: 13 lis 2023, 21:00
Molly miała parę lat więcej, miała większe parcie na to, aby jednak mieć rodzinę, męża... Jednak to nie miało być jej dane, z dość osobistych powodów, o których niespecjalnie chciała mówić. Najgorsze było dla niej to, że nie dość, że nie mogła mieć tego akurat w tym momencie, to nie mogła mieć tego wcale, tutaj cierpliwość niczego by nie zmieniła. Teraz poniekąd myślała, że dobrze się stało, że los tak chciał i karma w tym momencie nie była suką, tylko wiedziała co robi. No, ale to musiał być wyjątek potwierdzający regułę. Co więcej, nie mogła zalecić mamie, by ta zajęła się życiem prywatnym którejś z dwóch pozostałych córek, bo Arielle była chyba w jeszcze gorszej sytuacji. Jedynie Athena jakoś dawała sobie radę w życiu. No, ale to nic, nie od razu Rzym zbudowano, nie każdy musi od samego początku spotykać się z odpowiednią osobą i tworzyć życie jak z bajki. Tutaj Molly totalnie rozumiała Milani, która uważała, że nie ma się do czego spieszyć, ani szukać na siłę. Choć chyba wiele singielek było gotowych powiedzieć takie słowa, aby pokrzepić się samej.
Rangor nie był zły. Adams totalnie nie była psiolubna, ale nie miała z nim problemów. Wiadomo, duży pies może spowodować wiele problemów, ale poza pierwszym przerażeniem, totalnie nie obawiała się, że czworonóg mógłby coś zrobić Sally. Czy był grzeczny? Nie potrafiła ocenić, nie znała się i na pewno była daleka od używania takich słów na głos. Ona by bardzo nie chciała, aby ktoś jej dziecko oceniał po jednym, czy dwóch zachowaniach! A wiadomo było, że dla singielek i singli psy i koty to niemal jak ludzkie dzieci.
-No ale Tingaree to Tingaree i tutaj chyba czas płynie zdecydowanie wolniej...-zauważyła i nie mogła mieć więcej racji. Ten rejon rządził się swoimi prawami i chyba żadna władza Lorne Bay nie była tego w stanie tak do końca tego zmienić. Miało to swój urok, który turyści uwielbiali, miejscowi nieco mniej. Nie byli przecież żadną atrakcją, aby ich oglądać ich jak małpy w zoo. -Coś słyszałam o tym, też mnie zdziwiło-powiedziała. Z reguły na miejskie imprezy wybierano inne miejsca, a w tak zalesionym miejscu robienie ogniska, gdzie będzie sporo pijanych osób, mogło nie być najlepszym pomysłem... No ale na pewno władze, mądrzejsi niż Adams, doskonale to przemyślały.
-Dekorowanie na Halloween mogłabym sobie odpuścić, ale już na święta...-zawahała się. Totalnie była świątecznym freakiem i nie wyobrażała sobie braku ozdób. Choć to będzie musiała jeszcze przemyśleć, bo nie miała zielonego pojęcia jak Sally będzie nastawiona na choinkę i czy nie będzie chciała jej zniszczyć pierwszego dnia. To będzie do przemyślenia.- Wydaje mi się, że na aniołki i jezuski to nie m co liczyć, ale jakieś światełka to nie będzie nic złego, nie?-powiedziała. Oczywiście, że wredni ludzie zdarzali się w każdej dzielnicy, ale tutaj Molly wciąż chwilami czuła się intruzem. A nie podobało się jej to uczucie, chciała być zaakceptowana przez swoich sąsiadów!
milani fairweather
Rangor nie był zły. Adams totalnie nie była psiolubna, ale nie miała z nim problemów. Wiadomo, duży pies może spowodować wiele problemów, ale poza pierwszym przerażeniem, totalnie nie obawiała się, że czworonóg mógłby coś zrobić Sally. Czy był grzeczny? Nie potrafiła ocenić, nie znała się i na pewno była daleka od używania takich słów na głos. Ona by bardzo nie chciała, aby ktoś jej dziecko oceniał po jednym, czy dwóch zachowaniach! A wiadomo było, że dla singielek i singli psy i koty to niemal jak ludzkie dzieci.
-No ale Tingaree to Tingaree i tutaj chyba czas płynie zdecydowanie wolniej...-zauważyła i nie mogła mieć więcej racji. Ten rejon rządził się swoimi prawami i chyba żadna władza Lorne Bay nie była tego w stanie tak do końca tego zmienić. Miało to swój urok, który turyści uwielbiali, miejscowi nieco mniej. Nie byli przecież żadną atrakcją, aby ich oglądać ich jak małpy w zoo. -Coś słyszałam o tym, też mnie zdziwiło-powiedziała. Z reguły na miejskie imprezy wybierano inne miejsca, a w tak zalesionym miejscu robienie ogniska, gdzie będzie sporo pijanych osób, mogło nie być najlepszym pomysłem... No ale na pewno władze, mądrzejsi niż Adams, doskonale to przemyślały.
-Dekorowanie na Halloween mogłabym sobie odpuścić, ale już na święta...-zawahała się. Totalnie była świątecznym freakiem i nie wyobrażała sobie braku ozdób. Choć to będzie musiała jeszcze przemyśleć, bo nie miała zielonego pojęcia jak Sally będzie nastawiona na choinkę i czy nie będzie chciała jej zniszczyć pierwszego dnia. To będzie do przemyślenia.- Wydaje mi się, że na aniołki i jezuski to nie m co liczyć, ale jakieś światełka to nie będzie nic złego, nie?-powiedziała. Oczywiście, że wredni ludzie zdarzali się w każdej dzielnicy, ale tutaj Molly wciąż chwilami czuła się intruzem. A nie podobało się jej to uczucie, chciała być zaakceptowana przez swoich sąsiadów!
milani fairweather