ordynator oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
42 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Szefowa oddziału ratunkowego w Cairns. Doświadczenie zdobywała w pogotowiu ratunkowym oraz Afganistanie. Ma na koncie kilka związków, dorosłego syna i fajnego byłego męża. Niedawno wróciła z zagranicznego wyjazdu.
/ przed wizytą na farmie Aidena

Nie miała żadnych konkretnych planów na dzisiejszy wieczór. Był to jeden z nielicznych wolnych dni w tygodniu, kiedy mogła po prostu odpocząć. Dziś nie pracowała, nie było jej również w jutrzejszym grafiku, nic więc dziwnego, że postanowiła w końcu zadbać o siebie. Długa, gorąca kąpiel, kieliszek czerwonego wina, cicha, spokojna muzyka, świeca zapachowa i książka. Może nieco nietypowo, bo raczej nie każdy spodziewałby się, że blondynka, człowiek żyjący wiecznie na najwyższych obrotach, będzie umiała ta po prostu się zrelaksować, ale najwyraźniej właśnie tego dziś potrzebowała - ciszy i spokoju. Kompletnie nie spodziewała się tego, że los przewidział dla niej coś innego.
Ten telefon mocno ją zaskoczył. Nie spodziewała się, że ktoś odezwie się do niej o tej porze, a już na pewno nie przyszło jej do głowy, że dostrzeże na wyświetlaczu imię swojego byłego pasierba. Potrzebowała chwili, by zastanowić się, czy przypadkiem nie było to wytworem jej wyobraźni. Może to wino? Może woda była zbyt gorąca i przez to miała omamy wzrokowe?
Nie. To nie przypadek. Mitchell naprawdę do niej dzwonił. Nie byli już rodziną, Charlotte nie była jego matką, więc teoretycznie mogłaby go olać, bo nie miała wobec niego już żadnych zobowiązań. Mimo wszystko oboje wiedzieli chyba, że Hargreeves tego nie zrobi. Raz, była lekarzem, dwa, Aiden, jego ojciec, wciąż był dla niej ważny.
Okej, wygląda na to, że trzeba jednak zmodyfikować pewne rzeczy. To, że na papierze nie byli już rodziną, nie oznaczało, że przestali nią być.
Nie kazała na siebie długo czekać. Lorne Bay nie było metropolią, w miasteczku nie było aż tylu przystanków, by blondynka miała problem z ich zlokalizowaniem. Zresztą, ile może być przystanków, na których siedział bełkoczący, rudowłosy chłopak? Tylko jeden. Ten, pod który właśnie podjechała.
- Wiesz, liczyłam na to, że twój pierwszy telefon po kilku latach milczenia będzie nieco inny. Coś w stylu... Ja wiem? "Cześć, jestem w okolicy, co powiesz na wspólną kawę?" - odezwała się, gdy wysiadła. Oczywiście nie mówiła poważnie. Coś takiego zaświeciłoby w jej głowie znacznie większą lampkę ostrzegawczą, niż ta, która paliła się już teraz. Wciąż nie wiedziała, dlaczego zadzwonił akurat do niej, bo kiedy brało się pod uwagę ich wcześniejsze relacje, była raczej na samym końcu listy osób do obdzwonienia, gdzieś pod rodzicami znajomych z przedszkola, ciotką Ursulą z Brisbane, bezdomnymi z Perth i kimś losowo wybranym poprzez wciskanie dowolnych przycisków telefonu. Dopiero gdzieś tam, na szarym końcu, była ona.
Dopiero po chwili zauważyła ten nieszczęsny łyk brwiowy.
- W bagażniku mam apteczkę. Poczekaj chwilę, zaraz to obejrzę.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Normalnie powinno mu byc przykro, że zepsuł jej ten miły wieczór sam na sam, ale on od dawna miał wywalone na uczucia innych. Miał gdzieś, że siostra się o niego martwiła, że ojciec przez niego nie śpi po nocach... Liczył się tylko on i jego narastający głód. Znowu ćpał. Ostatnie dwa razy udało mu się jakoś ukryć. Po tym, gdy ten złamas zostawił go w barze z niewykorzystana działką koki wrócił grzecznie do domu i dobrze ukrył swoją nową, białą przyjaciółkę, a sam jak zawsze zaszył się w swoim pokoju nie wzbudzając podejrzeń. Drugiego dnia wziął drugą działkę, a trzeciego - czyli dziś - wylądował w końcu w tym nieszczęsnym Shadow, którego odkrycia tak bardzo obawiał się Aiden.
Zaczynał mieć dziwne podejrzenia w stosunku do nieznajomego z terapii. Teraz wydawało mu się, że to wilk w owczej skórze, partyzant, który przeniknął do obozu bezbronnego wroga: diler, który polował na takich słabeuszy jak on. Bo za dobrze wyglądał na ćpuna. Mydlił mu oczy bogatym tatusiem i dobrym dentystą, ale teraz przestał w to wierzyć. Omotał go, zmusił, by wziął... by razem wzięli, a jak przyszło co do czego to zostawił go z towarem. Pierwsza działka gratis, a teraz kombinuj chłopie. No i wykombinował.
