Przygoda, przygoda..
: 25 lis 2021, 16:54
Codzienność, która kiedyś go przygniatała i odbierała radość ostatnio stała się dla Daryla czymś co warto podziwiać i poznawać. Radośnie przechodził przez uliczki miasta, witał się z obcymi ludźmi, roztaczał wokół siebie przyjazną aurę, a towarzyszył temu szeroki uśmiech. Być może na zachowanie Starka miała wpływ Michelle z którą kilka miesięcy temu złapał dobry kontakt. To ona pokazała mu, że nie wszystko czarne to czarne, a białe to białe. Nauczyła go, że istnieją kolory żywe oraz takie, które mogą pozytywnie wpłynąć na wibracje. Daryl nazywał to dzieleniem się pozytywnym nastawieniem do świata. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu i choć co drugi wieczór chodzili na spacery to trzymał się na dystans. Nie chciał stracić Michelle. Była jego bratnią duszą, wzajemnie się wspierali, milczeli, ale i potrafili przegadać ze sobą całą noc. Można wręcz powiedzieć, że wiedzieli o sobie wszystko, a nawet i więcej. Zaproszenie na wspólny weekend wyrwało mu się zupełnie przypadkowo. Zauważył, że kobieta ma bardzo bliski kontakt z jego psem, a oglądanie radości na jej twarzy było dla Daryla czymś przyjemnym. Oglądanie uśmiechu Michelle sprawiało, że na serduszku robiło się cieplej, a dzień stawał się piękniejszy.
I wszystko byłoby dobrze gdyby nie ten cholerny budzik..
Nie zadzwonił. Wróć! Zadzwonił, ale z lekkim opóźnieniem i gdy tylko Stark zobaczył która jest godzina wyleciał z łóżka potykając się o własne jeansy. Dobrze chociaż, że wszystkie potrzebne rzeczy schował do bagażnika wczorajszego wieczoru. Nie miał czasu żeby się wykąpać, więc na szybko zamoczył tylko włosy we wodzie, a potem rozczochrał je palcami, by nadać im chociaż jakikolwiek kształt. W pośpiechu ubrał uszykowane rzeczy zakładając koszulkę tyłem na przód. Był tak zaspany i lekko spóźniony że nawet tego nie zauważył, a zapinając Zero obrożę znalazł zastosowanie drugiej dłoni w postaci szorowania zębów szczoteczką. Było dosyć wcześnie, nawet może trochę za wcześnie, ale mieli do pokonania długą trasę i dlatego dary stwierdził, że godzina szósta będzie odpowiednia.
Kiedy ładował się do auta pies wyczuł, że szykuje się wycieczka i zrobił się nieco nerwowy. Stark natomiast wiedział, iż Wystarczy jedno łagodne spojrzenie Michelle i czworonóg się uspokoi. Przypiął go pasem bezpieczeństwa na tylnym siedzeniu, a sam jeszcze z prędkością światła wrócił do domu żeby wyciągnąć z wazonu mały bukiecik kwiatów, który zakupił wczoraj wracając z pracy. Miał nadzieję, że taki mały gest uraduje kobietę i sprawi jej radosne powitanie. Po drodze stanął jeszcze na stacji benzynowej żeby kupić dwie kawy dla pobudzenia organizmu. Jedną dla siebie, a drugą dla przyjaciółki. Kilkanaście minut później stał już pod budynkiem, który zamieszkiwała. Zatrąbił trzy razy dając znak rozpoznawczy, a potem wyszedł z bukiecikiem i ciepłym napojem w stronę wejścia. Nie przeszedł nawet kilku kroków kiedy Michelle wyszła z budynku. Wyglądała radośnie, a zarazem pięknie. Daryl uśmiechnął się szeroko wyciągając ku niej kwiatki i kubeczek z kawą.
- Dzień dobry! - Zawołał radośnie przytulając kobietę jednocześnie całując ją delikatnie w policzek. Wiedział, że musi wyglądać dziwnie z rozczochranymi włosami tym bardziej, że nie miał pojęcia o koszulce, która nadal była źle założona. - Gotowa na wycieczkę? - Spytał wręczając jej prezenty, które tymi prezentami były szumnie nazwane.
Michelle Young
I wszystko byłoby dobrze gdyby nie ten cholerny budzik..
Nie zadzwonił. Wróć! Zadzwonił, ale z lekkim opóźnieniem i gdy tylko Stark zobaczył która jest godzina wyleciał z łóżka potykając się o własne jeansy. Dobrze chociaż, że wszystkie potrzebne rzeczy schował do bagażnika wczorajszego wieczoru. Nie miał czasu żeby się wykąpać, więc na szybko zamoczył tylko włosy we wodzie, a potem rozczochrał je palcami, by nadać im chociaż jakikolwiek kształt. W pośpiechu ubrał uszykowane rzeczy zakładając koszulkę tyłem na przód. Był tak zaspany i lekko spóźniony że nawet tego nie zauważył, a zapinając Zero obrożę znalazł zastosowanie drugiej dłoni w postaci szorowania zębów szczoteczką. Było dosyć wcześnie, nawet może trochę za wcześnie, ale mieli do pokonania długą trasę i dlatego dary stwierdził, że godzina szósta będzie odpowiednia.
Kiedy ładował się do auta pies wyczuł, że szykuje się wycieczka i zrobił się nieco nerwowy. Stark natomiast wiedział, iż Wystarczy jedno łagodne spojrzenie Michelle i czworonóg się uspokoi. Przypiął go pasem bezpieczeństwa na tylnym siedzeniu, a sam jeszcze z prędkością światła wrócił do domu żeby wyciągnąć z wazonu mały bukiecik kwiatów, który zakupił wczoraj wracając z pracy. Miał nadzieję, że taki mały gest uraduje kobietę i sprawi jej radosne powitanie. Po drodze stanął jeszcze na stacji benzynowej żeby kupić dwie kawy dla pobudzenia organizmu. Jedną dla siebie, a drugą dla przyjaciółki. Kilkanaście minut później stał już pod budynkiem, który zamieszkiwała. Zatrąbił trzy razy dając znak rozpoznawczy, a potem wyszedł z bukiecikiem i ciepłym napojem w stronę wejścia. Nie przeszedł nawet kilku kroków kiedy Michelle wyszła z budynku. Wyglądała radośnie, a zarazem pięknie. Daryl uśmiechnął się szeroko wyciągając ku niej kwiatki i kubeczek z kawą.
- Dzień dobry! - Zawołał radośnie przytulając kobietę jednocześnie całując ją delikatnie w policzek. Wiedział, że musi wyglądać dziwnie z rozczochranymi włosami tym bardziej, że nie miał pojęcia o koszulce, która nadal była źle założona. - Gotowa na wycieczkę? - Spytał wręczając jej prezenty, które tymi prezentami były szumnie nazwane.
Michelle Young