Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Czy to nie była istna kolej losu? Gdyby ludzie non stop lubili te same rzeczy, to przecież nie rozwijałoby się stolarstwo, nowe nurty, projekty, budowle, a jednego okresu od drugiego nie dało się odróżnić. W końcu, jak i w wizji świata, gdzie rezygnacja z religii przeplatała się z czasami, kiedy kościół był największy na świecie, więc i w modzie, czy sztuce zamiłowanie do prostoty przeplatało się z przepychem i bogatymi zdobieniami. Jakby nie patrzeć, w tym momencie raczej byli w tej części sinusoidy, gdzie raczej żłobienia, ornamenty czy gzymsy nie były specjalnie popularne. Może nie do końca ludzie cenili kwadratowość i ostre kąty, bo te meble w modernistycznym stylu były obłe, krągłe z miękkimi rysami. Jednak kto wie, co ludzie będą kupowali za rok, czy za pięć lat. Jak styl i smak się zmieniał najlepiej było widać w domach bogatych ludzi - bardzo łatwo było poznać, kto w dość szybkim tempie, czy niespodziewani zdobył bogactwo. Od razu inwestował w posiadłości pełne marmuru, stiuków, złotych klamek i inne projekty, które lekko mówiąc, nie zestarzały się zbyt dobrze.
-Właściwie to się absolutnie nie dziwię. Jakbym się zdecydowała na nie, to też zajęły by reprezentacyjne miejsce w witrynie, a na pewno nie robiłabym sobie w tym herbaty na śniadanie-zauważyła. Zawód z potencjalnego stracenia jednej sztuki poprzez zbicie w trakcie mycia, czy strąceniu ze stołu byłby o wiele zbyt duży patrząc na to, że nie były to rzeczy, które można zastąpić, czy dokupić brakujący element. Czasem człowiekowi jest przykro jak zbije zwykły kubek z sieciówki, tylko dlatego że miał wygodne ucho, lub został podarowany przez konkretną osobę. Nina to wszystko rozumiała. Była nauczona szacunku do przedmiotów z historią, czy miała pieniądze, aby kupować zestawy z chińskiej porcelany, ale nie była snobką - jeśli w Coles, czy innym sklepie spodobało się jej coś za pięć dolców, to nie miała mówiła "ew" tylko kupowała to.
-Jasne, byłabym wdzięczna. Nie zależy mi na niczym konkretnym, ani na czasie, więc jakby Ci wpadło coś w oko, czy w rękę, to byłabym naprawdę zaszczycona, jakbyś pamiętała o mnie-zauważyła. Wiedziała, że Hazel musi w jakiś sposób zdobywać towar, czy to jeżdżąc po jakiś wyprzedażach garażowych, czy skupując towar od kogoś kto likwidował dom, czy mieszkanie. Choć może dziewczyna miała jakieś inne źródła? Nina chwilami marzyła o swoim małym biznesie, właśnie antykwariacie, ale z naciskiem na meble i bibeloty a nie stare książki. Jednak jej rodzina raczej uważała to za mało praktyczną i dobrą profesję, więc Nina była prawie-że-farmeceutką, czekając już na koniec stażu i pełnoprawny tytuł.

Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Z jednej strony tak – taka jest kolej rzeczy i wszystko idzie do przodu, rozwijając się, tworząc nowe trendy. Z drugiej jednak, nawet gdy pojawia się coś niby nowego, tak często można zobaczyć w tym elementy dobrze znane, choć odrobinę bardziej dopracowane. Moda ma to do siebie, że lubiła wracać, a wszelkiego rodzaju artyści i rzemieślnicy czerpali inspirację z poprzednich epok. Hazel jako baletnica coś na ten temat wiedziała. Przygotowując się do swojej roli Odetty w Jeziorze Łabędzim, oglądała wiele nagrań innych tancerek, które ją odgrywały, inspirując się ich interpretacją, przy jednoczesnym dodawaniem do tego swojego stylu… Pomimo że ta sztuka baletowa była wręcz klasyczna i wiele osób mogłoby pomyśleć, że koła na nowo się nie wymyśli, to jednak takowa wciąż była grana i nieraz potrafiła zaskoczyć krytyków. Po swoim debiucie Haze zgarnęła naprawdę bardzo dużo pozytywnych recenzji i kariera stała przed nią niemalże otworem… cóż, stare czasy. Nie zmienia to faktu, że ludzie, nawet jeśli wymyślają coś nowego, to zawsze można dopatrzyć się inspiracji tym, co już było.
Jak już używa się takich kompletów, to jedynie na specjalnie okazje. – Coś w tym było. W każdym domu praktycznie były dwa rodzaje zastawy stołowej – tej do codziennego użytku, która była zapewne od jakiegoś czasu niekompletna, ale nikt specjalnie w trakcie normalnego życia nie zwracał na to uwagi. Była też ta druga, odświętna – gdy przychodzili goście, albo właśnie na jakieś celebracje czy to religijne. Babcia Hazel chociażby na wigilię wyciągała tego typu komplety, tak by stół się pięknie prezentował. Gdy zaś coś z takowego zestawu się zbiło lub ginęło – takowy powoli przestawał mieć miano „odświętnego” i przechodzi do zwykłego, codziennego użytku, a na jego miejsce pojawia się nowy komplet na specjalne okazje.
