#1 When the angel meets the devil...
: 21 gru 2021, 12:29
Stojąc przed ogromnym lustrem, Giza bez choćby mrugnięcia okiem, wpatrywała się w swoje własne odbicie.
A więc to naprawdę się dzieje...
Pomyślała, obserwując jak ta ślubna, idealnie dopasowana do zgrabnego ciała kreacja, opada swobodnie aż do ziemi, mieniąc się przy tym, niczym najjaśniejszy z diamentów. Może nawet bardziej, niż ten który od niedawna zrobił jej palec? Panna jeszcze chwilowo De Marco, przeniosła się do Australii ze Stanów Zjednoczonych wraz ze swoim narzeczonym, aby osiąść na stałe w pięknej i malowniczej, choć niewielkiej mieścinie, jaką było Lorne. Gdyby ktoś, zaledwie kilka tygodni wcześniej powiedział jej, że z dnia na dzień z własnej woli, porzuci swoje wystawne, nowobogackie życie rozchwytywanej singielki, na rzecz małżeństwa z Virgilem, zapewne nigdy by w to nie uwierzyła. Niestety, jak widać na załączonym właśnie obrazku, to naprawdę się działo. Urodziwa blondynka, zamieszkała w imponującej willi Beveridge'a, szykując się do ceremonii, która miała mieć miejsce już za kilka chwil.
Jak w ogóle do tego doszło? Odpowiedź na to pytanie była nawet bardziej, niż prosta. Ta dwójka poznała się na jednym z pokazów mody, w którym De Marco brała udział. "Virgil Limited", sponsorowało wówczas owe wydarzenie. Zostali sobie przedstawieni, na odbywającym się w późniejszym czasie after party. Jednak wówczas, zamienili ze sobą raptem dwa zdania. Dla samej Gizy owe spotkanie nie miało większego znaczenia, lecz dla wspomnianego wcześniej mężczyzny chyba jednak tak, ponieważ po powrocie do hotelowego pokoju, Włoszka zastała w nim ogromny bukiet przepięknie pachnących czerwonych róż, a wśród nich znalazła liścik z propozycją ponownego spotkania, na które ku swojemu własnemu zaskoczeniu, ostatecznie przystała. Po nim, pojawiły się kolejne, aż w końcu ta dwójka, poczęła spotykać się coraz częściej, co wkrótce zaprawodziło ich właśnie tutaj.
Virgil Beveridge był przystojnym, wpływowym i niewiarygodnie majętnym mężczyzną, który bez trudu mógł zapewnić jej wszystko, czego tylko by zapragnęła. Świadomość życia w luksusie, skusiła ją na tyle, że zgodziła się za niego wyjść, ale czy rzeczywiście była to dobra decyzja?
Na to pytanie, nawet Giza nie znała odpowiedzi. Czas szybko zweryfikuje podjęte przez nią wybory...
Blondynka tylko raz się zawahała, na kilka sekund przed sakramentalnym "TAK" po chwili odzyskała jednak rezon i wypowiedziała słowa przysięgi, nieświadomie pieczętując nimi swój własny los. Podczas wesela blondynka czuła się naprawdę przytłoczona tymi wszystkimi gratulacjami i całą masą, mało znaczących rozmów z osobami, których nawet nie znała. Nic więc dziwnego w tym, że gdy zgromadzeni na ślubie goście, późnym wieczorem w końcu, poczęli opuszczać posiadłość Państwa Beveridge, modelka odetchnęła z wyraźną ulgą, lecz ta ulga wcale nie przyczyniła się do odzyskania, utraconego przez nią wcześniej spokoju. Choć było już po wszystkim, coś z tyłu jej głowy, napędzało rosnący z każdą kolejną, mijającą chwilą niepokój.
Nie myśląc więc dłużej nad ewentualnymi konsekwencjami swojego czynu, młoda kobieta wymknęła się po cichu do pokoju, który do tej pory zajmowała, aby tam w tych czterech ścianach, przeczytać coś, co winna była zrobić już dawno temu.
Nieco drżącymi od emocji dłońmi, Pani Beveridge wyjęła z komody teczkę z dokumentami, a konkretniej rzecz ujmując, umową którą podpisała godząc się na małżeństwo z Virgilem. Niestety wtedy nawet na niego nie spojrzała, podpisując papiery bez uprzedniego zapoznania się z ich zawartością. Teraz zapragnęła chociaż pobieżnie przeczytać ową umowę, lecz to co w niej ujrzała, sprawiło że krew po prostu, najzwyczajniej w świecie, odpłynęła z jej twarzy.
- Niemożliwe, to jest po prostu niemożliwe! - Wyszeptała, zakrywając dłonią własne usta. - Ty podstępny...- Giza w porę ugryzła się w język, gdy podnosząc swój wzrok znad dokumentów, ujrzała opierającego się o framugę drzwi, Virgila...
