lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Jak tylko widziała jak jego twarz się zmienia. Jak prychnął – ona się zaśmiała w głos. Bo naprawdę jej uwierzył, że mogłaby czegoś poważnie bać w ich związku? Zaczęła się śmiać dlatego też, że sobie żartowała z tą przeprowadzką do Sydney – Nie byłoby z dala od oceanuuuuu… mielibyśmy piękny widok na ocean! – próbowała się upierać z czystej przekory, bo heh… nawet mieszkając w San Francisco przez wiele lat nie czuła się typową dziewczyna z wielkiego miasta. No… nie. Kochała plażę, kochała świeże powietrze, kochała ich ogród i generalnie pewnie nawet była w stanie się przyzwyczaić do tego, że coś ją tam może zabić – Ale no dobrze, dobrze… – prychnęła mocno teatralnie, bo niech im będzie, że żadnej przeprowadzki do apartamentowca w Sydney – Po prostu musisz często sprawdzać to robactwo… I na boga, nie opowiadaj mi o tym, co zabijałeś. – aż nią wzdrygnęło na samą myśl, że mieli karalucha w domu. Karaluchy, pająki, jaszczurki i węże… no naprawdę ją to wszystko przerażało. Albo może bardziej odpowiednim stwierdzeniem było, że ją to obrzydzało. Tak, obrzydzało ją to na tyle mocno, że nie była w stanie się tego sama pozbyć.
- Jest piękny… ten dom. – potwierdziła, bo naprawdę był. I dość szybko zaczęła się w nim czuć jak u siebie, chociaż w rzeczywistości był to jego dom i jedyne, co po przyjeździe robiła po swojemu to jakieś dodatki i pierdoły, o które zadbała – Więc cieszę się, że zaryzykowałeś. Gdybyś mieszkał na bagnach… no wybacz skarbie. Ale przyjechałaby twoja snobistyczna dziewczyna, kupiłaby dom w mniej niebezpiecznej dzielnicy i musiałbyś się do niej przeprowadzić. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu, ale no… no tak, tak by było! Nie wytrzymałaby długo, gdyby każdego dnia musiała się martwić, czy może Lily wypuścić do ogródka i czy nic jej tam nie zeżre. Nie miała nerwów na takie rzeczy! - I znowu by było, że się rządzę. - albo szasta pieniędzmi na prawo i lewo, eh! Westchnęła, znów mocno teatralnie, spojrzała na niego poważnie i zaraz znowu parsknęła, ładnie się do niego uśmiechając. Nie mówiła więc poważnie.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może Weston nigdy nie był przesadnie skromny, szczególnie wtedy kiedy „szło” o coś co zrobił sam i był z tego naprawdę zadowolony, ale… Cholera, w zasadzie to chyba dobrze, że znał swoją wartość, co? A nie jeśli swoją tak w ogóle i całokształcie, to na pewno znał wartość swoich umiejętności i bluesa do budowlanki – czy to w domu, czy w stoczni. Teraz też pomrukiem przytaknął temu co powiedziała Ane, choć nie byłby sobą gdyby nie dodał, że… - Piękny, piękny. Nie ten dom, tylko nasz dom. Zapomniałaś już? – że od niedawna oficjalnie widniała w akcie notarialnym jako pełnoprawny współwłaściciel domu i kawałka ziemi, na której mieszkali? Niech lepiej o tym pamięta, trawnik sam się nie skosi, hyhy. – Zaraz, zaraz… – zmrużył mocniej powieki, bo „coś” do niego dotarło. Z lekkim poślizgiem, co prawda, ale dotarło. Przechylił głowę bardziej w bok, tak żeby lepiej i swobodniej móc przyjrzeć się żonie, łypnąć w jej ciemne, bystre ślepia i spróbować z nich wyczytać odpowiedzieć na swoje pytanie zanim w ogóle je zadał. Hmmm… No nie. To tak nie działa, panie inżynierze. Nie tym razem przynajmniej. – Jak to „znowu”? Jak to „znowu, że się rządzisz”? – naprawdę nie kumał do czego Ackerman piła. Naprędce próbował przeszperać swoją pamięć w poszukiwaniu jakiejś takiej sytuacji, w której faktycznie mogliby się o to jej rządzenie spiąć, ale… Cholera, no. Nie znalazł niczego takiego. – No ok, poza tym, że każesz mi codziennie rano jeść śniadanie, nawet jak nie lubię tak wcześnie jeść… – przewrócił oczami, bo dobra, to można było podpiąć pod jej babskie rządzenie się, któremu – co gorsza – on względnie pokornie ulegał. – Albo mądrzysz się jaką drogą mam jechać, kiedy zdarzy mi się odwozić cię do pracy, a Lils do przedszkola… – co w zasadzie właśnie bardziej było mądrzeniem się, niż rządzeniem – a i tutaj Weston mniej pokornie ulegał. – No dobra, ze ślubem się porządziłaś, ale bardzo w moim stylu to było, więc… – zatrzymał się, bo w tym momencie TO do niego dotarło. Cholera… Aż prychnął, sapnął śmiesznie pod nosem, spojrzał szybko na Ane, trochę tak właśnie jakby go olśniło i jakby sam jeszcze nie dowierzał, że naprawdę wcześniej tego nie dostrzegał. – Zołzo ty, faktycznie się, cholera, ciągle rządzisz! – objął ją mocniej, ciasno wręcz zamknął w swoich łapskach i przyciągnął do siebie tak, że pyskiem znów mocno przylgnął do jej policzka, a nawet do kącika jej ust. – I będzie się ze mną kłócić, że nie nosi w tym związku spodni… No proszę cię, Ane… Masz szczęście, że jestem całkiem ugodowy i nawet troszkę cię kocham i lubię… Łatwiej mi to przełknąć! – a jego duma nie płakała ze smutku po nocach. – Rozpalamy ognisko? Jest decyzja? – albo… Rozkaz?

