25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Znajoma pracowała w „restauracji” – zaginęła palce obu rąk tworząc niewidoczny cudzysłów. – Tego typu i po tym co mi opowiedziała – pokiwali przecząco głową... – Staram się omijać szerokim łukiem. Zjeżdżam z trasy tylko w razie konieczności do takich miejsc – dwu lub nawet trzykrotnie wrzucane frytki do tego samego oleju aby były ciepłe, wszystko przetrzymywane w chłodni, zgłaszane włosy w kanapkach. Ogólnie mega niezdrowo, tłusto i… i nie. To nie tak, że Su robiła z siebie pańcie, która wybierała tylko te najdroższe restauracje. Bywało tak, że wystarczyło jej raz coś obrzydzić a ona doznawała urazu na długie lata. Przykład – w tamtym roku z zupełnych nudów obejrzała program o robieniu, przygotowaniu parówek i tym oto sposobem nie zjadła żadnej od tamtego dnia. Podobnie miała z sokiem miętowym… kiedyś w czasie choroby, bodajże grypy, ojciec kupił jej całą zgrzewkę napojów i do dnia dzisiejszego jest to dla niej zapach i smak choroby.
Zdecydowanie łatwo się zniechęcała.
– Mój były w swojej ostatniej akcji widział jak jego koledzy giną. A ona sam wyszedł z tego z PTSD i zupełnie pokiereszowanymi plecami. Strasznie niewdzięczna robota – pokiwała głową przecząco dopiero po chwili miarkując się, że nie powinna o nim wspominać bo to brzmi głupio. - Sorry. Nie powinnam – założyła kosmyk włosów za ucho spuszczając wzrok gdzieś na martwy punkt. Były rozdział jej życia z pewnością będzie jeszcze długo wkradał się do tego nowego, lepszego, ale nie było na to rady. I to nie tak, że szukała porównań. To jakoś przychodziło samo.
– Dobrze – przyjęła alkohol od Azjaty zerkając na Grahama z ukosa. Do tej pory nie powiedziała mu o sobie zbyt wiele. A od kilku dni była pracownikiem nocnego klubu co wiązało się z podawaniem drinków. Niestety jej staż był zbyt krótki aby umiała przygotować jakieś super dobre i kolorowe napoje więc będzie mogła zaoferować colę z łychą lub wódką… następnym razem będzie lepiej.
– Dziękujemy i było pyszne! – pomachała staruszkowi na odchodne przebierając szybko nogami przez co wokół jej osoby dało się słyszeć głośny stukot obcasów. – Zastanowię się – droczyła się ciągle z Grahamem wsiadając do auta. Adres znał więc nie musiała go prowadzić.
Gdy zajechali na miejsce, na podwórku paliło się zaledwie kilka świateł. – Muszę w końcu kupić jakieś psy – podzieliła się przemyśleniem z mężczyzną wygrzebując z torebeczki klucze do drzwi. – Zapraszam do mojego królestwa – uśmiechnęła się szeroko zapraszając mężczyznę do środka. Sama rzuciła wcześniej wspomnianą torebkę na siedzisko idąc w stronę dużego salonu, którego częścią był aneks kuchenny. – Na co ma pan ochotę ? – zapytała gubiąc po drodze szpilki. Była w nich dobre kilka godzin więc jej stopy prosiły o ratunek. – Uprzedzam, że nie mam barmańskich umiejętności na wysokim poziomie – machnęła ręką odganiając niewidzialną muchę. – Mam lód, colę zero i sok pomarańczowy. Z alkoholi praktycznie wszystko. To znaczy zupełny brak likierów ale nie wyglądasz na kogoś kto raczy się płynnym cukrem – zatrzymała się w okolicy barku będąc cały czas w gotowości. – Jaka decyzja?- podparła bok jedną dłonią mierząc Grahama od góry do dołu.
Prawda, że gdy tylko chciała, umiała być bardzo grzeczna ???

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Przecież tylko żartowałem. - przewrócił oczami cicho się śmiejąc na jej wywód.
Oczywiście, że nie zabrałby jej po prostu do jakiejś przydrożnej knajpy czy fast foodu. Może i był z niego dość prosty mężczyzna z dość prostej rodziny, ale to nie znaczyło, że nie wiedział, jak to wszystko powinno wyglądać. Miał swoje standardy i raczej z nich nie rezygnował. W kwestiach jedzenia potrafił być upierdliwy. Jak na byłego żołnierza miał zadziwiająco rozwiniętą paletę. Uwielbiał próbować nowych rzeczy, w co zaliczały się wizyty w najdroższych restauracjach serwujących różne rarytasy. Podobnie jak dziewczyna stronił od śmieciowego jedzenia, o czym powinna się już przekonać po dzisiejszym sushi, lecz może będzie miała jeszcze ku temu jakąś okazję.
Tym, co całkowicie zbiło go z tropu była dygresja na temat jej byłego. Sam fakt, że o nim wspomniała nie miał aż tak wielkiego znaczenia, a raczej kontekst w którym go przedstawiła. Wystarczyło jedno proste zdanie by wybudzić zakopane głęboko wspomnienia z pola walki. Stracił swoich przyjaciół z oddziału więcej niż raz. Bardzo rzadko zdarzało się by cały przedział nikt nie dostał jakaś zawieruszoną kulą czy został przez coś przygnieciony. Ba, jako kapitan miał nawet swoich podkomendnych i te śmierci bolały najbardziej. Ponieważ ci ludzie ginęli z jego rozkazu. Nie chciał do tego wracać i to naprawdę był zły moment na to wspomnienie. Zarówno dla niej, jak i dla niego. Jedyne, co mógł zrobić to tylko przytaknąć na jej przeprosiny, chociaż było widać, że powiedziała coś, co mocno do niego trafiło. Właściwie nie był tym samym Anglikiem aż nie znaleźli się w aucie próbując to wszystko przetrawić.