- Nigdy nie byliśmy na wspólnej kawie - stwierdził dość trzeźwo jak na stan, w którym się znajdował. Fakt, nigdy nigdzie nie byli sam na sam. No poza sytuacją, w której Aiden musiał zostawić go z Charlotte, bo miał pilne wezwanie do szpitala. Ale wtedy była z nimi Gale, a on i tak nie rozmawiał z macochą. Ograniczał się zawsze do niezbędnego minimum. Z grzeczności. Odpowiadał zdawkowo na jej pytania, ale nigdy z nią nie rozmawiał. Nie lubił jej dla zasady i dla zasady obwiniał o rozpad małżeństwa jego rodziców. Co z tego, że rozpadło się dużo wcześniej?
- Apteczkę? - zapytał zdzwiony. Po co apteczka? Odsunął rękę od czoła i spojrzał na zakrwawioną dłoń z takim zdziwieniem, jakby ktoś mu właśnie oznajmił, że odkrył Amerykę. - Nic mi nie jest... Nie mów ojcu, proszę... - poprosił chyba już z 10 raz tego wieczora. Charlotte nie miała żadnego powodu, by spełnić tę prośbę, za to miała ich pewnie ze sto żeby powiedzieć wszystko Aidenowi. Właściwie to nawet powinna to zrobić. Powinna dac mu znać, że z jego synem jest wszystko w porządku zanim padnie na zawał przez ten nieustanny stres.
Oparł łokcie na kolanach i spuścił głowę pozwalając, by krew kapała na chodnik między jego nogami. Mdliło go straszliwie, w głowie się kręciło i ogólnie czuł się fatalnie i pocił się jak świnia. I raczej niewiele miało to wspólnego z rozbitą głową, choć ten ból pewnie tylko spotęgował mdłości. Dlatego nikt nie powinien być zdziwiony, gdy Mitch zwymiotował obficie wyrzucając z siebie cały ten wypity dziś alkohol. A zrobił to w tak niefortunnym momencie, że wycelował prosto pod nogi swojej wybawicielki, gdy ta wróciła z tą nieszczęsną apteczką.
- Przepraszam - wybełkotał zupełnie szczerze unosząc głowę. Choć światła samochodu Charlotte świeciły prosto na jego twarz, to źrenice mężczyzny pozostawały wielkie jak spodki, co w połączeniu z wymiotami dla niewtajemniczonych mogłoby sugerować wstrząśnienie mózgu. No gdyby tylko nie walił tak wódą...


Charlotte Hargreeves
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ordynator oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
42 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Szefowa oddziału ratunkowego w Cairns. Doświadczenie zdobywała w pogotowiu ratunkowym oraz Afganistanie. Ma na koncie kilka związków, dorosłego syna i fajnego byłego męża. Niedawno wróciła z zagranicznego wyjazdu.
Samo w sobie Shadow wcale nie było złe, podobnie zresztą jak wiele rodzajów używek. Wiele zależy tu po prostu od konkretnego człowieka, bo przecież wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Liczy się dawka. Jeden drink, raz na jakiś czas, nawet ten wypity we wspomnianym klubie, nikogo nie zabije, ale nieco większa ich ilość... Tu mogło być już różnie. Nie spodziewała się jednak tego, że cała sytuacja będzie dotyczyła właśnie Mitchella.
- Może właśnie to był nasz błąd.
"Nasz", bo podczas trwania swojego małżeństwa Charlotte nie stawała na rzęsach, żeby syn Aidena ją polubił. Owszem, zależało jej na tym, starała się być dla niego miła, ale nie oznaczało to przecież, że będzie próbowała na siłę wkupić się w jego łaski. Ani on by na to nie poszedł, ani nie leżało to w jej naturze. Nie dogadywali się? Okej. Nie musieli. Grunt, żeby młody wtedy jeszcze rudzielec dogadywał się ze swoimi rodzicami.
Ostatecznie wyszło tak, jak wyszło. Minęło już trochę czasu od rozwodu pana Thompsona i pani Hargreeves. Emocje zdążyły już znaleźć ujście, oboje zdążyli okrzepnąć w nowej rzeczywistości, ale nie da się chyba tak po prostu zakończyć tak fajnej relacji. Nic dziwnego, że wszyscy znów znaleźli się na tej samej długości i szerokości geograficznej.
- Wiem, że nic ci nie jest, ale wolałabym jednak na to spojrzeć - zgodziła się z nim. I tak zrobi swoje, i tak go opatrzy, niech jednak Mitchell wie, że Charlotte brała pod uwagę jego subiektywną ocenę stanu zdrowia. No właśnie. Subiektywną. Z całym szacunkiem, młody Thompson nie był jeszcze lekarzem. Ona była. Skoro do niej zadzwonił, nie miał już wyjścia - musiał jej słuchać. Przynajmniej dziś.