Hazel poszła poszukać czegoś, co mogłoby spełnić oczekiwania Niny, bo zdecydowanie nie chciała niczego wciskać jej na siłę. Niestety, nic godnego uwagi nie wpadło jej w oko, na jej nieszczęście miała same zestawy, co w sumie aż tak bardzo często się nie zdarzało. Było jej głupio wracać do kobiety z pustymi rękoma, ale zaczęła się zastanawiać nad jakąś alternatywą.
Możesz mi zostawić swój numer telefonu, albo maila. Jak coś przyjdzie, to wyślę zdjęcie i będę mogła odstawić na bok, nie widzę problemu. – Uśmiechnęła się, jednocześnie podsuwając w stronę kobiety długopis i notatnik, jeśli ta by chciała zostawić jakiś kontakt do siebie. Najważniejsze dla Hazel było koniec końców zadowolenie klienta, więc jak nie Nina, to kiedyś ktoś inny to kupi, więc niczym nie ryzykowała tak naprawdę.

nina peterson
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Świat już wszystko widział, ale czy to było coś złego? Ludzie lubią zmiany, ale nie koniecznie non stop coś nowego! Stąd gdy prostota przerodziła się w przepych, to ludziom zaczęło brakować tego, co było wcześniej. Poniekąd Nina doskonale rozumiała to, że ludzie wolą gonić króliczka niż go mieć. W końcu tak naprawdę w każdej dziedzinie życia się to sprawdzało! Czy to nie było tak, że w pewnym momencie wszyscy mieli dość tego, co znają z własnego rodzinnego domu, co widzą w szafkach, co dziadkowie czy po prostu starsze pokolenia ceniły i pielęgnowały? Młodzi chcieli mieć coś swojego, naczynia, które można używać na co dzień i nie trzeba się przejmować każdą rysą? Wszyscy mieli potem nowe rzeczy, mogli je kupować przy każdym wyjściu na zakupy i zapragnęli mieć coś, co przypomina im o latach błogiego dzieciństwa, czy sprawia że posiada się coś wyjątkowego, czego nikt inny nie ma. Nina była na tym etapie trochę, choć kto wie, jak długo będzie jeszcze tak sądzić. Może lada moment się jej odwidzi? Jednak na pewno wtedy jej kolekcja będzie pokaźna i warta wiele pieniędzy. W końcu te stare rzeczy stają się jeszcze starsze i jeszcze rzadsze. Niektórzy kupują je, by korzystać z pięknych rzeczy, inni lokują w tym swoje oszczędności.
-Żeby nic się im nie stało-przytaknęła. Może był to dość dziwny temat rozmowy dla dwóch młodych dziewczyn, bo nie oszukujmy się, rzadko kiedy ludzie przed sześćdziesiątką pasjonują się porcelaną, zupełnie jakby sami siebie zaliczali już do antyków. Jednak zarówno Hazel i Nina wydawały się nadawać na podobnych falach. Jako że miejsca takie jak te muszą posiadać duszę, aby być czymś więcej niż składowiskiem staroci i przedmiotów przez nikogo nie chcianych, a to je zdecydowanie spełniało taki istny vibe check, to Nina będzie tu zaglądać znacznie częściej. Na pewno bywała tu już, lecz mogła nie trafić na Hazel.
-Pewnie, jasne. Możemy się tak umówić, będę wdzięczna-niestety, antykwariaty to nie był Internet, czy jakaś sieciówka, gdzie jak się czegoś szuka, to można znaleźć w każdej lokalizacji. Doskonale sobie zdawała z tego sprawę. -Muszę powiedzieć, że piękne masz to miejsce. Wspaniałe rzeczy...-powiedziała. I co z tego, że nie była zainteresowana ich zakupem, to i tak potrafiła zauważyć, że nie są to jakieś uszkodzone rupiecie, których ktoś po prostu chce się pozbyć. -Albo wiesz co? Odłóż prosze dla mnie ten piękny komplet, zastanowię się i dam Ci jutro znać, co?-zapytała. Nie wiedziała, czy są tu takiej zasady, ale nie da się ukryć, że ta piękna, delikatna porcelana w walizeczce skradła jej serce. Nie wiedziała, czy jest jej to potrzebne, ani czy jest to mądre - dlatego też potrzebowała trochę czasu, aby to przemyśleć i rozważyć za i przeciw.

Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Jak stare porzekadło mówi, nie ma co co wymyślać koła na nowo i zdecydowanie coś w tym było – praktycznie wszystko było już wymyślone i ludzkość po prostu do tego wracała, jedynie czasem usprawniając daną rzecz, czy łącząc ją z czymś innym, w ten sposób dając unikatowego wyrazu. Ludzie też doceniają wiele rzeczy dopiero po latach, albo gdy je stracą. Hazel nigdy tak nie tęskniła za Lorne jak za czasów spędzonych w szkole baletowej i powrót w rodzinne strony zawsze był dla niej czymś ważnym, a drobnostki, które z miasteczka z sobą zabierała – jak chociażby pozytywka z antykwariatu – dawały jej namiastkę tego domu. I jak bycie niezależną, posiadanie własnego mieszkania i tak dalej było czymś co lubiła i sobie chwaliła, tak czasem powrót do czasów dzieciństwa i rzeczy, które przywoływały ciepłe wspomnienia były miłą odmianą.
Po części się nie dziwię, mam kilka pamiątek po bliskich i obchodzę się z nimi jak z jajkiem, bo nie chcę, by coś im się stało. – Wiele osób zawsze mówiło Hazel że urodziła się w złej epoce. Zamiłowanie do baletu, muzyki klasycznej, a teraz także i antyków nie jest czymś, co przeciętna dwudziestopięciolatka się nie interesuje i raczej wygląda to dosyć staromodnie. Nie zmieniało to jednak faktu, że przez to nadawały z Niną na tych samych falach, co zdecydowanie ułatwiało wszystko.
