: 21 maja 2023, 14:23
#15
Jedna informacja tekstowa wystarczyła, aby wykurzyć ją z domu i natychmiastowo pchnąć do poszukiwań Jarrah. Miała pewność, że odnajdzie go w dwóch miejscach, gdzie zwykle załatwiali interesy. Jednym z nich był motel, w którym wcześniej pomieszkiwała Joan. Następny wybór padł na opuszczoną farmę, na której wiało pustką i niczym więcej. Wiedziała, że w ostatnim czasie nieco zaniedbała kontakty z bratankiem. Próbowała mu oszczędzić dzikich podchodów, w które uwikłała ją Mia i reszta przemytniczego towarzystwa. Jarrah mógł skupić się na pomocy w wypożyczalni, jednak to mu najwyraźniej nie wystarczało. Postanowił znów zboczyć z bezpiecznej ścieżki, celem szybkiego, całkiem sporego zarobku. Niestety, nawet nie pochwalił się swoimi zamiarami przed ciotką, albo inną, zaufaną osobą z rodziny.
Mia musiała nieźle się bawić. Aż dziwne, że nie pochwaliła się nowym nabytkiem przed byłą narzeczoną.
Od rana nic nie jadła. Na domiar złego, przy jednym z trudniejszych zakrętów, samochód postanowił się zbuntować, uniemożliwiając Warren dalszą jazdę. Wiele ją kosztowało trzymanie nerwów na wodzy. Miała ochotę wyskoczyć z samochodu i trzasnąć w maskę czymś ciężkim, co uprzednio wydobyłaby z bagażnika. Dopiero wiadomości wysłane przez Terrell nieco ostudziły jej dziki zapał, nakazując powściągliwość i spokojne przeanalizowanie własnego położenia. BMW musiało zostać w rowie, przynajmniej, dopóki zaprzyjaźniony laweciarz nie zjawi się na miejscu.
Czekała cierpliwie przy uziemionym aucie, na przybycie Joan której nie chciała zbyt agresywnie wplątywać w prywatę. Nie musiała razem z nią szukać Jarrah, a jednak, bez wahania na to przystała, jakby inna opcja nie wchodziła w grę. Kłótnia niczego by nie zmieniła, a obkurczony żołądek Prii nie miał nawet siły na przepychankę argumentami.
Zamiast tego, wskazała kolejne miejsce, w którym mógł teraz przebywać bratanek. Musiała się skupić tylko na tym jednym zadaniu, aby nie zamęczyć się całą resztą. Wiedziała, że gdyby o to poprosiła, Joan przywiozłaby jej coś do jedzenia. Nie chciała jej zasypywać robotą. Przez większość życia miała co prawda wspólników w interesach, ale to zupełnie inny rodzaj partnerstwa, którego chciałaby kobiecie oszczędzić.
- Hm? - obróciła głowę w stronę Joan, gdy ta poruszyła temat żmii. - Nigdy nie dotarłam z nią do tego etapu.
Mogłoby się wydawać, że ślub to zwieńczenie całego procesu, ale w ich przypadku było inaczej.
- Miałyśmy… dużo zleceń w różnych częściach świata.
Jakby się teraz nad tym zastanowić, zbyt spontanicznie podeszła do kwestii zaręczyn. Planowały wreszcie osiąść i poświęcić się uczuciu, ale coś oczywiście musiało się zepsuć. Niektórych rzeczy nie dało się tak łatwo naprawić, co przeniosło Warren do rozmyślań na temat rozklekotanej fury Terrell. Może nawet da radę w nim trochę pogrzebać i wymienić kilka rzeczy, ale nie o tym teraz.
- Później z nimi pogadam - zdecydowała, w temacie Aubree i Hectora. Chyba, że wcale tego nie zrobi, dopóki druga strona nie sprowokuje rozmowy. Teraz to nie wydawało się najważniejsze.
Czując dotyk na dłoni, skierowała na nią wzrok, próbując nieco się wyciszyć. Działało, ale tylko połowicznie. Zmęczenie stopniowo napędzało wściekłość, przed czym wolała się bronić. Jeszcze tylko chwila. Znajdą Jarrah, zabiorą go w bezpieczniejsze miejsce i wreszcie przyjdzie czas na nadrobienie zaległości i zaniedbań.
Komunikat o samochodzie Jarrah automatycznie sprowokował ją do zerknięcia przez okno. Zaparkowanie przy drodze, zielono-metaliczne Audi 80 w zupełności zdradzało obecność bratanka w tych okolicach. Co go podkusiło do załatwiania szemranych spraw w takiej dżungli?
