dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
#1

Kran zepsuł się sam.
Tej wersji wydarzeń zamierzała uparcie trzymać się Dottie, gdyż jak wcześniej zostało wspomniane - kran zespuł się sam, a ona tylko odrobinę mu w tym pomogła. Tak się jakoś złożyło, że od pewnego czasu nie mogła znaleźć żadnej wymówki do spotkania z Phillipsem, więc jak to miało zwykle miało miejsce wtedy, gdy obdarzała jakiegoś nieszczęśnika bardziej lub mniej chwilowym afektem, musiała jak najszybciej coś wymyślić. Uznała, że ucieknie się do metody starej jak świat i skutecznej w większości przypadków, albowiem nie od dziś wiadomo, że mężczyźni uwielbiają ratować damy w opresji i zaraz im się podnosi samoocena, gdy tylko mogą się wykazać. Dlatego też zdecydowanie musiała się znaleźć w opresji, pozostawało tylko pomyśleć w jakiej. Wolała nie ryzykować przy tym swojego życia, więc przekłuwanie opon absolutnie odpadało. Na żadne remonty pieniędzy aktualnie nie miała, aby móc zaprosić go na wspólne skręcanie mebli, a do malowania zaangażowała już swojego starszego brata. Ale jakaś drobna usterka? Tak, to zdecydowanie była w stanie ogarnąć na własną rękę. I niech się Phillips cieszy, że wzywała go tylko do cieknącego kranu, a nie do przepychania rur, bo i do tego byłaby zdolna. Wyciągnęła więc skrzynkę z narzędziami, trochę pokręciła i voila - cieknie! Dumna z siebie zadzwoniła po Winfielda, żaląc mu się, że znowu coś popsuła (to akurat prawda) i że desperacko potrzebuje natychmiastowego ratunku.
A już najlepiej, by to natychmiastowo pozwoliło jej jeszcze doprowadzić się do porządku, bo oczywiście kiedy tylko się rozłączyła, to zaraz pobiegła pod prysznic, potykając się o własne nogi, tylko po to, żeby zrobić się na bóstwo. Właściwie, ledwo wcisnęła się w jakąś kieckę i skończyła nakładać makijaż, usłyszała dzwonek do drzwi. No idealne wyczucie czasu! - Cześć - powitała go, opierając się w niedbałej pozie o futrynę drzwi, ale zaraz uznała, że to jednak zbyt niedbała poza, więc się wyprostowała. - To nie ja, samo się zepsuło - zapewniła go ze zbolałą miną i zaprowadziła go do kuchni... gdzie zapomniała schować skrzynki na narzędzia! Z przerażeniem wysiliła komórki mózgowe, starając się jakoś z tego wszystkiego wybrnąć. - Przygotowałam ci już nawet narzędzia, bo nie wiedziałam czy jakieś ze sobą weźmiesz. Wyobrażasz sobie, że wszystkie tu były jak się wprowadziłam? - wskazała na skrzynkę, w końcu najlepiej udać, że stała tam w pełni celowo, a nie dlatego, że Dorothy nie ukryła narzędzia zbrodni.

Phillips Winfield
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause there we are again in the middle of the night
We're dancing 'round the kitchen in the refrigerator light
Sąsiedztwo. Temat rzeka, w którym Phillips brodził nadwyraz niechętnie. Zwłaszcza po ostatnim imprezowym incydencie, który skończył się, krótkim, aczkolwiek efektownym pobytem na dołku. Tak, właśnie tak. Nastoletnie lata, które spędził nadzwyczaj spokojnie, nie zaowocowały nawet jednorazową powózką radiowozem, a niepozorna libacja wieku średniego sprawiła, że spędził noc w lodowatej celi. Czemu, więc jednak w czasie wolnym od pracy kompletował swoją nieco zakurzoną skrzyneczkę na narzędzia, którą po drobnym przeglądzie targał ze sobą po całym osiedlu? Powód jego nagłego altruizmu miał na imię Dottie, a jej niepodważalny urok osobisty dość szybko utwierdził go w przekonaniu, że sąsiadki mogą być też całkiem sympatyczne. Z Dottie znali się już jakiś czas, ale ich kontakt odnowił się całkiem niedawno i to dość niespodziewanie. Jak to mówią, przypadki chodzą po ludziach. Ewentualnie nieszczęścia. W każdym razie coś tam po nich chodzi, raz dobrego, a raz złego. A ich spotkania, przypadkowe lub nie póki co nie należały do tych, które można byłoby określić mianem pechowych.
