— Mówisz? Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie byłabym w stanie wycelować? — zapytała, po czym zaśmiała się głośno. Bronte za kierownicą nie miała wpływu na to, kto zostanie zaatakowany. Najrozsądniejszym wyjściem dla przechodniów było więc zwyczajne zostanie w domu. — Och, no przestań. Ty też możesz się nauczyć — stwierdziła. Wierzyła, że to się może udać, naprawdę. — Ewentualnie ja mogę jeździć na rolkach, a ty biec obok — dodała jeszcze; w razie gdyby takie rozwiązanie Gage uznała za rozsądniejsze.
Ona nie zamierzała, w żadnym wypadku, dać się namówić na bieganie, ale kompromis wzięłaby pod uwagę.
— O, koniecznie musimy się tam wybrać — stwierdziła. Ona również nie zamierzała ciągnąć tam Gage kolejnego dnia, czy nawet w tym tygodniu; mogły ustalić dogodny termin, gdy już wybaczy jej tę nieszczęsną jogę. Bronte po cichu liczyła, że na wrotkach nie spotkają ich kolejne rozczarowania.
— Dokładnie tak. Chodźmy coś zjeść — przystała na jej propozycję, uśmiechając się przy tym szeroko. Spaliły trochę kalorii, więc teraz mogły nadrobić zaległości, prawda? Więc jak zostało powiedziane: zebrały swoje rzeczy i udały się do pobliskiej knajpy.
koniec