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Oczywiście, że bardzo dobrze, że był świadomy swoich mocnych stron. Ane mu trochę tego zazdrościła… i to nie dlatego, że była fałszywie skromna, ale dlatego, że zawsze twierdziła, że mogła zrobić coś lepiej. Inaczej. Bardziej. Była dla siebie najostrzejszym sędzią, więc stąd to przekonanie, że nigdy nie była wystarczająco dobra. Chociaż i tak uczyła się rezygnacji z tego chorego perfekcjonizmu – już jej nic nie dawał. Nie musiała. Już nic nie musiała… przeprowadziła się do niego tutaj i nareszcie mogła zwolnić.
- Nasz dom – poprawiła się, uśmiechając się pod nosem, bo nie powinien się dziwić, że nie była taka do końca tego pewna, bo znał ją… wiedział, że nie czuła się z tym tak w stu procentach komfortowo. Tak jak on by się nie czuł komfortowo, gdy podetknęła mu pod nos dokumenty domu z Monterey. Musiała to przetrawić i musiała się do tej myśli przyzwyczaić, po prostu.
Obserwowała go. Obserwowała jak dochodził do odpowiednich wniosków, jak łączył kropki i nareszcie dochodziło do niego, że Ane Ackerman się rządziła. I jak to wreszcie odkrył – zaśmiała się w głos, bo tak. Rządziła się. Cholera się rządziła. Z czystej sympatii i miłości, ale rzuciła.
- Troszkę? Chcesz mi powiedzieć, że troszkę mnie kochasz i troszkę mnie lubisz? – oooo… aż się obruszyła. I obróciła! Wysunęła z jego uścisku, żeby móc na niego spojrzeć tak, żeby bez problemu na niego spojrzeć i żeby on bez problemu widział wyraz jej twarzy. Zaskoczony! – Rozpalimy ognisko jak już ustalimy… że kochasz i lubisz mnie TROSZĘ. Może ja jednak powinnam przemyśleć ten powrót i żałowanie Kalifornii, co? Bo tak stawiać na głowie wszystko dla TROSZKĘ? – oczywiście, że się zgrywała, ani przez moment nie mówiła poważnie, ale hej – niech sobie nie myśli, że jej takie rzeczy umykają. Nigdy. Na dodatek jej kreacja aktorska była w tym momencie perfekcyjna i zasługiwała na najprawdziwszego oscara. A Skyler miał okazję przekonać się, że Ane też mogła łapać go za słówka!