- Wziąłbym jakieś ze schroniska. Niech sobie chociaż polatają na dworze. - odpowiedział przyglądając się podwórku, na którym było trochę pusto.
Wchodząc do środka nie omieszkał się trochę rozejrzeć po mieszkaniu. Urządzone całkiem gustownie. Na pierwszy rzut oka było już widać, że dobrze radziła sobie z pieniędzmi. Musiała prowadzić jakiś dobrze prosperujący biznes. Pewnie nawet lepiej niż jego. Na razie spokojnie przyglądał się jak gubi szpilki idąc w stronę barku. Niestety nadal bił się trochę ze wspomnieniami, więc nie był jeszcze w stanie podzielać jej entuzjazmu swoją wizytą. Na szczęście nie rzuciła mu się na szyję już od progu, bo to mogłoby się skończyć trochę niezręcznie. Graham znalazł sobie miejsce przy blacie w kuchni opierając się o niego łokciami.
- Zdziwiłabyś się jaki mam pociąg do słodkiego. - posłał jej lekki uśmiech podpierając podbródek na dłoni - Nalej mi ze dwa shoty wódki i myślę, że to będzie dobry początek.
Zdecydowanie mocniejszy alkohol pozwoli mu zapomnieć i znów w pełni skupić się na Susan. Tego właśnie chciał. Nie tych cholernych flashbacków.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– A… okej – uciekła spojrzeniem speszona, że nie wychwyciła sarkazmu. Pod tym względem potrzeba odrobiny czasu aby nauczyć się siebie wzajemnie, swojego poczucia humoru, wyczuwania nastroju i na koniec zrozumienia bez słów. – Nie załapałam – wzruszyła ramionami uśmiechając się przepraszająco. O! To też była jedna z jej metod działania. Doskonale wiedziała, że ma buzię i ciało niewinnego aniołka więc przez lata nauczyła się tak zachowywać aby wiele rzeczy i zachowań uszło jej na sucho. Przykładem, w sumie najlepszym, była kontrola drogówki, która przyłapała ją niespełna miesiąc temu na jednej z wylotówek. Skruszona mina i brak punktów karnych poskutkowały jedynie słownym upomnieniem. Świadome swej aparycji kobiety to zło w czystej postaci. Na takie trzeba szczególnie uważać bo potrafią okręcić nieświadomego samca wokół palca w bardzo krótkim czasie.
Później zaś zostawić, ale najpierw wykorzystać. Jak? Najczęściej materialnie.
– Taki mam plan. Chciałabym przygarnąć dwa duże psy. Miejsca na podwórku nie brakuje więc miałyby duży kojec i budy bo nie jestem zwolennikiem trzymania zwierząt w domu. To znaczy miałam wcześniej kota i gdzie się nie obejrzałam, wszędzie widziałam jak ostrzy pazury. Czułabym się o wiele bezpieczniej. Jeśli nie masz nic przeciwko to możemy razem przejrzeć kilka stron – próbowała jakoś odciągnąć jego myśli od wcześniej wspomnianego tematu, który wyraźnie zasmucił mężczyznę. Jedyne co teraz czuła to wyrzuty względem samej siebie. Palnęła o byłym zupełnie bez przemyślenia i wyraźnie popsuła tym atmosferę.
Idiotka.
– Podoba Ci się? – obróciła głowę idąc przez szeroki korytarz. – Wyobraź sobie, że jest to dom po moim ojcu, który przyjechał tutaj ze Stanów, poślubił jakąś siksę, o której nie wiem nic do tej pory, kupili ten piękny dom, który pewnie ona urządzała… a na końcu zmarł na zawał – rozłożyła dłonie nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który mimowolnie pojawił się na jej twarzy. – O spadku dowiedziałam się od notariusza? Nawet nie pamiętam nazwiska tego faceta – uciekła gdzieś w bok czując ukłucie wstydu. Ojciec nigdy nie był dobrym rodzicem i nawet na stare lata nie zachował godności w jakimś stopniu ośmieszając własne dziecko.
Ale o tym innym razem.
– Nie wyglądasz – zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu już kolejny raz. W końcu przeszła do lodówki, z której wyciągnęła wódkę i wino. Z zamrażalnika wydobyła sylikonowy twór, który był wypełniony kostkami lodu w kształcie serduszek. – Mam tylko taki – pomachała mu wiotkim przedmiotem nie sądząc aby kształt lodu wadził komukolwiek. Z półki narożnej wyciągnęła kieliszek na wódkę, szklankę na cole i kieliszek na wino. Wszystko ułożyła ponad szuflada. Z niej zaś wygrzebała otwieracz do wina. Chwilę zajęło jej aby rozparcelować wszystkie ciecze. – Proszę – podała Grahamowi kieliszek oraz szklankę. Nie miała pojęcia czy przepija czy nie… Sama zaś dzierżąc w dłoni pękate szkło wypełnione winem, oparła swoje ramię o jego. – To już nie wróci – przełożyła kielich do drugiej dłoni aby pogładzić z wyczuciem bark mężczyzny. Doskonale wiedziała, że bije się właśnie z myślami i gdyby tylko umiała cofnąć czas…


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Susan, czy ty sugerujesz, że naszych spotkań będzie więcej? - uśmiechnął się do niej nieco zadziornie na chwilę gubiąc swój czarny tok myślenia - Obawiam się, że nie byłbym w tym zbyt pomocny. Przez skrzywienie zawodowe pewnie wybrałbym od razu owczarka belgijskiego, bo widziałem, co potrafią w akcji. Cholernie cwane bestie. - te wspomnienia niestety przywoływały również inne, te mniej przyjemne, przez co znów trochę przygasł.
