lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Pilnuje obiektu wypoczynkowego, by wszystko działało jak należy i załatwia papiery
Brakuje mu dziewczyny którą stracił przez swoją głupotę
Wieczorami wyżywa się w sali muzycznej, stukając w klawisze i tworząc coraz to nowsze melodie


Dzień dobry, Lorne Bay.
To nie była jego pierwsza noc w tym mieście, ani nawet druga. W zasadzie, przestał liczyć kilka nocy temu, gdy kolejny raz kładł się do łóżka przechodzącego zapachem płynu do płukania, który był jego najnowszym odkryciem. Otulający, delikatny, lekko słodkawy zapach kojarzył mu się z przyjemnym ciepłem, słodka woń kwiatów z dodatkiem kwaśności pomarańczowego owocu. Te zapachy były mu bliskie, miał cząstkę swojego domu, który pozostawił w Sydney tutaj, w tym małym miasteczku do którego musiał się przyzwyczaić.
Nie znał tego miasta, lecz wciąż pozostawało przez niego nieodkryte. Nie tak dawno, jeszcze kilka lat temu przyjeżdżał tutaj, by pobyć z Honey, którą w pewnym momencie stracił. Raz wyrwała mu się z ramion od tamtego czasu jej nie widział. Zniknęła, zabierając ze sobą cząstkę świata Wolfiego, której na początku mu brakowało. Nie zostało mu nic, prócz wracania myślami do tych młodzieńczych lat, w którym zapach lata przynosił ulgę, a kwiaty pachniały inaczej, niż teraz. Wtedy wszystko było inne. Zachody słońca oglądane z brzegu rzeki, oraz witany spojrzeniem wschód słońca, który rozciągał się nad operą w Sydney, której lico odbijało się w tafli wody, niczym w lustrze z najdroższego szła.
To wszystko minęło, przepadło razem z tym ostatnim zachodem. Od tamtego momentu już nic nie było takie samo , miał wrażenie, że od dnia pożegnania, przestał dostrzegać piękno tam, gdzie inni go nie widzieli.
Teraz obserwował budynki zza szyby samochodu, zakorkowane miasto, wręcz krzyczało o pomoc, podtruwane zanieczyszczeniami wydobywającymi się z rur samochodowych.
Przyjechał tu na początku wiosny, teraz było lato, rozpoczęcie wakacji i Święta w klimacie tropikalnych upałów, których nie potrafił sobie wyobrazić. Na Święta wyjeżdżał tam, gdzie był śnieg, w góry, do innego kraju... By poczuć prawdziwy klimat Świąt, którego teraz poczuć nie potrafił. Mikołaj na desce surfingowej przypominał mu bardziej wstęp do filmu pornograficznego, niż dzień Bożego Narodzenia. Powinien przywyknąć, mieszkał w Australii od urodzenia, lecz ten kraj wciąż go zaskakiwał.
Mimo swojego nastawienia, niezbyt pozytywnego, na jarmark przyjechał. Pierniczki... Zawsze je lubił, w różnej formie i w każdym wydaniu. Miał ochotę zaopatrzyć swoją szafeczkę ze słodkościami, niedawno podjął tę decyzję. Walczył ze sobą kilka dni, aż w końcu postanowił. Nie był szczególnym fanek słodyczy, lecz czasem nachodziła go ochota na te pyszności, a pierniczki od długiego czasu krążyły mu po głowie.
Zatrzymał się przy jednej z budek, prosząc o świąteczną kawę z dodatkiem cynamonu i goździków. Przeszedł kilka kroków, aż w końcu przystanął przy jednej z budek, zerkając z niemałym zaciekawieniem w kierunku wystawionej na sprzedaż piernikowej chatki, która niestety, była już ostatnia. Miał cichą nadzieję, że nikt mu tej chatki sprzed nosa nie zgarnie, bo naprawdę miał ochotę ją kupić.
powitalny kokos
Aurel
Pszczelarka — Sunvalleys Apiary
26 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyszłam za mąż za człowieka, którego nie znam i przywiozłam go do świata, o którym on nie ma pojęcia. Co może pójść nie tak?
