lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Gdyby jej zasugerował, że miała jakiekolwiek prawo głosu w jego firmie – zaśmiałaby się tylko i kazała mu się popukać w czoło. To była jego firma. Ona go tylko do tego pchnęła i pomogła jak umiała – a że nie umiała inaczej jak finansowo i emocjonalnie? To na tym stanęło, po prostu. Kochała go jak wariatka i zrobiłaby dla niego wszystko. I przy okazji bardzo, bardzo, baaardzo mocno w niego wierzyła, więc po prostu chciała, żeby się rozwijał. We własnej firmie. Jego. Nie ich. I jeśli spinał mu się budżet – to bardzo dobrze! Ona po prostu chciała znowu pomóc rozwinąć mu to miejsce.
- Rozumiem… – rzuciła wolno, ale naprawdę rozumiała, co miał na myśli. Podniosła dłonie w obronnym geście, bo nic więcej nie zamierzała mówić. Sam wiedział, co jest dla niego – a właściwie dla nich, dla niego i dla Lily najlepsze – Jakkolwiek tego nie ogarniesz… wiem, że będzie dobrze, Sky. Ufam ci. – zostawiała z nim córkę, więc nie miał lepszego na to dowodu. Sięgnęła do jego policzka i na rozchmurzenie męża złożyła na nim lekki pocałunek. Pocałunek, który wyrażał nie mniej, nie więcej jak kocham cię. Coś, co już doskonale wiedział.
A co do świąt… ściągnęła mocniej brwi i naturalnie spoważniała, gdy mu się przyglądała. Bo to logiczne, że to, co jej mówił… tylko ją zdenerwowało. Zirytowało. Tak działali na nią jego rodzice i dlatego tak bała się przyjazdu pani Weston.
- Gdzie znikałeś? Co wtedy robiłeś? – pomijając fakt, że było to cholernie niesprawiedliwe, że musiał dla własnego zdrowia psychicznego spędzać święta poza domem. Był dzieciakiem… to nie powinno tak wyglądać. Bo oczywiście, że ona miała normalne święta. Właściwie poczuła się z tego powodu teraz trochę winna – że zawsze miała normalne rodzinne święta, a teraz proponowała mu jakieś głupie wakacje – Tak… kocham święta. – przyznała – I przepraszam, że wymyśliłam te głupie wakacje. – przyznała, lekko się krzywiąc i upijając spory łyk alkoholu – Nigdzie nie pojedziemy. Spędzimy święta w domu i będą dokładnie takie jak być powinny. Nasze. Obiecuję, daję ci moje słowo Weston, że to będą najlepsze święta w twoim życiu… stanę na głowie, żeby tak się stało. Nie będziesz chciał od nas uciekać. – wiedziała, że i tak by nie chciał, ale sens był jasny. Skoro rodzinne kolacje w jego domu były tak traumatyczne, że wolał uciekać – ta ani w jednym stopniu nie będzie jej przypominać – Zasługujesz na wszystko, co najlepsze. – zapewniła i już teraz zaczęła myśleć nad prezentem dla niego. Bo może prezenty nie były najważniejsze, ale i tak chciała, żeby był idealny. Skoro to miały być ich pierwsze wspólne święta to musiały być idealne pod każdym względem.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ane prawdopodobnie nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak cholernie to było ważne dla Westona. Nie tyle to, że otwarcie mówiła o tym jak bardzo mu ufa, ale to, że właśnie – pokazywała to. Oddawała mu własne jedyne dziecko – dziecko, które już raz straciła – pod opiekę i to nie tylko w kontekście jej wyjazdu do Stanów, ale… Tak w ogóle. W życiu, na co dzień też. Nie bała się puścić Lily ze Skylerem do sklepu, na plac zabaw, na plażę… Nie musiała nad nią czuwać non stop sama, bo wiedziała, że on to zrobi – a przynajmniej z całych sił postara się – tak samo dobrze. Uśmiechnął się więc na ten miły pocałunek w policzek i zawiesił wzrok przy oczach żony na dwie dodatkowe chwile.
