Strona 1 z 1

Joan D. Terrell

: 11 gru 2021, 20:44
Joan D. Terrell
Terrell

- Walnięta baba. Kiedyś to musiało się stać. – Słowa policjanta wkradały się przez uchyloną szybę radiowozu niosąc ze sobą śmiały i wcale nie taki znowu kłamliwy opis pani Terrell. Joan pomyślała, że to konkretne określenie nie odzwierciedlało skrajności w zachowaniu matki, przez którą ona i brat patrzyli teraz na siebie rozdzieleni tabunem ludzi; policjantami stojącymi przy radiowozie, ratownikami medycznymi i osobą z urzędu miasta, która miała zapewnić Hyde’owi tymczasową opiekę.
Nie potrzebowali jej. Świetnie sobie radzili. Sami ze sobą wspierając się w chwilach, kiedy matki nie było w domu lub znów miała doła i przez dwa tygodnie nie ruszała się z pokoju. Nikt im wtedy nie pomógł, ale kiedy doszło do tragedii zjechało się pół osiedla. Szkoda tylko, że to nie nad nimi się użalano a nad kolejną duszą, która opuściła ten świat. Nad osobą, której palce Joan wciąż czuła wokół swojej szyi. Bolało. Przypuszczała, że jej skórę zdobiła teraz sina obroża będąca dowodem w jej sprawie. W zbrodni kierowanej samoobroną, acz nigdy nie było usprawiedliwienia dla mordowania ludzi, o czym za jakiś czas Joan dowie się od sędziego.
Poprawiła ręce czując jak kajdanki boleśnie ocierają się o nadgarstki. Myślała o nich i o okropnym zapachu auta unikając tego, co niedawno się stało – ich matka nie żyła.
Nie mogła płakać. Gdyby sobie na to pozwoliła świat by się zamazał a ona straciłaby z oczu brata, na którego wciąż patrzyła ze specjalnie zarezerwowanego dla niej miejsca w radiowozie. Pragnęła mu powiedzieć, że wszystko będzie w porządku, ale nie wierzyła w to tak samo, jak nigdy nie potrafiła zawierzyć słowom rodzicielki obiecującej poprawę. Nie stanie się nią. Nie obieca niczego, co się nie spełni.
W tamtej chwili jednak nie przypuszczała, że już nigdy nie zobaczy brata.

W35901

Nikt po nią nie przyjechał.
Stała pod zakładem karnym z paroma dolarami wspomogi „na start” od rządu i jak debilka czekała z nadzieją, że ktoś się zjawi. Odwróciła się za siebie, na wysoki mur i nagle zapragnęła tam wrócić. Chciała być w miejscu, w którym miała gdzie spać, co jeść i znała jego zasady, bo przez ostatnie pięć lat żyła zgodnie z nimi. Jak niby teraz miałaby się odnaleźć w świecie na zewnątrz? W miejscu, w którym była odpowiedzialna za samą siebie? Bez domu, rodziny i pieniędzy do życia, bo za tych parę dolarów mogła co najwyżej kupić sobie tampony na okres, który właśnie jej się zaczął.
- Nie chce tu być – szepnęła pod nosem, odrobinę błagalnie, wciąż patrząc na wysoki mur. Za nim miała swoje życie. W zamknięciu, ale już się w nim ustawiła i przywykła do bycia numerem.
Jako W35901 przeżyła ostatni rok w zakładzie karnym tuż po tym, gdy trafiła do niego po pięciu latach spędzonych w poprawczaku. To tam, w zamknięciu, ukończyła szkołę i zdała egzamin. Była bystrą dziewczyną i od zawsze pragnęła pójść na studia, nawet jeśli wiedziała, że za kratami mogła co najwyżej udawać studentkę w ramach gry wstępnej z jedną z więźniarek. Wciąż jednak miała ambicje i pragnęła zrobić coś więcej po wyjściu na wolność, ale kiedy już tu była - kiedy stała po drugiej stronie muru - zapragnęła wrócić.
Życie na zewnątrz nie było jej. Nie należało do osoby, na którą miała wystawione dokumenty.
Joan Desdemona Terrell.
Matka i jej fantazje..
Z ciężkim westchnieniem schowała dokument do kieszeni spodni czując, że gdzieś tam, w głębi duszy na zawsze pozostanie tylko numerkiem.

