Now you've got a stranger in your home, you could kick him out but then you would be alone...
: 25 paź 2021, 22:29
kontynuacja tej gry
Doprawdy miał tupet! Jego słowa brzmiały tak, jakby fakt, że nasłał na nią zbirów, porwał ją, przetrzymywał w piwnicy, a potem sparzył papierosem, był jedynie błahą sprawą. Jak zakrzywione patrzenie na świat musiał mieć ten człowiek? Nie chciała nawet myśleć, ile razy w życiu dostawał to, czego chciał, skoro teraz nie widział, jak spaczone było jego podejście, gdy druga strona mu nie ulegała. Normalnie by to robiła, nie była typem buńczucznej panny. Pochylała głowę częściej, niż wypadało, ale nie w tym przypadku. Nie kiedy z niewiadomych przyczyn zachowywał się tak dziwnie w stosunku do niej. Musiała trzymać się na uboczu, a on jej to utrudniał i po postrzale, powinien już wiedzieć, że nic dobrego nie wiąże się z jej osobą.
- I dobrze, proszę trzymać się tego złego wrażenia - te słowa miały ją zaboleć? Nie pamiętała, kiedy ostatnio zrobiła na kimś złe wrażenie. Zdziwiłaby się więc, gdyby było inaczej. Musiała czym prędzej stąd uciec, jego słowa tylko bardziej ją osłabiały, a i przed spotkaniem z Nathanielem, ledwo stała na nogach. - Zależy panu na nim, bo to inny rodzaj nękania, skoro typowe środki zawodzą - mruknęła, bo chyba tak było, prawda? Normalnie groził innym śmiercią, ale skoro przez nią samą wiedział już, że tak jej nie złamie, próbował w drugą stronę. Byle tylko postawić na swoim, by był górą. Normalnie nie miałaby mu tego za złe, ale jeśli chodziło o nią, chciała jedynie świętego spokoju. Skrzywiła się, kiedy znów przeklną, ale nie odwróciła się. Musiała dotrzeć do ściany lasu, tam, nawet w tym stanie, będzie mogła zniknąć. Było ciemno, a ona znała ten las zbyt dobrze i wiedziała, jak stać się niewidzialną.
- Powiem im to, czego się pan obawiał, gdy uprowadził mnie pan do tego obrzydliwego klubu - odpowiedziała, chcąc dodać sobie wiarygodności. Gdyby nie zależało mu na jej milczeniu, do ich spotkania nigdy by nie doszło. Więc mógł się z niej śmiać, mogła i nie być najlotniejsza, ale tyle rozumiała. Wrzasnęła jednak odruchowo, gdy poczuła, że znów ją złapał. - Proszę mnie puścić! - rzadko kiedy krzyczała, prawie nigdy, ale przez swój stan znacznie gorzej dozowała emocje, poza tym faktycznie chciała, aby ją zostawił, skoro marzyła tylko o przekroczeniu linii lasu. - To niech pan mnie zostawi! - już nawet nie kaleczyło jej uszu to, jak był wulgarny. Szarpała się resztkami siły, jednocześnie bojąc się zrobić mu krzywdę Mogłaby go podrapać, ale nie umiała, mogłaby kopnąć, ale były w niej blokady. Wierzgała jedynie, wierząc, że to wystarczy, ale nie wystarczyło. - Nie chcę pomo..! - nie zdążyła dokończyć, kiedy przyciągnął ją do siebie i zatkał jej usta dłonią. Skamieniała na moment, kiedy dotarło do niej, jak blisko się znajduje, ale po chwili znów spróbowała się wyrwać, gorączka robiła swoje, więc głowa już ją bolała od tej całej szarpaniny. Miała dość, ale strach zajrzał jej w twarz, dopiero gdy poczuła, jak Nathaniel zasłania też jej nos. W pierwszej chwili panika kazała jej pisnąć, co zdusiło śródręcze mężczyzny. Myślała, że może nie rozumie, co robi, zaczepiła dłonie na jego palcach, próbowała je oderwać. Nie mogła wziąć oddechu, płuca zaczynały ją piec, to nie były żarty, mogła się przecież udusić... i kiedy to do niej dotarło, spuściła luźno dłonie. Powoli, rozumiejąc, że może ją udusić. Może, go zdenerwowała na tyle? To szybka śmierć, chociaż niezbyt przyjemna. Nad dłońmi jeszcze panowała, ale odruchem bezwarunkowym w chwili braku powietrza było zachłyśnięcie... dlatego ludzie się topili, a nie dusili pod wodą. Pod powiekami ją zapiekło, oczy zaszły łzami, wywołanymi bólem i emocjami. Tak się to skończy... nie jest tak źle, umrze na kościelnej ziemi, tu gdzie czuła się bezpiecznie. Nie jest źle...
