chwilowo bezrobotna — brak
31 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
przyjechała do miasta by dowiedzieć się, dlaczego ukochany mężczyzna ją zostawił i odkryła, że ten w ogóle jej nie pamięta
Bronte była naiwnie przekonana o tym, że ludzie w reguły są d o b r z y i wierzyła, że nikt nie zasłużył na zły los — nawet jeśli kilkukrotnie zastanawiała się, co takiego sama zrobiła, by karma tak boleśnie dała się we znaki. W tej całej sytuacji z mężczyzną, który zapomniał o jej istnieniu, czuła się paskudnie, a nie mogąc winić nikogo innego, zwalała wszystko na okrucieństwo sił wyższych. Potrzebowała miejsca, by ulokować swoją złość, bo w ten sposób robiło się znacznie łatwiej.
Mówisz? Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie byłabym w stanie wycelować? — zapytała, po czym zaśmiała się głośno. Bronte za kierownicą nie miała wpływu na to, kto zostanie zaatakowany. Najrozsądniejszym wyjściem dla przechodniów było więc zwyczajne zostanie w domu. — Och, no przestań. Ty też możesz się nauczyć — stwierdziła. Wierzyła, że to się może udać, naprawdę. — Ewentualnie ja mogę jeździć na rolkach, a ty biec obok — dodała jeszcze; w razie gdyby takie rozwiązanie Gage uznała za rozsądniejsze.
Ona nie zamierzała, w żadnym wypadku, dać się namówić na bieganie, ale kompromis wzięłaby pod uwagę.
O, koniecznie musimy się tam wybrać — stwierdziła. Ona również nie zamierzała ciągnąć tam Gage kolejnego dnia, czy nawet w tym tygodniu; mogły ustalić dogodny termin, gdy już wybaczy jej tę nieszczęsną jogę. Bronte po cichu liczyła, że na wrotkach nie spotkają ich kolejne rozczarowania.
Dokładnie tak. Chodźmy coś zjeść — przystała na jej propozycję, uśmiechając się przy tym szeroko. Spaliły trochę kalorii, więc teraz mogły nadrobić zaległości, prawda? Więc jak zostało powiedziane: zebrały swoje rzeczy i udały się do pobliskiej knajpy.
koniec <3
lorne bay — lorne bay
30 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea

To, że sprowadziła się do Lorne Bay z większego miasta i chciała trochę bardziej zatopić się w kulturze swoich przodków, nie oznaczało do końca, że znalazła w sobie na tyle siły, aby odmówić sobie rzeczy - czy w tym przypadku aktywności - które sprawiać jej miały przyjemność, a których rozpowszechnienie chyba należało przypisać współczesności. Taką właśnie aktywnością miała być joga - Heddy do pewnego etapu swojego życia była osobą naprawdę zestresowaną, szybko wpadającą w panikę i gubiącą pewność siebie, którą pozornie emanowała na co dzień. joga pomogła jej wyciszyć głowę i była dobrym początkiem do - jakkolwiek górnolotnie to nie zabrzmi - odnalezienia powiązania ze swoim wewnętrznym ja, które dotąd było ukryte pod różnymi maskami, jakie zakładała każdego dnia, przekonana, że to właśnie była autentyczna, stuprocentowa ona. Miała co prawda wątpliwości co do tego czy zajęcia prowadzone w małym Lorne Bay będą odpowiadały chociaż trochę temu, do czego przywykła w Sydney, ale przecież to nie przeszkadzało jej w tym, żeby chociaż spróbować, prawda? Do odważnych świat należy.

Szkoda tylko, że jej entuzjazm opadł już na sali, ale jednocześnie ta stara Heddy wciąż dochodziła do głosu i nie pozwoliła jej wyjść. Początkowo nieświadoma tego nieplanowanego spotkania z przeszłością rozłożyła swoją matę, postawiła obok bidon z wodą - wiecie taki ładny, różowy, dwulitrowy jeszcze pachnący tanizną prosto z magazynów Temu - i usiadła, cierpliwie czekając na zajęcia. Była mniej więcej w połowie zbierania kręconych, ciemnych włosów w kucyka, kiedy do środka jeszcze przed zajęciami weszła - jak mniemała - instruktorka, rozkładająca się na przedzie. Cholera, że też zawsze musiała być wcześniej, prawda? Gdyby tłum byłby gęstszy to jasne, pewnie by uciekła, jeszcze nie do końca gotowa na spotkanie z przeszłością, ale tak? Coś ją sparaliżowało. Bo owszem, wiedziała, że prędzej czy później powinna porozmawiać z Lou, ale... chyba po prostu liczyła na tę drugą opcję, tak?

Lourdes serrano
powitalny kokos
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