Nieśmiały uśmiech wyrysował się na ustach panny Clark, gdy niespodziewana towarzyszka szukała upewnienia co do jej stanu. Audrey musiała przyznać, iż było to całkiem miłym gestem - wielu było takich, których przeklęłoby ją, nawet jeśli wina znajdowałaby się po tej drugiej stronie.
-
Na pewno! - Odpowiedziała z pewnością w głosie, nie czując, aby cokolwiek bolało ją bardziej niż powinno po upadku na miękki piasek. Miała szczęście iż plaża była czysta, pozbawiona większych kamieni bądź szkła, które mogło poranić delikatną membranę jej skóry. Sama Audrey nigdy nie miała hipochondrycznych zapędów, prędzej starając się ignorować pewne niedogodności, miast skarżyć się na każde ukłucie drobnego bólu. -
Szczerze mówiąc, również nie spodziewałam się jakiegokolwiek towarzystwa. W ostatnim czasie mam dość tłocznych plaż, gdzie nie ma nawet miejsca na skrawek ręcznika. - Rozbawienie pojawiło się w jej głosie. Popularne plaże, przepełnione turystami nigdy nie były dla niej. O wiele bardziej wolała miejsca, takie jak to - bez nadmiaru ludzi, za to z odpowiednią ilością miejsca na ręcznik oraz, przede wszystkim, wspaniałymi falami do łapania, pozwalającymi wyrzucić choć odrobinę energii, jaka czaiła się w jej drobnym ciałku. -
Ale miło mi, że wpadłam akurat na Ciebie. - Dodała szybciutko nie chcąc, aby dziewczyna poczuła się niechciana w tej przestrzeni publicznej, bądź cokolwiek w tej materii. Dobrze towarzystwo zawsze było mile widziane, przynajmniej z perspektywy młodej pani weterynarz. -
Deska też jest cała i och, dziękuję! Kupiłam ją jakieś pół roku temu, planuję dodać do niej rysunki, ale nie mogę się zdecydować, co by do niej pasowało. - Wyrzuciła z siebie, brązowe oczęta przenosząc na ukochany sprzęt. Panna Clark nie wyobrażała sobie życia bez deski oraz morskich fal, zbyt przyzwyczajona do iście wyspiarskiej codzienności. Zainteresowanie błysnęło w jej spojrzeniu, które utkwiło w buzi towarzyszącej jej pani ogrodnik. -
Kiedyś nurkowałam w Sydney, ale w Lorne Bay nie miałam jeszcze okazji. - Przyznała z odrobiną zawstydzenia, jakoś nigdy nie wpadając na pomysł, aby powtórzyć studenckie doświadczenie w rodzinnej miejscowości. -
Mówisz, że warto? - Dopytała się, bo jeśli faktycznie rafa była warta zobaczenia, z pewnością powinna zaplanować wycieczkę w tamte strony.
Uśmiech ponownie przyozdobił buzię panny Clark, gdy kolejne słowa doleciały do jej uszu.
-
Och, wcale nie wyglądasz aż tak źle! - Zapewniła, po kilku chwilach będąc pewną, że do bieli świeżych ścian z pewnością jej towarzyszce jest daleko... W zasadzie nie była pewna, czy istniała możliwość, aby ktokolwiek zamieszkujący Australię mógłby cierpieć z powodu bladości skóry. -
Ale trochę cię rozumiem, ostatnio prawie nie wychodzę z lecznicy w Sanktuarium, mam bardzo dużo pacjentów. - Dodała z delikatnym westchnieniem, jakie wyrwało się z jej ust. Ratowanie dzikich zwierząt było zajęciem ciężkim, gdyż niemal codziennie otrzymywała nowych pacjentów, cierpiących z powodu najróżniejszych wypadków. -
Do zawodowstwa trochę mi brakuje, ale pływam już od jakiś ośmiu lat, może trochę dłużej. - Nie startowała w zawodach, nie miała zamiaru się z tego utrzymać, lecz pływanie na desce sprawiało jej niezwykłą przyjemność. -
A Ty? Też pływasz? - Pytaniu towarzyszyło zaciekawione uniesienie brwi oraz przenikliwe spojrzenie brązowych tęczówek.
rorey fitzgerald