Nie chciał, żeby jego historia o dotychczas średnio udanych świętach popsuła Ane humor, a przez moment miał takie właśnie wrażenie. W pierwszej chwili nie zrozumiał kontekstu w jakim ta pionowa zmarszczka pojawiła się na jej czole, między ściągniętymi brwiami, ale gdy wspomniała o tym jakie te ich pierwsze wspólne święta będą… No tak, wszystko zrozumiał. Westchnął cicho, pokręcił krótko głową… - Dlaczego ty mnie za to przepraszasz, co? Dlaczego przepraszasz mnie za coś takiego? Przecież to… Niemądre. Ane… – przysunął do jej twarzy swój pysk i teraz już nie odrywał spojrzenia od jej ładnych brązowych tęczówek. – Skąd miałaś wiedzieć, że nigdy nie miałem świąt… Takich prawdziwych, no skąd? Przecież nigdy wcześniej ci o tym nie opowiadałem. – nie była wróżką Izoldą ani duchem świętym, żeby to wiedzieć znikąd. – Cieszę się. Pierwszy raz w życiu cieszę się na święta, wiesz? Czy spędzimy je w domu, czy gdziekolwiek indziej, to nieważne. Ważne, że razem. – i naprawdę nie potrzebował do tego ich przyjemnego teamu nikogo więcej. Nikogo. Tylko Ane, Lily, Bosman, no i on. Teraz jego wargi zostawiły lekki palący ślad na kobiecym policzku. Zaraz potem wcale jednak Sky nie odsunął się od żony, ale uwagę spojrzenia dzielił teraz między jej ślepia, a wargi. – Uciekałem do portu. Wkradałem się na łódki i siedziałem tam cichcem przez ten czas. Raz tylko przyłapał mnie cieć z przystani, ale udało mi się zwiać zanim mnie dorwał. Swoją drogą… – teraz coś przyszło mu do głowy, być może coś absurdalnego, ale… - Ciekawe co byłoby gdybym zamiast tam… Poszedł do ciebie, hm? Do was. Gdybym zapukał do drzwi waszego domu… Myślisz, że twoi rodzice wpuściliby mnie do środka? Byłem łobuzem i obdartusem, Ane. Zastanów się zanim odpowiesz. – wyszczerzył krótko kły i upiwszy niewielki łyk szkockiej, pochylił pysk do damskiego ramienia. Pocałował je krótko, potem jeszcze raz i jeszcze raz… Jego dłoń tymczasem znalazła się między łopatkami Ackerman i lekko sunęła wyżej – w kierunku jej karku, potylicy, tak, że jego palce już wplatały się w jej ciemne kosmyki. – Mam pomysł na prezent dla Lily, ale… Dasz mi w łeb jak o tym usłyszysz. – no. Albo co najmniej go wyśmieje!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Może nigdy nie opowiadał, ale przecież powinna się domyślić… znała jego sytuację rodzinną. Znała jego rodziców i znała jego podejście do własnych rodziców. Naprawdę mogła się domyślić, że nie było kolorowo. A było jej głupio i przepraszała właśnie dlatego, że zapominała, że nie wszyscy mieli tyle szczęścia, co ona. Że coś, co dla niej było czymś zupełnie normalnym – dla kogoś innego już niekoniecznie. I gdyby chodziło o kogokolwiek innego – wcale bym się tym nie przejęła, tą swoją wpadką. Ale chodziło o Skylera, o kogoś dużo ważniejszego, najważniejszego. Powinna wiedzieć lepiej i powinna mieć więcej… ogłady.
- Bo powinnam wiedzieć lepiej i częściej gryźć się w język. – właśnie dlatego przepraszała. Że nie miała wystarczająco dużo taktu – I cieszę się, że się cieszysz… naprawdę, Sky. – uśmiechnęła się lekko, bo to naprawdę było dla niej ważne. Żeby się cieszył na te święta i żeby mogli je spędzić razem, tak jak się powinno… no prawie! Chociaż oboje pochodzili ze słonecznej Kalifornii i generalnie nie byli przyzwyczajeni do śniegu na święta to jednak nigdy nie był to środek lata, a tutaj tak się właśnie zapowiadało. Było to ciekawe…. I trochę dziwne doświadczenie, ale w sumie śnieg nie był im do niczego potrzebny.
