: 24 mar 2022, 22:11
- Ojej… to źle…? - zapytała, zdezorientowana, obawiając się, czy nie popełniła jakiegoś faux pas! W końcu… no nie wiedziała czy takie wyróżnianie się jest dobre, czy jednak złe w grupach znajomych, bo miała bardzo słabe doświadczenie w jakichkolwiek grupach znajomych… - Ale zarabiam pracując na siłowni, no i czasem sprzedam jakiś obraz - dodała, bo nagle, teraz dopiero jej wpadło do głowy, że może warto powiedzieć coś normalnego o sobie, na przykład to co jest jej pasją poza matmą i gdzie pracuje! I no, co robi w życiu, bo nie była przecież bezrobotną była studentką matmy…
- Jak chcesz to Ci mogę coś wytłumaczyć - dodała, bo nie była pewna, czy powinna to proponować, ale w sumie jolo, mogła się dzielić swoją wiedzą. I zarażać miłością do matmy! I cóż, Lorna nie miała takich rozkmin, żeby zasłużyć na miłość, czy… no odwdzięczyć się za nią. A chyba powinna, skoro była dla swojego ojca jednym wielkim źródłem stresów. To się nazywa przegrać w loterii genów czy losowych przypadków… dziecięcych… no dobra, wiadomo że taka loteria nie istniała, ale wiadomo o co chodzi!
- Też pełne wyzwań. I podoba Ci się? - zapytała, zaciekawiona - kim chcesz być, jak skończysz studia? - i dopytała zaraz, bo są różni ludzie, niektórzy aspirują żeby być sędziami, inni prokuratorami, a jeszcze inni chcą pomagać najsłabszym albo ratować środowisko. Była ciekawa którym typem jest Luna.
- Tak, ale zadawanie się z kimś, kto wszystko co zna, miał w szpitalnej sali jest dla większości osób bardzo niezręczne - przyznała, chociaż nie lubiła się użalać nad sobą. Swoje emocje przelewała na płótno i tyle.
- Nic się nie stało, jestem trochę… no… specyficzna i ludzie mają ze mną o wiele gorzej, czasami - przyznała i nawet się zarumieniła, bo wiedziała ile wpadek miała w tej jednej rozmowie z Luną. Jej szło o wiele lepiej, była mniejszą dzikuską niż Elora.
- Ten materiał jest cudowny - stwierdziła po chwili - dobra, mierzę - skinęła lekko głową i sama też zniknęła w przymierzalni, żeby sprawdzić jak będzie leżeć.
- Jak chcesz to Ci mogę coś wytłumaczyć - dodała, bo nie była pewna, czy powinna to proponować, ale w sumie jolo, mogła się dzielić swoją wiedzą. I zarażać miłością do matmy! I cóż, Lorna nie miała takich rozkmin, żeby zasłużyć na miłość, czy… no odwdzięczyć się za nią. A chyba powinna, skoro była dla swojego ojca jednym wielkim źródłem stresów. To się nazywa przegrać w loterii genów czy losowych przypadków… dziecięcych… no dobra, wiadomo że taka loteria nie istniała, ale wiadomo o co chodzi!
- Też pełne wyzwań. I podoba Ci się? - zapytała, zaciekawiona - kim chcesz być, jak skończysz studia? - i dopytała zaraz, bo są różni ludzie, niektórzy aspirują żeby być sędziami, inni prokuratorami, a jeszcze inni chcą pomagać najsłabszym albo ratować środowisko. Była ciekawa którym typem jest Luna.
- Tak, ale zadawanie się z kimś, kto wszystko co zna, miał w szpitalnej sali jest dla większości osób bardzo niezręczne - przyznała, chociaż nie lubiła się użalać nad sobą. Swoje emocje przelewała na płótno i tyle.
- Nic się nie stało, jestem trochę… no… specyficzna i ludzie mają ze mną o wiele gorzej, czasami - przyznała i nawet się zarumieniła, bo wiedziała ile wpadek miała w tej jednej rozmowie z Luną. Jej szło o wiele lepiej, była mniejszą dzikuską niż Elora.
- Ten materiał jest cudowny - stwierdziła po chwili - dobra, mierzę - skinęła lekko głową i sama też zniknęła w przymierzalni, żeby sprawdzić jak będzie leżeć.