- No kurwa mać. To prawie nowe szpilki - rzuciła pod nosem. Jeden z jej butów oberwał nieco rykoszetem. Przyjmijmy, że to jej wina, bo przecież nikt nie kazał jej stawiać kroku dokładnie w tym miejscu, w którym... nastąpiły pewne nieprzewidziane trudności. - Okej, zrobimy tak. Nie powiem o niczym Aidenowi, jeśli pojedziesz ze mną do szpitala na badania. Zarejestruję cię jako Johna Doe przyjętego o... - spojrzała na zegarek - późnej godzinie, zrobię ci podstawowe badania i nikt nigdy nie dowie się, że tam byłeś. Nie wożę ze sobą kroplówek, leków znieczulających i zestawu do szycia łuków brwiowych. Mogłabym zabrać cię do siebie, ale wcześniej muszę wiedzieć, co piłeś i co brałeś. Żaden lekarz nie zaryzykuje czegoś takiego bez badań.
Zwłaszcza ordynator. Zwłaszcza ona. A Aiden wciąż nie musiał się o niczym dowiedzieć.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
No cóż, każdy kto wcześniej znał Mitchella nie spodziewałby się, że taka sytuacja kiedykolwiek będzie go dotyczyła choćby w jakimś najmniejszym ułamku. Zawsze taki cichy, grzeczny, spokojny, nigdy nie sprawiał żadnych problemów, najlepszy uczeń w szkole, zawsze "dzień dobry" mówił. A teraz? Siedział zarzygany na ulicy, pijany i naćpany, pokryty dziarami jak podrzędny kryminalista spod celi...
- Błędem był rozwód - prychnął. Oczywiście, miał na myśli rozwód swoich rodziców, bo z rozstania Charlotte i ojca akurat się ucieszył. Tolerował ją z grzeczności, choć nigdy jej nie polubił. Dla zasady. Żadne więc herbatki nie miały prawa się udać. Nie ważne więc jakby się starała, on nie pozwoliłby się do siebie zbliżyć. No a jednak to do niej zwrócił się po pomoc.
- Nie musisz - mruknął jeszcze próbując się obronić. Fakt, nie był lekarzem i pewnie już nim nie zostanie. Bo kto przyjąłby do pracy w szpitalu uzależnionego lekarza? Zaćpałby się pewnie pierwszego dnia po otrzymaniu klucza do szafki z lekami. Nikt przy zdrowych zmysłach nie dopuści ćpuna do zawodu. Przez ostatni rok spieprzył sobie życie po całości, zmarnował lata ciężkiej pracy i zaprzepaścił wszystko. I powoli zaczynał zdawać sobie z tego sprawę.
- Przepraszam - odburknął ocierając usta wierzchem dłoni. No nie chciał jej obrzygać i atak na jej szpilki nie był celowy, ale biedaczek nie był w stanie już tego powstrzymać, gdy Charlotte była już tak blisko. Minęło już ładnych parę godzin odkąd zaczął dziś swoją zabawę i powoli zaczynało z niego schodzić. Bywało, że po dobrej kresce trzepało nim przez całą dobę, a bywało i tak, że słabej jakości towar nie robił na nim większego wrażenia.
- Żadnego szpitala! - zaprotestował gwałtownie i odsunął się. Nie da się zaciągnąć do szpitala, nawet jeśli miałby się tam znaleźć pod obcym nazwiskiem. Był tam nie tak dawno w Sydney i nie wspomina tego za dobrze. Drugi raz nie da się wrobić w odtrucie, a pewnie tak mogłoby się to skończyć. Będzie się bronił rękami i nogami, jeśli będzie musiał.
Spojrzał na ex-macochę trochę nieufnie. Zabrać do domu? Powiedzieć, co brał? To jak przyznanie się do winy. Nadal nie miał pewności, wobec kogo będzie lojalna, w końcu Aiden był bliższy jej sercu, nawet jeśli nie byli już małżeństwem.
- Wypiłem parę drinków - mruknął w końcu po chwili wahania. - To wszystko, przysięgam. Nie zabieraj mnie do szpitala, naprawdę nic mi nie jest - odwrócił wzrok. No przecież nie przyzna się do tego, że palił kryształ, nie był głupi.


Charlotte Hargreeves
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ordynator oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
42 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Szefowa oddziału ratunkowego w Cairns. Doświadczenie zdobywała w pogotowiu ratunkowym oraz Afganistanie. Ma na koncie kilka związków, dorosłego syna i fajnego byłego męża. Niedawno wróciła z zagranicznego wyjazdu.
Całkiem możliwe. Być może rozwód państwa Thompson był błędem. Może bliźniakom żyłoby się lepiej w rodzinie, której nic już nie spaja. Może faktycznie powinno się tkwić przez lata za fasadą dobrego domu i udawać, że wszyscy jego mieszkańcy są szczęśliwi. Może naprawdę powinno się mieć za nic uczucia własnych rodziców i wymagać od nich, by wciąż grali szczęśliwe małżeństwo.