Jeśli Nina wcześniej tu bywała, to najpewniej trafiła na Nevę – starszą siostrę Haze, która jednak wyjechała z Lorne i to po niej właśnie przejęła antykwariat dziadków, ponieważ Ebenhart nie zamierzała pozwolić, by rodzinny biznes poszedł w cudze ręce – zwłaszcza, że miała z tym miejscem naprawdę wiele wspomnień. Od jakiegoś czasu ma też pracownika, bo zdecydowanie ogarnianie wszystkiego samej bywa… uciążliwe i dobrze mieć od czasu do czasu trochę wolnego.
Drobnostka – powiedziała, w sumie zgodnie z prawdą. Zupełnie nic ją to nie kosztowało, żeby dać Ninie znać i odłożyć daną rzecz dla niej. Koniec końców, Haze nie robiło większej różnicy, czy coś się sprzeda teraz, czy parę dni później. Zwłaszcza, że nie czuła potrzeby zarabiania jakiś wielkich sum. Tak długo, jak nie musiała dokładać, to była zadowolona. – Dziękuję. Ten antykwariat był prowadzony niemal od zawsze przez moich dziadków, teraz przeszedł w moje ręce – podzieliła się odrobiną historii związaną z tym miejscem. Swoją drogą bardzo ważną częścią, bowiem Hazel nie chciała przypisywać wszystkich zasług sobie. To właśnie jej dziadkowie pracowali ciężko na dobre imię, jakie zdobyło te miejsce. Ona przyszła niemalże na gotowe i wprowadziła kilka usprawnień jak chociażby strona internetowa czy lekki remont. – Jasne, bez pośpiechu. Możesz nawet na spokojnie do końca tygodnia się nad tym zastanowić. – Uśmiechnęła się. Pójście na rękę Ninie raczej było dobrym ruchem z jednego powodu – nawet jeśli nie zdecyduje się na ten zestaw, to szansa na to, że kiedyś tutaj wróci po coś innego była zdecydowanie większa.

nina peterson
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina była dokładnie tego samego zdania. Trzeba było przyznać, że podejście do mody, czy powtarzalności czasów było tylko jedną z wielu tematów, które wydawałyby się być podobne u dziewcząt. Nina w młodości również tańczyła w balecie, jak wypadało każdej szanującej się sześciolatce z dobrego, bogatego domu. Kto wie, może wtedy nawet chodziły razem na zajęcia, tylko się nie lubiły, bo jedna miała bardziej odstające tutu, albo bo jedna lepiej wykonywała pas glissade od drugiej i nigdy się nie polubiły. Hazel jako pasjonatka i przyszła baletnica pewnie miała większy zapał i tańczyła z przodu grupy, jak Nina raczej trzymała się tyłu, bo ostatnie co można o niej powiedzieć, że miała jakiś talent do tego. Dlatego też po paru latach przestała, mając już więcej do powiedzenia w temacie, na jakie zajęcia chce chodzić, a na jakie nie.
Peterson też czuła często, że urodziła się w niewłaściwych czasach, była wychowana na grzeczną niewiastę, wykształconą, pomocną, obytą w towarzystwie a także wspaniałą panią domu, która by kwitła przy bogatym, porządnym mężu. Jak na razie wiele się sprawdzało i doskonale się w takiej roli czuła - pijąc sobie naleweczkę wiśniową z kryształowego kieliszka i czytając książkę, zamiast pić piwo i oglądać coś pokroju Hotel Paradise. Na pewno było to coś, co mogłoby połączyć dziewczyny i sprawić, że bez problemu by się dogadywały.
-Dokładnie. Pewnych rzeczy nie da się potem odkupić, czy odzyskać. Jestem pewna, że ten zestaw też należał do takich osób...-westchnęła jeszcze. To było jednocześnie piękne i urocze, a także niesamowicie smutne. Wiedziała, że jeśli ona by hołubiła jakąś pamiątkę po dziadkach, to jej potencjalne dzieci nigdy by takiej więzi by nie czuły z daną rzeczą. W końcu to byłby dla niej zwykły kurzołap.
Stąd takie sklepiki były o wiele lepsze, niż normalne sklepy, bo można było na spokojnie się zastanowić, przemyśleć sprawę, a także znaleźć setkę innych rzeczy niż to, co się szukało. Nina mogłaby godzinami włóczyć się pomiędzy regałami i właściwie była ciekawa historii każdej rzeczy. Takiej technicznej, związanej z tym, gdzie została wyprodukowana i w jakich latach, a także tej bardziej osobistej, czy była na przykład prezentem ślubnym, czy czyjąś ulubioną filiżanką na poranną kawę. Te rzeczy miały duszę.
-Zazdroszczę. W przeszłości marzyłam o posiadaniu takiego swojego biznesu, mogąc jeździć po pchlich targach i wyszukując najwspanialsze perełki dla klientów i do sprzedaży. Może na starość, na razie zajmuje się czymś innym-wiedziała, że jej rodzice nie bardzo by wspierali taką karierę dla swojej jedynej córki. Sądzili, że wykształcenie jest najważniejsze, a później to przyjdzie czas na rodzinę i dzieci, więc posiadanie własnego biznesu będzie problematyczne. A blondynka wierzyła im we wszystko, sądziła że mają zawsze jej dobro na myśli, więc na pewno się nie mylą. Stąd taki pomysł został zepchnięty na dalszy tor.