Każdy żołnierz wracał z frontu z jakimś PTSD, częścią jego był ten depresyjny nastrój, w który jeśli wpadł, ciężko było już go wyciągnąć. Czasami trwało to dniami albo tygodniami. Jego największa trauma brała się z tych wszystkich akcji na które wysłał swoich kolegów, a z których nigdy nie wrócili. Nie pomagał fakt, że właściwie robił to po dziś dzień. Odsetek powrotów ze wszystkimi częściami ciała był oczywiście o wiele większy i chyba tylko to ratowało go przed nawrotami depresji. Zawsze tłumaczył sobie, że gdyby nie on, ktoś inny wysyłałby jego przyjaciół na najgorsze przydziały bo musieli z czegoś żyć. On przynajmniej weryfikował każdą akcję zanim kogokolwiek tam wysłał. Co nie znaczyło, że robił to z lekkim sercem.
- Mhm... Jest całkiem całkiem. - przytaknął rozglądając się po pomieszczeniach przez które go prowadziła - Moje kondolencje. - spojrzał na dziewczynę z zupełną powagą, nigdy nie było łatwo stracić rodzica nawet jeśli ich stosunki nie wydawały się być strasznie bliskie - Moi rodzice jeszcze żyją, ale nie widziałem ich od lat. Nie mam wstępu do domu. To zatwardziali katolicy z tych dobrych, pobożnych, a nie kościelnych. Nie pochwalają mojego wyboru kariery. Poprzedniej ani obecnej. Widziałem się z nimi tylko raz odkąd wstąpiłem do wojska. - odpowiedział trochę lakonicznie nie zawieszając wzroku właściwie na niczym konkretnym, błądząc nim po prostu po ścianach jak w jakimś muzeum.
Kiedyś rzeczywiście go to bolało, ale miał wystarczająco dużo czasu by się z tym wydziedziczeniem pogodzić. Nigdy nie chciał być taki, jak jego ojciec i nie był. Nawet jeśli kosztowało go to najbliższą rodzinę, raczej nie zmieniłby swoich decyzji. Czekała go albo harówka w fabryce do końca swojego mizernego życia jak staruszek, albo zobaczenie świata w mundurze. Wybór wydawał się prosty. Na szczęście chociaż młodsza siostra nie podzielała ich poglądów i nadal chętnie się z nim spotykała. Tyle mu zupełnie wystarczyło, chociaż im stawał się starszy tym częściej łapała go delikatna nostalgia w zbliżające się święta.
- A na co wyglądam? - uśmiechnął się lekko dość zaciekawiony jej opinią, bo słyszał ich już wiele, a ta może go zaskoczy - Dzięki. - odpowiedział od razu wychylając kieliszek bez żadnego grymasu.
Nie potrzebował zapijać colą ani niczym innym. Nalał sobie za to od razu drugi sięgając przez blat po butelkę. Dopiero gdy i ten zapiekł w gardło był w stanie trochę wyluzować. Spowolnić trochę gonitwę myśli i wziąć kilka głębszych wdechów.
- Hmm? - spojrzał na nią pytająco w pierwszym momencie nie wiedząc o co jej chodzi - Ach, to? - puknął się w skroń z lekkim uśmiechem - Zawsze wraca, nikt nie wraca z frontu taki sam. Ale nie mam zamiaru spieprzyć nam tym wieczoru, więc może powiesz mi dlaczego tak właściwie dałaś mi się pocałować w tym balonie? - z nieco szerszym uśmiechem obrócił się w jej stronę nadal opierając się o kuchenny blat, a jedną dłoń kładąc u dołu jej pleców przyciągając ją trochę bliżej.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
- Wszystko zależy od tego jak przebiegnie to spotkanie - odparła powstrzymując się od uśmiechu, który zupełnie by ją zdradził. Osobiście nie widziała powodu, dla którego miałoby to być ich pierwsze i ostatnie spotkanie. Zaznaczyć również należy, że Su nie wiedziała o mężczyźnie absolutnie nic, lub inaczej, wyselekcjonowane minimum, którym ją uraczył. Na dobrą sprawę wcale nie musiał przyznawać się do "posiadania" dziewczyny, żony czy trzech innych kochanek. Zakładając, że podchodzi do randek tak jak ona - czyli na chwile obecną nie jest w żadnym bardziej lub mniej formalnym związku, mogli to kontynuować. Murphy wystarczająco długo rozpaczała po odejściu Christiana aby zadręczać się tym przy Grahamie. Było, minęło, czas zawalczyć o własne szczęście, a przynajmniej próbować.
- Musiałabym sprawdzić w internecie jak dokładnie ta rasa wygląda ale już sam "owczarek" kojarzy mi się z dużym bydlęciem więc rozważę i taką propozycję - uniosła delikatnie brew. Właśnie o takiego typu zwierzęta jej chodziło. Pies musiał być duży i wzbudzać respekt u osoby, która chociażby chciała zbliżyć się do bramy. Zestaw obronnych pupili i dobrego monitoringu sprawiłby, że jej życie byłoby ciut lepsze. Komfort psychiczny to bardzo ważna rzecz, szczególnie u osób po przejściach.
Zdecydowanie...
- Wiesz co Graham? Okej, ten facet był moim ojcem ale nigdy nie czułam się z nim specjalnie związana. Wiesz, że przez te wszystkie lata, nawet gdy byłam mała, nie powiedział, że mnie kocha? - rozłożyła ręce okazując głębokie niezrozumienie takim zachowaniem. Okej, faceci nie umieli wyrażać uczuć, przynajmniej spora ich część. Bo było to wstydliwe, nie czuli takiej potrzeby itp ale ona mając te 25 lat nie umiała przypomnieć sobie chociaż jednego, krótkiego "kocham Cię" od najbliżej osoby na całym świecie. I do tego potajemny ślub z kolejną kobietą. - Nie tęsknie za nim - skrzywiła się lekko bo chyba nie powinna tego mówić, ale taka była prawda.
