weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Kellan Jones

Nie zamierzała tutaj przychodzić, na pewno nie po tym jak kiedyś została wyrzucona z tego klubu za "zaatakowanie stałego klienta". Serio to ona była winna? A to ona była w tej całej sytuacji ofiarą, do której zaczął się zalecać, a potem bezczelnie przystawiać nachalny i pijany mężczyzna. Ona zwyczajnie się obroniła, lecz ochrona uważała inaczej i wynieśli wręcz Hepburn ze Shadow. Miała za złe bratu że tu nadal pracował, ale już nie miała mu za złe że się wtedy za nią nie wstawił, bo pewnie po dziś dzień koledzy się z niego śmieją, jaką to ma ognistą siostrzyczkę. Ale odkąd dowiedziała się że jej przyjaciółka Susan zaczęła tutaj pracę to obiecała jej że da drugą szansę temu klubowi. Może tym razem nie trafi na żadnego mężczyzny, który nie rozumie słowa "nie" i nie zacznie jej chamsko podrywać. Nie miała ochoty na poznawanie żadnych mężczyzn. Żeby wpasować się w tłum ubrała małą czarną, nawet nie skupiała się zanadto nad makijażem, podkreśliła jedynie oczy i usta. Zero wyzywającego makijażu równa się zero niechcianego podrywu. Idąc do baru minęła tańczące na parkiecie szczęśliwe kobiety i dziewczyny, bo wydawało jej się że nie wszystkie osoby tutaj były pełnoletnie. Ale ona już nie tańczyła i nie zamierzała wejść na parkiet już nigdy mimo tego że miała dość spore umiejętności, w końcu z tańcem jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina. Usiadła w najciemniejszym rogu przy barze i zamówiła jakiegoś kolorowego drinka z palemką. Murphy miała za dziesięć minut rozpocząć swoją pracę, więc może będą miały szansę porozmawiać chwilę, a i Rose pokaże że owszem, nie zamknęła się całkowicie po jednym wydarzeniu na to miejsce, a wręcz przeciwnie, dała mu drugą szansę. Otrzymawszy drinka znów omiotła wzrokiem parkiet i wróciła do baru, skupiając wzrok na swoim drinku i bawiąc się chwilę słomką, zanim go skosztowała. Trzeba było przyznać, że drinki nadal serwowali tu bardzo dobre. Zapytała barmana jeszcze o swojego brata, ale ten powiedział jej że Luca pojawi się dopiero za pół godziny, a nie była pewna czy tyle jeszcze tutaj wytrzyma. No chyba że wszyscy dadzą jej święty spokój, a ona pouśmiecha się jedynie do brata, barmana i przyjaciółki, udając że wszystko jest w jak najlepszym porządku i że przekonała się do tego miejsca.
happy halloween
nick
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
#10

Shadow. Po swoim ostatnim pobycie tutaj, Kellan solennie sobie obiecał, że jego noga więcej w tym przybytku nie postanie. Szczególnie po tym, jak spotkał tutaj swoją młodziutką sąsiadkę, która kręciła mu tyłkiem przed nosem. To, co wtedy zrobił i jak się zachował z boku mogło się wydawać szalenie zabawne, jednak jemu wtedy do śmiechu nie było. Zważywszy na fakt, że Lola nadal jawiła mu się jako jedenastoletnia dziewczynka, a nie młoda kobieta, którą była już od ładnych kilku lat.
Ostatnio jednak, Kellan czuł, że coraz bardziej zaczyna się dusić. Siedział w swojej małej chatce ponad tydzień niezdolny do jakiejkolwiek aktywności. I to znów z powodu kobiety. Nigdy by nie sądził, że znów mu się to przytrafi. Był pewien, że po 10 latach zmądrzał już na tyle, by więcej nie zaufać tak szybko żadnej kobiecie. A tymczasem, Patti nie dość, że zdobyła jego zaufanie to jeszcze któregoś dnia zwiała z częścią jego oszczędności i ukochanym Harleyem. A Paxton go ostrzegała.
Nic więc dziwnego, że w któryś wieczór stwierdził, że nawet Shadow nie jest w stanie doszczętnie zniszczyć mu humoru, więc wybrał się tam żeby się trochę zabawić. Wszedł do środka i ciekawie rozejrzał dookoła od razu jednak kierując swoje kroki do baru. Zamówił dla siebie zwykłą, podwójną whiskey z lodem, stojąc gdzieś blisko ciemnego kąta kontuaru. Kiedy już odebrał swoją szklankę z zawartością, jakiś kretyn popchnął go lekko i Kellan niemal w ostatniej chwili uniósł rękę do góry, by wylało się jak najmniej bursztynowego płynu.
- Przepraszam. - Odezwał się do siedzącej obok kobiety. - Na szczęście lata na morzu nauczyły mnie refleksu. - Dodał, chociaż sam nie wiedział po co to robi. Nieznajoma wyglądała na taką, która chyba nie bardzo wie, co robi w tym miejscu, albo w ogóle nie chciała tutaj być.