Niewiele wiedziała o śmierci, chociaż ludzie pewnie sądzili, że jest inaczej. Zrobiło jej się przed oczami ciemno, straciła kontakt z rzeczywistością, ale... nie wydarzyło się nic. Wisiała gdzieś w przestrzeni, straciła poczucie czasu, zapomniała jak w ogóle do tej próżni trafiła. Czy tym była śmierć? Kolejną niewiadomą? A może faktycznie trafiła do piekła, w którym zamiast płomieni, wisi się pośrodku niczego? Wiele pytań i nikogo kto miały jej odpowiedzieć. Tak mogłoby być przez wieki, szczerze wierzyła, że tak będzie i wtedy... Usłyszała jakieś dźwięki... jakby otwierające się drzwi? Nie była pewna... poza tym czuła się dobrze. Zaskakująco dobrze, bo w dalszym ciągu bolała ją noga. Noga. Ranna noga. Gdyby nie żyła, nie bolałaby jej noga. No, a przy tym było naprawdę wygodnie, miękko i ciepło. Kiedy łączyła te wszystkie fakty, zmarszczyła nos, a potem powieki i w następstwie je otworzyła. Ciemno. Nadal ciemno, ale nie tak, jak w chwili, w której myślała, że nie żyje. W ciemności dostrzegała sufit, wysoki... ale nie kościelny. Wyczuła, że jest w łóżku, ale nie swoim. Te było zbyt ciepłe, miękkie i duże, ale, żeby się upewnić, wsunęła dłoń pod poduszkę... nie było wystającej sprężyny, która przebiła materiał... w ogóle nie czuła sprężyn. Uniosła się na łokciach, rozglądają dookoła po przestronnym pomieszczeniu, pogrążonym w ciemności, ale musiał być ranek, bo dostrzegała zarysy dużych okien na przeciwko, przysłoniętych szczelnymi żaluzjami. Jeszcze nic z tego nie rozumiała, kiedy dotarło do niej, co słyszała - dźwięk otwierających się drzwi. Nie była sama, a przy oknach dostrzegła sylwetkę i wspomnienia natychmiast zaczęły napływać do jej głowy. W pierwszej chwili dotknęła swojego ciała, ale była ubrana... odetchnęła z ulgą, przynajmniej w tej kwestii.
- Gdzie ja jestem? - zapytała w przestrzeń, podnosząc się do siadu, ale wtedy zakręciło jej się w głowie i musiała się za nią przytrzymać. Noga ją bolała, ale inaczej, niż ostatnio. Nie potrafiła sobie przypomnieć niczego, co miało miejsce po tym, jak... jak ją dusił. - Mógł mnie pan zabić - zauważyła, ale nie wiedziała, czy z wyrzutem, bo mógł, czy z wyrzutem, bo tego nie zrobił. Nic nie rozumiała, ale kiedy usłyszała jakiś mechanizm, żaluzję zaczęły się podnosić, a ona musiała przysłonić dłonią oczy, zbyt przyzwyczajona do ciemności, by teraz poradzić sobie z promieniami słońca. Musiała potrzeć oczy, uświadamiając sobie przy okazji, że jej włosy nie są upięte. Nie to się jednak liczyło, a widok morza... taki, jakiego jeszcze nie widziała. Była spanikowana, niczego nie rozumiała, poza jednym... to nie mogła być piwnica w Shadow. - Co to za miejsce? - wyszeptała, będąc niesamowicie skołowaną. Z jednej strony czuła się tak, jakby ktoś ją przeżuł, a z drugiej... z drugiej był w niej dziwny spokój, nawet pomimo bólu nogi i osłabienia. Nie miała już takiej silnej gorączki, jak wczoraj i nie pamiętała, kiedy ostatnio spała tak spokojnie.
