farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Pewnie Barnard przeoczyłby swoją żonę gdyby nie fakt, że to ona go jako pierwsza zauważyła. Mężczyźni zawsze sądzili że to oni nas zauważyli, to oni nas zdobyli, a prawda jest taka że to my pierwsze przyuważyłyśmy danego jegomościa, rzuciłyśmy mu ukradkowe spojrzenie i posłałyśmy ładny uśmiech, a potem jeśli nadal byłyśmy zainteresowane to pozwoliłyśmy się im zdobywać, udając niedostępne. Cherry pewnie lepiej wiedziała jak to było w przypadku Barnardów, bo Julia jej o tym na pewno powiedziała, ale ona tej tajemnicy Aaronowi nie zdradzi, niech dalej sądzi że to on tutaj włożył najwięcej pracy w to, by zdobyć panią Barnard. Na pewno gdyby by padła propozycja stworzenia grafiki na okładkę, a nawet do środka jego książki to Whitehouse podjęłaby się tego zadania, przyjęłaby rękawicę i stworzyłaby okładkę zapierającą dech w piersiach. Nawet gdyby ktoś nie był zainteresowany opisem książki to i tak by ją pewnie kupił przez wzgląd na rewelacyjną okładkę, a potem się przekonał do fabuły. Ja tak raz zrobiłam i nie żałuję, choć muszę przyznać że to nie był mój literacki gust akurat.
- O nie, nawet mi nie mów o bełkotliwych akcentach u owiec. Mam nadzieję że wszystkie w moim stadzie mówią tym samym językiem i akcentem, bo bez zrozumienia mogłoby dochodzić często między nimi do niepotrzebnych zwad. - ale jak tak się przyglądała tym swoim owcom i tym, jak często przepychały się, stukając się głowami, to naprawdę miała wrażenie, że mają one częste konflikty między sobą. Zawsze tłumaczyła to tym, że są kobietami, a wiadomo że jak kobiety są w jednej grupie przez długi czas bez żadnego pierwiastka męskiego to nawet wywołują między sobą gównoburze, byleby dać upust swoim negatywnym emocjom. Koniecznie będzie musiała sprawdzić pochodzenie wszystkich przedstawicielek gatunku owczego na jej farmie.
- Gdybym miała wybrać skok z bungee a skok ze spadochronem to ten pierwszy wydawał mi się bardziej szalony. Jeśli się ogarnie dostatecznie technikę spadochroniarstwa to staje się ona pewnie rutynowym hobby. Nikt też nie powie o takiej osobie samobójca, a skok na bungee? Zaraz zerwie się ci linka i już nie ma odwrotu. - chyba częściej kobieta słyszała o śmierci podczas skoku na bungee aniżeli podczas skoku ze spadochronem, bo ile to razy spadochron się nie otworzył? Ale z drugiej strony nie skaczesz też wtedy sam, ktoś może jest w stanie człowieka uratować, a z bungee to już tylko pozostaje trafić w miarę dobrze w przepaść i upaść na coś miękkiego, by się zbytnio nie połamać, ani nie zabić.
- Klub książki brzmi całkiem spoko, ale ile osób znasz, które to do takowego klubu należą? - ona może i lubiła książki, ale najczęściej nie miała czasu ich czytać, bo po ciężkiej pracy na farmie i w kawiarni nie miała już zwyczajnie sił i jak tylko wpadła do łóżka to zasypiała, przytulona do poduszki. Ogółem w dobie audio i ebooków coraz mniej ludzi decydowało się na tradycyjne czytanie, więc mogła być sceptycznie nastawiona do tego, że Aaron mógłby mieć na tym spory zysk.
- Przyszły weekend mam wolny. - rzuciła spontanicznie, nawet tego nie przemyślawszy. Skoro już mają być spontaniczni to niech będą. Napiła się trochę napoju zawartego w szklance i otarła pot z czoła.
- Co tam u twoich rodziców? - zagaiła, gdy pojawiła się między nimi minuta ciszy.