Dessie

Na zachodnim wybrzeżu odnalazła kawałek miejsca. Uroda była jej atutem, który wykorzystywała na każdym kroku. Musiała, żeby przetrwać pierwsze miesiące spędzone na ulicy, do których wolała nie wracać pamięcią. Nie w obecności Desmonda, wielce zakochanego żonatego faceta robiącego wszystko, żeby ją dla siebie zatrzymać. Z początku czuła się urażona, ale kiedy nie masz nic, dumę chowasz do kieszeni. Mężczyzna płacił za skromną kawalerkę, pomógł znaleźć pierwszą pracę, a nawet pod wpływem groźby opuszczenia go, zapłacił za uczelnie Joan. Marną, ale żaden renomowany uniwerek nie przyjąłby do siebie byłej skazanej za morderstwo. Nieumyślne i w obronie własnej, ale to jedno słowo wystarczyło, żeby już nikt nie chciał czytać reszty jej kartoteki.
Dzięki Desmondowi rozpoczęła nowy etap w życiu. Powoli przekonywała się do tego, że potrafi być Joan Terrell i umie żyć na własnych warunkach. Wciąż sponsorowana przez żonatego faceta, ale to jej nie uwłaczało. Gdyby nie pozwoliła mu na to wszystko, nigdy nie skończyłaby studiów, nie miałaby na koncie doświadczenia w tak wielu (marnych, ale zawsze jakichś) pracach i nie uwierzyłaby, że zasługuje na lepsze życie.
To był jej przełom. Tu mogła żyć naprawdę, bez oglądania się za siebie.

Margaretka

- Ola, margarita!
- Felipe – Umyślnie wypowiedziała jego imię na głos i spojrzała przez ramię na koleżankę z pracy, z którą wymieniła delikatny uśmiech.
- Margarita, moja kochana, znowu mnie zamknęli! A ja tylko chciałem się napić! Alonso zrobił świetny trunek i..
- Felipe nie możesz tutaj dzwonić. To telefon zaufania.
- Ale ja tobie ufam. Znasz mnie lepiej niż ja sam.
- Wiesz, że dzwoniąc tutaj rozmawiasz z innymi osobami?
- Każda z was jest moją margaretką.
- Felipe, rozłączam się. Poproś policjantów, żeby zezwolili ci na jeszcze jeden telefon.
- Dobrze, skarbie.
Jednym przyciskiem zakończyła rozmowę i zdjęła z głowy słuchawki.
- Wciąż nazywa nas margaretkami? – zapytała koleżanka z biura obok na co Joan przytaknęła oznajmiając, że idzie po kawę.
Zajmowanie się problemami innych było bardzo wygodne. Dzięki temu nie myślała o sobie. Nie zastanawiała się nad przeszłością ani tym co lata temu straciła. Zwierzenia obcych ludzi jej pomagały, do czego nie bała się przyznać. Przynajmniej nie sama przed sobą.
Nalała sobie kawy nie zwracając uwagi na obecne kobiety w pomieszczeniu socjalnym. Chichotały i komentowały wygląd kogoś, na kogo lepiły gały przy małym ekranie telewizora. Joan od niechcenia rzuciła okiem w tamtym kierunku i poczuła żółć napływającą do gardła. Pasek u dołu wielkimi literami oznajmiał, że oto przed nimi ukazywał się właśnie wybitny szef kuchni Hyde Terrell; jedna z niewielu osób, których szczerze nienawidziła.
Pieprz się Hyde i twoje zgniłe potrawy.

Joan

Ludzie pojawiają się falami. Witają się i z bliska pokazują mi swoje twarze, jakbym niedowidziała. Mówią powoli sądząc, że czytam z ruchu warg. Z początku słowa były dla mnie utrapieniem. Niektóre z nich umykały z pamięci nabierając znaczenia dopiero, gdy dostrzegałam ich odzwierciedlenie w rzeczywistości. Tylko, że nie wszystko dało się pokazać. Emocje były czymś, co mnie definiowało. To, jak się czuje fizycznie – także - o co ciągle pytali lekarze.