Nie wzięła broni. Musiała się pilnować i nie podejmować zbyt pochopnych decyzji, zwłaszcza teraz, kiedy do akcji wkroczyła dodatkowo Joan. Znalazłszy się na ledwo widocznej, wąskiej ścieżce, próbowała kierować się śladem połamanych, niskich krzewów. Z poszlak wynikało, że szła tędy jedna osoba. Nie była jednak pewna w stu procentach, ze względu na ostatnie wichury i inne, niesprzyjające warunki pogodowe.
- Jesteś? - pochłonięta obserwacją gruntu, wreszcie obróciła głowę, chcąc zorientować się w położeniu Terrell. - Mogłaś zostać w aucie.
Nie obraziłaby się, gdyby kobieta skorzystała z tej możliwości. Warren nie nastawiała się na żadne, spektakularne akcje, szczególnie, że Dingo wszystko dokładnie wyjaśnił. To był test wstępny. Sprawdzian zaufania, po którym Jarrah dostałby poważniejszą fuchę do odklepania. Chyba, że Mia postanowiłaby zagrać nieczysto, wiedząc o powiązaniach chłopaka z Val.
Od miejsca docelowego dzieliło je zaledwie kilka metrów. Odgłos przerzucania ziemi był coraz bardziej wyraźny. Wystarczyło skręcić za jednym z większych drzew, aby zastać niecodzienny wygląd chłopaka, kopiącego w podmokłym, porośniętym gęstymi roślinami, podłożu.
- Stój! - ostrzegawczy głos młodego chłopaka automatycznie wydobył się z jego piersi. Dopiero po sekundzie zreflektował się, zastygając w miejscu razem z trzonkiem od szpadla w ręku, mamrotając pod nosem zaskoczone „ciocia?”.
- Co ty do cholery odpierdalasz? - upewniwszy się, że Jarrah jest sam, Warren ruszyła do przodu, próbując rozejrzeć się w sytuacji. Czy ta podstępna meduza kazała chłopakowi zakopywać jakieś kosztowności, które zaznaczyła uprzednio na mapie?
Joan D. Terrell
Jedna informacja tekstowa wystarczyła, aby wykurzyć ją z domu i natychmiastowo pchnąć do poszukiwań Jarrah. Miała pewność, że odnajdzie go w dwóch miejscach, gdzie zwykle załatwiali interesy. Jednym z nich był motel, w którym wcześniej pomieszkiwała Joan. Następny wybór padł na opuszczoną farmę, na której wiało pustką i niczym więcej. Wiedziała, że w ostatnim czasie nieco zaniedbała kontakty z bratankiem. Próbowała mu oszczędzić dzikich podchodów, w które uwikłała ją Mia i reszta przemytniczego towarzystwa. Jarrah mógł skupić się na pomocy w wypożyczalni, jednak to mu najwyraźniej nie wystarczało. Postanowił znów zboczyć z bezpiecznej ścieżki, celem szybkiego, całkiem sporego zarobku. Niestety, nawet nie pochwalił się swoimi zamiarami przed ciotką, albo inną, zaufaną osobą z rodziny.
Mia musiała nieźle się bawić. Aż dziwne, że nie pochwaliła się nowym nabytkiem przed byłą narzeczoną.
Od rana nic nie jadła. Na domiar złego, przy jednym z trudniejszych zakrętów, samochód postanowił się zbuntować, uniemożliwiając Warren dalszą jazdę. Wiele ją kosztowało trzymanie nerwów na wodzy. Miała ochotę wyskoczyć z samochodu i trzasnąć w maskę czymś ciężkim, co uprzednio wydobyłaby z bagażnika. Dopiero wiadomości wysłane przez Terrell nieco ostudziły jej dziki zapał, nakazując powściągliwość i spokojne przeanalizowanie własnego położenia. BMW musiało zostać w rowie, przynajmniej, dopóki zaprzyjaźniony laweciarz nie zjawi się na miejscu.
Czekała cierpliwie przy uziemionym aucie, na przybycie Joan której nie chciała zbyt agresywnie wplątywać w prywatę. Nie musiała razem z nią szukać Jarrah, a jednak, bez wahania na to przystała, jakby inna opcja nie wchodziła w grę. Kłótnia niczego by nie zmieniła, a obkurczony żołądek Prii nie miał nawet siły na przepychankę argumentami.
