not today.
Dlaczego zatem postanowił pojawić się w miejscu, które mogło rozbudzić uśpione traumy dzieciństwa? Możliwe, że chciał przełamać swoją rutynę, która ostatnimi czasy zaczęła mu nieco bardziej ciążyć. Albo był to po prostu śmiały krok ku otwartej walce ze swoimi słabościami. Choć tak naprawdę nie musiał podejmować żadnej walki, bo był naprawdę świetnym aktorem – dawał wrażenie osoby, która ma wszystko pod kontrolą. Nawet jeśli podskórnie czuł jakiś niepokój to założona na twarz maska ukrywała jego prawdziwe odczucia przed innymi. Przecież jego rodzice nigdy nie dowiedzieli się o jego traumie. I o całym wypadku też nie.
Most prowadzący na plażę wydawał się ciągnąć w nieskończoność – albo po prostu ciężko mu się szło, bo do głowy napływało mu coraz więcej myśli i wspomnień. Ale mimo to uparcie parł przed siebie. Próbował znaleźć jakiś bezpieczny punkt, który pozwoliłby mu przekierować myśli w taki sposób, by nie rozpamiętywać dawnych traum. Dość szybko udało mu się wypatrzeć jadącego wzdłuż brzegu rowerzystę, na którym skupił spojrzenie. Przy okazji wciąż pokonywał kolejne stopnie schodów, które pokonał wręcz błyskawicznie.
Wziął najgłębszy wdech na jaki było go stać, przymykając na chwilę oczy i prostując nad głową dłonie. Kiedy rozwarł powieki obserwowany przez niego wcześniej rowerzysta był już bardzo blisko – na tyle, że zdołał dostrzec jego przeciwsłoneczne okulary na nosie i silnik, dodający pojazdowi mocy. Mrugnął ślepiami kilkukrotnie, nie zdoławszy przewidzieć, że mężczyzna straci równowagę i wleci w pobliskie krzaki. To stało się naprawdę szybko, ale równie szybko Orval podjął działanie – w sytuacjach takich jak te decyzje podejmował impulsywnie, natychmiastowo.
Rzucił się w stronę nieznajomego niemalże biegiem, choć odległość od miejsca wypadku nie była wcale tak duża. Początkowo starał się ocenić jego stan – czy na pierwszy rzut oka nie było poważnych obrażeń takich jak złamania czy obfite krwawienia. I wydawało mu się, że nic takiego nie dostrzegł, a przyjrzał mu się naprawdę skrupulatnie, nie pomijając żadnego, nawet najmniej oczywistego miejsca, które mogłoby ucierpieć. Od razu pochylił się nad nim, wyciągając w jego stronę ręce, z zamiarem pociągnięcia go w swoją stronę. Ale zanim to zrobił...
— Odniosłeś jakieś poważne obrażenia? Odpowiedz na tyle, na ile czujesz, bo nie jestem pewien czy jakoś cię nie naruszę, próbując pomóc ci wstać. Żadnych złamań? Wezwać pomoc? — trochę nieświadomie zbombardował go pytaniami. Wiedział, że nie powinien, bo mężczyzna mógł być w szoku, więc postanowił zapytać raz jeszcze, tym razem zadając tylko te najważniejsze pytanie. — Nie stało się nic poważnego?
Na pewno dostrzegł na twarzy kilka drobnych zranień – prawdopodobnie gałęzie musiały go poharatać po policzkach, kiedy wpadał w krzaki. No i ciekawe co z rowerem...