Nathaniel Hawthorne
Doprawdy miał tupet! Jego słowa brzmiały tak, jakby fakt, że nasłał na nią zbirów, porwał ją, przetrzymywał w piwnicy, a potem sparzył papierosem, był jedynie błahą sprawą. Jak zakrzywione patrzenie na świat musiał mieć ten człowiek? Nie chciała nawet myśleć, ile razy w życiu dostawał to, czego chciał, skoro teraz nie widział, jak spaczone było jego podejście, gdy druga strona mu nie ulegała. Normalnie by to robiła, nie była typem buńczucznej panny. Pochylała głowę częściej, niż wypadało, ale nie w tym przypadku. Nie kiedy z niewiadomych przyczyn zachowywał się tak dziwnie w stosunku do niej. Musiała trzymać się na uboczu, a on jej to utrudniał i po postrzale, powinien już wiedzieć, że nic dobrego nie wiąże się z jej osobą.
- I dobrze, proszę trzymać się tego złego wrażenia - te słowa miały ją zaboleć? Nie pamiętała, kiedy ostatnio zrobiła na kimś złe wrażenie. Zdziwiłaby się więc, gdyby było inaczej. Musiała czym prędzej stąd uciec, jego słowa tylko bardziej ją osłabiały, a i przed spotkaniem z Nathanielem, ledwo stała na nogach. - Zależy panu na nim, bo to inny rodzaj nękania, skoro typowe środki zawodzą - mruknęła, bo chyba tak było, prawda? Normalnie groził innym śmiercią, ale skoro przez nią samą wiedział już, że tak jej nie złamie, próbował w drugą stronę. Byle tylko postawić na swoim, by był górą. Normalnie nie miałaby mu tego za złe, ale jeśli chodziło o nią, chciała jedynie świętego spokoju. Skrzywiła się, kiedy znów przeklną, ale nie odwróciła się. Musiała dotrzeć do ściany lasu, tam, nawet w tym stanie, będzie mogła zniknąć. Było ciemno, a ona znała ten las zbyt dobrze i wiedziała, jak stać się niewidzialną.
- Powiem im to, czego się pan obawiał, gdy uprowadził mnie pan do tego obrzydliwego klubu - odpowiedziała, chcąc dodać sobie wiarygodności. Gdyby nie zależało mu na jej milczeniu, do ich spotkania nigdy by nie doszło. Więc mógł się z niej śmiać, mogła i nie być najlotniejsza, ale tyle rozumiała. Wrzasnęła jednak odruchowo, gdy poczuła, że znów ją złapał. - Proszę mnie puścić! - rzadko kiedy krzyczała, prawie nigdy, ale przez swój stan znacznie gorzej dozowała emocje, poza tym faktycznie chciała, aby ją zostawił, skoro marzyła tylko o przekroczeniu linii lasu. - To niech pan mnie zostawi! - już nawet nie kaleczyło jej uszu to, jak był wulgarny. Szarpała się resztkami siły, jednocześnie bojąc się zrobić mu krzywdę Mogłaby go podrapać, ale nie umiała, mogłaby kopnąć, ale były w niej blokady. Wierzgała jedynie, wierząc, że to wystarczy, ale nie wystarczyło. - Nie chcę pomo..! - nie zdążyła dokończyć, kiedy przyciągnął ją do siebie i zatkał jej usta dłonią. Skamieniała na moment, kiedy dotarło do niej, jak blisko się znajduje, ale po chwili znów spróbowała się wyrwać, gorączka robiła swoje, więc głowa już ją bolała od tej całej szarpaniny. Miała dość, ale strach zajrzał jej w twarz, dopiero gdy poczuła, jak Nathaniel zasłania też jej nos. W pierwszej chwili panika kazała jej pisnąć, co zdusiło śródręcze mężczyzny. Myślała, że może nie rozumie, co robi, zaczepiła dłonie na jego palcach, próbowała je oderwać. Nie mogła wziąć oddechu, płuca zaczynały ją piec, to nie były żarty, mogła się przecież udusić... i kiedy to do niej dotarło, spuściła luźno dłonie. Powoli, rozumiejąc, że może ją udusić. Może, go zdenerwowała na tyle? To szybka śmierć, chociaż niezbyt przyjemna. Nad dłońmi jeszcze panowała, ale odruchem bezwarunkowym w chwili braku powietrza było zachłyśnięcie... dlatego ludzie się topili, a nie dusili pod wodą. Pod powiekami ją zapiekło, oczy zaszły łzami, wywołanymi bólem i emocjami. Tak się to skończy... nie jest tak źle, umrze na kościelnej ziemi, tu gdzie czuła się bezpiecznie. Nie jest źle...
