Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Formalności związane ze śmiercią ojca wymagały czynnego udziału przynajmniej jednego z rodzeństwa. Nie liczyła na najstarszą winorośl Lewisa Seniora, nawet nie była pewna czy wciąż ma aktualny numer telefonu Hemingwaya. Salinger? Mimo, żeby był od niej starszy, miała dziwne matczyne odruchy. Wydawało jej się, że Sali potrzebuje wsparcia i pomocy, a nie obarczania go dodatkowymi zadaniami. Chociaż, to kłamstwo. Zrzuci na niego wszystkie nudne i fizyczne zadania: kwiaty, wieńce, urna i przede wszystkim przyjmowanie kondolencji. Nie zamierzała ściskać miliona dłoni, wysłuchując tego samego kulturowo wypracowanego sloganu.
Jak dotąd smierć ojca nie wzbudzała podejrzeń. Nikt tego dogłębnie nie analizował, ani nie sprawdzał. Wszyscy ze stoickim spokojem przyjęli wiadomość o braku funkcji życiowych. Nikogo to zdziwiło, zapewne ze względu na poprzedzającą śmierci, śpiączkę. Miliarder podłączony do szpitalnej aparatury, nie dający zbyt wielu rokowań na przebudzenie. Zero znaków, zero kontaktu, bezwolny i bezsilny. O ile Melville nie pałała do ojca miłością, współczuła mu. Była pewna, że sam znienawidził by sytuacje w jakiej się znalazł. Brak wpływu na cokolwiek, skazany na łaskę obsługi szpitala i najbliższych. Może smierć była lepszym rozwiązaniem.
Gdy tylko wyszła z zakładu pogrzebowego, o mało jej krew nie zalała. Zareagowała bardziej emocjonalnie niż na wieść o śmierci ojca. Oczywiście, że traktowała swój samochód jak najukochańsze dziecko. Była typem blachary i nigdy się tego nie wstydziła. Tym razem jej duży, czarny XXX rzuciła się zbyt mocno w oczy, w nieodpowiednim miejscu. Zapewne jacyś narwani nastolatkowie, trudna młodzież lub efekt rozmnażania patologii, przebił jej przednią oponę.
Po kilku - przedłużających się - rozmowach telefonicznych, udało jej się wezwać pomoc. Oczekiwała nadejścia ambulansu, który opatrzy i reanimuje jej czołg. W skórzanej kurtce i okularach przeciwsłonecznych stała oparta o bok samochodu, niemal stojąc na straży zdewastowanej opony. Zerknęła na zegarek, późne popołudnie. Niebo nabierało już na odcieniach granatu i szarości. Wzięła głęboki wdech, aby uspokoić poziom wkurwienia.

Nicky Regalado
przyjazna koala
Melville
lorne bay — lorne bay
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
mechanik, który pół roku temu wyszedł z więzienia za kradzieże i próbuje od nowa ułożyć sobie życie, jednocześnie wciąż obarczając winą siostrę za śmierć ich młodszego brata
7
Odkąd tylko wyszedł z więzienia, jego życie skupia się głównie na dwóch rzeczach — pracy i piciu alkoholu. Oczywiście wszystko w odpowiedniej kolejności, bo nie jest typem, który przyszedłby wstawiony do roboty. Owszem, w swoim życiu popełnił wiele błędów i głupot, ale akurat ta nie miała znaleźć się na jego liście. Za bardzo ceni sobie swoją robotę, aby ją stracić. Już i tak cudem ją odzyskał, gdy wyszedł zza krat, bo był pewien, że jest skreślony u właściciela warsztatu i musi szukać czegoś nowego. Pewnie gorszego, bo mało kto zatrudnia byłych skazańców, ale na szczęście miło się zaskoczył, gdy się okazało, że może odzyskać dawną pozycję. Poniekąd też dlatego teraz pracuje niemal za dwóch, siedząc w warsztacie czasem od świtu do nocy. Szczególnie że i tak nie ma nic ciekawszego do roboty, a praca przynajmniej odciąga go od zaglądania do kieliszka, co robi ostatnio niepokojąco zbyt często, choć oczywiście wmawia sobie inaczej. Zawsze powtarza, że przecież jeden drink wieczorem nie zaszkodzi, szkoda tylko, że często ten jeden drink zamienia się w dwa, trzy, czasami cztery.
