturę.
-Dzięki za ten zaszczyt. – Nawet się zaśmiała pod nosem. Dostrzegała w tym zmianę, że Inej już nie miała się za lepszą, a traktowała ją na równi z tobą. No i nie sprawiała wrażenia jakby te słowa przychodziły jej z trudnością. –Ja też nie. – Przyznała. Zoya wiedziała dużo, ale nie wiedziała wszystkiego. Wiedziała, że nie może jej mówić, bo prędzej czy później zostałaby oceniana na podstawie tego. Przy Inej mogła o tym opowiadać, bo takimi sekretami mogła Inej albo zaimponować, albo dostałaby jakieś cenne wskazówki czy uwagi. Więc tutaj wychodziła na plus.
-No nie był. – Przyznała. –Gdybym wiedziała, że się wydarzy to bym się przygotowała. – Była wtedy tak skupiona na misji, że nie przyszło jej na myśl, żeby myśleć o romansowaniu. Także było jak było. Nie było na gorzej, ale zdecydowanie mogło być lepiej. –Powinnyśmy już iść. A przynajmniej ja powinnam. – Powiedziała po dłuższej chwili milczenia. Miała samolot do złapania, a później kolejny, a później jeszcze następny. Nie chciała się bawić w przekładanie tego wszystkiego. Jednocześnie jednak chciałaby sobie jeszcze posiedzieć przy Inej w otoczeniu gwiazd i planet.

Inej Marlowe
ODPOWIEDZ