- Nie mam najmniejszych wątpliwości - doprecyzowała, widząc postępujące zakłopotanie w postawie Terrell. Pomimo współodczuwania dyskomfortu, związanego z nakryciem na bardzo wymownych czynnościach, nie mogła się nie uśmiechnąć, widząc te wszystkie reakcje, kojarzące się z więzienną współlokatorką. Nie miała pojęcia, jak często Joan odczuwała zawstydzenie, jednak za każdym razem był to widok bardzo przyjemny, wręcz rozkoszny dla oczu.
Gdyby przewidziały możliwość pojawienia się osób trzecich, zadbałyby o dokładniejsze ukrycie pozostawionych na zewnątrz ubrań, wyglądających bardzo sugestywnie.
Nie mogła się już doczekać, jaki moment Joan wybierze na rzekomą karę. Zabrzmiało to ciekawie, nawet zabawnie, zważywszy na mało przekonujący ton. Warren nie zamierzała jednak umniejszać ambitnym celom tej konkretnej, wyłącznej kobiety. Zaczepiła ją słowem, ale dostała buziaka, więc tyle (póki co) wystarczyło.
Była w stanie kłócić się o konieczne, maksymalne wykorzystanie przestrzeni prysznicowej, jednak dodatkowe dźwięki dobiegające spod podkładu, związane ze szturchaniem ramionami w ściany, niekoniecznie brzmiałoby dobrze, biorąc pod uwagę widownię, czekającą na powierzchni. Pozostało jej odpuścić nierówną walkę, wraz z przejściem w stronę małej kabiny, po uprzednim wygrzebaniu ręcznika z szafki przy materacu. Przy okazji znalazła też podkoszulkę i krótkie spodenki ze śliskiego materiału, zakładane przeważnie podczas słonecznych dni, przy rejsach. Pozostawiła w gestii Joan dobranie outfitu z pozostałych części garderoby rozsianych po półkach, w końcu docierając do prysznica, przy którym spędziła góra dziesięć minut. Musiała zastanowić się nad powodem niespodziewanych odwiedzin nie tylko wujka, ale i starszego brata. Nie podejrzewała niczego szczególnie poważnego, związanego z lokalnymi graczami z półświatka. Może naszło ich nagle na łowienie ryb, nawet jeśli pora była nieco późna ten jakże wymagający sport.
Przeskakując między kolejnymi prawdopodobnymi scenariuszami, wyszła spod prysznica, wycierając nadmiar wody z włosów w narzucony na kark ręcznik. Nie pozostała obojętna wobec zaczepki Joan, częstując ją na odchodne dyskretnym uszczypnięciem w pośladek.
- Jeśli im zależy, poczekają - stwierdziła z przekonaniem, rzucając wilgotny ręcznik na pobliski blat.
- też nie każ mi długo na ciebie czekać.
Podkreśliła swoje słowa uważnym spojrzeniem, na wypadek, gdyby Terrell planowała wymknąć się niepostrzeżenie z łodzi i dać nogę z terenu wypożyczalni. Nie odpuściłaby jej takiej potajemnej ewakuacji, szczególnie po tym, jak je obie nakryto na przyjemnych uniesieniach.
Pozostawiwszy włosy w lekkim nieładzie, wgramoliła się po schodkach na powierzchnię, dostrzegając przy budynku wypożyczalni poustawiane, złączone stoły. Były zastawione różnościami: jedzeniem, napojami, alkoholem i deserami, co skłoniło Prię do kolejnego przeanalizowania okoliczności imprezy. Nikt się raczej nie żenił, a rozwodów nie świętowało się w podobnie huczny sposób.
- Nareszcie… - jeden z kuzynów łypnął w jej stronę, uruchamiając tym samym resztę rodziny, układającej poszczególne drobiazgi na plastikowych blatach.
Jedna z osób, wypalająca ochoczo papierosa, nie była z rodziny, aczkolwiek, Warren od razu rozpoznała tę konkretną postawę i manierę w głosie.
- Nie ma mowy… - pokręciła głową, wyrzucając z siebie krótkie parsknięcie na widok nikogo innego, a Leah, we własnej osobie. Po pokonaniu kolejnych dziesięciu kroków zasłużyła sobie na szeroki uśmiech, przeplatany wypuszczaniem spomiędzy warg obłoków tytoniowego dymu.
- Myślałaś, że przegapię okazję do ponabijania się z twojego sędziwego wieku?
Więc to o to chodziło z „niespodzianką”, tak ochoczo wykrzyczaną przez wuja?
- Ostatnio miałam tyle na głowie, że sama o tym zapomniałam - przyznała zgodnie z prawdą, przyjmując ciasny uścisk ze strony więziennej koleżanki. Jak na czterdzieści siedem lat, Leah nie trzymała się wcale tak źle. Więcej Warren nie była w stanie stwierdzić, rozkojarzona zachowaniem ciotki, wuja, Jarrah i kuzynów, przygotowujących wielkie ciasto z czterdziestoma świeczkami. Mogła je albo zdmuchnąć, albo wymienić na wypicie czterdziestu shotów tequili. Jeśli nie chciała skończyć jak typowy menel pod płotem sąsiada, wybór pozostawał oczywisty.
Joan D. Terrell