- Przykro mi - obojgu jakoś nie ułożyło się pod względem relacji rodzic-dziecko ale czy przez to szczególnie cierpieli? Raczej nie. Każdy był dorosły, miał swoje życie i swoje sprawy. Tak było najlepiej, nie myśleć, nie zastanawiać się, nie analizować... Wystarczyło iść przed siebie.
- Wyglądasz na twardziela, który zamiast jeść miód, żuje pszczoły - parsknęła pod nosem zakrywając usta dłonią. Graham to kawał faceta, zupełnie w jej typie. Żaden chudzielec z kogucią klatką czy włosami starannie ułożonymi na żel. Lubiła mężczyzn z krwi i kości, silnych, wzbudzających respekt. Przy takich czuła się bezpiecznie i dobrze.
Ale o gustach się przecież nie rozmawia...
- Mój błąd. Nie będę już bezmyślnie gadać głupot - dała się przyciągnąć obracając nieco głowę i wychylając pół zawartości kieliszka. Wino było odpowiednio schłodzone i smakowało wybornie. To konkretne było zwykłym przypadkiem. Sięgnęło po nie bo miało piękną etykietę, która przyciągała uwagę. - Mam krótką pamięć więc musisz mi przypomnieć - zadarła podbródek właściwie sama inicjując kolejny pocałunek. Musiała delikatnie stanąć na palcach aby choć trochę zrównać się z Grahamem. Teraz przechyliła głowę lekko w bok obejmując ustami jego dolną wargę. Przymykając przy tym oczy dała się ponieść... właściwie była gotowa na wszystko.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Graham raczej nie był z tych, którzy wiązaliby się na dłużej i miał ku temu swoje powody. Wolał spotykać się z kobietami dość niezobowiązująco i zazwyczaj dawał o tym znać już na początku znajomości. Tutaj chyba trochę zapomniał w porywie spontaniczności, ale sposób w jaki to wszystko się toczyło nie sugerowało na razie jakby Susan miała widzieć w nim jakiegoś poważnego partnera. Raczej oboje podchodzili do tego na totalnym luzie i tak było zdecydowanie lepiej. Co oczywiście nie oznaczało, że Anglik nie miał ochoty na kolejne wyjścia z akurat tą dziewczyną. Nie było nic złego w tego typu randkach, które kończyły się happy-endem dla obydwu stron. Tak długo jak wszyscy byli tego świadomi. Z resztą gdzie ona tam mogła myśleć o nim na poważnie skoro dopiero co była w jego biurze szukając swojego byłego. Ta historia nie jest zamknięta, a on pewnie jest zabawką na jedną noc, z czym oczywiście nie miał problemu. Tak było po prostu wygodniej.
Pewnie niepotrzebnie wymienił akurat tę rasę. Te psy muszą się cholernie dużo wybiegać żeby im się w głowie coś nie poprzestawiało, a nie był pewien czy jego randka jest z tych domatorek, które zabierają swoich pupili na spacery kilka razy dziennie. Są świetnymi towarzyszami, lecz potrzebują dużo pracy. Potrafią być dość złośliwe. O wszystkim oczywiście ją poinformuje jeśli kiedyś powrócą do tego tematu. Na razie mieli o wiele ciekawsze tematy niż wybór psiaka.
- Nie będę kłamał, to trochę popieprzone... - wzruszył ramionami trochę niezręcznie się uśmiechając - Wcale ci się nie dziwię. Jeśli nie potrafił się zebrać na takie dwa proste słowa, mógł równie dobrze być obcym człowiekiem. Niektórzy po prostu nie powinni mieć dzieci. - pokręcił głową z wyraźnym niesmakiem.
Nie zamierzał tutaj tego wszystkiego analizować. Jej rodzina była jej sprawą, a ten skrawek, który mu zdradziła zupełnie wystarczył by zaczynał rozumieć pewne jej zachowania. Nadal miał wrażenie, że robią to wszystko jakoś od tyłu. Na pierwszej randce zazwyczaj rozmawia się o zainteresowaniach, jakichś bzdetach, a nie swoich popieprzonych sytuacjach rodzinnych, w których oboje tkwili, ale każdy związek rozwija się na swój sposób, prawda? Jeszcze się okaże, że ich sytuacja rodzinna zbliży ich do siebie. On co prawda rodziców miał, ale to tak jakby ich nie miał. To czasami potrafiło być jeszcze gorsze, kiedy jego siostrze w trakcie rozmowy wymykało się coś o rodzicach, a on musiał to przemilczeć, bo wiedział, że dla nich już nie istnieje.
- Niepotrzebnie. To ich decyzja, a ja nie będę przepraszać za to, że chciałem zrobić ze swoim życiem coś więcej niż tylko pracować w fabryce. - wzruszył ramionami uśmiechając się całkiem przekonująco.
Było tam jeszcze dużo nierozwiązanych spraw, ale ta jedna była pewna. Nie miał zamiaru obwiniać się, ani tym bardziej przepraszać za to, że zrobił coś po swojemu, kiedy jego rodzice nie byli mu w stanie zapewnić tego, czego potrzebował. Wystarczał mu kontakt z siostrą jako najbliższą rodziną. Był już dorosłym chłopcem i nie potrzebował rodzicielskiego wsparcia.
- Ja? W życiu bym nie skrzywdził pszczoły. - roześmiał się wesoło - Ale za dobry miód dam się pokroić. Lubię słodkie... - celowo nie dokończył wymownie obcinając dziewczynę wzrokiem od stóp do głów.