Kochała święta — każdy, kto znał ją chociaż trochę, wiedział, że nie ma dla Honey lepszego okresu w roku. Już pogodziła się z myślą, że nigdy nie będzie mieć białych świąt, które tak chętnie oglądała w świątecznych filmach, ale i tak mogła korzystać z tego, jak najbardziej mogła. Nawet jarmark mieli! Zaczynał się jednak późno wieczorem, gdy letni upał nieco zelżał. Nie było to takie typowe jak w innych krajach świętowanie, bo zamiast ogrzewać się, musieli się schłodzić — oczywiście byli tacy wariaci, co pijali herbaty i kawy z jakimiś korzennymi przyprawami, ale Honey wiedziała, że stopiłaby się szybciej niż kostka lodu w samochodzie.
Wolała złamać orzeźwiającą lemoniadę z lodem i popijać ją ze słomki, przechadzając się pomiędzy licznymi stoiskami.
Nie znaczyło to oczywiście, że nie zamierzała kupić niczego innego — jej babcia już od dawna powtarzała jej, że chciałaby zakupić piernikową chatkę i Honey postanowiła zrobić staruszce przyjemność. Problem polegał na tym, że co widziała, to niespecjalnie jej się podobało. A to za duże, a to za brzydkie, a to krzywe.
Ale wreszcie znalazła chatkę, która najbardziej jej się podobała — była idealna — równie polukrowane okna i drzwi, a nawet choinki z masy cukrowej obsypane świetnie zrobionym śniegiem.
Sprzedawczyni akurat nie obsługiwała nikogo, a przy samym stoisku stał tylko jeden facet, ale nie zdawał się przekonany do zakupu. W przeciwieństwie do Honey.
Jeszcze nic sobie nie robiła z jego obecności, a przynajmniej nie do momentu, gdy kobiecina zaczęła pakować domek do pudełka, a ona spojrzała w bok.
- Ty… - Wyrwało jej się, a dłoń, w której trzymała pieniądze, otworzyła się gwałtownie, a pieniądze rozsypały się po ziemi i wpadły gdzieś pomiędzy pierniki. - Szlag by to… - Zaklęła i zaczęła w pospiechu zbierać pieniądze. Już pal licho ten domek. Musiała się stąd zmyć, zanim komuś stanie się krzywda.

Wolfgang Nicholls
ambitny krab
Miodek/ Liv
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Pilnuje obiektu wypoczynkowego, by wszystko działało jak należy i załatwia papiery
Brakuje mu dziewczyny którą stracił przez swoją głupotę
Wieczorami wyżywa się w sali muzycznej, stukając w klawisze i tworząc coraz to nowsze melodie
Nie powinien się wahać, ani zastanawiać. Zaczął jednak rozmyślać, co było nie tak z tą chatką i tym stoiskiem, że stał przy nim tylko on. Nie pomyślał od razu, że większość rzeczy została po prostu wykupiona, ale fascynowała go ta urocza, piernikowa chatka, która była idealna, perfekcyjna. Warstwa lukru imitująca śnieg, który otulił daszek, była czarująca, a kolorowe dodatki tworzyły kompozycję idealną. Podobał mu się ten domek, a z każdą chwilą, z każdym momentem namysłu, był coraz bliżej podjęcia decyzji — chciał ją kupić, nie było innej opcji.
Był jednym z tych wariatów, popijających ciepłą kawę na początku gorącego lata, bo chciał jak najbardziej poczuć klimat świąt. Kawę piernikową pił właściwie zawsze, do obiadu i do kolacji, niezmiennie od kilku lat i zmiennie każdego wieczora, gdy wahał się między kawą, a ciepłym kakao. Po wypiciu tych dwóch przyjemnych napojów, o wiele łatwiej mu się myślało. Herbatkę też pijał — oczywiście, kilka razy dziennie. Mieszając dwa razy w lewo, dwa razy w prawo, a ilość kostek cukru zależna była od jego nastroju. Jeśli miałby ocenić poziom swojego szczęścia i przełożyć go na kostki cukru, wrzuciłby trzy. Im miał lepszy humor, tym mniej słodził, a im gorszy — tym więcej; wszystko na odwrót, zupełnie na opak, a zarazem tak perfekcyjnie inaczej.