-Cześć.- uśmiechnął się na powitanie, po czym obdarzył blondynkę przeciągłym spojrzeniem. Zrobiła na nim wrażenie, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. Wyglądała naprawdę świetnie, ale, jak ktoś, kto właśnie się gdzieś wybierał. Czyżby kran pokrzyżował jej jakieś plany? Spoglądając z ukosa na swoją ulubioną nieco przetartą bluzę i jeansy przez moment czuł się jak ktoś, kto nie potrafił wstrzelić się w dress code.-Zdarza się, nie masz się czym przejmować. Zaraz się tym zajmę i...będziesz mogła wrócić do swoich zajęć.- dodał, uśmiechając się łagodnie, po czym po raz kolejny przenosząc wzrok tym razem na narzędzia przygotowane mu przez Dottie. Wprawdzie nie był jakimś wybitnym hydraulikiem, ale co nieco potrafił przynajmniej na tyle, by uporać się z kranem, który zresztą od czasu do czasu ogarniał i u siebie. -Świetnie, na pewno się przydadzą.- przytaknął, po czym położył swoje narzędzia obok kolekcji Dottie.-Okej, teraz wszystko widzę. Odkręć powoli kran, a ja postaram się zorientować, gdzie dokładnie cieknie.- poinstruował ją, kładąc się pod zlewem. Leżenie na kafelkach w pozycji horyzontalnej było średnio komfortowe, ale czego się nie robi dla sąsiadów i sąsiadek, rzecz jasna.
Dottie Buchanan
ambitny krab
e.
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
W ich spotkaniach nie było nawet cienia przypadku, gdyż Dottie starannie planowała każde kolejne. Phillips wydawał jej się zbyt idealnym kandydatem na przyszłego ojca jej dzieci, by mogła to wszystko tak po prostu zostawić losowi, musiała więc wziąć sprawy w swoje ręce. Oczywiście, starała się, aby wszystko przebiegało względnie naturalnie i wyglądało na zupełnie niezaplanowane, ale przecież wszyscy wiedzieli, że przeznaczeniu czasami trzeba było pomóc. Także absolutnie nie widziała w tym nic dziwnego, a i ośmieliłaby się stwierdzić, że wybawiający ją z opresji sąsiad również, patrząc na to jakim wzrokiem zmierzył ją na dzień dobry.
- Zajęć? No coś ty... naczynia miałam zmywać właśnie - machnęła lekceważąco ręką, jak gdyby wyciągnęła z szafy pierwsze lepsze powyciągane dresy. A że przez prawie piętnaście minut wybierała odpowiedni outfit, który miał zwalić Phillipsa z nóg nie miało żadnego znaczenia. Choć miło, że zauważył! - Ale kran przestał działać - dodała jeszcze po chwili, by dodać nieco autentyczności swojemu stwierdzeniu, bo w końcu nie ma w tym nic dziwnego, że się zmywa w kiecce i pełnym makijażu. Trochę się zaczęła teraz zastanawiać czy aby napewno nie zapomniała obciąć metki, bo gdyby tego nie zrobiła, byłby przypał. Nie, odcięła - pamiętała, że robiła to w łazience przed przyjściem sąsiada i pewnie tam gdzieś został niechciany kawałek papieru.