Rose Hepburn
sumienny żółwik
żuczek#2609
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Kellan Jones

Nic, ale to kompletnie nic nie chciało sprawić, by kobieta zaczęła lubić to miejsce, chociaż co prawda nie miała jeszcze żadnego nachalnego podrywacza, nie licząc tego balansującego prawie nad nią mężczyzny. Spojrzała zatem w jego stronę, nie chcąc mieć włosów umoczonych w piwie, czy innym trunku, który mógł zamówić Jones, ani sukienki, chociaż ta była najmniej znacząca w tym momencie, bo sukienkę zawsze można wyprać, a po prysznicu czy myciu włosów szatynka nadal wyczuwała w nich resztki zapachu drinka osoby, która na nią wpadła. Zatem spojrzała na niego, no dobra, przyznajmy szczerze, zlustrowała go wzrokiem i okazał się to być mężczyzna bardzo przystojny, dobrze zbudowany, jeszcze to spojrzenie... Nawet jego głos brzmiał miłym dla ucha tembrem, za co nawet posłała mu delikatny, kącikowy wręcz uśmiech.
- Widziałam że to nie twoja wina, ale właściwie nic się nie stało, więc nie musisz mnie przepraszać. - odparła nawet przez chwilę będąc miną, nim coś tam na nią jednak nie skapnęło. Dobra, jedna kropla, jakoś to zniesie, gorzej gdyby to był cały drink. Chwilę potem usłyszała że mężczyzna spędził lata na morzu, a jej aż zapaliła się czerwona lampka w głowie. Marynarz, a obiecała ostatnio przyjaciółce, zresztą pracującej tutaj przyjaciółce dla której tutaj przyszła, że nigdy więcej żadnego marynarza, a gdyby jednak coś jej do głowy strzeliło i by zaczęła się z takowym umawiać, tudzież spotykać to tamta ma jej strzelić w łeb i to mocno. Dlaczego jednak marynarze zwykle byli tak pociągający i przystojni? Na to pytanie chyba nikt nie umiałby jej odpowiedzieć. Jako że przez chwilę była pochylona, czy raczej odwrócona w jego stronę to wróciła swoją pozycją do baru i pociągnęła znów sporego łyka swojego drinka, licząc na to że mężczyzna szybko da sobie siana. Nie wyglądała przecież na zainteresowaną, nieprawdaż?
- Doceniam ten refleks, najpewniej często twoja łódź bywała na wzburzonym morzu podczas sztormu. - powiedziała jeszcze od niechcenia i wywróciła teatralnie oczami. Tak, marynarze zawsze twierdzili jakie to oni mieli przygody, jacy to oni są odważni, a w gruncie rzeczy byli tchórzami. Powiesz mu że go kochasz i że nie chcesz by wypływał to co zrobi? Wypłynie w morze. Powiesz mu że byłaś z nim w ciąży, ale poroniłaś i że ci go brakowało gdy był na morzu, ale jesteś gotowa dać mu drugą szansę to co zrobi? Oczywiście wypłynie w morze. Tak jak zatem wspomniałam, marynarze, a może wszyscy mężczyźni to tchórze uciekający w daleką podróż, by uciec od zobowiązań.
happy halloween
nick
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Kellan nie lubił Shadow z jednego prostego powodu. Nie pochwalał sposobu w jaki zarabiała tu na życie jego młodziutka sąsiadka. I chociaż wiedział, a raczej domyślał się, że nie robi niczego złego, to jednak niesmak pozostawał. Był mężczyzną i owszem, doceniał kobiece piękną, jednak nie uważał, by praca striptizerki była akurat tym, czym powinna parać się każda szanująca się kobieta.
- Zwykła kultura tego wymaga. - Odpowiedział kobiecie, przyglądając jej się uważniej. Nie miał zamiaru ciągnąć dalej tej roboty, bo ewidentnie nieznajoma wyglądała na taką, która ani nie potrzebuje towarzystwa, ani wręcz go nie chce. Przecież nie będzie się narzucał. A po przygodach z Patti przestał nawet flirtować. Ostatnio, dowiedział się o sobie tego, że w relacjach z kobietami nadal jest takim samym kretynem, jakim był wcześniej.
– Owszem, ale nie chcę cię zanudzać historiami z morza. - Odpowiedział jedynie krótko, bo usłyszał doskonale sarkazm w wypowiedzi brunetki. Ktoś, ewidentnie jakiś marynarz, musiał ją kiedyś całkiem mocno skrzywdzić. Kellan nie chciał jednak tego drążyć, bo to nie była jego sprawa.
Wiedział jednak, jak wymagająca jest jego praca i ile trzeba poświęcenia, by ją wykonywać. W końcu przynajmniej na pól roku zostawiało się swoją rodzinę i wypływało w morze. I to wcale nie było tak, że marynarz nie tęsknił. No może nie wszyscy, ale w czasach kiedy Jones miał jeszcze żonę, z nim tak właśnie było. Odliczał dni i godziny do powrotu, a potem się przeliczył, zastając Kirę w łóżku z innym facetem.
Teraz chociaż kiedy wypływał, tęsknili za nim tylko przyjaciele i tak chyba było lepiej.
- Może w ramach rekompensaty, postawię ci drinka? - Zapytał po chwili.