-Super, to ja Ci dam na razie mój numer, a potem ... pewnie wpadnę tu za parę dni. Albo nawet szybciej-zaśmiała się. Cóż, póki nie musiała liczyć pieniędzy, a nie było w domu żadnej osoby, która mogłaby krytykować kolejne zakupy niepotrzebnych rzeczy, nie musiała szukać tak naprawdę głosu rozsądku, który podpowiedziałby jej, dlaczego nie wrócić po tą piękną porcelanę.

Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Hazel zdecydowanie od małego miała pasję do baletu. Wiele dzieci – głównie dziewczynek, oczywiście – było wysyłanych tam przez rodziców, bo chcieli by ich pociecha miała jakąś aktywność, ale w wielu przypadkach nic poważnego z tego nie wynikało. Haze jako mała dziewczynka zobaczyła w telewizji Jezioro Łabędzie i powiedziała dziadkom, że kiedyś będzie jak pani, która grała Odettę. Gdy w antykwariacie znalazła pozytywkę z baletnicą, zapytała dziadków, czy może ją zatrzymać. Ci widząc jak bardzo ich wnuczka się tym zafascynowała, postanowili zapisać Hazel na zajęcia… i tak już została. Ebenhart nigdy za specjalnie koleżeńska nie była. Nie dlatego, że była zazdrosna, że ktoś miał ładniejsze tutu czy lepsze baletki – a po prostu skupiała się na tańcu. Zależało jej na szlifowaniu swoich umiejętności, aniżeli na zawieraniu jakiś przyjaźni. Może dlatego w życiu towarzyskim raczej jej nie wyszło i nigdy nie miała żadnego poważnego związku – bo stawiała zawsze karierę na pierwszy miejscu.
Prawdę powiedziawszy, to w Hazel był pewien wewnętrzny konflikt w tej kwestii. Niektórzy twierdzili, że urodziła się w złej epoce, z drugiej strony ona nie mogłaby być dobrą żoną i matką, która jest na usługi swojego ukochanego męża. Z jednego, prostego powodu: bardzo ceniła sobie samodzielność i wolność. Nie wyobrażała sobie tego posłuszeństwa, które było wymagane od kobiet w tamtych czasach.
Najważniejsze, że dostanie drugie życie. – Lepsze to, aniżeli miał leżeć gdzieś w szafie, czy – co gorsza – zostać wyrzuconym na kosz na śmieci, bo niektórzy również mieli takie podejście. Niezależnie czy Nina, czy ktokolwiek inny, to znajdzie się osoba, która ten zestaw doceni i sprawi, że znów będzie cieszyć czyjeś oko, a o to w tym wszystkim chodziło.
Dusza to zdecydowanie brakowało tym wszystkim hurtowo produkowanym przedmiotom w dzisiejszych czasach. Piękne zastawy na sklepowych półkach, które jednak jednocześnie są pozbawione… „tego czegoś”. Milion podobnych czy nawet takich samych można znaleźć. Posiadanie czegoś unikatowego, z historią, która za tym stała zdecydowanie było czymś wyjątkowym. Oczywiście nie każdy współczesny przedmiot był taki – wciąż jest wiele rzemieślników, którzy tworzą cudowne rzeczy, wkładając w to całe serce.
Stwierdziłam, że nie chcę by coś, na co moi dziadkowie pracowali całe życie poszło w ręce obcych ludzi. – Może nie powinna się tak otwierać, ale te miejsce naprawdę dla Hazel znaczyło wiele i chciała by jej klienci wiedzieli, że fakt, że przejęła te miejsce nie oznaczał, że straci ten urok, które miało wcześniej i że będzie nastawiona na zysk, bo wcale tak nie było. – Jasne, w kontakcie. Jakbyś miała jakieś pytania, albo by coś wypadło, że nie możesz wpaść w tym tygodniu, to daj po prostu znać. – Może miała zbyt lekkie podejście do sprawy, bo przedłużała w ten sposób potencjalny zarobek… ale Haze to nie przeszkadzało. Jak zostało powiedziane wcześniej – antykwariat nie był głównym źródłem utrzymania dziewczyny.

nina peterson
Studentka Farmacji — James Cook University
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nina nigdy specjalnie nie czuła wielkiej miłości do baletu. Owszem, to był pomysł jej rodziców, ale nie protestowała. Na poziomie pięcio, czy sześciolaktów to nie były jakieś katorżnicze treningi, raczej bieganie w kółko w ładnej sukieneczce, więc co miała protestować. Później zaczęła nieco ciężej trenować, ale im robiło się poważniej, tym ona miała mniej ochoty na to. -Słuchaj... Wiem, że to małe miasteczko, ale jednak nie na tyle, aby znać każdego. Czy my się nie znamy? Nie chodziłyśmy kiedyś do jednej szkoły?-zaczęła się zastanawiać na głos. Wyglądały, jakby były w podobnym wieku, a ta ciekawość po prostu zżerała Ninę. Absolutnie nie chciała nic z tego powodu ugrać, najwyżej koleżankę, którą mogłaby zapraszać na herbatkę w pięknej, zabytkowej zastawie, którą u niej kupiła.