Miała wygląd aniołka, ale zdążył się już przekonać, że w tym ciele mieszka dość wyzwolona kobieta, z czego miał zamiar dzisiaj w pełni skorzystać. Była też całkiem w jego typie. W teorii słodka i niewinna, ale w praktyce dość bezpruderyjna. Tak jak lubił, co z resztą za chwilę udowodniła racząc się swoim winem zanim sama zainicjowała kolejny z ich pocałunków. Graham nie pozostawał jej dłużny. Dokładnie tego potrzebował żeby znów skupić się na tym, co było w tym momencie ważne, a była to właśnie ona. Po kilku coraz to namiętniejszych pocałunkach postanowił trochę jej ulżyć i wsuwając swoje dłonie pod jej sukienkę złapał ją za pośladki, podniósł do góry i usadził na kuchennym blacie samemu wślizgując się między jej nogi stawiając oboje w o wiele wygodniejszej pozycji.
- I jak, zaczyna ci coś świtać, czy potrzebujesz więcej przypominajek? - uśmiechnął się zadziornie spoglądając jej przez chwilę w oczy nie zaprzestając ich pocałunków, a po prostu mówiąc pomiędzy kolejnymi.

Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
Jeśli była jakaś kolejność, wedle które powinny odbywać się randki z zaliczaniem wcześniej wspomnianych baz, to zdecydowanie Susan miała ją koło nosa. Mając silnie rozwinięty kobiecy instynkt, na tyle trafnie dobierała partnerów, że jeszcze nigdy do tej pory nie zdarzyło jej się aby kolega prześmiewczo wspominał, że jej kochanek rozpowiadał na lewo i prawo co robią w łóżku.Nawet jej były mąż, którego imienia nie należy wspominać, był pod tym względem uczciwy. Doświadczenie w tej materii dawało spokój i pewność, że i Graham nie potraktuje jej jako panienki lekkich obyczajów. Fakt, cała zabawa polegała na pogoni za króliczkiem. Tymczasem ona dała się schwytać bardzo szybko ale czy było to jednoznaczne z tym, że to koniec frajdy?
O nie... dla niej wszystko dopiero się zaczynała.
Owszem, była wredna i wręcz uwielbiała się droczyć ale dzisiejszej nocy nie chciała być sama więc odrzucenie partnera na ostatniej prostej przysporzyłoby jedynie frustracji jednej i drugiej stronie.
I tym oto sposobem otrzymał prawie na tacy swojego aniołka.
- Jeśli będziesz chciał, opowiem Ci więcej - kiedyś... Przeszłość była częścią każdego z nas. Nawet jeśli pragniemy z całego serca się od niej odciąć, porzucić, zostawić wspomnienia, to nie ma na to najmniejszych szans. One zawsze wracają i to w najmniej oczekiwanym momencie. Przeszłość i dzieciństwo ukształtowało to kim jesteśmy teraz. Trudno poznać dobrze człowieka nic nie wiedząc o tym co przeżył kilka lat do tyłu. Ta wiedza dopełniała obrazu wnętrza. Susan należała do grupy słuchaczy, uwielbiała przyswajać informacje, kochała rozmowy i spędzanie czasu chociażby we dwoje. Samotność wierciła niewidzialną dziurę zarówno w jej umyśle jak i duszy sprawiając, że zamykała się coraz bardziej i bardziej. Jak do tej pory udawało jej się umknąć tej spirali w ostatnim momencie przed całkowitym zatraceniem w depresji i nicości.
Rachunek na dzień dzisiejszy - 25 lat, zero prób samobójczych. Mimo wszystko...
- Zgadzam się. Nie wszyscy powinni mieć dzieci - albo nie powinni mieć prawa do ich wychowywania. Obojętność niejednokrotnie jest gorsza od emocji i mowa tutaj o tych negatywnych. Złość i gniew są wyrazem, że jeszcze komuś na Tobie zależy. Dopiero brak reakcji jednoznacznie wskazuje na rychły koniec.
- Hej... myślę, że całkiem nieźle wyglądałbyś lekko zgrzany i w smarze - przymknęła oczy uśmiechając się nieco. Dodatkowo fuknęła wpadając na pewien pomysł, właściwie przemyślenie. - Zależy fabryce czego - bo przecież nie każdy odchodzi od taśmy produkcyjnej wymazany niczym aktor z reklamy mający zachęcić do roboty w podobnym miejscu. Stereotypowy pracownik fizyczny przedstawiany w tv był bardzo dobrze umięśniony, lekko opalony, naturalnie zadowolony i przemyślanie brudny tu i tam. Kto to nasuwa się na myśl? Ach tak... hydraulik.
- Ale szerszeń to już inna historia- umknęła od bardzo wymownego spojrzenia i komplementu, bo tak to trzeba traktować. Pszczoły były pożyteczne, miały żółte "siateczki na zakupy" przy nóżkach i były puchate, podobnie do trzmieli. Tematu os i wspomnianych szerszeni nie poruszała dodatkowo bo bezapelacyjnie ich wizyta zawsze kończyła się natychmiastową ucieczką z pomieszczenia. Przynajmniej w wykonaniu Susan. Tak, bała się tych skurczybyków jak nie wiem co.