Rose Hepburn
sumienny żółwik
żuczek#2609
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Kellan Jones

Rosalie nie pochwalała tego, jak tutejsi klienci przedmiotowo traktowali kelnerki, czy inne bywalczynie tego klubu, dlatego to podjęła decyzję o nie uczęszczaniu tutaj, ani nie wydawaniu tu ani centa, coby ten klub na niej nie zarabiał. Jednak tutaj pracowała teraz jej przyjaciółka i chcąc okazać wsparcie blondynce, powinna wesprzeć też miejsce, w którym pracowała. Murphy przecież twierdziła, że jest tutaj już całkiem w porządku, może zatem Hepburn przekona się jeszcze do tego miejsca? Chyba swoimi słowami mężczyzna zwrócił większą uwagę szatynki. Wie czym jest kultura, a nawet ją stosuje. Może nie jest zatem na straconej pozycji?
- Wiesz co? Nie pasujesz trochę do tego miejsca, bo zwykle tutaj przychodzą mężczyźni, którzy nie wiedzą jak być dżentelmenem, albo czym w ogóle jest kultura. Zatem intryguje mnie co tutaj robisz? - odparła, ale w tych słowach nie było żadnego sarkazmu, prędzej stwierdzenie faktu. A może pan Jones był wymierającym gatunkiem pod tym względem? Sącząc zatem swojego drinka przez słomkę na dłuższą chwilę zamilkła. Słyszała już parę historii z morza, wcześniej się nimi zachwycała, teraz sprawiały jej one ból. Nie oznacza to jednak że zaprzestała swoich marzeń. Zaczęła się bawić słomką w szklance z kolorowym napojem.
- Kiedyś te historie były dla mnie wręcz fascynujące, obecnie mnie nie bawią. Ale nie ukrywam że zawsze skrycie marzyłam o rejsie dookoła świata. Mogę zatem zapytać gdzie najdalej dopłynąłeś? - i znów posłane mu baczne spojrzenie, które nabrało trochę delikatności. Nie atakowała go pewnie z tego względu, że ten nie bawił się z nią w chamski podryw, tylko dawał jej przestrzeń, a to bardzo sobie ceniła. Tak jak mówiłam, wymierający gatunek, a może nie wszyscy marynarze byli tacy źli? Spojrzała na swojego drinka.
- Właściwie to nie miałam zostawać na drugiego, ale jeśli uraczysz mnie jakąś ciekawą opowieścią albo będziesz zadawał interesujące pytania to zostanę tu trochę dłużej i pozwolę byś postawił mi drinka. A gdy będzie to jednak za dużo to proszę o orzeźwiający spacer. - tego dnia bardzo wiało, więc miała nadzieję że szybko by ją otrzeźwił taki wiaterek, jednak spacerowanie z klubu w towarzystwie rosłego mężczyzny było bardziej bezpiecznie niż samotny powrót do domu lekko chwiejnym krokiem. Warto nie kusić losu, a koło klubów niestety kręcili się też i tacy, którzy szukali szybkiej okazji. I na pewno nie rozumieli słowa "nie".
happy halloween
nick
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Kellan od zawsze walczył ze stereotypami. Jego wygląd i zawód dla wielu ludzi był powodem do tego, by patrzeć na niego pod jednym, dla wielu słusznym kątem. Był wysoki, miał tatuaże, więc automatycznie był na pewno typem agresywnym, którego aż strach było spotkać w ciemnej uliczce. A to, że było marynarzem, robiło z niego bawidamka i podrywacza. Jonesowi naprawdę było czasami bardzo ciężko pogodzić się z tak krzywdzącymi stereotypami.
- Bo nie bywam w takich miejsca. - Odpowiedział krótko nieznajomej lekko się do niej uśmiechając. - Dzisiaj akurat stwierdziłem, że powinienem wyjść do ludzi po dwóch tygodniach siedzenia w swojej chatce, ale nie chcę cię zanudzać szczegółami. - Dodał jeszcze, upijając spory łyk ze swojej szklanki. A prawda była też taka, że Kellan nie miał ochoty mówić o tym, co zrobiła Patti i jak bardzo z tego powodu było mu wstyd. Był pewien, że jest już na tyle mądry i ostrożny, żeby po raz kolejny nie wpakować się w coś, co nie miało przyszłości. Najwidoczniej jednak się pomylił i teraz ponosił tego srogie konsekwencje.
- Jak na razie, udało mi się dopłynąć wraz z załogą do wybrzeży Islandii, więc można powiedzieć, że to była jak na razie moja najdłuższa i najdalsza podróż. - Odpowiedział na pytanie brunetki z lekkim uśmiechem. Gdyby mógł, Kellan godzinami opowiadałby o swoich morskich podróżach, o tym co widział, czego zdążył się nauczyć i co jeszcze chciałby w swoim życiu zobaczyć. – Kiedyś nawet widziałem wieloryba, chociaż nikt nie chce mi w to uwierzyć, ale ja wiem swoje. - Dodał jeszcze, bo chyba z tej przygody był najbardziej dumny, choć jego koledzy uważali, że albo dostał udaru od upału, albo po prostu miał zwidy po sześciu miesiącach pobytu na statku. On jednak wiedział swoje i nic nie było w stanie zachwiać jego wiary w to, że faktycznie, któregoś dnia zauważył w morskich głębinach cień tego ogromnego potwora.
