płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Słuchała tego co mówi Zoya, ale bardzo broniła się przed dopuszczeniem tych słów do siebie. Wolała sobie wmawiać, że ona nie ma czasu na rozmawianie o uczuciach czy nawet na rozmyślanie o tym jak mogłaby się czuć. Najchętniej to poszłaby już teraz do pani Barlowe i powiedziała jej, że jest jej córką, ale jednocześnie absolutnie nie chciała tego robić. Przyzwyczaiła się do życia takiego jakim jest. Po co to zmieniać? Było przecież dobrze, nie? Chyba. –Powinnaś na poważnie rozważyć powrót do zawodu, w którym się kształciłaś, bo widzę co teraz robisz, Zoya. – Spojrzała na nią i przez chwilę patrzyła na nią kamiennym wzrokiem. Wiedziała, że Zoya próbowała jej teraz wcisnąć jakąś psychologiczną pogadankę, która miała zmienić sposób myślenia czy życia Sam. Niestety, albo stety, Sameen była ciężkim pacjentem i nie tak łatwo było ją przekonać. –Wiem. Ale jest też spora szansa, że ją stracę jak się dowie, że ją okłamywałam. – A jednak straty Raine, Sameen by nie przeżyła. Wiedziała o tym. Umarłaby w tym samym momencie, w którym Raine zaczęłaby się na nią gniewać. Z byle jakiego w sumie powodu.
Spojrzała na Zoyę z ukosa zastanawiając się nad odpowiedzią. W końcu się uśmiechnęła. –Jesteś dla mnie więcej niż domem, Zoya. – Powiedziała cicho kładąc dłoń na szyi przyjaciółki. –Jesteś moim safe place. – Dodała. –Kiedy myślałam, że umrę, albo jak mnie torturowali, albo jak byłam między moimi sesjami prania mózgu… zawsze myślałam o tobie. Bezpieczne miejsce, do którego wracałam, żeby dać sobie chociaż odrobinę nadziei, że wszystko będzie dobrze. – Na koniec swojej wypowiedzi posłała jej słaby uśmiech i cofnęła już dłoń. Zacisnęła szczęki i spojrzała gdzieś na groby udając wielkie zainteresowanie czyimś nazwiskiem, bo w sumie to zdała sobie sprawę z tej swojej wylewności i już siebie nienawidziła. A jednak to było wielkie. Dla takich ludzi jak Sam nie liczył się dom tylko właśnie bezpieczne miejsce, do którego mogli się udawać nawet po zamknięciu oczu. I Sam właśnie zawsze widziała Zoyę.
-Jest jeszcze kilka państw, w których nigdy nie byłam. Możemy wybrać takie. – Zażartowała, ale jednak też nie, bo przynajmniej istniał cień szansy, że w takim państwie naprawdę będą bezpieczne, bo Sameen nie będzie miała wrogów. Chociaż no starała się zabijać każdego kto widział jej twarz, ale wiadomo jak jest. Nigdy nie będzie w tej kwestii pewności. –Oo, tak! Kozy! Uwielbiam kozy. Mieliśmy kozy w Grecji i w ramach znieczulenia nas, musieliśmy je mordować. – Nie było to zbyt wesołe wspomnienie i pewnie nie powinna o tym mówić, ale naprawdę kochała te kozy i zabicie ich przyniosło jej niemałą traumę. Nie żeby całe jej życie nie było zbitką tysiąca traum. –Może jak kiedyś zdecydujesz się na ten urlop to polecisz ze mną na Kretę. Albo do Czarnogóry. – Chciałaby pokazać Zoyi swoje posiadłości. Chciałaby jej pokazać też dworek w Anglii, ale czuła, że to miejsce spodobałoby się bardziej Inej niż Henderson.
Zmroziło ją jak Zoya się o nią oparła. Nie wyswobodziła się jednak z uścisku tylko dalej tak sobie stała. –Nie. Nie chcę. Nie chcę tego, Zoyu. – Pokręciła głową. –Dopiero poznaje siebie… w sensie wiesz, pracuję dla samej siebie od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz mam serio czas dla siebie. I poznaję ludzi, odkrywam miejsca i próbuję ogarnąć kim jestem. Nie wiem czy jako Sameen czy Gaia, czy ktokolwiek inny, ale… nie chcę tworzyć wyobrażenia czy wizji osoby, którą nigdy nie będę i nigdy nie byłam. – Czas pogodzić się z tym, że Gaia Barlowe nigdy nie wróci do domu i nikt nigdy jej nie pozna. –Myślę, że miałaby lustro na suficie i lesbijski akt nad łóżkiem. – Zażartowała i nawet się uśmiechnęła i spojrzała na swój grób po raz ostatni. –Chodź. Mam do ciebie małą prośbę, chciałabym, żebyś na coś zerknęła. – Powiedziała i pociągnęła Zoyę za rękę i w tym samym momencie zdała sobie sprawę z tego, że trzymają się za ręce i Sam ją romantycznie ciągnie. Także puściła jej rękę speszona i wsadziła ręce w kieszeni spodni, żeby Zoya nie pomyślała, że może ponownie nawiązać ten gest.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie, co Ty - machnęła ręką. - Nie umiałabym raczej już pracować w zawodzie. Co innego rozmawiać z bliskimi osobami, na których Ci zależy, a co innego z pacjentami - no z obcymi ludźmi zazwyczaj pewnie było łatwiej, ale Henderson czuła jakąś wewnętrzną potrzebę pomagania swoim znajomym, rodzinie i przyjaciołom. - Wiesz, że poszłam na te studia dzięki Tobie? - Zapytała, bo może Sameen sobie nie zdawała z tego sprawy. - Zaintrygowałaś mnie jak się poznałyśmy, ale nie potrafiłam zupełnie Cie rozgryźć, trochę się bałam, że jak będziesz kiedyś potrzebować pomocy to nie będę w stanie Ci jej udzielić, bo nie będę wiedzieć jak - ludzka psychika była tak bardzo złożona i oczywiście Henderson dalej wiedziała bardzo mało, ale chyba nabrała jakiegoś doświadczenia i dzięki temu teraz udawało jej się z Sam rozmawiać na tematy, na które kiedyś pewnie rozmawiać by nie chciała. - Nie musisz jej mówić, jeżeli nie chcesz. Bądź dla niej taką przyjaciółką jaką chciałabyś być siostrą - czyli pewnie jakąś super zajebistą. - Ale z drugiej strony nie powinno się okłamywać osób, które są dla Ciebie istotne, nawet dla ich dobra... nawet jeżeli wychodzę tu teraz na hipokrytkę, bo mój brat dalej nie wie o tym jak zjebany jest nasz wujek - przynajmniej się potrafiła do tego przyznać. William miał teraz dużo na głowie, nie chciała mu dowalać kolejnych rodzinnych dramatów.