- Oczywiście, że by cię wpuścili. – nawet nie musiała się nad tym zastanawiać, nie miała, co do tego najmniejszych wątpliwości – A gdyby się dowiedzieli dlaczego uciekasz z własnego domu na święta i jak to tam wygląda… pewnie by cię nie wypuścili. Pewnie zostałbyś nowym członkiem naszej rodziny. Byłbyś moim przybranym bratem i nici z małżeństwa. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu i odwróciła głowę w stronę męża, żeby na moment lub dwa złączyć ich usta w pocałunku, który trochę przeciągnęła – Dam? – mu w łeb? – Co to miałoby być? – bo trochę bała, ale z drugiej strony… kucyka jej przecież nie kupi! Nie było się czego bać.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zupełnie niepotrzebnie tak bardzo się tym przejmowała. Weston w ogóle nie uważał, żeby brakowało jej taktu albo wyczucia. No komu, jak komu, ale Ane? Nah, nic podobnego i nigdy w życiu. Dlatego kręcił uparcie głową i tylko pomrukiwał pod nosem hasła w stylu… - Nie gadaj głupot, Ackerman. Nie gadaj głupot. Nic złego się nie stało. Nie gadaj głupot. – otóż to! Tym bardziej, że on naprawdę nie czuł się w żaden sposób urażony, skrzywdzony, dotknięty… Bo niby czym? Tym, że chciała jechać na wakacje? No please. Przecież nie powiedziała mu, że mają olać święta i w ogóle ich nie celebrować, bo ona ma taki kaprys, nie. Po prostu chciała „to” zrobić gdzieś indziej. Ale razem. No… Dlatego uważał, że gadała głupoty. Zupełnie niepotrzebnie!
Parsknął śmiechem, bo nie mógł inaczej, kiedy Ane tak konkretnie podsumowała tę ich alternatywną rzeczywistość, w której państwo Ackerman przyjmują małego Skylera pod swoje rodzicielskie skrzydła, zyskując w ten sposób drugie dziecko, a jemu dając opiekę i… Tak, przybraną siostrę. Cholera, ładną siostrę… Cholernie ładną siostrę… To chyba nie byłaby zdrowa relacja, tak coś czuję. – Byłbym najbardziej nieprzyzwoitym bratem o jakim tylko mogłabyś pomarzyć. – wymamrotał wciąż w jej wargi i sam jeszcze krótko zamknął i jej i własne krótkim, lekkim pocałunkiem. No, ale tak… Żarty na bok, panie Weston, bo czas przyznać się do prawdopodobnie najgłupszego pomysłu na jaki kiedykolwiek mogłeś wpaść… Ech.
Sky utkwił trochę czujne spojrzenie w żonie, w jej tęczówkach przede wszystkim, ale od czasu do czasu wzrok uciekał mu też do jej ust. Nie mógł się powstrzymać… Zabawne, że ona pomyślała o tym, że przecież kucyk pod choinkę nie wchodził w grę, a on… Hyhy… - Dobra, pierwszy pomysł był taki, żeby kupić jej kucyka. A jak nie kucyka, bo kucyki to wredne szuje i mają przerośnięte ego, to konika. Mniejszego, ale… Normalnego. No, ale jak widzę twoją minę to już wiem, że wtedy najpewniej wyrzuciłabyś mnie z domu… – wargi zadrżały mu przy tym mocniej, a wzrok wymownie powędrował do góry. – Razem z tym koniem oczywiście. No to… Może po prostu jej takiego zrobię, co? No wiesz. Na biegunach… Dużego, pełnowymiarowego, jak normalny kucyk. Zrobię mu oczka i futerko i wszystko… – i to już chyba był lepszy pomysł, co? – Będzie solidny, więc i ty się pobujasz… – hyhy. Nie to, żeby była za cięęęęężka! No gdzieeeeżby! Błysnął bezczelnie kłami i dotknął łapskiem jej karku. – Ewentualnie po prostu możemy iść na łatwiznę i kupić jej ten ogromny domek dla kucyków pony, o który ostatnio się pokłóciłyście. - bo na pewno była taka afera. Na pewno!

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Naprawdę nie przypuszczała, że Skyler mógłby wpaść na tak… szalony pomysł jak to, żeby kupić dziecku kucyka na gwiazdkę. Przecież to abstrakcyjne? I szalone? I gdzie mieliby tego kucyka trzymać? W ogródku z basenem? Zresztą, czy to nie było no… za bogate jak na prezent dla pięciolatki? Nie chciała jej rozpuścić – od kiedy Lily pojawiła się na świecie walczyła ze wszystkimi, żeby nie dopuścić do tego, by jej córka była rozpuszczoną, rozkapryszoną księżniczką, która jak tupnie to dostaje wszystko, czego chce i zupełnie nie ma szacunku do rzeczy materialnych, pieniędzy i tego, że na pieniądze trzeba pracować. Czasami bardzo ciężko. Tego nauczyli ją jej rodzice i uważała, że to jedna z najważniejszych lekcji jakie od nich wyniosła. Bo powiedzmy sobie szczerze… mogła być księżniczką, Ackermanów było na to stać, ale tak się nie stało. I gdyby powiedziała ojcu, że chce kucyka – chyba by ją wyśmiał. Dlatego nie zgadzała się na tonę prezentów i dlatego nie kupowała Lily wszystkiego, co wskazała palcem. I pilnowała, żeby Skyler też tego nie robił. Bo mógł chcieć się tak wkupić w jej łaski, a nie tędy droga… nie tędy droga!
