z pasji tancerz, z zawodu barman — Shadow
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Let's get high .

PS. Szukam gorącego tatuśka.
Może być Twój.
Xavier był dobry w dwóch rzeczach. W piciu do nieprzytomności i obijaniu mord typom, którzy za bardzo nadepnęli mu na odcisk. Shadow zrzeszało wielu takich, którzy po alkoholu czuli się jak królowie życia, przekraczając pewne ogólnie pojęte normy i granice. Zresztą, sam czasami należał do tej grupy, kiedy w gorszy dzień wlewał w siebie wódkę, przegryzając wszystko kolorowymi tabletkami. I naprawdę miał w sobie zapas wyrozumiałości; tyle, że niektórzy potrafili wyprowadzić go z równowagi w kilka dobrych sekund.
- Jakie zamykamy?! Dopiero zaczęliśmy zabawę! - było ich trzech, całkiem rosłych ale na oko Xaviera niewiele starszych od niego. Dochodziła trzecia, klub powoli pustoszał, a oni byli jedynymi klientami, nie licząc pary, która nadal zaaferowana była tańcem i pocałunkami na parkiecie.
- Zapraszamy jutro, możecie poczekać na zewnątrz - Allard rzucił im obojętne spojrzenie, wycierając ostatnią szklankę i czując coraz wiekszą irytację szczególnie, kiedy jednemu z jegomości włączył się tryb destrukcji, przewracając napotkane krzesło.
- Kurwa - Xavier odstawił z hukiem szklankę i wyszedł zza baru, biorąc jednego z nich za kołnierz, by pchnąć go w kierunku wyjścia. Kiepsko sypiał od kilku dni, dodatkowo wkurwiały go zbliżające się urodziny i głupie teksty klientów kierowane pod adresem pracujących jak mrówki kelnerek. - Wypad - syknął, gwałtownie popychając faceta do wyjścia, nagle czując jak coś najpierw odpycha go w tył, a później uderza z impetem w jego twarz.
Jęknął i zaklął w tym samym momencie, kiedy poczuł na wargach metaliczny posmak krwi, a kolejny mężczyzna przygwoździł go boleśnie do ziemi. Niewiele myśląc szarpnął się, posyłając mu celny cios i szamocząc się z nim po parkiecie, wojowniczy po trzech wypitych za barem drinkach i zjaranym wcześniej blancie.
- Kurwa, Cael! Możesz?! - zawołał wściekle, mając nadzieje, że znajomy ochroniarz kręci się gdzieś w pobliżu, bo sytuacja zdawała się być raczej kiepska; uniesiony do pionu, zgiął się po pięciu w brzuch i omal nie zwrócił późno zjedzonego obiadu. Miał na tyle sił by się wyrwać i uchylić przed następnym ciosem, chętnie wbijając własną pięść w szczękę napastnika, posyłając go boleśnie na ziemię. Oddychał szybko, pochylając się i dziękując stwórcy, że jego zbawca pojawił się w tej samej chwili, gdy trzeci z klientów postanowił dołączyć do dwóch pozostałych. Adrenalina podskoczyła, Xavier przeskoczył przez leżącego mężczyznę i z uśmiechem numer pięć wpadł w wir bójki, brudząc ulubioną koszulę w palemki plamami krwi z nosa. Nie wiadomo tylko czy to jego krew czy może poszkodowanych, którzy wyglądali na coraz bardziej pokrzywdzonych.