Zoya nie wiedziała jak ma zareagować na słowa przyjaciółki. Wryło ją w ziemie i spoglądała na twarz blondynki słuchając wszystkiego co ma do powiedzenia. Nie wiedziała nawet kiedy jej oczy się zaszkliły od łez, a jedna z nich spłynęła jej po policzku. To było piękne wyznanie, na które brunetka nie była przygotowana, nie chciała się popłakać jak jakaś beksa, dlatego szybko wytarła sobie tą ściekającą łzę wierzchem dłoni i uśmiechnęła się do przyjaciółki. - To jedna z najmilszych rzeczy jakie mi ktokolwiek, kiedykolwiek powiedział - przyznała i bardzo chciała Sameen teraz przytulić, ale bała się, że dziwny hug Voldemorta może zniszczyć nastrój. - Zawsze możesz do mnie wracać... nawet nie możesz, tylko musisz - dodała, bo już chciała żeby jej przysięgła, że zawsze do niej wróci, z każdej misji, w jednym kawałku. - I może nie jestem super szpiegiem, ale postaram się żeby zawsze wszystko było dobrze - tym razem położyła swoją dłoń na policzku Sam przez chwilę patrząc się jej prosto w oczy i dopiero po dłuższej chwili zabrała rękę, a wzrok odwróciła w kierunku grobów. - Dziękuję, że mi to powiedziałaś - rzuciła jeszcze już na nią nie patrzą, a prawda była taka, że gdyby Zoya dowiedziała się, że Sam ma kłopoty to zrobiłaby wszystko co w jej mocy żeby jakoś jej pomóc.
- No to widzisz, idealnie się składa... możemy też porzucić ciepłe klimaty i pojechać gdzieś na Islandię, zawsze chciałam móc pełnoprawnie chodzić w butach emu, a niestety poza Anglią nie było mi to dane - głównie dlatego, że w Australii nie było na tyle zimno, żeby takie buty nosić no i też nie pasowały do jej eleganckich outfitów. Na Islandii by sie tym nie martwiła. - Możemy, zaraz i tak będę bezrobotna - przymusowy urlop miała zacząć już niedługo, później wpaść na kilka dni do pracy i tyle. Będzie mogła pożegnać się z tą firmą na stałe.
- Dobrze - kiwnęła głową, bo nie miała zamiaru jej do tego namawiać. Może Zoya powinna wziąć z niej przykład i starać się odnaleźć prawdziwą siebie, a nie osobę, jaką stała się przez wujka. Może prawdziwa Zoya lubi kobiety i chciałaby być w lesbijskim związku, może jest pierdoloną feministką, a może zamiast stroić się w eleganckie ciuchy, woli założyć coś super wyzywającego i iść do klubu zabalować. Chciała sie dowiedzieć, czy gdyby jej życie potoczyło się chociaż trochę inaczej, to czy dalej byłaby z charakteru taka sama jak jest teraz. - Albo zdjęcie męża z trójką dzieci - bo to nigdy nie wiadomo. - Jasne, chodźmy - kiwnęła głową i zerknęła jeszcze raz w stronę grobu Gai, a później ruszyła za Sam zupełnie nie rejestrując jakieś dziwności w tym, że szły za rękę. Dziewczyny czasem tak robiły. W sensie dziewczyny ogólnie, jako kobiety, nie że dziewczyny w związkach. - Mogę schować łuk do bagażnika? - Zapytała ściągając sobie to drewno z pleców jak już były przy samochodzie. Trochę jej w tym było niewygodnie.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Czekaj… co? – Wyprostowała się, bo teraz nie wiedziała w ogóle jak odebrać słowa Zoyi. –Chciałaś ze mnie zrobić jakiś swój projekt czy obiekt do badania? – Może jeszcze zaraz się dowie, że Zoya napisała o niej pracę. „Moja przyjaźń ze spaczoną płatną zabójczynią”. Nigdy nie zauważyła takiego zachowania ze strony Zoyi, ale też darzyła ją takim zaufaniem, że nie przeszło jej przez myśl, żeby obserwować ją pod tym kątem. Henderson nigdy nie naciskała na jakieś zwierzenia z jej strony, nie badała jej przeszłości i zachowań, ale wiadomo, może była w swojej pracy tak dobra jak Sam była w swojej. W końcu Zoya nie miała pojęcia o tym, że Sam też ją sprawdza, oczywiście pod kątem jej bezpieczeństwa, ale nadal gdzieś tam ją szpieguje bez jej zgody. Nawet umieściła pluskwę w jej telefonie, żeby móc ją kontrolować.
-Czasami chciałabym, żeby po prostu sama na to wpadła i mi o tym powiedziała, że wie i że to niczego nie zmienia. – Ot, taka mała, chora fantazja, którą Sam chciałaby spełnić, ale nie zrobi absolutnie nic, żeby popchnąć tą fantazję do przodu. Na chwilę obecną było dobrze tak jak było. Nie chciała niczego zmieniać. –No tak, ale wydaje mi się, że z twoim wujkiem to jest trochę inna sprawa. – Jej wujek był złym człowiekiem i powinien zostać zabity. Dobra, w sumie brzmiało jak identyczna sytuacja, bo Sam też była zła i powinna zostać zabita tbh.