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Właśnie takie tornado chciał tym swoim nieszczęsnym „troszkę” wywołać. A co! Szczerzył się jak, za przeproszeniem, głupi do sera i patrzył na tę swoją seksowną zołzę raz, że jak drań, a dwa – z caaaaaaaałą masą lowków. Taaaaak, miał w tych swoich ślepiach takie kreskówkowe serduszka niemalże, bo jego troszkę… Cholera, troszkę to była bzdura, to było największe niedopowiedzenie nie dość, że tego świata, ale też i tej ery. Troszkę nie miało ani wobec nich ani w tym kontekście żadnego prawa bytu. No… Bo właśnie… - Lubię jak się złościsz. Robi ci się wtedy tutaj… – paluchem dotknął jej czoła, a precyzyjniej rzecz ujmując to tego niewielkiego pola pomiędzy obiema jej brwiami, tuż przy nasadzie jej nosa. Zgrabnego, bądź co bądź, ale mądralińskiego. – Seksowna zmarszczka. Jak ją widzę, to czasami mam ochotę cię poprosić, żebyś zakuła mnie w kajdanki i… – spauzował, przysunął pysk bliżej jej ładnej buzi. Nie przestawał się szczerzyć, nie przestawał też czuć dreszczy na karku i w podbrzuszu i tam pod mostkiem i żebrami od samego na nią patrzenia… A wszystko to dlatego, że: - Ackerman, ja cię… Cholera, ja cię uwielbiam, rozumiesz? Kocham jak największy wariat na świecie. I uwielbiam. Po prostu uwielbiam. Jesteś… – złapał łapskiem za jej kark – tak w ramach zabezpieczenia / profilaktyki, żeby nie próbowała mu donikąd teraz uciec. Potrzebował jej spojrzenia, potrzebował, żeby jej wzrok krzyżował się z jego wzrokiem. – Jesteś jedyną kobietą na świecie i w całym moim życiu, do której czułem i czuję coś tak intensywnego i wierz mi kochanie, chwilami nawet nie do ogarnięcia. Jestem głupi, szlag, jestem po prostu głupi… – bo nie wiedział i nie rozumiał jak i skąd to go trafiło, ale trafiło i dzisiaj nie wyobrażał już sobie swojego świata bez niej. – Jesteś też jedyna, dla której zburzyłem swój mur, której zaufałem i z którą siedzenie w ciszy i gapienie się na siebie bez choćby jednego słowa, to przyjemność, a nie powód do zakłopotania. Jedyna. – powtórzył ciszej to ostatnie słowo i oparł skroń o jej czoło. Być może wciąż zmarszczone, kto wie! – Powiedz, że czujesz tak samo, co? Nie bądź zołza… – wymamrotał już przy samych jej wargach, w zasadzie muskając je własnymi, tak w ramach silniejszej… Perswazji? No, żeby powiedziała, prawda? Oj żeby powiedziała.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prowokował ją, a ona to łapała. W mig. Bo przecież ani przez sekundę nie mówiła poważnie… prawda? Zgrywała się i tak jak on osiągnął zamierzony efekt swojego ‘troszkę’ tak ona osiągnęła swój – przez oburzenie. Chciała to od niego usłyszeć to wszystko, co usłyszała. I wyglądała na zadowoloną. Szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy i ani trochę się od niego nie odsuwała. Nie musiał jej przy sobie trzymać, sama chętnie pozostała blisko, krzyżując z nim swoje spojrzenie. Wcale nie groźne! Chociaż gdy jej wytknął, że robi jej się lwia zmarszczka… no normalnie się zmartwiła. Szybko jednak odsunęła od siebie te wszystkiego głupie myśli i skupiła całą uwagę na mężu i jego przystojnej twarzy. I wszystkich miłych słowach, które do niej kierował.
- To miłe uczucie… być jedyną. Najważniejszą. – szepnęła cicho i wiedział poniekąd do czego piła. Czasami żałowała, że ma za sobą bagaż, który jakby nie było wpływał na ich życie. Tak, ich wspólne. Chciałaby, żeby nie musieli w żaden sposób pamiętać o jej byłym mężu… chciałaby móc go wykreślić ze swojego życia. Zawdzięczała mu Lily, jasne… ale poza tym? Nawet nie chodziło o to, że Sky miałby być jej pierwszym w sensie łóżkowym, bo to nie miało najmniejszego znaczenia – po prostu czuła to wszystko po raz pierwszy tak naprawdę i fakt, że nie było to jej pierwsze małżeństwo tworzył jakąś taką brzydką rysę, o której wolałaby zapomnieć – Nie jestem zołzą – nie, wcale – Więc powiem ci, co tylko chcesz… – mruknęła i sama sięgnęła do jego warg, zaczepnie je muskając. A później po prostu się w niego wcałowała – A teraz rozpal nam ognisko, Weston. Naprawdę nie chcę się tobą dzielić z żadną… dziką zwierzyną. – a że niby ogień miałby ją odstraszyć? Poniekąd na pewno.