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Aaron nie jest samcem alfa, który koniecznie jak jakiś jaskiniowiec musi zdobywać swoją kobietę. To było wywołane bardziej tymi idealistycznymi wizjami miłości, które były mu bliskie, jako dorastającemu chłopakowi. Teraz już wie, że rzeczywistość jest nieco inna, choć ludzie w ogóle mają to do siebie, że na przeszłość patrzą właśnie ze swojej perspektywy, zresztą ciężko byłoby myśleć o przeszłych wydarzeniach z naszego życia w szerszej perspektywie, bo nawet jeśli nabieramy dystansu, to nadal najważniejsze są nasze doświadczenia. Może właśnie dlatego myśli, że to on, mówiąc kolokwialnie, wyhaczył Julię na szkolnym korytarzu albo lokalnym festynie.
- Nie przejmuj się tym, wygląda na to, że Twoje owce dogadują się dosyć dobrze. - powiedział na podsumowanie tej ich dość abstrakcyjnej wizji badań nad owczym językiem. On jednak mógł się faktycznie mylić, jego obserwacje były krótkie, z grubsza kilkugodzinne, w tym czasie nie da się przeprowadzić miarodajnego badania.
- Więc nie jestem bardzo spontaniczny, bo skok na bungee za nic w świecie bym się nie zdecydował. - odarł. Zresztą jeśli chodzi o skok ze spadochronem, to podobno są jeszcze jakieś dodatkowe mechanizmy, pewnie można jakoś manualnie próbować je otwierać, albo jest jakiś zapasowy spadochron. Zupełnie się na tym nie znam, ale akurat o tej drugiej opcji już gdzieś w życiu słyszałam.
- Głównie emerytów i kilku studentów. - odpowiedział szczerze. W tym przypadku miała całkowitą rację, przeciętnie ludzie po prostu nie mają czasu na ten typ spędzania wolnego czasu. Nawet jeśli już coś czytają, bo nie wystarcza im go na rozmowy o książkach, bo dzieci, praca, chory zwierzak, zepsute auto i milion innych obowiązków, z czego które pojawiają się zupełnie niespodziewanie. Z drugiej strony, dopóki miał posadę na uczelni, to zupełnie nie chodziło mu o dodatkowy zysk, głównie zależało mu na poznawaniu ludzi i rozmowach o wspólnych pasjach, bo nie jest takim sadystą, by każdą napotkaną osobę męczyć rozmowami o tym, co akurat czyta.
- To ja już jutro biorę się za organizację, a Ty Cherry, tylko zaopatrz się w dobre buty do chodzenia. - zapalił się do tego pomysłu. Na skałki to może nie zabierze kobiety na początek, ale na pewno trochę pochodzą, a to doskonale oczyszcza głowę, dobrze działa też w poszukiwaniu inspiracji.
W ciszy, która zapadła, dopił wodę i podniósł się z ławki, by rozpiąć koszulę i zostać w koszulce, bo zrobiło się ciepło, a jeszcze siłowanie się z owcami też zrobiło swoje.
- Nie chcą odpuścić z gospodarstwem, ale mają się całkiem dobrze. - stwierdził z lekkim grymasem, bo gdyby o niego chodziło, to jeśli żadne z rodzeństwa nie zdecydowałoby się na przejęcie rodzinnego gospodarstwa, bo sam dopóki rodzice żyją, to ograniczyłby je powiedzmy tylko do sadu i pola kukurydzy, a potem być może sprzedał, no ale nie jest decyzyjny w tej kwestii.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Są różne możliwości zdobywania kobiety. Jedni robili to w stylu macho, inni zaś delikatnie, romantycznie, jeszcze inni zaprzyjaźniali się, a dopiero potem pojawiała się miłość i chemia. Aaron ewidentnie był typem romantyka, a to go wyróżniało pośród chłopaków ze wsi, których znała Cherry. Ciekawe czy nauczył on Julię miłości symetryczno-lirycznej, jak to było w pewnej piosence.