Nina za to niezbyt dobrze czuła się mając tą wielką swobodę mieszkając samej i nie musząc przed nikim odpowiadać. Owszem, było to fajne, że mogła robić co tylko chciała, nie musząc się nawet zastanawiać, co kto na ten temat powie. I chodziło zarówno o powrót do domu, oglądanie konkretnego serialu, czy jedzenie lodów na kolację. Jednak przyzwyczajona do tego, że w jej rodzinnym domu zawsze ktoś był, wracanie do pustych czterech ścian, wcale nie było aż tak zachęcające. Posiadanie rodziny według niej, byłoby totalnie rozwiązaniem jej problemów, więc czekała na ten moment.
Nina doceniała to, że nawet do tych masowych produkcji można było samemu, przy odrobinie wysiłku, dać trochę duszy. Wystarczyła rodzinna historia, czy jakaś sytuacja, która sprawiała, że codzienny rytuał miał sens tylko z tą jedną filiżanką, nawet jeśli kupiona była w sieciówce, czy zwykłym, przypadkowym sklepie. Jednak nie było to proste, nie zawsze się udawało, a przede wszystkim, nie każdy miał chęci i siłę tworzyć takie małe, specjalne chwile.
-Rodzinny biznes? Jakim cudem jeszcze o was nie słyszałam? Od zawsze lubiłam takie miejsca-zauważyła, choć wcześniej rodzice, a właściwie matka, zabierała raczej do wymuskanych antykwariatów, gdzie każda filiżanka posiadała własne miejsce w gablotce, specjalnie podświetlonej, by eksponowała wszelki zalety, a meble były wiktoriańskimi sprzętami sprowadzonymi z innego kontynentu, odnowione za pomocą drogich materiałów, nieco tracąc swojej duszy. Ninie takie miejsca bardziej kojarzyły się z galeriami i sklepami, niż antykwariatami z rzeczami z duszą.
-Super. Dziękuje bardzo, wpadnę wtedy kiedy będę mieć więcej czasu, bo jestem pewna, że masz tutaj więcej perełek. Na pewno będę tu wpadać-powiedziała. Niektórzy lubią chodzić po sklepach z ubraniami, inni przeglądając takie starocie.

Hazel Ebenhart
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Hazel nigdy do niczego nie była przez dziadków zmuszana, a jednocześnie ci we wszystkim ją wspierali, nawet jak sobie wymyśliła szkołę baletowej w zupełnie innej części kraju; Gdy usłyszała pytanie Niny, nieco się zdziwiła, bo w sumie raczej Peterson nie kojarzyła, aczkolwiek mogła po prostu tego nie pamiętać.
Raczej nie, chyba że w podstawówce, potem przeniosłam się do szkoły do Melbourne – odparła. Nie wspominając o tym, że Haze za dziecka była raczej bardziej wycofana i nie miała zbyt wielu koleżanek czy kolegów. Prawdę powiedziawszy życie społeczne Ebenhart zaczęło kwitnąć stosunkowo niedawno, odkąd przestała być profesjonalną tancerką, więc… szansa na zakolegowanie się i popijanie herbaty jak najbardziej była.
Posiadanie swobody było dla Haze naprawdę miłą rzeczą, nie zmieniało to jednak faktu, że często dziadków odwiedzała, nawet zostawała na noc, zwłaszcza po tym, jak Neva wyprowadziła się z Lorne. Nie chciała, by najważniejsi ludzie w jej życiu czuli się samotni, a i nie ma co się oszukiwać – nie stają się coraz młodsi, przez co czasem mogą potrzebować jej pomocy.
Każdy przedmiot może zyskać na znaczeniu i duszy, nawet jeśli jest produkowany masowo. Kłamstwem byłoby, że wszystkie rzeczy jakie Hazel miała w swoim mieszkaniu były kupione u rzemieślników czy małych firm.
Poczta pantoflowa musiała do Ciebie nie dolecieć, dziadkowie raczej nie ogłaszali się nigdzie w internecie – odparła. Większość klientów, których mieli, to z polecenia, bo ktoś usłyszał, że takie miejsce w ogóle istniało. Ebenhart chciała trochę ten biznes unowocześnić, jak chociażby stworzenie strony Internetowej, na której mieliby wszystkie obecne na stanie produkty. – Miło mi to słyszeć. Jak nie po perełkę, to zapraszam na herbatę – odparła z uśmiechem. Jakby nie patrzeć, z Niną całkiem miło się jej rozmawiało i od czasu do czasu fajnie byłoby posiedzieć z kimś i zamienić parę słów, gdy akurat w antykwariacie nie było ruchu.

[zt x2]

nina peterson
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
003.
I like cluttered, old, dark-wood antiques.
I like character.
{outfit}

Cieszyła się niesamowicie z tego, że w końcu ma jakiś dach nad głową i nie musi chodzić śmierdząca i w brudnych ciuchach. Nie miała tych ciuchów za wiele, więc musiała Cece naciągać na większe rachunki na wodę, bo ciągle uruchamiała pralkę. Wszystkie wydatki jednak zapisywała w zeszycie i obiecywała sobie, że spłaci koleżankę co do grosza. Nie lubiła mieć długów. Tym bardziej, że pewnie będzie miała długi swoich rodziców, które odziedziczy jak ci tylko umrą. No chyba, że zdąży zarobić, żeby zatrudnić sobie prawników i pójść do sądu, żeby się wszystko wyrzec. Tylko i wyłącznie dlatego życzyła swoim rodzicom długiego życia. Do matki próbowała jeszcze co jakiś czas dzwonić, ale ta nigdy nie odpowiadała. Aż w końcu, dzisiaj rano, okazało się, że numer jest już nieaktualny, więc Morgan dostała potwierdzenie, że jej matka rzeczywiście całkowicie się od niej odcięła.