Przewróciła oczami i trochę się zażenowała widząc łzy Zoyi. –Gdybym wiedziała, że będziesz płakać to oczywiście nigdy bym tego nie powiedziała. – No bo nie powiedziała tego, żeby zrobić im jakiś łzawy, filmowy moment na cmentarzu, w Halloween. Absolutnie nie. Powiedziała to, bo taka była prawda i chciała, żeby Zoya wiedziała. –Jestem pewna, że słyszałaś tysiące lepszych rzeczy. – No bo w końcu Zoya tyle razy miała chłopaka, którego kochała, że na bank była zasypywana takimi tekstami. No może nie takimi, bo jednak jej faceci nie byli zabójcami na zlecenie, ale coś zbliżonego na pewno. –No właśnie o to chodzi, że nie jesteś super szpiegiem i nie muszę przy tobie myśleć o pracy. – Jasne, Zoya była jedyną osobą, z którą mogła tak otwarcie o tej pracy pogadać, ale jednocześnie wiedziała, że nie musi, bo może sobie być tym, kimkolwiek jest.
-Możemy wybrać Norwegię. – Bo tam miała swoją pierwszą randkę z Inej. Co prawda nie wyszło tak jakby tego chciała, ale miło wspominała Norwegię, właśnie dlatego, że tam się z nią spotkała. Chociaż miały wybierać kraje, gdzie Sameen jeszcze nie było. –Szwajcaria jest też piękna. – Zaproponowała w razie gdyby Zoya umiała czytać jej w myślach i wiedziała dlaczego Sam chciała właśnie Norwegię. –Jestem pewna, że szybko coś znajdziesz. – Średnio widziała to, żeby Zoya w ogóle wytrzymała na bezrobociu. Pewnie zaczęłaby pracę w pralni w Lorne Bay tylko po to, żeby mieć co robić.
-Ugh. Nie sądzę. – Nie widziała się w roli matki. Byłaby beznadziejna. Męża by pewnie jeszcze przeżyła, może nawet i chciałaby się zakochać. Ale dzieci? Ugh. Nie. Chyba, że adoptowane. Wtedy okej. –Ja schowam! – Zaoferowała się i od razu zabrała Zoyi łuk. Pewnie nie chciała, żeby Zoya zobaczyła zawartość jej bagażnika. Kto wie kogo tam trzymała… Otworzyła bagażnik, wsadziła tam łuk i podeszła do drzwi, żeby otworzyć auto. Odchyliła fotel, żeby Zoya mogła sobie dołączyć do niej na tylnej kanapie. Wyjęła z kieszeni z fotela kierowcy opasłą teczkę i wręczyła ją Zoyi jak ta już sobie usiadła obok. –Czy mogłabyś tak na prędko, bez zagłębiania się, zerknąć na te faktury i wyciągi i powiedzieć mi czy widzisz tam coś co wydaje ci się… nie pasujące do reszty? – Zapytała. Nie dawała Zoyi, więcej szczegółów, bo jednak Zoya była tutaj mózgiem od cyferek i pewnie przeglądanie tego sprawiało jej radość.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Co? Nie - prychnęła - Za kogo niby mnie masz? - Pokręciła głową, bo nie, nie brała sobie Sameen jako przedmiot badań, gdyby tak było to pewnie bardziej, by się zainteresowała jakimiś ostrymi zaburzeniami, a nie psychologią biznesu. Dopiero od niedawna, gdy jakieś jej pojedyncze myśli zaczęły krążyć dookoła możliwości porostu do zawodu, zaczęła trochę zmieniać krąg zainteresowań w psychologii. Nawet zastanawiała się czy nie pójść na jakiś wolontariat do więzienia, żeby móc rozmawiać z przestępcami, ale nie takimi, którzy dopuścili sie zbrodni seksualnych na dzieciach, o tym już dobrze wiedziała. W sumie, sama dość nieźle się z jedną kryminalistką dogadywała, chociaż nie wiem czy to y długo potrwało, gdyby dowiedziała się, że jest podsłuchiwana.
- Nigdy nie wiesz co się przytrafi - może Raine się domyśli, może ktoś jej powie, pewnie jakaś zwariowana blondynka. One takie są. - Czy wiadomość o nim mogłaby spowodować rozjebanie mojej rodziny, czy ciotka mogłaby popaść w depresję, albo William miałby już dość wszystkiego? Owszem, to są bardzo podobne przypadki. - Chodziło jej o sam fakt ujawnienia tajemnicy, która mogłaby rozwalić cały rodzinny spokój. Dlatego Zoya siedziała cicho, dusząc wszystko sobie i prawie nikomu nie mówiąc prawdy. Sameen też jeszcze nie wiedziała o tym, że wujkowe dziecko leży w szpitalu i Zoya nie może mu pomóc... znaczy może, przekonując wujka do oddania nerki, ale wiadomo, że z tym było ciężko. Henderson trzymała to jednak dla siebie, przynajmniej na razie. Już i tak wystarczająco mocną ofiarę losu z siebie zrobiła.
- Przyzwyczaj się, czasem się wzruszam - jak każdy, no prawie każdy. Pokręciła głową, bo nie, nie słyszała tego jeszcze od nikogo, była to dla niej nowość, która bardzo przypadła jej do gustu. - Nie, nie słyszałam - patrząc na to, że Sam nigdy nie mówiła nic o swoich uczuciach, o tym co robi gdy jest jej źle, o tym czy na kimś jej tak naprawdę zależy, to jej wyznanie w oczach Henderson było czymś naprawdę wielkim, można nawet powiedzieć, że przełomowym. Na jej kolejne słowa pokiwała tylko głową i uśmiechnęła się, bo wolała żeby przebywając w jej towarzystwie Sam myślała o czymś innym niż zabijaniu ludzi na prawo i lewo. Pewnie wolałaby też żeby nie myślała o seksownej morderczyni, ale nie można mieć wszystkiego.