Pisnęła gdy chwycił ją pod tyłeczek i posadził na chłodnym blacie. Naturalnie rozsunęła uda aby mógł się między nimi ulokować a gdy znalazł już dla siebie miejsce ścisnęła go z wyczuciem kolanami. Podparta jedną dłonią z tyłu patrzyła na niego w tej jakże ciekawej pozycji, popijając jednocześnie wino. Gdy już je skończył, odstawiła pusty kieliszek zdecydowanie dalej i sięgnęła do popsutego już koka. Wyjęła z niego kilka wsuwek a jej włosy opadły jasną kaskadą na plecy i ramiona.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Myślę, że na tej randce zabrnęliśmy wystarczająco daleko w swoje spaprane relacje z rodzicami. Kolejny rozdział powinniśmy zostawić na kolejne spotkanie. - zaśmiał się cicho, bo co innego im zostało?
Okazało się, że oboje mieli w jakiś sposób spieprzone relacje ze swoimi rodzicami. Ciężko mówić o jakimkolwiek cieple domowego ogniska, pewnie oboje nawet nie są do niego zdolni, lecz na swój sposób było to coś, co ich łączyło. Tylko czy na pewno wiązanie ze sobą dwójki trochę zepsutych ludzi sprawi, że wzajemnie się naprawią i wszystko będzie w porządku? Wątpliwe, ale chyba żadne z nich teraz o czymś takim nawet nie myślało. Dziś spędzali po prostu czas w całkiem miłym towarzystwie po prostu żyjąc chwilą, gdziekolwiek ich to nie zaprowadzi. Jak na Grahama już samo stwierdzenie, że będzie kolejne spotkanie było czymś rzadko spotykanym. Zazwyczaj przy takiej fizycznej chemii kończyło się na jednej randce i ewentualnym śniadaniu, a tutaj... Na pewno na starcie jeszcze jej nie skreślał.
- Tak. Na przykład ja. Zdecydowanie mam tylko potencjał na śmiesznego wujka. - uśmiechnął się trochę głupkowato chcąc rozładować nieco tę ciężka atmosferę.
Przecież nie po to tutaj przyszli by rozprawiać się nad swoim losem, który nawiasem mówiąc był nie najgorszy. Ona odziedziczyła chawirę po ojcu, on miał całkiem dobrze prosperującą firmę i własny dom. Koniec końców chyba nie mieli zbyt wielu powodów do narzekań.
- Cóż... Z tym smarem nie wiem, ale mogę ci powiedzieć, że nieziemsko wyglądam wysmarowany olejkiem i w strażackich spodniach podtrzymywanych przez szelki. - uśmiechnął się wymownie unosząc brew pozwalając by jej wyobraźnia zrobiła resztę.
Anglikowi nie było straszne żadne wyzwanie. Historia ze strażakiem jest dość barwna i nie każdy ją zna, ale on nie ma oporów by się tym posługiwać dla własnych benefitów. Jego ciało zdobiło już kilka blizn, ale zdawał sobie sprawę ze swoich walorów, nie odbierały mu one niczego. Mało było kobiet, które potrafiły się oprzeć takiemu ciachu. Tak, skromności też mu trochę brakowało. Nigdy w sobie jej chyba nie wykształcił.
- Tych to już tym bardziej do ust bym nie wkładał. - pokręcił głową cicho się śmiejąc.
Akurat do tych owadów nie pałał żadną miłością, więc każdy znacząco skracał swój żywot pojawiając się w jego pobliżu. Pszczoły za to... Kiedyś nawet myślał, czy nie wstawić jednego czy dwóch uli w swoim ogródku, ale na chciał naprzykrzać się sąsiadom. Oni nie robili mu z jego imprezami kłopotów, więc mógł się chociaż odwdzięczyć nie zwalając im na głowy roju pszczół, które co prawda były bardzo pożyteczne, lecz bardzo rzadko tak odbierane.
Z zadowoleniem patrzył, kiedy dziewczyna uwalniała swoje włosy z tego niesfornego koka. Nigdy nie był wielkim fanem tych wszystkich skomplikowanych fryzur. Najbardziej podobały mu się kobiety w rozpuszczonych, a jej, trochę pofalowane przez upięcie wyglądały naprawdę cholernie seksownie. Grahamowi od razu zrobiło się trochę cieplej.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
- Okej - zgodziła się bezapelacyjnie. - Następnym razem ustalimy jaki rodzaj muzyki preferujemy, jakie oglądamy filmy i co lubimy jeść. Dosłownie... następna randka będzie bardziej lajtowa - zaśmiała się z paradoksu tej wypowiedzi i sytuacji, która zagnała ich aż tutaj. Od dawna tak dobrze z nikim jej się nie rozmawiało. Albo inaczej, dawno nie czuła, że spotkała na swej drodze kogoś, kto ją zrozumie. Graham był tym kimś, kto wiedział co znaczy nieszczęśliwe dzieciństwo, brak zrozumienia i odrzucenie, które skutkowało co prawda dużą samodzielnością ale cena tego wszystkiego była zbyt wysoka aby decydować się na to w pełni świadomie. W ich przypadku to zadziało się samo... to dorośli zdecydowali się wypchnąć młode na głęboką wodę nie licząc się z późniejszymi konsekwencjami. Zarówno ona jak i on dali sobie radę ale ilu innych w tym czasie utonęło? Nie sposób to ocenić i zliczyć.
Niewątpliwie to ich łączyło i zbliżało do siebie.
- Przestań. Każdy tak mówi a jak dojdzie co do czego to dzieciaki nie chcą się od was odlepić - przewróciła oczami bo już kiedyś przyszło przerabiać jej ten temat. Fakt, dziecko to duże wyzwanie i odpowiedzialność ale doskonale zdawała sobie sprawę, że mężczyźni postawieni przed faktem, umieją brać odpowiedzialność za własne czyny. I kolejny raz instynkt podpowiadał jej, że Graham nie należał do tej grupy facetów, która wciska lasce plik banknotów aby tylko wykonała zabieg pozwalający pozbyć się problemów. Skoro był żołnierzem to musiał mieć honor, a ten niejedno ma imię.
