baristka — Once Upon a Tart
24 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
Skończyła literaturoznawstwo, aktualnie pracuje jako baristka w Once Upon a Tart. Wszędzie jej pełno, nie lubi się nudzić, chętnie imprezuje i zabija czas randkami z Tindera.


Kolejny dzień za barem niewiele różnił się od innych. Ważną zaletą pracy w tygodniu był jednak mniejszy ruch. W weekendy w kawiarniach roiło się od młodzieży, osób na randkach i wszystkich innych, którzy w tygodniu nie mieli czasu na kawę na mieście. We wtorek, jak dziś, największy ruch był oczywiście po południu, ale na szczęście nie było dramatu. Właściwie momentami trochę się nudziła, odpisując na jakieś wiadomości pomiędzy jednym a drugim klientem i czując na sobie morderczy wzrok koleżanki, chociaż przecież nie robiła nic złego. Czasem naprawdę irytowała ją już ta praca i zazdrościła trochę znajomym z korporacji, szczególnie tym mającym własne biuro, którzy nie musieli codziennie użerać się z denerwującymi współpracownikami. Z większością osób w kawiarni Sophie dogadywała się dobrze, ale jednak czasem zdarzały się jakieś niesnaski, które skutecznie psuły jej humor i odbierały motywację. Na szczęście miała pełną świadomość, że nie może tak po prostu rzucić pracy; była na to zbyt ambitna i skoro już poszła na swoje, to jednak chciała w tym wytrwać, a nie wracać z podkulonym ogonem do mamusi albo prosić o wsparcie finansowe starszego brata. Była uparta i uważała tę cechę za jedną ze swoich najwiekszych zalet. Skromność chyba się do nich nie zaliczała.
Dzisiaj jednak nie miała nastroju na bycie strofowaną i nie chciała narażać się dziewczynie, która pracowała w Once Upon a Tart jakiś miesiąc dłużej niż Sophie i najwyraźniej czuła się odpowiedzialna za trzymanie jej w ryzach. Aby uniknąć gderania, Degraves wyszła zza baru, chcąc zebrać puste naczynia ze stolików i wytrzeć je z okruszków oraz niekiedy plam po kawie. Gdy już wracała z zapakowaną tacą, dostrzegła przy jednym ze stolików nowego-starego klienta. Starego, bo bywał w Once Upon a Tart na tyle często, że zwyczajnie już go kojarzyła, chociaż mogło mieć to również związek z jej pamięcią do twarzy. Zaniosła brudne naczynia do kuchni, wzięła notes i długopis, po czym podeszła do stolika ze swoim niemal firmowym — ale nie wymuszonym! — uśmiechem.
Cześć, mogę coś podać czy mam wrócić za chwilę? — zapytała, nie chcąc wywierać żadnej presji ani nic z tych rzeczy. — Polecam ciastko bezowe z sosem malinowym.
Nie lubiła polecać klientom nowości, bo zazwyczaj okazywało się, że wcale nie lubili bezy, brownie ani orzeźwiających smoothie, które nie smakowały nawet jej, chociaż lubiła takie smaki. Cóż, czasem musiała zachwalać rzeczy, których sama dobrowolnie by nie zamówiła, ale jednak zwykle wolała polecać klientom to, co uważała za smaczne.
Zerknęła na mężczyznę, poprawiając swoją plakietkę z imieniem i cierpliwie czekając na jego decyzję. Cóż, jako baristka nie powinna chyba przyjmować zamówień, ale chwilowo i tak nie miała nic lepszego do roboty, a zdecydowanie potrzebowała kontaktu z kimś, kto w przeciwieństwie do będącej z nią na zmianie koleżanki, nie patrzył na nią spod byka. Wiadomo, klienci również bywali bardzo różni, ale ona zawsze starała się być miła i najczęściej w zamian otrzymywała od nich to samo. A jeśli nie, to mimo swojej dość wojowniczej natury, musiała jednak zachowywać pełen spokój oraz profesjonalizm.

Quinton McDonagh
powitalny kokos
scarlett