- Tak w ogóle, to jestem Kellan. - Przedstawił się po chwili, przypominając sobie, że przecież jeszcze tego nie zrobił, a już proponował kobiecie drinka. – A spacer to bardzo dobry pomysł. Tym bardziej, że dzielnica nie należy do najciekawszych i lepiej, żeby po zmroku żadna kobieta nie spacerowała tutaj samotnie. - Wyjaśnił się, bo jednak mieszkał w Sapphire River od dziesięciu lat i wiele już widział. A nie chciał żeby coś złego spotkało jego nową znajomą.

Rose Hepburn
sumienny żółwik
żuczek#2609
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Kellan Jones

Trzeba było przyznać że chociaż Rose go nie znała to również słysząc o jego pobycie na morzu pomyślała o nim stereotypowo. Chociaż może bardziej wcale nie stereotypowo tylko porównywała go do swojego byłego, który również był marynarzem i który nie potrafił odwzajemnić jej uczuć gdy mu swoje wyznała, ba, uciekł z popłochem na statek i nie mogła mu nawet oświadczyć że jest z nim w ciąży. Wrócił dopiero jak minęło kilka lat po poronieniu i miał jeszcze do niej pretensje, że mu nie powiedziała o dziecku, ale kiedy miała to zrobić skoro przez cały czas był na morzu? Stąd zrozumiałe pewnie jest to, że szatynka nie miała najlepszego mniemania o marynarzach.
- Oczywiście nie będę wnikać w twoje prywatne sprawy. Czyli jak mam rozumieć to pierwszy raz w Shadow? - pierwszy plus otrzymał on będąc wobec niej dżentelmenem, drugi właśnie teraz gdy stwierdził że nie często bywa w tym miejscu. Zatem nie udawał dżentelmena tylko może nim naprawdę był, skoro nie zagląda do miejsc, gdzie przedmiotowo traktuje się kobiety? Czas pokaże, na pewno Rose postanowiła sobie go sprawdzić, lecz nie skreślała go już na samym początku, a to się liczy!
- Długa droga na północ, ile czasu płynęliście w tamtą stronę i z powrotem? Widzieliście może zorzę polarną? - z tego co się orientuję to w Australii była ona nigdy nie widzialna, więc Rose była ciekawa tego zjawiska, na pewno na żywo byłoby bardzo zachwycające, a żadne oko aparatu nie będzie w stanie uchwycić pełni piękna tego właśnie zjawiska.
- Ja ci wierzę. Mamy zatem coś wspólnego, bo raz z grupą weterynarzy zostałam wezwana do zbadania wieloryba rzuconego na brzeg. Niestety nie było dla niego żadnego ratunku, pomoc przybyła za późno. - pamiętała ten obraz olbrzyma, niestety martwego gdy już przybyła. Otaczały go liczne sieci, ale to nie one go zabiły, tylko plastikowa butelka, która utknęła w drodze w jego przełyku i poraniła go. Wystarczyła duża plastikowa butelka z jakimś ropopochodnym płynem w środku by zabić takiego kolosa. Wtedy kobieta zrozumiała, że trzeba walczyć o środowisko, zanim wszystkie zwierzęta powymierają.
- Rose. - odpowiedziała, posyłając mu tajemniczy uśmiech i znów upiła mniejszego łyczka swojego drinka. Rozejrzała się jeszcze raz po barze.
- To bardzo miłe z twojej strony że oferujesz mi wspólny spacer, ale pytanie co chcesz w zamian? - no niestety kilku mężczyzn już w swoim życiu spotkała i wiedziała doskonale że nie wszyscy byli tacy bezinteresowni, za jakich się podawali. Wolała zatem rzucić karty na stół nieco wcześniej, aniżeli potem się zaskoczyć i musieć się bronić.
happy halloween
nick
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Była żona Kellana miała nieco inne podejście do jego zawodu. Niby coś tam marudziła, że wypływa na pół roku i nie ma go w domu, jednak z czasem przestała to robić. Jones był pewien, że było to wynikiem tego, że Kira się przyzwyczaiła, jednak prawda była zgoła inna. W czasie, kiedy on ciężko pracował na morzu, ona zabawiała się z innymi mężczyznami. I może to lepiej, że w końcu ją nakrył, bo nie wiadomo ile jeszcze lat by się to wszystko ciągnęło. A tak, o dziesięciu lat mieszkał w Lorne, starając się ułożyć swoje życie jeszcze raz, zupełnie na nowo. Z dala od Kiry, z dala od Sydney i już nawet teraz nie tęsknił do tego, by wrócić do życia w wielkim mieście. Zdecydowanie bardziej wolał swoją małą chatkę i ciszę panującą na jego podwórku każdego ranka, kiedy wychodził na taras wypić poranną kawę.