Dlatego, gdy mówił o tym kucyku, koniku albo bujanym koniu… nie wyglądała na ani trochę przekonaną. Jej mina była wymowna, bardzo wymowna – Żadnych zwierząt w formie prezentu gwiazdkowego, dobrze? Koników, kucyków, piesków czy kotków… wszystko by chciała, a później nic by z tego nie było. Więc nie. Kategoryczne nie. – pokręciła wymownie głową – Zresztą oszalałeś… chcesz jej kupić konia? Rozumiem, że rozmawialiśmy o tym, że sprzedajemy dom w Monterey, więc będziemy bogaczami… – milionerami? Nie mam pojęcia ile mogą kosztować domy w Monterey z widokiem na ocean i takie ładne jak oni mieli… pewnie i do miliona dochodziło! – Ale nie chciałabym, żeby to jakkolwiek wpłynęło na Lily. W sensie, że no… kucyk? Na święta dostaje się lalki, książki albo coś w tym stylu, a nie kucyki. – no uparła się jak ciele – Wiem, że chcesz dobrze… w sensie rozumiem, co chcesz osiągnąć, ale może zostańmy na ziemi, co? – zaproponowała, cały czas uważnie patrząc na męża – Domek dla kucyków pony będzie idealny… – nie chciała, żeby się na nią obraził. Chciała, żeby zrozumiał jej punkt widzenia.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Chyba ta rozmowa tak w zasadzie mogłaby się obrócić nawet w całkiem dobry żart gdyby nie ta jedna jedyna rzecz… Niby drobna, a jednak wcale nie, którą Ane „w międzyczasie” powiedziała… Sprzedajemy dom, będziemy bogaczami. Kurde. Normalnie… Kurde. O ile do tego momentu Weston tylko lekko cwanie uśmiechał się pod nosem – nawet kiedy jego własna żona wytykała mu szaleństwo – o tyle przy tym… Nooooo, srogo spoważniał. Nie wtrącił się jednak w ani jedno jej słowo, ani jednym swoim słowem. Zaczekał cierpliwie aż Ane skończy, a i wtedy jeszcze jakiś moment milczał. Trudno byłoby go nazwać obrażonym, bo istotnie tak się nie czuł, ale… Chyba go zaskoczyła. Tą jedną niegramotną uwagą – tak, zaskoczyła go i nie bardzo jeszcze wiedział jak powinien to ugryźć, żeby było dobrze. Ech… - To co takiego chcę osiągnąć? – zapytał ciszej i dopiwszy to co miał w kubku, w kolejnej chwili zgniótł go w małą plastikową kulkę i rzucił obok plecaka. Spojrzał na Ane, ale nie z jakąś złością czy pretensją, nie. Raczej… Skupiony. – Mówisz, że wiesz, a tak naprawdę ja sam tego dobrze nie wiem. Bo skąd niby mam wiedzieć, co? Nie jestem ojcem na pełny etat, nigdy nim nie byłem. To jak, skąd mam wiedzieć co powinienem, a czego nie? I kiedy powinienem, a kiedy nie? – pytał, ale nie oczekiwał od niej odpowiedzi. Nie, na pewno nie teraz, bo ciągnął uparcie dalej: - Jedyne co w tej sprawie wiem to tyle, że chcę, żeby to biedne dziecko było szczęśliwe. Bezpieczne, zadbane, kochane i po prostu szczęśliwe. I dla mnie… Ane, zrozum… – albo niech przynajmniej spróbuje. – Ja jestem prostym mechanikiem. Dla mnie dwa plus dwa równa się cztery, a młotek pasuje najlepiej do gwoździa… Rozumiesz? – to były logiczne mechaniki. Te życiowe też chciał do tego sprowadzić, tak jak teraz, z Lily – skoro chciał, żeby była szczęśliwa i skoro wiedział, że ona marzy o kucyku, a skoro o tym marzy to spełnienie tego marzenia na pewno by ją uszczęśliwiło… No to tak, chciał jej kupić kucyka. Dwa plus dwa… No właśnie. Proste? Super proste! – Poza tym, nie planowałem tego myśląc o domu w Monterey. Dobrze wiesz, że jestem ostatnią osobą na świecie, która byłaby skłonna choćby dotknąć tych pieniędzy. – tych, które dostaną ze sprzedaży posiadłości. No, a z pewnością będą to naprawdę niemałe kwoty. – Nie upieram się. Szanuję twoje zdanie najbardziej na świecie i skoro mówisz nie to dla mnie to znaczy nie, a nie może. Nie to nie i tyle. – wzruszył ramionami i odsunął się od żony tylko po to, żeby dorzucić kilka suchych patyków do ognia. – Pomysł na twój prezent też mam ci opowiedzieć? – uśmiechnął się pod nosem, ale tak całkiem wymownie – tak, że Ane powinna wiedzieć, że nawet jeśli przytaknie, on i tak tego nie zrobi.