- Ze sobą może tak, ale wolałabym by też dobrze się ze mną dogadywały. - stwierdziła, krzywiąc się lekko, bo znacznie lepiej by było gdyby te zwierzęta ułatwiały jej nieco pracę z nimi, a nie było tak ciężko jak dzisiaj. Z dziećmi bywa podobnie?
- Ja chyba też nie, no chyba że nie miałabym nic do stracenia. - stwierdziła po chwili apropo skoku na bungee, bo owszem, miałaby w sobie tę odwagę by się go podjąć, lecz nie ryzykowałaby swoim życiem, gdyby miała rodzinę. Nie narażałaby nikogo na ponoszenie kosztów związanych z pochówkiem, choć zginąć można każdego dnia i to w różnych okolicznościach.
- Trzeba zatem zrobić jakąś reklamę, przyciągnąć naszych równolatków do czytania. - uznała że to byłby naprawdę genialny pomysł. Pytanie tylko jak zrobić takową reklamę, by przyciągnąć tłumy, bo musiałaby być ona naprawdę chwytliwa. Poza tym nie wiadomo czy to by się udało, bo jednak dorośli ludzie z rodzinami i pracujący mieli mało czasu na czytanie. Chociaż dla chcącego nic trudnego, ja sama lubię sobie czytać przed pracą czy tam przed snem.
- W takim razie zachęć mnie do czytania i poleć jakąś książkę. - zaproponowała zatem, chcąc sprawdzić umiejętności charyzmatyczne i do reklamowania mężczyzny. Sama nie miała czasu na czytanie, więc na pewno większość pozycji, które by jej wymienił byłaby dla niej nieznana. No chyba że wymieniłby klasyki, które zna dosłownie każdy.
- Okej, mam parę par, może chcesz spojrzeć na nie okiem eksperta i stwierdzić, które się nadają? - na pewno w szpilkach mu zatem nie wyskoczy, a sporo miała traperów, czy butów sportowych czy takich nadających się i w góry i do gnoju. Sama również nakręcała się na ten pomysł. No i przyglądała się mu, jak ten ściąga koszulę, ale striptiz w wykonaniu mężczyzny szybko się skończył, dopiła zatem wodę i pewnie wrócili do pracy przy owcach.
- W ogóle rozważałbyś sprzedaż ich dorobku po ich śmierci? - zapytała, łapiąc wraz z mężczyzną i wyprowadzając do sąsiedniej zagrody kolejną owcę i spojrzała w stronę domu. Sama zawsze marzyła o tym, by się wyrwać ze wsi, ale czy jak jej rodzice kiedyś odejdą to będzie miała odwagę sprzedać to wszystko i uciec do miasta?
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
Tego typu twory literackie jednak przerastają Aarona, więc miłość romantyczna jak najbardziej, a ta druga - symetryczno-liryczna, to nawet jeśli jakkolwiek ją uskuteczniał, to bez świadomości, że ktokolwiek kiedykolwiek tak spróbował o niej zaśpiewać. Nawet ten cały mit Pana Darcy, był dla niego bardziej zrozumiały, aczkolwiek to ze względu na wcześniej studiowany, a obecnie wykładany kierunek naukowy.
- Myślę, że jeszcze złapiesz z nimi wspólny język. - powiedział pół żartem, pół serio. Wyglądało na to, że Cherry nie zostanie prędko odciążona z tych wszystkich obowiązków na farmie owiec, a mówią, że praktyka czyni mistrza. Więc kto wie, może za kilka lat owczy świat nie będzie miał przed nią już żadnych tajemnic. Chociaż z racji tego, że Whitehouse jest dla niego dosyć ważną osobą, to jeśli to wszystko miałoby doprowadzić do jej wypalenia, to nie życzyłby jej, żeby przez tych kilka lat musiała ciągnąć farmę na swoich barkach. Może gdyby miała kogoś u swojego boku, to we dwójkę z całą pewnością byłoby łatwiej mierzyć się z szarą codziennością.