- Norwegia może być, mają tam te śmieszne jedzenie - które Zoya chętnie, by spróbowała, bo ona nie oceniała jedzenia po zapachu, ani prezentacji, liczył się smak i gdyby była już tak daleko to chciałaby poznać norweską kulturę i tradycję, a w to wliczała się też ich kuchnia. - Mogłybyśmy siedzieć w saunie - chociaż nie była pełna czy to nie w Finlandii są takie wymysły. Miała nadzieję, że w Norwegii też. - Nie chcę byle jakiej pracy, więc nie będę brała co popadnie tylko po to zeby nie siedzieć w domu - szczególnie, że na razie nie siedziała. Rodzinna firma potrzebowała szefa i cóż, Zoya zdecydowanie się do tej roli obecnie nadawała.
- Okej - powiedziała podając jej łuk i wsiadła do auta wygodnie się rozsiadając na tylnych kanapach. Nie wiedziała czemu nie mogą usiąść z przodu, ale może rzeczywiście tu będzie im swobodniej rozmawiać. Wzięła od blondynki dokumenty i zaczęła powoli przerzucać papiery. - Włącz muzykę - mruknęła na chwilę zatrzymując się przy jednej z faktur, na której coś zdecydowanie jej nie grało. - Te faktury są na działalność jednoosobową, a w takim wypadku kwota na fakturze za wykonaną usługę nie może wynosić więcej niż 15 tysięcy, powinni tą kwotę rozbić na kilka mniejszych, wymieniając poszczególne elementy, w budowlance powiedzmy byłoby to wymiana okien na jednej fakturze, a malowanie ścian na drugiej. - Nie wiedziała jaką specyfikę pracy ma osoba, która te faktury otrzymała. - A tego nie powinno się wcale umieszczać na fakturach - wywróciła oczami, co za beznadziejnych księgowych mieli! Przejrzała jeszcze kilka innych papierów marszcząc nieco czoło i po chwili, gdy coś wyłapała to aż z ekscytacji złapała Sam za kolano. - Zobacz, tu masz, że fakturę opłacono przelewem 22 maja, a na wyciągach bankowych nie masz nawet takiej kwoty - mam nadzieję, że wiesz, że absolutnie nie mam pojęcia co pisze. Chociaż z fakturami dla działalności jednoosobowych to akurat jest prawda. - A tu zobacz, jest tylko jedna faktura dla tej konkretnej firmy z 13 czerwca, ale już wcześniej były wysyłane przelewy pod ten sam numer konta, tylko kwota sie zmieniała... później zresztą też, tu jest 2 lipca, jakieś dwa z sierpnia - wyjaśniła wskazując palcem na poszczególne rzeczy. - Widać, że mają słabą księgowość - rzuciła podnosząc głowę znad papierów i spojrzała na przyjaciółkę z lekkim uśmiechem. Była z siebie dumna, bo ona o wiele lepiej kryła machlojki Logana. - Może u nich zacznę pracować - tak sobie zażartowała oddając Sameen dokumenty.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Mają. – Potwierdziła z uśmiechem, ale przykre było to, że ten uśmiech nie był przeznaczony dla Zoyi. W tym momencie, Sam ponownie uciekła myślami do uroczej blondynki, która próbowała ją zabić w Szczecinie. Ponownie złapała się za bliznę po nożyczkach. –Zobaczymy, Zoya, gdzie nas życie zaprowadzi. – Uśmiechnęła się, bo na chwilę obecną to Sameen nie widziała nic co stałoby na przeszkodzie, żeby zwiedzić świat. Zoya mogłaby sobie znaleźć jakąś zdalną pracę. Albo mogłaby zostać księgową Sam i po prostu latałyby sobie razem.
No nie mogły usiąść z przodu, bo Sam miała dokumenty z tyłu, więc by do nich nie sięgnęła! A chciała, żeby Zoya przejrzała je od razu. –Okej, ale to stare radio, więc cokolwiek się włączy. – Wolała wyjaśnić, żeby Zoya czasem nie nastawiła się na jakieś nie wiadomo co, że Sam wybierze muzykę albo coś. Tak czy siak wychyliła się, żeby wsadzić kluczyki do stacyjki i odpaliła radio. Pewnie włączyła się jakaś nastrojowa muzyka z lat trzydziestych, bo nie wiem co innego Sameen mogłaby słuchać w wolnej chwili.
Tak czy siak wróciła do poprzedniej pozycji i rozsiadła się wygodnie obok Zoyi i obserwowała jak ta badała faktury. W międzyczasie Sam wyjęła piekielnie różowy notatnik z Moleskine i zaczęła notować uwagi Henderson. –Tak, to jest działalność jednoosobowa. – Potwierdziła, bo w sumie nie wiedziała czy Zoya wiedziała czy szuka potwierdzenia czy coś. –Hm. Tego nie wiedziałam. – Uniosła brwi i dodała do notatniczka kolejne uwagi. –A rozbicie takiej kwoty jest oszustwem czy jest to raczej coś normalnego? – Zapytała, bo nie miała o tym zielonego pojęcia. Nachyliła się w stronę Zoyi, żeby obczaić czego nie powinno się umieszczać na fakturach. Nie wiedziała co to i dlaczego nie powinno tego być, ale pokiwała tylko głową. Robiła notatkę kiedy Zoya złapała ją za kolano. Spojrzała na dłoń Zoyi i uniosła brwi. –Nie wiedziałam, że numerki aż tak bardzo cię ekscytują. – Skomentowała i uznała, że to wiele wyjaśnia, że lubiła się z Loganem jebać w pracy. Ten komentarz jednak sobie podarowała, bo nie chciała wracać do Logana.