Obserwowała go jak sobie radził, a niewątpliwie radził sobie dobrze…
- Będę musiała lecieć do Stanów. Musiałabym… chciałabym to wszystko tam raz na zawsze zamknąć. – podniosła głowę, żeby na niego spojrzeć i ładnie się uśmiechnąć – Prawnik wspominał, że dobrze byłoby gdybym osobiście złożyła zeznania.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sama kiedyś w którejś ich rozmowie powiedziała, że w zasadzie to nie chciałaby zmieniać w ich życiu – ani swoim, ani jego, ani też ich wspólnym – niczego, bo każda taka zmiana mogłaby spowodować inne zmiany, a te kolejne i kolejne i… Kto wie czy w takiej sytuacji siedzieliby tu dzisiaj razem? Kto wie czy w ogóle by się poznali? Nikt nie wie, dlatego jednak bezpieczniej było o zmianach nie marzyć. Dobrze jest jak jest. Naprawdę nie mieli na co narzekać. – Zaraz, zaraz, przed chwilą w grę wchodziły dzikie syreny… A teraz jeszcze zwierzyna? – prychnął, że niby nie wiedział i nie spodziewał się, żeeee… No prawda, w australijskim lesie, buszu właściwie, można spotkać jakieś… Agresywne misie koala! Mruknął coś jeszcze pod nosem i trochę opieszale podniósł tyłek z piasku. Wziął się za rozpalanie ogniska, drzewo pewnie już wcześniej sobie przygotowali, żeby nie musieć szukać go w ciemnościach. Trochę podpałki, ognia i… Proszę, pierwszy płomyk już się tlił. – Chyba trochę się tego spodziewałem… – przyznał szczerze, w zasadzie to pijąc i do tego, że Ane będzie musiała polecieć do Stanów i do tego też, że sędzia w ich sprawie spojrzy na nich łagodniej jeśli jej zeznania przedstawi sama ona, a nie jej prawnik. – Wiesz już coś więcej? Na przykład kiedy? Na jak długo? – nie sądził, ale… Może? Otrzepał dłonie z piasku i pyłu, spojrzał na rozpalające się ognisko i dokładając tam jeszcze kilka drewienek, mówił dalej: - Lils zostaje ze mną, co? Chyba jej tam nie potrzebujesz? – w sensie w sądzie, o to pytał, a jak pytał to aż zmarszczył groźniej czoło. Nie chciał, naprawdę cholera nie chciał, żeby dziewczynka musiała uczestniczyć w tak stresującym wydarzeniu jak rozprawa sądowa, przesłuchania i cholera wie co jeszcze. Acha, przede wszystkim spotkanie z niezrównoważonym psychicznie ojcem. – Boję się, że jakby poleciała z tobą to ten kretyn jest gotów ją… No wiesz… Porwać czy coś… – byle tylko utrzeć Ane nosa. Za wszelką cenę, mieli już tego jednoznaczną świadomość. Weston wstał od ogniska, ale tylko po to, żeby przynieść gdzieś z miejsca nieopodal jeszcze trochę suchych gałęzi. – Myślisz, że będzie chciała ze mną zostać? Nie ucieknie mi z domu? Nie wpadnie w depresję? Nie znienawidzi mnie? – niby pytał pół żartem, pół serio, ale tak naprawdę… No… To chyba jednak bardziej serio.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
On się spodziewał, ona poniekąd liczyła, że uda jej się tego uniknąć. Tylko z każdym kolejnym dniem upewniała się, że powinna to zrobić… że powinna zamknąć swoje sprawy w Kalifornii, raz na zawsze. Nie zamierzała tam wracać, nie można wszystkiego zrobić przez pełnomocnika. Miała dom, który trzeba było sprzedać i znajomych, których trzeba było pożegnać. I byłego meża, którego trzeba pozbawić praw rodzicielskich. Tak. Musiała tam pojechać i musiała się tym wszystkim zająć. Kiedy? Tego nie wiedziała. Dlatego pokręciła lekko głową – Nie, nie wiem… ale myślę, że niedługo. Chciałabym jeszcze wyjechać i wrócić przed świętami. – żeby jak najszybciej mieć to z głowy. Czekała tylko na termin, który jej wyznaczy sąd i wtedy będzie mogła kupić bilety lotnicze.