- Zaraz zaraz- zmarszczyła brwi starając się jakoś dobrze poukładać w głowie karierę zawodową mężczyzny. Do tej pory sądziła, że od zawsze był zawodowym żołnierzem więc gdzie tutaj miejsce na gaszenie pożarów i występ w samych gatkach? Tym bardziej nasmarowanym olejkiem. - Streść w kilku zdaniach- nie byłaby sobą gdyby odpuściła ten temat tak sobie. Nawet jeśli jej myśli krążyły tylko i wyłącznie w okolicach umownego łóżka, to babska ciekawość nakazywała zaczerpnąć informacji odnośnie tej przygody. To sygnał, że Murphy nie myślała jedynie okolicami miednicy.
- Proszę Cię... na pająki mam metodę. Atakuje je lakierem do włosów ale wszystko co lata i może mnie ugryźć jest na tyle przerażające, że wolę uciec. Wiem, tchórz ze mnie - i wcale się tego nie wstydziła. Podobnie jak tego, że do wymiany żarówki wzywała elektryka, który liczył sobie jak za zwykłą, bardziej skomplikowaną usługę.
I ona wolała siebie w wersji z rozpuszczonymi włosami. Traktowała je jako atrybut kobiecości. Niektórzy uważali, że długość pukli dostosowana być powinna do metryki więc im kobieta starsza, tym długość powinna być bardziej ograniczona. Coś faktycznie w tym było bo większość starszych babeczek nosiła raczej skromne fryzury ale Susan nadal czuła się szczeniakiem i nie miała najmniejszego zamiaru podcinać swoich jasnych włosów. Dodatkowo tak dobrze można było opleść je wokół nadgarstka i pociągnąć ale.. wracając do tego co tu i teraz...
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Graham Halifax
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Stoi. Wpakuję ci się z jakąś dostawą na netflixowy wieczór i zobaczymy jak bardzo nie możemy znieść tych bzdur, które oboje oglądamy. To chyba pierwszy krok do prawdziwej relacji, przegląd netflixa. - zaśmiał się rozbawiony kierunkiem w którym potoczyła się ta rozmowa.
Na szczęście różnica wieku nie była pomiędzy nimi aż tak rażąca by występowały już jakieś różnice pokoleniowe. Jak czasami słuchał od przyjaciół o wszystkim, co teraz robią ich pociechy to szczerze się w tym wszystkim trochę gubił. Chyba powinien się cieszyć, że w ogóle potrafi obsłużyć swojego smartfona i telewizor i choć nie był w tym najgorszy, zdecydowanie najlepiej sobie radził z przedmiotami, które nie mają zbyt skomplikowanego oprogramowania. Potrafił naprawić właściwie wszystko w domu, wliczając w to klimatyzacje, czy jakieś sprzęty typu expres do kawy. Przynajmniej tym mógł się szczycić przed młodszymi rocznikami. Facet w jego domu po prostu zawsze musiał sobie radzić.
- O nie, dzieciaki to zdecydowanie nie dla mnie. Mogę czasami pozabawiać bachora, ale swojego nie szukam, więc sorry seniorita, ale od razu mówię, że tego ode mnie w najbliższych latach nie uświadczysz chyba, że jesteś jedną z tych chorych kobiet, co kombinują na wszystkie sposoby żeby zrobić z faceta tatuśka. - aż wzdrygnął się na samą myśl.
Chłopaki już kilkukrotnie opowiadali mu, jak taka czy inna próbowała ich usidlić na rozmaite, często bardzo chore sposoby. Graham wiele w swoim życiu już widział, ale pomysłowość zdesperowanych lasek nawet jego potrafiła mocno zdziwić, dlatego dość krytycznie patrzył na te, które szybko starały się zaciągnąć go do łóżka i naciskały żeby się nie zabezpieczał, ale akurat Susan jego zdaniem była na takie praktyki zdecydowanie za młoda. Miał nadzieję, że się na tym wszystkim nie przejedzie, ale nigdy nie wiadomo, więc cokolwiek się dzisiaj nie wydarzy on zamierza zostać całkowicie bezpieczny. Oczywiście wziąłby odpowiedzialność za swoje wygłupy, lecz miał nadzieję, że jeszcze przez długie lata do tego nie dojdzie.
- Nie ma takiej opcji, na tę historię trzeba sobie zasłużyć moja droga. - uśmiechnął się do niej tajemniczo utwierdzając ją w przekonaniu, że akurat tę naprawdę warto byłoby usłyszeć.
To, co wtedy zrobił to żaden wstyd, wręcz przeciwnie. Bardzo przyjemne wspomnienie do którego czasami wracał kiedy robił porządki na komputerze. Było z tej pamiętnej nocy kilka zdjęć oraz jeden filmik, ale te były zabezpieczone równie dobrze co jego pliki firmowe. Nie było opcji by ktoś nieupoważniony się do nich dostał. Była natomiast szansa, że ktoś taki prywatny pokaz dostanie jeśli naprawdę zawróci mu w głowie...
- Hej, każdy się czegoś boi. Też nie przepadam za insektami, ale to nieprzyjemne wspomnienia z pewnej dżungli. - głośno wypuścił powietrze na samo wspomnienie tamtego tygodnia. Dochodził do siebie przez następny miesiąc po tych wszystkich ugryzieniach.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
25 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
25 letnia dziewczyna uciekająca przed mroczną przeszłością. Wieczna optymistka mimo wszystko...