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała się uważnie Skylerowi. Bo wiedziała, że… się zezłościł. Nie chciał tego pokazywać, ale jednak trochę tak się stało. Nie miała tego celu, nie chciała go zdenerwować ani nic takiego. Nie chciała, żeby był urażony. A jeśli chodziło o dom w Monterey… oh doskonale wiedział, że nie miała nic złego na myśli. I oczywiście, że dotknie tych pieniędzy, bo to będą ich pieniądze – dokładnie tak jak sam żartował, że nigdy by mu się nie wypłaciła za całą pomoc i czas, który poświęcił na ten dom. Nawet jeśli prawnie był jej, to tak naprawdę był ich. I niech nie próbuje z nią na ten temat dyskutować, bo wtedy naprawdę się pokłócą. Wiedział jak bardzo denerwowało ją w kwestii finansów podejście „wszystko, co moje jest nasze, ale twoje jest twoje”. A Lily?
- No właśnie to chcesz osiągnąć… chcesz, żeby była szczęśliwa. Chcesz, żeby cię uwielbiała. I naprawdę cię uwielbia. Nawet jak nie dostanie od ciebie kucyka, chociaż powtarza, że o nim marzy. I nie jest biedna, jest szczęśliwa. Jej ojciec jest chujem, ale… jest szczęśliwa. – zapewniła, znowu sięgając do męskiego policzka i cmoknęła go, żeby się czasem nie dąsał, bo przecież nic złego się nie stało. Gorzej jakby się pokłócili, gdyby ten kucyk już zamierzał w ich ogródku – I oczywiście, że nic mi nie opowiadaj… ja tobie też nie opowiem – dodała z czystej przekory, zaciskając zęby na jego policzku i zaraz też przeniosła się z tym na męską szyję i tam też zacisnęła zęby – I tak właściwie… jak chciałeś tego kucyka, czy tam konika… zorganizować i wetknąć pod choinkę? No i czy on by z nami zamieszkał? W ogrodzie? – kącik ust drgnął jej wymownie w rozbawieniu, bo spokojnie… żartowała! – I w ogóle bym was nie miała. Ciągle tylko byście siedzieli w tej stadninie, więc nie. Nie zgadzam się, dobrze? Będziesz mnie nadal za to kochał? – miała nadzieję, że tak i miała też nadzieję, że ją pocałuje, bo ewidentnie na to czekała.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie chciał tego przyznać – że chciałby, żeby Lily za nim przepadała – bo wydawało mu się to okrutnie próżne. A on próżny był zasadniczo tylko w żartach i tylko w kwestii swojej pracy. Cała reszta życia i świata… Nah, w jej kontekście Weston niewiele miał wspólnego z próżnością. Dlatego jeśli mówił, że zależy mu na tym aby mała Lily była szczęśliwa to to właśnie było tym czego chciał. To było absolutnym priorytetem w tej kwestii. Żadne jego inne – prożne! – zachcianki nie miały najmniejszego znaczenia. Nie był typem lizusa i… Trochę zaczął się teraz zastanawiać czy Ane na pewno to wie. I czy na pewno tak go widzi. – Mówisz tak jakbym miał go kupić dla siebie, a nie dla niej. – tego kucyka, konia, jeden kurna pies. Spojrzał na żonę i pokręcił krótko głową. Jej zaczepki były oczywiście niesamowicie, nieprzyzwoicie wręcz miłe, ale zanim coś z tego wyniknie… Tak, chciał tę jedną rzecz wyjaśnić. – Jakbym chciał jej sprawić przyjemność z własnej egoistycznej i próżnej potrzeby, żeby to dziecko mnie lubiło. – a nie