But someone needs to take a risk and try to help him.
: 16 paź 2021, 19:25
#25
Ostatnie dni były istnym szaleństwem. Szczerze mówiąc nie spodziewała się, że będzie tak częstym gościem szpitala. Kiedyś bywała tu regularnym gościem, gdy odwiedzała Aldena w pracy, ale od ich rozstania trochę czasu minęło, a i jej noga w szpitalu nie stawała przez jakiś czas. Dopiero niedawno się to zmieniło. Najpierw sama musiała zrobić badania, później była żona jej brata chciała popełnić samobójstwo i leżała na jednym z oddziałów, a teraz to. Henderson sama wciągnęła się w aferę z nieślubnym dzieckiem swojego wujka w momencie, w którym chciała dowiedzieć się prawdy o swojej rodzinie. Teraz ją miała. Minęły już trzy lata od czasu ich wielkiej kłótni, a Zoya dalej nie mogła zrozumieć jego zachowania. Okłamywał jej ciotkę, romansując z innymi kobietami, o czym Zoya dowiedziała nakrywając go z jedną ze swoich sekretarek, gdy sama była jeszcze nastolatką. Obiecał jej wtedy, że to ostatni raz i nigdy więcej się to nie powtórzy... a ona była głupim dzieckiem więc mu uwierzyła. Wujek i ciotka zastępowali jej rodziców, od czasu gdy Ci zginęli tragicznie podczas sztormu, który zatopił ich łódź. To wujek pomagał jej w lekcjach, inwestował w jej studia za granicą jednocześnie dając jej przestrzeń w jego firmie, by mogła zdobyć doświadczenie i rozwinąć skrzydła. Była mu za to wdzięczna do czasu, gdy odkryła jakim naprawdę jest człowiekiem. Zdrady była jeszcze w stanie jakoś sobie wytłumaczyć, ale porzucenie bezbronnego dziecka? Nie. Dla Henderson ucieczka przed odpowiedzialnością za własne czyny była czymś obrzydliwym. Ona była w stanie stawić czoła konsekwencją swoich wyborów i zachowania, tej samej odwagi oczekiwała od innych, ale niestety większość ludzi zawodziła ją na tym polu. Odkąd dowiedziała sie o istnieniu Jake'a starała się być dla niego taką dobrą wróżką. Nie mogła mu powiedzieć, że jest z nim spokrewniona, bo nie chciała w nim wzbudzać złudnej nadziei na posiadanie normalnej rodziny, w końcu sama miała wiele za uszami i mogła wylądować w więzieniu za przekręty podatkowe czy nie wydanie odpowiednym organom seryjnego mordercy. Nie chciała, żeby dzieciak później musiał przechodzić przez jeszcze większa ilość traumatycznych doświadczeń. Dlatego nie wychylała się, dawała pieniądze na jego utrzymanie, szkolne wycieczki i dodatkowe zajęcia, czasem się z nim widywała wcielając się w miłą panią, która mu pomaga. No i to by było na tyle. Starała się do niego mocno nie przywiązywać, bo wiedziała, że gdy zostanie zaadoptowany to nawet lepiej żeby nie chciał utrzymywać z nią kontaktu. Reszcie rodziny też o tym nie powiedziała, bo nie chciała niszczyć ich idealnego obrazu rodziny jaką starał się wcisnąć im ich wujek.
Miała dzisiaj dzień wolnego i całe szczęście, bo wieczór wcześniej widziała się z wujkiem starając się po raz kolejny przemówić mu do rozsądku. Ten jednak nie chciał mieć z Jakiem nic wspólnego, wiedział, że wtedy jego romans wyszedłby na jaw, a ciotka, by go zostawiła. Zoya myślała, że nie będzie w stanie znienawidzić go bardziej, ale życie pisze swoje scenariusze i niestety okazało się, że owszem, mogła. Czuła się strasznie bezsilna, nie wiedziała jak może pomóc temu biednemu dziecku, pomimo tego, że miała wszystkie potrzebne fundusze, które zapewniały mu naprawdę niezłą opiekę medyczną. Doceniała to jak lekarze w szpitalu starali się dbać o tego malca. W szpitalu była praktycznie codziennie, co prawda nie wchodziła do sali dziecka każdego dnia, bo wiadomo, nie chciała mu pozwolić się przywiązać do jej osoby, zbierała za to informacje na temat jego stanu zdrowia i tak właśnie było dziś. Dlatego, gdy pojawiła się w szpitalu od razu udała się do gabinetu, w którym miał urzędować doktor Lonsdale. - Dzień dobry - powiedziała wchodząc do środka, wcześniej oczywiście pukając. - Mogę Ci przeszkodzić? - Zakładam, że mogli być już na "ty", bo nawet wiekiem są zbliżeni więc bez sensu sobie paniować.