I to właśnie drink chodzi mu po głowie, gdy zaczyna powoli zbierać się z roboty. Po raz pierwszy od dwóch tygodni bowiem postanowił wyrwać się wcześniej, czując nie tylko fizyczne, ale i psychiczne przemęczenie. Nie jest to dla niego dobry dzień — na tyle, że w pewnym momencie, zamiast wstąpić do baru po drinka, pojechać prosto do domu, wziąć prysznic i po prostu pójść spać. Tak długo, jak to będzie trzeba, bo nie pamięta kiedy ostatnio spał dłużej, niż pięć godzin.
Nie udaje mu się jednak nawet przebrać ze swoich roboczych ciuchów, gdy dostają telefon od jakiejś kobiety z przebitą oponą. A że okazuje się to być po drodze do jego mieszkania, postanawia tam podjechać — szczególnie że zmiana opony to szybka sprawa. Pakuje więc zapasowe koło i narzędzia do samochodu, po czym wsiada na miejsce kierowcy i rusza w drogę, marząc powoli o swoim miękkim łóżku. Jeszcze tylko pół godziny i wreszcie będzie miał spokój; jeszcze pół godziny i na kilka długich godzin będzie mógł o wszystkim zapomnieć i wreszcie porządnie odpocząć. I gdyby tylko wiedział, że dzwoniąca po pomoc kobieta okaże się jego byłą, na pewno zostawiłby tę interwencję któremuś z kumpli. Zdecydowanie nie ma dzisiaj siły na takie spotkania, ale chyba będzie musiał je gdzieś po drodze znaleźć, choć nie jest tego świadomy. Przynajmniej dopóki nie dojeżdża do wskazanego miejsca, gdzie o opisany w zgłoszeniu samochód opiera się znajoma blondynka.
Mel? — rzuca zdziwiony, gdy już wysiada ze swojego auta. Zaraz jednak zerka na jej samochód, a w zasadzie jedną z przednich opon, z której wyraźnie zeszło powietrze. Widzi nawet dziurę, którą ktoś zrobił jakimś nożykiem i zastanawia się, czy kobieta komuś podpadła, czy może zwyczajnie padła ofiarą lubiących łamać prawo nastolatków. — Dziesięć minut i powinno być wszystko gotowe — mówi po chwili, gdy ze skrzynką i zapasowym kołem podchodzi do Melville i jej auta. Choć ją zna, woli udawać, jakby była kolejną zwykłą klientką — tak jest po prostu lepiej. Nie chce bowiem zacząć się kłócić, nie ma na to sił, a zważywszy na to, że nie rozstali się w przyjemnej atmosferze, kto wie, jak potoczy się ich spotkanie.

Melville Lewis
ambitny krab
nonsens#5543
Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Musiała przyznać, że w ostatnim czasie szczęście ewidentnie jej nie dopisywało. Nie wierzyła w przypadki. Przypadkiem zwykło się nazywać wydarzenia, których przyczyny nie znamy.
W przypadku nieszczęsnej opony, doskonale znała przyczynę. I poziom jej złości był wystarczająco wysoki, aby skonfrontować się z potencjalnymi mordercami opony. Melville z pewnością stawiała swoje auto na podium najważniejszych własności. Z łatwością rozstawałaby się z meblami, nawet z własnym mieszkaniem. Ale samochód? To świętość. Dlatego nikomu nie pozwalała nawet dotknąć kluczyków. Nie miała tez szans na autoryzowany serwis, zwyczajnie wybrała zbyt „niepopularne” auto.
Czekała spokojnie, oparta o maskę. Wciąż męczył ją lekki szum w głowie. Ćmiący ból, który starała się zahamować okularami przeciwsłonecznymi i tabletkami.
- Chyba jakiś żart. - mruknęła cicho, zanim Nicky zdążył nawet opuścić swój samochód. Rozpoznałoby go nawet w dark roomie najbardziej podłego klubu w Berlinie.
- Mel. - przyznała. A nawet lekko skinęła głowa. Darowała sobie jakiekolwiek uszczypliwości. To chyba tylko przez wzgląd na ich dawne relacje. Widziała, że Nick jest raczej zmęczony. Uznała, że wykona nadludzki wysiłek powstrzymania swojej naturalnej cechy: złośliwości i odpychania ludzi.
- Dzięki. Pewnie jakaś lokalna gówniarzeria. - mruknęła. Odsunęła się nawet, dając mu lepszy dostęp do przedniej części samochodu. Wcześniej zupełnie jakby próbowała chronić ranną oponę swoim ciałem. Ludzka tarcza dla samochodu.