- Drugi. - Uściślił. – Za pierwszym razem, wywalili mnie stąd po pięciu minutach. I tak cud, że dzisiaj mogłem wejść. - Dodał jeszcze, popijając swoją whisky i śmiejąc się cicho na wspomnienie swojego ostatniego pobytu tutaj. – A wszystko tylko dlatego, że pracuje tu moja młodziutka sąsiadka. Dziewczyna, którą traktuję jak córkę. Wyobraź sobie, że siedzę sobie spokojnie na kanapie, aż tu nagle zaczyna wywijać mi tyłkiem przed twarzą blondynka, którą doskonale znam. - Zaczął opowiadać, bo jednak wolał tę kwestię wyjaśnić, żeby Rose nie pomyślała sobie, że jest jakimś napaleńcem, który rzucił się na pierwszą lepszą striptizerkę. - Więc niewiele myśląc, zdjąłem z siebie koszulę i zakryłem jej gołe dupsko, bo nie mogłem na to patrzeć. - Wyjaśnić. Teraz się z tego śmiał, chociaż nadal było mu przykro, że Lucy pracuje w takim miejscu, jednak w żaden inny sposób nie był wstanie zmusić jej do tego, by przyjęła pomoc z jego strony.
- To była moja najdłuższa podróż z tych dotychczasowych. Trwała ponad dziewięć miesięcy, ale na szczęście udało nam się trafić na zorzę polarną. - Odpowiedział. Dla niego to było coś pięknego i nie do opisania. Chyba nawet zabrakłoby mu słów, by oddać piękno tego zjawiska. - Ale polecam. Zorza na Islandii trwa pół roku, więc warto się tam wybrać w tym okresie. Może niekoniecznie statkiem, bo jednak trwa to dość długo, ale samolotem byłoby na pewno i szybciej, i wygodniej. - Dodał jeszcze z lekkim uśmiechem, by po chwili skinąć na barmana i poprosić o drinka dla swojej towarzyszki, a także o whiskey dla siebie.
- To chociaż ty mi wierzysz. - Powiedział. - Jesteś weterynarzem? Czy zwierzętami zajmujesz się po prostu hobbystycznie? - Zapytał. On sam był wielkim miłośnikiem zwierząt. W końcu próbował udomowić krokodyle zamieszkujące bagno obok jego chatki, a w domu trzymał jeszcze dwa pająki i pytona królewskiego. Jakoś nie potrafił sobie wyobrazić siebie z kotem czy psem na pokładzie.
Jednak jej kolejne pytanie skutecznie odciągnęło go od innych tematów. Zaskoczyła go. Nie sądził, że mogłaby go podejrzewać o jakieś niecne zamiary. Chociaż z drugiej strony, ,miała do tego pełne prawo. Nie znała go, nie wiedziała kim jest i mogła się bać iść z nim na spacer.
- W zamian nie chcę niczego. No może twojego towarzystwa. - Powiedział zgodnie z prawdą. - Zresztą, jesteśmy w dość szemranej dzielnicy i wolałbym żebyś nie wracała sama do domu. Zbyt wielu przyjemniaczków możesz tutaj nie spotkać. - Dodał jeszcze, lekko się uśmiechając. - A ze mną będziesz bezpieczna. - Stwierdził na koniec i to w sumie była prawda. Wszyscy go tutaj znali, a z racji jego postury nikt nigdy nie próbował go zaczepiać.

Rose Hepburn
sumienny żółwik
żuczek#2609
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Kellan Jones

Dla pani weterynarz związek z marynarzem, czy raczej romans z marynarzem, bo przecież nigdy z Julienem nie byli w związku przez wzgląd na tę jego ucieczkę gdy zaczęło się robić poważnie, co przecież było ewidentną oznaką tchórzostwa. Ona za każdym razem gdy ukochany wypływał, czekała na niego, tęskniła, usychała niczym kwiat bez wody, odrzucała wszelkich zalotników. Teraz, po upływie tych paru lat żałowała tego, bo ostatni raz czekała na mężczyznę którego kochała całe cztery lata, po których pokłócili się i ten znów wypłynął, tyle że ona przestała już czekać. Wiedziała, że musi zacząć od nowa i przeczuwała, że on już nie wróci. A tu na drodze staje jej drugi marynarz. Przypadek? Nie sądzę. Słysząc że go wyrzucili z baru nagle zaczęła się śmiać, co pewnie mogło wydać się nieco dziwne i niecodzienne. Może i uznał ją za niespełna rozumu, ale śmiała się z tego, że ją przecież również wyniesiono stąd za pierwszym razem. Coś ich jednak łączyło.
- Przepraszam za mój śmiech, ale moja pierwsza wizyta tutaj również skończyła się na tym, że zostałam siłą wyniesiona z tego lokalu i to na oczach mojego młodszego brata. - tak, to był ewidentnie powód do wstydu, ale wtedy była wściekła że w ogóle to ją wyniesiono, a nie tego obleśnego typka, który się do niej chamsko przystawiał, teraz zaś ją to niezwykle bawiło. Spojrzała znów po barze, ale jej brat się nadal nie pojawił. Czyżby miał jakieś problemy, o których nie powiedział siostrze?
- Podziwiam, zachowałeś się tak, jak prawie nikt kto tutaj przychodzi by się nie zachował. Nie wiem, czy ona ma ci za złe z tego powodu czy nie, ale ja bym doceniła taką opiekuńczość ze strony mężczyzny. - odparła szczerze, upijając kolejnego, ostatniego już łyka drinka, którego miała wcześniej. Chwilę potem jej nowy znajomy postawił jej następnego.