-Rzeczywiście. – Pokiwała głową. Przeoczyła tą jedną fakturę. Znowu zaczęła coś gorączkowo notować. W pewnym momencie jednak zamknęła notesik, przywiązała do niego pióro, którym pisała i schowała wszystko do kieszeni w fotelu. –Nie polecam. – Powiedziała z uśmiechem i odebrała od Zoyi dokumenty. –Firma niedługo przestanie istnieć, bo mam zlecenie na właściciela. – Uśmiech na jej twarzy poszerzył się. Przejrzała jeszcze wzrokiem parę kartek, wyrównała cały plik i zamknęła teczkę, którą sobie ułożyła na kolanach. Przeniosła wzrok na Zoyę. –Dzięki za pomoc. – Powiedziała opierając głowę zagłówek. –Z papierami i tam. – Kiwnęła głową w stronę cmentarza.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Dobra, niech coś po prostu leci, łatwiej mi się myśli przy muzyce - taki miała sekret. Po prostu Henderson lubiła słuchać muzyki, wtedy jej się przyjemniej pracowało, a że ona dużo pracowała to i wiele płyt czy playlist udało jej się przesłuchać. Potrafiła też trochę śpiewać więc mogła sobie ponucić pod nosem, gdy akurat leciała w radio piosenka, którą znała. Szczerze mówiąc to nie spodziewała się, że Sameen wyciągnie taki jebitnie różowy notatnik, bardziej sądziła, że będzie miała coś skórzanego, albo oprawianego w czarny aksamit. Także małego szoku doznała i nawet się do niej uśmiechnęła głupkowato. - Ładne, masz do tego białe kozaczki do kompletu? - Zapytała rozbawiona, chociaż nie wiedziała, czy Sameen zajarzy, że to miał być taki ironiczny pocisk, bo nie była pewna, czy będzie wiedziała o co chodzi z kozaczkami. No, ale czasem warto zaszaleć.
- Samo rozbicie kwoty nie jest przestępstwem. Chodzi o to żeby łatwiej było zweryfikować konkretną kwotę za konkretną usługę, więc większe faktury powinny być bardziej szczegółowe. Wydaje mi się też, że coś tu jest nie tak z podatkiem, ale nie chcę Cię wprowadzić w błąd, musiałabym to sprawdzić jak będę w domu - już nawet oczami wyobraźni widziała swoją półkę, gdzie były poukładane różne kodeksy prawne, wydruki nowych ustaw i wszystkie rzeczy, które mogły się przydać w pracy księgowego. Trochę się nie mogła doczekać, aż będzie mogła przewertować te strony żeby znaleźć odpowiedzieć na nurtujące ją pytanie. - Oh, przepraszam - powiedziała prędko i zabrała dłoń z kolana Sam lekko się przy tym rumieniąc. - Kto nie lubi numerków - zarzuciła jeszcze taką dwuznacznością na chwilę zerkając na twarz przyjaciółki, ale później ponownie wróciła do liczb. - A co to za firma? - Zapytała zaciekawiona, chociaż może nie powinna pytać, bo nie chciała się jednak wtrącać w pracę Sam. Mogłaby taką firmę odkupić za bezcen. W sumie... nie byłoby to takie głupie. Ale nie, nie będzie przejmowała firmy po umarlaku. - Nie ma sprawy - odpowiedziała i spojrzała na blondynkę również opierając głowę o zagłówek. - I z papierami i tam - Zoya zawsze chętnie, by jej pomogła we wszystkim. - Zawsze możesz na mnie liczyć, ze wszystkim - uśmiechnęła się do niej i już drugi raz dzisiaj złapała ją za rękę, tym razem to ona splotła ich palce w uścisk, a później oderwała głowę z zagłówka i przysunęła się do Sameen pochylając się w jej stronę cały czas wpatrując się w jej niebieskie oczy, w których mogłaby chyba utonąć na krótką chwilę. - Mogę Cię teraz pocałować, czy nie wypada przy cmentarzu? - Zapytała, gdy ich twarze dzieliły zaledwie centymetry, a chociaż Zoya starała się skupić wzrok na jej oczach to spojrzenie czasem zlatywało w dół na kobiece wargi.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Marlene Dietrich. – Powiedziała bardziej do siebie jak już rozpoznała nutę. Uśmiechnęła się nawet i leniwie przymknęła powieki. Świat się zmieniał tak bardzo i ludzie zapominali o muzyce z tamtych lat. Teraz puszczali takie kawałki, w których Sameen nie potrafiła się odnaleźć. I tak, brzmiała teraz jak studwudziestoletnia kobieta, ale miała to w nosie. Chociaż nawet nie brzmiała, bo nic nie mówiła na głos. –Dlaczego? – Zapytała, bo naturalnie, że nie zrozumiała o co chodzi z białymi kozaczkami. –Nie noszę takich butów. – Zmarszczyła brwi, bo ten rodzaj obuwia kojarzył jej się z polskimi nauczycielkami w klasach od jeden do trzy.
Pokiwała głową. –W porządku, Zoya. Informacje, które mi dostarczyłaś są wystarczające. – Wolała nie wdawać się w szczegóły, ale potrzebowała tych informacji po to, żeby mieć potwierdzenie, że jej następny cel rzeczywiście dopuszcza się jakiś oszustw i zasługuje na śmierć. No i chciała mieć pewność, że jego pieniądze są zdobyte w sposób nielegalny, więc nie ma opcji, żeby rodzina coś po nim dostała. Sam będzie musiała pieniądze ukraść, albo zniszczyć. Ewentualnie przekazałaby je na jakiś szczytny cel, na przykład jakieś sieroty w Tasmanii.
-Nie masz za co przepraszać. – Przecież to nie tak, że Sameen nie podobał się ten gest. Po prostu była nim zaskoczona. –Przychodzą mi na myśl dwie osoby. – Ona nie lubiła jak Zoya wypowiadała się o seksie jak o „numerku”, to była pierwsza osoba. Drugą osobą była Zoya, która ewidentnie lubiła te numerki, ale nie była gotowa na „numerek” z Sam. No, ale to już strata Henderson, tak sobie wybrała. A mogła czekać w łóżku na taką Sameen i grzać jej łoże. –Nie ma znaczenia. – Odparła obawiając się tego, że jak zacznie Zoyi opowiadać o tym człowieku to ta zaraz znajdzie w nim coś ludzkiego i Sam będzie miała trudności z zamordowaniem go. A chciała mieć to już za sobą. Chciała lecieć na to Bora Bora, żeby zabić tego człowieka i skończyć misję nad którą pracuje już za długo.
