: 27 sty 2022, 09:31
Pełen podziwu był także brunet, który od dłuższego czasu nie potrafił zarejestrować kiedy ostatnio tak dobrze się bawił w towarzystwie kobiety. Spędzali miło czas na powietrzu, cieszyli się promieniami słońca i szumem fal. Ostatnie lata poświęcił głównie pracy, więc niewiele czasu mógł poświecić potencjalnej partnerce, jednak było kilka randek, których doliczyłby się na palcach jednej ręki. Bergman jednak nigdy nie dołożył starań by z tych jednorazowych spotkań powstało coś więcej, zasłaniając się swym kłopotliwym zawodem, bo chyba tak było mu wygodniej. Nie wiedział czy potrafił się znów zaangażować w związek w stu procentach, zważywszy na przeszłość, która odbijała się czkawką i przypominała o sobie za każdym razem gdy jego randka pytała o rodzinę. Matka była ćpunka, ojciec alkoholik i hazardzista, a brat.. brat był największym skrzywieniem tej rodziny. Był mordercą, który dla przynależności w gangu potrafiłby dopuścić się wszystkiego - nawet zabójstwa na oczach młodszego brata. Czymże miał się pochwalić? Nie analizował jednak niczego zawczasu, pozwalając na to by ta relacja rozwijała się we własnym tempie. Lubił jej towarzystwo i na ten moment chyba nie chciał z niego rezygnować - nawet jeśli było skazane na porażkę przez wgląd na jego ukrytą tożsamość.
— Myślę, że masz nawet nieco ułatwione zadanie, bo z twoich ust wszystko brzmi jak komplement ale nie myśl sobie, że zmięknę od razu. Trochę pociągnę nosem, zrobię krzywą minę i wezmę cie na przeczekanie — odparł z rozbawieniem, przyglądając się jej czekoladowym tęczówką. Dale jak każdy facet lubił słuchać komplementów - zwłaszcza tych, które płynęły prosto z serca takiej kobiety jak ona. Jego ego nie łatwo można było zranić, choć nie uważał się za faceta niewrażliwego. Był człowiekiem, który czuł, przeżywał i często emocjonował się jakimś życiowym wydarzeniem ale był też dość pewny siebie, na co pracował od wielu, wielu lat.
— Oczywiście, że tak. Aż tak cię to dziwi? — popatrzył na nią sugestywnie, próbują wyczytać z jej twarzy jakąś reakcję. Nie znali się zbyt dobrze ale mimo to, odnajdywał się w jej obecności i nie chciał by cokolwiek stanęło temu na drodze. Była delikatna, ciepła i cholernie atrakcyjna - jak mógłby pozwolić jej teraz pójść we własną stronę? — Jak już pewnie zauważyłaś, trzymam z ludźmi o dość nieciekawej reputacji, przez co narobiłem sobie w ostatnim czasie kilku wrogów. To nic osobistego ale nie chciałbym by ktoś wziął cie na cel — wyjaśnił, a jego twarz widocznie zmarniała — Nie zamierzam cię straszyć ani w żaden sposób zniechęcać ale to wszystko sprawia, że odczuwam pewnego rodzaju blokadę, wiesz o czym mówię? Boje się, że jeśli pozwolę komuś się zbliżyć to ta osoba ucierpi — spuścił wzrok i westchnął cicho, bawiąc się zmechaconymi nitkami koca.
— Możesz obiecać mi, że się tam więcej nie pojawisz? Możemy spotykać się w każdym innym miejscu ale bez obecności klubu — zaproponował w trosce o jej bezpieczeństwo, nie mając pojęcia o tym, że to niweczyło jej plany względem książki i rozeznania w świecie gangu motocyklowego.
Verde Hillbury
— Myślę, że masz nawet nieco ułatwione zadanie, bo z twoich ust wszystko brzmi jak komplement ale nie myśl sobie, że zmięknę od razu. Trochę pociągnę nosem, zrobię krzywą minę i wezmę cie na przeczekanie — odparł z rozbawieniem, przyglądając się jej czekoladowym tęczówką. Dale jak każdy facet lubił słuchać komplementów - zwłaszcza tych, które płynęły prosto z serca takiej kobiety jak ona. Jego ego nie łatwo można było zranić, choć nie uważał się za faceta niewrażliwego. Był człowiekiem, który czuł, przeżywał i często emocjonował się jakimś życiowym wydarzeniem ale był też dość pewny siebie, na co pracował od wielu, wielu lat.
— Oczywiście, że tak. Aż tak cię to dziwi? — popatrzył na nią sugestywnie, próbują wyczytać z jej twarzy jakąś reakcję. Nie znali się zbyt dobrze ale mimo to, odnajdywał się w jej obecności i nie chciał by cokolwiek stanęło temu na drodze. Była delikatna, ciepła i cholernie atrakcyjna - jak mógłby pozwolić jej teraz pójść we własną stronę? — Jak już pewnie zauważyłaś, trzymam z ludźmi o dość nieciekawej reputacji, przez co narobiłem sobie w ostatnim czasie kilku wrogów. To nic osobistego ale nie chciałbym by ktoś wziął cie na cel — wyjaśnił, a jego twarz widocznie zmarniała — Nie zamierzam cię straszyć ani w żaden sposób zniechęcać ale to wszystko sprawia, że odczuwam pewnego rodzaju blokadę, wiesz o czym mówię? Boje się, że jeśli pozwolę komuś się zbliżyć to ta osoba ucierpi — spuścił wzrok i westchnął cicho, bawiąc się zmechaconymi nitkami koca.
— Możesz obiecać mi, że się tam więcej nie pojawisz? Możemy spotykać się w każdym innym miejscu ale bez obecności klubu — zaproponował w trosce o jej bezpieczeństwo, nie mając pojęcia o tym, że to niweczyło jej plany względem książki i rozeznania w świecie gangu motocyklowego.
Verde Hillbury