A skoro tak... Być może Charlotte powinna schować gdzieś swoją dumę oraz wszelkie uprzedzenia i odszukać ojca Jake'a, by wybaczyć mu to, że nie interesował się ich losem przez dwadzieścia dwa lata? W końcu rodzina to rodzina, prawda? Na szczęście blondynka taka nie była. Doskonale wiedziała, czego chce od życia i nie pozwalała, by ktokolwiek nim kierował.
- Muszę - odparła krótko. Szkoda tylko, że pojawiła się drobna przeszkoda w postaci lekko pokiereszowanego buta, w dodatku takiego, który naprawdę jej się podobał, ale w swojej pracy zdążyła już przyzwyczaić się do tego, że niektóre części garderoby mogą czasem ucierpieć. Trudno. Najwyżej wyśle Mitchellowi rachunek za czyszczenie obuwia.
- Wybacz, ale nie wożę w samochodzie przenośnego tomografu. Kiedyś to robiłam, ale musiałam go wyjąć, żeby zrobić miejsce dla przenośnego stołu operacyjnego - nieco ironizowała. - Okej, ale na pewno nie pozwolę ci tak po prostu sobie pójść.
Posiedzi przy nim, a jeśli będzie trzeba, to zabierze go do siebie. Ciekawe, co było dla niego gorsze - szpital czy wizyta u byłej macochy. Coś podpowiadało jej, że mimo wszystko jednak ta druga opcja byłaby znacznie bardziej piekielna.
I racja. Aiden był znacznie bliższy jej sercu, ale przecież Mitchell nie był jej obojętny. W tym momencie to on był jej pacjentem.
- Wiesz, czasem zdarzy mi się obejrzeć taki serial. Powinieneś znać. "Doktor House". Nie lubię głównego bohatera, bo za bardzo przypomina mi jednego kolegę z pracy, który ciągle działa mi na nerwy, ale często lubi powtarzać jedno zdanie, z którym wyjątkowo się zgadzam. Everybody lies - starała się wypowiedzieć to podobnym głosem, jak czyni to telewizyjny lekarz, ale niekoniecznie jej się to udało. - Możesz ze mną absolutnie szczery i zaufać, że nikomu nie powiem - oczywiście dopóki jego stan nie będzie zagrażał jego życiu, wtedy będzie musiała - albo przyjmujemy twoją wersję, ja opatrzę ci ten łuk brwiowy, podwiozę cię do domu, a kiedy potem, być może, źle się poczujesz, przyjedzie po ciebie karetka, a o tym ojciec już na pewno się dowie. Wybieraj.
Dała mu chwilę na zastanowienie. W tym samym momencie wzięła się wspomniany łuk. Najpierw przetarła go sterylnym wacikiem nasączonym dezynfektantem (to zaboli!), by pozbyć się nadmiaru krwi, który utrudniłby ocenę stanu skóry chłopaka. Nie było tak źle. Trafiali jej się gorsi pacjenci. Z drugiej jednak strony... Mogło być znacznie lepiej.
- Sugerowałabym założenie dwóch-trzech szwów - odezwała się po kilkudziesięciu sekundach.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
Może lepiej by było, gdyby państwo Thompson po prostu nie doprowadzili do rozpadu pożycia. Niestety nie miał zielonego pojęcia co zadziało się w ich życiu, że w końcu postanowili się rozstać po wielu latach szczęśliwego małżeństwa? I jak to jest, że te dużo starsze pokolenie ich rodziców i dziadków potrafiło przetrwać ciężkie momenty i dożywali razem później starości? Dlaczego teraz ludzie się rozstają i rozwodzą przez byle głupotę zamiast próbować ratować związek? Czemu świat pędzi w tak głupim kierunku?
- Musę, musę - mruknął pod nosem przedrzeźniając byłą macochę. Niech lepiej z tym rachunkiem się nie rozpędza, bo i tak nie będzie miał z czego zapłacić, a i ojciec raczej nie byłby zadowolony, choć na pewno nie robił by jej problemów. No ale z całą pewnością Mitch miałby problem, i to duży,
- Masz stół operacyjny? - zapytał głupio. Na trzeźwo w życiu by nie uwierzył, ale do trzeźwości wiele mu brakowało i zapewne w różowego słonia na łańcuchy też by uwierzył.
- Nigdzie się nie wybieram - wybełkotał cicho. Po pierwsze nie miał dokąd pójść, bo i tak nie miał pojęcia gdzie się znajduje, a po drugie pewnie szybko znowu słuchałby płyt chodnikowych. Nie miał wyboru, Charlotte była jego jedyną nadzieją. I nie, w tej chwili wycieczka do jej domu nie byłaby tą gorszą opcją.