A co z Lily? Uśmiechnęła się pod nosem, zerkając na Skylera – Nie przypuszczam, że chciałby ją porwać… tak jak nie przypuszczam, że mogłaby cię znienawidzić albo uciec. – nawet próbowała sobie to wyobrazić, ale bezskutecznie. Lily uwielbiała Westona, czasami Ane odnosiła wręcz wrażenie, że w tej układance to ona przegrywa na uwagę pięciolatki – Prędzej wejdzie ci na głowę, rozpieścisz ją do granic możliwości – stworzy małego potwora, nie będzie potrafił jej odmówić, a przebiegła bestia to wykorzysta i będzie mu grać na nosie. Ane nie powinna się martwić o Lily, a bardziej o samego Westona – Nie boisz się? Chwilowego samotnego rodzicielstwa? Co jeśli da ci tak popalić, że stwierdzisz, że nie chcesz mieć więcej dzieci? Że jeden koszmar w zupełności wystarczy? – trochę się z niego zgrywała, a trochę wcale nie. Sam mówił, że nie miał większego kontaktu z dziećmi, na pewno też nie miał okazji pobyć tatą na pełen etat… odwożenie i przywożenie ze szkoły to najmniejszy problem! Z głodu też nie umrą. No i generalnie nie miała, co się o nich martwić.
- Nie porwałby jej… za dużo ludzi by jej szukało. A on wtedy już ostatecznie straciłby szanse na opiekę. Zastanawiam się tylko czasami… co jak wygra? Co jeśli sąd uzna, że on będzie lepszym ojcem niż my rodzicami? – co mieliby wtedy zrobić? Jak zareagować?


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
No tak, święta… Zabawne, że dopiero napomknięcie o nich sprawiło, że Weston w ogóle sobie przypomniał, że… Cholera, przecież mają przed sobą święta. Dla niego pierwsze tak rodzinne i w perspektywie tak udane. Żadne wcześniej nie były… Ani miłe, ani chciane, ale o tym na razie nie mówił. Uśmiechnął się śmielej, kiedy Ane stwierdziła, że mała Lils zrobi z Westonem co tylko będzie chciała i… Heh, chyba nawet nie zamierzał temu zaprzeczać. – No pewnie, że się boję! Nie jestem głupi, Ane, wiem, że to wyzwanie. – sapnął śmiesznie i dorzucił jeszcze kilka patyków do całkiem ładnie rozpalonego już ogniska. Wstał i podszedł bliżej żony, jeśli siedziała to usiadł tuż przy niej. – Ale zrobię co mogę, tak? No i… Będziesz odbierać od nas telefony, prawda? – łypnął na nią z rozbrajającą ostrożnością. Ba! Nawet podejrzliwością albo cholera powątpiewaniem? – Bo możesz być pewna, Ackerman, że jak dojdzie do jakiegoś dramatu albo kryzysu to ja od razu dzwonię do ciebie. Jesteś moim adwokatem. Chcesz, czy nie chcesz… Ale jesteś. – przed małą terrorystką o uroczym imieniu i charakterze mądralińskiego diabełka? No raczej! Sky rozejrzał się za swoim plecakiem, bo w nim mieli i prowiant i coś do picia, poza tym obok niego leżały koce, którymi mogli się ochronić przed wieczornym chłodem. Wyciągnął się po te fanty i jednocześnie mówił… - Co do Marka… No, że mógłby wygrać tę sprawę i dostać Lily tylko dla siebie… – co nie mieściło się Skylerowi w głowie. Taka możliwość. Po prostu nie. Przyciągnął bliżej siebie i plecak i koc, a potem w tym pierwszym zaczął grzebać. – Orzekając coś takiego, sędzia musiałby być albo naćpany, albo pijany, albo niespełna rozumu. Albo może nawet wszystko naraz. – innej opcji nie widział. – Ale okej, załóżmy, że mogłoby to się zdarzyć… Pytasz „co wtedy?”, tak? – z plecaka wyciągnął butelkę whisky i dwa plastikowe kubki. Takie czerwone jak w amerykańskich filmach. Rozlał alkohol do obu plastików, a potem jeden z nich przekazał żonie. Butelka stanęła obok, z dala od ognia. – No to wtedy, moja droga żono… My ją porywamy i spieprzamy do Meksyku. Stamtąd do Brazylii, z Brazylii dalej, potem na jakieś zapomniane przez świat i ludzi wyspy… Brzmi jak plan? – zapytał, ale w sumie to chyba nawet wznosił za to niepisany toast. Uśmiechnął się i mrugnął do Ane tak trochę porozumiewawczo. Żeby się nie martwiła. Weston był dobrej myśli. – A tak serio to po prostu wrócimy do Stanów i będziemy walczyć o nią tak długo, aż w końcu natrafimy na mądrego sędziego, który naprawi błąd swojego kolegi po fachu. – albo koleżanki, choć w taki nierozsądek kobiety Skyler nie wierzył. Raczej faceci wykazywali się brakiem wyobraźni, co ze smutkiem sam przed sobą musiał przyznać.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Zaśmiała się w głos, bo wcale, ale to wcale się nie dziwiła, że się bał. Na jego miejscu też by się bała! Ale nie, że nie dałaby sobie rady… bo naprawdę – ani trochę w niego nie wątpiła pod tym względem – ale to jednak tylko pięciolatka. Pięciolatka, która przeszła w swoim życiu sporo, którą zostawił ojciec, a matka teraz planowała zostawić z kimś, kogo stosunkowo krótko znała. Przyzwyczaiła się do niego, uwielbiała go… coraz częściej traktowała go jak ojca i była w tej relacji swobodna. Ale jednak nigdy nie spędzili ze sobą więcej sam na sam niż dzień, kilka godzin. Mogło to być przerażające.