Po tym jak jej ojciec trafił do więzienia, straciła wszystko. Zostało jej naprawdę niewiele. To co miała to tylko auto, które udało jej się ukryć i to co udało jej się do auta schować. Samochodem nie jeździła, bo naturalnie paliwo kosztowało, a ona nie miała pieniędzy. Musiała więc wszędzie chodzić, a przynajmniej ostatni poruszała się rowerem, który ofiarowała jej wielkoduszna Cece. Z plecakiem pełnym książek, psem na smyczy i twarzą pociętą po ostatnim wypadku rowerowym weszła do antykwariatu. Uwielbiała tutaj przychodzić. Kochała to miejsce. To tutaj co roku wybierała sobie prezent na urodziny, którym zawsze była jakaś książka. Pierwszy raz jednak przyszła tutaj wiedząc, że niczego nie kupi. Na samą myśl o tym pękało jej serce. Przywitała się nie spoglądając w kierunku lady. Nie chciała nawiązywać kontaktu wzrokowego w razie, gdyby jednak zdecydowała się coś ukraść. Oczywiście nie miała tego w planach. Po prostu była zdesperowana i gotowa na wszystko. Nawet żałowała, że psa zostawiła przy rowerze, bo pies na bank zrobiłby jakieś zamieszanie podczas, którego ona byłaby w stanie ukraść to co chciałaby mieć. Na przykład to piękne, ręcznie zdobione krzesło, na które właśnie patrzyła i które gładziła opuszkami palców. Kiedyś, wkrótce, wyszeptała jakby mówiła do kochanka, z którym się niedługo zobaczy. Odeszła od krzesła i ruszyła do lady. Nie mogła sobie tego robić. Musiała załatwić to co miała do załatwienia i wyjść stąd. Oglądanie tylko pogłębiało ranę.
-Dzień dobry. - Przywitała się kładąc swój plecak na ladę. Zapomniała, że już się przecież witała. -Nie wiem czy będzie pani tym zainteresowana, ale mam kilka pierwszych wydań do sprzedania. - Mówiła łamiącym się głosem. Delikatnie wyjęła pierwszy tom. -Mam pierwsze wydanie Na Wschód od Edenu Steinbecka, w twardej... - Przestała mówić, bo w końcu uniosła wzrok, żeby spojrzeć na sprzedawczynię. Odłożyła książkę delikatnie i zmrużyła oczy. Nie była sprzedawcą, który zazwyczaj ją obsługiwał, ale nie to było najbardziej fascynujące. Morgan ją znała. I to z telewizji. -Nie wierzę... - Pokręciła głową i rozejrzała się po antykwariacie, żeby upewnić się, że nie jest wariatką i nie jest w ukrytej kamerze. -Jesteś Angie. Widziałam cię dosłownie dwa dni temu w telewizji. Byłaś w Love Down Under! - Pierwszy raz spotkała kogoś sławnego. -Ogólnie nie jestem fanką nazwy Down Under. Nie wiem czemu tak nazywają Australię. Jak dla mnie to brzmi to jak przygoda dla lesbijek. A z tego co kojarzę to w twoim programie nie ma żadnych lesbijek. - Westchnęła i już zapomniała po co w ogóle tutaj przyszła. -Powinnam sobie zrobić z tobą zdjęcie? - Zapytała nie wiedząc jak się zachować w obecności kogoś kogo widziała w telewizji. Teraz Angie mogła sprzedawać w antykwariacie, ale już jutro mogła dzielić scenę całując się z Madonną i Britney! Życie jest tak nieprzewidywalne!
Tak jakby ukrywa się przed światem — sprzedając w antykwariacie
31 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Sytuacja, w której znalazła się Morgan zdecydowanie nie mogła być przyjemna. Brzmiała wręcz jak jakiś koszmar, przez który nie każdy dałby radę przejść, nie załamując się. Angie na przykład uwielbiała robić z siebie ofiarę, niezależnie od tego, co ją w życiu spotkało. Mimo wychowywania się w Tingaree, raczej w surowym środowisku konserwatywnych rdzennych mieszkańców tej okolicy, to jednak po ukończeniu liceum niesamowicie się zmieniła. Kiedyś pewnie byłaby jak Morgan, robiąca wszystko, aby wydostać się z bagna, w jakie los je wrzucił, szukając jasnych stron w każdej z sytuacji, nie poddając się.
Obecnie jednak Angie była inna, dalej była tak niesamowicie naiwna i głupiutka, jednak nie była już tą samą osobą, co kiedyś. Została stracona, wielkiemu światowi, blichtrowi i chęci bycia nie tyle podziwianą, co akceptowaną. Tego jej brakowało zawsze. Chodziła ze swoim licznym rodzeństwem i sąsiadami do normalnej szkoły, gdzie dzieci z rezerwatu były zdecydowaną mniejszością. A jako dziewczynka wielce zainteresowana wierzeniami, przeszłością i tym podobnym, która wolała siedzieć ze starszyzną zamiast oglądać seriale w telewizji, nie mogła liczyć się ze zbyt wielkim zrozumieniem. Może dlatego teraz tak ją do tego ciągnęło.
Niestety, to nie była droga dla niej. Może cel był okej, zrozumiały i wcale nie taki głupi, jednak to, jak blondynka zamierzała do niego dotrzeć.... Cóż, to było wątpliwe. Nawet ona zdała sobie sprawę, jak wiele popsuła jedną decyzją. Swoje życie, reputację, szanse na poznanie kogoś normalnego.... A także relacje rodzinne. Choć jej liczne rodzeństwo raczej nie żywiło do niej urazy, o rodzicach nie można było tego powiedzieć.