- Jasne, już odkręcam - pokiwała entuzjastycznie głową i oparła się w kokieteryjnej pozie o kuchenny blat, czego brunet już nie zauważył, bo leżał pod zlewem. Jednak musiała o to zadbać, na wypadek gdyby jednak spod niego wyjrzał tak? Skupiając się na swojej prezencji, nie zanotowała jednak co dokładnie polecił jej Phillips, więc owszem - odkręciła kran, ale bynajmniej nie powoli. Woda trysnęła prosto na Winfielda, a cały plan Dottie przestał wyglądać tak różowo, kiedy przemoczony do suchej nitki wyczołgał się spod szafki. Ale w miłości i na wojnie wszystkie chwyty są dozwolone, prawda? - Omg, przepraszam! Nie miałam pojęcia, że to się stanie! Dam ci jakiś ręcznik, dobrze? Już biegnę - i rzeczywiście, pobiegła, z gracją potykając się o nogi Phillipsa. Co prawda, jakimś cudem uniknęła upadku, jednak zdecydowanie nie przypominała ucieleśnienia wdzięku i gracji, jak to miała w planie. - Nie widziałeś tego, okej? - mruknęła tylko, wyciągając z szafki coś, czym Winfield mógłby się wytrzeć i przy okazji mając nadzieję, że jej twarz nie przybrała jeszcze barwy purpury. Spoiler, przybrała.

Phillips Winfield
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause there we are again in the middle of the night
We're dancing 'round the kitchen in the refrigerator light
Ten mistyczny cień przypadku naprawdę urzekł Phillipsa, więc z perspektywy czasu dobrze się składa, że naiwny pan pilot przez dłuższy czas wciąż pozostawał nieświadomym podstępów uroczej Dottie. Kobieta jawiła mu się jako przesympatyczny, czarujący promyczek, który z całą pewnością nie chciał zbawić go w pułapkę niczym serialowy Joe Goldberg. Wprawdzie on nie z tych, którzy wierzyli w przeznaczenie, ale z całą pewnością przystał z entuzjazmem i uśmiechem na te nieoczekiwane zwroty akcji, które fundowała mu Buchanan, chociażby prosząc go o naprawę tego nieszczęsnego kranu.
-Jasne, tak tylko zapytałem.- przytaknął nieco zmieszany, gdy na horyzoncie pojawiły się dresy. W sumie nie jemu to doceniać. Może ona właśnie w ten sposób sprząta? W końcu nie każdy przywdziewał wysłużone łachy sprzed pięciu lat, gdy tylko przekraczał mury własnego domostwa. Może ona była inna? -Szkoda byłoby tak pięknej sukienki na ten bałagan.-dodał po chwili, spoglądając na sąsiadkę z ukosa. Czy był to komplement, czy tylko dziwaczne wścibstwo Phillipsa? Oceńcie sami. Winfield z całą pewnością był pod ogromnym wrażeniem prezencji sąsiadki, ale zdecydowanie nie widział podstaw by podczas oddawania jej tej drobnej przysługi, gapić się na nią nachalnie niczym desperat, który na randki chodził tylko, gdy matka dla pocieszenia wyciągała go na urodzinowy obiad do lokalnej śniadaniowi. -Zaraz to ogarniemy i będzie jak nowy.- stwierdził, bo w tym momencie zdecydowanie wjechała mu na ambicję. Nie był wybitnym hydraulikiem, ale jak mógłby rozczarować damę w potrzebie? No, nie mógłby zdecydowanie. Tak, więc czując, jak gdyby losy świata spoczywały właśnie na jego barkach, runął na podłogę, licząc, że filmiki obejrzane na internetowej platformie pomogą mu wybrnąć z sytuacji zwycięsko, gwarantując nie tylko sukces, ale i uznanie w oczach uroczej sąsiadki.