- Moja historia jest bardziej trywialna. Otóż jak tutaj byłam to zaczął się do mnie przystawiać pewien pijany typ. Spławiłam go, ale zachowywał się tak, jakby nie rozumiał moich słów i zaczął mnie obłapiać, więc zaczęłam się bronić. Ochrona mnie wyniosła, bo podobno zakłócałam spokój lokalu, a ten facet tutaj obłapiał dalej inne kobiety. - opowiedziała też i swoją historię, bo czuła że powinna, skoro on wyjaśnił jej swoją. Pewnie teraz rozumiał, skąd jej to początkowo zimne traktowanie mężczyzny.
- Gdybym wystarczająco ufała kapitanowi statku to bym nawet zdecydowała się z nim na dziewięciomiesięczny rejs, podczas którego mogłabym zobaczyć zorzę polarną. - stwierdziła z lekkim rozmarzeniem. Dziewięć miesięcy, można było urodzić w tym czasie dziecko. A ta myśl przywoływała ponure myśli o poronieniu. Musiała się zatem napić, by zabić ten smutek już w zarodku.
- Jestem weterynarzem z zawodu i pasji. A ty masz jakieś zwierzęta? Nie przypominam sobie byś był klientem naszej kliniki weterynaryjnej. - wiadomo, zawsze mężczyzna mógł chodzić do konkurencji, albo nie posiadać zwierząt, bo przecież zostawiać je na tak długi czas gdy wypływa? Toż to okropne dla zwierzęcia. Z drugiej strony na statek też pewnie zabrać go ze sobą nie mógł, więc marynarze chyba byli skazani na nie posiadanie zwierząt.
- W takim razie zgadzam się. Poczucie bezpieczeństwa przede wszystkim. - posłała mu nawet uśmiech, chociaż tutaj też nie ufała w stu procentach. Kiedyś pewnie i miała taką sytuację, że mężczyzna mówił "możesz być przy mnie bezpieczna", a jednak nie czuła się tak wcale. Jednak na pierwszym spotkaniu nie ufa się tak stuprocentowo nieznajomemu spotkanemu w barze.
happy halloween
nick
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Życie niestety potrafiło się różnie układać. Kellan był tego idealnym przykładem. Dla niego Kira była tą jedną jedyną, przynajmniej do czasu swojej zdrady i dość hucznego rozwodu, który dla niego skończył się wyjazdem z Sydney na swoim ukochanym Harleyu kompletnie bez żadnych oszczędności i niczego oprócz ubrań, które miał na sobie. Resztę zabrała jego żona, jakby to ona była stroną pokrzywdzoną w całej ich historii.
Jones jednak nie był typem człowieka, który się mści. Nie był też osobą, która siądzie i będzie płakała nad swoim losem. Dość szybko wziął się w garść, znalazł nową pracę i swoją ukochaną chatkę – dla wielu miejsce, które nie mogło być nazywane domem, a dla niego raj na ziemi. Tylko z kobietami coś mu nie szło. Albo go olewały, albo był dla nich za dobry, albo usypiały jego czujność i pod pozorem tworzenia z nim związku, uciekały któregoś dnia gdzie pieprz rośnie, zostawiając go kompletnie samego.
W końcu, przestał szukać, a przede wszystkim przestał się łudzić, że któregoś dnia, stanie na jego drodze kobieta, która w końcu da mu trochę szczęścia.
- Czyli coś nas jednak łączy. - Odpowiedział Rose z szerokim uśmiechem na ustach. - A Lucy, doceniła moje podejście i chęć pomocy, jednak odmówiła, twierdząc, że sama chce poradzić sobie ze swoimi problemami. - Dodał jeszcze, chcąc zakończyć temat swojej ostatniej przygody w Shadow. Zresztą, historia jego towarzyszki była równie ciekawa, więc słuchał jej z zainteresowaniem. – No cóż, do facetów niestety zazwyczaj nie dociera to, że kobieta nie chce ich towarzystwa, albo nie życzy sobie niechcianego dotyku, czy czegokolwiek innego. - Stwierdził po chwili namysłu. On sam wychodził z założenia, że jeśli jakaś niewiasta nie była chętna na zwykłą rozmowę z jego osobą, to on tym bardziej nie miał zamiaru dalej jej się narzucać. - Polecam więc dobry kurs samoobrony. Jeden dobry cios w splot słoneczny, a ty masz czas na ucieczkę. Tylko nie wykorzystuj go na mnie. - Dodał jeszcze tonem znawcy, trochę też sobie żartując. Kellan był zbyt wysoki dla większość kobiet, ale był też łagodny, więc nie musiał się obawiać o to, że któraś walnie go w klejnoty czy inne miejsce, by się przed nim bronić.
- Mam dwie czarne wdowy i pytona królewskiego. Niestety, w Lorne nie ma weterynarza, który miałby ochotę się nimi zajmować. - Wyjaśnił i wcale nie dziwił się takiemu podejściu, bo nie każdy chciał mieć styczność z jadowitymi i groźnymi stworzeniami. - Na szczęście na czas moich wyjazdów, wpada do nich moja przyjaciółka, żeby je nakarmić czy spędzić z nimi kilka godzin. - Dodał jeszcze, nie chcąc, by Rose pomyślała, że przez pół roku, kiedy nie ma go w miasteczku, jego zwierzaki czują się samotne, albo są zaniedbywane.