-Wiem. – Odpowiedziała z lekkim uśmiechem i delektowała się teraz Elvisem, który śpiewał gdzieś tam w tle. Obserwowała jak Zoya chwyta jej dłoń i splata ich palce. Uścisnęła lekko rękę Zoyi i kciukiem delikatnie zaczęła ją gładzić. Po pytaniu Zoyi przeniosła wzrok na jej twarz i przez krótką chwilę przyglądała się jej pieprzykom i makijażowi, który wyglądał bardzo realnie. Gdyby nie to, że jest Halloween, to Sameen uznałaby, że ktoś poważnie poturbował jej przyjaciółkę. Zabrała dłoń z ich uścisku i przejechała delikatnie po twarzy przyjaciółki. W końcu wyprostowała się i nachyliła w stronę Zoyi. Nie chciała trzymać jej w niepewności skoro pozostawiła jej pytanie bez odpowiedzi. Oparła swoją twarz o jej i po paru sekundach złożyła delikatny pocałunek na jej ustach. Jakby upewniała się, że Zoya rzeczywiście jest na to gotowa. Nie czując żadnego sprzeciwu ze strony Henderson, pocałowała ją ponownie, tym razem pocałunek pogłębiając.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- To taki żart, ludzie czesto śmieją się z kobiet noszących białe kozaczki uważając to za jakąś oznakę hmm kiczu - chociaż teraz podobno wracały do mody więc chuj ich tam wie tak naprawdę. - Nie żebym Cię miała za kiczowatą, bo absolutnie tak nie jest, ale ten różowy notes zupełnie mi do Ciebie nie pasuje, tak jak i białe kozaczki - wytłumaczyła swój dowcip, bo może na przyszłość się przyda! Nie miała problemu z tym żeby wyjaśniać przyjaciółce jakieś teksty z popkultury, o ile sama wiedziała o co chodzi, bo też nie wszystko już rozumiała. Slangi szybko się niestety zmieniały. - Na pewno? Bo mogę jeszcze trochę poszukać. Mam taką fajną książkę, która się może przydać... a w księgarni pewnie mają najnowszą edycję prawa międzynarodowego, bo niedawno coś tam pozmieniali i chyba musze sobie kupić już tą nowszą wersję - cyferki i zawiłe ustawy były czymś naprawdę super! No dobra, trzeba przyznać, że to trochę Henderson nakręcało i znów poczuła się jakby mogła pracować po godzinach, a czy było coś bardziej pociągającego niż nadgodziny!? Dla normalnych ludzi, wszystko.
- To dobrze - kiwnęła głową, ale nie położyła znowu ręki na jej kolanie. Była na to trochę za bardzo speszona w tej chwili. Chciała to zrobić, bo bliskość Sam bardzo jej się podobała. - Tak? Przysłowiowy humanista i Ty? - Zapytała unosząc brew z wyraźnym rozbawieniem, które teraz wymalowało się na jej twarzy. Dobrze pamiętała, że Sameen nie lubiła tego określenia, ona sama nie miała z nim problemu. Z uprawianiem seksu też nie miała problemu zazwyczaj, ostatnio była mocno skołowana tym wszystkim co się wydarzyło w jej życiu. Teraz było już lepiej. Wiedziała, że podjęła słuszną decyzję i wszystko się ułoży, a nad swoją orientacją nie musiała się zastanawiać, bo nikomu nie musiała się tłumaczyć z kim i kiedy chce uprawiać seks, czy być w związku czy trzymać się za ręce. To nie była niczyja sprawa, a Henderson nie potrzebowała żadnej szufladki. Przynajmniej na razie. Chyba. Nie była taka pewna. - Okej - kiwnęła głową, bo to nie była jej praca i w sumie może i lepiej, że Sam nic więcej jej nie odpowiedziała, przynajmniej mogła spać spokojnie.
To było takie miłe uczucie, trzymanie kogoś za rękę. Taka bzdura, a jednak dawała Zoyi jakieś dziwne poczucie spokoju i jedności z drugą osobą. Czuła, że nigdy nie była z Sameen tak blisko, jak sa teraz, oczywiście w kwestiach emocjonalnych i musiała przyznać, że cholernie jej się to podobało. Czuła, że ich relacja nabrała jeszcze większej głębi i może przez to, że Galanis postanowiła zaufać jej na tyle, by podzielić się z nią tyloma swoimi przemyśleniami i emocjami, Zoya poczuła się nagle pewniej w tym co je łączyło. Henderson w tej jednej chwili zrozumiała, że ich znajomości nie da się tak łatwo zniszczyć i żaden bardziej lub mniej niezobowiązujący seks, nie będzie tego w stanie zmienić. A skoro tak to czemu nie spróbować? Chciała znów poczuć pod swoimi palcami jej skórę, chciała żeby ją dotykała, bo było to elektryzujące doznanie. Czekała tylko na reakcję Sam, nie wiedząc trochę czego może się spodziewać. Zupełnie nie protestowała gdy kobieta ją pocałowała, sama zresztą tego chciała. Dlatego położyła swoje dłonie na policzkach przyjaciółki przeciągając pocałunek. Odsunęła się od niej dopiero po pewnym czasie i zabrała ręce z jej twarzy, tylko po to, by złapać dół swojej koszulki, którą podciągnęła do góry i całkiem ściągnęła odkładając ją gdzieś na bok. - Am i attractive to you? - zapytała wpatrując się w przyjaciółkę oczekując jakiejś odpowiedzi. Klatka piersiowa falowała jej dość szybko, dzięki przyspieszonemu oddechowi. Zoya uważała Sam za cholernie atrakcyjną i chciała zobaczyć więcej.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Ludzie są dziwni. – Skomentowała tylko, bo jeśli idealnie dobierze się białe kozaczki to mogły stanowić idealny dodatek do outfitu. No, ale ludzie będą się przypierdalać do wszystkiego. Tak czy siak, Sameen parsknęła śmiechem kiedy Zoya wyjaśniła, że chodziło jej o różowy notatnik. –Lubię tą firmę. Moleskine. – Sięgnęła po notatnik, żeby Henderson mogła go sobie obejrzeć. –Skóra jest przyjemna w dotyku, notatnik jest miękki, a tusz od pióra mi nie przebija. – Wyjaśniła swój wybór i miała tylko nadzieję, że nie zanudzała Zoyi, a wręcz opowiadała jej ciekawe rzeczy o sobie. Przynajmniej teraz Henderson widziała, że Sam jest perfekcjonistką nawet w doborze notatnika.
