: 07 maja 2022, 10:53
[2]
Rozmowa z Audrey nie przyniosła oczekiwanych efektów – właściwie nie wyniósł z niej niczego istotnego poza irytacją. Był świadomy tego, że panna Clark nie będzie odnosić się do niego z jakąś wyjątkową sympatią, ale jedyne na co liczył z jej strony to szczerość. I tego nie otrzymał, co nie podobało mu się w żadnym stopniu, bo jednak na jej osobę liczył najbardziej. Okazało się jednak, że być może przeliczył się i Jedda nie dzieliła się już każdym sekretem z dawną przyjaciółką. Dlatego grzebał dalej w rzeczach Jed. Uznał, że ma do tego prawo, zważywszy na brak wiadomości czy jakichkolwiek oznak życia z jej strony – w tym momencie zadowoliłby się nawet listem albo bardziej unowocześnioną formą; e-mailem. Tymczasem Jedda kompletnie go olewała, więc musiał sięgnąć po nieco inne środki. I w taki sposób złamał jej hasło do maila (kompletne nudy, niczego tam nie znalazł) i WhatsAppa.
Nieszczególnie zwrócił uwagę na tabliczkę informującą klientów, iż lokal ten obecnie jest zamknięty na czas remontu. Wzruszył ramionami i chyba nie mógłby bardziej obojętnie obok tego przejść. Przecież w środku świeciło się światło, więc ktoś tam musiał być. Gdyby – z tym swoim niesamowitym szczęściem do ludzi – natrafił przypadkowo na parę staruszków; przeprosiłby tylko z wyćwiczonym czarującym uśmiechem i poprosił o możliwość skorzystania z toalety. Nie zamierzał przecież niepokoić Bogu winnych Ebenhartów – może jedynie mimochodem wspomniałby coś o ich wnuczce, chcąc dowiedzieć się, gdzie może ją odnaleźć. O samej Hazel nie wiedział za wiele poza tymi konkretnymi informacjami na jej temat, iż udało jej się w ostatnim czasie w sposób prawny przejąć stary antykwariat i tym samym należał teraz do niej. I że z jakiegoś powodu miała kontakt z Jeddą tuż przed jej wyjazdem, czego kompletnie nie rozumiał. Znał wszystkich znajomych i przyjaciół Jeddy nawet wtedy, gdy się kłócili. Wiedział z kim i po co spotyka się jego siostra i jak do tej pory żadna z postaci przewijająca się w jej życiu nie zaskoczyła go w żaden sposób. Aż od Hazel, o której nie miał pojęcia, a wiadomości, do których miał dostęp poprzez włam na konto siostry, nie mówiły mu zbyt wiele. Właściwie były dosyć niejasne. Jedda i Hazel komunikowały się za pomocą dziwnych skrótów, emotek i czasem tylko za pomocą wysłania wiadomości z miejscem i godziną. No i czy to nie wygląda podejrzanie?
Nawet nieszczególnie Ebenhart kojarzył – w szkole pewnie znał ją jako gimnastyczkę albo baletnicę, ale gdyby przyszło przywołać mu jej personalia, pewnie zajęłoby mu chwilę zanim przypomniałby sobie jak nazywa się ta dziewczyna. I dlatego, kiedy ją zobaczył w kącie antykwariatu na chwilę się zatrzymał. Była ładna i wyglądała na typ raczej delikatny. Miał tylko nadzieję, że to właśnie ona – Hazel, z którą widywała się z jakiegoś powodu Jedda – a nie któraś z jej sióstr. Odchrząknął, nie chcąc jej przecież wystraszyć i przywołał na twarzy lekki uśmiech i równie wyćwiczonym gestem, który zawsze kojarzył mu się z roztargnieniem bądź zakłopotaniem, przeczesał dłonią włosy. – Jesteś Hazel, prawda? – rzucił, po czym wyciągnął do niej dłoń, przedstawiając się. – Zeta. Zeta Corrente. – Miał tylko nadzieję, że jego nazwisko nakieruje Hazel na te odpowiednie tory; czyli te związaną z Jeddą, a nie z przestępczą działalnością półświatka.