Kellan doskonale rozumiał, że dziewczyna i tak może nie czuć się do końca bezpiecznie w jego towarzystwie. W końcu, nie znała go dobrze, a propozycja spaceru czy odprowadzenia do domu, wyszła od niego zupełnie przypadkowo. Mimo to, Jones miał nadzieję, że jednak stopniowo zacznie mu ufać i przekona się, że mówił prawdę.
- To skoro nie przepadasz za tym miejscem, a za pierwszym razem cię stąd wyrzucono, to co tu robisz? - Zapytał po chwili, upijając nieco ze swojej szklanki.

Rose Hepburn
sumienny żółwik
żuczek#2609
weterynarz — Animal Welness Center
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Pani weterynarz, która poświęca swoje życie zwierzętom i oddaje im całe swoje serce po tym jak straciła serce do tańca wraz z utraconym dzieckiem pewnego przystojnego marynarza, który to niedawno znów zawitał do portu Lorne Bay
Kellan Jones

Oj tak, życie pisze nam naprawdę przeróżne scenariusze, nawet takie których nigdy byśmy się nie spodziewali, a co dopiero planowali. Ona chciała inaczej ułożyć sobie życie, wcale nie planowała bycia weterynarzem tylko tancerką, ale los postanowił spłatać jej figla i zniszczyć jej marzenia. Niby nadal przecież mogła tańczyć, ale nie chciała, bo ten kojarzył się jej z ferelnym wypadkiem na scenie i utratą dziecka, które chciała i kochała. Nawet jeśli wszyscy dookoła mówili jej, że za młoda jest i że powinna usunąć. Myślała że Julien będzie tym jedynym, że gdy ona wyzna mu miłość i powie że jest z nim w ciąży to ten zostawi morze dla niej, ale on też zadecydował inaczej. Najwidoczniej nie ten był jej pisany, a jak nie on, to gdzieś musiał być ten właściwy. Czasami też to życie jest potwornie niesprawiedliwe wobec nas, karze nas zamiast właściwych winowajców, to jest potwornie niesprawiedliwe. Następnie rozejrzała się po lokalu, słysząc słowa mężczyzny.
- Czy naprawiła swoje życie czy nadal tutaj tańczy? - zapytała, bo jeśli nadal blondynka tutaj tańczyła to oznaczało że nie wyniosła żadnej lekcji od mężczyzny, jeśli zaś jej nie było w tym miejscu, to mogło oznaczać że ta cała Lola ogarnęła się i to właśnie dzięki Kellanowi. Co on w sobie miał, może był jakimś aniołem pod przykrywką?
- Owszem, muszę się z tobą zgodzić. Wydaje mi się że to ten wasz zmysł drapieżcy, który musi zdobyć upatrzoną ofiarę, a im bardziej ona ucieka tym bardziej on się nakręca. Ale ty wydajesz się inny, nie narzucałeś mi się zanadto. - pewnie dlatego bo i ona zmieniła ton na nieco przyjaźniejszy, ale rozmowa z mężczyzną naprawdę się jej kleiła, więc nie pożałowała tego.
- Rozumiem że zgłaszasz się na mojego nauczyciela? - zapytała po jego pytaniu związanym z kursem samoobrony i choć pewnie brzmiało to tak, jakby żartowała w tym momencie, tak naprawdę pytała serio. Nawet wcześniej nie rozważała takiego kursu, ale gdy ten rzucił pomysłem to uznała szatynka, że raczej to jest to czego potrzebuje by czuć się w pełni bezpieczną.
- Mogłabym się podjąć ewentualnego ryzyka i zostać ich weterynarzem, choć najczęściej te zwierzęta nie wymagają interwencji lekarskiej. Skąd zatem upodobania do tak groźnych istot? - prawdopodobnie nie znała nikogo wcześniej, kto by chciał się opiekować zwierzętami co prawda jadowitymi. No może wykluczając wolontariuszy opiekujących się waranami z Komodo, ale to byli zupełnie inni ludzie, specjaliści w swojej dziedzinie, zawsze z antidotum pod ręką.
- Koniecznie musiałabym ją poznać, bo niezwykle mało kobiet lubi towarzystwo węży, tudzież pająków. - sama na początku się ich bała, a potem nazywała każdego pojedynczego pajączka za łóżkiem. Tak, tak, każde dziecko miało swoje zabawy. Pobawiła się słomką w nowym drinku, gdy mężczyzna zadał jej pytanie. Przez chwilę nawet na niego nie spojrzała.
- Obiecałam przyjaciółce, że dam temu miejscu drugą szansę. Dostała pracę tutaj i chciałam się upewnić że jest bezpieczna. Ona wiele przeszła. - dopiero mówiąc ostatnie słowa spojrzała mężczyźnie w oczy i mógł on zobaczyć coś niespotykanego w jej oczach, czego wcześniej nie okazywała. Naprawdę zależało jej na przyjaciołach i byłaby w stanie ich bronić przed złem koniecznym.