- Jak się dzisiaj mamy?
- Głowa nadal mnie boli, nie lubię światła i przeszkadza mi maszyna brzęcząca w drugim pokoju.

- Jak się czujesz?
- Głowa mnie boli. Czemu nikt nie wyłączy tej maszyny?

- Coś cię boli?
- Głowa, ale to pewnie przez to cholerstwo za ścianą.

- Potrzebujesz czegoś?
- Żeby ktoś to wyłączył.

- Jak się nazywasz?
- Joan. Podoba mi się, ale brzmi dziwnie na tle tego szumu.

- Wiesz, co robiłaś wcześniej?
- Coś ważniejszego od zastanawiania się, co to za maszyna.

- Kim jesteś?
- Kobietą, która wierzyła, że w drugim pokoju stoi uparty sprzęt, ale to tylko nieznośny szum w mojej głowie.
- Jesteś właśnie tą kobietą?
- Pielęgniarka tak powiedziała.


Trochę w skrócie
# Pięć lat spędziła w poprawczaku i rok w zakładzie karnym skazana za nieumyślne spowodowanie śmierci własnej matki.
# To właśnie ze względu na rodzicielkę Joan od zawsze pragnęła zostać psychiatrą, żeby móc dowiedzieć się co dolegało pani Terrell. Niestety byli skazani za morderstwo nie mogą zostać pełnoprawnymi lekarzami a jeszcze gorzej jest znaleźć uczelnie, która przyjmie takiego studenta. W jednej się udało. Marna psychologia, ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby.
# Trzy miesiące temu przeżyła napaść, podczas której została skatowana przez grupę zamaskowanych oprychów. Wie czemu i przez kogo, a jednak zamiast to zgłosić, postanowiła uciec do rodzinnego Lorne Bay.
# Ma na koncie wiele prac dorywczych. Zna się praktycznie na wszystkich, dopóki nie zadomowiła się w ośrodku pomocy psychologicznej. Dzięki Bogu za wymuszone państwowe wsparcie dla byłych skazanych.
# W ośrodku pracowała na stałe pomagając głównie ofiarom przemocy, drobnym przestępcom oraz byłym skazańcom odnaleźć się w nowym świecie.
# Dzięki znajomości skazańców odnalazła się także jako pomoc psychologiczna dla ich kumpli z przestępczego półświatka, których jeszcze nie złapano. Spędzała czas z żonami szefów gangów i pomagała ich dzieciom uporać się z różnymi traumami. Słyszała i widziała wiele rzeczy, o których mówić nie mogła.
# Od sześciu lat udziela się w Telefonie zaufania, na który może zadzwonić każdy potrzebujący pomocy lub anonimowego wygadania się.
# Pod włosami skrywa sporawą bliznę na czaszce, zaś na lewym bicepsie ma jej czterocentymetrowe odzwierciedlenie. Jedno to pamiątka po niedawnej napaści, zaś drugie po pierwszych dniach spędzonych w poprawczaku.
# Pomimo wielu lat spędzonych na wolności wciąż stara się nie przywiązywać do niczego ani nikogo, bo bardzo szybko może to zostać odebrane. Przez sześć lat w zamknięciu nie miała niczego co należałoby do niej. Czemu teraz miałoby się to zmienić?
Joan Desdemona Terrell
06.11.1986r.
Lorne Bay
psycholog
ośrodek pomocy psychologicznej / telefon zaufania
Saphire River
panna, biseksualna
Środek transportu
Dwudziestoletni samochód, który jeździ na benzynę magiczny pył (bo to cud, że silnik jeszcze odpala).

Związek ze społecznością Aborygenów
Kiedyś myślała, że jest w połowie lub chociaż 1/8 Aborygenką. Wtedy przynajmniej miałaby w Australii jakąś, bo udawaną, rodzinę.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Dopiero wróciła do Lorne Bay, więc nie ma tu swojego miejsca.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Potencjalnego biorcę narządów. Może będzie miał szczęście.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Tak, ale bez trwałego kalectwa i zabijania.
Joan D. Terrell
Diane Guerrero

: 12 gru 2021, 13:15
lorne bay
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!