Miał swoje dziwactwa, z którymi niekoniecznie się krył; ale gdyby ich nie miał, nie byłby sobą. Nastroje również miewał różne, raz pyszny dupek, a innym razem cichy romantyk, piszący przepełnione miłością teksty, które nie miały adresata.
Dostrzegł kątem oka kobietę, która zbliżała się do stanowiska i w tym samym momencie, podjął decyzję.
— Pani mi zapakuje tę chatkę, może jeszcze kilka pierniczków o tych, w formie ludzików
Zagadał, posyłając sprzedawczyni wdzięczny, kulturalny uśmiech; wyzwolony od jakichkolwiek podtekstów, żaden wyzywający — ot, uśmiech zwyczajnego, życzliwego chłopaka, robiącego zakupy.
Wziął papierową torebkę (życie eko, oczywiście) i podał sprzedawczyni pieniążki, życząc jej Wesołych Świąt, choć tak naprawdę było mu obojętne, czy te święta będzie miała wesołe, czy zniszczone.
Ciemne oczy Wolfa dość szybko powędrowały w stronę kobiety o dobrze znanym mu kolorze włosów. Skrzyżował dłonie na klatce piersiowej, przez chwilę zastanawiając się, czy powinien jej pomóc, czy udać, że jej nie zauważył i po prostu odejść. Kolejny dylemat, przed którym postawiło go figlarne życie; co za fraszka! Przyjechał w poszukiwaniu kobiety, a gdy ją znalazł, zaczął się zastanawiać, czy nie powinien jej zignorować.
Nie wyzbierała jednak wszystkich pieniędzy, więc z cichym westchnięciem wydobytym z ust prosto z serca przepełnionego żalem, podszedł do Honey. Przykucnął obok, lecz zachowując dystans, by nie przyszło jej do głowy, żeby strzelić mu na powitanie siarczystego plaskacza.
— Jeszcze tych nie wzięłaś — Rzucił spokojnym tonem, zbierając pieniądze, które wręczył Honey. Zupełnie, jakby jeszcze jakieś... Kilka lat temu, nie urwali kontaktu, bo jego dziewczyna była w pseudo ciąży.
Mówi się, że czas leczy i goi rany i może było w tym trochę prawdy, lecz jego przypadek nie potwierdzał tej reguły. Nie dziwota więc, że zaczął dochodzić do wniosku, że jeśli on, widząc ją, czuje się tak... Dziwnie, to ona, gdy go zauważy, będzie wściekła, bo przypomni sobie sposób, w jaki ją potraktował. Wiedział, że wściekłej kobiecie nie należało wchodzić w drogę, rozum podpowiadał mu również, że powinien odpuścić, ale... No właśnie, nie było siły, która zmusiłaby go do odwrócenia się na pięcie i zostawienia jej, po raz kolejny.

Honey B. Sunvalley
powitalny kokos
Aurel
Pszczelarka — Sunvalleys Apiary
26 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyszłam za mąż za człowieka, którego nie znam i przywiozłam go do świata, o którym on nie ma pojęcia. Co może pójść nie tak?
Nie spodziewała się go spotkać — z tylu ludzi na świecie, on był jedyny, który miał możliwość wyprowadzenia jej z równowagi, gdy wokół mieniły się świąteczne ozdoby. A przecież kochała święta. Przecież wiedziała, że dla niej to najradośniejszy okres w roku. A jednak — jego twarz, ta, którą kiedyś tak uwielbiała, tak kochała, teraz stała przed nią, wyciągając w jej stronę jej własne pieniądze. Ale miał rację — zachowanie dystansu było dla niego bezpieczną opcją, bo w głowie Honey z miejsca zrodziła się myśl, żeby sprzedać mu liścia. Bo wszystko się zgadzało — głowa pusta jak kapusta, to mu dołoży jeden listek. Dała radę się powstrzymać.
Nie wyciągnęła dłoni po pieniądze, które próbował jej wręczyć. Z miejsca zapomniała też o chatce, którą chciała jeszcze chwilę temu kupić. Pieprzyć to wszystko. Powinna pójść sobie i olać typka, który złamał jej serce.
