— Mówisz? Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie byłabym w stanie wycelować? — zapytała, po czym zaśmiała się głośno. Bronte za kierownicą nie miała wpływu na to, kto zostanie zaatakowany. Najrozsądniejszym wyjściem dla przechodniów było więc zwyczajne zostanie w domu. — Och, no przestań. Ty też możesz się nauczyć — stwierdziła. Wierzyła, że to się może udać, naprawdę. — Ewentualnie ja mogę jeździć na rolkach, a ty biec obok — dodała jeszcze; w razie gdyby takie rozwiązanie Gage uznała za rozsądniejsze.
Ona nie zamierzała, w żadnym wypadku, dać się namówić na bieganie, ale kompromis wzięłaby pod uwagę.
— O, koniecznie musimy się tam wybrać — stwierdziła. Ona również nie zamierzała ciągnąć tam Gage kolejnego dnia, czy nawet w tym tygodniu; mogły ustalić dogodny termin, gdy już wybaczy jej tę nieszczęsną jogę. Bronte po cichu liczyła, że na wrotkach nie spotkają ich kolejne rozczarowania.
— Dokładnie tak. Chodźmy coś zjeść — przystała na jej propozycję, uśmiechając się przy tym szeroko. Spaliły trochę kalorii, więc teraz mogły nadrobić zaległości, prawda? Więc jak zostało powiedziane: zebrały swoje rzeczy i udały się do pobliskiej knajpy.
koniec
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To, że sprowadziła się do Lorne Bay z większego miasta i chciała trochę bardziej zatopić się w kulturze swoich przodków, nie oznaczało do końca, że znalazła w sobie na tyle siły, aby odmówić sobie rzeczy - czy w tym przypadku aktywności - które sprawiać jej miały przyjemność, a których rozpowszechnienie chyba należało przypisać współczesności. Taką właśnie aktywnością miała być joga - Heddy do pewnego etapu swojego życia była osobą naprawdę zestresowaną, szybko wpadającą w panikę i gubiącą pewność siebie, którą pozornie emanowała na co dzień. joga pomogła jej wyciszyć głowę i była dobrym początkiem do - jakkolwiek górnolotnie to nie zabrzmi - odnalezienia powiązania ze swoim wewnętrznym ja, które dotąd było ukryte pod różnymi maskami, jakie zakładała każdego dnia, przekonana, że to właśnie była autentyczna, stuprocentowa ona. Miała co prawda wątpliwości co do tego czy zajęcia prowadzone w małym Lorne Bay będą odpowiadały chociaż trochę temu, do czego przywykła w Sydney, ale przecież to nie przeszkadzało jej w tym, żeby chociaż spróbować, prawda? Do odważnych świat należy.
Szkoda tylko, że jej entuzjazm opadł już na sali, ale jednocześnie ta stara Heddy wciąż dochodziła do głosu i nie pozwoliła jej wyjść. Początkowo nieświadoma tego nieplanowanego spotkania z przeszłością rozłożyła swoją matę, postawiła obok bidon z wodą - wiecie taki ładny, różowy, dwulitrowy jeszcze pachnący tanizną prosto z magazynów Temu - i usiadła, cierpliwie czekając na zajęcia. Była mniej więcej w połowie zbierania kręconych, ciemnych włosów w kucyka, kiedy do środka jeszcze przed zajęciami weszła - jak mniemała - instruktorka, rozkładająca się na przedzie. Cholera, że też zawsze musiała być wcześniej, prawda? Gdyby tłum byłby gęstszy to jasne, pewnie by uciekła, jeszcze nie do końca gotowa na spotkanie z przeszłością, ale tak? Coś ją sparaliżowało. Bo owszem, wiedziała, że prędzej czy później powinna porozmawiać z Lou, ale... chyba po prostu liczyła na tę drugą opcję, tak?
now is the time to let your mind go blank
[outfit]
Heather. Osoba, której nie widziała kilka długich lat, nagle pojawiała się kilka metrów dalej i patrzyła na nią swoimi dużymi, ciemnymi oczami. Lourdes odchrząknęła i przywołała na twarz uśmiech.
— Widzę, że mamy dzisiaj nowe osoby — stwierdziła, zwracając uwagę nie tylko na swoją … jak to nazwać? Koleżankę, obiekt zainteresowania, niespełnioną miłość, cokolwiek jeszcze bardziej dramatycznego? Tuż obok Heddy miejsce zajęła rudowłosa dziewczyna, którą Lore również widziała po raz pierwszy.
Zajęcia poprowadziła jak zwykle. Starając się nie myśleć o kobiecie, w której stronę co jakiś czas uciekał jej wzrok; co nie było w zasadzie takie złe, skoro musiała k o n t r o l o w a ć, czy nowicjuszki dobrze wykonują kolejne ćwiczenia. Gdy jednak muzyka przestała grać, Serrano pospiesznie zabrała się do zbierania swoich rzeczy — jakby zapominając, że tak czy inaczej, musiała opuścić salę na samym końcu. Nie planowała nic mówić. Nie planowała jej zaczepiać, roztrząsać przeszłości, zawracać głowy (przede wszystkim sobie), ale …
— Całkiem odważne. Wracasz do miasta i pojawiasz się akurat na moich zajęciach. Tęskniłaś? — przewróciła oczami, nawet nie patrząc w stronę kobiety. Nie mogła się powstrzymać i standardowo nie potrafiła trzymać języka za zębami. Mogłoby się wydawać, że dawno zapomniała o konflikcie, ale … Lourdes była pamiętliwa. Szczególnie wobec osób, które mocno ją zraniły.