Och "House"... Mitch nie oglądał za wielu seriali, bo w ogóle raczej stronił od telewizji, ale ten jeden wręcz uwielbiał. Nawet chciał być jak House. No może nie chciał być tak chamski, cyniczny i wredny, ale z cała pewnością marzył, by być tak doskonałym diagnostą. No cóż, lekarzem już nie zostanie ale przynajmniej dzielił z Housem uzależnienie.
- Paliłem mete - przyznał w końcu po chwili wahania tuż po tym, jak syknął z bólu, gdy przyłożyła mu wacik do czoła. Tak bardzo bał się kolejnej wizyty w szpitalu, że wolał zaryzykować i zaufać Hargreeves.
- Szwy? Chcesz mnie szyć? Tutaj? - zapytał z lekkim niedowierzaniem. No dobra, był napity, ale jeszcze jako tako ogarniał rzeczywistość i ta w tej chwili mu się nie podobała. Ale do szpitala też nie chciał! Poza tym, gdy wróci do domu z nitkami sterczącymi z czoła to ojciec i tak się dowie, że coś sie stało. No w sumie bez nitek też, bo nie był aż tak głupi i słępy, żeby nie zauważyć rozwalonej mordy u syna.


Charlotte Hargreeves
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ordynator oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
42 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Szefowa oddziału ratunkowego w Cairns. Doświadczenie zdobywała w pogotowiu ratunkowym oraz Afganistanie. Ma na koncie kilka związków, dorosłego syna i fajnego byłego męża. Niedawno wróciła z zagranicznego wyjazdu.
Tak. To zdecydowanie było dziwne. Przecież to tylko jedno, może góra dwa pokolenia, a jednak ludzie nie potrafili się ze sobą dogadać. Może to kwestia tego, że teraz rozwodzili się niemal wszyscy, więc nikt nie patrzył na rozstające się małżeństwo jak na jakiś ewenement i coś niezwykłego? Dawniej byłoby to raczej nie do pomyślenia, ale teraz? Ha! Teraz może wydawać się, że stateczny i stały związek był czymś niespotykanym.
- Albo ja, albo twój ojciec. Wybieraj.
Na moment zaprzestała wszystkich czynności i nieco teatralnie uniosła dłonie. Jego życiu nie zagrażało raczej bezpośrednie niebezpieczeństwo. Mogła po prostu wezwać do niego karetkę, a jej załoga na pewno powiadomi Aidena, tym bardziej że Charlotte, jako ordynator oddziału ratunkowego, znała zdecydowaną większość ratowników medycznych, więc mogłaby powiedzieć im, że młody Thompson miał ojca w Lorne Bay. Kto wie? Może ten miał w zanadrzu jakieś wyniki badań syna? Może wiedział coś więcej o jego stanie zdrowia?
Czy to szantaż? No skąd!
- Tak. Mam dwa. Oba są w tej chwili zajęte - westchnęła. Pytanie, jakie jej zdano, również posłużyło ocenie stanu Mitchella, bo i owszem, skoro teoretycznie (i praktycznie) nic ich teraz nie łączyło, to wcale nie musiała grać fair, zwłaszcza wobec niego. Nie. Nie doniesie o niczym jego ojcu. Chyba że przypadkiem. Wymagała tylko jednego - absolutnej szczerości. Z ewentualnym gniewem Aidena zmierzy się już sama.
- Okej. Nie oceniam, tak? - przytaknęła. No bywa. To przecież ludzkie. - Prawdopodobnie zdajesz sobie z tego sprawę, ale muszę o to spytać. Czy tam, gdzie ją paliłeś, może być jeszcze ktoś, kto może potrzebować pomocy lekarza? Nie obchodzi mnie to, gdzie i z kim to robiłeś. Mamy podjechać gdzieś jeszcze?
Zdecydowanie była na to gotowa. Skoro i tak wyruszyła z domu ze sporą apteczką, to mogła przydać się również w innym miejscu. Raz jeszcze - nie powie nic Aidenowi. Po prostu nie chciała mieć za moment smsa (lub kilku) od lekarzy dyżurujących na jej oddziale, że oto znów przywożą przypadek przedawkowania.
O tak. Ośmieliłaby się powiedzieć, że poza wypadkami (komunikacyjnymi lub tymi z meduzami), anemiami u onkologicznych pacjentów i krwawieniami z przewodu pokarmowego, to przedawkowania były jedną z częstszych przyczyn hospitalizacji w Cairns.
- Albo tu, albo u mnie w mieszkaniu. Sama nie wiem, co byś wolał.
Ona sama wolałaby swój czysty dywan.

