: 13 lis 2021, 20:02
Rozłożył ręce i nawet uśmiechnął się triumfalnie. Oczywiście, że uwielbiał mieć rację. Typowy, biały, heteroseksualny mężczyzna. Dobrze tylko, że nie wykłócał się w rzeczach, o których nie miał zielonego pojęcia.
-Myślisz? – Spojrzał na nią zdziwiony. Raczej nigdy nie przeszło mu przez myśl to, że ktoś uznałby takie hobby za jakoś specjalnie pasjonujące. Bardziej obawiał się tego, że kobiety uznają to za coś niesamowicie nudnego. Bo przecież bardziej męskie było nie wiem… siedzenie i picie piwa, albo przeglądanie magazynów z samochodami i wydawanie hajsu na swoje paskudne BMW. Nie wiedział w sumie czym się zajmują PrAwDziWi faceci. Pewnie chodzą na dziwki do Shadow czy coś. Ale też tego nie wiedział, bo niekoniecznie się z takimi facetami trzymał. No i sam nie bywał w Shadow, więc co on tam wiedział o życiu. Pewnie na striptizie to w ogóle nie był odkąd poznał swoją żonę. –Prawda. Aczkolwiek nie będę kłamał… i tak chodzę do Ikei. – Uśmiechnął się. –Lubię tam chodzić. – Dopiero teraz do niego dotarło, że naprawdę lubił chodzić do Ikei i to nie dlatego, że lubił pod koniec zakupów iść sobie na obiad i opierdolić dwanaście sztuk ich pulpetów. Miał tylko nadzieję, że Zoya nie uzna, że chodzenie do Ikei to coś gejowego eh. Mógł jednak powiedzieć, że chodzi do Shadow. –Ale poczekaj, poczekaj. – Spojrzał na nią całkiem poważnie mimo, że kontynuował zart. –Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w stanie zrobić kotka z plasteliny, ale takiego, że jak ktoś na niego patrzy to od razu wie, że to kotek? – Złapał się za klatkę piersiową. –Wybacz, Zoya, ale to… – Wskazał tutaj na nią. –To jest prawdziwy talent. Nikt nie mówi o takich rzeczach. Powinno się o tym mówić. – Niby żartował, ale jeśli była to prawda to zazdrościł jej tego talentu. Trochę się obawiał tego, że Polly w przyszłym roku zacznie chodzić do przedszkola, a on nie będzie jej potrafił pomóc z lepieniem zwierzątek z plasteliny. Albo jego ludziki z kasztanów będą niesamowicie tandetne.
-To jest dosyć rozsądny powód dla rezygnacji ze swoich marzeń. – Jeżeli znajomość Zoyi i Morgana przetrwa próbę czasu i różnych czynników to w sumie chciałby, żeby Zoya powiedziała to jego Polly. Że nie musi czekać na faceta w rajstopach, żeby ją uratował. Może po prostu uratować sama siebie i zrezygnować z głupich marzeń. –Toaletki jeszcze nigdy nie próbowałem robić, ale brzmi jak wyzwanie, którego chciałbym się podjąć. – Akurat jutro planował skończyć robić krzesła, więc mógłby zabrać się za coś nowego. –Dajesz mi pełną dowolność czy masz jakieś konkretne wizje? – W sumie nie wiedział na ile poważna była ta propozycja, ale nawet jeśli ostatecznie Zoya nie będzie chciała tej toaletki to przynajmniej on sobie popracuje nad czymś nowym. Upił swojego drinka i spojrzał w stronę parkietu. –Nie powiedziałbym, że jestem swietnym tancerzem. Ale nie mam dwóch lewych nóg. No i dawno nie tańczyłem, więc jestem trochę zardzewiały. – Pewnie ostatni raz tańczył jeszcze zanim urodziła się Polly i kiedy był szczęśliwy z Claudią.
Zoya Henderson
-Myślisz? – Spojrzał na nią zdziwiony. Raczej nigdy nie przeszło mu przez myśl to, że ktoś uznałby takie hobby za jakoś specjalnie pasjonujące. Bardziej obawiał się tego, że kobiety uznają to za coś niesamowicie nudnego. Bo przecież bardziej męskie było nie wiem… siedzenie i picie piwa, albo przeglądanie magazynów z samochodami i wydawanie hajsu na swoje paskudne BMW. Nie wiedział w sumie czym się zajmują PrAwDziWi faceci. Pewnie chodzą na dziwki do Shadow czy coś. Ale też tego nie wiedział, bo niekoniecznie się z takimi facetami trzymał. No i sam nie bywał w Shadow, więc co on tam wiedział o życiu. Pewnie na striptizie to w ogóle nie był odkąd poznał swoją żonę. –Prawda. Aczkolwiek nie będę kłamał… i tak chodzę do Ikei. – Uśmiechnął się. –Lubię tam chodzić. – Dopiero teraz do niego dotarło, że naprawdę lubił chodzić do Ikei i to nie dlatego, że lubił pod koniec zakupów iść sobie na obiad i opierdolić dwanaście sztuk ich pulpetów. Miał tylko nadzieję, że Zoya nie uzna, że chodzenie do Ikei to coś gejowego eh. Mógł jednak powiedzieć, że chodzi do Shadow. –Ale poczekaj, poczekaj. – Spojrzał na nią całkiem poważnie mimo, że kontynuował zart. –Chcesz mi powiedzieć, że jesteś w stanie zrobić kotka z plasteliny, ale takiego, że jak ktoś na niego patrzy to od razu wie, że to kotek? – Złapał się za klatkę piersiową. –Wybacz, Zoya, ale to… – Wskazał tutaj na nią. –To jest prawdziwy talent. Nikt nie mówi o takich rzeczach. Powinno się o tym mówić. – Niby żartował, ale jeśli była to prawda to zazdrościł jej tego talentu. Trochę się obawiał tego, że Polly w przyszłym roku zacznie chodzić do przedszkola, a on nie będzie jej potrafił pomóc z lepieniem zwierzątek z plasteliny. Albo jego ludziki z kasztanów będą niesamowicie tandetne.
-To jest dosyć rozsądny powód dla rezygnacji ze swoich marzeń. – Jeżeli znajomość Zoyi i Morgana przetrwa próbę czasu i różnych czynników to w sumie chciałby, żeby Zoya powiedziała to jego Polly. Że nie musi czekać na faceta w rajstopach, żeby ją uratował. Może po prostu uratować sama siebie i zrezygnować z głupich marzeń. –Toaletki jeszcze nigdy nie próbowałem robić, ale brzmi jak wyzwanie, którego chciałbym się podjąć. – Akurat jutro planował skończyć robić krzesła, więc mógłby zabrać się za coś nowego. –Dajesz mi pełną dowolność czy masz jakieś konkretne wizje? – W sumie nie wiedział na ile poważna była ta propozycja, ale nawet jeśli ostatecznie Zoya nie będzie chciała tej toaletki to przynajmniej on sobie popracuje nad czymś nowym. Upił swojego drinka i spojrzał w stronę parkietu. –Nie powiedziałbym, że jestem swietnym tancerzem. Ale nie mam dwóch lewych nóg. No i dawno nie tańczyłem, więc jestem trochę zardzewiały. – Pewnie ostatni raz tańczył jeszcze zanim urodziła się Polly i kiedy był szczęśliwy z Claudią.
Zoya Henderson