If someone's in trouble, you should help them.
: 22 lis 2021, 06:37
#3
Lewis zaczynał się czasami zastanawiać, jakim cudem jego życie w ciągu kilku miesięcy aż tak diametralnie się zmieniło, sprawiając, że nie czuł się w nim zbyt komfortowo. Do pewnego momentu, wszystko było dobrze. Robił co chciał, jak chciał i kiedy chciał. A teraz czuł się niemal uwiązany do Lorne Bay i to przez ojca, z którym nie rozmawiał od dobrych dwudziestu lat. Nie miał jednak zamiaru przepuścić okazji, kiedy ten odwali kitę, nie po tych latach męki, które nazywał nieudanym dzieciństwem.
Potem jeszcze Neva oznajmiła mu, że mają syna, a on nie bardzo wiedział, co ma z tym fantem zrobić. Od sześciu lat był ojcem, o dzieciaku nie wiedział kompletnie nic i jakoś nie czuł się na siłach żeby bawić się w to całe rodzicielstwo. Jeszcze to wszystko do niego na dobre nie dotarło, a on już czuł, że zaczyna się dusić.
Wcześniej robił wszystko to na co miał ochotę. Teraz, czuł się jak zwierzę zamknięte w klatce, które nie może nawet spokojnie rozprostować łap i pobiegać.
To dlatego Hem zaczął uciekać z miasteczka, kiedy tylko miał ku temu dobrą okazję. Nie zapuszczał się daleko, jednak na tyle, by móc zostawić za sobą swoje problemy. Teraz, już nawet walenie w worek na sali treningowej mu nie pomagało, więc wolał chwilę samotności, niż obicie komuś ryja, co mogłoby się dla niego skończyć przynajmniej aresztem.
Tej nocy, Hemingway wracał ze swojej nocnej przejażdżki po okolicy, kiedy dostrzegł zaparkowany na poboczu samochód. Jeszcze zanim się zatrzymał, wiedział, że na pewno to auto należące do kobiety, i że na pewno potrzebuje pomocy. Ostatnio, dość często wpadał na niewiasty, którym padały auta. Jakby je jakoś do siebie przyciągał. Zaczął się nawet zastanawiać, czy one przypadkiem nie robią tego specjalnie, coby poznać jakiegoś faceta. Chociaż okolica, w której się znajdowali nie była ku temu sprzyjająca. Dookoła nich rozciągał się las, było ciemno i późno i o tej porze, mało kto tędy przejeżdżał. Nie licząc jego, albo jakiegoś zboczeńca, czyhającego na okazję. Nieznajoma miała więc szczęście, że trafiła na niego, a nie na tego drugiego.
Hemingway zaparkował swój motocykl za autem i podszedł do drzwi od strony pasażera.
- Może w czymś pomóc? - Zapytał, przyglądając się twarzy siedzącej w środku kobiety. Skądś ją kojarzył, jednak nie potrafił sobie do końca przypomnieć skąd. Za dużo tych bab ostatnio widział i obracał, więc ciężko mu było przypisać konkretną buźkę do konkretnej sytuacji. Zresztą, on nigdy nie miał pamięci do takich rzeczy.
Nala Rushford
Lewis zaczynał się czasami zastanawiać, jakim cudem jego życie w ciągu kilku miesięcy aż tak diametralnie się zmieniło, sprawiając, że nie czuł się w nim zbyt komfortowo. Do pewnego momentu, wszystko było dobrze. Robił co chciał, jak chciał i kiedy chciał. A teraz czuł się niemal uwiązany do Lorne Bay i to przez ojca, z którym nie rozmawiał od dobrych dwudziestu lat. Nie miał jednak zamiaru przepuścić okazji, kiedy ten odwali kitę, nie po tych latach męki, które nazywał nieudanym dzieciństwem.
Potem jeszcze Neva oznajmiła mu, że mają syna, a on nie bardzo wiedział, co ma z tym fantem zrobić. Od sześciu lat był ojcem, o dzieciaku nie wiedział kompletnie nic i jakoś nie czuł się na siłach żeby bawić się w to całe rodzicielstwo. Jeszcze to wszystko do niego na dobre nie dotarło, a on już czuł, że zaczyna się dusić.
Wcześniej robił wszystko to na co miał ochotę. Teraz, czuł się jak zwierzę zamknięte w klatce, które nie może nawet spokojnie rozprostować łap i pobiegać.
To dlatego Hem zaczął uciekać z miasteczka, kiedy tylko miał ku temu dobrą okazję. Nie zapuszczał się daleko, jednak na tyle, by móc zostawić za sobą swoje problemy. Teraz, już nawet walenie w worek na sali treningowej mu nie pomagało, więc wolał chwilę samotności, niż obicie komuś ryja, co mogłoby się dla niego skończyć przynajmniej aresztem.
Tej nocy, Hemingway wracał ze swojej nocnej przejażdżki po okolicy, kiedy dostrzegł zaparkowany na poboczu samochód. Jeszcze zanim się zatrzymał, wiedział, że na pewno to auto należące do kobiety, i że na pewno potrzebuje pomocy. Ostatnio, dość często wpadał na niewiasty, którym padały auta. Jakby je jakoś do siebie przyciągał. Zaczął się nawet zastanawiać, czy one przypadkiem nie robią tego specjalnie, coby poznać jakiegoś faceta. Chociaż okolica, w której się znajdowali nie była ku temu sprzyjająca. Dookoła nich rozciągał się las, było ciemno i późno i o tej porze, mało kto tędy przejeżdżał. Nie licząc jego, albo jakiegoś zboczeńca, czyhającego na okazję. Nieznajoma miała więc szczęście, że trafiła na niego, a nie na tego drugiego.
Hemingway zaparkował swój motocykl za autem i podszedł do drzwi od strony pasażera.
- Może w czymś pomóc? - Zapytał, przyglądając się twarzy siedzącej w środku kobiety. Skądś ją kojarzył, jednak nie potrafił sobie do końca przypomnieć skąd. Za dużo tych bab ostatnio widział i obracał, więc ciężko mu było przypisać konkretną buźkę do konkretnej sytuacji. Zresztą, on nigdy nie miał pamięci do takich rzeczy.
Nala Rushford