Mitchell Thompson
Kelner — Beach Restaurant lorne bay
22 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Won't you forget me now
Just for an hour or two
I don't want that image of me
Burned into your memory
It won't happen again I swear
I've heard it before you see
I wanna see what you preach
Turn into reality
A może to kwestia tego, że kiedyś ludzie umieli ze sobą rozmawiać i spędzali ze sobą więcej czasu? Dziś każdy zapatrzony był w swój telefon, ludzie nie słuchają co ma do powiedzenia druga połówka, a gdy cos ich poróżni nie umieją się pogodzić. Kiedyś, gdy w skarpetce zrobiła się dziura, to ją zaszywano. Gdy zepsuł się telewizor, to oddawano go do naprawy. Dziś bardziej opłaca się kupić nowy. To samo ze związkiem. Gdy zaczyna się psuć łatwiej jest znaleźć nowego partnera, niż usiąść do rozmowy i spróbować naprawić relację. Bo nie umiemy już ze sobą rozmawiać.
- Ty. Ale nie powiesz mu? - zapytał po raz kolejny. Coś mi sie wydaje, że jeszcze jedno takie pytanie, i Charlotte jednak powie Aidenowi, bo będzie miała dość. Oczywiście doceniał fakt, że chciała dotrzymać obietnicy, ale zdrowy rozsądek podpowiadał, że to jednak w stosunku do byłego męża powinna zachować lojalność i jak najszybciej powinna mu wszystko wyśpiewać. Po pierwsze dlatego, że Starszy Thompson miał szerszą wiedzę na temat stanu zdrowia swojego syna po ostatniej zapaści. A po drugie, i co pewnie ważniejsze, Aiden pewnie odchodził od zmysłów pozbawiony wiedzy na temat miejsca pobytu i stanu w jakim znajdował się Mitchell. Miał wrócić z terapii wiele godzin temu, a tym czasem był juz środek nocy, a on nie odbierał telefonu.
- Co? - zapytał wyraźnie zaskoczony, bo takiego pytania się w ogóle nie spodziewał.
- N-nie wiem. Może. Chyba nie. Nie wiem, mam to gdzieś, nie znam go - mruknął. Mało odpowiedzialne jak na kogoś, kto nie tak dawno chciał ratować ludzkie życie. No ale nie czuł żadnej odpowiedzialności. W klubie było tak wielu ludzi, że gdyby jego kompanowi od lufki coś się stało, to ktoś na pewno by to zauważył. A jeśli nie, to już nie jego problem.
- I wcale z nim TEGO nie robiłem - zaperzył się trochę źle odbierając jej pytanie. - Tylko mu obciągnąłem - dodał już zupełnie niepotrzebnie kontynuując temat, którego ona wcale nie zaczęła. Na trzeźwo nigdy w życiu nie przyznałby się jej do obcowania z mężczyzną. Przy rodzinie wciąż siedział w swojej szafie.
Wzruszył ramionami w odpowiedzi na kolejne jej pytanie.
- Wolałbym nie wracać dziś do domu. A najlepiej to w ogóle
Nawet jeśli Charlotte go tu pozszywa to jak niby miał wrócić do domu w takim stanie? Dla niego oczywistym było, że skoro już ruszyła się tu do niego w środku nocy, to zabierze go do siebie. Bo jeśli zostawi go tu samemu sobie, albo co gorsza odwiezie go do ojca, to równie dobrze mogła w ogóle nie odbierać od niego telefonu.


Charlotte Hargreeves
przyjazna koala
turiruri
brak multikont
ordynator oddziału ratunkowego — Cairns Hospital
42 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Szefowa oddziału ratunkowego w Cairns. Doświadczenie zdobywała w pogotowiu ratunkowym oraz Afganistanie. Ma na koncie kilka związków, dorosłego syna i fajnego byłego męża. Niedawno wróciła z zagranicznego wyjazdu.
Nawet jeśli Charlotte odezwie się do Aidena, to tylko po to, żeby dać mu znać, że Mitchell jest u niej, że jest cały, że spotkała go na mieście i zabrała go do siebie. Pewne szczegóły pominie, dla spokoju starszego Thompsona oraz by ten młodszy nie uciekł od niej przez okno. Nie musiał jej ufać. W zasadzie nic nie musiał. Nie zależało jej już na tym, by polubił ją za wszelką cenę. Dziś zależało jej na tym, by bezpiecznie poszedł spać i by nie spotkało go już nic złego.
Prawdopodobnie nic z niego nie wyciągnie. Kiedy będzie już w mieszkaniu, zadzwoni do znajomego gliniarza i poprosi go, żeby jakiś patrol pokręcił się trochę w okolicy przystanku. Może towarzysz Mitchella też pojawi się gdzieś w pobliżu?
- Okej, tego nie chciałam wiedzieć - westchnęła. Po co te szczegóły? Przecież teraz będzie to siedziało w jej głowie! Oczywiście nic nikomu nie powie, bo to nie jej sprawa, a ponieważ dziś był chyba jakiś dzień utrzymywania wybryków Thompsona w tajemnicy, w tym temacie również będzie milczała. Zapewne jutro chłopak i tak nie będzie pamiętał tego, co przypadkowo wyrwało mu się z ust.