- Co tu robisz? - Nie odeszła. Nie olała. Drążyła temat, jakby ta wiedza była jej do czegokolwiek potrzebna.
Rozejrzała się też zaraz. Czy ona tu była? Ta, dla której ją zostawił? Czy zjawi się zaraz obok nich, niosąc w ramionach dziecko? Jego dziecko…
Honey zazwyczaj była przecież spokojna — daleko jej było do tego, by w nerwach krzyczeć na kogoś, czy wyzywać. A jednak on znalazł sposób, by ją skrzywdzić w najbardziej okrutny sposób.
Honey nie miała pojęcia, czy był z nią dla zabawy, czy może miał jakiś debilny inny powód, ale gdy oznajmił, że będzie miał dziecko z inną, złamał ją.
Zwątpiła w siebie i w to, że w życiu uda jej stworzyć coś normalnego.
- Przyjechałeś w święta pochwalić się rodzince, że tu mieszka ta głupia baba, która dała ci się okręcić wokół palca? - Nie uważała, że przesadza. Nigdy na dobrą sprawę nie miała możliwości mu wygarnąć, co takiego siedzi jej na sercu i leży na wątrobie. Minęło kilka długich lat, a ją wciąż to bolało. Dopiero teraz, jednak gdy wzięła fikcyjny ślub, była w stanie zebrać się na odwagę.
A on? Cóż… zasłużył sobie. Pytanie tylko, czy zdawał sobie sprawę, jak bardzo wpłynął na jej życie? I najważniejsze — czy wiedział, że miała męża, a jeśli tak, to czy cokolwiek go obchodziło?

Wolfgang Nicholls
ambitny krab
Miodek/ Liv
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Pilnuje obiektu wypoczynkowego, by wszystko działało jak należy i załatwia papiery
Brakuje mu dziewczyny którą stracił przez swoją głupotę
Wieczorami wyżywa się w sali muzycznej, stukając w klawisze i tworząc coraz to nowsze melodie
W przeciwieństwie do Honey — nie był zaskoczony. Doskonale wiedział, że mieszkała w tym mieście, gdyby jej tu nie było, nie przystałby tak chętnie na propozycję ojca. Mógł się sprawdzić w innym hotelu, pięciogwiazdkowym, wartym poświecenia czasu i zaangażowania. Przyjechał jednak tutaj, nie tylko ze względu na Honey i staż, liczył na to, że tutaj będzie w stanie odnaleźć prawdziwego siebie, tak jak jego matka przed tym, gdy wzięła ślub z tym dupkiem, potocznie zwanym jego ojcem.
Nicholls nie miał wielu obaw, lecz najbardziej bał się tego, że w przyszłości będzie taki sam jak on, mężczyzna, którego nienawidził, a zarazem czuł respekt wobec jego posady i wyniosłej osobowości. Pierwszy krok miał za sobą, czy to nie było tak, że zabawił się kosztem Honey? Wykorzystał chwilową słabość, by później oznajmić, że jego dziewczyna jest w ciąży? Ciąża spadła na niego jak grom z jasnego nieba. Od dawna nie czuł nic do tej kobiety, lecz nie chciał, by trudy macierzyństwa wżerały się w nią, niszcząc od środka jej charakter. Postąpił mądrze, choć wbrew sobie, nie miał sobie wiele do zarzucenia. Miał za to wiele do zarzucenia jej, tej kobiecie, która go okłamywała. Jak to się mówi, karma wraca? Wróciła, z podwójną siłą, nawet jeśli próbował sobie wmówić, że tak musiało być, to doszedł do wniosku, że wcale tak nie musiało być. Mogło być inaczej, lecz jego zachowanie przyczyniło się do sytuacji, w której znaleźli się z Honey.
Wzruszył ramionami, gdy nie wzięła pieniędzy i schował je w dłoni, podnosząc się z kucek. Wsunął ręce do kieszeni, lustrując ze spokojem sylwetkę kobiety. Nie zmieniła się zbyt wiele od ich ostatniego spotkania, choć odnosił wrażenie, że kilka lat temu kolor jej włosów był mniej intensywny, gdy się poznali, on był ambitnym studentem, ona natomiast... Młodą dziewczyną, choć sam nie wiedział, czego wtedy szukała i za czym pędziła, że w ostateczności zaczęli się spotykać. Relacja z tą dziewczyną, wniosła do jego życia sporo świeżości — była jak chłodny, upragniony powiew wiatru, dający nadzieję na to, że żal lejący się z nieba choć na chwilę zelżeje.