Cael C. Lenihan
powitalny kokos
Pharsa
ochroniarz — Shadow
27 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Wychowany w Tingaree, trafił do rodziny zastępczej w wieku jakichś 10 lat, 7 lat spędził w więzieniu za nieumyślne spowodowanie śmierci, od roku jest na wolności i pracuje w klubie Shadow.
Cael starał się nie pakować w kłopoty. Może to trochę głupie nadzieje, w końcu pracował w dość szemranym miejscu, ale starał się wykonywać swoją robotę tak, żeby nikt nie miał do niego żadnych zarzutów, które mogłyby skutkować wezwaniem policji i złożeniem na niego jakiegokolwiek zawiadomienia. Nie pakował się więc raczej w zbędne awantury, rzadko używał pięści zamiast słów, no i zdecydowanie stronił od agresji. Po pierwsze: oczywiście, nie chciał ponownie trafić do więzienia. Nie był to jednak jedyny powód dla którego zachowywał się raczej spokojnie; pamiętał przecież doskonale powód, dla którego znalazł się w więzieniu i pamiętał ile czasu musiał tam spędzić. Pamiętał widok martwej twarzy, wykrzywionej wciąż w bólu, mężczyzny którego zatłukł na śmierć. Zdecydowanie najbezpieczniej będzie, jeśli będzie powstrzymywał swoje emocje na wodzy i nie pozwoli, żeby znów gniew zapanował nad jego życiem. Niestety, nie zawsze mógł powstrzymywać swoje pięści, zwłaszcza w momencie, kiedy był w pracy i ktoś potrzebował jego ingerencji; tak też było w tym przypadku. Wołania Xaviera nie mógł zignorować, zwłaszcza będąc teraz w lokalu i widząc, co się działo. A to miał być taki spokojny czwartkowy wieczór...
- Serio, trzech na jednego? - syknął przez zęby, właściwie bardziej do siebie niż do któregokolwiek z kolesi, odciągając jednego z gryblasów od Xaviera, który najwidoczniej postanowił również się z nimi ponaparzać, bo czemu nie. Cóż, był na niego o to trochę zły, ale właściwie nie był jego szefem ani matką, więc niby dlaczego miałby mieć do niego jakiekolwiek pretensje? Przyłożył facetowi pięścią w szczękę dość mocno; jakoś trzeba było go w końcu ujarzmić, a potem przy pomocy bramkarza (którego wezwał od razu po tym, jak zobaczył co się dzieje w lokalu) unieszkodliwił całą trójkę, zakładając im kajdanki i sprowadzając do parteru. Nie obyło się bez delikatnych ran również u Caela, bo skończył z lekko krwawiącą wargą i opcją, że niedługo pod okiem pojawi mu się siniak, ale ostatecznie bardzo rzadko wychodziło się z bijatyki bez żadnego szwanku.
- Zadzwoń po gliny - rzucił od niechcenia do bramkarza, podchodząc chwilę później do Xaviera, żeby się upewnić, czy ten nie potrzebuje jakiejś większej pomocy medycznej. - Cały jesteś, młody?

Xavier Allard
powitalny kokos
ładnie mów
z pasji tancerz, z zawodu barman — Shadow
26 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Let's get high .

PS. Szukam gorącego tatuśka.
Może być Twój.
Xavierowi nie można było odmówić temperamentu. Miał też taką swoją wadę, że najpierw działał, a później myślał, co ostatecznie zawsze prowadziło go do kiepskich konsekwencji i raczej słabych sytuacji. Jak teraz na przykład, kiedy mimo odetchnięcia z ulgą gdy mężczyźni zostali unieszkodliwieni, a on oparł się ciężko o filar, przytrzymując dłonią krwawiący nos, doszło do niego, że szef najpewniej poprosi go na długą pogadankę, mając w nosie jego pokaźne napiwki i urok osobisty godny wygłodzonego, szlajającego się po ulicy kundla.
Kiedyś było trochę lepiej. Kiedyś pomyślałby dwa razy, ale też nie pracowałby w miejscu takim jak to i już na pewno nie zagryzałby na śniadanie tabletek, które odgoniłyby potężnego kaca, który towarzyszył mu od poniedziałku do niedzieli.
Kiedyś było jego wymarzoną krainą, za którą czasami cholernie tęsknił.
Odchrząknął, skinięciem głowy dziękując za pomoc, a później podwijając materiał koszulki, żeby otrzeć krew z podbródka. Chwiejnie podszedł do baru, oparł się o niego i wychylił, sięgając zza lady niedopitego wcześniej drinka.
- Dzięki - rzucił, odnajdując spojrzeniem Caela, nie wiadomo czy fizycznie w lepszym stanie niż on, bo oto stali oboje, lekko pokrwawieni i milczący, możliwe, że zamieniając z sobą pierwsze zdania, bardziej konkretne niż cześć każdego wieczoru. Allard pomacał wierzch swojego nosa, kość policzkową i szczękę, a następnie gdy upewnił się, że nic nie wymaga wizyty w szpitalu, zapił piekący ból alkoholem, zaciskając powieki.
- Cały i zdrowy, jak Bozia przykazała - mruknął, rzucając mu przeciągłe spojrzenie na tego młodego, bo nie dzieliła ich prawie żadna różnica wieku. No dobrze, mentalnie Xavier zatrzymał się pewnie na dwudziestce, ale przecież nie będzie się tym chwalił.
- A Ty? - skinięciem wskazał na jego wargi, lustrując je uważnie. Wślizgnął się na wysokie krzesło, by tym bardziej mocniej wychylić się za bar, po omacku odszukując już nie szklankę, a całą butelkę alkoholu, dobrego rumu, który tylko czekał na dogodną chwilę.
- Pijesz? - zaproponował. Oboje kończyli, kelnerki już zdążyły wyjść na zaplecze, nawet tańcząca para się ulotniła. - Stawiam. Teraz jesteśmy kwita. Za pomoc - uściślił, pociągając nosem i mieląc w ustach dorodne przekleństwo.

Cael C. Lenihan
powitalny kokos
Pharsa
ODPOWIEDZ