-Na pewno. – Potwierdziła. –Ale będę o tobie pamiętać przy okazji moich kolejnych zleceń czy coś. – No skoro miało to Zoyi sprawiać taką radość, to Sam nie miała zamiaru jej tego odbierać. Wzmiankę o humaniście i o sobie pozwoliła sobie skwitować tylko uśmiechem i przewróceniem oczami.
W tym przypadku Sameen podzielała zdanie Zoyi. Trzymanie kogoś za rękę było miłym uczuciem. Małe i bzdurne wydarzenie, ale jednak koiło i dawało jakieś poczucie bezpieczeństwa. Może dlatego ludzie tak bardzo lubili się zakochiwać. Żeby móc bezkarnie trzymać dłoń osoby, na którą się zdecydowali. Może trzymanie się za rękę nie było manifestacją „hej, patrzcie na nas, jesteśmy parą”, tylko ludzie robili to dla tego uczucia. Aż chciało się wykrzyczeć: Chwilo trwaj, jesteś piękna. Na szczęście Sameen nie była poetką, więc nie będzie wykrzykiwać takich frazesów. Mogła za to powiedzieć Zoyi fraszkę o Lambercie. Ale to może przy innej okazji.
Zoya Henderson po raz kolejny zaskakiwała Sameen. I to nie dlatego, że Sam rzadko kiedy całowała się po kilka razy z tymi samymi ludźmi. Była zaskoczona tym jak Zoya łaknęła pocałunków i jak je przedłużała. Galanis znowu zakładała, że Zoya spenia jak tylko zobaczy nagi kawałek obcego, kobiecego ciała. Chciała nawet zatriumfować kiedy Zoya się odsunęła, ale zderzyła się z kolejnym plot twistem. Sameen przy okazji poprzedniego razu zdążyła już pokazać przyjaciółce, że nie jest osobą wylewną i lubiącą rozmawiać podczas seksu czy gry wstępnej, więc zamiast odpowiedzi uraczyła ją kolejnym pocałunkiem, który w oczach Sam, był idealną odpowiedzią. Po paru chwilach szybko zdjęła swoją koszulkę uznając, że przy Zoyi nie ma co zwlekać i się bawić, bo przyjaciółka może się rozmyślić w każdej chwili. Przysunęła Zoyę bliżej siebie i zwalniając tempo zaczęła pocałunkami schodzić na jej szyję i obojczyk.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Moleskine - powtórzyła po niej starając się zapamiętać nazwę, bo dzięki temu będzie wiedziała co przydatnego może kupić Sameen na zbliżające się święta. Henderson lubiła gwiazdkę, zawsze wtedy wszystko wydawało jej się być jakieś przyjemniejsze i łatwiejsze. Wzięła tez od Sam ten notatnik żeby go sobie zobaczyć, ale nie otwierała go. Szanowała prywatność Sam. - Może kupię sobie podobny do nowej pracy... ale na pewno nie różowy - To był kolor, który zupełnie do Zoyi nie pasował, chyba nigdy nie miała na sobie nic różowego. - Polecam się - stwierdziła z uśmiechem, chociaż Zoya i tak wiedziała, że dla zaspokojenia własnej ciekawości będzie chciała sprawdzić odpowiednią ustawę. No chyba, że będzie miała inne rzeczy do zrobienia, bo tego to nigdy nie było wiadomo. W końcu jakby na to nie patrzeć miała być teraz na jakiejś szalonej imprezie z nerdami.
Nie narzekała jednak, bo sprawy przybrały dla niej o wiele bardziej ciekawszy obrót i na tym starała się teraz skupić. Nie potrzebowała poezji, ani tym bardziej fraszki o Lambercie, aczkolwiek trzeba przyznać, że taki wierszyk idealnie pasowałby do Sameen. Henderson mówiła jej już kilka razy, że jeszcze kiedyś się zdziwi jej zachowaniem i proszę bardzo, była słowna! W tej chwili w sumie Zoya nie myślała o tym, że rzeczywiście Sam trochę zmieniła podejście skoro całowała się z nią już po raz drugi, a już jej powiedziała, że raczej tego nie robi. Skupiała swoją głowę raczej na tym żeby wynieść z tego momentu jak najwięcej przyjemnych wspomnień. Tym razem była o wiele bardziej pewna swoich działań, całowała ją z o wiele większą pasją niz na samym początku. Uśmiechnęła się nawet przez pocałunek, wiedząc że ten czuły gest wyraża więcej niż tysiąc zapewnień. Obserwowała ten moment, w którym Sam ściągnęła swoją koszulkę i, gdy tylko to zrobiła to od razu położyła swoje dłonie na jej tali, szczególnie, że Galanis przysunęła ją bliżej więc tak było nawet łatwiej. Zoya ptzymknela powieki i odchyliła delikatnie głowę, czując usta przyjaciółki na swojej szyi. Trochę żałowała, że wcześniej była takim tchórzem i przerwała im ostatnim razem. Teraz nie miała takich planów i dlatego sprawnie ściągnęła z siebie buty i uklękła na kanapie, złapała ponownie w dłonie twarz blondynki żeby wpić się w jej usta delikatnie przygryzając nawet jej dolną wargę. Później jedną rękę przeniosła na ramię przyjaciółki żeby delikatnie ściągnąć jej jedno ramiączko stanika. Gdy się go pozbyła to swoimi pocałunkami zjechała najpierw na jej żuchwę, następnie szyję, obojczyk i bark. No i chociaż może nie było tu najwięcej miejsca to spróbowała położyć się na plecach łapiąc Sam za rękę żeby przyciągnąć ją do siebie.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Dlaczego nie? – Zmarszczyła brwi i spojrzała na swój uroczy, różowy notatnik. Oczywiście, że absolutnie nie pasował do Sameen, ale właśnie między innymi dlatego go wybrała. –Wydaje mi się, że powinnaś wprowadzić trochę koloru do swojego życia i różowy notatnik może być tym czego potrzebujesz. – Uśmiechnęła się delikatnie. Ona też jeszcze niedawno kupowała notatniki od Hugo Bossa tylko dlatego, że miały seksowną skórzaną oprawę w ciemnych kolorach. Później jednak, przez przypadek odkryła Moleskine i całkowicie zmieniła swoje nastawienie do notatników. A wiadomo, te musiała później też palić.