— Szukam... Czegoś ważnego, straciłem to dawno temu — Nie potrzebował wdrażać jej w szczegóły, właściwie nawet nie był pewien, czy ona tego chciała. Sam fakt, że zapytała był dość intrygujący, lecz próbował wytłumaczyć to sobie racjonalnym myśleniem, kierowała nią ludzka ciekawość, przecież... Nie mogła za nim tęsknić, prawda?
Prawda?
Znał odpowiedź, wiedział również, że tam, gdzieś pod powierzchnią cielesnej powłoki, miał złudną nadzieję na to, że odrobinę, choć trochę, mogła za nim tęsknić, że chciała go zobaczyć. Nadzieja matką głupich, a on już dawno pogubił gdzieś zdrowy rozsądek, który powoli zbierał, kawałek po kawałku, gdy sytuacja tego wymagała.
— Nigdy nie twierdziłem, że jesteś głupia. Przyjechałem sam — Za naiwną też jej nie uważał. Ot, dziewczyna, która potrzebowała czułości i zapewnień, że była ważna. Zwyczajna kobieta, która mu się spodobała. Nie bardzo był w stanie powiedzieć, czego w tym momencie chciał, ani żądał. Rozchylił delikatnie usta, jakby chciał coś powiedzieć, lecz po krótkiej chwili się wycofał, żeby nie palnąć czegoś durnego. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie podzielił się tym, co udało mu się usłyszeć od znajomych, którzy kiedyś byli wspólni.
Ptaszki ćwierkają, że wyszłaś za mąż, jak to się stało? — Zaczął temat, starając się powstrzymać od wszelkich zgryźliwości, choć słysząc ton swojego głosu, doszedł do wniosku, że niezbyt dobrze mu to wyszło.

Honey B. Sunvalley
powitalny kokos
Aurel
Pszczelarka — Sunvalleys Apiary
26 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyszłam za mąż za człowieka, którego nie znam i przywiozłam go do świata, o którym on nie ma pojęcia. Co może pójść nie tak?
Spotkanie byłego w święta. Czy mogło pójść gorzej? Gdzieś z głośników dobiegała ją świąteczna muzyka, a ona w tym momencie straciła całego świątecznego ducha, bo przecież wciąż pamiętała, jak mocno Wolf ją skrzywdził. Jak przepłakała tyle nocy i dni, po tym, gdy wyznał jej, że nadal miał dziewczynę w Sydney. A ona nic nie mogła nic poradzić na to, bo w drodze było dziecko.. Fakt, że najpewniej sypiał z nimi obiema w jednym czasie, napawał ją szczerym obrzydzeniem. A przecież tak się jej zarzekał, że nie chce być jak swój własny ojciec — cóż, wychodziło jednak na to, że niezbyt daleko pada jabłko od jabłoni. Tak czuła się wykorzystana, oszukana i zdradzona i może dlatego właśnie w tak dziwną stronę zdecydowała się pokierować swoje życie.
- Całkiem odważne jak na ciebie tak sobie tu przyjeżdżać. Żeby nie powiedzieć bezczelne. - Rude, kształtne brwi ściągnęły się w niedowierzającym geście. Naprawdę szukał tu jeszcze czegoś? Czegoś od niej? Może chciał jej jeszcze dołożyć do nieszczęścia? Rzeczywiście, powinna była odejść, gdy miała szansę, zamiast zaczynać z nim dyskusję, bo to było zupełnie niepotrzebne. A jednak nie potrafiła sobie odmówić tych kilku drobnych złośliwości.
- Sam? - Nawet nie ukrywała, że prawie parsknęła śmiechem. Trudno się jej jednak dziwić. Jego obraz w jej głowie był dość konkretny i raczej niezbyt pozytywny. - Czyżby twoja dziewczyna znów była w ciąży i na ten czas szukasz zastępstwa? - Tak, tak właśnie o sobie myślała, bo w takie coś pozwolił jej wierzyć. Że była dla niego chwilową przyjemnością.