- Obiecuję, że będę odbierać telefony. O każdej porze dnia i nocy… – biorąc pod uwagę różnicę czasu to całkiem możliwe, że tak to właśnie będzie wyglądało! – Zawsze z facetime… nawet jak będę zaspana, nieumalowana i generalnie w nienajlepszej formie. Nawet na odległość będziesz mnie musiał taką oglądać. – zagroziła, szczerząc kły w szerokim uśmiechu. Uśmiechu, który jednak dość szybko ustąpił miejsca powadze i pewnego rodzaju zasępieniu, gdy myślała o tym, co mogłoby się stać, gdyby Mark z nią wygrał w sądzie. Nie wiedziała, czy to możliwe… ale nie wiedziała też czego się po samym Marku spodziewać. Może przekupi sędziego? Ale znów Ane miała po swojej stronie jego własną matkę. To wszystko było tak skomplikowane… nawet jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że powinna wygrać – i tak czuła pewien stres. I potrzebowała przy tym Skylera. Potrzebowała jego zapewnienia, że wszystko będzie dobrze, że co by się nie stało – mogła na niego liczyć. Ufała mu jak nikomu innemu.
- Jeśli wygramy… jeśli nie będziemy musieli wracać do Stanów po nic innego niż rodzinne wakacje. – tak, żeby pokazać dzieciom skąd pochodzili i jakby nie było – piękną Kalifornię – Chciałabym sprzedać dom w Monterey. – jeśli mieliby przegrać i wrócić do Stanów to jednak dobrze byłoby mieć gdzie mieszkać! Dlatego decyzję o tym zostawiała do wyroku sądu – I tylko nie mów, że to moja decyzja i moje ewentualne pieniądze… jeśli dom w Lorne jest nasz, to tamten też będzie nasz. – nawet niech nie próbuje z nią dyskutować! – Orientowałam się wstępnie na rynku… i przy aktualnych cenach nieruchomości sporo na nim zyskamy. Zwłaszcza biorąc pod uwagę niedawny remont. Moglibyśmy zainwestować. – w jego firmę? W cokolwiek innego? Nie wiedziała, nie zastanawiała się nad szczegółami… po prostu dzieliła się z nim swoim pomysłem.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak, tak i jeszcze raz tak. To wszystko właśnie było dla Westona przerażające. To, że Lils to wciąż jeszcze tylko małe dziecko, na dodatek dziecko z ogromnym bagażem emocji i przeżyć w swoim krótkim, ale intensywnym życiorysie. Dziecko, które mogło za nim przepadać, mogło nawet go bardzo-bardzo lubić albo chwilami traktować jak ojca, ale… Cholera, ta znajomość i ta relacja wciąż była bardzo świeża. Grząska, może i swobodna, ale… No… Potrzebowała czasu. Jak… Wszystko w zasadzie. Wino! Dobre wino też potrzebuje czasu. A mimo to, mieli – a raczej musieli – zaryzykować.