-Dzień dobry-rzuciła siedząc za biurkiem i przeglądając jakieś głupoty w telefonie. Pewnie śledziła reelsy i inne tiktoki, co mogłaby tu robić? Pewnie, w sklepie ze starociami zawsze jest kupa rzeczy do zrobienia i istne kilometry kwadratowe powierzchni do starcia kurzu, ale póki właścicielka nie było, to można było to odłożyć na później. -Hmm... Szczerze mówiąc, to takie sprawy trzeba załatwiać z właścicielką-powiedziała, spoglądając na książkę. Ona się nie znała, nie wiedziała jak sprawdzić autentyczność, czy faktycznie to wydanie było pierwsze, ani jaki jest stan. Raz zgodziła się coś przyjąć i potem dostała istną zjebkę od Noah, bo zapłaciła za dużo za mało wartą rzecz. Od tamtej pory dostała czasowy zakaz odkupowania rzeczy bez wcześniejszej konsultacji. -Najlepiej do niego zadzwonić i umówić się, kiedy łaskawie pojawi się w sklepie.. To znaczy, kiedy będzie-szybko się poprawiła, bo psioczenie na pracodawcę nie mogło być dobre. Na całe szczęście akurat mężczyzna nie pojawił się w drzwiach....
Słysząc, że nawet w takiej nudnej dziurze, jaką był antykwariat ktoś ją rozpoznał, nieco jej się nie spodobał, a wręcz nieco zawstydził. Czy ona już całe życie będzie musiała płacić za jedną złą decyzję? -Ekhm, tak to ja-powiedziała, spoglądając na młodą kobietę. Nie wiedziała jak się zachować, spodziewając się raczej tego, że po raz kolejny usłyszy jak się zbłaźniła, jak zachowała kretyńsko... Wg tego, co pokazywali w telewizji, jeszcze nie odpadła, więc przynajmniej nie usłyszy, że dobrze, że już jej nie ma w willi. -Myślę, że spokojnie mogę potwierdzić, że nie było tam żadnych lesbijek-uśmiechnęła się, nieco zaskoczona takim, a nie innym przyjęciem! Nie, żeby wiele osób ją rozpoznawało, ale jeśli to miało już miejsce, to raczej nie było ono zbyt pozytywne! -Nie, bez przesady...-machnęła ręką na propozycje wspólnego zdjęcia. Wciąż trzymała w ręku wizytówkę, którą miała podać Morgan, by ta się umówiła z Noah Baker na wycenę jej książek. Choć ego blondynki na pewno zostało mile połechtane i gdyby dziewczyna nalegała, albo choć jeszcze raz wspomniała o wspólnym zdjęciu, to panna (skoro rozwódka, to chyba mogła znów używać tego określenia?) Donoghue już by nie oponowała.


morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Pokiwała głową w zrozumieniu, ale nie udało jej się ukryć tego, że była tą informacją naprawdę załamana. Była pewna, że uda jej się sprzedać coś od ręki. Była gotowa nawet na to, że weźmie mniejsze pieniądze, ale że po prostu dostanie cokolwiek. Z drugiej jednak strony może powinna się cieszyć? Może to był znak z niebios, że akurat te książki, które miała w plecaku powinny zostać u niej.
-Nie brzmi to zachęcająco. – Uśmiechnęła się, bo zauważyła tą niewinną pomyłkę. Nie zamierzała jednak się zagłębiać, bo może kasjerce nie będzie łatwo napierdalać o tym jaka to właścicielka jest chujowa. Morgan co prawda nigdy nie pracowała, więc nie wiedziała jacy potrafią być szefowie, ale potrafiła to sobie wyobrazić. –Spróbuję w innym miejscu. – Machnęła ręką i delikatnie podniosła książkę i jeszcze delikatniej ułożyła ją z powrotem w plecaku. Upewniła się, że niczego nie zagniotła, ani że książka nie jest ułożona w sposób, który mógłby ją w jakikolwiek sposób zniszczyć. Wiedziała, że jej już nigdy nie sprzeda. Steinbeck zostaje z nią. Spróbowała raz i przeznaczenie ingerowało. Nie mogła się z tym kłócić.
-Jesteś tam naprawdę świetna. I nie mówię tego tylko dlatego, że teraz z tobą rozmawiam, ale na chwilę obecną jesteś moją ulubienicą. – Wydawała się być tam najbardziej szczerą i beztroską osobowością. Morgan wierzyła, że jakby się postarała to Angie mogłaby być kolejną (zaraz po Margot Robbie, Kylie Minogue i Nicole Kidman) australian sweetheart. –Trzymam za ciebie kciuki. Powaga. Chociaż też niespecjalnie wierzę w ideę takich programów, ale mam nadzieję, że wygrasz. Chociażby dla rozgłosu. – Pokiwała jeszcze głową.
-O nie. To jest akurat fatalna wiadomość. – Westchnęła ciężko i aż z nerwów zamknęła za szybko plecak i bała się, że przytrzasnęła jakąś książkę. Na szczęście, po sprawdzeniu, okazało się, że wszystko jest jak najbardziej w porządku. –Powinni brać lesbijki. W obecnych czasach takie wątki zwiększają oglądalność. Chyba, że… – Zmrużyła oczy patrząc na Angie. Wycelowała w nią palec, którym zaczęła machać. –… nie chcesz mi niczego zaspojlerować, co? Może jest tam jakieś super love story. Wchodzą dwie hetero laski, a wychodzą jako homoseksulane małżeństwo? – Spojrzała na Angie wyczekująco, bo naprawdę wierzyła w to, że Angie zdradzi jej jakiś sekret. Morgan wzięła od niej wizytówkę i schowała ją do plecaka. Nie miała zamiaru skorzystać z kontaktu z Noah, ale miała przynajmniej wizytówkę, którą dostała od telewizyjnej osobistości.