Odeszła kilka kroków od stoiska, bo sprzedawczyni zaczęła posyłać im długie spojrzenia, które bynajmniej nie należały do zachwyconych.
- Przyjechał sam… - Mruknęła pod nosem, nurkując niemal w torebce, przeszukując ją przy tym, żeby znaleźć inne drobne, bo przecież tamte co miała, on jej bezczelnie zabrał! A mógł zostawić jak leżały! No normalnie bezczelny!
Ale ku jej zaskoczeniu dotarły do jej uszu jego słowa. Wiedział o ślubie.
- Nie twój interes, co robie ze swoim życiem. - Odparowała i chciała ciągnąć swoją tyradę, ale wtedy właśnie dotarły ich głosy i śmiechy grupki młodzików.
- oooo! Oto nasza nowa panna młoda. Jak tam nagrania? Da pani autograf? To ten pani mąż z programu? - Rzucił gówniarz, którego Honey nie lubiła nigdy, bo zawsze trąbił tak, żeby obudzić wszystkich w środku nocy, gdy przejeżdżał ich ulicą.
- Spieprzaj gówniarzu… - Warknęła Honey. Zazwyczaj nie przeklinała, ale nagłe pojawienie się Wolfa w mieście skutecznie wytrąciło ją z równowagi.

Wolfgang Nicholls
ambitny krab
Miodek/ Liv
lorne bay — lorne bay
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Pilnuje obiektu wypoczynkowego, by wszystko działało jak należy i załatwia papiery
Brakuje mu dziewczyny którą stracił przez swoją głupotę
Wieczorami wyżywa się w sali muzycznej, stukając w klawisze i tworząc coraz to nowsze melodie
Mógłby się zarzekać, że spotkanie z nią nie zrobiło na nim wrażenia.
Nie był zaskoczony tym, że się spotkali. Zaskoczyło go jej podejście, choć właściwie sam nie wiedział dlaczego. Ostatnie spotkanie z tą kobietą odbyło się w dość huczny sposób, zostawiło za sobą dużo ran w postaci nieprzyjemnych wspomnień, oraz myśli. Bolało ją to, w jaki sposób została potraktowana przez osobę na której jej zależało, przez mężczyznę do którego czuła coś więcej, choć teraz mężczyzną w tamtym czasie by się nie nazwał. Zachował się nieodpowiedzialnie i nierozsądnie, w sposób, który nie powinien nikogo zaskoczyć, gdy ktoś rzuci kluczowe słowa, brzmiące durny student. Pierwszy obraz, który przychodzi na myśl, przed stawia młodego, nierozgarniętego chłopaka o narcystycznej osobowości i brakiem hamulców moralnych, co oczywiście nie było dobre. Takie zachowania nigdy nie niosły za sobą pozytywnych skutków, były raczej przyczyną negatywnych wydarzeń, które następowały później. Nie był z siebie zadowolony, lecz się z tym pogodził. Nie miał wpływu na zmianę przeszłości, a błędy były po to, by się na nich uczyć. Tylko i wyłącznie od nas zależało to, w jaki sposób wszystko potoczy się dalej, czy coś wyciągniemy, czy staniemy w miejscu i będziemy błądzić w ciemności.
— Szczelny, nie szczelny, to sprawa hydraulika, a odwaga szlifuje bohaterów — Może było trochę prawdy w tym co mówiła, nie każdy był na tyle bystry, by przyjechać do miasta, w którym mieszkała kobieta, której raczej powinno się unikać. Liczył na to, że ją spotka, lecz przygnało go do tego miasta coś innego, szczerze liczył na to, że odnajdzie własną tożsamość, którą zgubił kilka lat temu. Przez długi czas nie potrafił pogodzić się z tą dziwną pustką, która rozdzierała jego duszę.
Niespełniony artysta, nie był artystą, a on chciał nim zostać.
