I for sure did not see that coming...
: 26 paź 2021, 22:00
#4
Kiedy człowiek za bardzo sie skupia na tym, żeby patrzeć w przyszłość i zorganizować sobie coś od nowa, to… no aż prosi los o to, żeby przeszłość się odezwała i skomplikowała mu życie. I prawdę mówiąc, Ivelisse już od rana czuła, że to będzie dziwny dzień, ale nie spodziewała się że zwykłe zakupy mogą się okazać dla niej takie stresujące. Chociaż dobra, prawdę mówiąc zakupy zawsze były dla niej trochę smutne, bo razem z wyprowadzką i rozwodem na horyzoncie, musiała się przestawić z trybu robienia zakupów dla siebie i kogoś, na zakupy tylko dla siebie. To nie tak oczywiście, że tylko do niej należało w małżeństwie robienie zakupów, co to to nie. Byli dość elastyczni w rolach domowych, zwłaszcza że to jej praca obejmowała wszelakie naprawy i montowanie rzeczy, więc i w domu się tym lubiła zajmować. Po prostu robiąc zakupy z kimś, konsultuje się coś w trakcie, albo robi zakupu uwzględniając preferencje i smaki tej osoby. A teraz wszystko kupowała dla siebie, więc musiała powstrzymać odruchy sięgania po jego ulubione rzeczy. Przy okazji zastanawiała się też, czy właściwie lubi daną rzecz, czy kupowała ją z przyzwyczajenia, bo zawsze razem po nią siekali. Tak to jest po tylu latach małżeństwa, człowiek musi się zastanowić od zera kim właściwie jest na własną rękę, co sam lubi, a co było po prostu wspólną aktywnością. Więc tak, wyprawy do sklepu były dla niej skomplikowane. Ale nie tak, jak przyglądanie się dwóm różnym majonezom tuż obok profilu, który wydał się dziwnie znajomy. Podniosła po chwili wzrok, żeby spojrzeć na mężczyznę i aż ją serce lekko zakuło, kiedy się zorientowała, że to Jamie Rockwell. Zmarszczyła brwi, uniosła kącik ust, zarumieniła się i uniosła brwi, a to wszystko w przeciągu sekundy. - Em... cześć! - wydusiła z siebie, zaskoczona że tutaj go widzi. Niby mieli ze sobą kontakt, ale to coś innego zobaczyć go twarzą w twarz. Ostatni raz widzieli się na pogrzebie, więc okoliczności były... no o wiele gorsze. - Ty w Lorne? - dodała więc, bojąc się dodać coś więcej, bo co jak znowu przyciągnęła go tutaj tragedia? Tyle już wycierpiał...
Kiedy człowiek za bardzo sie skupia na tym, żeby patrzeć w przyszłość i zorganizować sobie coś od nowa, to… no aż prosi los o to, żeby przeszłość się odezwała i skomplikowała mu życie. I prawdę mówiąc, Ivelisse już od rana czuła, że to będzie dziwny dzień, ale nie spodziewała się że zwykłe zakupy mogą się okazać dla niej takie stresujące. Chociaż dobra, prawdę mówiąc zakupy zawsze były dla niej trochę smutne, bo razem z wyprowadzką i rozwodem na horyzoncie, musiała się przestawić z trybu robienia zakupów dla siebie i kogoś, na zakupy tylko dla siebie. To nie tak oczywiście, że tylko do niej należało w małżeństwie robienie zakupów, co to to nie. Byli dość elastyczni w rolach domowych, zwłaszcza że to jej praca obejmowała wszelakie naprawy i montowanie rzeczy, więc i w domu się tym lubiła zajmować. Po prostu robiąc zakupy z kimś, konsultuje się coś w trakcie, albo robi zakupu uwzględniając preferencje i smaki tej osoby. A teraz wszystko kupowała dla siebie, więc musiała powstrzymać odruchy sięgania po jego ulubione rzeczy. Przy okazji zastanawiała się też, czy właściwie lubi daną rzecz, czy kupowała ją z przyzwyczajenia, bo zawsze razem po nią siekali. Tak to jest po tylu latach małżeństwa, człowiek musi się zastanowić od zera kim właściwie jest na własną rękę, co sam lubi, a co było po prostu wspólną aktywnością. Więc tak, wyprawy do sklepu były dla niej skomplikowane. Ale nie tak, jak przyglądanie się dwóm różnym majonezom tuż obok profilu, który wydał się dziwnie znajomy. Podniosła po chwili wzrok, żeby spojrzeć na mężczyznę i aż ją serce lekko zakuło, kiedy się zorientowała, że to Jamie Rockwell. Zmarszczyła brwi, uniosła kącik ust, zarumieniła się i uniosła brwi, a to wszystko w przeciągu sekundy. - Em... cześć! - wydusiła z siebie, zaskoczona że tutaj go widzi. Niby mieli ze sobą kontakt, ale to coś innego zobaczyć go twarzą w twarz. Ostatni raz widzieli się na pogrzebie, więc okoliczności były... no o wiele gorsze. - Ty w Lorne? - dodała więc, bojąc się dodać coś więcej, bo co jak znowu przyciągnęła go tutaj tragedia? Tyle już wycierpiał...