-Cholera.-syknął, gdy woda znienacka zaatakowała jego koszulkę, spodnie i najpewniej przemądrzałą łepetynę. Nie liczył, że wszystko pójdzie po jego myśli, ale kurcze takiego obrotu spraw chyba nie przewidział. A może przewidział, ale po raz kolejny okazał się naiwniakiem?-Nic, nie szkodzi, serio.- dodał niby to nie wzruszony, wyczołgując się spod kranu. Przecież nie będzie zalewał jej pretensjami, tupał nóżka i marudził jak niezadowolone dziecko. To ona była damą w potrzebie, a on jako rycerz na białym koniu mógł co najwyżej robić dobrą minę do złej gry. Nie chciał przecież sprawić jej przykrości. Inna sprawa, że niezdarność Dottie wciąż wydawała mu się zaskakująco urocza. -Ostrożnie, na razie musimy ogarnąć ten kran, z ewentualną skręconą kostką nie byłbym w stanie pomóc.- roześmiał się preliście, przyglądając się wyraźnie zawstydzonej blondynce. Na jej korzyść działało na pewno to, że swoją niezdarnością z całą pewnością nie pasowała mu na osobę, która tak podstępnie ukartowałaby kilkanaście z ich przypadkowych spotkań. Prędzej uwierzyłby w inwazję kosmitów niż intrygi w wykonaniu Dottie. -Ręcznik chyba nie pomoże- stwierdził po chwili ,przyglądając się swojej przemoczonej koszulce. Jednym szybkim ruchem ściągnął ją z siebie, oczywiście nie celem darmowego striptizu. Aż tak bezwstydny to on nie był. Chyba. -Wycisnę ją i położę na kaloryferze, to może trochę przeschnie.- zawołał do Dottie co by nie wmurowało jej z miejsca, gdy nieświadoma wróci do niego z ręcznikiem
Dottie Buchanan
ambitny krab
e.
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
Chwila, chwila - Dottie nie próbowała zwabić go w żadną pułapkę, jak jakiś Joe Goldberg, tylko bardzo dyskretnie uświadomić mu, że są sobie pisani, mogłaby mu prać skarpety do późnej starości, urodzić mu gromadkę dzieci i kilka razy w tygodniu urządzać gorące awantury, aby podtrzymać płomień namiętności. I naprawdę należało docenić, że robiła to z taką subtelnością, bo znalazłyby się jakieś kobiety, które do ołtarza próbowałyby go zaciągnąć na dziecko, chociażby. A to już przecież pułapka sama w sobie!
- Ten staroć... daj spokój, wyciągnęłam z szafy pierwszą lepszą rzecz - machnęła na to wszystko ręką, zastanawiając się, czy gdzieś jej nie wygląda metka. No i tak odrobinę naszła ją rozkmina, czy nie powinna przypadkiem przystopować z takimi tekstami, bo jak już zostanie w końcu panią Winfield, to Phillips raczej będzie ją oglądał na kanapie, w dresach i z pudełkiem lodów na kolanach, a nie w takim stroju. - Co ja bym bez ciebie zrobiła! Naprawdę, Phill, ratujesz mi teraz życie - zaszczebiotała, trzepocząc rzęsami, dokładnie tak jak przystało na każdą szanującą się damę w opałach. Co prawda, jak tak kręcił, to miała ochotę mu doradzić, że psuła w innym miejscu, ale na szczęście udało jej się utrzymać język za zębami.
I wszystko szło świetnie, do momentu wypadku z wodą.
Z niekłamaną ulgą przyjęła fakt, że nie wydawał się być na nią szczególnie rozzłoszczony, a nieplanowany prysznic przyjął ze względnym spokojem. - Co... o wow - z jej rumianych usteczek wydobyło się westchnięcie, gdy Phillips niespodziewanie zdjął z siebie koszulkę, prezentując jej swoją klatę w pełnej okazałości. Naprawdę miała nadzieję, że nie stała zbyt długo z rozdziawioną buzią, nieobecnym wzrokiem i zarumienionymi policzkami - choć akurat w jej głowie, w tym momencie film zaskakująco zwolnił, a podkład zamienił się w intro z Carless Whisper. W końcu odchrząknęła, sprowadzając na ziemię samą siebie. - To znaczy, hej... ćwiczyłeś? ... ostatnio? - spróbowała jeszcze jakoś uratować sytuację, aby nie wyjść na skończoną łamagę, ale chyba na to już zbyt późno. - Daj, kaloryfer o tej porze roku niewiele się zda... chyba, że na brzuchu. Rozwieszę ją na tarasie, w tym słońcu to raz, dwa i będzie sucha. Zaproponowałabym ci od razu coś na przebranie, ale jakoś mam wrażenie, że nie czułbyś się zbyt dobrze w jakimś różowym t-shircie z napisem "girl power". Albo kostiumie Wonder Woman, chociaż on akurat pasowałby do sytuacji - zażartowała, przejmując od niego przemoczoną koszulkę i od razu rozwieszając ją na zewnątrz. Zniknięcie z pola jego widzenia na krótką chwilę miało pomóc jej doprowadzić się do porządku i pozbyć się tych okropnych rumieńców z twarzy.