-Myślę, że jednak, jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko, chciałabym sobie zrobić z tobą zdjęcie. Jestem bardzo fotogeniczna, więc nie musisz się martwić, że będziesz miała zdjęcie w necie z jakimś pasztetem. – No musiała jakoś Angie przekonać do tego, żeby zgodziła się na fotkę. Angie była pierwszą celebrytką jaką Morgan w życiu spotkała. No nie licząc Dennisa, który był podobno gwiazdą w świecie wyścigowym, ale niestety o tym Adler nie miała zielonego pojęcia. A Angie rozpoznała.
Tak jakby ukrywa się przed światem — sprzedając w antykwariacie
31 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Fakt, tylko przybycie właścicielki mogło spowodować, choć niekoniecznie zagwarantować, że Morgan sprzedałaby książki i to w jakiejś fajnej cenie. Czy to dobrze dla niej, dla jej kolekcji, czy dla portfela, to trzeba by się już poważnie zastanowić, biorąc pod uwagę to, czy wierzy się w znaki, przeznaczenie i tak dalej. Z jednej strony Angie totalnie wierzyła, że jest jakaś magiczna siła, która powinna dbać o swojego podopiecznego, naprowadzać na podjęcie dobrych decyzji, czy nagradzać za dobre zachowanie. Tylko blondynka totalnie nie czuła, że ma jakiegokolwiek anioła stróża. Prędzej małego diabełka nad sobą, który mówi drugiemu potrzymaj mi piwo i się wygłupia. No, ale... cóż. Przynajmniej jest na co zwalić te wszystkie złe decyzje, które podjęła w swoim już nie takim krótkim życiu.
-Nie, absolutnie, nie miało tak zabrzmieć!-zaczęła się tłumaczyć. Fakt, bycie sarkastycznym i krytykowanie swoich przełożonych absolutnie nie było miłe, ani dobrze widziane, o profesjonalizmie nie wspominając. A przecież Noah zaufała Angie, która wcześniej tak naprawdę dnia w swoim życiu nie przepracowała, dała jej szansę, widząc w jej charakterze coś, co może być zachęcające dla klienta, sympatyczną dziewczynę, która potrafi zaangażować człowieka w rozmowę, czy jakieś zabawne historyjki, nawet jeśli nie dotyczą one towaru w sklepie. Dostała szansę, kredyt zaufania, a tak się odpłaca.-Po prostu, nigdy nie jestem pewna, kiedy wpadnie. -wyjaśniła, a to mogło być problematyczne z wielu względów, nie wiadomo, kiedy będzie można wyjść do sklepu po coś na przekąskę, czy kiedy usiąść i przeglądać telefon nie narażając się na krzywe spojrzenie.
-Dziękuje, serio?-powiedziała naprawdę zaskoczona, ale w taki pozytywny sposób, że aż ją gdzieś te słowa mile połechtały w środku. Naprawdę nie sądziła, że ktokolwiek może mieć pozytywne odczucia względem niej, w końcu sama z siebie założyła, że wszyscy będą ją wyśmiewać i szydzić z niej. A ona w głębi duszy jest zwykłą, sympatyczną dziewuchą, a nie jakimś czarnym, beznadziejnym charakterem. Blondynka wiedziała, że nie wygra, bo odpadła jednak dość wcześnie, co jeszcze w telewizji nie zostało wyemitowane, ale jej obecność w jakimś zapyziałym Lorne Bay, w sklepie ze starociami mogła coś powiedzieć. Na zasadzie: jak wygram w totka, to nie powiem nikomu. Ale będą znaki.... Jednak była zobowiązana kontraktem, którego nie chciała złamać, bo nie miała na to pieniędzy, by płacić kary umowne. Nawet jeśli Morgan nie powiedziałaby nikomu, więc nikt by się nie dowiedział. A kto wie, może poleciałaby do jakiegoś szmatławca, by zapłacili jej za taką rewelację! -To naprawdę miłe, dziękuje-uśmiechnęła się.
Czy lesbijki by zwiększyły oglądalność? Sama byłą wychowana raczej w tolerancji, choć również poszanowaniu wartości rodzinnych, co mogło się ze sobą kłócić, ale na pewno nie dyskryminowało niczego. -Nic nie mogę powiedzieć-przytaknęła. Nie miała pojęcia, co działo się w programie po jej odejściu, więc kto wie, może Kitty i Mona coś ze sobą będą kręcić, po tym, jak już wszyscy panowie będą mieli ich serdecznie dość. Kto wie, na pewno nie panna Donoghue!
-No dobrze, ale musisz wiedzieć, że absolutnie tego się nie boje. Jesteś przepiękna!-zaprotestowała i to nie dlatego, że wypadało (a wypadało), tylko, że była przekonana, że jej słowa są prawdziwe. Bardziej chodziło jej o to, że wolałaby jednak żyć w ukryciu przed... własnym małym rozumkiem?-No dobrze, dobrze. Nie chciałabym Ci zrobić przykrości!-zgodziła się w końcu i wyszła zza biurka, mierzwiąc dłonią swoje włosy.
ODPOWIEDZ