Hazel Ebenhart
Rozmowa z Audrey nie przyniosła oczekiwanych efektów – właściwie nie wyniósł z niej niczego istotnego poza irytacją. Był świadomy tego, że panna Clark nie będzie odnosić się do niego z jakąś wyjątkową sympatią, ale jedyne na co liczył z jej strony to szczerość. I tego nie otrzymał, co nie podobało mu się w żadnym stopniu, bo jednak na jej osobę liczył najbardziej. Okazało się jednak, że być może przeliczył się i Jedda nie dzieliła się już każdym sekretem z dawną przyjaciółką. Dlatego grzebał dalej w rzeczach Jed. Uznał, że ma do tego prawo, zważywszy na brak wiadomości czy jakichkolwiek oznak życia z jej strony – w tym momencie zadowoliłby się nawet listem albo bardziej unowocześnioną formą; e-mailem. Tymczasem Jedda kompletnie go olewała, więc musiał sięgnąć po nieco inne środki. I w taki sposób złamał jej hasło do maila (kompletne nudy, niczego tam nie znalazł) i WhatsAppa.
Nieszczególnie zwrócił uwagę na tabliczkę informującą klientów, iż lokal ten obecnie jest zamknięty na czas remontu. Wzruszył ramionami i chyba nie mógłby bardziej obojętnie obok tego przejść. Przecież w środku świeciło się światło, więc ktoś tam musiał być. Gdyby – z tym swoim niesamowitym szczęściem do ludzi – natrafił przypadkowo na parę staruszków; przeprosiłby tylko z wyćwiczonym czarującym uśmiechem i poprosił o możliwość skorzystania z toalety. Nie zamierzał przecież niepokoić Bogu winnych Ebenhartów – może jedynie mimochodem wspomniałby coś o ich wnuczce, chcąc dowiedzieć się, gdzie może ją odnaleźć. O samej Hazel nie wiedział za wiele poza tymi konkretnymi informacjami na jej temat, iż udało jej się w ostatnim czasie w sposób prawny przejąć stary antykwariat i tym samym należał teraz do niej. I że z jakiegoś powodu miała kontakt z Jeddą tuż przed jej wyjazdem, czego kompletnie nie rozumiał. Znał wszystkich znajomych i przyjaciół Jeddy nawet wtedy, gdy się kłócili. Wiedział z kim i po co spotyka się jego siostra i jak do tej pory żadna z postaci przewijająca się w jej życiu nie zaskoczyła go w żaden sposób. Aż od Hazel, o której nie miał pojęcia, a wiadomości, do których miał dostęp poprzez włam na konto siostry, nie mówiły mu zbyt wiele. Właściwie były dosyć niejasne. Jedda i Hazel komunikowały się za pomocą dziwnych skrótów, emotek i czasem tylko za pomocą wysłania wiadomości z miejscem i godziną. No i czy to nie wygląda podejrzanie?
Nawet nieszczególnie Ebenhart kojarzył – w szkole pewnie znał ją jako gimnastyczkę albo baletnicę, ale gdyby przyszło przywołać mu jej personalia, pewnie zajęłoby mu chwilę zanim przypomniałby sobie jak nazywa się ta dziewczyna. I dlatego, kiedy ją zobaczył w kącie antykwariatu na chwilę się zatrzymał. Była ładna i wyglądała na typ raczej delikatny. Miał tylko nadzieję, że to właśnie ona – Hazel, z którą widywała się z jakiegoś powodu Jedda – a nie któraś z jej sióstr. Odchrząknął, nie chcąc jej przecież wystraszyć i przywołał na twarzy lekki uśmiech i równie wyćwiczonym gestem, który zawsze kojarzył mu się z roztargnieniem bądź zakłopotaniem, przeczesał dłonią włosy. – Jesteś Hazel, prawda? – rzucił, po czym wyciągnął do niej dłoń, przedstawiając się. – Zeta. Zeta Corrente. – Miał tylko nadzieję, że jego nazwisko nakieruje Hazel na te odpowiednie tory; czyli te związaną z Jeddą, a nie z przestępczą działalnością półświatka.
Hazel Ebenhart