odysseus lonsdale
Ostatnie dni były istnym szaleństwem. Szczerze mówiąc nie spodziewała się, że będzie tak częstym gościem szpitala. Kiedyś bywała tu regularnym gościem, gdy odwiedzała Aldena w pracy, ale od ich rozstania trochę czasu minęło, a i jej noga w szpitalu nie stawała przez jakiś czas. Dopiero niedawno się to zmieniło. Najpierw sama musiała zrobić badania, później była żona jej brata chciała popełnić samobójstwo i leżała na jednym z oddziałów, a teraz to. Henderson sama wciągnęła się w aferę z nieślubnym dzieckiem swojego wujka w momencie, w którym chciała dowiedzieć się prawdy o swojej rodzinie. Teraz ją miała. Minęły już trzy lata od czasu ich wielkiej kłótni, a Zoya dalej nie mogła zrozumieć jego zachowania. Okłamywał jej ciotkę, romansując z innymi kobietami, o czym Zoya dowiedziała nakrywając go z jedną ze swoich sekretarek, gdy sama była jeszcze nastolatką. Obiecał jej wtedy, że to ostatni raz i nigdy więcej się to nie powtórzy... a ona była głupim dzieckiem więc mu uwierzyła. Wujek i ciotka zastępowali jej rodziców, od czasu gdy Ci zginęli tragicznie podczas sztormu, który zatopił ich łódź. To wujek pomagał jej w lekcjach, inwestował w jej studia za granicą jednocześnie dając jej przestrzeń w jego firmie, by mogła zdobyć doświadczenie i rozwinąć skrzydła. Była mu za to wdzięczna do czasu, gdy odkryła jakim naprawdę jest człowiekiem. Zdrady była jeszcze w stanie jakoś sobie wytłumaczyć, ale porzucenie bezbronnego dziecka? Nie. Dla Henderson ucieczka przed odpowiedzialnością za własne czyny była czymś obrzydliwym. Ona była w stanie stawić czoła konsekwencją swoich wyborów i zachowania, tej samej odwagi oczekiwała od innych, ale niestety większość ludzi zawodziła ją na tym polu. Odkąd dowiedziała sie o istnieniu Jake'a starała się być dla niego taką dobrą wróżką. Nie mogła mu powiedzieć, że jest z nim spokrewniona, bo nie chciała w nim wzbudzać złudnej nadziei na posiadanie normalnej rodziny, w końcu sama miała wiele za uszami i mogła wylądować w więzieniu za przekręty podatkowe czy nie wydanie odpowiednym organom seryjnego mordercy. Nie chciała, żeby dzieciak później musiał przechodzić przez jeszcze większa ilość traumatycznych doświadczeń. Dlatego nie wychylała się, dawała pieniądze na jego utrzymanie, szkolne wycieczki i dodatkowe zajęcia, czasem się z nim widywała wcielając się w miłą panią, która mu pomaga. No i to by było na tyle. Starała się do niego mocno nie przywiązywać, bo wiedziała, że gdy zostanie zaadoptowany to nawet lepiej żeby nie chciał utrzymywać z nią kontaktu. Reszcie rodziny też o tym nie powiedziała, bo nie chciała niszczyć ich idealnego obrazu rodziny jaką starał się wcisnąć im ich wujek.
Miała dzisiaj dzień wolnego i całe szczęście, bo wieczór wcześniej widziała się z wujkiem starając się po raz kolejny przemówić mu do rozsądku. Ten jednak nie chciał mieć z Jakiem nic wspólnego, wiedział, że wtedy jego romans wyszedłby na jaw, a ciotka, by go zostawiła. Zoya myślała, że nie będzie w stanie znienawidzić go bardziej, ale życie pisze swoje scenariusze i niestety okazało się, że owszem, mogła. Czuła się strasznie bezsilna, nie wiedziała jak może pomóc temu biednemu dziecku, pomimo tego, że miała wszystkie potrzebne fundusze, które zapewniały mu naprawdę niezłą opiekę medyczną. Doceniała to jak lekarze w szpitalu starali się dbać o tego malca. W szpitalu była praktycznie codziennie, co prawda nie wchodziła do sali dziecka każdego dnia, bo wiadomo, nie chciała mu pozwolić się przywiązać do jej osoby, zbierała za to informacje na temat jego stanu zdrowia i tak właśnie było dziś. Dlatego, gdy pojawiła się w szpitalu od razu udała się do gabinetu, w którym miał urzędować doktor Lonsdale. - Dzień dobry - powiedziała wchodząc do środka, wcześniej oczywiście pukając. - Mogę Ci przeszkodzić? - Zakładam, że mogli być już na "ty", bo nawet wiekiem są zbliżeni więc bez sensu sobie paniować.
odysseus lonsdale