– Netflix to temat rzeka – nawet nie zliczyła ile razy dłużej wybierała film niż go oglądała bo nagle robiło się tak późno, że zasypiała okryta ciepłym kocem. Albo ile razy okazywało się, że natknęła się na największą durnotę roku. Z tego powodu najczęściej korzystała z podpowiedzi znajomych, recenzji i komentarzy. Oczywiście gust nie jest czymś nad czym trzeba dyskutować ale ta technika wyboru np. Serialu była dobra. Ciekawe zatem co poleci jej Graham na najbliższym spotkaniu, na które najwyraźniej właśnie się umówili. Ich obietnice i przypuszczenia, w tym plany galopowały do przodu w zawrotnym tempie. I co ciekawsze… ten pęd wcale nie przytłaczał Susan. Nie czuła się stłamszona koniecznością spełnienia rzuconych obietnic. Wręcz przeciwnie – bardzo chętnie będzie kontynuowała znajomość. Tym bardziej, że było im razem coraz lepiej. – Graham, halo… tu ziemia? – uniosła brwi pytająco. On tak na serio? Wyglądało na to, że owszem. – Znamy się od kilku godzin. Chodziło mi o to, że wyglądasz na uczciwego gościa, tyle – speszyła ją nieco ta część rozmowy więc z największą przyjemnością uciekła wzrokiem gdzieś w bok. – Nie rozmawiajmy o tym – sama urwała temat bo jeszcze chwila a wygłosiłaby monolog o odpowiedzialności, dorosłym podejściu do pewnych spraw oraz o tym, że posiadanie dziecka to ostatnia „rzecz” o której powinno się myśleć na pierwszej randce. Zwłaszcza jeśli ledwo co powstała po rozstaniu z innym mężczyzną. To było trudne, głupie i psuło cały nastrój.
Tym bardziej zdecydowanie ta tematyka powinna poczekać na inną okazję. Takie było jej zdanie i jego miejmy nadzieję też.
– To aż taka tajemnica? Masz do czynienia z najbardziej ciekawskim zwierzęciem po tej części planety i mówisz mi takie rzeczy… czym więc muszę sobie zasłużyć? – luźniejsze podejście i droczenie się było o wiele lepsze od tematyki rodziny w kontekście zarówno byłego jak i kolejnego pokolenia. Oboje powinni się bawić i cieszyć swoją obecnością, nie zaś doszukiwać różnic. – Ja się nie boję. Ja się brzydzę – skrzywiła się delikatnie na samą myśl, że jakiś robal mógłby po niej łazić. W Stanach nie było to tak dokuczliwe jak tutaj. Na całe szczęście jeszcze nie doświadczyła widoku gigantycznego pająka w sypialni. Co ona biedna by zrobiła w starciu z takim potworem? Prawdopodobnie zdarłaby sobie gardło. I tak by to nic nie dało. – Boje się czegoś zupełnie innego ale nie zdradzę tego sekretu – pogroziła palcem mężczyźnie. Może i jej fobia nie była wymyślna i niezwykła ale mocno kontrastowała z jej życiem, zawodem i codziennymi obowiązkami. W dodatku Graham mógł zacząć z niej kpić bo to było… co tu dużo gadać – dziecinne.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
towarzyska meduza
Susan Murphy
30 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- I zgłębimy go następnym razem. Znam świetną knajpę z chińszczyzną na wynos, więc ja zajmę się prowiantem. - uśmiechnął się wesoło na myśl o takim zwyczajnym spotkaniu, bo czy można to w ogóle nazwać randką?
Dla niego randką było zrobienie czegoś niezwykłego, w czym jakby nie patrzeć, się specjalizował, więc z chęcią spędziłby z dziewczyną trochę więcej czasu i dowiedział się czegoś więcej na jej temat. Nawet jeśli podejrzewał, że przy pociągu, który do siebie czują najpewniej przed końcem pierwszego odcinka skończą nago na jej sofie. Istniała szansa, że jak już wystarczająco dużo razy się sobą zadowolą skłoni ich to jednak do normalnej rozmowy oraz poznania się bliżej. Graham był świetnym przykładem tego, że przyjaźń damsko-męska jest możliwa. Jeśli wliczymy to okazjonalny seks, wtedy zdecydowanie opanował ten typ relacji do mistrzostwa. Z jakiś powodów jednak takie związki nie utrzymywały się zbyt długo. Zazwyczaj do roku dopóki nie znalazły sobie nowego faceta, który był trochę poważniejszy. Ale hej, przynajmniej dzięki niemu wiedziały już czego nie chcą, prawda?
Anglik nie protestował przed ucięciem tego tematu z dzieciakami. Może wyskoczył z tym tak znikąd, ale wolał wyłożyć wszystkie karty na stół na wypadek gdyby Susan oczekiwała od niego czegoś więcej niż kilku randek albo zaczynała wiązać z nim jakieś plany. W tych dzieciaków na pewno być nie mogło. To nie w jego stylu, nie lubił, nie potrafił. Po prostu nie. Z daleka od niego z takimi małymi ludźmi.
- Wierzę w ciebie, coś wymyślisz żeby to ze mnie wyciągnąć. - uśmiechnął się zawadiacko bo tak naprawdę nie było w tej kwestii jednej poprawnej odpowiedzi.
To nagranie oraz zdjęcia pokazywał tylko swoim najbliższym przyjaciołom i raz przez przypadek siostrze, ale to dlatego, że nie zdarzył wyłączyć komputera zanim ona przy nim usiadła. To nie było specjalnie! W każdym razie gdy Halifax zaczynał uważać kogoś za osobę ważną, jednym z przywilejów był właśnie ten specjalny folder ze wspominkami. Było tam więcej dzikich akcji, ale nie wszystkimi się tak chwalił.
- Oh? To brzmi jak wyzwanie... - uśmiechnął się zadziornie - Zdradzisz, zdradzisz, zobaczysz... - wręcz emanował pewnością siebie gdy to mówił.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Susan Murphy
przyjazna koala
Graham
ODPOWIEDZ