Miał na to zadatki, miał również powody, by przyjechać do Lorne Bay. Szczerze wierzył w to, że tutaj odnajdzie tę cząstkę siebie, którą dość dawno zgubił, a której cholernie mu brakowało. Zależało mu na tym, by poczuć to przyjemne ciepło , które czuł, gdy pierwszy raz usiadł do pianina. Brakowało mu tej płynności i delikatności, a także spontaniczności, gdy czule głaskał klawisze, szukając tego jedynego dźwięku, który mógł go spełnić. Przeszywające dreszcze pełne inspiracji były impulsem, którego potrzebował.
Brakowało mu weny twórczej, nie wścibstwa Honey.
Puścił w eter słowa o dziewczynie, która ponownie miała być w ciąży. Honey nie powinna się tym interesować i obydwoje o tym wiedzieli. Musiała jednak wtrącić swoje trzy grosze, nie byłaby sobą, gdyby nie rzuciła zgryźliwą uwagą, komentując tym samym zachowanie Wolfganga, które było nieodpowiedzialne. Odnosił wrażenie, że w tym momencie próbowała mu to uświadomić, ale... Po co? Skoro on doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie był to szczyt odpowiedzialności. Rozmowa zmieniła jednak tor, gdy tylko wspomniał o ślubie, a kobieta niemalże natychmiast zmieniła swoje nastawienie.
— Bycie cudowną żoną to nie szczyt twoich marzeń, co? — Zapytał nie kryjąc kpiny w głosie.
Odsunął się od stanowiska, gdy jakaś kobieta próbując dotrzeć do budki, zahaczyła o ramię bruneta. Uśmiechnął się delikatnie, gdy przeprosiła i odprowadził ją wzrokiem, by za chwilę przenieść spojrzenie ciemnych oczu ponownie na Honey do której się zbliżył, gdy przepuszczał pędzącą kobietę. Chciał pociągnąć temat ślubu, chciał dowiedzieć się kim był człowiek za którego wyszła, lecz nie musiał pytać. Grupka chłopców, przechodzących nieopodal nich, wspomniała coś o reality show w którym dziewczyna brała udział.
Spojrzał z zainteresowaniem na grupkę, zerkając z ukosa na Honey, by móc ocenić jej reakcję. Wstyd? Zmieszanie? Irytacja, złość, rozczarowanie? Na pewno było tego dużo i patrząc na jej minę... Nie poczuła się zbyt komfortowo.
— Pff, ja? W życiu bym nie up... Nie mam czasu na zabawy w reality show — Odparł stanowczo. Na początku chciał powiedzieć, że nie upadł tak nisko, by iść do takiego programu, zrezygnował jednak z tego, domyślając się, że Honey była postawiona w wystarczająco podłej sytuacji.
— Serio, Honey? Naprawdę zgłosiłaś się jak desperatka do durnego programu? — Zapytał z niedowierzaniem w głosie i westchnął cicho, przejeżdżając dłonią po karku. Nie był w stanie zrozumieć, czemu do tego programu w ogóle poszła, ale... Czy w ogóle powinien próbować to zrozumieć? Może chciała się tylko zabawić, a w ostateczności skończyła na ślubie i zaobrączkowaniu.

Honey B. Sunvalley
powitalny kokos
Aurel
Pszczelarka — Sunvalleys Apiary
26 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Wyszłam za mąż za człowieka, którego nie znam i przywiozłam go do świata, o którym on nie ma pojęcia. Co może pójść nie tak?
Nie w jej interesie było, żeby pomagać mu w czymkolwiek. Zawiódł ją jak nigdy wcześniej i nigdy nikt po nim. Nie wiedziała nawet, czy ta, z którą miał dziecko była w trakcie ich związku, czy trochę przed. Gdy obwieścił jej, że zostanie ojcem, oczywiste było, że nie będzie dopytywać o szczegóły, takie, jak który to miesiąc i jak wpadli. W dupie w zasadzie miała to, czy się z tamtą zabezpieczał, czy ów zabezpieczenie zawiodło. To naprawdę nie miało znaczenia. A już na pewno nie dla dziecka, które samo na świat się nie pchało i w zasadzie nie miało prawa wyboru rodziny. Honey nie zamierzała nawet stawać na drodze do szczęścia, nieważne, jak bardzo jej zależało na Wolfie. Na dodatek w tym momencie zdawało jej się, że ma przed sobą zero refleksji. Że on przyjechał tutaj, tuż przed świętami, żeby okrutnie z niej zadrwić z jakiegoś powodu. Oczywiście nie znała prawdziwego powodu, ale jego żarty utwierdzały ją w przekonaniu, że ma rację.