Spoko, Sameen akurat zakładała, że Zoya to chętnie chciałaby usłyszeć jakieś fraszki, albo poezje, żeby jednak się rozgrzać. Albo nastroić. Albo stworzyć romantyczny nastrój, który będzie wskazywał na to, że nie będzie to seks bez uczuć, którego Henderson tak bardzo się obawiała. Całując Zoyę Sam myślała o wielu rzeczach. Między innymi o tym, że poczeka aż Zoya sama z siebie dotknie jej cycków. Wtedy będzie miała pewność, że Henderson jest rzeczywiście zainteresowana seksem na tylnym siedzeniu auta Sameen. Nie miała zamiaru niczego pospieszać. Poza tym, niestety uciekała myślami do pracy, do swojej rodziny i do tego, że właśnie widziała swój grób. Nie mogła się w stu procentach skupić na całowaniu przyjaciółki. Galanis trochę nie poznawała Zoyi, bo była chętniejsza niż dotychczasowa ustawa przewidywała. Jeszcze to całe przygryzanie wargi Sam, ściąganie stanika w dosyć dziwny, nietypowy sposób. Odchyliła głowę kiedy Zoya obsypywała ją pocałunkami, próbowała się na tym skupić, żeby nie psuć momentu przyjaciółce, ale nie potrafiła. Nawet zamknięte oczy nie pomagały. Obserwowała cmentarz dłońmi błądząc po plecach Zoyi, nawet sama odpięła jej stanik i dotknęła jej piersi, bo ona na przykład nie miała z tym żadnego problemu. Mógłby ich teraz obserwować jakiś grabarz, albo dziwna osobowość, a Sameen niespecjalnie by to obeszło. Dała się pociągnąć Zoyi na siebie i nawet próbowała z tego wykrzesać jakąś wygodną dla nich obu pozycję. Ostatecznie usiadła jakoś okrakiem na Zoyi i nachyliła się w jej stronę. Wróciła do całowania Zoyi i starała się być bardziej zaangażowana, więc nawet zjechała do jej klatki piersiowej. Już miała pozbyć się z Henderson stanika do końca, ale zamiast tego zaprzestała wszystkiego i położyła twarz na cyckach Zoyi. –Nie mogę. – Powiedziała nie podnosząc się. Gdyby była facetem to mogłaby powiedzieć, że nie może się doprowadzić do erekcji, ale to pewnie byłoby bardzo raniące. –Jesteś Zoya seksowną bestią, ale nie mam nastroju. – Postanowiła być szczera jak już się podniosła. Wpatrywała się przez chwilę w Zoyę i zbliżyła się do jej ust, żeby ją cmoknąć na przeprosiny, ale zastygła w takiej pozycji czekając na decyzję Henderson.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Lubię czarny - stwierdziła wzruszając ramionami i chyba trzeba było byc głupcem, żeby już sie nie zorientować jaki jest ulubiony kolor Zoyi. Prawie wszystko miała czarne, niedługo nawet takiego będzie mieć dziesięciominutowego kochanka. Rasizm? Trudno. Nie czułaby się dobrze w jakimś kolorowym outficie. Sama nie wiedziała czemu, ale czerń była dla niej tak bardzo bezpieczna. Jak cicha, bezsenna, ciepła noc spędzona w objęciach ukochanej osoby. Z tym jej się to kojarzyło. Henderson chciałaby usłyszeć wiele rzeczy z ust sam, nie koniecznie musiałyby to być wierszyki. Kilka słów o uczuciach, które posiadała Galanis sprawiało, że Zoya poczuła sie tak pewnie, że chciała się z nią kochać na tyłach samochodu przy cmentarzu. Słowa miały jednak wielką moc skubane. Co, by było gdyby Sameen lubiła też pogadać w czasie gry wstępnej... jezu, Zoyi już pewnie było gorąco na samą myśl o tym. No dobra, było jej gorąco już od dawna i fakt, że miała na sobie coraz mniej garderoby wcale nie sprawiał, że robiło jej się chłodniej, wręcz przeciwnie.
Tym razem nie miała najmniejszego problemu z tym, żeby Sam dotykała jej piersi. Wyzbyła sie tego dziwnego odruchu zabierania jej ręki z tamtych rejonów, nawet sobie cicho westchnęła, gdy Sam zeszła pocałunkami na jej klatkę piersiową i pewnie była gotowa na wiele, wiele więcej. Dlatego mocno się zdziwiła gdy Sam nagle się odezwała. Przez chwilę nie za bardzo ogarniała co tu sie właśnie stało, dlatego, gdy blondynka położyła się na jej piersiach to Henderson tak leżała jak kłoda bardzo zaskoczona tym co się stało. - Oh.. okej, jasne - kiwnęła głową podnosząc się i obejmując sie ramionami, bo nagle poczuła się mocno dziwnie z tym prawie ściągniętym stanikiem i bez koszulki... i w takiej sytuacji. - Zrobiłam coś nie tak?- Zapytała, bo nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Zerknęła jednak na blondynkę i cmoknęła ją, skoro tak się tu Sam nachylała, a później założyła na siebie szybko swoją koszulkę na ramiączkach wcześniej zapinając sobie szybko stanik. Czuła się jak skończona idiotka. Czego ona się w ogóle spodziewała? Powinna jechać na tą imprezę, ale chyba humor jej na dobre umarł, dobrze, że już i tak były przy cmentarzu. - Jedziemy do domu? Możemy obejrzeć jakiś straszny film, w końcu dzisiaj Halloween - powiedziała nawet nie patrząc w stronę Sameen, bo czuła się naprawdę, naprawdę głupio.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