Kiedy zrobiła kiła kroków w bok, zauważyła troje nastolatków, dwóch z nich na rowerach. Wyraźnie z zaciekawieniem przyglądali się całej sytuacji. Ściągnęła lekko brwi, a nawet chyba napięła mięśnie, bo jej wyraźne kostki policzkowe zdawały się wkrótce rozciąć skore. Miała nieodparte wrażenie, że to winowajcy. I szczerze była gotowa się bić? A raczej awanturować. Pytanie tylko czy to rozsądne, skoro wbili jakiś nóż w oponę

Nicky Regalado
przyjazna koala
Melville
lorne bay — lorne bay
36 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
mechanik, który pół roku temu wyszedł z więzienia za kradzieże i próbuje od nowa ułożyć sobie życie, jednocześnie wciąż obarczając winą siostrę za śmierć ich młodszego brata
Doskonale zna charakterek Melville, dlatego wcale by się nie zdziwił, gdyby w czasie, w którym on do niej jechał, ona znalazła winowajców i zdążyła się nawet z nimi rozprawić. Co, oczywiście, nie byłoby zbyt dobrym pomysłem, bo kto wie, w co mogłaby się przez to wplątać. Lepiej takie rzeczy zostawić profesjonalistom, czyli policji, niż bawić się samemu w wymierzanie sprawiedliwości. I jasne, ona może i szybko zostałaby oczyszczona z zarzutów, bo choć charakterek ma, wciąż jest nienotowaną kobietą, ale gdyby on postanowił wymierzyć sprawiedliwość… Cóż, kto wie, czy nie wróciłby za kratki. Wszakże wyszedł na wolność pod pewnymi warunkami i, jeśli coś w najbliższym czasie przeskrobie, może pożegnać się raz jeszcze ze swoją wolnością. Naprawdę stara się więc być przykładnym obywatelem, choć może powinien przestać tyle pić, bo po pijaku człowiek różne rzeczy wyprawia.
W pracy zawsze jest jednak trzeźwy. Trzeźwy i gotowy do pracy, ale przez to, że w warsztacie spędza naprawdę dużo czasu, ostatnio jest głównie zmęczony. Co zapewne po nim widać, nawet nie trzeba go dobrze znać. Nie byłby jednak sobą, gdyby zrzucił to wezwanie na kogoś innego, skoro sam miał tamtędy przejeżdżać, choć zapewne by to zrobił, gdyby wiedział z kim przyjdzie mu się spotkać. I to nie tak, że jej unika — po prostu nie ma dzisiaj na takie spotkanie siły.
Zawsze możesz zgłosić to na policję i się przekonać. Na bank gdzieś są tu jakieś kamery i któraś coś zarejestrowała — mówi, rozglądając się przez chwilę dookoła po budynkach. Któryś z nich, jeśli nie kilka, na pewno ma zainstalowaną kamerę, bo choć jest to dość spokojne miasteczko, niektórzy wolą dmuchać na zimne. Zaraz potem zerka w tym samym kierunku, co blondynka, gdy widzi, jak ta nagle się spina. — I lepiej nie wyciągaj pochopnych wniosków — dodaje po chwili, bo jest niemal pewny, że zaraz zacznie winić gapiących się na nich nastolatków. Ale to, że się patrzą, jeszcze nie czyni ich winnymi zbrodni. Dzieciaki często lubią obserwować to, co dzieje się w miasteczku — ot, ze zwykłej nudy, bo zwyczajnie nie mają nic innego do roboty. Sam kiedyś był podobny, jeździł z kumplami na rowerach i szukał jakiegoś zajęcia, aby tylko nie siedzieć na dupie w domu.
Kiedy jest pewny, że Melville nie rzuci się na te dzieciaki ze swoimi pazurami, zabiera się za zmianę koła. W końcu nie ma całego dnia — to znaczy, czysto teoretycznie, ma, ale naprawdę chciałby wrócić do domu i wreszcie się wyspać.
A tak poza tym wszystko w porządku? — rzuca w pewnej chwili, zerkając kątem oka na kobietę. Nie podoba mu się ta cisza, która między nimi zapadła, a poza tym naprawdę jest trochę ciekawy, co tam u niej słychać. To, że rozstali się w niezbyt przyjemnych okolicznościach, nie oznacza, że jej nie lubi albo chciałby, aby coś jej się stało.

Melville Lewis
ambitny krab
nonsens#5543
ODPOWIEDZ