Niewiele wiedziała o śmierci, chociaż ludzie pewnie sądzili, że jest inaczej. Zrobiło jej się przed oczami ciemno, straciła kontakt z rzeczywistością, ale... nie wydarzyło się nic. Wisiała gdzieś w przestrzeni, straciła poczucie czasu, zapomniała jak w ogóle do tej próżni trafiła. Czy tym była śmierć? Kolejną niewiadomą? A może faktycznie trafiła do piekła, w którym zamiast płomieni, wisi się pośrodku niczego? Wiele pytań i nikogo kto miały jej odpowiedzieć. Tak mogłoby być przez wieki, szczerze wierzyła, że tak będzie i wtedy... Usłyszała jakieś dźwięki... jakby otwierające się drzwi? Nie była pewna... poza tym czuła się dobrze. Zaskakująco dobrze, bo w dalszym ciągu bolała ją noga. Noga. Ranna noga. Gdyby nie żyła, nie bolałaby jej noga. No, a przy tym było naprawdę wygodnie, miękko i ciepło. Kiedy łączyła te wszystkie fakty, zmarszczyła nos, a potem powieki i w następstwie je otworzyła. Ciemno. Nadal ciemno, ale nie tak, jak w chwili, w której myślała, że nie żyje. W ciemności dostrzegała sufit, wysoki... ale nie kościelny. Wyczuła, że jest w łóżku, ale nie swoim. Te było zbyt ciepłe, miękkie i duże, ale, żeby się upewnić, wsunęła dłoń pod poduszkę... nie było wystającej sprężyny, która przebiła materiał... w ogóle nie czuła sprężyn. Uniosła się na łokciach, rozglądają dookoła po przestronnym pomieszczeniu, pogrążonym w ciemności, ale musiał być ranek, bo dostrzegała zarysy dużych okien na przeciwko, przysłoniętych szczelnymi żaluzjami. Jeszcze nic z tego nie rozumiała, kiedy dotarło do niej, co słyszała - dźwięk otwierających się drzwi. Nie była sama, a przy oknach dostrzegła sylwetkę i wspomnienia natychmiast zaczęły napływać do jej głowy. W pierwszej chwili dotknęła swojego ciała, ale była ubrana... odetchnęła z ulgą, przynajmniej w tej kwestii.
- Gdzie ja jestem? - zapytała w przestrzeń, podnosząc się do siadu, ale wtedy zakręciło jej się w głowie i musiała się za nią przytrzymać. Noga ją bolała, ale inaczej, niż ostatnio. Nie potrafiła sobie przypomnieć niczego, co miało miejsce po tym, jak... jak ją dusił. - Mógł mnie pan zabić - zauważyła, ale nie wiedziała, czy z wyrzutem, bo mógł, czy z wyrzutem, bo tego nie zrobił. Nic nie rozumiała, ale kiedy usłyszała jakiś mechanizm, żaluzję zaczęły się podnosić, a ona musiała przysłonić dłonią oczy, zbyt przyzwyczajona do ciemności, by teraz poradzić sobie z promieniami słońca. Musiała potrzeć oczy, uświadamiając sobie przy okazji, że jej włosy nie są upięte. Nie to się jednak liczyło, a widok morza... taki, jakiego jeszcze nie widziała. Była spanikowana, niczego nie rozumiała, poza jednym... to nie mogła być piwnica w Shadow. - Co to za miejsce? - wyszeptała, będąc niesamowicie skołowaną. Z jednej strony czuła się tak, jakby ktoś ją przeżuł, a z drugiej... z drugiej był w niej dziwny spokój, nawet pomimo bólu nogi i osłabienia. Nie miała już takiej silnej gorączki, jak wczoraj i nie pamiętała, kiedy ostatnio spała tak spokojnie.
Nathaniel Hawthorne