- A skąd twój wybór na ten lokal po ostatnim nieudanym wyjściu? - po czym odbiła piłeczkę swoim pytaniem.
happy halloween
nick
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
- Dawno jej nie widziałem, jednak z tego co wiem, nadal tutaj pracuje. - Powiedział ze smutkiem w głosie. - Zrobiłem wszystko co mogłem, a nie będę też wtrącał się bardziej w jej życie, bo nie mam do tego żadnego prawa. - Dodał, chociaż żałował, że nie miał takiej mocy, bo może życie Lucy potoczyłoby się inaczej. - Cóż mogę powiedzieć. Sam jestem facetem, ale chyba ostatni raz tak nachalny byłem gdzieś w czasach liceum. - Powiedział, uśmiechając się do Rose. - Teraz dobiegam do czterdziestki `i chyba rozumiem trochę więcej. Zresztą, rodzice zawsze wychowywali mnie w poszanowaniu do kobiet. - Dodał jeszcze. - A jeśli chcesz to mogę ci pokazać kilka przydatnych chwytów, kiedy faktycznie spotkasz na swojej drodze jakiegoś natręta. - Według Kellana bezpieczeństwo to była podstawa. Szczególnie w dzielnicy, w której się znajdowali. On sam już zbyt wiele tu słyszał i widział.
– Myślisz, że dałabyś sobie radę z leczeniem moich zwierzaków? - Zapytał, uważnie przyglądając się Rose. - Wiele kobiet otwarcie mówi o tym, że boi się węży i pająków. Na szczęście te moje to okazy zdrowia i jedyne czego potrzebują to zwykłe kontrole, raz na jakiś czas. - Stwierdził, bo Kellan dbał o swoich podopiecznych równie mocno, jak o własny motocykl.
– Eve to dość specyficzny przykład kobiety i moja najlepsza przyjaciółka. - Zaczął wyjaśniać. - Może nie boi się moich pająków, dlatego że mieszka na farmie i kiedyś była w wojsku. Zresztą, twarda z niej babka i zazwyczaj wie, jak się nimi zająć. Albo mną. - Dodał jeszcze, przypominając sobie, w jaki sposób ostatnim razem Paxton nim potrząsnęła i kazała się w końcu ogarnąć. Bez niej na pewno ciężko byłoby mu dać sobie samemu radę i choć łączyła ich wyłącznie przyjaźń, wielu ich wspólnych znajomych widziało w nich materiał na dobrą i zgraną parę. - Jeśli faktycznie chciałabyś ją poznać, musiałabyś się uzbroić w masę cierpliwości. Eve lubi prześwietlać ludzi, a już szczególnie kobiety, które kręcą się wokół mojej osoby. - Wyjaśnił, wzruszając lekko ramionami. Martwiła się o niego i on to rozumiał, jednak czasami Paxton lubiła przesadzać, bo odstraszała potencjalne kandydatki na dłuższe relacje.
Przyjrzał się dziewczynie uważniej. Widać było jak na dłoni, że dba o przyjaciół i martwi się ich losem. Zupełnie tak samo jak on. Kellan potrafił nawet przedkładać swoje własne potrzeby nad potrzeby bliskich, którzy bardziej od niego potrzebowali pomocy. Nie zawsze jednak udawało mu się pomagać bez krzywdy dla siebie – tak samo jak w przypadku Patti. Jej pytanie nieco zbiło go z tropu, jednak nie powinien był być tym zdziwiony. W końcu, miała prawo zadać mu dokładnie takie samo pytanie. W końcu jednak, upijający spory łyk swojej whisky, zdecydował się naprawdę. I tak, nie miał nic do ukrycia.
- Ty obiecałaś przyjaciółce, że dasz temu klubowi drugą szansę. - Zaczął po chwili, stwierdzając, że przecież nic złego się nie stanie, jeśli wyjawi Rose swoje powody pojawienia się tutaj. - A ja obiecałem Eve, że wyjdę w końcu z domu. Chyba trochę na wyrost się o mnie martwi, ale taka już rola przyjaciół, prawda? - Zapytał, chociaż nie oczekiwał od kobiety odpowiedzi. - Ostatnio, niestety nie miałem zbyt wiele szczęścia. Tak jakoś wyszło, że kobieta której zaufałem, i która jak myślałem coś do mnie czuje, uciekła któregoś dnia z mojego domu, zabierając część moich oszczędności i mój motocykl. - Wyjaśnił, popijając swojego drinka, bo mimo że trochę czasu już minęło, to jednak niesmak po tym, co zrobiła Patti nadal w nim siedział. - Czasami mam wrażenie, że jestem chyba odrobinę za dobry i zbyt ufny. Jakbym się niczego przez ostatnie dziesięć lat nie nauczył. - Dodał z goryczą, spoglądając Rose w oczy. - Niemniej jednak, padło na Shadow, bo jakby nie patrzeć w Lorne nie mamy zbyt wielu możliwości, jeśli chodzi o bary, a tutaj serwują dość dobrą whisky. - Wrócił do odpowiedzi na pytanie brunetki, nie chcąc jej też obarczać swoimi problemami. Już i tak powiedział jej bardzo wiele, a przecież prawie w ogóle jej nie znał.

Rose Hepburn
sumienny żółwik
żuczek#2609
ODPOWIEDZ