Life's a party and i'm the pinata!
: 29 lis 2021, 23:24
5.
Wszystko się pieprzyło.
Niby powinna już przywyknąć do takiego stanu rzeczy, ale kiedy wydawało jej się, że jej życie to wystarczające bagno, coś po raz kolejny szło nie tak. Martwiła się o Geordana, ale nie mogła pomagać mu w takim stopniu, w jakim wierzyła, że oddana przyjaciółka powinna, bo przecież była opiekunem terapii Leona. O niego również się martwiła, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak chujowy jest z niej autorytet w jakiejkolwiek kwestii. No, a jeśli już o byciu zerem mowa, to jej prywatne śledztwo szło tak dobrze, że o jej włamaniu do kontenera w porcie wiedział Remington, który był strażakiem... więc chyba lepiej byłoby tylko, gdyby zapukała do jakiegoś policjanta i powiedziała mu "hej, jestem Margaretta Campbell, od jakiegoś miesiąca łamię prawo, bo tak"... no i cóż, jak już o kwestii prawa mowa... jej były wyszedł z więzienia i zjawił się przed jej drzwiami, także tak... miała swoje powody by przyjść dzisiaj do Shadow i kompletnie nie było to związane z chęcią zdobycia informacji. Musiała się upić, pofolgować sobie, zapomnieć i wierzyć, że w tym zapomnianym przez Boga klubie, nic jej nie grozi, z uwagi na znajomość z szefem. Głupie podejście? Oczywiście, że tak, ale nieszczególnie się tym przejmowała, gdy zamawiała kolejne szoty. Nienawidziła wódki i tej nocy też była ohydna, ale skuteczna. Podpierała już głowę przy barze, drugą rękę unosząc do ust tylko po to, by zaciągnąć się palonym papierosem. Była już nieźle zrobiona, ale mimo to machnęła na przechodzącą kelnerkę, próbując skupić się na jej twarzy.
- Ty, skarbeńku... nalej mi jeszcze - zamachała palcem wskazując to na swój pusty kieliszek, to na ścianę z alkoholem. Nie miała pojęcia ile czasu już tutaj siedziała, nawet nie zauważyła, że jakby tak mniej ludzi jest dookoła, niż zazwyczaj. Ledwo trzymała się na tym krześle, to też nie rozglądała się za bardzo na boki.
Diane Mason
Wszystko się pieprzyło.
Niby powinna już przywyknąć do takiego stanu rzeczy, ale kiedy wydawało jej się, że jej życie to wystarczające bagno, coś po raz kolejny szło nie tak. Martwiła się o Geordana, ale nie mogła pomagać mu w takim stopniu, w jakim wierzyła, że oddana przyjaciółka powinna, bo przecież była opiekunem terapii Leona. O niego również się martwiła, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak chujowy jest z niej autorytet w jakiejkolwiek kwestii. No, a jeśli już o byciu zerem mowa, to jej prywatne śledztwo szło tak dobrze, że o jej włamaniu do kontenera w porcie wiedział Remington, który był strażakiem... więc chyba lepiej byłoby tylko, gdyby zapukała do jakiegoś policjanta i powiedziała mu "hej, jestem Margaretta Campbell, od jakiegoś miesiąca łamię prawo, bo tak"... no i cóż, jak już o kwestii prawa mowa... jej były wyszedł z więzienia i zjawił się przed jej drzwiami, także tak... miała swoje powody by przyjść dzisiaj do Shadow i kompletnie nie było to związane z chęcią zdobycia informacji. Musiała się upić, pofolgować sobie, zapomnieć i wierzyć, że w tym zapomnianym przez Boga klubie, nic jej nie grozi, z uwagi na znajomość z szefem. Głupie podejście? Oczywiście, że tak, ale nieszczególnie się tym przejmowała, gdy zamawiała kolejne szoty. Nienawidziła wódki i tej nocy też była ohydna, ale skuteczna. Podpierała już głowę przy barze, drugą rękę unosząc do ust tylko po to, by zaciągnąć się palonym papierosem. Była już nieźle zrobiona, ale mimo to machnęła na przechodzącą kelnerkę, próbując skupić się na jej twarzy.
- Ty, skarbeńku... nalej mi jeszcze - zamachała palcem wskazując to na swój pusty kieliszek, to na ścianę z alkoholem. Nie miała pojęcia ile czasu już tutaj siedziała, nawet nie zauważyła, że jakby tak mniej ludzi jest dookoła, niż zazwyczaj. Ledwo trzymała się na tym krześle, to też nie rozglądała się za bardzo na boki.
Diane Mason