Czy Skylera zaskoczyła wiadomość o potencjalnej sprzedaży domu państwa Ackerman? Hmmm… W zasadzie to i tak i nie. Z jednej strony gdzieś tam przewidywał taką możliwość, a z drugiej – zawsze uważał i często to powtarzał samej Ane, że ten dom miał w sobie… Coś. Duszę? Brzmi trochę „za bardzo”, ale może faktycznie tym to coś właśnie było. Duszą. Ten dom na pewno ją miał. – Nie mówię, nic przecież nie mówię… – wymamrotał pod nosem, zaraz przytykając sobie do warg krawędź plastikowego kubka. Pociągnął z niego spory łyk łiskacza i lekko zgrymasił pysk od jego cierpkości. – Nasz dom, nasze pieniądze, nasza inwestycja… Nie mam nic przeciwko, Ackerman. – skwitował jak gdyby nigdy nic i spodziewał się, że trochę ją tym zaskoczy. Dlatego też popatrzył na żonę tak co nieco nonszalancko, drańsko i cwaniacko, zamajtał śmiesznie brwiami i bez pardonu wytknął: - No nie patrz tak, nie dziw się. Dobrze wiesz ile ja w ten dom zainwestowałem. Siebie. Czasu, pracy, myśli… – no dobra, te myśli to akurat najbardziej inwestował we właścicielkę domu, a nie sam dom, ale cicho. – To nie są tanie rzeczy, Ackerman. Usługi takiego fachowca jak ja swoje muszą kosztować. Gdybym cię wtedy skasował jak każdego regularnego klienta… – pokręcił głową i cyknął wymownie. – No nie wiem, Ane, nie wiem… Chyba byś się nie wypłaciła. Oj chyba nie… – szczególnie, że wzrok mu trochę uciekł z jej tęczówek do jej warg, więc oczywistym było to, że mówiąc o wypłacaniu się, on wcale nie myślał o pieniądzach. Te akurat grały dla niego mocno czwartorzędną rolę. – No, ale dobra. Możemy zainwestować, problem jest tylko taki, że… Ja się na tym nieszczególnie znam, ok? Na inwestycjach, giełdach… Biznesach. – ogarniał papierki i budżet własnej firmy i więcej nie potrzebował wiedzieć. – Tylko nie mów, że chcesz inwestować we mnie, co? Oboje dobrze wiemy, że to po prostu nie wyjdzie. – powiększenie firmy, zatrudnienie nowych ludzi? Do tej pory nie zatrudnił nawet jednego pomocnika, bo tak trudno było mu podjąć to ryzyko… Ryzyko, że przyjdzie do niego ktoś nieszczególnie gramotny i jeszcze coś spieprzy. – Chociaż jak wylecisz do Stanów… To chyba powinienem jednak… – przyjąć jakiegoś pracownika. Powiedział o tym i trochę zmarkotniał, dlatego szybko napił się whisky. – No wiesz… – podniósł wzrok na żonę. – Bo będę chciał być więcej z Lily. – tak… Z czystej przezorności.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Natomiast czy Ane zdziwiła reakcja Westona na informację o sprzedaży domu? Bez wątpienia. Nawet nie próbowała ukrywać, nie próbowała maskować swojego zaskoczenia. Wpatrywała się w niego gadającego te wszystkie głupoty o inwestowaniu siebie i tak dalej. Znaczy jasne… miał rację! Poświęcił na ten remont mnóstwo czasu, ale zapomniał o jednym bardzo, bardzo ważnym szczególe – Myślę, że już daaaaawno się wypłaciłam. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo tak jak Skyler nie mówił o pieniądzach, ona też nie miała ich na myśli. Wcale nie musiał tak długo czekać, żeby się tej zapłaty doczekać, już niech nie przesadza! Zwłaszcza, że… narzekać na nią nie mógł. Ani trochę!
- Miałam na myśli inwestowanie nie tyle w ciebie, co w twoją firmę… – skrzywiła się lekko skoro momentalnie zgasił jej pomysł. Chociaż może niekoniecznie chciała od razu powiększać firmę albo zatrudniać sto tysięcy nowych ludzi, bo niiieee… znała męża, a poza tym wiedziała, żeby to miało sens to musiały być łódki z sercem, a nie fabryka. W życiu by jej taka propozycja nie przeszła ani przez myśl, ani przez gardło. Zwłaszcza, że wiedziała, że w szybkim czasie by go to unieszczęśliwiło – Sprzęt? Materiały? Będziesz mógł sobie na więcej pozwolić, gdy wiesz, że na pewno zepnie ci się budżet. – zaproponowała – I nie przejmuj się tym wyjazdem, co? To tylko chwila będzie… dacie sobie radę. Przecież i tak jak odbieram ją ze szkoły i wracamy do domu to nie musimy na ciebie długo czekać. Więc po prostu albo poczeka tam parę chwil dłużej, albo ty wyjdziesz parę chwil wcześniej. Nic nie stanie na głowie. – zapewniła, wychyliła się do męża i lekko musnęła go w wargi – I pojedziemy na wakacje… jak wrócę, co? Jeźdźmy gdzieś na święta. – chyba, że chciał je spędzić w domu, a ona jeszcze tego nie wiedziała. No to musiała się dowiedzieć! Musiał jej powiedzieć i przeorganizować jej plan na przyszłość.