-Bliżej mi do pięćdziesiątki niż do jakiejkolwiek radości z życia. – Mocno przesadzała, bo akurat była w najlepszej formie swojego życia. Po prostu te całe gąszcza w ogóle jej nie zachęcały do niczego. A już na pewno nie do czerpania radości z tego wyjścia. –A z twojego towarzystwa zawsze się cieszę. – Chciała nawet dodać, że jest jej jedyną rodziną, ale obie wiedzą, że to nieprawda, bo jednak mają wielką, kreteńską rodzinę, która tylko czeka na to, aż te dwie pańcie wrócą na Kretę na stałe. Były jedynymi, które opuściły rodzinne strony. Przez to też pewnie były najczęściej obgadywane.
Zaśmiała się, bo jednak to, że Naima przez utratę pamięci mogła zmienić orientację było śmieszne. Zaraz jednak przestała się śmiać, bo w sumie… -Myślisz, że to możliwe? – Zapytała całkiem poważnie. –W sumie czy kiedyś nie próbowali ludzi wyleczyć z homoseksualizmu za pomocą lobotomii? Co jeżeli ten wypadek dla Naimy był lobotomią? – No teraz to już się zaczęła martwić o małżeństwo siostry, bo widziała, że ta jest zakochana i cierpiąca. Nie chciała, żeby cierpiała bardziej. –Postaraj się upewnić, że nadal jest w twojej drużynie? – Zaproponowała pytając, bo to musiał być jednak bardzo śliski temat. Trochę też się stresowała, że Naima rzeczywiście jakimś dziwnym cudem zejdzie się z Jamesem. Nie wiedziała czy byłaby z tego faktu zadowolona. Trochę patologia.
-Wiem. Naprawdę mi przykro z tego powodu. – Oczywiście z powodu tego, że Freya miała taką sytuację jaką miała. Nie dlatego, że James pamiętał Selene. –Na pewno tak nie będzie, Freya. Proszę cię. Każda kobieta czy mężczyzna byliby prawdziwymi szczęściarzami mając cię za żonę. Serio. – Klepnęła nawet Freyę w ramię. Normalnie to by ją przytuliła, ale teren był tak nierówny, że gdyby to zrobiła to obie by się spierdoliły w jakiś rów i by nie wyszły i musiałby je uratować, albo Jamesa, albo Naima. Naima byłaby marna pomocą, bo była Naimą, a do Jamesa Selene wstydziłaby się zadzwonić. –Jak TY się w ogóle z tym wszystkim czujesz? – Zapytała jeszcze świadoma tego, że wszyscy pytają zapewne o Naimę, ale czy ktoś pyta o biedną Freyę? Wątpiła.
-Nie chcę ani skarbu, ani szczeniaka. Ledwo nadążam z zajmowaniem się kotem, a jest mniej wymagający. – Jeszcze tego jej brakowało, żeby wracała do domu, gdzie czekałby pies, który chciałby się bawić i iść na spacer i byłby zbyt energiczny dla takiej Selene. –Ale poszukam dla ciebie. W ramach kompromisu. – Chociaż tyle mogła dla niej zrobić.
-Czy to jest jakiś zwiad w poszukiwaniu kolejnej nieruchomości do sprzedania? – Prawie się zapowietrzyła z nerwów. Przecież coś takiego to mogły sobie zrobić przez Internet. Nie musiały wychodzić i tego szukać. Mogły obczaić gdzie to jest i dopiero tu przyjechać. Z konkretnym celem. –Powiedz mi, że sobie żartujesz… – Kucnęła przy tej nodze i gapiła się na nią. –Nie wyglądała tak zawsze? Pamiętam jak wyzywałam cię od koślawców. – Zażartowała, ale mimo wszystko wyjęła telefon, żeby sprawdzić jak wygląda skręcona kostka, bo ona lekarzem też nie była. –Nie mam zasięgu, Freya. Nawet na Internet. – Westchnęła ciężko. –Chyba cię poniosę. – Zaproponowała. Nie było innego wyjścia. Dobrze, że była silna.
freya yarrow