- Czy ja nie byłbym najlepszą reklamą? - powiedział nieskromnie, co prawda w żartobliwym tonie, ale ostatnio w sumie rozmawiał z jedną znajomą bibliotekarką, która mówiła, że nastoletnim chłopcom zdarzało się odwiedzać jej miejsce pracy, tylko ze względu na jej osobę i bez znaczenia było, jak bardzo interesujące tytuły podtykała im pod nosy. Coś w tym może było, on przyciągnąłby parę nastolatek i w ten sposób nawet jeśli tylko jedną osobę naprawę zachęciliby do czytania, to w obecnych czasach i tak można byłoby okrzyknąć ten projekt sukcesem.
- Nie trzeba. Ufam twoim wyborom Cherry. - stwierdził, jednocześnie rzucając koszulę gdzieś na ławkę. Tym miłym akcentem zakończyli przerwę i powrócili do pracy, by przynajmniej przez zmrokiem mieć wszystkie owce z głowy. Ta druga partia szła im trochę lepiej, przynajmniej początkowo, bo im dłużej zwierzęta przyglądały się swoim ogołoconym koleżankom, tym bardziej waleczne znów się stawały.
- Gdybym był sam, nie miał rodzeństwa, to myślę, że poważnie bym się nad tym zastanawiał. - skinął głową. Skoro miał rodzeństwo, to sprawa stawała się łatwiejsza, chociaż z drugiej strony żadne z ich do tej pory nie rwało się mocno do pracy na roli.

Cherry Whitehouse
farmerka/kelnerka — farma Whitehouse'ów/Hungry Hearts
29 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z farmy, która marzyła o wielkiej karierze artystki. Uwielbia słoneczniki, kocha malować obrazy, lecz została na farmie po wypadku ojca i próbuje związać koniec z końcem, zajmując się farmą i pracując w kawiarni, łapiąc się również różnych prac i zbierając na rehabilitację oraz leczenie ojca. Obiecała przyjaciółce przed jej śmiercią że zaopiekuje się jej mężem, więc obecnie jest aniołem stróżem Aarona.
Aaron Barnard

Mit Pana Darcy'ego był studiowany przez miliony kobiet, gdyż jedne do niego wzdychały, drugie zaś irytowała jego postać. Część mężczyzn było takimi samymi typami jak ten bohater książkowy, dlatego pewnie kobiety próbowały rozgryźć tę postać. Czy skutecznie? To pozostawiam do uznania każdej z pań, która próbowała rozwikłać tę zagadkę. Ja się ostatecznie poddałam.
- Czasem mam wrażenie, że mój tato ma jakiś dodatkowy zmysł że je rozumie, a ja go nie odziedziczyłam. - a mówi się że to kobiety są bardziej empatyczne, więcej analizują, zatem więcej rozumieją i ogółem są też bardziej przywiązane do zwierząt i dzieci i dlatego rozumieją ich potrzeby. Cherry miała czasami wrażenie, że jej czegoś brakowało, bo swoich owiec kompletnie nie rozumiała, ale może to dlatego bo jak była młodsza to się nimi nie interesowała zanadto, tylko po prostu pomagała rodzicom, wykonując ich polecenia z głową w chmurach i rozmyślaniach co by tu jeszcze namalować, gdy miała wenę? Naprawdę doceniłaby osobę, która zechciałaby jej pomóc i była jej partnerem, ale póki co nikogo takowego nie miała. W końcu nie dziwota, w ciągłym biegu między pracą, farmą i czasami też szpitalem nie miała dużo czasu na randkowanie.
- Dobra, tutaj muszę przyznać że mógłbyś przyciągnąć sporą grupkę kobiet gdyby plakaty z twoją podobizną pojawiły się reklamując bibliotekę. - i chociaż to tak mogło zabrzmieć to wcale nie żartowała w tym momencie, a mówiła całkiem serio. Trzeba było przyznać Barnardowi że był niezwykle przystojnym mężczyzną i gdyby nie Julia... wróć, nie było tematu.