Virgil Beveridge
A więc to naprawdę się dzieje...
Pomyślała, obserwując jak ta ślubna, idealnie dopasowana do zgrabnego ciała kreacja, opada swobodnie aż do ziemi, mieniąc się przy tym, niczym najjaśniejszy z diamentów. Może nawet bardziej, niż ten który od niedawna zrobił jej palec? Panna jeszcze chwilowo De Marco, przeniosła się do Australii ze Stanów Zjednoczonych wraz ze swoim narzeczonym, aby osiąść na stałe w pięknej i malowniczej, choć niewielkiej mieścinie, jaką było Lorne. Gdyby ktoś, zaledwie kilka tygodni wcześniej powiedział jej, że z dnia na dzień z własnej woli, porzuci swoje wystawne, nowobogackie życie rozchwytywanej singielki, na rzecz małżeństwa z Virgilem, zapewne nigdy by w to nie uwierzyła. Niestety, jak widać na załączonym właśnie obrazku, to naprawdę się działo. Urodziwa blondynka, zamieszkała w imponującej willi Beveridge'a, szykując się do ceremonii, która miała mieć miejsce już za kilka chwil.
Jak w ogóle do tego doszło? Odpowiedź na to pytanie była nawet bardziej, niż prosta. Ta dwójka poznała się na jednym z pokazów mody, w którym De Marco brała udział. "Virgil Limited", sponsorowało wówczas owe wydarzenie. Zostali sobie przedstawieni, na odbywającym się w późniejszym czasie after party. Jednak wówczas, zamienili ze sobą raptem dwa zdania. Dla samej Gizy owe spotkanie nie miało większego znaczenia, lecz dla wspomnianego wcześniej mężczyzny chyba jednak tak, ponieważ po powrocie do hotelowego pokoju, Włoszka zastała w nim ogromny bukiet przepięknie pachnących czerwonych róż, a wśród nich znalazła liścik z propozycją ponownego spotkania, na które ku swojemu własnemu zaskoczeniu, ostatecznie przystała. Po nim, pojawiły się kolejne, aż w końcu ta dwójka, poczęła spotykać się coraz częściej, co wkrótce zaprawodziło ich właśnie tutaj.
Virgil Beveridge był przystojnym, wpływowym i niewiarygodnie majętnym mężczyzną, który bez trudu mógł zapewnić jej wszystko, czego tylko by zapragnęła. Świadomość życia w luksusie, skusiła ją na tyle, że zgodziła się za niego wyjść, ale czy rzeczywiście była to dobra decyzja?
Na to pytanie, nawet Giza nie znała odpowiedzi. Czas szybko zweryfikuje podjęte przez nią wybory...
Blondynka tylko raz się zawahała, na kilka sekund przed sakramentalnym "TAK" po chwili odzyskała jednak rezon i wypowiedziała słowa przysięgi, nieświadomie pieczętując nimi swój własny los. Podczas wesela blondynka czuła się naprawdę przytłoczona tymi wszystkimi gratulacjami i całą masą, mało znaczących rozmów z osobami, których nawet nie znała. Nic więc dziwnego w tym, że gdy zgromadzeni na ślubie goście, późnym wieczorem w końcu, poczęli opuszczać posiadłość Państwa Beveridge, modelka odetchnęła z wyraźną ulgą, lecz ta ulga wcale nie przyczyniła się do odzyskania, utraconego przez nią wcześniej spokoju. Choć było już po wszystkim, coś z tyłu jej głowy, napędzało rosnący z każdą kolejną, mijającą chwilą niepokój.
Nie myśląc więc dłużej nad ewentualnymi konsekwencjami swojego czynu, młoda kobieta wymknęła się po cichu do pokoju, który do tej pory zajmowała, aby tam w tych czterech ścianach, przeczytać coś, co winna była zrobić już dawno temu.
Nieco drżącymi od emocji dłońmi, Pani Beveridge wyjęła z komody teczkę z dokumentami, a konkretniej rzecz ujmując, umową którą podpisała godząc się na małżeństwo z Virgilem. Niestety wtedy nawet na niego nie spojrzała, podpisując papiery bez uprzedniego zapoznania się z ich zawartością. Teraz zapragnęła chociaż pobieżnie przeczytać ową umowę, lecz to co w niej ujrzała, sprawiło że krew po prostu, najzwyczajniej w świecie, odpłynęła z jej twarzy.
- Niemożliwe, to jest po prostu niemożliwe! - Wyszeptała, zakrywając dłonią własne usta. - Ty podstępny...- Giza w porę ugryzła się w język, gdy podnosząc swój wzrok znad dokumentów, ujrzała opierającego się o framugę drzwi, Virgila...
Virgil Beveridge