Prychnęła więc pod nosem z niezadowoleniem, jakby właśnie cholernie ją zirytował, co przecież po części było prawdą i wywróciła oczami.
- Naprawdę sądzisz, że widząc ciebie, jest mi do śmiechu? - Wiedział, że nie było. Nie mógł być przecież aż tak egoistycznym dupkiem, że nie wiedział, że ją zranił do samego szpiku kości. Że przepłakała przez niego niejedną noc i zawaliła niejeden obowiązek. Ale czas leczy rany i chociaż zaraz po rozstaniu zdawało jej się, że jej złamanego serca nie da się wyleczyć, to jednak czas pokazał, że chociaż blizna została, to sama w sobie rana już nie krwawiła.
Nigdy nie wątpiła w jego talent. Wtedy, gdy byli razem była z niego dumna i z wielką przyjemnością wysłuchiwała wygrywanych przez niego melodii, często takich miłosnych. Ale to dawne czasy. Nie mógł też wiedzieć, jak bardzo się zmieniła przez ten czas. A w zasadzie jak bardzo ich związek ją zmienił. Czy była zgryźliwa? Na co dzień zupełnie nie. Pomimo rudych włosów trudno było znaleźć równie miłą i uczynną osobę, jak ona. Ale dla niego nie miała sentymentu. Skrzywdził ją, więc i ona sobie nie szczędziła przykrych słów w jego stronę. Zwłaszcza że nie odpowiedział na sugestię o ciąży. Dla niej więc sprawa była dość jasna. Znów był z kimś w związku i znów szukał rozrywek. Palant.
I to w dodatku bezczelny. Jeśli w jakiś sposób myślał, że tak się do niej zbliży, to grubo się pomylił. Honey była cholernie pamiętliwa, zwłaszcza jeśli nie widziała żadnej oznaki skruchy. A u niego właśnie tego nie dostrzegła.
- Nie wiem, o czym mówisz. Ja nie narzekam. - Powiedziała, również pozwalając sobie na kpinę. Czy on naprawdę myślał, że będzie mu się skarżyć na to, co się dzieje w jej małżeństwie? Niespodzianka. Wszystko szło zaskakująco dobrze, chociaż jej babcia wciąż nie traktowała Logana jak członka rodziny. - Może gdybyś dobrze traktował swoją żonę, to i ona by przestała marudzić. - Nie mogła powstrzymać kolejnej uwagi w jego stronę. No cóż... w jej oczach sam sobie zapracował na taką opinię. Zwłaszcza że no cóż... Nie zmarnował okazji, żeby jeszcze bardziej ją upokorzyć. Zaznaczył wyraźnie i przy wszystkich, że sam by nigdy nie poszedł do takiego programu. Honey zacisnęła wargi, żeby zaraz powiedzieć wystarczająco głośno.
- Nie. To nie jest mój mąż. Tamten przynajmniej mnie szanuje, nie co ten pajac tutaj. - Zwykle się tak nie zachowywała, ale wyprowadził ją z równowagi i nie mogła tak tego zostawić. - Tak serio. I zrobiłabym to jeszcze raz, gdybym mogła, a najlepiej z tym moim obecnym mężem. - Ten ślub, który wzięli, nie miał mocy prawnej. Istniał jedynie na zasadzie kontraktu z telewizji, ale teraz czuła, że na złość Wolfowi, mogłaby stanąć na ślubnym kobiercu.
- I wiesz co? Nie żałuje. W końcu jestem z kimś, kto mnie szanuje, chociaż prawie mnie nie zna. Zupełnie odwrotnie jak u ciebie, co? - Poczuła niespodziewanie, jak zapiekło ją pod powiekami. Czemu tak nagle zachciało jej się płakać?

Wolfgang Nicholls
ambitny krab
Miodek/ Liv
ODPOWIEDZ