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zabawne, bo cały czas mówili o „jego” firmie, a prawda była taka, że oficjalnie to była firma ich obojga. Ane widniała jako współwłaściciel biznesu, była największym i jedynym inwestorem, prawdę mówiąc… Miała większość głosów i mogła podejmować takie decyzje, jakie tylko chciała. Oczywiście nie chciała pomijać w tym Westona, co on sam cholernie doceniał, ale… Tak, mogła tak zrobić. – Spina mi się budżet… – mruknął cicho pod nosem, nie wiadomo czemu wykrzywiając przy tym wargi w lekkim i trochę kwaśnym grymasie. Łypnął na żonę i gdy ona zapewniała go o tym, że jej wyjazd w zasadzie niczego nie zmieni, a on nie musi stawać na głowie, żeby zrekompensować Lily nieobecność jej mamy, Sky marszczył niby-groźnie brwi i kręcił lekko głową. Lekko, ale uparcie! – Ane, ale… Ja chcę z nią wtedy być. Bo ty to widzisz jakbym czuł się w obowiązku, no i okej, obowiązek też oczywiście jest, ale przede wszystkim… Chcę. Chcę z nią spędzić wtedy więcej czasu, żeby niczego, cholera, nie przegapić. Rozumiesz co mam na myśli? – w zasadzie to trudno było mu na to pytanie przytaknąć, bo na myśli miał tak naprawdę wszystko. – Nie chcę, żeby umknęła mi choć jedna jej gorsza chwila, łza uroniona w poduszkę albo głupi docinek od koleżanki z przedszkola. Muszę, chcę mieć nad tym kontrolę. To ważne. Dla mnie, Ane. To jest dla mnie ważne. – i potrzebował, żeby ona to zrozumiała i nie negowała jego ruchów w tym kierunku. Odchrząknął cicho i dolał im do kubków po solidnej porcji whisky. W końcu też mógł odpowiedzieć na pomysł świąt poza Lorne… - Co do urlopu i świąt… Jasne. Dla mnie miejsce obojętne, byle z wami. – i naprawdę tak uważał. Upił łyk, półtora łiskacza, zmarszczył mocniej czoło i spojrzał na Ackerman. Skoro rozmawiali o świętach, to… - Wiesz, że to będą… Prawdopodobnie pierwsze moje takie prawdziwe święta w życiu? – co chyba brzmiało… Dość żałośnie? Albo po prostu smutno, hmm… - Jasne, była choinka w domu i jakieś tam prezenty pod nią też, choć ja głównie dostawałem opieprz od ojca i książki o tym jak dobrze być Amerykaninem, amerykańskim żołnierzem jeszcze lepiej, zwłaszcza w czasach Drugiej Wojny Światowej… Wiesz, etos, heroizm i te sprawy… – przewrócił oczami, bo wierzył, że Ane rozumie, że dla chłopca, który tak naprawdę ledwie co nauczył się czytać, gruby historyczny tom nie był wymarzonym prezentem na święta. No, ale cóż… - Ale to tylko tyle w zasadzie. Świąteczna kolacja zawsze kończyła się awanturą i moim podbitym okiem, a w późniejszych latach po prostu uciekałem… – wzruszył ramionami, ale to, że wracał do tamtych czasów i do tamtych wspomnień… Nie, nie smuciło go jakoś bardzo. Ot historia. Jak ta z tych książek, które był zmuszony czytać. – Znikałem na tych kilka dni, matka z ojcem pierwsze dwa razy nawet mnie szukali, ale potem uznali, że to nie ma sensu. Zawsze przecież wracałem. Zaraz po świętach, jak gdyby nigdy nic… – i oni też tak właśnie się zachowywali. Jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby ich jedyny syn nie uciekł z domu na dobre trzy dni i nie szlajał się nie wiadomo z kim i nie wiadomo gdzie. Ech… Kolejny łyk szkockiej przyjemnie rozgrzał mu gardło. – A ty? Pewnie miałaś miłe święta, co? – podniósł wzrok z ogniska na Ane i uśmiechnął się do niej lekko. Trochę chyba pokrzepiająco. No, żeby się nie martwiła tym, że jego święta były do dupy. Te najbliższe na pewno będą cudowne. I każde kolejne też. – Zawsze dostawałaś takie prezenty jakie sobie wymarzyłaś? – zapytał jeszcze i oczami wyobraźni już widział małą Ane Ackerman cieszącą się z wymarzonej lalki, sukienki albo wielkiego pluszaka. Heh… Z drugiej strony szybko pomyślał też o tym, że prawdopodobnie ona chętniej bawiła się plastikowymi pistoletami i zabawkowymi kajdankami, niż lalkami. Ale co kto woli, prawda? Co kto woli… Jemu podobała się dokładnie taka jaka była. I niczego by w niej nie zmienił. Niczego.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