dlatego, żeby Lily po prostu była zadowolona. Nic więcej, żadnych dodatków i skutków ubocznych, miłych czy niemiłych jego osobie. – Mnie naprawdę nie o to chodzi, Ane. Wiem, że może poznałaś mnie od bardziej… Próżnej i narcystycznej strony, ale… – cyknął cicho pod nosem i zapatrzył się krótko w ognisko. – Powiem tak. Nawet jeśli by mnie nie znosiła i wiedziałbym, że cokolwiek zrobię to ta sytuacja się nie zmieni i ona wciąż będzie na mnie patrzeć wilkiem, to i tak chciałbym jej tego kucyka kupić. Bo wiem, że o nim marzy i wiem, że sprawiłby jej przyjemność. W zamian nie oczekiwałbym niczego. Nawet grama sympatii. Rozumiesz? – razem z „rozumiesz?” przeniósł żywy wzrok na Ackerman. Naprawdę potrzebował to od niej usłyszeć – że rozumiała i nie widziała w nim gościa, który zrobi każdą głupotę świata tylko po to, żeby jego przybrana córka raczyła go polubić. Zrobi tę każdą głupotę świata dlatego, że to on lubił tę córkę. Ba! On ją już po prostu kochał. Jak własną, nie jak przybraną, a rodzic, który robi coś miłego dla swojego dziecka też nie oczekuje tego, żeby to dziecko kochało go bardziej. Nie. Robi to dla dziecka. Bez żadnych dodatków i podtekstów, tyle. – Kocham cię, Ane, oczywiście, że cię kocham i będę cię kochał zawsze i w każdej sytuacji. Po prostu… Nie wiem, chyba źle mnie odebrałaś, albo w zasadzie ja ci źle siebie pokazałem… – stąd to „chcesz, żeby cię uwielbiała”. Jasne, że chciał, ale nie w kontekście prezentów i wspólnego spędzania czasu. To Lily przede wszystkim miała czerpać z tej relacji, nie Skyler.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Ane nie widziała w tym nic próżnego. Gdyby sytuacja była odwrotna. Gdyby weszła w związek – i to poważny związek, a nie kilka randek w łóżku – z mężczyzną, który ma dziecko… zrobiłaby wszystko, żeby to dziecko ją polubiło. I nie widziałaby w tym nic złego, bo to… normalne. Też ktoś musiałby ją stopować, żeby zachowała chociaż odrobinę zdrowego rozsądku. Chociaż minimum! Ale skoro Skyler twierdził, że to nie to… to nie. Okej. Nie zamierzała się z nim kłócić, ani tym bardziej nie chciała, żeby zrobiło mu się z jakiegoś powodu przykro. Dlatego nie zamierzała dłużej ciągnąć tego tematu i z całych sił próbowała go zrozumieć. Naprawdę i szczerze – Rozumiem – potwierdziła – I pokazałeś się najlepiej jak mogłeś… i tak też cię odebrałam. To, co przed chwilą mówiłam… nie świadczyło o tym, że myślę o tobie źle. Albo odebrałam to źle. Nie. Wiem, że chcesz dobrze, najlepiej. – z jakiegokolwiek powodu by to nie było – I kapituluję… jeśli uważasz, że to jest właśnie to, czego najbardziej chce i ty chcesz spełnić to jej dziecięce marzenie to nie zamierzam protestować. Zgoda? Powiedzmy, że… prześpij się z tym jeszcze, ale jeśli za miesiąc uznasz, że to nadal najlepszy pomysł na gwiazdkowy prezent dla Lily to ja jestem za. – nie zamierzała protestować, kręcić nosem ani nic z tych rzeczy. Zgodzi się z nim i będzie go wspierać. Po prostu. Jeszcze raz sięgnęła do jego policzka i cmoknęła go – Wypijmy za… rodzicielstwo. Bo jeszcze sto tysięcy razy nie będziemy się zgadzać, ale musimy znajdować wspólne rozwiązania. Chociażby się paliło i waliło… musimy to ustalać sami i mieć wspólny front. Inaczej wejdą nam na głowę. – tak, liczba mnoga, bo przecież… mieli plany. I jeśli wspólny front w tym temacie oznaczał konika na święta no to… oznaczał konika!


/zt


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
ODPOWIEDZ