- Doceniam ten fakt, gdyż często sama sobie nie ufam przy podejmowanych decyzjach. - stwierdziła z ręką na sercu, lecz się też przy tym śmiejąc. Nie była aż tak spontaniczna, potrafiła się zastanowić zanim coś zrobiła, ale też wiele decyzji podejmowała pod wpływem chwili, takie "raz się żyje, trzeba życia próbować". Niektórzy lubili takie podejście, inni niekoniecznie, ale czemu miałaby się przejmować tym co myślą o niej inni? Choć nie ukrywajmy, każdy z nas choć w minimalnym stopniu się tym przejmuje, ale równie szybko zapomina. A inni rozpamiętują to miesiącami. Ostatnie owce już nie były takie chętne do współpracy, opierały się potwornie, ale też i zmęczenie powoli dawało się we znaki tej dwójce.
- A co twoje rodzeństwo na to? - zapytała, by poznać całe zdanie Barnardów, może to by pomogło jej samej w podjęciu w przyszłości podobnej decyzji? Tyle że ona miała łatwiej, bo była jednym dzieckiem Whitehouse'ów. A może to wcale nie oznaczało że decyzja jest łatwa?
happy halloween
nick
wykładowca literatury — Cairns University
34 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Do you believe in life after love?
- Aaron chyba niekoniecznie.
- Może w jego przypadku to też przyszło wraz z latami doświadczeń. - odpowiedział. Pewnie najlepiej, byłoby porozmawiać na ten temat z panem Whitehousem jeszcze teraz, póki jest ku temu możliwość. Może to jakkolwiek uspokoiłoby czy pomogło Cherry, chociaż jeśli miałoby się okazać zbyt bolesnym doświadczeniem dla mężczyzny, to może lepiej przemilczeć sprawę. To w ogóle trudna sprawa, o czym rozmawiać, a o czym nie, z osobą, która mierzy się z poważną chorobą. Aaron w pewnym sensie przechodził to ze swoją żoną, choć to bardziej on miał opory, niżeli ona.
- Zapozowałbym do zdjęć, jak modele, jedną ręką podnosząc koszulkę, a w drugiej trzymając książkę. Czasem trzeba poświęcić się dla sprawy. - powiedział ze szczerym rozbawieniem, bo jednak nie brał takich pomysłów na poważnie, a nawet jeśli, to chyba charakter pracy, nie pozwalał mu na takie szaleństwa. Pośmiać się jednak można, nikomu jeszcze nic się od tego nie stało.
- Nie rozmawialiśmy nigdy o tym tak na poważnie. - stwierdził. Może i ten temat mógłby wypłynąć w momentach, w których rodzeństwo Barnard spotyka się tylko w swoim towarzystwo, ale chyba tak podświadomie boją się w ogóle go poruszać. Wiadomo co by się stało, gdyby taka informacja dotarło do seniora rodu Barnardów, w ich gospodarstwie wybuchłaby trzecia wojna światowa, a przynajmniej znaleźliby się w stanie wojny domowej. - Ale żadne tak naprawdę nie garnie się do pracy na roli. - wzruszył ramionami. Gdyby Aaron nie wybrał drogi, którą obrał po skończeniu szkoły średniej, to dziś może jako trzydziestokilkulatek podjąłby się tego zdania. Może nie byłoby to spełnienie jego marzeń, ale znał to wszystko, tak naprawdę to mało zajęć w gospodarstwie, z którymi miał już w życiu doświadczenie, było dla niego trudnością. Teraz jednak sytuacja wyglądała inaczej, nie po to kłócił się od młodości z ojcem, żeby teraz wrócić do rodzinnego domu z podkulonym ogonem.
I tak minęło im popołudnie, najpierw na strzyżeniu owiec, później na pakowaniu ich wełny, a na koniec, napili się tego alkoholu, który kilka godzin wcześniej Aaron przywiózł na siedzeniu pasażera, w swoim pickupie. Całe popołudnie było bardzo przyjemne i szczerze mówiąc, Aaron faktycznie chętnie wybrałby się na weekend w góry.

Cherry Whitehouse
zt. x2
ODPOWIEDZ