- W takim razie jedziemy do mnie. Zostaniesz na noc, a rano zastanowimy się, co z tym dalej zrobić.
To nie było pytanie. Nie była to również prośba o zatwierdzenie planu. Tak po prostu się stanie. Charotte zabierze go do siebie, zajmie się nim, upewni się, że jest cały i dokładniej go opatrzy, bo skoro już ustalili (a w zasadzie ona ustaliła), że jadą do niej, to nie było sensu w wykonywaniu specjalistycznych zabiegów medycznych na przystanku autobusowym. Odkaziła ranę, przykleiła spory plaster na łuk brwiowy byłego pasierba i wpakowała go do swojego samochodu. Pojechali do niej, gdzie blondynka zajęła się już Mitchellem.
Obietnicy dotrzymała. Nie powiedziała o niczym Aidenowi.

/ zt Mitchell Thompson
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Sporo zmieniło się od momentu, w którym pralka Billie odmówiła współpracy, a Posejdon zesłał na jej głowę swoją zemstę w postaci wielkiej powodzi. Właściwie zmieniło się tak wiele, że czasami miała wrażenie, że wszystko, co działo się przed tamtym momentem – przytrafiło się jakiejś zupełnie innej Billie, niekoniecznie jej samej. Albo ewentualnie że to ona, ta teraźniejsza Billie, była jedynie snem, marą albo innym wymysłem zapijaczonego umysłu zmęczonej barmanki, niekoniecznie rzeczywistością. To było zaledwie kilka miesięcy, ot kilkaset dni – a wystarczyło, aby czuła się, jakby znalazła się w zupełnie innej czasoprzestrzeni albo przynajmniej galaktyce. I miała wrażenie, że wszystko – no, prawie wszystko – zaczęło się od tej nieszczęsnej pralki, której zepsucie traktowała wówczas jako karę od wszystkich bogów mszczących się na niej za to, że nigdy nie wierzyła w ich istnienie. Biorąc pod uwagę, jak później wszystko potoczyło się w jej życiu, albo rzeczywiście nie istnieli albo to wcale nie było żadną karą, bo zwyczajnie mieli ją w dupie. Obie opcje brała za równie prawdopodobne.
Olie był pierwszym, który zauważył, że ktoś zbliża się w ich stronę. Wbrew temu, co miał okazję zaprezentować, był nieźle wytresowanym (i bardzo dobrym, wiadomo) psem, więc zamiast reagować w jakiś znaczący sposób, tylko nadstawił uszu i uważnie przyglądał się podchodzącej im osobie, najpierw oczekując na reakcję swojej pani. Ta z kolei nie tylko była spokojna, ale też uśmiechała się szeroko, odkąd rozpoznała w nadchodzącej osobie swoją sąsiadkę.
- Wybacz, jest jeszcze trochę małym dzikusem – powiedziała i przewróciła oczami. - No co taki jesteś niekulturalny. Przywitaj się – powiedziała, już kierując to do psa. - No, Ollie – żeby nie miał wątpliwości, że mówiłą do niego (cokolwiek mówiła, na tym etapie nie do końca była pewna, ile rozumiał z jej ludzkiej i często głupawej paplaniny) i kiwnęła też głową w stronę Autumn. Na tak jawne przyzwolenie Ollie zaczął merdać ogonem i podszedł bliżej Autumn z wywalonym językiem, podskakując lekko na przednich łapach, nie pozwalając sobie jednak na to, żeby skoczyć na nią.

autumn goldsworthy
strażaczka wkrótce na wolnym — LORNE BAY FIRE STATION
30 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Thought I'd end up with Dale
But he wasn't a match
Wrote some songs about Luke
Now I listen and laugh
Even almost got married
And for Colton, I'm so thankful
Nie tak znowu sporo pozmieniało się u samej Autumn od czasu zepsutej pralki Billie. Poza tym, że dostała naganę w pracy, bo zaatakowała swojego przełożonego (miała ku temu powody! – nie żeby była jakimś agresorem), to w zasadzie u samej dziewczyny nic się nie zmieniło. Nadal dość beztrosko podchodziła do życia miłosnego i albo spotykała się na randeczki, albo olewała facetów; nadal też pracowała jako strażaczka i odważnie wkraczała w ogień, gdy wymagała tego sytuacja; i nadal wraz ze swoją przyjaciółką Blake próbowała naprawić świat, choć była to raczej syzyfowa praca. Nadal też zresztą trochę stresowała ją wizja nadchodzącej trzydziestki.