Phillips Winfield
sumienny żółwik
.
lorne bay — lorne bay
36 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
'Cause there we are again in the middle of the night
We're dancing 'round the kitchen in the refrigerator light
Zdecydowanie nie była jak Joe Goldberg! Z pewnością nie gromadziła jego rzeczy w pudełku po butach i nie planowała zabójstwa innych potencjalnych adoratorek. Poza tym zdecydowanie była w jego typie, a już na pewno bardziej w jego typie niż odtwórca głównej roli we wspomnianym przez nas serialu. No i oczywiście doceniłby subtelność, którą wykazywała się Dottie. Sek w tym, że na ten moment nie do końca docierały do niego jej ukryte zamiary. Nie miał tak wybujałego ego, by z góry zakładać, że każda potrzebująca pomocy sąsiadka próbuje go poderwać. Co nie oznacza, że miał miałby coś przeciwko. Po prostu w tej kwestii potrzebował jasnych komunikatów, które w przypadku sympatycznej blondynki były ujmująco subtelne.
-W porządku, tak tylko pomyślałem, że szkoda by było, gdyby się zniszczyła.- stwierdził po chwili, przenosząc wzrok na kreację Dottie. -Bardzo ci w niej do twarzy.- dodał z uśmiechem, bo czemu nie! To, że nie dostrzegał na ten moment zamiarów Dottie, nie oznaczało, że nie mógł przejąć pałeczki. Nie chciał być namolny w swych działaniach, ale też nie zamierzał szczególnie kryć się z tym, że sąsiadka wpadła mu w oko. -Drobiazg, cieszę się, że mogłem się na coś przydać.- no, bo kto nie lubił czuć się docenionym? Phillips być może miał się za niezwykle skomplikowanego gościa, ale wystarczyło trochę szczebiotania, trzepotania rzęsami i najwyraźniej był już kupiony. Po wszystkich nieprzyjemnościach, z którymi zmagał się każdego dnia w pracy, jej towarzystwo było niesamowicie przyjemną odmianą. Nie czepiała się, nie marudziła i nie sprawiała, że momentalnie dostawał białej gorączki. Przesympatyczna, zabawna i czarująca. Czego chcieć więcej?
-Przepraszam...to znaczy zdarza mi się, czasem.- wymamrotał, dochodząc do wniosku, że jego urocza sąsiadka trochę się speszyła. Czy był to moment, w którym zaczął w końcu łączyć kropki? Nie do końca, ale z pewnością zrozumiał, że nie jest jej tak totalnie obojętny. Westchnął cicho, bo w zasadzie nie miał nic przeciwko temu, aczkolwiek nowe odkrycie zbiło go z tropu.
-Girl power brzmi super, ale chyba wystarczy mi bluza. - podsumował z szerokim uśmiechem, gdy tylko Dottie skończyła monolog o kaloryferze. Gdy tylko Dottie zniknęła z pola widzenia, złapał za swoją bluzę, którą energicznie zapiął niemalże pod samą szyją. Nie widział wprawdzie, by odwiedzał ją, jakiś mniej lub bardziej sympatyczny kawaler, ale może lepiej nie kusić losu? Wpadnie taki niespodziewanie i szybko wybije mu z głowy wszystkie niecne pomysły a przy okazji kilka przednich zębów.
-Kran już działa, teraz wszystko powinno być w porządku.- podsumował swoje hydrauliczne poczynania w zasadzie całkiem dumny z tego co udało mu się zrobić. Co z tego, że w grę wchodziło tylko wymienienie zwykłej uszczelki, ale ej! Był bohaterem, przynajmniej przez najbliższy kwadrans.

Dottie Buchanan
ambitny krab
e.
ODPOWIEDZ