Zamiast tego, wskazała kolejne miejsce, w którym mógł teraz przebywać bratanek. Musiała się skupić tylko na tym jednym zadaniu, aby nie zamęczyć się całą resztą. Wiedziała, że gdyby o to poprosiła, Joan przywiozłaby jej coś do jedzenia. Nie chciała jej zasypywać robotą. Przez większość życia miała co prawda wspólników w interesach, ale to zupełnie inny rodzaj partnerstwa, którego chciałaby kobiecie oszczędzić.
- Hm? - obróciła głowę w stronę Joan, gdy ta poruszyła temat żmii. - Nigdy nie dotarłam z nią do tego etapu.
Mogłoby się wydawać, że ślub to zwieńczenie całego procesu, ale w ich przypadku było inaczej.
- Miałyśmy… dużo zleceń w różnych częściach świata.
Jakby się teraz nad tym zastanowić, zbyt spontanicznie podeszła do kwestii zaręczyn. Planowały wreszcie osiąść i poświęcić się uczuciu, ale coś oczywiście musiało się zepsuć. Niektórych rzeczy nie dało się tak łatwo naprawić, co przeniosło Warren do rozmyślań na temat rozklekotanej fury Terrell. Może nawet da radę w nim trochę pogrzebać i wymienić kilka rzeczy, ale nie o tym teraz.
- Później z nimi pogadam - zdecydowała, w temacie Aubree i Hectora. Chyba, że wcale tego nie zrobi, dopóki druga strona nie sprowokuje rozmowy. Teraz to nie wydawało się najważniejsze.
Czując dotyk na dłoni, skierowała na nią wzrok, próbując nieco się wyciszyć. Działało, ale tylko połowicznie. Zmęczenie stopniowo napędzało wściekłość, przed czym wolała się bronić. Jeszcze tylko chwila. Znajdą Jarrah, zabiorą go w bezpieczniejsze miejsce i wreszcie przyjdzie czas na nadrobienie zaległości i zaniedbań.
Komunikat o samochodzie Jarrah automatycznie sprowokował ją do zerknięcia przez okno. Zaparkowanie przy drodze, zielono-metaliczne Audi 80 w zupełności zdradzało obecność bratanka w tych okolicach. Co go podkusiło do załatwiania szemranych spraw w takiej dżungli?
Nie wzięła broni. Musiała się pilnować i nie podejmować zbyt pochopnych decyzji, zwłaszcza teraz, kiedy do akcji wkroczyła dodatkowo Joan. Znalazłszy się na ledwo widocznej, wąskiej ścieżce, próbowała kierować się śladem połamanych, niskich krzewów. Z poszlak wynikało, że szła tędy jedna osoba. Nie była jednak pewna w stu procentach, ze względu na ostatnie wichury i inne, niesprzyjające warunki pogodowe.
- Jesteś? - pochłonięta obserwacją gruntu, wreszcie obróciła głowę, chcąc zorientować się w położeniu Terrell. - Mogłaś zostać w aucie.
Nie obraziłaby się, gdyby kobieta skorzystała z tej możliwości. Warren nie nastawiała się na żadne, spektakularne akcje, szczególnie, że Dingo wszystko dokładnie wyjaśnił. To był test wstępny. Sprawdzian zaufania, po którym Jarrah dostałby poważniejszą fuchę do odklepania. Chyba, że Mia postanowiłaby zagrać nieczysto, wiedząc o powiązaniach chłopaka z Val.
Od miejsca docelowego dzieliło je zaledwie kilka metrów. Odgłos przerzucania ziemi był coraz bardziej wyraźny. Wystarczyło skręcić za jednym z większych drzew, aby zastać niecodzienny wygląd chłopaka, kopiącego w podmokłym, porośniętym gęstymi roślinami, podłożu.
- Stój! - ostrzegawczy głos młodego chłopaka automatycznie wydobył się z jego piersi. Dopiero po sekundzie zreflektował się, zastygając w miejscu razem z trzonkiem od szpadla w ręku, mamrotając pod nosem zaskoczone „ciocia?”.
- Co ty do cholery odpierdalasz? - upewniwszy się, że Jarrah jest sam, Warren ruszyła do przodu, próbując rozejrzeć się w sytuacji. Czy ta podstępna meduza kazała chłopakowi zakopywać jakieś kosztowności, które zaznaczyła uprzednio na mapie?
Joan D. Terrell