Wszyscy przygarniali pieski poza Autumn – a to jej chyba najbardziej przydałby się czworonogi przyjaciel, zważywszy na to, jak w ostatnim czasie była samotna. — Nic nie szkodzi — oznajmiła natychmiast i gdy tylko Billie dała zezwoleniem swojemu psiakowi, Autumn powolnym gestem wyciągnęła przed siebie dłoń, by Ollie miał możliwość obwąchania jej, choć i tak wyglądał już na zwierzaka całkiem ufnego wobec Goldsworthy, co kobieta przyjęła z rozbawieniem. Nawet po tym całym rytuale zapoznawczym, pozwoliła sobie pomiziać psa za uszami. — Dawno się chyba nie widziałyśmy — stwierdziła kobieta, podnosząc wreszcie wzrok na Billie. Nie tylko dlatego stwierdziła ten fakt, iż nagle i nieoczekiwanie kobieta zyskała pieska, ale też dlatego, że zwyczajnie w ostatnim czasie prawie nie widywała panny Winfield. Jasne – Autumn zajęta była swoimi sprawami i przez jakiś czas całkowicie skupiła się na tym, by pomóc jednej ze swoich koleżanek w trudnej życiowej sytuacji; och, no i może jeszcze spotykała pewnego architekta w dość nieoczekiwanych miejscach, jak na przykład w jej rodzinnym domu, ale to wszystko było już odrębnym sprawami. Może też tak po części Autumn unikała trochę Billie, gdy miała ten swój przymusowy urlop, bo nie chciała kolejnej osobie tłumaczyć, dlaczego impulsywnie kopnęła swojego przełożonego w krocze i musiała odbyć ową karę i stacjonować przez jakiś czas w domu. Zwyczajnie głupio by jej było przyznać się przed Billie do czegoś takiego, bo Billie była… No cóż, po prostu super. I Autumn czasem nadal nie potrafiła uwierzyć w to, że Billie była rodzoną siostrą Luke’a. W sumie może Goldsworthy nie pałałaby do niego taką niechęcią, gdyby te kilka lat temu zamiast pakować się w związek, skończyliby swój układ na kumplach od seksu. Dobrze, że z tego wszystkiego chociaż przyjaźń z Billie się zachowała.
billie winfield
barmanka — moonlight bar
32 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
I throw myself into the sea,
Release the wave, let it wash over me
Jeśli była na tym świecie osoba, która potrafiła szczerze zrozumieć kopnięcie jakiegoś typa – zwłaszcza własnego szefa – prosto między nogi, to tą osoba zdecydowanie była Billie Winfield. Generalnie starała się sprawiać wrażenie prawilnej członkini tego społeczeństwa. Zachowywała się, jakby wiedziała, jak powinna się zachować i udawała, że zna zasady kultury obowiązujące podczas międzyludzkich kontaktów. Przez trzydzieści lat swojego życia zdążyła nabrać w tym nawet wprawy. Prawda była jednak taka, że należała do osób porywczych, działających często pod wpływem impulsu, totalnie nieracjonalnie. Gdyby miała zliczyć wszystkie razy, kiedy sama miała ochotę kopnąć swojego przełożonego w jaja, zabrakłoby jej palców u obu rąk i nóg i musiałaby użyć kalkulatora – który zresztą bezczelnie ukradła z poprzedniej pracy. Także co jak co, na pewno by Autumn nie oceniała. Ba! Istniało spore prawdopodobieństwo, że nie tylko by ja zrozumiała, ale nawet przyklasnęła podjętym przez nią decyzjom.
- Na to wychodzi – stwierdziła zwyczajnie. - Przerażające, jak rzadko w dzisiejszych czasach widuje się własnych sąsiadów, nie? – dodała z lekkim rozbawieniem. W gruncie rzeczy wdawało jej się to całkowicie normalne, że osoby z ich pokolenia nie odczuwały jakiejś szczególnej potrzeby, aby utrzymywać bliskie kontakty ze swoimi sąsiadami. Z jakiegoś powodu wydawało się to zupełnie zbędne, a wręcz totalnie upierdliwe. I chociaż Billie na samym początku mieszkania całkowicie samej zgadzała się ze stwierdzeniem, że znajomość własnych sąsiadów jest jej absolutnie zbędna, tak w międzyczasie zmieniła zdanie. Warto było znać osoby, które mieszkały w pobliżu z wielu różnych powodów. Czasem można było od nich pożyczyć sól, innym razem poprosić o pomocną dłoń w ogarnianiu powodzi spowodowanej buntem pralki.
- To jest… Ollie – ewidentnie chciała określić dalmatyńczyka w jakiś inny sposób, ale po szybkim przeanalizowaniu sprawy uznała, że posłużenie się jego imieniem będzie w tym wypadku najbardziej odpowiednie. - Mieszkamy razem, no wiesz – tak naprawdę nie podejrzewala, żeby Autumn wiedziała, bo niby skąd miałaby się dowiedzieć? - Gdzie byłaś, kiedy cię nie było? – spytała, będąc bardziej zainteresowaną tym, czy Autumn zwyczajnie jak na złość miała zmiany ułożone w taki sposób, że zupełnie nie zauważały swojej obecności w sąsiadujących ze sobą mieszkaniach niż opowiadaniem o wszystkich zmianach, które zafundował jej samej Posejdon.

autumn goldsworthy
ODPOWIEDZ